poniedziałek, 13 lipca 2015

Wycieczki w Tatrach Polskich dla POCZĄTKUJĄCYCH - propozycje vol. 3


Poprzednie posty z tej serii, napisane - ło matko jak ten czas leci - przed rokiem, cieszą się niegasnącym zainteresowaniem (linki TUTAJ i TUTAJ).W związku z tym jedziemy z tym koksem dalej i oto przed szanownym Państwem post numer trzy.

Tradycyjnie już, rzucam propozycje na 5 tatrzańskich wycieczek - łatwych, dobrych nawet dla osób zupełnie początkujących w temacie (choć zawsze warto zastanowić się nad swoją kondycją).

Dzień 1

Gajówka Mała Łąka - Dolina Małej Łąki - Kondracka Przełęcz - Dolina Kondratowa - Kuźnice

Proponowana przeze mnie na rozgrzewkę trasa nie znajduje kulminacji na żadnym szczycie (oczywiście można skoczyć na Giewont lub Kopę Kondracką), przewija się jedynie przez całkiem ładną i widokową przełęcz.

Proponuję przejście przez Dolinę Małej Łąki, ponieważ tamtejsza Wielka Polana raczy naprawdę wybornymi widokami. Osobiście lubię też podejście z Małej Łąki na Przełęcz Kondracką, choć wiem, że nie wszyscy podzielają tę moją sympatię. Jest dość kruche. Ale może właśnie dlatego uważam je za ciekawe.

Startujemy przy gajówce Mała Łąka, najwygodniej podjechać busem, choć jest też niewielki parking (słaba opcja zostawiać tam samochód, jeśli wyjdziemy z gór w Kuźnicach, chyba że podjedziemy po niego w późniejszym czasie busem).

Przez Dolinę Małej Łąki wiedzie szlak koloru żółtego. Lasem, wygodną ścieżką, nieznacznie pod górę. Po niespełna godzinie docieramy do Wielkiej Polany. Za nią jeszcze kawałek dość płasko po lesie. Potem już zaczyna się właściwe podejście. Idzie się odsłoniętymi skałami. Tu trzeba już uważać, gdyż, jak wspomniałam wyżej, jest dość krucho, a przez to ruchomo. W pamięci zostało mi też to, że dość łatwo było tam zboczyć ze znakowanego szlaku, nie zaszkodzi się więc pilnować. Trudności jednak są niewielkie. Od Polany na Przełęcz podchodzi się niecałe 2 godziny.

Z Przełęczy Kondrackiej widok na Czerwone Wierchy i zapewne też na kolejkę na Giewont. Tę ludzką kolejkę.

Zejście do Doliny Kondratowej szlakiem niebieskim, po ułożonych w stopnie kamieniach. Po około godzinie docieramy do Schroniska na Hali Kondratowej. Stamtąd kolejna godzina do Kuźnic.

Razem: około 5 godzin (należy doliczyć czas na postoje).

Tu bez zdjęć, gdyż jedyne, jakie mam z tamtych rewirów są analogowe, a skanera brak.

Dzień 2

Palenica Białczańska - Morskie Oko - Szpiglasowa Przełęcz - Morskie Oko - Palenica Białczańska

Szpiglasową Przełęcz traktuje się zwykle dokładnie tak jak większość przełęczy (wyjątek tu stanowi ta pod Chłopkiem) i przechodzi się ją na przełaj. Któż jednak powiedział, że nie można jej odwiedzić, wybierając łatwiejsze podejście i zejść tą samą drogą? Ktokolwiek to był, straszny z niego głuptasek. Można. Żadnej ujmy w tym nie ma. A jak się jest zupełnie początkującym, to może nawet i lepiej wybrać właśnie taką opcję.

Od strony Pięciu Stawów jest trochę skały i łańcuchów, z którymi wrażliwi mogą mieć pewien problem. Toteż ja Was wysyłam od Moka. Stamtąd to tylko spacer (owszem - mocno pod górę) po wyłożonym trakcie. Widoki z Przełęczy natomiast równie wspaniałe, jakbyście się tam wdrapali tymi łańcuchami. Mówiąc wprost - identyczne. A zatem:

Start w Palenicy Białczańskiej, gdzie jest olbrzymi parking, oraz gdzie dojeżdżają rozliczne busy startujące z okolic zakopiańskiego dworca. Asfaltem i leśnymi skrótami jakieś 2 godziny nad taflę Morskiego Oka. Szlak czerwony, ale tam się i tak nie pogubicie.

Od Moka już szlakiem żółtym, zwanym też ceprostradą. Omijamy jezioro z naszej prawej strony, wznosząc się. Teren nie jest ani przez moment trudny, choć wiosną trzeba uważać na płaty śniegu. Szlak jest starannie wyłożony i oznakowany, można powiedzieć, że wygodny. Według mapy, Przełęcz Szpiglasową osiągamy po 2 godzinach i 15 minutach.

Przy dobrej pogodzie z Przełęczy roztaczają się przepiękne widoki, warte podjętej wędrówki.

Zejście tą samą drogą nieco szybsze: do Moka 1 godz. 40 min. Potem tylko w dół asfaltem jakieś półtorej godziny. Razem: ok. 7 godzin 30 minut (czas na odpoczynki doliczamy sami).

O Szpiglasowej Przełęczy stworzyłam niegdyś osobny post, tam zapraszam po zdjęcia. Tam, to znaczy: TUTAJ :).

Dzień 3

Kuźnice - Hala Gąsienicowa - Świnicka Przełęcz - Kasprowy Wierch - opcjonalnie: kolejką w dół lub zejście do Kuźnic

Na Świnicką Przełęcz podchodzi się wprawdzie parę metrów po skałach, ale nie przesadzajmy, przy dobrych warunkach nie ma tam nic strasznego.

Start w Kuźnicach. Niemożliwe jest dojechanie tam własnym samochodem, więc albo wybieramy opcję podwózki busem, albo rypiemy jakieś pół godziny od najbliższego parkingu (większość w okolicy jest dość słono płatna).

Z Kuźnic na Halę dojść można na dwa sposoby: przez Boczań lub przez Dolinę Jaworzynki. Boczań jest grzebietem, podejście jest tu rozłożone równomiernie. Natomiast wybranie trasy Jaworzynką, to najpierw długa wędrówka dnem doliny, potem zaś ostrzejsze podejście. Oba te szlaki (żółty i niebieski) stykają się na Przełęczy między Kopami, dalej na Halę wiedzie już tylko niebieski. Wedle mapy, czas podejścia Jaworzynką jest o 15 minut dłuższy. Przy schronisku "Murowaniec" jesteśmy po około dwóch godzinach.

Tam trzeba znaleźć odbicie szlaku czarnego. Przemierza on odnogę Doliny Gąsienicowej, zwaną Zieloną, mijając okoliczne malownicze stawy. Ciekawe widoki na Kościelec i Świnicę. Początkowo wiodący po prawie płaskim terenie, szlak zaczyna się wznosić. Najpierw po kamienistych stopniach. Już w okolicach Świnickiej Przełęczy robi się nieco trudniej, ale szału nie ma, jakichś straszliwych przepaści też nie (choć to jeszcze zależy, co dla kogo kryje się pod pojęciem "straszliwa przepaść").







Na Przełęczy wrażenie robi bliskość Świnicy. Ładne widoki rozpościerają się na Tatry Zachodnie. Od schronu według mapy idzie się tutaj 2 godziny.






Na Kasprowy szeroką granią bez większych trudności (choć pokonanie Beskidu wymaga przejścia przez jego skały) około 45 minut. Razem do tego miejsca niecałe 5 godzin. Jeśli czujemy, że tyle nam wystarczy - możemy zjechać kolejką (zwykle na zjazd nie trzeba długo czekać). Jeśli wybór pada na piesze zejście - odsyłam TUTAJ.

Dzień 4

Kiry - Dolina Kościeliska - Schronisko na Hali Ornak - Iwaniacka Przełęcz - Ornak - Iwaniacka Przełęcz - Dolina Chochołowska - Siwa Polana

Do Kir dojazd busem lub własnym autem. Doliną Kościeliską prawie po płaskim około 2 godziny do schroniska. Stamtąd ruszmy szlakiem żółtym na Iwaniacką Przełęcz - czas mapowy 1 godzina 15 minut (moim zdaniem mocno przesadzony, idzie się zdecydowanie szybciej). Podejście szlakiem położonym w lesie.

Z Iwaniackiej Przełęczy (las, polanka, nic ciekawego) polecam wypad na Ornak, po czym powrót w to samo miejsce, gdyż inna opcja (dojście do Siwej Przełęczy i zejśćie Doliną Starorobociańską) będzie dużo bardziej czasochłonna. Oczywiście kto sobie życzy - to ależ proszę bardzo. Ja się tu gimnastykuję, żeby Wam te czasy poucinać tak drastycznie, jak tylko się da. Szlak na Ornak nie sprawia żadnych trudności, czy problemów, jest natomiast bardzo bogaty widokowo. A na Ornaku to już w ogóle przepięknie :).

Ornak jest długim grzbietem, brakuje mu jednego wybitnego, wyraźnego wierzchołka. Proponuję więc po prostu ten grzbiet osiągnąć, ewentualnie przespacerować się nim kawałek, po czym wrócić. Taki wypad w obie strony powinien zająć jakieś 2 godziny.

Celem obejrzenia większej liczby zdjęć odsyłam do mojej relacji z wycieczki po tamtych okolicach: TUTAJ

Następnie od Iwaniackiej około godzinne zejście do Doliny Chochołowskiej. Potem zaś jakaś godzina zejścia do parkingu przy Siwej Polanie.

Razem jakieś 7 godzin (bez liczenia postojów).

Dzień 5

Palenica - Morskie Oko - Czarny Staw pod Rysami - Bula pod Rysami - Czarny Staw pod Rysami - Morskie Oko - Palenica

Wyganiałam Was już wprawdzie w tym poście w okolice Morskiego Oka, ale cóż, chyba nic się takiego nie stanie, jak wygonię Was raz jeszcze.

Na pomysł wydzielenia wycieczki na Bulę wpadłam niegdyś, po zamieszczeniu na facebooku tego zdjęcia:



Spotkało się ono ze sporym zainteresowaniem. Taki szczególny widok na dwa tatrzańskie stawy leżące na różnych wysokościach podziwiają osoby idące polskim szlakiem na Rysy. Ale zaraz zaraz. Przecież nie trzeba iść od razu na same Rysy.

Ów charakterystyczny widok rozpościera się nie z wierzchołka najwyższego szczyty Polski, ani też nie ze ścisłych jego okolic, a dużo poniżej - właśnie w okolicach Buli.

Bula to niewybitny szczyt, który osiąga się w drodze na Rysy. Leży jeszcze pod odcinkiem z łańcuchami. Dochodzi się tam "zwykłym" szlakiem, co oznacza drogę po wyłożonych kamieniach. Jest dość stromo, ale poza tym brak tutaj trudności.

A więc - z parkingu w Palenicy Białczańskiej ok. 2 godziny nad Moko, następnie brzegami jeziora po naszej lewej stronie do szlaku wyprowadzającego nad Czarny Staw i tam pod górę. Od schroniska jakaś godzina. Tam wciąż trzymając się czerwonych znakowań, szlakiem tak jak na Rysy. Do Buli będzie jakaś godzina. Chociaż jeziorka układają się pięknie do zdjęć nawet już trochę poniżej.

Razem z powrotem wycieczka powinna zająć około 7-8 godzin.

12 komentarzy:

  1. Niestety tak długiego pobytu w Zakopanem nie planuję... Ale ostatnia wycieczka z 5 dnia, tak mnie zainteresowała że muszę się tam wybrać tego lata!!
    Poza tym, blog super :-)

    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schodziłam wczoraj tamtędy i raz jeszcze się przekonałam, że to naprawdę miejsce godne odwiedzenia. :)

      Dzięki za miłe słowo.

      Usuń
  2. Wszystkie propozycje ciekawe, ja ostatnio skorzystałam z Twoich propozycji, było różnorodnie i malowniczo. Trasy ciekawe i odpowiednie dla początkujących tatrofili. Czekam na kolejne relacje, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Za niespełna pięć dni będę w Zakopanym i nie ukrywam, Twój blog spadł mi z niebios. Na podstawie wpisów stworzyłem plan wędrówek. Masz talent, świetny blog niczym przewodnik. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś napisałaś o szlakach dla średniozaawansowanych :-) nie mogę teraz tego znaleźć. Zaczynało się chyba od Giewontu :-) Pomożesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy, że zjedziesz na stronie głównej bloga o kilka postów niżej. Jest też wyszukiwarka po prawej stronie. :)

      Usuń
  5. Wybieram się w sierpniu w Tatry - po raz pierwszy. I nie wiem czy sobie poradzę a ponieważ nigdzie nie znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, może Ty lub ktoś z czytelników będzie w stanie mi pomóc. Potrzebuję więc jakiegoś punktu odniesienia i chciałbym wiedzieć, czy jeśli dałem sobie radę choć nie bez zasapania wejść na śnieżkę niebieskim szlakiem od strony Wang, a zejść czerwonym to, czy Twoje propozycje dla początkujących nie powinny być problemem? Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tu będzie trudniej, ale do zrobienia.
      Też za tydzień chcę wypróbować niektóre szlaki :-)
      Ten widok na dwa jeziora mnie kusi, ale powrót po własnych śladach zniechęca :-(

      Usuń
    2. Hm pozwolę sam sobie odpowiedzieć w nadziei, że ktoś będący jak ja w potrzebie nie będzie już musiał jechać z niepewnością w nasze Tatry.
      Miałem przyjemność chodzić po górach akurat w dni największego upału, ale to nie on był najgorszy. Po pierwsze człowiek się szybciej i bardziej męczy - podejrzewam, że to z powodu innego powietrza (w końcu jest wyżej). Dla nieprzygotowanych problemem może być długość tras. Na zdobycie szczytów w Karkonoszach czy Sudetach spokojnie wystarczy przedreptać w obie strony około 10 km. W Tatrach niestety trzeba się liczyć z przejściem minimum 15, a czasem i grubo powyżej 20 km.
      Na koniec, żeby jednak nie zniechęcać powiem, że kondycji starczy na pewno by odwiedzić: Sarnią skałę, Gęsią szyję, Przysłop Miętusi – warto, polecam. Ja się zawziąłem, gryzłem trawę i przeszedłem z Polany Chochołowskiej na Grzesia potem na Rakoń. Wołowiec niestety mnie pokonał, więc wróciłem na polanę. Ale i tak uważam, że nasze Tatry wartę są każdej kropli potu wylanej przy podejściu. W przyszłym roku mam zamiar wejść przynajmniej na jeden dwu tysięcznik, a przygotowania zacznę już od najbliższej zimy.

      Usuń
  6. świetny blog, Dzięki za wszystkie opisy i informacje :)
    Ze względu na szereg nieprzychylnych okoliczności wyjazdy w Tatry musiały być odkładane i pozostawać w sferze marzeń, mieszkam jednak niemalże w Karkonoszach i tam w miarę możliwości nadrabiam wszelkie górskie cele, w sumie to już standard że pokonuję w nich min 20 do 35 km, ostatnio zaczęłam się także wspinać i tak się zastanawiam od czego w Tatrach zacząć ;) właśnie w sierpniu widzę wyraźną możliwość realizacji moich marzeń, mam problem jednak, ponieważ za zwyczaj jestem samotnym wędrowcem i doskwiera mi brak towarzysza/szki na szlaku, o ile tutaj to nie problem bo znam Karki wzdłuż i wszerz (no i nie ma tu niedźwiedzi) o tyle w Tatry boję się ruszyć samotnie :( Co proponowałabyś takiemu przypadkowi jak ja? czy szukać jakiejś ekipy na siłę, poszukać przwodnika? a może jednak nie bać się i ruszyć samotnie? może są jakieś inne opcje? A może ktoś inny ma podobne doświadczenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że się nie bać i ruszać samotnie, na szlakach sobie spokojnie poradzisz, jeśli już chodziłaś po górach :)

      Usuń
  7. Już od dłuższego czasu chodzę po górach kierując się Twoim blogiem. Mega jest to, że zaznaczasz trudność wędrówek i każdy wybierze coś dla siebie :) po przeczytaniu bloga teraz wśród znajomych (zielonych w tym temacie) uchodzę za eksperta :D (co oczywiście jest zabawne bo amator ze mnie i to niemały) :D

    OdpowiedzUsuń