niedziela, 4 października 2015

Zawrat - opis szlaku

Zwykle nie przepadamy za schodzeniem tą samą drogą, a wycieczki "przełajowe" uznajemy za ciekawsze od tych, kiedy po momencie kulminacyjnym w postaci zdobyciu szczytu czy przełęczy zostaje nam tylko droga w dół po własnych śladach. W polskich Tatrach Wysokich mamy relatywnie sporo szlaków przeprowadzających przez przełęcze i tym samym zapewniających różnorodność i inny nieco krajobraz na zejściu niż na podejściu.

Jedną z takich przepraw jest przejście przez Zawrat. Przy okazji niesłychanie popularną, bo można nie kojarzyć innych tatrzańskich nazw, ale ten Zawrat zawsze gdzieś jakoś wpada w ucho.


Na początek słowo jakże potrzebnego wyjaśnienia: Zawrat to przełęcz, nie szczyt. I przejście przez ową przełęcz właśnie umożliwia odwiedzenie dwóch przecudnej urody dolin tatrzańskich jednego dnia (podobnie jak przejście przez Kozią Przełęcz i Krzyżne): Gąsienicowej oraz Pięciu Stawów Polskich.

Przełęcz Zawrat widziana z dołu od strony 
podejścia od Hali Gąsienicowej

Szlak przez Zawrat słynie z łańcuchów i trudności. W kwestii tego pierwszego wszystko się zgadza, łańcuchów tam dostatek. Trudności... rzecz względna. Obiektywnie rzecz ujmując, szlak ten jest jednym z trudniejszych tatrzańskich, ma charakter w pełni wysokogórski, skały, które pokonuje są strome. Przy tym wszystkim jednak, sprawnej fizycznie osobie nie sprawi realnych problemów. Owe wspomniane już strome skały są wspaniale urzeźbione, a gdyby ktoś miał inne zdanie na ten temat, to właściwie na całej długości ma do dyspozycji łańcuch. Natomiast bywa, że Zawrat tego i owego mocno straszy. Trochę straszyć, owszem, powinien. Ale znowu bez zbytniej przesady.

Tylko, że zaraz zaraz, nie wspomniałam o jednej istotnej rzeczy. Wszystko, co powyżej napisane to ja mam na myśli w kontekście podchodzenia. Zatem może po kolei.

Zupełnie inny charakter ma szlak prowadzący na Zawrat od strony Hali Gąsienicowej od tego z Doliny Pięciu Stawów. Zdecydowanie lepiej (w sensie - łatwiej) jest pokonywać przejście przez Przełęcz w kierunku Hala Gąsienicowa ---> Pięciostawy, ponieważ w ten sposób wszystkie trudności drogi pokonywane są pod górę. Co jest łatwiejsze od schodzenia nimi.

Aby dojść na Zawrat, docieramy najpierw na Halę Gąsienicową dowolnym szlakiem (przez Boczań, Jaworzynkę lub Psią Trawkę). Od tamtejszego schroniska kierujemy się szlakiem niebieskim nad Czarny Staw Gąsienicowy. I dalej też szlakiem niebieskim.

Ścieżka okrąża staw, a następnie zaczyna piąć się ku górze. Na razie powoli i bez emocji. Odsłania się widok na przełęcz i opadający spod niej żleb. Zimą osiąga się Zawrat właśnie tym żlebem, bez pokrywy śnieżnej jest on jednak niezwykle kruchy, wobec czego szlak wiedzie po skałach po jego lewej stronie.


Spojrzenie w tę samą stronę, co na poprzednim zdjęciu,
jednak zdjęcie zrobione z wyżej położonego punktu,
więc teren wydaje się być mniej stromy.

Zanim dotrzemy jednak do tych skał, wiedzie nas ku nim łatwa, a jedynie mocno męcząca ścieżka.



A potem do samej przełęczy mamy już przejście po skałach z użyciem łapek. Można po łańcuchach, ale podkreślam, że wcale nie trzeba. Karcące spojrzenia na tych, co go nie używają są zupełnie nie na miejscu.

Osobiście ostatnio wylazłam tam, nie tykając żelastwa. A tak. Bo mi się tak podobało. Trudności jak pod Chłopkiem. Ale już schodząc, z pewnością chętnie skorzystałabym z zamocowanych sztucznych ułatwień.

Odcinek prowadzący skałami prawie w całości jest wspomagany przez łańcuchy. Nie jest szczególnie długi, ale też nie jakieś znowu hop siup. Jakieś 15-20 minut podejścia. Oczywiście lubi się korkować. Spaść gdzie jak najbardziej jest, ostrożność zatem wskazana. No. Co miałam napisać o tym skalnym przejściu, tom już napisała, a teraz sobie popatrzcie:












To tyle, jeśli chodzi o szlak od strony Hali Gąsienicowej. Od Pięciu Stawów wiodą nas na dokładnie tę samą przełęcz, również oznakowane na niebiesko wygodne stopnie i chodniki, pozbawione jakichkolwiek trudności. Aczkolwiek droga to długa i żmudna, choć ratują ją widoki klasy przecudnej. Zdjęcia ułożone w kolejności "schodzącej":








Wycieczkę można oczywiście "odwrócić" ruszając z Palenicy do Doliny Pięciu Stawów Polskich, podchodząc na przełęcz tamtejszym banalnym wręcz szlakiem, a schodząc na stronę Hali Gąsienicowej po łańcuchach. Tak jednak jest trudniej, odcinek po skałach zdecydowanie wygodniej i bezpieczniej jest pokonywać pod górę. Uważam też, że w tej opcji wycieczka traci widokowo - lepsze widoki rozciągają się po stronie Pięciu Stawów, a właśnie schodząc tam będziemy je mieć przed sobą.

Kto boi się łańcuchów, a chce odwiedzić słynny Zawrat, niech wybierze się na wędrówkę szlakiem z Pięciu Stawów i zejdzie tą samą drogą.

Dokładne czasy - błagam! - sprawdźcie sobie na mapie. Idąc w góry, musisz mieć mapę i koniec kropka.

Trochę widoków z Zawratu:





W sumie warto się wybrać, nie? ;)
Widoki rozciągają się jednak tylko na stronę południową. Północna jest bowiem przysłonięta skałami, ograniczającymi żleb.

A zimą żlebem podchodzi się tak:



Wycieczkę na Zawrat można też przedłużyć. Klasyczną propozycją tatrzańską jest dalsze przejście przez Świstówkę Roztocką do Morskiego Oka. Z Zawratu można też startować na Świnicę. Ach, no i oczywiście na Orlą Perć. Wszystko zależy od naszych umiejętności, możliwości i kondycji. Dla turystów dopiero rozpoczynających przygodę z wysokogórskimi szlakami, samo przejście przez Zawrat dostarczy zapewne bogatych i wystarczających wrażeń.

Jak zwykle, mam nadzieję, że moja pisanina na darmo nie idzie i jak zwykle będzie mi niezmiernie miło, jeśli dacie znać, że z niej skorzystaliście. To motywuje, serio.

36 komentarzy:

  1. Czesc Gosiu z przyjemnoscia czytam Twoje relacje z wypraw sa niezwykle pomocne w planowaniu wycieczek uwielbiam gory i po przejsciu tych nizszych uznalam ze w tym roku czas rozpoczac przygode z tatrami i bylo cudownie i choc w tatrach dopiero sie rozkrecam to uwazam ze niezle mi poszlo jak na poczatek.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem na bieżąco z wpisami na blogu i fb. W połączeniu z innymi danymi stanowisz ważne ogniwo w naszym procesie decyzyjnym Powodzenia i jak najwięcej wyjazdow w Tatry
    eMeL

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwszy raz trafiłam na Zawrat.. przypadkiem :D Na domiar tego wszystkiego musiałam zejść z niego na Halę Gąsienicową.. nie powiem, miejscami było mi bardzo gorąco, a mój stres potęgował olbrzyyyymii tłum. Tak się skupiłam na tym, gdzie postawić nogę, gdzie się złapać, że nie zanotowałam żadnych strasznych przepaści wokół. Modliłam się tylko, żeby mój ponad 20kilogramowy plecak mnie nie przeważył :D było super, naprawdę, duuużo adrenaliny- to chyba ona pozwoliła dojść mi na Halę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za wpis! Czytam Twój blog regularnie i marzę o kolejnych wyprawach. Na razie Zachodnie i Krzyżne zdobyte, dzięki Tobie może o Zawrat powalczę. �� Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno jest na liście, pewnie nie w przyszłym roku ale w następnym :D Straszy mniej, że łańcuchy, a bardziej przepaścistość (jestem z tych bojących się to się trudno rusza jak strach złapie). Od strony 5S byłem już i rzeczywiście długo i upierdliwie, ale widoczek ten sam (schodziłem tą samą drogą)... Od Hali Gąsienicowej byłem nad Zmarzłym Stawem, więc kontakt wzrokowy nawiązałem :D po tej stronie też droga piękna jest, chociaż bardziej sroga i surowa. Jak skała wypiera z krajobrazu trawę to rzeczywiście się człowiek inaczej czuje.

    Czekam na następny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny, wyczerpujący wpis :) od siebie chciałbym dodać że trasa na Zawrat od Czarnego Stawu była moją pierwszą jeżeli chodzi o wysokie góry, nigdy wcześniej nie chodziłem po Tatrach i było to naprawdę emocjonujące przeżycie :)) Zakochałem się w Tatrach od pierwszego wejrzenia :) Dalej poszedłem na Świnice i Kasprowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajna relacja i pomocna. Nie byłem tam, a lubię łazić po górach. Po Twoim opisie jeszcze bardziej chce się tam wybrać:-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć.
    Zawrat mnie kusi od lat podobnie jak Kościelec. Ciagle coś stoi na przeszkodzie. Opis szlaku jest super - słychać jak te góry Ciebie pociągają. Lubię Tatry ale we wrześniu albo w październiku - mniej turystów albo pseudo turystów no i można się wsłuchać we wiatr :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O jejkuuuu.... nigdy nie myślałam o zawracie bo myślałam że to jeszcze nie na moje możliwości....chociaż weszłam na Rysy ale od słowackiej strony :) Po przeczytaniu twojego opisu wiem że w tym roku oprócz Kościelca będzie też Zawrat :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Moją pierwszą wysokogórską wycieczką było 7 lat temu wejście na Zawrat i zejście do piątki, dalej do morskiego i powrót na pole namiotowe w TPN (chyba kiedyś kluby wysokogórskie miały możliwość rozbijania się w określonym miejscu, relatywnie niedaleko Murowańca ). Wspaniała i emocjonująca wyprawa. We wrześniu wróciłam by znów wejść (momentami na szlaku było dość ślisko ze względu na topniejący śnieg, użycie pomocy dla mnie było niezbędne), tym razem po wejściu skierowałam się na Świnicę, Beskid, Liliowe, by zejść do Murowańca a dalej piechotką do Murzasihle. Powrót kończył się w ciemnościach, ale bardzo pozytywnie wspominam moje przygody z tą popularną przełęczą. Pozdrawiam i dziękuję za przyjemność związaną z czytaniem Twoich relacji. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo żałuję, że nie znalazłam Twojego bloga wcześniej niż 1,5 roku temu, ponieważ wtedy jadąc pierwszy raz w góry na pewno nie poszłabym od strony Piątki przez Zawrat do Hali Gąsienicowej, tak jak to uczyniłam. Dostałam tam prawie zawału schodząc po łańcuchach PIERWSZY raz mając z nimi w ogóle do czynienia. Teraz każda trasa planowana jest z Tobą i Twoimi relacjami. Dziękuje za wszystkie wpisy na Twoim blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Następnym razem jeśli ktoś Ci mówi cześć w schronisku mijając Cię, chociaż się uśmiechnij - motywuje to też i drugą stronę :) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli tylko to "cześć" usłyszę i zauważę, bo na ten moment nie przypominam sobie żadnego schroniskowego "cześć" :)

      Usuń
    2. Można by zadać pytanie czemu sama nie mówisz "cześć" w schronisku ale doskonale to rozumiem jako turysta ze starymi zwyczajami. Z tym "cześć" to generalnie jest problem taki, że większość turystów odpowiada ale sami z siebie ci mniej obyci z górami nic nie powiedzą od siebie. Gorsze jest to, że niektórzy patrzą jak na wariata, inni za placami rzucają "a od kiedy się znamy", "nie jesteśmy na "Ty" itp. Ja praktykuję pozdrawianie od pewnej wysokości bo do 1500m npm to na 20 pozdrowień usłyszę jedną odpowiedź i jest to po prostu żenujące. Szkoda, że taki fajny zwyczaj upada bo pamiętam jak 25 lat temu bardzo cieszyło mnie gdy praktycznie każdy odpowiadał i nie obrażał się o to, że 10 letni gówniarz mówi "cześć" do "starego" 30 letniego konia. A pozdrowienia w schronisku to jakaś masakra. Większość to zwyczajne bydło które przyszło się piwa napić i to nie jako zakończenie długiej trasy tylko jako jej punkt docelowy. Tatry upadają i widzę to niestety z roku na rok. Jak mam kończyć trasę w Murowańcu czy MOKU to aż chory jestem i włącza mi się turbodopalanie, żeby jak najszybciej z tamtąd uciec.Jedyne schronisko jakie według mnie jest uwolnione od wszelkiej maści paździeży to Roztoka bo tam tzw. turystom jest zwyczajnie nie po drodze.

      Usuń
    3. Ale to mam do każdego w schronisku podchodzić i cześć mówić? :)

      Usuń
    4. Ja każdemu odpowiadam "cześć" na szlaku chociaż w górach jestem ze względu na odległość tylko ze 2 razy w roku, ale sam jestem powściągliwy i raczej czekam aż ktoś powie pierwszy. Trochę dziwne jest jak 8 latek powie do 40 latka cześć, lepsze by było dzień dobry, chociaż też nie widzę powodu aby się o to napinać. Gburowatość pewnie jeszcze zależy od tego jak się trafi. Ostatnio schodząc z Nosala, 3 na 4 osoby mi odpowiedziały "cześć", jedna mnie zignorowała, także nie jest źle, ale zgadzam się całkowicie z tym, że od około 1500 mnpm jest większa kultura, a im niżej tym gorzej (w Bieszczadach jest dużo lepiej pod tym względem, tam zauważyłem taką prawidłowość już od około 1000 mnpm). Nie słyszałem jeszcze na szlakach tekstów "a od kiedy się znamy", "nie jesteśmy na "Ty" itp, to mi się kojarzy z dresiarstwem. Nie wiem jak można być tak ograniczonym ab awanturować się na szlaku, ale nie zdziwiłbym się gdybym takie coś usłyszał. Pewnie się to zdarza i to jest przykre.

      Usuń
  13. Po stylu pisania oceniam, ze jestem przedstawicielka innego-strszego pokolenia ktore jak widac rowniez czyta Twoj blog:) Okolo 30 lat uwielbialam chodzic po Tatrach. Niestety los mnie rzucil dosc daleko od kraju wiec w wiekszosci jedynie upajam sie twoimi blogiem. Chociaz, kilka lat temu wpadlam na na 3 dni w Tatry i zabralam moje wowczas 10-12 letnie dzieciaki na Hale Gasienicowa, nad Czarny Staw nad Morskim Okiem i na kope Kondracka (bo tez spalismy tam w schronisku). W tym roku ponownie przyjezdzamy do kraju i moje dzieci o niczym nie mowia tylko o Tatrach:) Musze przyznac, ze czytajac twoj blog ja rowniez siedze jak na szpilkach zeby tam juz byc i moze juz ostatni raz wejsc na Zawrat(:)
    Pozdrawiam Cie serdecznie. Robisz swietna robote.

    OdpowiedzUsuń
  14. W roku 80 , 2 dni po ślubie wyruszyliśmy z koleżanką małżonką w Tatry . To były moje górskie początki .Jedna z wycieczek miała początek w Palenicy . Roztoka ,dol. Pięciu Stawów . Zamiast wracać tą samą drogą zachciało się nam wrócić do Zakopca przez Zawrat i dol. Gąsiennicową . Zwiodło nas łatwe podejście od strony Piątki . O Zawracie miałem blade pojęcie . To był początek września . Dobra pogoda . W każdym bądz razie o zmroku staneliśmy na przełęczy . Było nas z 7 osób . W tym 3 kobiety . Wszyscy zieloni .O czołówkach , latarkach nie było mowy . STRACH !!!!! Schodzimy nie żlebem tylko nowym Zawratem , po łańcuchach . Do dziś pamiętam krzyki jednej z dziewczyn , przerażonej , spanikowanej .Opatrzność czuwała na głupkami . Udało się . Zeszliśmy do Murowańca i tam nie chcieli nas przenocować . Więc dalej Boczniem do Kużnic . 40 lat z przechodem mineło .Przez te lata na Zawracie bywałem wielokroć o każdej porze roku , w różnych warunkach . Całe Tatry, trekingi w Alpach . Historia zapatrzenia , zauroczenia górami !!!! JRK

    OdpowiedzUsuń
  15. Też złaziłem z Zawratu do HG mając o nim blade pojęcie. Jak to napisał Pan Nyka cytując Mieczysława Świerza - szlak ten szczególnie pouczający. No fakt, skutecznie wyleczył mnie z łażenia po Tatrach bez jakiejkolwiek wiedzy o podejmowanej trasie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ostatni raz byłem w Tatrach 30 lat temu. Do chwili zaprzestania wycieczek tatrzańskich odwiedziłem wszystkie dostępne miejsca (w tym oczywiście Zawrat). Zakochany w tych górach zrezygnowałem ze względu na straszny tłok w schroniskach, a w nich wraz z przyjaciółmi nocowaliśmy. W tym roku po raz pierwszy wybiera się w Tatry mój 19-letni syn i zdałem sobie sprawę, że licznik przeskoczył o jedno pokolenie. Przeglądając w internecie aktualne informacje o szlakach natknęliśmy się na Rudą z Wyboru. Dzięki Twoim wpisom Gosiu znowu mocno zabiło mi serce. W przyszłym roku bez względu na wszystko jadę w Tatry! Serdecznie pozdrawiam. D.S.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pierwszy raz wchodziłem na Zawrat mając 12 lat, schodziłem nim rok później i do dziś uważam, że to świetny sprawdzian tego czy warto iść dalej w Orlą Perć. Jeżeli idac od Swinicy, zejdzie się Zawratem na Halę Gasienicową i nie odczuwa się lęku a schodzenie po łańcuchach nie sprawia kłopotów, to można się zmierzyć z przejściem od Zawratu do Koziego Wierchu albo przez Buczynowe Turnie

    OdpowiedzUsuń
  18. a tym żlebem w zimie to podchodzi się od której strony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od Hali Gąsienicowej. Latem idzie się łańcuchami, żleb jest bardzo kruchy. Zimą żlebem o wiele łatwiej. (Jest po prawej stronie od letniego szlaku).

      Usuń
  19. Wreszcie ktoś opisuje szlaki tak, że nie tylko rozumiem, ale i zapamiętam! Zapamiętam, gdzie byłam, zapamiętam, dokąd będę chciała iść... Dziękuję i pisz dalej! Pozdrawiam, Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  20. A więc jutro się wybieram :)
    dzięki..

    OdpowiedzUsuń
  21. Pierwszy raz weszłam na Zawrat od D5SP w lipcu 2015. Powrót tym samym szlakiem. Ok.30 km w nogach , ale super widoki , pogoda . Przed wejściem szlakiem niebieskim powstrzymywały mnie "trudności" opowiadane o tym szlaku. To było moje marzenie. Po dwóch latach 19.0.2017 weszłam sama od Kuźnic przez H.G. przy pięknej pogodzie. Kask na głowie. I lekki strach i wielka pokora do tego szlaku. Szłam sama zatem w jednym miejscu dwa razy "podchodziłam" do pokonania uskoku do góry. Po wejściu na Zawrat dalej poszłam tranzytem przez Świnicę do Kasprowego . Powiem wprost..szlak jeden z piękniejszych , powtórzę ten wariant z pewnością. Zawrat to zaraz po Krzyżnem moje ulubione miejsce... Jeszcze Orla w marzeniach, ale po Rysach , które przeszłam tranzytem, Kościelcu, Krywaniu ... czas powoli na szlak marzeń . Piszesz bardzo praktycznie, tak jak jest i dlatego przez wyprawą na Rysy szczegółowo czytałam Twe relacje, opisy. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że mogę tam wejść, że to dla mnie realne, bez oczywiście zuchwalstwa i brawury. Ale i Zawrat i Rysy to szlaki dla bardziej wprawnych , wejścia z tzw. marszu ukończone szczęśliwie bez odpowiedniego ubioru , wyposażenia i kondycji to raczej kwestia szczęścia i adrenaliny a nie poparte analiza możliwości. Młodsze pokolenie mnie zakrzyczy, ale ... widziałam łzy i paraliże właśnie u osób schodzących z Zawratu ... tylko dzięki opanowaniu partnerów i pomocy innych turystów, osoby "przejęte: szlakiem mogły szczęśliwie go pokonać i bezpiecznie zejść w dolinę... Dzięki, powodzenia, do zobaczenia na szlaku.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zauważyłem tutaj moceny manifest, że łańcuchy nie są wszędzie niezbędne. To oczywiście zależy od osoby i jej predyspozycji. Nie przeszkadza mi jak ktoś idzie po szlaku i nie korzysta z łańcucha. Przeszkadza mi to tylko w wypadku gdy idzie boczna droga obok łańcucha wyprzedzając wszystkich dookoła żeby się popisać i przy okazji zrzucajac ludziom, idącym za szlakiem, na głowy kilka kamieni

    OdpowiedzUsuń
  23. Cześć
    Kilka dni temu natrafiłem na Twojego bloga, bardzo przydatna i pomocna rzecz! ;)
    Mam małą prośbę o poradę: w tym roku, na początku sierpnia jadę pierwszy raz w Tatry. Jestem już tak podekscytowany, że zacząłem powoli układać sobie plany na ten czas. Dotychczasowe góry które odwiedziłem to Bieszczady i Karkonosze - wiem że nie równają się one z Tatrami, ale nieobce są mi takie 7-8 godzinne wędrówki po Bieszczadach. Na początek, na zapoznanie się z Tatrami i aklimatyzację planuję kilka dni wędrówek po Tatrach Zachodnich. Kolejno byłaby Szpiglasowa Przełęcz z Palenicy (od 5 stawów do Morskiego Oka), a na samo zwieńczenie wyprawy planuję przejść Zawrat od Murowańca do 5 stawów. I tutaj mam prośbę o poradę - czy ten Zawrat to jednak rozsądny wybór jest? Bo zdaje sobie sprawę, że ten szlak jest najtrudniejszy ze wszystkich które planuje, czy warto go przejść tego ostatniego dnia pobytu, czy odpuścić i zostawić na kolejny wyjazd w Tatry? Nie ukrywam, że byłoby to fajne zwieńczenie całej wyprawy, ale jestem gotowy odpuścić jakby co

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobacz, jak będzie na Szpiglasowej. Jeśli wszystko ok i bez stresu, to możesz próbować Zawrat :)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za odpowiedź, przepraszam że po takim długim czasie!
      Po dłuższych przemyśleniach stwierdziłem, że w tym roku poprzestanę na Szpiglasowej, Zawrat spokojnie poczeka na kolejne wyjazdy ;)

      Usuń
  24. Cześć :) zaliczyłam Zawrat na swojej pierwszej wędrówce w Tatrach. Od Morskiego Oka przez Dolinę Pięciu Stawów. Wtedy nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka. Najadłam się strachu schodząc z przełęczy ale za to pamiętam to miejsce do dziś :) W tym roku mam zamiar znowu przejść przez Zawrat, zmierzyć się z tym miejscem. Zastanawiam się czy tą samą drogą czy w drogą stronę z północy na południe. Może jednak tą drugą opcję wybiorę. To były i będą niezapomniane przeżycia :) Byle pogoda dopisała :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Cześć! Trochę lat już Twój wpis ma, ale mam nadzieję, że się uda i przeczytasz moją wiadomość.
    Chciałbym Ciebie spytać, jak sądzisz, czy Zawrat zimą to dobry pomysł dla początkującego Tatromaniaka? Obrazy z letniego szlaku na Zawrat od strony Hali Gąsienicowej trochę przerażają, bo wydaje się być bardzo stromo i niebezpiecznie, pomimo łańcuchów. A jak tam jest zimą? Czy zimą jest łatwiej dostać się na przełęcz po śniegu żlebem? Czy zimą jest on jakoś mniej stromy właśnie przez ten śnieg? Będę miał oczywiście raki i czekan, ale nie wiem dam radę. Będę tam sam, ale mam nadzieję, że spotkam kogoś, kogo będę mógł poobserwować i się pouczyć.

    A na koniec jeszcze jedno pytanie. Czy jeśli jakimś cudem stanę już na Zawracie, to czy stamtąd droga na Świnica byłaby w zakresie moich możliwości, czy raczej jest to zbyt trudny szczyt?

    Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za twoje wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  26. Zimą na Zawrat od strony Hali idzie się właśnie żlebem. Jest on dość stromy, ale podejście nim to po prostu stawianie kolejnych kroków ku górze - tam nie ma łańcuchów, skalnych ścianek i płyt. Oczywiście, żeby iść żlebem to musi być śnieg, nie wystarczy mała jego warstwa, czy ciut lodu, bo w żlebie są luźne kamienie i dopóki nie skuje tego zima to chodzić się tam nie da. Do góry to właściwie jest spoko, poćwicz wcześniej gdzieś niżej używanie czekana. Gdybyś miał tamtędy schodzić, to uważaj bardzo, bo jednak stromo, a przy zejściu zawsze łatwiej polecieć.

    Odnośnie pytania o przejście z Zawratu na Świnicę - zimą to poważna przeprawa dla bardzo doświadczonych. Daruj sobie. Jak chcesz to poczytaj o zimowym wariancie wejścia na Świnicę - wchodzi się wtedy legalnie na wierzchołek taternicki. Idzie się normalnie od Kasprowego, tyle że zaraz na początku właściwego szlaku na Świnicę odbija się do góry.

    OdpowiedzUsuń