poniedziałek, 21 lipca 2014

Widokowy zawrót głowy - Wierch Koprowy :P

Wyglądało na to, że na koniec wyjazdu pogodowo nam się poszczęści, a szlak na Koprowy, który wybraliśmy na ten dzień ze względu na widoki z jakich słynie - faktycznie nas nimi uraczy. No i poszczęściło się niesamowicie. Pogoda wzorowa, przypiekające słoneczko, wylegiwanie się na szczycie i liczne przystanki bez obaw o nadejście burzy. Aż trochę nudno :P.

Do Szczyrbskiego z kwatery mamy spory kawałek do przejechania, zrywamy się więc o 4-tej, niewyspani totalnie, bo wieczorem był mecz. Na parkingu przy asfalcie do Popradzkiego Stawu zostawiamy auto chyba parę minut po 6-tej. I wyruszamy. Możliwie najżwawszym krokiem, bo jakoś zimno.

 Poranne Tatry oglądane z szosy do Popradzkiego Stawu

Najpierw więc wspomnianym asfaltem do Stawu. Nad sam Staw zresztą nie schodzimy, odbijając od razu w szlak prowadzący na Koprowy (początkowo też na Rysy). Dróżka wiedzie przez las, po kamieniach, trochę się tam budzę i ożywiam. Za lasem kosówka i tam gdzieś szlaki rozdzielają się. Robi się widokowo, po lewej wyłania się ściana Baszt i Szatana, do której szlak zdaje się coraz bardziej przybliżać. Idziemy jeszcze kawałek zacienioną i lekko stromą ścieżką. Gdy dobijamy do miejsca, gdzie szlak wychodzi z cienia (bo w cieniu wciąż dość lodowato) rozsiadamy się na popas.

Dysponuję całkiem niemałym zasobem zdjęć z tej wycieczki, tu będę wrzucać jedynie wybrane, moim skromnym zdaniem najciekawsze widokowo, albo pasujące do treści. Natomiast o sam opis szlaku pokuszę się innym razem i wtedy wykorzystam wszelkie zdjęcia "techniczne".


Po drugim śniadaniu ruszamy dalej pnąc się wraz ze ścieżką pod górę. Po lewej stronie mamy cały czas imponującą grań Baszt. Ogrom to jest mało powiedziane. Szlak wywodzi nas na coś w rodzaju platformy. Niecodziennie widokowej platformy. Straszliwie mi się tam podoba, wobec czego życzę sobie sesję ;).

Spojrzenie w dół - na tę część szlaku, która już za nami

A to jeszcze przed nami...

Imponujący stożek piargowy opadający spod Szatana


Znów nieco pod górę na próg Doliny Hińczowej. Wyłaniają się Mięgusze z niecodziennej perspektywy, bo jeśli wziąć pod uwagę, że zwykle patrzymy na nie jednak skądś z Polski, to tu są jakby widziane z tyłu. Zaczyna być widoczny cel naszej dzisiejszej wędrówki. Z innej strony charakterystyczne dwuwierzchołkowe Rysy. A gdzieś pomiędzy tym wszystkim szerokie siodło Przełęczy pod Chłopkiem, nie do pomylenia z żadnym innym. Dolina Hińczowa jest absolutnie, rewelacyjnie, niesamowicie przepiękna...


Po lewej Koprowy Wierch, w obłoczku Cubryna, dalej Mięguszowieckie

Dzisiejszy cel - Koprowy Wierch




Miło tak powędrować trochę po płaskim terenie, zwłaszcza gdy wokół taaaakie widoki, tuż przy ścieżce przyjemna dla oka zieleń i mnogość czyściutkich niewielkich bajorek. Fragment szlaku prowadzący przez Dolinę Hińczową to taki górski spacer. Doprowadza nas on do Wielkiego Hińczowego Stawu.

 Wielki Staw Hińczowy, a mniej więcej w centralnej części zdjęcia 
Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem; 
dawniej istniał szlak na nią stąd prowadzący


Dopiero, gdy ruszamy dalej - wciąż za niebieskimi znakami - na Koprową Przełęcz, odsłania się dla nas Mały Hińczowy Staw. 


Na Koprową Przełęcz prowadzi ścieżka pozbawiona jakichkolwiek trudności, tyle, że męcząca, bo pod górę, wiadomo. No i dodatkowo dlatego, że zrobił nam się trochę upał. Są zakosy i jest krucho i na to trzeba trochę uważać, bo można niechcący zrzucić kamyk na kogoś, kto idzie centralnie pod nami (co typowe dla zakosów), no i samemu oberwać od kogoś, kto jest wyżej. Na Przełęczy znowu widokowe urwanie dupy.

Wysoka i ja :)

Od tej pory będziemy mogli podziwiać Hruby Wierch i jego mur - niemniej jebutny niż grań Baszt. Na ten widok cieszyłam się zresztą najbardziej planując wycieczkę na Koprowy. W okolice grani Hrubego niezmiennie ostatnimi czasy uciekało mi oko...

Na zdjęciu wyżej - widok na Hruby i jego grań z Przełęczy Koprowej;
poniżej widok już z podejścia na Koprowy; zza muru powolutku zaczyna wyglądać Krywań...

Rozpoczynamy podejście na Koprowy. Porzucamy niebieskie znakowania na rzecz czerwonych. Początkowo nudno. Kamulce, szerokie zbocze, żadnych trudności, żadnych przepaści. Wszelkie widoki za plecami. 

Ot, takie tam podejście...

...ale za to JAAAKIE widoki za plecami;
Hruby i Krywań w tej konstelacji to jak dla mnie istny czad

Dochodzimy do czegoś na kształt przełączki i dalej robi się nieco ciekawiej. Ale żeby była jasność - szału wciąż nie ma. 




Tuż przed szczytem jeszcze parę takich tam sobie podciągnięć. Doprawdy nic trudnego, czy przyspieszającego akcję serca. Idę zresztą z aparatem przewieszonym przez ramię, więc można sobie uzmysłowić tę dosyć przyzwoitą odległość od skały. No i mamy szczyt, a na nim całkiem niemały tłumek. Nie mogę powiedzieć, abym była rozczarowana trasą. Widoki mi na pewno na żadne negatywne emocje i wspomnienia nie pozwolą. Nie spodziewałam się też niczego spektakularnego po samym szlaku, wiedziałam, że Koprowy będzie stanowić cel raczej łatwy i pozbawiony problemów, czy jakichkolwiek momentów krytycznych i barier. Wobec powyższego - nic nie miało prawa sprawić mi zawodu i rzeczywiście nic nie sprawiło. Tylko że... okazało się, że czegoś mi kurcze brakuje. Że coś we mnie aż się prosi, żeby to lekko przestraszyć, wystawić na jakąś maleńką choćby próbę. A tu nic z tych rzeczy. Dziś żadnych strachów, tylko czerpanie garściami z rozpromienionych gór obdarzających tak szczodrze pejzażami i czyniących dziś wędrówkę wyjątkowo komfortową. 

Mościmy się na skałce tuż pod szczytem, skąd mamy dobry widok na Cubrynę i Mięgusze, oraz w dalszej perspektywie na Wysoką i jej okolice. Fundujemy tam sobie dłuższą posiadówkę, a ja w międzyczasie zbieram dokumentację fotograficzną. Koprowy Wierch urasta w moich oczach do jednego z bardziej kapitalnych tatrzańskich punktów widokowych, a zatem uwaga - przygotujcie się na bezmiar tatrzańskiego piękna :). 

Cubryna i człowieki na niej

Mięguszowieckie Szczyty: Wielki, Pośredni i Czarny; 
Przełęcz pod Chłopkiem, ujęty w jej ramy Lodowy wraz z Lodową Kopą 
(ale co tam za nimi, to nie wiem...
ale coś mi się tam widzi budynek, więc pewnie Łomnica),
a po prawo jeszcze na dokładkę Rysy

Na pierwszym planie Szpiglasowy Wierch, Szpiglasowa Przełęcz 
i fragment grani Miedzianego,
za nimi natomiast masywny Kozi Wierch i szczyty Orlej Perci

Tu mamy wszystko: Liptowskie Mury, 
zaliczającą się chyba do nich Szpiglasową Grań,
w oddali Świnicę (pierwszy wybitny szczyt od lewej), 
pod nią Zadni Staw Polski w Piątce
(przy okazji widać, jak wysoko położona jest Dolina 5 Stawów Polskich podług innych dolin);
chyba całą Orlą Perć, bliżej Szpiglas i Miedziane,
a w dole na deser jeden z Ciemnosmreczyńskich Stawów

Szpiglasowa grań; w dole kadru widać nieczynny szlak na Wrota Chałubińskiego od słowackiej strony

Czarny Mięguszowiecki, Rysy, Wysoka i pomniejsze

Rysy, Wysoka, Kończysta i pomniejsze; w dole 
Wielki Hińczowy Staw

Ciemnosmreczyńskie Stawy; w oddali: po lewo Tatry Zachodnie,
po prawo Liptowskie Mury, Świnica, jej okoliczne turnie, 
Zawrat i kawałek "Piątki"


Centralnie - Szczyrbski Szczyt, po prawo Hruby i Krywań;
w oddali - strzelam, że może Solisko...

Szatan

No dobrze, powylegiwaliśmy się, pozachłystywali niewątpliwym pięknem okolicy, szczytowy gwar zaczyna nam przeszkadzać, można by już schodzić. Mam w pamięci wiadomość odczytaną rano na FB od Artura, którego mieliśmy okazję poznać podczas naszej poprzedniej podróży w Tatry. On dziś także - wraz z paroma innymi osobami - wybierał się na Koprowy, bardzo prawdopodobne jest więc, że gdzieś się tu spotkamy. Nie zdążamy nawet zarzucić plecaków, gdy widzę, że z drugiej strony szczytu ktoś do nas macha. Nie kto inny, jak Artur właśnie :). Schodzimy więc nieco niżej i ucinamy pogawędkę. Poznajemy przy okazji kolejnych tatrzańskich entuzjastów: Piotra, Konrada i Olę. Piotr okazuje się być zresztą, podobnie jak Artur, Czytelnikiem niniejszego bloga, co niezmiernie mi schlebia. 


Schodzimy już zasadniczo razem, choć chwilami w dość sporych odstępach. Wycieczka zatem do wymiaru widokowego zyskuje jeszcze niewątpliwie sympatyczny wymiar towarzyski. Pokonując tę samą właściwie trasę, którą szło się kilka godzin wcześniej, miło jest z kimś pogadać. A że Artur mojego bloga bardzo lubi i nie omieszkuje o tym co i rusz przypominać ;), to mnie jest miło podwójnie. Przy Hińczowym Stawie chwila dłuższego oddechu i trochę foteczek...

MPpCh

No hej ;)

Artur z synem Konradem

To już nie znad Stawu, trochę dalej:
Góra po lewej to Rysy, na sporym płacie śniegu poniżej po prawo
widać Chatę pod Rysami

Nieopodal Popradzkiego Stawu rozstajemy się z miłym towarzystwem i grzejemy co sił w nogach na dół, bo dziś przecież jeszcze powrót do domu...


Opuszczamy Tatry chyba bez większego żalu. Ugościły nas przez te trzy dni wcale nienajgorzej, prognozy pogody sprawdziły się te bardziej optymistyczne. Było trochę emocji na mokrym i wietrznym Kościelcu, trochę relaksu; trochę dupówy, trochę lampy. Wyjazd jak najbardziej udany. A co najważniejsze - niebawem szykuje się kolejny :).

5 komentarzy:

  1. No nie powiem, pogodę to ustrzeliliście bajkową. :) W Dolinie Hińczowej się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Musimy kiedyś zrobić powtórkę z Koprowego, bo wracaliśmy, będąc kawałek przed szczytem (kontuzja nie wybierała). A siedząc na brzegu Hińczowego Stawu zastanawiałam się, jakim cudem kiedyś biegł stamtąd szlak na Przełęcz pod Chłopkiem - moja wyobraźnia nie ogarniała tej stromizny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. z góry przepraszam za mało merytoryczny komentarz do fantastycznego artykułu, ale piszemy "po lewej", "po prawej" nie po lewo/prawo

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że miałem okazję spotkać na tatrzańskim szlaku Gosię i Piotra. Bardzo ich lubię i cenię. Moje relacje z Autorką przypominają trochę te znane z trójkowego słuchowiska o Panu Sułku i Elizie. Z dwiema jednak dodatkowymi uwagami, w rolę Pana Sułka wciela się Gosia a ja gorącymi uczuciami obdarzam jej twórczość i talent. Reszta zgadza się w stu procentach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Warun trafił się Wam naprawdę fantastyczny. Co do samej konkretnie Dol. Hińczowej - polecam jesienią, kiedy cała niemal rudzieje :) Wędrowałam tą trasą już dwukrotnie, ale po Twoim poście właśnie sobie uświadomiłam, że chce się tamtędy przejść ponownie... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń