tag:blogger.com,1999:blog-79389085577706002092024-03-13T22:46:38.198+01:00Ruda z wyboruBlog około-górskiGosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.comBlogger240125tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-76874017462491545002024-03-05T20:53:00.006+01:002024-03-05T21:06:25.279+01:00Nasze wielkie włoskie wakacje (dzień 1): Garda i okolice <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8nqRmNLhzVjN5EYdrDdFyLbv3Vfnvm-sIqa0DKNQIeY8qUR64qiSzicG0rVIJMVvt9Hoe8wyyC8bVgjnaJZPpxlr0CJkij0f4i1Dv8PuujBzzd7vuIIYuKxgJ2MegcegH0PWJY-n7Q0tsgr4EguSrIO_biF1iVIeCK3GeTE7DmEqSon-czVwOt7bXhGbh/s3295/nad%20gard%C4%85.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2472" data-original-width="3295" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8nqRmNLhzVjN5EYdrDdFyLbv3Vfnvm-sIqa0DKNQIeY8qUR64qiSzicG0rVIJMVvt9Hoe8wyyC8bVgjnaJZPpxlr0CJkij0f4i1Dv8PuujBzzd7vuIIYuKxgJ2MegcegH0PWJY-n7Q0tsgr4EguSrIO_biF1iVIeCK3GeTE7DmEqSon-czVwOt7bXhGbh/w640-h480/nad%20gard%C4%85.jpeg" width="640" /></a></div><p>Czemu właściwie pojechaliśmy na urlop do Włoch, a konkretniej nad Gardę? Odpowiedź jest w sumie prosta - bo Zuza i Miki tam się wybierali. Zgadałyśmy się w maju, na rowerach, ona ot tak, wspomniała, jakie mają plany na urlop, ja ot tak, spytałam, kiedy dokładnie im ten urlop wypada, Zuzu więc ot tak, dopytała: a co, chcielibyście z nami? Oni wprawdzie mieli klepnięte urlopy w pierwszej połowie września, my dopiero w drugiej, ale oni dość szybko zadeklarowali, że spróbują przesunąć. I przesunęli. <span></span></p><a name='more'></a><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNBvWw14xJO5dZDaaZAV7v1DxxxvmqWhCL-4ljL9UaImhZpUhDNQju75l9XWYhnPfKv_CFVziuRL7XwBBGdXmadEAHnVYeOXz8btk-HqSj5PtX_LwQOxDH2FqXeASg-TJZe3GQVAmhrJ0C4MNM89iT-7YNKYw3I3oNFympVo5ZE9uKhrXhj7dI3V9-qiA3/s3648/1.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3648" data-original-width="2736" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNBvWw14xJO5dZDaaZAV7v1DxxxvmqWhCL-4ljL9UaImhZpUhDNQju75l9XWYhnPfKv_CFVziuRL7XwBBGdXmadEAHnVYeOXz8btk-HqSj5PtX_LwQOxDH2FqXeASg-TJZe3GQVAmhrJ0C4MNM89iT-7YNKYw3I3oNFympVo5ZE9uKhrXhj7dI3V9-qiA3/w480-h640/1.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początek długiej podróży. Najpierw pociągiem na Śląsk.</td></tr></tbody></table><br /><p>Nam pewnie Garda by do głowy nie przyszła (mieliśmy na oku zresztą coś innego, póki co przełożone, z nadzieją, że w tym roku się uda). Nie, że mało nęcący kierunek, czy coś. Garda słynie z ferrat i licznych pagórków w okolicy, do tego woda... Po prostu nic konkretnego. Ale z drugiej strony: ferraty, liczne pagórki i do tego woda... Dlaczego nie?! </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5sIB6JkDss222DXDXQR63cNfXorFDXxzhyg4IGAUxdQ0pXKftCM7bzB1A2eS_VjmNsJXtUm-ILOEEyhnMM5vU7EtFW5JbUDo_AW4fYMhQPVQ5F2xHYS6cB-h4VgEi773JLSdOlXyZnLIu4cCXJbqrVDQ-VxwF9PQUKcsnMFG9WklY1j4C_Ae3oC9xtJNw/s3648/2.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3648" data-original-width="2736" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5sIB6JkDss222DXDXQR63cNfXorFDXxzhyg4IGAUxdQ0pXKftCM7bzB1A2eS_VjmNsJXtUm-ILOEEyhnMM5vU7EtFW5JbUDo_AW4fYMhQPVQ5F2xHYS6cB-h4VgEi773JLSdOlXyZnLIu4cCXJbqrVDQ-VxwF9PQUKcsnMFG9WklY1j4C_Ae3oC9xtJNw/w480-h640/2.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Zuza i Miki biorą rowery, zatem od początku planują podróż samochodem. Początkowo my mamy dolecieć na miejsce, ale ponieważ inwestują w bagażnik dachowy, to jednak zabieramy się z nimi. Samochód wypchany po brzegi nami i bagażami, droga daleka i długa, ale co tam - przygoda! Ruszamy wieczorem, na miejscu jesteśmy wczesnym popołudniem. Na miejscu, czyli tak dokładnie nie nad Gardą, ale nad jeziorem Ledro.</p><p>Lago di Ledro leży kilkanaście kilometrów od północnego brzegu Gardy, co jednak istotne - jakieś 600 metrów wyżej. Wybraliśmy tę miejscówkę, bo ciężko było ogarnąć coś w rozsądnych pieniądzach nad samą Gardą, a jednak miłą opcją wydawało się posiadanie wody na wyciągnięcie ręki. Możliwość spędzania wieczorów nad jeziorkiem, kąpieli w ciągu dnia, takie tam... Lokum mieliśmy bardzo atrakcyjne, z ładnymi widokami z balkonu i jeziorem oddalonym o pięć minut spaceru. Nie skorzystaliśmy jednak z jego bliskości, gdyż, jak już wspomniałam, Ledro położone jest dość wysoko, a to w drugiej połowie września oznaczało niestety mocno już chłodne wieczory, nie chłodne a zimne wręcz noce i dość lodowatą wodę, która nie zachęcała do kąpieli nawet w środku dnia. Chyba jednak nikt z nas nie żałował wyboru - było tanio, komfortowo i ładnie.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvPyTBQmGq2wLFL7bAtj5Xr7B1s2h8KEFfFh8xqSC-NtovTLl9jUZuojb3p8C9hfa8Ip6cElfI0kaeKhJjGkTd8BIU3_jAqaDgXWCqBILh-B7ztzgduxKIQ-UoYvQ8Br4o7dlj9UquilNY8p9cppiaYAY7j0Qb0KyV15zcEnO9xswr24Ra81tD4J5iu00A/s3927/lago%20di%20ledro.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2957" data-original-width="3927" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvPyTBQmGq2wLFL7bAtj5Xr7B1s2h8KEFfFh8xqSC-NtovTLl9jUZuojb3p8C9hfa8Ip6cElfI0kaeKhJjGkTd8BIU3_jAqaDgXWCqBILh-B7ztzgduxKIQ-UoYvQ8Br4o7dlj9UquilNY8p9cppiaYAY7j0Qb0KyV15zcEnO9xswr24Ra81tD4J5iu00A/w640-h482/lago%20di%20ledro.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsze spojrzenie na "nasze" jezioro - Lago di Ledro (tu akurat z drugiej strony niż nasza chałupka, czekaliśmy na godzinę odbioru kluczy). Zuza się pluska - to jedyna kąpiel kogokolwiek z nas w Ledro w czasie pobytu. ;)</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE6hZJYYvFX26wJG6J7FI06Eyaw785Zd16-TUdh0Yxo9s2iEj0m2jllzt1DQ1hBQ44qOE3dwymdVfpGymTHKmqTDcCzVI6fcWuMw0H-y_HDcdrMIUDIOjowlrFQiH6uxpMZSI6zSKy1KRgl1ks3eWjdaVPxYoG_1dDMGGjpnMnDTTc-rhbhbB5vmBoeDF9/s1296/nad%20jeziorem%20ledro.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="968" data-original-width="1296" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE6hZJYYvFX26wJG6J7FI06Eyaw785Zd16-TUdh0Yxo9s2iEj0m2jllzt1DQ1hBQ44qOE3dwymdVfpGymTHKmqTDcCzVI6fcWuMw0H-y_HDcdrMIUDIOjowlrFQiH6uxpMZSI6zSKy1KRgl1ks3eWjdaVPxYoG_1dDMGGjpnMnDTTc-rhbhbB5vmBoeDF9/w640-h478/nad%20jeziorem%20ledro.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUb-hVUXL5hBzMxKN2yx-MicVSWD5TXWnaDbNGVfUDyFz3KQY7UzP-4J9oleRBv0_vIAGh-3gbmmDJLFgM4KcHKPfEe7J0V6mJze1U140Cr-zwIVG8pjz_7pKntsvBalOWSIsn6m33Lvvya_3JJ-UT2v4_vQ0CVSQIYKHdsyuvXW-i1osrs2AmwQ5L-Y4n/s1591/ledro.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1193" data-original-width="1591" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUb-hVUXL5hBzMxKN2yx-MicVSWD5TXWnaDbNGVfUDyFz3KQY7UzP-4J9oleRBv0_vIAGh-3gbmmDJLFgM4KcHKPfEe7J0V6mJze1U140Cr-zwIVG8pjz_7pKntsvBalOWSIsn6m33Lvvya_3JJ-UT2v4_vQ0CVSQIYKHdsyuvXW-i1osrs2AmwQ5L-Y4n/w640-h480/ledro.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Pierwszy włoski wieczór spędzamy na odpoczynku na balkonie, popijając wino z nalewaka w markecie, "pakowane" w plastikowe butelki - bardzo zresztą dobre. Nazajutrz pogoda szykuje się niepewna, my wciąż jeszcze jesteśmy nieco wymemłani podróżą, raczej nikomu z nas nie chce się kosztować warunków dla koneserów czy to w górach, czy na rowerze (choć nie dam sobie ręki uciąć, że Mikołaja nie ciągnęło na rower). Postanawiamy zatem tak sobie pozwiedzać, pochodzić, pojeździć wzdłuż jeziora i zobaczyć, co tu mają ciekawego.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6Y3gNGUeqFiJpCrOVBDmNF0FnbfRQ6ajmnoVpW8AHD_P5Gd1kSuwaTDqDCHIyXX9pdfRDeFPUQgGbW34JgoqcuKHgd6GBEBDoOPyMArWyj-VjxJRuWdFFDXqqdcpedmUj4FMjIbZJoV8vS-mlCtsVqVRpFbr9NLStE2PZcBZIBY07M9jeFBDG23gmRTEE/s4080/riva%20del%20Garda.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6Y3gNGUeqFiJpCrOVBDmNF0FnbfRQ6ajmnoVpW8AHD_P5Gd1kSuwaTDqDCHIyXX9pdfRDeFPUQgGbW34JgoqcuKHgd6GBEBDoOPyMArWyj-VjxJRuWdFFDXqqdcpedmUj4FMjIbZJoV8vS-mlCtsVqVRpFbr9NLStE2PZcBZIBY07M9jeFBDG23gmRTEE/w482-h640/riva%20del%20Garda.jpeg" width="482" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDKeS-FYDgWCHi-VsveA6wRDMxoxUqw7nMdXCMcYpn-9qSgC4DJnHEvDOO2t4_euEJ18QSe5_tN3XOXUoiUjFyRgTilrV2LLUHxSmYx4wJQxG6wj7ItxPTvQumkYDkMK2Rh9fv99GUopweiKd0BDzG71R_CAwtlglBG8qx4uZHw6q6GWLfWZ_t64p15swX/s1679/garda%20brzeg.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1679" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDKeS-FYDgWCHi-VsveA6wRDMxoxUqw7nMdXCMcYpn-9qSgC4DJnHEvDOO2t4_euEJ18QSe5_tN3XOXUoiUjFyRgTilrV2LLUHxSmYx4wJQxG6wj7ItxPTvQumkYDkMK2Rh9fv99GUopweiKd0BDzG71R_CAwtlglBG8qx4uZHw6q6GWLfWZ_t64p15swX/w412-h640/garda%20brzeg.jpeg" width="412" /></a></div><br /><p>Na pierwszy rzut idzie najbliższa naszemu lokum miejscowość nad brzegiem Jeziora Garda, czyli Riva del Garda. Miasteczko niewątpliwie ładne, usadowione w cieniu potężnej skalnej ściany, w której zauważyć się da dwa charakterystyczne punkty: średniowieczny bastion i kapliczkę. Bastion widoczny jest wyraźnie i stanowi bardzo popularny cel spacerów (choć uprzedzam, że spacer taki może nieco zmęczyć). Kapliczka również dostępna jest łatwym szlakiem, ale jej o wiele wyższe położenie zdaje się nie ściąga aż tylu, co bastion turystów, sprawia też, że z perspektywy miasta na tle skał stanowi jedynie małą białą kropkę, nie rzucającą się specjalnie w oczy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD9UezLEiG3uVSqxYag-8F8n1fnJcoRD0UNU8opdwiyWzSf3r9NBGaiY7E-xlAhTuEuXNFqU2ehRXxL39xbt_HucLVjmzYEwH8T_cZAj3laOkm-t8aOtNXUFvC69r_0JRAp6zunFNJiVKGJqz2CS2hJwDHWCgkh69b1yYxhyphenhyphen8D2scSkcJ5TJTGjP9IYE75/s4080/riva%20del%20garda%20widok.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD9UezLEiG3uVSqxYag-8F8n1fnJcoRD0UNU8opdwiyWzSf3r9NBGaiY7E-xlAhTuEuXNFqU2ehRXxL39xbt_HucLVjmzYEwH8T_cZAj3laOkm-t8aOtNXUFvC69r_0JRAp6zunFNJiVKGJqz2CS2hJwDHWCgkh69b1yYxhyphenhyphen8D2scSkcJ5TJTGjP9IYE75/w482-h640/riva%20del%20garda%20widok.jpeg" width="482" /></a></div><p><br /></p><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOf4_7jMyWwHt_5JxQUC0UgdDW5e-vJUoEAdx2g3OKRUIP92zmKZ9Bxxxym1RRhdnJYkUcvS_ZlRMtDW7GkazYYmptzf2HZZ_6JKCsCVEzZaB_vSLV7qxcc3DJXCSWkwP2SWduBpyn25KVxJMaknULTuCBz_34PZM8vqo4TT2GhN3K-sZ4pyoFpJXfOYqC/s4041/riva%20garda.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4041" data-original-width="3043" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOf4_7jMyWwHt_5JxQUC0UgdDW5e-vJUoEAdx2g3OKRUIP92zmKZ9Bxxxym1RRhdnJYkUcvS_ZlRMtDW7GkazYYmptzf2HZZ_6JKCsCVEzZaB_vSLV7qxcc3DJXCSWkwP2SWduBpyn25KVxJMaknULTuCBz_34PZM8vqo4TT2GhN3K-sZ4pyoFpJXfOYqC/w482-h640/riva%20garda.jpeg" width="482" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjweqDxjXsdynrHxOnJTe_1gS_DkAn2HJHIeXj9XK59xIVA3jFX7B1IzOt0_lqUnadfk-F6rCarvIsba9W7WutKwAU7EaPVpfFUNIioLUG7YyX9yvxRTGhB_hkkg5cqIHqoE6dR5GrY6Fk4UokbGbpPZclPLJ-ZrR2FBagnib0Oe5bPALjH-gYONi9VFN7l/s4080/garda%20jezioro.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjweqDxjXsdynrHxOnJTe_1gS_DkAn2HJHIeXj9XK59xIVA3jFX7B1IzOt0_lqUnadfk-F6rCarvIsba9W7WutKwAU7EaPVpfFUNIioLUG7YyX9yvxRTGhB_hkkg5cqIHqoE6dR5GrY6Fk4UokbGbpPZclPLJ-ZrR2FBagnib0Oe5bPALjH-gYONi9VFN7l/w482-h640/garda%20jezioro.jpeg" width="482" /></a></div><br /><p>Pewnie da się w Riva del Garda robić coś więcej niż wypić kawę (opcjonalnie aperol) nad brzegiem jeziora, ale my póki co udajemy się dalej. Celem jest... Decathlon, bo Zuza czegoś tam nie spakowała, ale po drodze odhaczymy ciekawsze miejsca. Pierwszym przystankiem staje się Limone sul Garda. Nic tam nas jednak nie zatrzymuje, schodzimy na plażę, chwilę nią spacerujemy i zawijamy się dalej.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgI6yzLhkBiHxD0BQYPvNohOyWJqjww5orBLgtpi-h_TBT2u3RhI4O_Se1WbZXh8E10ucfwEgXavkWq4YC8UB3cgoF1qobFugaK42jUGGqiEUfiwYpyasIwAds-eVRrIxARBONwt5a5sX7bedpOZ0GtJBaSaQU7GgkyivuYhAB9i_oSr20kjdnCujOmZknT/s3929/limone%20sul%20garda.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2958" data-original-width="3929" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgI6yzLhkBiHxD0BQYPvNohOyWJqjww5orBLgtpi-h_TBT2u3RhI4O_Se1WbZXh8E10ucfwEgXavkWq4YC8UB3cgoF1qobFugaK42jUGGqiEUfiwYpyasIwAds-eVRrIxARBONwt5a5sX7bedpOZ0GtJBaSaQU7GgkyivuYhAB9i_oSr20kjdnCujOmZknT/w640-h482/limone%20sul%20garda.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Plaża w Limone sul Garda</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCEtvZWoEUPoZODctU87UcBuiAezM78jnt6Ptzvg87t52PNYbKGmekzDNHMY_PChh523opKTP-u0oWNWh24q4tXvIcwCisO1n848aXKacoTXJqsHxqlNBEK6tWy10-vz5AnP9gY8IXt4xwvae4r2ORo6-qtcnlxogrdroQwqYe1HzAPruQczmOea8LfIRy/s3875/limone%20garda.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3875" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCEtvZWoEUPoZODctU87UcBuiAezM78jnt6Ptzvg87t52PNYbKGmekzDNHMY_PChh523opKTP-u0oWNWh24q4tXvIcwCisO1n848aXKacoTXJqsHxqlNBEK6tWy10-vz5AnP9gY8IXt4xwvae4r2ORo6-qtcnlxogrdroQwqYe1HzAPruQczmOea8LfIRy/w640-h482/limone%20garda.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcGybwhFCm55lSf1b2L6DbL5bzk9uI9Qx7AlwxyF6Fx4spStYSc7qWM2cSI8dBl_LqCElXiCOI72cQQeVJw2jdmzXxoZ4LT7IjGnS4pi9F1GkATOlbzwj4qMP7TVqxHsdqFiiY4mTBjhRSWuxYSZVQwedmcHYJNcUKL014GG4qdi6jhhuSZFfDPhZIue95/s1296/3.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="968" data-original-width="1296" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcGybwhFCm55lSf1b2L6DbL5bzk9uI9Qx7AlwxyF6Fx4spStYSc7qWM2cSI8dBl_LqCElXiCOI72cQQeVJw2jdmzXxoZ4LT7IjGnS4pi9F1GkATOlbzwj4qMP7TVqxHsdqFiiY4mTBjhRSWuxYSZVQwedmcHYJNcUKL014GG4qdi6jhhuSZFfDPhZIue95/w640-h478/3.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Kolejnym punktem programu jest Strada della Forra. Czyli... po prostu droga, taka samochodowa. Tyle, że poprowadzona wśród skał wąwozu, częściowo też w nich wykuta. Oczywiście nad Gardą nie brakuje tuneli, Strada della Forra nie jest jednak typowym tunelem. Drogę warto pokonywać ku górze, bo tylko wtedy odsłania pełnię swoich uroków. Przejazd drogą regulują przepisy, dotyczące wielkości pojazdu, jest ona bowiem ciasna. Wjazd na najbardziej niebezpieczny odcinek jest regulowany światłami. Drogą można spacerować, jednak trzeba przy tym zachować wzmożoną ostrożność. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8NturzvTsHvKelHTzmE66LUnaMYBUwmov2SM6nzcSs1OMg1gOLyDRa4N7ZJVtCTKA7sR5cugW4UHv-VDF7ZZ4FC2ikbKqQ8KvyaSVY2wddY_XNdzSZ42iND5mmlndJ0mtrVwVnlCydLVvNcX9XgXsc6tDExSn2YLPY4A2a0cA0-SOj1wLuEzRU4QorDKz/s4080/strada%20della%20forra.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8NturzvTsHvKelHTzmE66LUnaMYBUwmov2SM6nzcSs1OMg1gOLyDRa4N7ZJVtCTKA7sR5cugW4UHv-VDF7ZZ4FC2ikbKqQ8KvyaSVY2wddY_XNdzSZ42iND5mmlndJ0mtrVwVnlCydLVvNcX9XgXsc6tDExSn2YLPY4A2a0cA0-SOj1wLuEzRU4QorDKz/w482-h640/strada%20della%20forra.jpeg" width="482" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjawivFd4BxqL-SXPRmOsWsMhNVabSpERAhv4NhPpgF-Bt3Pp5wVEX9rdvVOtGFb49JbDGqvmgHvK6V82SFyjyQT4YbzB4WeXimzcTSS85qFrTZwyB4S6tq7y2BHJG8-46bfpq2pbmhMQdLBChmuLew95I_ynCvbZjjmA51L_ZkuoA-R7p-qh1eHLMA0k43/s4080/droga%20w%20ska%C5%82ach%20garda.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjawivFd4BxqL-SXPRmOsWsMhNVabSpERAhv4NhPpgF-Bt3Pp5wVEX9rdvVOtGFb49JbDGqvmgHvK6V82SFyjyQT4YbzB4WeXimzcTSS85qFrTZwyB4S6tq7y2BHJG8-46bfpq2pbmhMQdLBChmuLew95I_ynCvbZjjmA51L_ZkuoA-R7p-qh1eHLMA0k43/w482-h640/droga%20w%20ska%C5%82ach%20garda.jpeg" width="482" /></a></div><br /><p>Tako i my czynimy. Miki podjeżdża samochodem (jemu największą frajdę sprawia jazda pod górkę), a my we troje przechodzimy najurokliwszy kawałek pieszo.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoFYDIm-VmqZReqUh6Fth15sXestzpAtuOX3KF82flluxr22CJXhZffzTkAmiJEs0iaWL6gf7TinXq4Syuszp9HRvKCapsyiKNYI1LZ3vsYSRDnuQBPZWiuNpXv2r4szZELvkcvs0TbWshAJl2lgyqiY73zeXurzQRSs-3W-l9HDV5NiFBdtNB7mBzY3Mr/s4080/garda%20strada%20della%20forra.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4080" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoFYDIm-VmqZReqUh6Fth15sXestzpAtuOX3KF82flluxr22CJXhZffzTkAmiJEs0iaWL6gf7TinXq4Syuszp9HRvKCapsyiKNYI1LZ3vsYSRDnuQBPZWiuNpXv2r4szZELvkcvs0TbWshAJl2lgyqiY73zeXurzQRSs-3W-l9HDV5NiFBdtNB7mBzY3Mr/w640-h482/garda%20strada%20della%20forra.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmAKf4tDhMV33ycB_xtsQPHErJAMmRAjWX8t4LQSElBAQoBfeytfc_r2WVrMZK5kqq0KF_2VR0_VymYr1IIMIyC9_ZyRhLcByb6XKb4mTedQnGR_vEx4tMSWC28lOqzFGpgTMvd6cZj80WRMkNfFi1RNgWQbwyxPb4YXcqK4I5dZ-5imBmY3gszKBiDYHA/s4080/strada%20della%20forra%20garda.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmAKf4tDhMV33ycB_xtsQPHErJAMmRAjWX8t4LQSElBAQoBfeytfc_r2WVrMZK5kqq0KF_2VR0_VymYr1IIMIyC9_ZyRhLcByb6XKb4mTedQnGR_vEx4tMSWC28lOqzFGpgTMvd6cZj80WRMkNfFi1RNgWQbwyxPb4YXcqK4I5dZ-5imBmY3gszKBiDYHA/w482-h640/strada%20della%20forra%20garda.jpeg" width="482" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNLf71xQd21vC_WgB1nsqcrwLXmAQx1nPLl6fOzjIRYT4CIYSGG48O2WGyMoliXjfEz99krhtTAlXwt3RQC8TSAc1SoXsXMm03LJAjar2Ymj5EE9XHMs9wt7Irptvk9KyixTs48GB4WGPUwJw6hSbWIBKPcKK9QlXe7mlr1ukJh0QE8g4_fIEF8JxurTxl/s4080/widok%20na%20gard%C4%99.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNLf71xQd21vC_WgB1nsqcrwLXmAQx1nPLl6fOzjIRYT4CIYSGG48O2WGyMoliXjfEz99krhtTAlXwt3RQC8TSAc1SoXsXMm03LJAjar2Ymj5EE9XHMs9wt7Irptvk9KyixTs48GB4WGPUwJw6hSbWIBKPcKK9QlXe7mlr1ukJh0QE8g4_fIEF8JxurTxl/w482-h640/widok%20na%20gard%C4%99.jpeg" width="482" /></a></div><br /><p>Po wizycie w Decathlonie i szybkim papu w Maczku (mają lody pistacjowe!) zostaje nam jeszcze trochę czasu do wieczora, a że mamy już niedaleko do południowego skraju jeziora, to postanawiamy wpaść jeszcze do Sirmione.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGZAI2u9TDAMrQ_HOVw_yN1v1YY7pYPvrpd6mS0T_vEcd2ekquIyMfk4MG3RqZ5wVipEI9pbzJ3OXh4o3yFzPDPMNkv2LyN-heGRNz3TeE2-_aC4s7KtZEUfc5kYIpwUEJ_DjhNpDwNPqddcjKtH67xZFtQLJS0hvU5-MFDh4vH3AmMEW6fIq1rXAqoxpt/s3784/sirmione.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2849" data-original-width="3784" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGZAI2u9TDAMrQ_HOVw_yN1v1YY7pYPvrpd6mS0T_vEcd2ekquIyMfk4MG3RqZ5wVipEI9pbzJ3OXh4o3yFzPDPMNkv2LyN-heGRNz3TeE2-_aC4s7KtZEUfc5kYIpwUEJ_DjhNpDwNPqddcjKtH67xZFtQLJS0hvU5-MFDh4vH3AmMEW6fIq1rXAqoxpt/w640-h482/sirmione.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Sirmione to miasteczko leżące na malutkim półwyspie na samym południowym krańcu Gardy. Otoczone jest więc wodą. Samo miasteczko to kamienice, ciasne uliczki, rzucający się w oczy zamek, a bliżej końca półwyspu coś na kształt dużego parku, czy może raczej oliwnego sadu...? W Sirmione są ponoć gorące źródła i ich tam właśnie najbardziej szukamy. I chyba nawet znajdujemy, ale uznajemy, że za mało gorące, więc szukamy dalej. Zapada zmrok i potem już nie wolno wejść na plażę. Mowa o takich ogólnodostępnych gorących źródłach, na publicznej plaży, bo te płatne znaleźć zupełnie nietrudno.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhECfKPbbaXMoy2YOJ12rEDwIX0B1SIoQIyWnBdMWMvtgLIOZaBU0jACgqOgRc4Zx9dJueQ0RZ-XbkWrZe25jJyZ7dYfO6dgAOSWWoc3HakjBMaQ8-VuABv5Ycv05KHLxfpwYnjUBx0tSkFgt1X1wNyi5mtb29FGt2XorSia47D7MbSHGkoa5iSCZ3UciTd/s4080/sirmione%20zamek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4080" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhECfKPbbaXMoy2YOJ12rEDwIX0B1SIoQIyWnBdMWMvtgLIOZaBU0jACgqOgRc4Zx9dJueQ0RZ-XbkWrZe25jJyZ7dYfO6dgAOSWWoc3HakjBMaQ8-VuABv5Ycv05KHLxfpwYnjUBx0tSkFgt1X1wNyi5mtb29FGt2XorSia47D7MbSHGkoa5iSCZ3UciTd/w640-h482/sirmione%20zamek.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Sam spacer po Sirmione bardzo jest jednak przyjemny, choć po zmroku wąskie przejścia zapełniają się nagle tłumami turystów. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBd6FbaZRMWKJVAEc0ufNgAiBJo4WL2h84PfdAPWdQezPdDDq6WByZHIICxKiSp_iBpcN-T9ziZM9nyQU5CYjyX5EnOFLeY3a42_YZug-6D1-ctSdxpgSmloAKUaqB7rGeEBNVGKtvuT84CiDMOAv5NGYhILZ_FJYJNL8He69iya00kDGPPIRsovocbK7w/s4049/spacer%20po%20sirmione.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4049" data-original-width="3048" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBd6FbaZRMWKJVAEc0ufNgAiBJo4WL2h84PfdAPWdQezPdDDq6WByZHIICxKiSp_iBpcN-T9ziZM9nyQU5CYjyX5EnOFLeY3a42_YZug-6D1-ctSdxpgSmloAKUaqB7rGeEBNVGKtvuT84CiDMOAv5NGYhILZ_FJYJNL8He69iya00kDGPPIRsovocbK7w/w482-h640/spacer%20po%20sirmione.jpeg" width="482" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHo9BiMtblPKWKrjp-O_1NBoMoEfDh1K-GVsWdKNNfHP05ihA29i1nnLhjactCn2s3qmTIx30ISPqmAnjmrxOodkNaU3Ln2XaBaSFrSlLeXS8yXtXjSMroiEBEogY90DZZu57DqSmv4irFSMYOp_Se1WX5S20J1IgU4BW2L3KEReMhHkgZrvD2lggUPHB_/s4080/sirmione%20molo.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4080" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHo9BiMtblPKWKrjp-O_1NBoMoEfDh1K-GVsWdKNNfHP05ihA29i1nnLhjactCn2s3qmTIx30ISPqmAnjmrxOodkNaU3Ln2XaBaSFrSlLeXS8yXtXjSMroiEBEogY90DZZu57DqSmv4irFSMYOp_Se1WX5S20J1IgU4BW2L3KEReMhHkgZrvD2lggUPHB_/w640-h482/sirmione%20molo.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>I tak dzień pierwszy włoskich wakacji dobiegł końca... No, był jeszcze powrót do domu, zakupy i pewnie jakieś winko wieczorem. ;) A kolejnego dnia były już góry. :)</p><p><br /></p>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-31542510540196371862024-02-06T21:37:00.000+01:002024-02-06T21:37:03.650+01:00Dla przyzwoitości - coś w Tatrach (Lodowa Przełęcz + Czerwona Ławka)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj1pnCq8_k8wGFx0PGb_dNGRlBRQWOgB_saUXhWHjDR6CpCTC3jxOEYSAsToYKnf6W8garET7oASaGU3cUUm4J7sx6MGnBBOPrbLkdDkWMVYGF2JiCZJJNt3z14vjcjz3WIaBhwsVNd0Rhn-Opd9FINNfkFFRtyDi6QjTu_kUP0zN7hNpIAayYg2qc-LW7/s3895/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20widoki.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj1pnCq8_k8wGFx0PGb_dNGRlBRQWOgB_saUXhWHjDR6CpCTC3jxOEYSAsToYKnf6W8garET7oASaGU3cUUm4J7sx6MGnBBOPrbLkdDkWMVYGF2JiCZJJNt3z14vjcjz3WIaBhwsVNd0Rhn-Opd9FINNfkFFRtyDi6QjTu_kUP0zN7hNpIAayYg2qc-LW7/w640-h480/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20widoki.jpeg" width="640" /></a></div><p>Dobra, rower rowerem, plany na włoski urlop planami, ale nie może być tak, żeby przynajmniej raz w roku nie zajrzeć w Taterki. Wyjazd jest to dość spontaniczny, wprawdzie trwa długi weekend sierpniowy, ale niechcący sobie zawaliłam robotą sobotni wieczór. Pakujemy się niedzielnym rankiem, a dojeżdżamy jakoś pod wieczór. Rodzi się zatem pytanie, gdzie spać. <span></span></p><a name='more'></a><p></p><p>Ogólnie to wybieramy się w słowacką część, ze startem blisko granicy, fajnie by więc było z rana być już gdzieś w pobliżu. W końcu wymyślam, że podjedziemy do Palenicy, przejdziemy się do Roztoki, a rano przedrepczemy ten dystans z powrotem i w Łysej Polanie przejdziemy sobie na Słowację. Nie był to wcale głupi pomysł, ale Roztoka tym razem pozostawiła po sobie taki niesmak, że w sumie to żal, że po prostu nie skitraliśmy się gdzieś w krzakach.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5o2h6eaPt-azM0XWrnvAeOy4kenKJarAsUCfBI5iht9NVOZ574UpNPvrsn-ZOiLDtrLJkmHb6UC7Ghx6kd21vHzOFqfI5arMhV3ljtenrTEhUtE0wpgn1kuuZNAFd2otk_6EmAXWRfozRiiSF4sxQ92f2ObJFgpWdVnaEizdJPk35-cZJ_EiYJw2NEE6D/s3375/schronisko%20roztoka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2535" data-original-width="3375" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5o2h6eaPt-azM0XWrnvAeOy4kenKJarAsUCfBI5iht9NVOZ574UpNPvrsn-ZOiLDtrLJkmHb6UC7Ghx6kd21vHzOFqfI5arMhV3ljtenrTEhUtE0wpgn1kuuZNAFd2otk_6EmAXWRfozRiiSF4sxQ92f2ObJFgpWdVnaEizdJPk35-cZJ_EiYJw2NEE6D/w640-h480/schronisko%20roztoka.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><p>Otóż dotarliśmy do schroniska chwilę po 21-szej, w stołówce siedziało kilka grupek, ale okienka wszystkie pozamykane. Ktoś tam jednak kręcił się w środku, zapukaliśmy zatem. Mówimy, że chcielibyśmy nocleg. W odpowiedzi pada oburzone pytanie: "o tej porze?!". No o tej, a o jakiej ludzie przychodzą na nocleg w górach (dodam, że w środku lata)? O 16-tej? Nie, nie mówimy tego, przemilczamy. Młoda kobieta w okienku jest ostentacyjnie niezadowolona z naszej obecności i śmiałości wyrażenia zainteresowania noclegiem, bo ona już się wykąpała. No ale dobrze, przejdźmy do kuchni turystycznej, to ona tam zaraz podejdzie. Zwolniły się właśnie dwa miejsca, bo ktoś nie dotarł (liczyliśmy na glebę, no ale trudno). Pani podeszła, powiedziała, że nas dziś już nie zamelduje, podała numer pokoju i zgarnęła po stówie od głowy, bez potrzeby wydawania. Trwało to pół minuty i najwidoczniej, sądząc po bolesnym wyrazie twarzy, było ciężkie do wykonania z mokrymi włosami. </p><p>(Tak, ja wiem, że pracownicy schronisk też kiedyś kończą pracę, ale to nie był środek nocy, obsłużenie nas wymagało poświęcenia dosłownie minuty, a my byliśmy uprzejmi, mili i grzeczni. Górski klimat, ludzie gór, atmosfera schronisk, takie tam).</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzobRo8-WAVWchNR7JEiMSYlCBIjPdn4bK_rqGQO5omMGrvvIVmz7weQW0XDYtaZpC86ffKLHeZ9t7jHIYQRvUSzO3DVLk95AS1tB1jfGp_zYu79eHhzQIBQLb3Tz0VyioxFUSShCZfzuEQ9WftApGkxRAyShjlQ-JH7YVMwEKc9x-Os2AEciM3fWBrgQp/s3547/moko%20asfalt.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3547" data-original-width="2660" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzobRo8-WAVWchNR7JEiMSYlCBIjPdn4bK_rqGQO5omMGrvvIVmz7weQW0XDYtaZpC86ffKLHeZ9t7jHIYQRvUSzO3DVLk95AS1tB1jfGp_zYu79eHhzQIBQLb3Tz0VyioxFUSShCZfzuEQ9WftApGkxRAyShjlQ-JH7YVMwEKc9x-Os2AEciM3fWBrgQp/w480-h640/moko%20asfalt.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No dobra, na drodze do Morskiego Oka zdarzają się fajne widoczki. Przyznaję, że kiedyś ich nie zauważałam, prując w pośpiechu przed siebie lub człapiąc zmęczona i zblazowana w trakcie licznych dróg powrotnych z gór.</td></tr></tbody></table><p><br /></p><p>Mniejsza o Roztokę. Rankiem zbieramy tyłki, drepczemy do Łysej Polany i tam chcemy autobusem podjechać do Jaworzyny. Ale autobus dopiero za jakąś godzinę, to idziemy pieszo. Plan wycieczki? Zakładam, że nie tylko bardzo ładny, ale też zupełnie ambitny: w dwa dni zrobić pętelkę z Jaworzyny do Łysej Polany, przechodząc po drodze przez Lodową Przełęcz, Czerwoną Ławkę, Rohatkę i Polski Grzebień. Spoiler alert: nie uda nam się to, pewne okoliczności zmuszą nas do zejścia Doliną Staroleśną.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhePSA_3-QHrq3ocUnJ8mP7DIglmyCbGxsHXYyTRYRrUcoQKlm029Oherd4kleZp1yMEmDCNiGVyFm1GAAKPhfRBi3MqqeLr30OicDz90NJ2VzaG2ZAjYZuEejSApT-P2ir742w_iJl8sUgfaKv3VfwKNGfBuqGz_CTf4M-qzFfpwuCzCLshe6FuoFZR7vA/s4000/jaworzyna.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhePSA_3-QHrq3ocUnJ8mP7DIglmyCbGxsHXYyTRYRrUcoQKlm029Oherd4kleZp1yMEmDCNiGVyFm1GAAKPhfRBi3MqqeLr30OicDz90NJ2VzaG2ZAjYZuEejSApT-P2ir742w_iJl8sUgfaKv3VfwKNGfBuqGz_CTf4M-qzFfpwuCzCLshe6FuoFZR7vA/w640-h480/jaworzyna.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z Łysej Polany do Jaworzyny daleko nie jest, jak dobrze pamiętam (wybaczcie, ale nie chce mi się tego teraz ponownie sprawdzać), to jakieś 3 km, spokojnie można przejść pieszo.</td></tr></tbody></table><br /><p>Ale czyż samo pokonanie Doliny Jaworowej wraz z jej Zadnią odnogą nie jest już samo w sobie ambitne? Minęło osiem lat, od kiedy <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2015/07/o-tym-jak-w-4-dni-zrobic-sobie-z-nog.html" target="_blank">zrobiłam to po raz pierwszy</a> i dotychczas ostatni. Pamiętałam oczywiście, że ta franca jest kurewsko wręcz długa, nie wyleciało mi też z pamięci, że napisałam o niej <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2015/10/maszeruj-albo-gin-dolina-wykleta-tfu.html" target="_blank">tekst, który zatytułowałam "Maszeruj albo giń!"</a>. Ale taka mi się wydała łagodna, skąpana w rozkwicie przyrody i letnim słońcu, gdy tylko odsłoniła wszystko, co ma najpiękniejsze w miejscu, gdzie odbija szlak na Koperszady. Jaworowy Mur wydał się taki na wyciągnięcie ręki wręcz (nooo, może na jakąś godzinkę żwawego spacerku) bliski. A przy tym ta cała jej wspaniałość, całe to piękno zieleni i widoków - zauroczyło mnie na tyle, że pomyślałam, że musiało mi się kiedyś zdawać, że przecież tu nie może być tak źle... </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsm6DjkeOtYMaDW1PAcvpxKr9zMzSZctGoTA1bUFvLTsGgbuvvLUJYejmQLqLOHlD8QGRh1XjjdXdKsoriUwE6bl1K7MwUI4-vWCYGRP2PPs56Aig17oyjTBatl0Ld61QuxV_8OkMHCNzRCGw3PGOQb4LCszl37Z00h1ScoyTbOrv0Vkn_segBJNs8xgiv/s1296/mordeczki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="968" data-original-width="1296" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsm6DjkeOtYMaDW1PAcvpxKr9zMzSZctGoTA1bUFvLTsGgbuvvLUJYejmQLqLOHlD8QGRh1XjjdXdKsoriUwE6bl1K7MwUI4-vWCYGRP2PPs56Aig17oyjTBatl0Ld61QuxV_8OkMHCNzRCGw3PGOQb4LCszl37Z00h1ScoyTbOrv0Vkn_segBJNs8xgiv/w640-h478/mordeczki.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinRIwOM9obYxBO4atyi8-DNBt6qLGnbbZTG0vu74xT5l6j7AEm298WZhleaP9z7kgnmnio0vLuvwqvl_a11QCBkZ3nm1UKorH5nLS_j738UrSStd3Weg_LVQau5T5aq4TN7bllpC0oNyQ-p7nCzFKaQnSLmQN5riOThiQNI27-ub7ssDa-gK1PfvNFMsyD/s4000/dolina%20jaworowa%20mostek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinRIwOM9obYxBO4atyi8-DNBt6qLGnbbZTG0vu74xT5l6j7AEm298WZhleaP9z7kgnmnio0vLuvwqvl_a11QCBkZ3nm1UKorH5nLS_j738UrSStd3Weg_LVQau5T5aq4TN7bllpC0oNyQ-p7nCzFKaQnSLmQN5riOThiQNI27-ub7ssDa-gK1PfvNFMsyD/w640-h480/dolina%20jaworowa%20mostek.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVWQsbDhYxIFmZVPhZciwCLJPv10rD552kUkMRnNUiRn6mHPRJ6yJn2CS4uanhow8cVExsjtWPZm9Uy_E_MmwcT4H6NabKYwEgCiEpf1aIfaapIO0cjWYsHiVLGGmFBNIcVRxwcYDFWhB6zPtZNjOgBX7Fjkq_5IaUYNGLICr9b-2M7LQeL6sWA-AP92rW/s4000/dolina%20jaworowa%20szlak.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVWQsbDhYxIFmZVPhZciwCLJPv10rD552kUkMRnNUiRn6mHPRJ6yJn2CS4uanhow8cVExsjtWPZm9Uy_E_MmwcT4H6NabKYwEgCiEpf1aIfaapIO0cjWYsHiVLGGmFBNIcVRxwcYDFWhB6zPtZNjOgBX7Fjkq_5IaUYNGLICr9b-2M7LQeL6sWA-AP92rW/w640-h480/dolina%20jaworowa%20szlak.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy cokolwiek na tym zdjęciu zapowiada długość i mordęgę szlaku?</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGXRT8IEqO1kk7pQYtj6FhgwqsALjnB17JZrmivpwYxdyPuUg39snJLq3zyI5kU-uM1qKN1ghT3nwXewfDXNJ9OMBF9WkmJyPZe5vzUanhL7QseV7MGIVSIqrgBdrd_R4eQAMFmaMN17PB0Vt3vGS_qdCEM2yMcNg0N1AizN-4ppF1Be-8HmBRRjuZy4wP/s1600/tatry%20jaworowa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGXRT8IEqO1kk7pQYtj6FhgwqsALjnB17JZrmivpwYxdyPuUg39snJLq3zyI5kU-uM1qKN1ghT3nwXewfDXNJ9OMBF9WkmJyPZe5vzUanhL7QseV7MGIVSIqrgBdrd_R4eQAMFmaMN17PB0Vt3vGS_qdCEM2yMcNg0N1AizN-4ppF1Be-8HmBRRjuZy4wP/w640-h480/tatry%20jaworowa.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjXavHZHN0Q838b6x8LIAe8hJ6xZqHgsVmvJ5e2zpW2X8xNhWI_EvFiqEL4Hvx48JYImt0RJlIRM5Nj9z_bV341dRyqXbZuGnkJ03gejUhYCr_LizD74U5Fj24D-n1zIBwH7UPa6jxz-VPbJvvZRRqmeuFGao4P0cpUkNOQqHeieMRt6suB9at7mDJM-9k/s4000/mura%C5%84.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjXavHZHN0Q838b6x8LIAe8hJ6xZqHgsVmvJ5e2zpW2X8xNhWI_EvFiqEL4Hvx48JYImt0RJlIRM5Nj9z_bV341dRyqXbZuGnkJ03gejUhYCr_LizD74U5Fj24D-n1zIBwH7UPa6jxz-VPbJvvZRRqmeuFGao4P0cpUkNOQqHeieMRt6suB9at7mDJM-9k/w640-h480/mura%C5%84.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Murań zawsze zachwyca!</td></tr></tbody></table><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJtDp-bpzwOcDoan5EaMk5RKG12NrjDeDB6nUyEASelXZO-fnkvYY6ij2RWQFl9EktVjBYO7sP42OLl1ORrl7H7_lCxj6S1LuAgj27czyLMAFdUWCOw7QsVnSd3N7Omd9F9cv1lUgAZqtrHrIogWY1YmlUMizik1TxQWvhQmmJQJVl_IyECftx5YG2zKzZ/s4000/jaworowa%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJtDp-bpzwOcDoan5EaMk5RKG12NrjDeDB6nUyEASelXZO-fnkvYY6ij2RWQFl9EktVjBYO7sP42OLl1ORrl7H7_lCxj6S1LuAgj27czyLMAFdUWCOw7QsVnSd3N7Omd9F9cv1lUgAZqtrHrIogWY1YmlUMizik1TxQWvhQmmJQJVl_IyECftx5YG2zKzZ/w480-h640/jaworowa%20tatry.jpeg" width="480" /></a></div><p><br /></p><p>Tia. Widoczki po pewnym czasie zakrywa las, spacerek po płaskim zamienia się w nużące podejście. Ale dno doliny szybko oddala się, a za lasem wyłania się skalny mur - już naprawdę tuż tuż. Tylko, że potem szlak skręca w Zadnią Jaworową i tam tego muru do ominięcia jeszcze niebotycznie dużo, a Lodowej Przełęczy ani widu ani słychu. Nużące podejście przeistacza się w podejście po prostu bardzo męczące. I oto właśnie pułapka Jaworowej i zielonego szlaku: "no chodź turysto, przyjdź ku mnie, nie bój się, jestem tylko doliną, nie zrobię ci krzywdy, no zobacz, jak tu u mnie ładnie". I dochodzisz, biedny, zauroczony turysto do stóp muru i skręcasz ze szlakiem w lewo i masz nadzieję, że za kolejnym wzniesieniem zobaczysz już łatwą do osiągnięcia przełęcz. Albo za następnym. A może za tym? Odległą, ale przecież zobaczysz, przecież musi gdzieś tu być... I teraz już Jaworowa trzyma cię w szponach i nie puści, przecież stąd nie ma sensu się wracać, wszak cel już zdaje się być tak blisko. Aż zobaczysz wreszcie tę przełęcz, nadal absurdalnie odległą, wgramolisz się na nią zniecierpliwiony, siądziesz, zachwycisz się widokami, a potem powiesz: a, chromol się, Jaworowa, do zobaczenia za osiem lat.</p><p>Tak to przynajmniej u mnie wyglądało. ;) No może bez aż tak dokładnych szacunków, kiedy nastąpi powrót.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAMZxSlfmDN2HJjWx05iv7ADFgLCnUvEXyH3TUwCANh8DkRuIAyef9WfviKumpzsZhfwiVpmR7hps_6ska0Mn7BlO7KD60c_dtAm7CHVL_l3M1p08QDAIgu2NqCV86cM11gdlpMF3pj0RiBmwwCioRlCD4SYGD_-Ggdl4gjXrX9SG1yfj8hoZvoG2OSuVa/s3797/w%20dolinie%20jaworowej.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2848" data-original-width="3797" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAMZxSlfmDN2HJjWx05iv7ADFgLCnUvEXyH3TUwCANh8DkRuIAyef9WfviKumpzsZhfwiVpmR7hps_6ska0Mn7BlO7KD60c_dtAm7CHVL_l3M1p08QDAIgu2NqCV86cM11gdlpMF3pj0RiBmwwCioRlCD4SYGD_-Ggdl4gjXrX9SG1yfj8hoZvoG2OSuVa/w640-h480/w%20dolinie%20jaworowej.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtyy8NcGvmvT5Tv7G0O3Zhx5X1dOBPeMoZG6R1_Q-xfWvhHF-oq0H1gboGikqufj-dOF2rY1tLkaORi1G9FBSUXNh94Sz8cK8DfJyOBGgtNRN4Ukd8PT3nKr-NMooHF8v1TvjCMlZf8fXyNNzC6nq-Thp1f5lW5K5_RpXU03Sto1iSGkHeG4EzPOAX65y5/s4000/zadnia%20dolina%20jaworowa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtyy8NcGvmvT5Tv7G0O3Zhx5X1dOBPeMoZG6R1_Q-xfWvhHF-oq0H1gboGikqufj-dOF2rY1tLkaORi1G9FBSUXNh94Sz8cK8DfJyOBGgtNRN4Ukd8PT3nKr-NMooHF8v1TvjCMlZf8fXyNNzC6nq-Thp1f5lW5K5_RpXU03Sto1iSGkHeG4EzPOAX65y5/w640-h480/zadnia%20dolina%20jaworowa.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNxCU9gnBLV0p1XBjJdWdt2lFLkdj7H5wU9tJU3zut9kHab4hST-Z2Zm15Zi9dmbibNqIL1RdugEfub3-8f2L2M8cWlGKrckiu-jZhOS8NUzrHx0lC5tiy44xbpUVOxQ2dULUej1o6f9AzePUAPjQReVmdIZvdhWxMU5zf_Ie-cgbNOsHwnr98Q6QgARqd/s3264/mordeczki%202.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNxCU9gnBLV0p1XBjJdWdt2lFLkdj7H5wU9tJU3zut9kHab4hST-Z2Zm15Zi9dmbibNqIL1RdugEfub3-8f2L2M8cWlGKrckiu-jZhOS8NUzrHx0lC5tiy44xbpUVOxQ2dULUej1o6f9AzePUAPjQReVmdIZvdhWxMU5zf_Ie-cgbNOsHwnr98Q6QgARqd/w480-h640/mordeczki%202.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie no, fajnie się idzie.</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpS2aJ5xaxBa_M8h6My6aJPSlVmXpR7212AKoMI47Tce3M_vQHl4NYJLiIzDtlbsbEz34TBcW_Cqrm_830MCjh777mn-UNET0uN8rdb7jaJtt8-Z-brbHBovcuRVTNO6_gPw04O_4kKh-vLrooSNYqU3orxsgp9szSolAB7ewmD3Gnx19-mHnxl4XZeI3_/s4000/zadnia%20jaworowa.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpS2aJ5xaxBa_M8h6My6aJPSlVmXpR7212AKoMI47Tce3M_vQHl4NYJLiIzDtlbsbEz34TBcW_Cqrm_830MCjh777mn-UNET0uN8rdb7jaJtt8-Z-brbHBovcuRVTNO6_gPw04O_4kKh-vLrooSNYqU3orxsgp9szSolAB7ewmD3Gnx19-mHnxl4XZeI3_/w640-h480/zadnia%20jaworowa.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy za tym pagórkiem zobaczymy już przełęcz?</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_DyMYZSu76JbMasuIzTykki4A2brKP8WBGJLeIk4LbTCMJTEC2mtq2Hom5o2ZT21w3lKQRbboZpA_DMPkHUOsMhANsDJxapOj2i899Jmi1_nyizhWPZHJ93_hX34rN0pbknNcYLNWF2HfXa3pLdwCksjkAKKMYfX_pkkesNNJ59KxvLAmrpeGhNgV4I4Y/s4000/jaworowy%20mur.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_DyMYZSu76JbMasuIzTykki4A2brKP8WBGJLeIk4LbTCMJTEC2mtq2Hom5o2ZT21w3lKQRbboZpA_DMPkHUOsMhANsDJxapOj2i899Jmi1_nyizhWPZHJ93_hX34rN0pbknNcYLNWF2HfXa3pLdwCksjkAKKMYfX_pkkesNNJ59KxvLAmrpeGhNgV4I4Y/w480-h640/jaworowy%20mur.jpeg" width="480" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaj_upuwCez9ns6tNyiIeWfwabm9m1jLdYouxM2I5uvC-Jr4CSevhFXEDs1Csx9x4uHx07aP36QRor-vfGzpQpHOBE2PS5wh77LU0KbDUzhQNYCHuIW6ohZ2N8aq5hh-DDyr-JPjGiuDHGaDeRUWIMzVjGp0ILYumkKNupcZasYX_O9q6huHF7afNVAjTV/s4000/podej%C5%9Bcie%20na%20lodow%C4%85.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaj_upuwCez9ns6tNyiIeWfwabm9m1jLdYouxM2I5uvC-Jr4CSevhFXEDs1Csx9x4uHx07aP36QRor-vfGzpQpHOBE2PS5wh77LU0KbDUzhQNYCHuIW6ohZ2N8aq5hh-DDyr-JPjGiuDHGaDeRUWIMzVjGp0ILYumkKNupcZasYX_O9q6huHF7afNVAjTV/w640-h480/podej%C5%9Bcie%20na%20lodow%C4%85.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Szlak pustoszeje. Po drodze mijaliśmy dobrych kilka grupek czy par, ale najwidoczniej wszystkie na którymś etapie zrezygnowały z dalszego podejścia. Z drugiej strony również coraz rzadziej mija nas ktokolwiek. Nic dziwnego, zbliża się wieczór. To najlepsza pora na bycie gdzieś wysoko (o ile oczywiście mamy w planach nocleg w schronisku albo jesteśmy zabezpieczeni na inne opcje). </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXnJzYYsjOQEQTI4pOQuizYIkAY7EIcBE7sGJr4akKNChrD8yXsUwcSOdmk5oJeLxJEYFh6C0i8Ix5ywyLAIX1kny4S8WKpltHqfgjA5eiXXdLYfgqZlJdhyE8wQQATXwPf9WIf7mHuLcXMh1oRvX-iwHB6hWadxqZDngcCEdp2177aNUIzbhaRG23QtDn/s4000/lodowy%20stawek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXnJzYYsjOQEQTI4pOQuizYIkAY7EIcBE7sGJr4akKNChrD8yXsUwcSOdmk5oJeLxJEYFh6C0i8Ix5ywyLAIX1kny4S8WKpltHqfgjA5eiXXdLYfgqZlJdhyE8wQQATXwPf9WIf7mHuLcXMh1oRvX-iwHB6hWadxqZDngcCEdp2177aNUIzbhaRG23QtDn/w480-h640/lodowy%20stawek.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBlzJnnpL4TmAGBGP1OHOAP3TRYQZZj0M5IfCDFRQe5WQBV87xWjzfaXKQQDAfEQg8Sv45Js_s6SERVGDqMm-q9rXeeRa6hX2rmK6oRpU0uVnpD8vNW7LnIYQkp-2u35KChWnD3gkKeVNwBZdia3U5WIGYU_OAneqDq4q9hofvc6tOeAy3rBw67n_x5EsI/s4000/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20podej%C5%9Bcie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBlzJnnpL4TmAGBGP1OHOAP3TRYQZZj0M5IfCDFRQe5WQBV87xWjzfaXKQQDAfEQg8Sv45Js_s6SERVGDqMm-q9rXeeRa6hX2rmK6oRpU0uVnpD8vNW7LnIYQkp-2u35KChWnD3gkKeVNwBZdia3U5WIGYU_OAneqDq4q9hofvc6tOeAy3rBw67n_x5EsI/w480-h640/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20podej%C5%9Bcie.jpeg" width="480" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjbxsBX9vtknxAgGyMgrFxsznnjcW_-osb8rfJWs644SczWOPMCro4fkPcOm6YuhdNuiboQii5Ch1F7BHV6KNWxvFqBKIOuMJnnySV79HCy6hIETrgxwJ-0bLV25XqQEb3yURKZ3wQefxQVXx-wwmRVme3XqkQUhSlV3HrThTzyXLNCuPpBXKhhwZYYBKt/s3895/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20widoki.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjbxsBX9vtknxAgGyMgrFxsznnjcW_-osb8rfJWs644SczWOPMCro4fkPcOm6YuhdNuiboQii5Ch1F7BHV6KNWxvFqBKIOuMJnnySV79HCy6hIETrgxwJ-0bLV25XqQEb3yURKZ3wQefxQVXx-wwmRVme3XqkQUhSlV3HrThTzyXLNCuPpBXKhhwZYYBKt/w640-h480/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20widoki.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No waaarto było, ale prędko mnie tu znowu nie zobaczą. ;)</td></tr></tbody></table><br /><p>Docieram na przełęcz pierwsza, z dołu dobiegają do mnie głosy dwóch dziewczyn, podchodzących po łańcuchach. Górna część szlaku od Terinki jest jak studnia, wyraźnie słyszę ich rozmowę, choć są jeszcze dobrych parędziesiąt metrów poniżej. Dociera też Marcin, nacieszamy się widokami, robimy serię selfiaków, odpoczywamy, po czym rozpoczynamy zejście. Planując wycieczki tatrzańskie staram się teraz odwiedzać w ich ramach miejsca, w których mnie dawno nie było, a, jeśli jest taka możliwość, włączać w nie przejścia choć kawałków nieznanych dla mnie szlaków. I tym razem to się udało. Na Lodowej Przełęczy <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2015/07/o-tym-jak-w-4-dni-zrobic-sobie-z-nog.html" target="_blank">te osiem lat temu</a> byłam, Jaworową nie wracałam, ale... nie zeszłam też wtedy do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Odbyła się wówczas pewna ciekawa improwizacja, która zawiodła mnie z towarzyszem bezpośrednio na Strzeleckie Pola.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-bHQ1pAZ42a7Cbx8kHmIelhJx1e06EVKuxXGMBRorW4m86mCbl1pnjiqPdoXdwoQR5X-bnZS8c1B7CAlnzBtMp5EzjbbQ30mRBI2PuxwKL1UJ4VXsgUcgTQ5r_3tTww1VbND-LZgEwmnpPzFhhE6EMDOSqtoEK8snsqFyXrmvLFpCFa-zm2FJ9KH-WppC/s3811/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2858" data-original-width="3811" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-bHQ1pAZ42a7Cbx8kHmIelhJx1e06EVKuxXGMBRorW4m86mCbl1pnjiqPdoXdwoQR5X-bnZS8c1B7CAlnzBtMp5EzjbbQ30mRBI2PuxwKL1UJ4VXsgUcgTQ5r_3tTww1VbND-LZgEwmnpPzFhhE6EMDOSqtoEK8snsqFyXrmvLFpCFa-zm2FJ9KH-WppC/w640-h480/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi53zz6Qqs9HZ3gBMOianl963bc1uFMc76RN66En1ylWfErEihACca9tmJo7u05oSMsPFhlFJ9yHPHNUKzF8-wdbNdPj6FEDO_LWrIFmRQjREKqSqXB5e72kOdhAjoNdnjkTPINuS5UvBCflx3U8c6wo3hEDYmZx6Lr-3xWO_5AE-hIUYLGZNMEZa04G8qa/s4000/na%20lodowej%20prze%C5%82%C4%99czy.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi53zz6Qqs9HZ3gBMOianl963bc1uFMc76RN66En1ylWfErEihACca9tmJo7u05oSMsPFhlFJ9yHPHNUKzF8-wdbNdPj6FEDO_LWrIFmRQjREKqSqXB5e72kOdhAjoNdnjkTPINuS5UvBCflx3U8c6wo3hEDYmZx6Lr-3xWO_5AE-hIUYLGZNMEZa04G8qa/w640-h480/na%20lodowej%20prze%C5%82%C4%99czy.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ten uśmiech wyraża zadowolenie ze specyficznego mrowienia pod skórą na widok tamtej górki... mrowienia, jakiego od lat nie czułam.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMY3V4wxeVb0Jx5INqHcOxLdLtMnLOSzN6Jw22SNEkK6WjEecCI07r5LazUL92RUYkoXJeJAGdVT0lE_3OYA7XfN38HPAcHFTT8IIAxq9vY3_GeNXXrTYX3iUwC4Vxf26ti164sW_O-3FaQPjrgB83Q96eCtpuDxJX_hSJJawEbulT8XS2QvuvP-UnUH9a/s3264/mordeczki%203.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMY3V4wxeVb0Jx5INqHcOxLdLtMnLOSzN6Jw22SNEkK6WjEecCI07r5LazUL92RUYkoXJeJAGdVT0lE_3OYA7XfN38HPAcHFTT8IIAxq9vY3_GeNXXrTYX3iUwC4Vxf26ti164sW_O-3FaQPjrgB83Q96eCtpuDxJX_hSJJawEbulT8XS2QvuvP-UnUH9a/w640-h480/mordeczki%203.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Schodzę więc z Lodowej Przełęczy po raz pierwszy. Szlak opadający w kierunku Doliny Pięciu Stawów Spiskich jest w opłakanym stanie. Podtrzymujące go drewniane belki sypią się w drzazgi, wyżej niektóre łańcuchy wiszą luźno na jednej kotwie. Zejście do łatwiejszego terenu odbywa się szybko, potem pozostaje już miarowe dreptanie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXT0ELeG_Cm3kEC6e-d0mRSiadn7xcn56jEVSRbPuOFPi373BUCpAW2FzFwS2yy0NWsUkqadlNiX-qrChKuSODEhSRsirrdUQLXzgjOVUJQuNvrT_g96YSOS4IgDjFv_L0_IWbuh1tvuwDczzfS2GUGuSkioahUvEuLYF0EX01nLPHFQm3pgJF8PpbV0HU/s4000/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20%C5%82a%C5%84cuchy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXT0ELeG_Cm3kEC6e-d0mRSiadn7xcn56jEVSRbPuOFPi373BUCpAW2FzFwS2yy0NWsUkqadlNiX-qrChKuSODEhSRsirrdUQLXzgjOVUJQuNvrT_g96YSOS4IgDjFv_L0_IWbuh1tvuwDczzfS2GUGuSkioahUvEuLYF0EX01nLPHFQm3pgJF8PpbV0HU/w640-h480/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20%C5%82a%C5%84cuchy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWYhVkeIHUUyz_9-IhaTH7J-YJuho0J-AeAyO9qLfhSJv0WNEAdL-PEakeTW4jIf7mHsWKeq3qDNoeCclQIJm0-Iw2-7z0ozr4XFx02iy1AOh9gZ36kPFHYXQixSQbzNJZOh6EDC8oXo_pdrt2HVfNifVhYBO24Gxmwt-CgKrpVIqp9QsKfPv_-_tY76QW/s4000/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWYhVkeIHUUyz_9-IhaTH7J-YJuho0J-AeAyO9qLfhSJv0WNEAdL-PEakeTW4jIf7mHsWKeq3qDNoeCclQIJm0-Iw2-7z0ozr4XFx02iy1AOh9gZ36kPFHYXQixSQbzNJZOh6EDC8oXo_pdrt2HVfNifVhYBO24Gxmwt-CgKrpVIqp9QsKfPv_-_tY76QW/w640-h480/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhD0r63IsIcAZKeTtmgt-E6mYQEZr78LprqzdZuDHVxWTOwknyVrkUbZ3nvbfE3TWWCqCM4uufdJRp6XOhLtKB__lNXfiscnmuRVLNvcAGvDKPEja3NozWJUoaroNY2UmAMlJi90PJAT587IeacXu2enITOm1H9GIa-nYosWVcMt0pCbyyX7lheURIrdl5a/s1600/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20zej%C5%9Bcie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhD0r63IsIcAZKeTtmgt-E6mYQEZr78LprqzdZuDHVxWTOwknyVrkUbZ3nvbfE3TWWCqCM4uufdJRp6XOhLtKB__lNXfiscnmuRVLNvcAGvDKPEja3NozWJUoaroNY2UmAMlJi90PJAT587IeacXu2enITOm1H9GIa-nYosWVcMt0pCbyyX7lheURIrdl5a/w480-h640/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20zej%C5%9Bcie.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB0VstK34QHhW-ysKeFTTqml5rV1dit3ZsMDP1ppSqPO1JPDfpLb9YvepywBqScH0llP2tWxivK6ZMWu1FnRyswzEi3CRH09oIRTqt-QYzut3LzSL6iNIOMpbjuf92AyhwhnMn2nmGoUL-ddxKsRPFDV2YCuqufk3N_ve1VGVXRKkeIbO2HgCA3MHTjaJh/s3883/szlak%20lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2917" data-original-width="3883" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB0VstK34QHhW-ysKeFTTqml5rV1dit3ZsMDP1ppSqPO1JPDfpLb9YvepywBqScH0llP2tWxivK6ZMWu1FnRyswzEi3CRH09oIRTqt-QYzut3LzSL6iNIOMpbjuf92AyhwhnMn2nmGoUL-ddxKsRPFDV2YCuqufk3N_ve1VGVXRKkeIbO2HgCA3MHTjaJh/w640-h480/szlak%20lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBwaBIMeigPHbtrgN1tZ5_gKvHUoArAcH-d5g0P8U5c48FJzHQLB-HZ-S3diNMHEKpE-bdw-gNwfJoUxoBBeuV4KxIyauh5XlLkx8ow0F_HwmyMjYmhwosSW6zaHze4Kp2I6o7Ogn3l0Rx7z4VxUYBClE7LMGmfIoZm0gKijKlThXziw8HS8nS0VAAoKYj/s3811/dolina%20pi%C4%99ciu%20staw%C3%B3w%20spiskich.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2858" data-original-width="3811" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBwaBIMeigPHbtrgN1tZ5_gKvHUoArAcH-d5g0P8U5c48FJzHQLB-HZ-S3diNMHEKpE-bdw-gNwfJoUxoBBeuV4KxIyauh5XlLkx8ow0F_HwmyMjYmhwosSW6zaHze4Kp2I6o7Ogn3l0Rx7z4VxUYBClE7LMGmfIoZm0gKijKlThXziw8HS8nS0VAAoKYj/w640-h480/dolina%20pi%C4%99ciu%20staw%C3%B3w%20spiskich.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Rozglądamy się za przyjaznym miejscem na biwaczek i nawet kilka takich znajdujemy (jakieś niewielkie poukładane murki). Korci nas jednak bliskość schroniska. I nie to, że chcemy w nim nocować. Nieee, ale tam mają zimne piwko, tak pożądane po całym dniu łażenia. Zapamiętujemy więc mniej więcej odnalezione potencjalne miejscówki (szukamy ich już poniżej odbicia szlaku na Czerwoną Ławkę, do którego nazajutrz będziemy się wracać), wciąż też liczymy na znalezienie jakiejś legitnej koleby. Coraz bardziej jednak wątpimy, że przed zmrokiem zmusimy się do jakiegokolwiek ponownego podchodzenia.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAfXzmND6df1WZ00RkfnL_I8m9tKwfbBEuTHkxzyHJjfJeBPbFtAF7xIxtX5hsDhSeDPsWm7OHvSNz7cgLxLrULgNTDv_p_tr-psnyW6-bBgBkox27OyldneGGFki2Y4gufsTs3SRUgiXGofQZPw-t9C3RccVPbNyPXq3HNE1LQZUR8NtQoHAdpdJEoACK/s4000/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20tatry%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAfXzmND6df1WZ00RkfnL_I8m9tKwfbBEuTHkxzyHJjfJeBPbFtAF7xIxtX5hsDhSeDPsWm7OHvSNz7cgLxLrULgNTDv_p_tr-psnyW6-bBgBkox27OyldneGGFki2Y4gufsTs3SRUgiXGofQZPw-t9C3RccVPbNyPXq3HNE1LQZUR8NtQoHAdpdJEoACK/w640-h480/lodowa%20prze%C5%82%C4%99cz%20tatry%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTjzV7FoP-ymOdG-OmGxA3_9RoVev6eKLWej3afVBeWc7fObCTI-PtTmxb7BpBL0ytqQCXqfOoPRbxUS-QKew2vcHfVEQMfzd7zWApBiLti29lqnbUEtLnyPexoCi5Uu2bsLpAY57vz04TtsQG0Fyry8CngEtfdWWx-_Z1SK2qrDmmt9M8s4f8EgetVDHy/s4000/kamzik.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTjzV7FoP-ymOdG-OmGxA3_9RoVev6eKLWej3afVBeWc7fObCTI-PtTmxb7BpBL0ytqQCXqfOoPRbxUS-QKew2vcHfVEQMfzd7zWApBiLti29lqnbUEtLnyPexoCi5Uu2bsLpAY57vz04TtsQG0Fyry8CngEtfdWWx-_Z1SK2qrDmmt9M8s4f8EgetVDHy/w480-h640/kamzik.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tych ziomeczków spotkaliśmy dziś sporo.</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZEUXSOLQwaMKUx10CDy46omlw8jCbG9QFRV06A0g13FK7vVUIEgVFg8o8HsihfjleeXTkNke1Yy0wiG6XqoMjVjQ0HPLj86cZw_2nyno9qEGtUGG3IkEL_mrW5q6dlnkfmG3PcoDSYC6kCJYATyMGTezYO2E9vUpNUhnR5P1mRkWqPNJZ-kzy_3rcOi_G/s4000/widok%20tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZEUXSOLQwaMKUx10CDy46omlw8jCbG9QFRV06A0g13FK7vVUIEgVFg8o8HsihfjleeXTkNke1Yy0wiG6XqoMjVjQ0HPLj86cZw_2nyno9qEGtUGG3IkEL_mrW5q6dlnkfmG3PcoDSYC6kCJYATyMGTezYO2E9vUpNUhnR5P1mRkWqPNJZ-kzy_3rcOi_G/w480-h640/widok%20tatry.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to nagroda za moje uparte poszukiwanie koleby. Takowej nie znalazłam, ale za to wbiłam się na jakąś uroczą przełączkę.</td></tr></tbody></table><br /><p>Za chwilę dotrzemy na próg Terinki, gdzie nie unikniemy lekkiego gwaru generowanego przez kręcących się dookoła jej dzisiejszych bywalców (a w stołówce usłyszymy z głośników "Hera koka hasz LSD" XD). Tymczasem jednak wędrujemy w tej wieczornej tatrzańskiej ciszy, w której słychać stukot każdego poruszonego kamyczka. Przypomina mi się, jak bardzo to lubię...</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjulbtcz40kOZuwsHRn5bMizX9FW5bw9BCJkzRvxxpwUUciTCoiYsPNpqptz3kBNKda8UUEp-0V4jKFCFUFlyJAm7sJzmhlV4_fRsQI-X5pXvroJU76LjOVEPzllWQ_GEpRmOFJVByj7GODzyOr1G8ER8MswqHWQvwzR4EO-lCFf6r7CigBTcS_lQfsBNsw/s4000/durny%20%C5%82omnica.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjulbtcz40kOZuwsHRn5bMizX9FW5bw9BCJkzRvxxpwUUciTCoiYsPNpqptz3kBNKda8UUEp-0V4jKFCFUFlyJAm7sJzmhlV4_fRsQI-X5pXvroJU76LjOVEPzllWQ_GEpRmOFJVByj7GODzyOr1G8ER8MswqHWQvwzR4EO-lCFf6r7CigBTcS_lQfsBNsw/w640-h480/durny%20%C5%82omnica.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiWqLirbSQG0wCT08_pgLwGo0egZdDUh9AcyOA5o_BhwUkQuFgS4qGWvipx_6YPSI301Boqie8whJQWh6PqfnnsMZk-hFm_vKClFG2vxbsxcSscaL7PpzfmEDVR3pwBLOIrpZR4KZ7MZDAK-uAxKcIwcF8uypxSfkUlA32pYi7zpzf2fFUv_wB_tAoChVG/s4000/baranie%20rogi%20durny.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiWqLirbSQG0wCT08_pgLwGo0egZdDUh9AcyOA5o_BhwUkQuFgS4qGWvipx_6YPSI301Boqie8whJQWh6PqfnnsMZk-hFm_vKClFG2vxbsxcSscaL7PpzfmEDVR3pwBLOIrpZR4KZ7MZDAK-uAxKcIwcF8uypxSfkUlA32pYi7zpzf2fFUv_wB_tAoChVG/w640-h480/baranie%20rogi%20durny.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL4Xw8vepQXSwQpbb021O4NnKesrwLoMzUQY-JjL9twAtlHjgATkPElclnvob6ieUbe7lURku2VeJAoqtUIDZLUAnf4f3Je14uec0V2rKOuh77GgDKR_mDRjxXz20Ww9lXmJlgdcPPbySFQb9_L9RqOI2w_sVArTH4G1gWVfwX73jtp5edkROI1P8MLWvm/s4000/tatry%20wiecz%C3%B3r.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL4Xw8vepQXSwQpbb021O4NnKesrwLoMzUQY-JjL9twAtlHjgATkPElclnvob6ieUbe7lURku2VeJAoqtUIDZLUAnf4f3Je14uec0V2rKOuh77GgDKR_mDRjxXz20Ww9lXmJlgdcPPbySFQb9_L9RqOI2w_sVArTH4G1gWVfwX73jtp5edkROI1P8MLWvm/w640-h480/tatry%20wiecz%C3%B3r.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8jnq3kx6jFwuRv_YdmWBGUCb26qvzNxR5hyphenhyphenGM6kIVE3XJZ7BM9vZXssZKz1elVA3l-eGFfEhY3uqr0mJVyIlO-6EdlhAnQGbIi8b3wfxz5VzbT8dm93dbQ3PT9enbo5enBdKNh8ERrhEg6agOJtKarRMjjU6Cbmv1vZUOpvBd_b_Qg_XEmafVAoihRL6r/s3910/teryho%20chata.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2932" data-original-width="3910" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8jnq3kx6jFwuRv_YdmWBGUCb26qvzNxR5hyphenhyphenGM6kIVE3XJZ7BM9vZXssZKz1elVA3l-eGFfEhY3uqr0mJVyIlO-6EdlhAnQGbIi8b3wfxz5VzbT8dm93dbQ3PT9enbo5enBdKNh8ERrhEg6agOJtKarRMjjU6Cbmv1vZUOpvBd_b_Qg_XEmafVAoihRL6r/w640-h480/teryho%20chata.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtg_Q_cXrjTu3Qs3ix37U_Y1JS3kurl9m5oJXdG1okyu0Djy3eHoRQ9fiVOFppPkZkYZjiCC02rcNBUN_TWonF7azD4JMl8-oz3wwVH1HuUAgmBlSF0V9QF5PlWraFrWE7UWUBqMJQAju2JMQIRcs9-1JRz7kjdwFfqxgKnI8d_Mh8V6Tfb5_uE_HNuLHv/s3264/terinka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtg_Q_cXrjTu3Qs3ix37U_Y1JS3kurl9m5oJXdG1okyu0Djy3eHoRQ9fiVOFppPkZkYZjiCC02rcNBUN_TWonF7azD4JMl8-oz3wwVH1HuUAgmBlSF0V9QF5PlWraFrWE7UWUBqMJQAju2JMQIRcs9-1JRz7kjdwFfqxgKnI8d_Mh8V6Tfb5_uE_HNuLHv/w480-h640/terinka.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Terinka... tyle wspomnień...</td></tr></tbody></table><br /><p>Zgodnie z przewidywaniami ani trochę nie chce nam się już dziś podchodzić, upatrujemy sobie zatem w miarę dogodne miejsce nad brzegiem jednego ze stawów nieopodal schroniska. I tam sobie lulamy. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFZ2aWNjIEUfXrSgrNFKWLAa9xJvPk7h0OlJ7Db5esISJs15R5b9k6Tne0ZPo71k_WXEQ2n3tuZvZ_zg-Nm-Mc1cKxIZw7HNQWJxUQ2A_-UEkOa9CJb91NsD3XsDNV9v_PV9syS3ROrH8c97Ox-tSwUnqe2asfMyp4igC9giirKPn0_IboRhZEJ4fq7qFr/s1296/biwak.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="968" data-original-width="1296" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFZ2aWNjIEUfXrSgrNFKWLAa9xJvPk7h0OlJ7Db5esISJs15R5b9k6Tne0ZPo71k_WXEQ2n3tuZvZ_zg-Nm-Mc1cKxIZw7HNQWJxUQ2A_-UEkOa9CJb91NsD3XsDNV9v_PV9syS3ROrH8c97Ox-tSwUnqe2asfMyp4igC9giirKPn0_IboRhZEJ4fq7qFr/w640-h478/biwak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbcIArzvVnThIP__n5u6ue4SMv_BxgkiTbV_9LMuLW5aYY35cQknuxT-1gv_uh8KAjPwemAObmtBQ94eDlf3H7T11PPQGrwsz5SbehlMpX8uB_OEO14KnaaQSd3gacsd_H9zRcHJiK6JdJysYgYrImPqHTErxTnrBPyA5F9K07vMxq5pDHoWlatMtV_v_V/s4000/tatry%20poranek.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbcIArzvVnThIP__n5u6ue4SMv_BxgkiTbV_9LMuLW5aYY35cQknuxT-1gv_uh8KAjPwemAObmtBQ94eDlf3H7T11PPQGrwsz5SbehlMpX8uB_OEO14KnaaQSd3gacsd_H9zRcHJiK6JdJysYgYrImPqHTErxTnrBPyA5F9K07vMxq5pDHoWlatMtV_v_V/w480-h640/tatry%20poranek.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Rano wstawanko, śniadanko (z suchych zapasów, bo obydwoje byliśmy przekonani, że to drugie wzięło kartusz), ogarnianko. I na Czerwoną Ławkę. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5yHldoJJpV0BOJo3Iad818no5PMtj1J6uQzBFCAH4EzFtttEEMp8-1LjNbBrJcR4hoavUKBvqoiqx11q66vgZ3v0OH5mWk5-PntUtiJ9vHSBvejCDE33sdxcgUKSI47r5yj4Tck-HXf3wBmOwKCiD1_zslaxw_c7yjGpOX4u4R4HERXpnNn-ZtVGmEH4w/s4000/czerwona%20%C5%82awka%20prze%C5%82%C4%99cz.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5yHldoJJpV0BOJo3Iad818no5PMtj1J6uQzBFCAH4EzFtttEEMp8-1LjNbBrJcR4hoavUKBvqoiqx11q66vgZ3v0OH5mWk5-PntUtiJ9vHSBvejCDE33sdxcgUKSI47r5yj4Tck-HXf3wBmOwKCiD1_zslaxw_c7yjGpOX4u4R4HERXpnNn-ZtVGmEH4w/w640-h480/czerwona%20%C5%82awka%20prze%C5%82%C4%99cz.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czerwona Ławka z dołu wygląda dość nieprzyjaźnie. Te piargi nie są jednak tak sypkie, jak się wydają, a wyżej nie jest aż tak stromo. <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2018/10/czerwona-awka-opis-szlaku.html" target="_blank">TUTAJ </a>opis szlaku, autorstwa mła.</td></tr></tbody></table><br /><p>Marcin nie czuje się dziś najlepiej, czosnkowe kabanosy, które sobie zaserwował na śniadanie średnio mu weszły (trochę chciały wyjść). Plus odpaliło mu się marudzenie, które jest w sumie urocze, bo można się pośmiać. I pytał, za co ma złapać i gdzie postawić nogę. Tak sobie rzuciłam na koniec, nie jakoś bardzo złośliwie, że z pięć razy bym w tym czasie weszła i zeszła. To się zapytał, czemu mu w takim razie nie wniosłam plecaka, a ja... nawet pożałowałam, że tego nie zrobiłam, bo serio mi się już nudziło trochę. ;)</p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmTimTSlJgU0Z7nnev5lr0kWUhSKdL2dxHMnDYccrl4UqjFAm8Uj72oRe70uiI69WybnS6PvllTSPNgmhueqhiV0geDoJiI1ZbEK6BBWcbovu4Npc8NVRMUtqFFcMrehxnGLrBl1mje7kvtjR2jnH3YoapRDWg-3KQnk9HisBMhlyRvh_cVjyJZRyK25Yi/s4000/czerwona%20%C5%82awka%20ferrata.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmTimTSlJgU0Z7nnev5lr0kWUhSKdL2dxHMnDYccrl4UqjFAm8Uj72oRe70uiI69WybnS6PvllTSPNgmhueqhiV0geDoJiI1ZbEK6BBWcbovu4Npc8NVRMUtqFFcMrehxnGLrBl1mje7kvtjR2jnH3YoapRDWg-3KQnk9HisBMhlyRvh_cVjyJZRyK25Yi/w640-h480/czerwona%20%C5%82awka%20ferrata.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To nie szlak, to ferrata. Mamy okazję popatrzeć sobie na nią z bliska.</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQb-MS0sfk54hPSDtBo8zfFl8G9Yqr-jKGiKEbEnShpjU0k8T7yNujcA-_x1gXPyyVbV1SFwyevVNBeKJ86KLFEDlhjT3wPd9KtbcHqt79eiYJDYJnDfsjaGIHx94sTziE5eMfeUSYOlUSS0ojHA7E6NgMs6gy2v3fHucaI2FJQQUEyMjxkFniKLZqSdAJ/s4000/czerwona%20%C5%82awka%20szlak.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQb-MS0sfk54hPSDtBo8zfFl8G9Yqr-jKGiKEbEnShpjU0k8T7yNujcA-_x1gXPyyVbV1SFwyevVNBeKJ86KLFEDlhjT3wPd9KtbcHqt79eiYJDYJnDfsjaGIHx94sTziE5eMfeUSYOlUSS0ojHA7E6NgMs6gy2v3fHucaI2FJQQUEyMjxkFniKLZqSdAJ/w480-h640/czerwona%20%C5%82awka%20szlak.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to szlak i, zdaje się, jakoś początek łańcuchów.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkrzQ2pZcaq8cOkeBU48PS22WKz3BG05KZvXKkn68yuf7PNuTfsXUv4cNK4qeAdQFNUBlSe5ANBUiCRrCkik4vyv0Mp2vO8SOwvX6m_uqJImHTmckpbiatjC3vMDD5kJkwCZPuD5-puEQDcx4LE7dLMt3bkQ91DKIduWULhSfQ2vflW7xnhyphenhyphendehZDlNwMP/s3264/czerwona%20%C5%82awka%20podej%C5%9Bcie.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkrzQ2pZcaq8cOkeBU48PS22WKz3BG05KZvXKkn68yuf7PNuTfsXUv4cNK4qeAdQFNUBlSe5ANBUiCRrCkik4vyv0Mp2vO8SOwvX6m_uqJImHTmckpbiatjC3vMDD5kJkwCZPuD5-puEQDcx4LE7dLMt3bkQ91DKIduWULhSfQ2vflW7xnhyphenhyphendehZDlNwMP/w480-h640/czerwona%20%C5%82awka%20podej%C5%9Bcie.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK6OW1swRwG-Kf9wPXIJHn9LU24UPjNdPtQNMHuF1o1dFYrF76rr07bRefItHuTaKAMQUNovVFtXN9PV26gh1-4hUoiIL4s7zSTgM2fl7ZlSQCQz-J1WyN95RkVdLH5Yw3JFvcQYczGbKhZVD8OdhIN4gyM9un2kPjdjPBJPKwYZKnk4G2JS93hZNP_w5A/s3910/czerwona%20%C5%82awka%20%C5%82a%C5%84cuhy.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3910" data-original-width="2932" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK6OW1swRwG-Kf9wPXIJHn9LU24UPjNdPtQNMHuF1o1dFYrF76rr07bRefItHuTaKAMQUNovVFtXN9PV26gh1-4hUoiIL4s7zSTgM2fl7ZlSQCQz-J1WyN95RkVdLH5Yw3JFvcQYczGbKhZVD8OdhIN4gyM9un2kPjdjPBJPKwYZKnk4G2JS93hZNP_w5A/w480-h640/czerwona%20%C5%82awka%20%C5%82a%C5%84cuhy.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Aż z grubsza przejrzałam ten swój <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2018/10/czerwona-awka-opis-szlaku.html" target="_blank">opis szlaku</a> sprzed pięciu lat, żeby sprawdzić, ale chyba ostatnio tam tego nie było. Otóż na Czeronej Ławce, na skale nad samiutką przełęczą jest... ławka. A jakże, czerwona. To o tyle ciekawe, że słowacka nazwa tej przełęczy (Priecne Sedlo) nie ma w sobie czerwieni ani ławki. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_zs097m6unBv4WJaczPdusHfbKfbyCbKU3vrX2T3za0ASYW8PCeMqv7U7WoeBl0ZWqnxtPAb-ABawo3DFFWLB6rScLfTy4cVDLrOXZ7rhPfPIXCZ_JuxtmnyxkGwHaXBbWYh_-GX9kA83WjWmtGpgjFJGeq2dLwCsQ_ry6mezZLv-8DpVuWFNkDSF3rhv/s4000/%C5%82awka%20na%20czerwonej%20%C5%82awce.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_zs097m6unBv4WJaczPdusHfbKfbyCbKU3vrX2T3za0ASYW8PCeMqv7U7WoeBl0ZWqnxtPAb-ABawo3DFFWLB6rScLfTy4cVDLrOXZ7rhPfPIXCZ_JuxtmnyxkGwHaXBbWYh_-GX9kA83WjWmtGpgjFJGeq2dLwCsQ_ry6mezZLv-8DpVuWFNkDSF3rhv/w480-h640/%C5%82awka%20na%20czerwonej%20%C5%82awce.jpeg" width="480" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirEQi2LZQ1i0qkzzfmEyyeZ6NVKBQKebHPxTvuI9A9QBmO_csu5LpR9RNwQssV3ME6Vna95Pb3z0WrbQScrDNfMjNTYC4VCf1mhj4WV0xDjdvOgSAl0ULUwFjszTsjW_Cp2-mcjogDssgtXf66I-FsttmFc39fGu8E5Ou2vT4SVE7L8d_DJxXPEJPod_db/s4000/priecne%20sedlo%20%C5%82awka.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirEQi2LZQ1i0qkzzfmEyyeZ6NVKBQKebHPxTvuI9A9QBmO_csu5LpR9RNwQssV3ME6Vna95Pb3z0WrbQScrDNfMjNTYC4VCf1mhj4WV0xDjdvOgSAl0ULUwFjszTsjW_Cp2-mcjogDssgtXf66I-FsttmFc39fGu8E5Ou2vT4SVE7L8d_DJxXPEJPod_db/w640-h480/priecne%20sedlo%20%C5%82awka.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tu ktoś na ławeczce nawet siedzi.</td></tr></tbody></table><br /><p>Od wejścia zdecydowanie bardziej parszywe jest zejście. U góry paskudnie kruche, to przede wszystkim. A dalej to głównie długie. Zbójnicką Chatę widać, jeśli mnie pamięć nie myli, już z samej Ławki, ale potem gdzieś się chowa, a szlak lawiruje, kluczy, ciągnie się straszliwie. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1vsJJjtk5gvFSfi4iaLIwl7QFBbzMmy8IWtOdmhKJyLOZ6SBsb1Xm4hI6U04p6ljpRgorxKErrC1IW0FcqwaOIu_XF_fOfwjCMdsq_XECrJfTRxRCW_WPpKqyzjfIqsMIQCpsCxrUU0APSLRDgJ5QT6ZBzZUZZWAQBijLBKdg1Svj08B76jeTDNJJYKAh/s3824/zej%C5%9Bcie%20czerwona%20%C5%82awka.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3824" data-original-width="2868" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1vsJJjtk5gvFSfi4iaLIwl7QFBbzMmy8IWtOdmhKJyLOZ6SBsb1Xm4hI6U04p6ljpRgorxKErrC1IW0FcqwaOIu_XF_fOfwjCMdsq_XECrJfTRxRCW_WPpKqyzjfIqsMIQCpsCxrUU0APSLRDgJ5QT6ZBzZUZZWAQBijLBKdg1Svj08B76jeTDNJJYKAh/w480-h640/zej%C5%9Bcie%20czerwona%20%C5%82awka.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Namówiłam Marcina ostatnio na niskie buty, głównie z myślą o włoskich ferratach. W Tatrach jednak na zejściu po sporej wielkości głazach parę razy poleciała mu nóżka w bok, to jedna to druga...</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9xOurL7hACHDfDEU0Gw9Ps3kAadnd5zmZXQZS3cMdathzWoBCT-ijMqVUYvt8dyq8u5X3r8JdrYeJ4jRjQOr25qGzcHnVDMh9jSkF0AJoe6mteM-o9-FILiv5FHFxdq7AzwY03Dw3GJtNMGAMXBEz-vvSbLnI0YpxbfkpB1w3_HsEI9vIH-AdvPP3L1Zv/s4000/szlak%20z%20czerwonej%20%C5%82awki.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9xOurL7hACHDfDEU0Gw9Ps3kAadnd5zmZXQZS3cMdathzWoBCT-ijMqVUYvt8dyq8u5X3r8JdrYeJ4jRjQOr25qGzcHnVDMh9jSkF0AJoe6mteM-o9-FILiv5FHFxdq7AzwY03Dw3GJtNMGAMXBEz-vvSbLnI0YpxbfkpB1w3_HsEI9vIH-AdvPP3L1Zv/w640-h480/szlak%20z%20czerwonej%20%C5%82awki.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq5og3mT7qpIbqHEfc_vowTo6XxUWAnvMBjpihVtStWX_2aJhcWYy3K2XJ9IGXns09Cg3lZJAoMIywSGOtcXpPbDDLJRw-Qh4gvOJ_5PJ8hGXUT1te9StdJlCVsteFsvjTxAj_TbL8O24QHsFlI-FnHjJ9p_tJonZYNW_5I7AITPKMoX05mUAiU81rG4hk/s3895/widok%20na%20starole%C5%9Bmy.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq5og3mT7qpIbqHEfc_vowTo6XxUWAnvMBjpihVtStWX_2aJhcWYy3K2XJ9IGXns09Cg3lZJAoMIywSGOtcXpPbDDLJRw-Qh4gvOJ_5PJ8hGXUT1te9StdJlCVsteFsvjTxAj_TbL8O24QHsFlI-FnHjJ9p_tJonZYNW_5I7AITPKMoX05mUAiU81rG4hk/w640-h480/widok%20na%20starole%C5%9Bmy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2oRUU-U3w3smKFaXFZZGBk2gOFhurxsB-KUhzn6x_Zv29eR2fr7Hy0PjXuMkMog2nETaZrvyRp5aTlj1XIbEqf47K-x6lT6whpnPV42-PqEHuA3N3F2NtY5Dxhvl5TUW8ThYc0CO4zS6PQfLytRfBSBOZOLCT1zdIaZIB2odSUq4j77Ujj05_5smspf6I/s3811/widok%20na%20s%C5%82awkowski.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2858" data-original-width="3811" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2oRUU-U3w3smKFaXFZZGBk2gOFhurxsB-KUhzn6x_Zv29eR2fr7Hy0PjXuMkMog2nETaZrvyRp5aTlj1XIbEqf47K-x6lT6whpnPV42-PqEHuA3N3F2NtY5Dxhvl5TUW8ThYc0CO4zS6PQfLytRfBSBOZOLCT1zdIaZIB2odSUq4j77Ujj05_5smspf6I/w640-h480/widok%20na%20s%C5%82awkowski.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy zrobiłam zdjęcia w dokładnie tych samych miejscach co ostatnio? Być może...</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_kwB2obft_3oL7r4ejTVhJuqwkQWswSy7_VIq3IudhQLqpeCUl0MxFvvov_uUBPHhCrxLsYfmjGJla1h1Th-md8fzlVSsGD0iwAaBrV64jXYFIe7oZQHd_13SmoiiVaPCtm6F0AKi7DGtvga0-o7dWeRLotEecbaWvYZRq4gtN6Ym2uZr_v1K78OvTe0Z/s3939/Starole%C5%9Bna.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2954" data-original-width="3939" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_kwB2obft_3oL7r4ejTVhJuqwkQWswSy7_VIq3IudhQLqpeCUl0MxFvvov_uUBPHhCrxLsYfmjGJla1h1Th-md8fzlVSsGD0iwAaBrV64jXYFIe7oZQHd_13SmoiiVaPCtm6F0AKi7DGtvga0-o7dWeRLotEecbaWvYZRq4gtN6Ym2uZr_v1K78OvTe0Z/w640-h480/Starole%C5%9Bna.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A czyż ta kózka nie pozuje? ;)</td></tr></tbody></table><br /><p>Natomiast po odpoczynku w Zbójnickiej Chacie okazuje się, że Marcina bardzo jedna z kostek boli. Jakoś tam się jeszcze rusza, ale strach iść z tym do góry, tym bardziej, że zejście przez Dolinę Białej Wody do krótkich należeć nie będzie. Pada więc decyzja o wycofie. No szkoda trochę, ale szybko okazuje się, że innej nie można było podjąć. Na zejściu Staroleśną pierwsze kilkaset metrów Marcin idzie okrutnie wręcz wolno i cierpi przy tym bardzo. Na tyle bardzo, że pytam, czy dzwonić po pomoc, ale unosi się honorem, ćpa mocnego procha od bólu i jakoś się pomału wleczemy do Smokowca.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8ZxRMX3KviFvVARtSKPO-8yMsx8Pl0_ITZDUcErO33qoW_EwTBus70ZFCauZXhuYwVYzfds9B4h29QkxXWxaHLay7sd5x70UlnrHsk-Dq98apHZ6TrTyqh4EHESQms_2-3GbAjqmx_3N4s8xjDLl_8_fTtPTcRvdsY_MK1weH0NDwd60hcqg_KPtiHZzE/s3496/Zb%C3%B3jnicka%20chata.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2640" data-original-width="3496" height="484" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8ZxRMX3KviFvVARtSKPO-8yMsx8Pl0_ITZDUcErO33qoW_EwTBus70ZFCauZXhuYwVYzfds9B4h29QkxXWxaHLay7sd5x70UlnrHsk-Dq98apHZ6TrTyqh4EHESQms_2-3GbAjqmx_3N4s8xjDLl_8_fTtPTcRvdsY_MK1weH0NDwd60hcqg_KPtiHZzE/w640-h484/Zb%C3%B3jnicka%20chata.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>I to by było na tyle... Korci mnie, żeby jednak kiedyś zrobić tę pętlę. Byłoby to jakieś wyrypkowe osiągnięcie. :)</p><p><br /></p>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-15130318450765014642024-01-07T17:10:00.003+01:002024-01-07T17:10:59.475+01:00Rowerem dookoła Krainy Wielkich Jezior Mazurskich - Mazurska Pętla Rowerowa (sakwiarstwo)*<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilonqq5uypn7N-r4IjvIORBROQW0KHjND7Fb1RX_U2C3OwPKlSm7ktGhT223GlZqFUqk8Dzvr6WL6seB2Q-ybCA3Ikso0i7IO1ZPEn-R2qF4vznyp7siuGYvX6hYuqMipYzeKCnprlCsAiz2W9n_ZIDl_-RmwLcusjbAKSjgbyHtO825bJBt9KLmOEjgn-/s4000/mazurska%20p%C4%99tla%20rowerowa%20bikepack.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilonqq5uypn7N-r4IjvIORBROQW0KHjND7Fb1RX_U2C3OwPKlSm7ktGhT223GlZqFUqk8Dzvr6WL6seB2Q-ybCA3Ikso0i7IO1ZPEn-R2qF4vznyp7siuGYvX6hYuqMipYzeKCnprlCsAiz2W9n_ZIDl_-RmwLcusjbAKSjgbyHtO825bJBt9KLmOEjgn-/w640-h480/mazurska%20p%C4%99tla%20rowerowa%20bikepack.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Po przejechaniu dwóch szlaków: <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2023/11/najwazniejsze-ze-za-kazda-gorka-jest-z.html" target="_blank">Rowerowego Szlaku Orlich Gniazd</a> oraz <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2023/11/dwa-razy-to-juz-nie-przypadek.html" target="_blank">Velo Dunajca</a>, zupełnie już wkręciłam się w tę formę aktywności. Dodatkowo znałam już mniej więcej zakres swoich możliwości, jeśli chodzi o liczbę pokonywanych dziennie kilometrów. Dunajec przejechałam samotnie, mniej więc miałam już obaw związanych z wyruszaniem na tego typu szlak bez towarzystwa.<span></span></p><a name='more'></a><p></p><p>Zatęskniłam za Mazurami. Gorący, tętniący zielenią czerwiec to świetny moment na wizytę w tym regionie. A ja na Mazurach byłam ostatnio... 15 lat temu? Ogólnie byłam dwa razy w życiu, z czego pierwszy raz za dzieciaka, na kolonii, z której to zdezerterowałam (nie, że sama, po prostu płakałam w słuchawkę, że mi tam źle i przyjechała po mnie rodzinna delegacja, co w sumie po dziś dzień jest dla mnie powodem pewnego zażenowania - jeszcze do tej sytuacji w tym wpisie wrócę). Drugi raz to były czasy studenckie i parę letnich dni spędzonych z mym ówczesnym lubym na włóczeniu się, co ciekawe - też rowerem, po okolicach Ełka i Olecka. Tyle że wtedy to były krótkie wycieczki z normalną bazą noclegową. Zwłaszcza z tej drugiej wizyty w Krainie Tysiąca Jezior zachowałam miłe wspomnienia natury estetycznej. I wspomnienie dźwięku krzyku jakichś dużych ptaszorów, który wzbudza we mnie przyjemną nostalgię. </p><p>Postanowione zatem, jadę na Mazury. Decyzję jednak podejmuję jakoś późno (pewnie do ostatniej chwili upewniałam się co do pogody) i kosztuje mnie to... brak możliwości dojechania na Mazury pociągiem z rowerem w ciągu najbliższych 48 godzin. No po prostu ni cholery, nie ma żadnego, sensownego, czy też i pozbawionego sensu połączenia, którym mogłabym się przetransportować w okolice wybranego szlaku. Marcin siedzi ze mną na dworcu, zaczyna przysypiać, gdy wertuję internetową stronę PKP w poszukiwaniu coraz bardziej absurdalnych połączeń, co by przy okienku prosić o sprawdzanie konkretnych pociągów, a nie tak ogólnie, by choć trochę mniej irytować panią siedzącą z drugiej strony szyby. Pani irytująca się zadawaniem pytań - bo przecież podróżny powinien wiedzieć, jaki chce bilet, zapłacić za niego odliczoną kwotą, po czym spierdalać, a nie zawracać jej dupę pytaniem o cokolwiek - jest na szczęście tym razem zajęta, trafiam więc do drugiego okienka. W tymże siedzi jej kompletne przeciwieństwo, bardzo miły pan cierpliwie i życzliwie sprawdza mi wszystkie połączenia, które wymieniam i nawet sam jakichś szuka, ale no nie da rady. Bilety na rower powyprzedawane. Siadam obok zamulonego czekaniem Marcina i nagle mnie olśniewa.</p><p>- Ty, a rower to by mi się zmieścił do corsy?</p><p>- A co się ma nie zmieścić?</p><p>Moje dwa poprzednie szlaki prowadziły z punktu A do punktu B, dojeżdżanie do nich samochodem zatem za bardzo nie wchodziło w grę. Ale na Mazurach zamierzałam zrobić pętlę. Nic więc nie stało na przeszkodzie, aby dowieźć doń zarówno swój tyłek, jak i rower właśnie autem. Marcin pokazuje mi, jak odpiąć i wpiąć z powrotem koło, wieczorem jeszcze ładujemy rower do mej czarnej strzały, co by się nie okazało na końcu żmudnego i znienawidzonego przeze mnie procesu pakowania, że jednak się nie mieści. Ledwo, ale wchodzi. Nazajutrz więc dopakowuję sakwę i ruszam na północ.</p><p>Za początek Mazurskiej Pętli Rowerowej obieram sobie Pisz. Jakoś już wcześniej myślałam o tym miasteczku, jeszcze analizując połączenia kolejowe. Samochodem to o tyle korzystne, że Pisz leży na południu szlaku, więc mam tam po prostu w miarę najbliżej. No i trzeci powód - to w Piszu byłam na tej nieszczęsnej kolonii. Oto po dwudziestu-paru latach powracam do miejsca, które opuszczałam w poczuciu wstydu i porażki (wstydu, że tęskniłam za domem, porażki, że nie dałam rady wytrzymywać trzech treningów tanecznych dziennie, bo taka to była kolonia). Wracam prowadzonym przez siebie samochodem (pomimo zrobienia prawka niebawem po osiągnięciu pełnoletności, jeździć zaczęłam ledwie cztery lata temu, wcześniej mając przed tym potężną blokadę, jeśli nie wręcz fobię), z zapakowanym doń rowerem i zamiarem przepedałowania przeszło trzystu kilometrów oraz spania po krzakach. Sama. No dla mnie to poniekąd symboliczne.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho3kXRmgfvbOTwOuHiy3izdgdvvywnrhph_5zzbmOcRoHK5GTC715KyO6j_1uK4d4yjUxYKdSGOSAVCRMykIsk7InLnA0JGLeFmPTOL5bYkX0iIXTzAS3eBrIOAVgoFTMMAkzkkxeiELmnjyuuAsCd164nL-bfD4_XGfs9wZIFNnmZhxV-4bAgHQ2TxEjQ/s3264/rowerek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho3kXRmgfvbOTwOuHiy3izdgdvvywnrhph_5zzbmOcRoHK5GTC715KyO6j_1uK4d4yjUxYKdSGOSAVCRMykIsk7InLnA0JGLeFmPTOL5bYkX0iIXTzAS3eBrIOAVgoFTMMAkzkkxeiELmnjyuuAsCd164nL-bfD4_XGfs9wZIFNnmZhxV-4bAgHQ2TxEjQ/w480-h640/rowerek.jpeg" width="480" /></a></div><p><br /></p><p>Dojeżdżam pod wieczór. Pozostawiam samochód na darmowym parkingu, wyciągam rower oraz graty i ruszam nad tutejsze jezioro - Roś. Dziś już nie ma sensu wbijać się na szlak, potrzebuję sobie tylko znaleźć miejsce do spania, najlepiej póki w miarę widno. Okazuje się to dużo trudniejsze, niż oczekiwałam. Nad Rosiem stoją jakieś namioty, w sumie mogłabym zapytać, czy komuś się płaci za taki kemping, a jeśli tak, to komu. Ale włóczy się tam młodzież, z mola dobiega jedna muzyka, z dużego namiotu druga. Mało kameralnie. Cieszę oczy widokiem zachodu słońca nad taflą jeziora, konfrontuję obraz plaży z tym, jaki zapamiętałam w dzieciństwie i po chwili zabieram dupę dalej. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIt0oJ-vkohSJ4s7WJwZZVg2iUjTeX9sG6ptaskxRrhtGRnHhqLLrZXf_DZipKo2nUS6u8Z9ERNU6x5CBbmT9-EqAMxdWjMX_-solyQd_mufU_ym1kt7nZGChj8q2slZ2dR2crPHPrLJi9hr0BeU3SveRvZbxWCnImUUdkx_rAYRcAQ-HYPn53jkXg7Qpf/s4000/jezioro%20ro%C5%9B.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIt0oJ-vkohSJ4s7WJwZZVg2iUjTeX9sG6ptaskxRrhtGRnHhqLLrZXf_DZipKo2nUS6u8Z9ERNU6x5CBbmT9-EqAMxdWjMX_-solyQd_mufU_ym1kt7nZGChj8q2slZ2dR2crPHPrLJi9hr0BeU3SveRvZbxWCnImUUdkx_rAYRcAQ-HYPn53jkXg7Qpf/w640-h480/jezioro%20ro%C5%9B.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_7mfLw9WygQpIepd3WdnGXf8GT18QQKz7k30hfEH0vWtT393czEk5c2a1bRfR2hrTKEsscPAWV0DUQJsZaBAlWVH9kY7hIZ2KFstwb1aaXiYapwzZ__kpPewviqPimNE33C5G-lnnRx2MjOuG-Ah-bNCnGYM3wXrHHt-GvvJWxMGmF_i__GfyGG5C7Tre/s4000/pisz%20ro%C5%9B.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_7mfLw9WygQpIepd3WdnGXf8GT18QQKz7k30hfEH0vWtT393czEk5c2a1bRfR2hrTKEsscPAWV0DUQJsZaBAlWVH9kY7hIZ2KFstwb1aaXiYapwzZ__kpPewviqPimNE33C5G-lnnRx2MjOuG-Ah-bNCnGYM3wXrHHt-GvvJWxMGmF_i__GfyGG5C7Tre/w480-h640/pisz%20ro%C5%9B.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rowerek mam <a href="https://dctln.pl/E5c9NXMzH" rel="nofollow" target="_blank">TAKI</a>.<br />(afiliacja)</td></tr></tbody></table><br /><p>Postanawiam jechać mniej więcej wzdłuż jeziora i gdzieś się dobić na brzeg, w jakimś dzikim miejscu. Nie jest to jednak łatwe. Dostępu do wody bronią poogradzane działki i posesje. Skręcam w każdą możliwą dróżkę, odbijającą w tamtym kierunku, ale każda prędzej czy później doprowadza mnie do jakichś ogrodzeń. No dobra, raz w gęste krzaki, gdzie cała się parzę pokrzywami. W jakiejś wsi, już dobrych parę kilometrów od Pisza natrafiam na plażę. Plaża ta jest jednak maleńka, a tuż przy niej wyrasta, olbrzymi dla kontrastu budynek, wyglądający na obiekt noclegowy. Mam już dosyć tego plątania się, zwłaszcza, że jest już późno i od dawna ciemno. Stawiam rower i zaczynam uważnie badać okolicę. No przecież w takiej lokacji musi być jakaś mniej oczywista miejscówka na ognisko, nastoletnie spacery i schadzki, czy po prostu picie piwa tak, żeby starzy nie widzieli. Wreszcie, któryś już raz przechodząc obok okalających plażę szuwarów, zauważam w nich przesmyk i natychmiast daję w niego nura. Przesmyk okazuje się być całą wydeptaną ścieżynką, przeprowadzającą w miarę komfortowo przez gęstwinę trzcin, krzaków i wszystkiego, co tam jeszcze porasta te drugie. Przedzierając się tych kilkadziesiąt metrów tajemniczą dróżką, wiedziałam już, że do czegoś musi ona prowadzić, spodziewałam się jednak, że może to być miejsce tak banalne, jak choćby nieoficjalna plażowa toaleta. Tymczasem...</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqqP_U5AdwVW_VpiUrquIsM8Mkr06KHcCFZd0vM-rvnRquIJ3f6VdtuUpIKOwNWpZBfZJlEapOYeJxIz7oBau9sXdCAaS4KxxgaXXuLil308foYysmchQEw8uTH9XPElD6pJs-btT9n9IGnQmrTI9YyQs7UrIiAJeb7LzzZI0BHH3RxG02wECAjbNpFpsB/s4000/pla%C5%BCunia.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqqP_U5AdwVW_VpiUrquIsM8Mkr06KHcCFZd0vM-rvnRquIJ3f6VdtuUpIKOwNWpZBfZJlEapOYeJxIz7oBau9sXdCAaS4KxxgaXXuLil308foYysmchQEw8uTH9XPElD6pJs-btT9n9IGnQmrTI9YyQs7UrIiAJeb7LzzZI0BHH3RxG02wECAjbNpFpsB/w480-h640/pla%C5%BCunia.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Nie mogłam w to uwierzyć. Owszem, byłam przekonana, że tu gdzieś musi być jakieś miejsce spotkań lokalnej młodzieży, choć trochę ukryte przed oczami reszty świata, ale myślałam raczej o czymś w rodzaju polanki w lesie. A tu plaża. Maleńka, ale też niewiele mniejsza od tej "głównej". Przy niej dość szeroki okrąg wydeptanych trzcin, ślad po niewielkim ognisku. Parę śmieci świadczących o tym, że miejsce to jest wykorzystywane dokładnie tak, jak przewidywałam. No bomba! Wracam po rower i urządzam się na tej dziś wyłącznie mojej maleńkiej plaży. Zanim wrzucę coś do brzuszka i nacieszę się całą niezwykłością tej sytuacji, robi się północ. Uderzam zatem w spanko.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4R9ICEGvs4_H5V_0WLAIcy0WaNn15-_-06vmgphVVgt3DOwH69OfPz78SHKgtC1FTDZ6WU9DNTtiLequExVIqs1AfKrS69d8isztrFrbDY1T27B7A0p1mFyC2rgrheeqWsgGX1aq5wk4LkhJTD1iv4ah5Rqw8ugXDxHRUS7Pmccb8RHE74Y7QLqx7w46D/s4000/dzika%20pla%C5%BCa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4R9ICEGvs4_H5V_0WLAIcy0WaNn15-_-06vmgphVVgt3DOwH69OfPz78SHKgtC1FTDZ6WU9DNTtiLequExVIqs1AfKrS69d8isztrFrbDY1T27B7A0p1mFyC2rgrheeqWsgGX1aq5wk4LkhJTD1iv4ah5Rqw8ugXDxHRUS7Pmccb8RHE74Y7QLqx7w46D/w480-h640/dzika%20pla%C5%BCa.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGuawZSCwVJ9-3wMc0azOWEWcfy7FAwngOZuZGw3HmDz_6NutIU3WF4UkaYjxRKgE-aoAPCf6InvhpDamB-63OlsS5IsFcyYEXIaFF5jE92vLNgE62oeq3HQTX87X4GG_oGmQoPG7lMxVorrw8aA2AwBJSHxilPiQnEuKMI6U0g3MP8JQT51s5vAQ9tXKa/s4000/ro%C5%9B%20dzikie%20miejsce.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGuawZSCwVJ9-3wMc0azOWEWcfy7FAwngOZuZGw3HmDz_6NutIU3WF4UkaYjxRKgE-aoAPCf6InvhpDamB-63OlsS5IsFcyYEXIaFF5jE92vLNgE62oeq3HQTX87X4GG_oGmQoPG7lMxVorrw8aA2AwBJSHxilPiQnEuKMI6U0g3MP8JQT51s5vAQ9tXKa/w640-h480/ro%C5%9B%20dzikie%20miejsce.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBOVdBI7Kiqzv6TmtiiAhFU099itarqXjW9S31cCto48w5lJo_vqyjQAfrd4YXTEdk-zbKRaZeHKGBVJ-71Fy-4AOWmYqu5N-nTzUD-nFHjSbfAI-Imls6RIicvV4tTd2LFfupP_cDPsJ4_CzPiVbLGTqU0hnIpsyLiNDqjBt_pxJv61UlRE8GzLqdrH57/s4000/mazury%20namiot.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBOVdBI7Kiqzv6TmtiiAhFU099itarqXjW9S31cCto48w5lJo_vqyjQAfrd4YXTEdk-zbKRaZeHKGBVJ-71Fy-4AOWmYqu5N-nTzUD-nFHjSbfAI-Imls6RIicvV4tTd2LFfupP_cDPsJ4_CzPiVbLGTqU0hnIpsyLiNDqjBt_pxJv61UlRE8GzLqdrH57/w480-h640/mazury%20namiot.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Namiot zwany trumienką ;)<br /><a href="https://dctln.pl/OmGIQOaB8" rel="nofollow" target="_blank">LINK</a> (mój jest starszą wersją modelu)<br />(afiliacja)</td></tr></tbody></table></div><br /><p>Wstaję wcześnie, ale krótko cieszę się spokojem. Jeszcze przed siódmą na "główną" plażę wylegają jacyś ludzie i głupio mi tak przy nich wyłonić się z tej gęstwiny chaszczy. Szukam zatem alternatywy. Z drugiej strony niż woda jest lasek. Niedużo tego lasku, widać zaraz drogę, którą tu dotarłam. Tyle że ogrodzony jest zewsząd drutem kolczastym. Po długim procesie tentegowania w głowie wybieram przeczołgiwanie roweru pod drutem ponad nadzianie się na widelec i wystawienie się na nim ludziom będącym na plaży, którzy mogą być wszak właścicielami pobliskiego obiektu i mieć jakiś problem z moją nocną obecnością w krzakach. Druga opcja była taka, że ludzie są przypadkowi, a jak zacznę szeleścić w tych krzaczorach i się z nich zmaterializuję, to ich przestraszę. Też niefajnie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnhWs3sEYs4QqFVK0F-VqdteI17dkiDAirn2ZVETHAftKLMr58BzovaQkz4oTFCxm2VFJuCQUR5FA9q0mBJdavlSX1xaeA6glhfavAv5-zl2fphVrzg0LtyjscQ0p5en6InqOfzs0-zPIUbeNHR1M99O0Q4cuDY1cmSByvePlchozOStT0kPrBLzBwznjb/s3737/pla%C5%BCa%20mazury.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2803" data-original-width="3737" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnhWs3sEYs4QqFVK0F-VqdteI17dkiDAirn2ZVETHAftKLMr58BzovaQkz4oTFCxm2VFJuCQUR5FA9q0mBJdavlSX1xaeA6glhfavAv5-zl2fphVrzg0LtyjscQ0p5en6InqOfzs0-zPIUbeNHR1M99O0Q4cuDY1cmSByvePlchozOStT0kPrBLzBwznjb/w640-h480/pla%C5%BCa%20mazury.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><p>Wracam do Pisza, a stamtąd już kieruję się na szlak. O ile mnie pamięć nie myli, aby się weń wbić potrzeba przejechać z tej miejscowości jakieś kilka kilometrów.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKw9KwgBH0AA7rpXm941pyBqdaqtR3V26xMl8XRmCTLvJY-aTNGj7D5ePPIZyJu5syMXHUfwnOdQ5dh4DmM7vpNAu0aq15Ic1HSv978WzXw-aPYE_S0SQe2aM7RCHEDArhQy9IS-buBu5IItpABdKxNXYYBtoGJp18TvFQ_pOBgT2nXXijO3Jf8eKrvUTa/s3264/na%20szlaku.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKw9KwgBH0AA7rpXm941pyBqdaqtR3V26xMl8XRmCTLvJY-aTNGj7D5ePPIZyJu5syMXHUfwnOdQ5dh4DmM7vpNAu0aq15Ic1HSv978WzXw-aPYE_S0SQe2aM7RCHEDArhQy9IS-buBu5IItpABdKxNXYYBtoGJp18TvFQ_pOBgT2nXXijO3Jf8eKrvUTa/w480-h640/na%20szlaku.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No to zaczynamy!</td></tr></tbody></table><br /><p>Dalej relacja nie będzie już tak szczegółowa. Ogólnie postanawiam objechać skupisko jezior (jeśli dobrze posprawdzałam, to Mazurska Pętla Rowerowa okrąża całą Krainę Wielkich Jezior Mazurskich), kierując się w prawo i do góry, patrząc na mapę. Czemu tak? A nie wiem, tak po prostu. Oznakowania na szlaku są, ale miejscami marne, na co jestem przygotowana, mając w telefonie plik GPX i zerkając co jakiś czas na mapkę z nim (polecam <a href="https://dctln.pl/gKLNGlA2R" rel="nofollow" target="_blank">uchwyt do telefonu</a>). Szlak jest generalnie nowy, albo nawet jeszcze go oficjalnie nie ma. Miał być oddany latem 2023, a ja melduję się na nim... jakoś w pierwszy dzień lata. Rzecz jasna szlak w dużej mierze po prostu zbiera do kupy istniejące od dawna drogi, ścieżki rowerowe, leśne trakty. MOR-ów jeszcze nie dane mi będzie uświadczyć. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXIA70n7yqm2u3GY8UQk0dMiTREKLOsDRc7aHc3ttUrdRDA_ogMALRf7pNtnAqNzpoXouzYyfbVVnKybAKCbW5uMzU7NkktQ9eIGCY41HXsYBzxzqBCFHHii5c0DbmpNC3JW6RBLrQuhfOvoj7oTq7DF-4ZdS3aOSiRHN1piJbvYLoZMlg0jF8pVa1zhDE/s3924/mazury%20szlak%20rower.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3924" data-original-width="2943" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXIA70n7yqm2u3GY8UQk0dMiTREKLOsDRc7aHc3ttUrdRDA_ogMALRf7pNtnAqNzpoXouzYyfbVVnKybAKCbW5uMzU7NkktQ9eIGCY41HXsYBzxzqBCFHHii5c0DbmpNC3JW6RBLrQuhfOvoj7oTq7DF-4ZdS3aOSiRHN1piJbvYLoZMlg0jF8pVa1zhDE/w480-h640/mazury%20szlak%20rower.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRRQKtigJKWoCPYL1rUG2j29tunVhg0u9fVK3VqIpXcez9vbLSlcMDjibzJF0lDaM667iDMzPDH27Lw44uYAokI4WZPCElD9sNyCXrd5xfFDvPiz7YaNXPSQUz81UQO3-UI8M9V_1IGX0BcFyJ_PgBPNdG6rriHszTEPJiBzjbydzFIBiS30R-XSdTh-n0/s4000/jezioro%20mazury.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRRQKtigJKWoCPYL1rUG2j29tunVhg0u9fVK3VqIpXcez9vbLSlcMDjibzJF0lDaM667iDMzPDH27Lw44uYAokI4WZPCElD9sNyCXrd5xfFDvPiz7YaNXPSQUz81UQO3-UI8M9V_1IGX0BcFyJ_PgBPNdG6rriHszTEPJiBzjbydzFIBiS30R-XSdTh-n0/w640-h480/jezioro%20mazury.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYTLTW0JdE0Zu-uNTEo-mvNHVoiEwxK7txB8Dct6gAkALijdUfyzLdYdHsZSC3nX_6vtrxjpuhMh2qTBIPHL_YHiQ420j2K8NOsjIPlkU8NON_wXf4ZIRnj0MIs-8V-1jfIVVD8U2XmRQ_JaWkkTHrYE-wCCqbuSDoLXuJAOatIUfkSsdvGj67aPDf2qDA/s4000/mazurska%20p%C4%99tla%20rowerowa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYTLTW0JdE0Zu-uNTEo-mvNHVoiEwxK7txB8Dct6gAkALijdUfyzLdYdHsZSC3nX_6vtrxjpuhMh2qTBIPHL_YHiQ420j2K8NOsjIPlkU8NON_wXf4ZIRnj0MIs-8V-1jfIVVD8U2XmRQ_JaWkkTHrYE-wCCqbuSDoLXuJAOatIUfkSsdvGj67aPDf2qDA/w640-h480/mazurska%20p%C4%99tla%20rowerowa.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div>Przerwy robię co 20 km, chyba że wcześniej trafi się jakieś wybitnie fajne miejsce do posiedzenia, sklep, którego akurat potrzebuję, czy inny rozpraszacz. Początkowo takimi rozpraszaczami są liczne mijane jeziora. Nawet jeśli trzeba zboczyć ze szlaku paręset metrów, to podjeżdżam i sobie oglądam. Potem już przestaną robić na mnie takie wrażenie i trochę mi przez całą trasę spowszednieją. Dłuższego odpoczynku nie mogę sobie odpuścić nad Śniardwami, tym bardziej, że trafia się nad nimi całkiem fajna miejscówka (byłaby niezła na nocleg, ale za wcześnie, by o tym myśleć). Śniardwy są, w porównaniu do innych tutejszych akwenów, ogromne. Ledwo widać drugi brzeg, we mgle można by mieć złudzenie, że to morze.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhS4omN1XJzXyRTHtqyLIN81jpZGuTDEb8EkuuPzDljACTUV3THhJkkkBy0B5mrxOlM0MvAvNQllRtL87wbU546v_IZjkCD8nICw1cNy1yZupZtUOqipWsYx2n8isZH9LUKjosOVOiOgGZtqxDu3oEL9b8571MVXuJ7m0InLdDxCZCWRwan6PNM7RBJBWk8/s3495/%C5%9Bniardwy%20rower.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2818" data-original-width="3495" height="516" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhS4omN1XJzXyRTHtqyLIN81jpZGuTDEb8EkuuPzDljACTUV3THhJkkkBy0B5mrxOlM0MvAvNQllRtL87wbU546v_IZjkCD8nICw1cNy1yZupZtUOqipWsYx2n8isZH9LUKjosOVOiOgGZtqxDu3oEL9b8571MVXuJ7m0InLdDxCZCWRwan6PNM7RBJBWk8/w640-h516/%C5%9Bniardwy%20rower.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZqMY3p5_wn_IgcaZq-QdFEj9L9Y70xDeBkvXRujBU99ol1j2HccveRrhIL7mlTFOxGEPDH99XhZ2_za41GqKQMc_cmc-3TuDms9ymFjGNzAPgebkiiWjEV1C82m8-L0OLKfdgBDr0OtqdeWj5P6CPVwyhQZe58P0U2ydN5U-2xvX31-IROz0AtH0o4PJh/s4000/%C5%9Bniardwy.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZqMY3p5_wn_IgcaZq-QdFEj9L9Y70xDeBkvXRujBU99ol1j2HccveRrhIL7mlTFOxGEPDH99XhZ2_za41GqKQMc_cmc-3TuDms9ymFjGNzAPgebkiiWjEV1C82m8-L0OLKfdgBDr0OtqdeWj5P6CPVwyhQZe58P0U2ydN5U-2xvX31-IROz0AtH0o4PJh/w480-h640/%C5%9Bniardwy.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nad Śniardwami. A tych gagatków było więcej, ale na szczęście nie były zainteresowane moim prowiantem.</td></tr></tbody></table><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsx2Mp9AbQJgAieiwm8tbG2vlE8O1zHxYZaDlK3IGtW4xi29SpMZkmob36E78-iVa8gJgnavJXQtnKb014TGXrNwfdUKvVi1PVl5aZE66RLDOGY1ekwRbj5NznUl63hLugt0GFdas61q1EbcuHDIEYLFqp8ncan6S5eRd2r_iKxwRyUz_aV9DA7WRjD7Kb/s4000/jezioro%20%C5%9Bniardwy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsx2Mp9AbQJgAieiwm8tbG2vlE8O1zHxYZaDlK3IGtW4xi29SpMZkmob36E78-iVa8gJgnavJXQtnKb014TGXrNwfdUKvVi1PVl5aZE66RLDOGY1ekwRbj5NznUl63hLugt0GFdas61q1EbcuHDIEYLFqp8ncan6S5eRd2r_iKxwRyUz_aV9DA7WRjD7Kb/w640-h480/jezioro%20%C5%9Bniardwy.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk1oICW2q_p7KTf_zrHdoBegmAAVIxBr5iEGPmPdkEd4NySBsgYZQ1fBYCA6XqwZfxJ8uTKfUHAwp8mn9wuQLfVkit5NMzW7XYKZ8HEi-lq-GEsK6dfAxX5TivmE_7UeqzSAoA5N6BLpPMUgkqFirAEXlUyhF33gR6YIo2nrcwSoy7JxMfSRcGPyJlP3q_/s3933/mazury%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2811" data-original-width="3933" height="458" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk1oICW2q_p7KTf_zrHdoBegmAAVIxBr5iEGPmPdkEd4NySBsgYZQ1fBYCA6XqwZfxJ8uTKfUHAwp8mn9wuQLfVkit5NMzW7XYKZ8HEi-lq-GEsK6dfAxX5TivmE_7UeqzSAoA5N6BLpPMUgkqFirAEXlUyhF33gR6YIo2nrcwSoy7JxMfSRcGPyJlP3q_/w640-h458/mazury%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUzhskpkps1tQVw2Z9airgywHtmptZ0ukx4Uj-vRJDXJzcfR6H0DWl24Kciv71jrPyFGlaw0C1IutSskzn2nieAMe61Be5ZtYtx2oCK3WYbMDKxE2MM8yj4ohN3HJAhCj2GH2iiHIsUg1IjceYF3bsINCI9U9hyUINXjCINvj4SDVbzefyKwE5CjRkurdQ/s3969/rowerowy%20szlak%20mazury.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2977" data-original-width="3969" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUzhskpkps1tQVw2Z9airgywHtmptZ0ukx4Uj-vRJDXJzcfR6H0DWl24Kciv71jrPyFGlaw0C1IutSskzn2nieAMe61Be5ZtYtx2oCK3WYbMDKxE2MM8yj4ohN3HJAhCj2GH2iiHIsUg1IjceYF3bsINCI9U9hyUINXjCINvj4SDVbzefyKwE5CjRkurdQ/w640-h480/rowerowy%20szlak%20mazury.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div>Pogodę mam znośną, poranne chmurki rozwiewają się z czasem, ale nie jest przesadnie gorąco. Dzień, podzielony na półtora-dwugodzinne (tyle mniej więcej zajmuje mi przejechanie 20 km) odcinki mija szybko. W Giżycku robię dłuższą przerwę. Najpierw namierzam aptekę, by zakupić osobliwą pamiątkę...</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj59w4hob5ztDl4Um9wRp5N2GOtzMiz0eWMYjY9pP2674fv4VHUFrj7K6mZCPzGQMTYHp8_iIGYlWf3dep34cc3cWgVD47oWmx4eyEzz9pSHG3DF7Y3cqqdyOU5OcN0KSGZOI5Ja5Cgz0z4pRIpJYvUjO13FTg9mEjEoiL2Il2-XqSZ04MfXR7TBE_dHaFV/s4000/pami%C4%85tka%20z%20gi%C5%BCycka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj59w4hob5ztDl4Um9wRp5N2GOtzMiz0eWMYjY9pP2674fv4VHUFrj7K6mZCPzGQMTYHp8_iIGYlWf3dep34cc3cWgVD47oWmx4eyEzz9pSHG3DF7Y3cqqdyOU5OcN0KSGZOI5Ja5Cgz0z4pRIpJYvUjO13FTg9mEjEoiL2Il2-XqSZ04MfXR7TBE_dHaFV/w480-h640/pami%C4%85tka%20z%20gi%C5%BCycka.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div>A potem jeszcze siadam w jakiejś knajpce na ciepłe papu. Oprócz nasilającego się bólu kolan, wymuszającego wstąpienie po apteczny suwenir, jedzie mi się tego dnia całkiem dobrze. Szlak jest zróżnicowany: ścieżki rowerowe, leśne, szutrowe dróżki (zaczyna się tarka, ale na tym odcinku jeszcze aż tak nie dokucza, więc nie zwracam na nią większej uwagi). Są nawet jakieś bunkry, ale nimi nie zawracam sobie głowy, bo i bez nich jest zajebiście. ;) Marcin za to skręca się na odległość z zazdrości i pisze, że on to by nie przepuścił.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDIbd2_wM9uEKYW1unWFpK8QY73EltzDXlyHojm90OSEPct3lglgLpoNgjw1ilIhqzfvWXSQynpVPm6jTdz1NcoDiIsAIDGTAbdnmHB3HjbG-dtX3AW4p9l8ExLwzBNd1FciUpw2V6LfbkC2HqDQ9in7UFQ7lE_OPjFTYpDu3t4QHBUA93277QBn48sSn3/s3323/mazury%20bunkry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3323" data-original-width="2492" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDIbd2_wM9uEKYW1unWFpK8QY73EltzDXlyHojm90OSEPct3lglgLpoNgjw1ilIhqzfvWXSQynpVPm6jTdz1NcoDiIsAIDGTAbdnmHB3HjbG-dtX3AW4p9l8ExLwzBNd1FciUpw2V6LfbkC2HqDQ9in7UFQ7lE_OPjFTYpDu3t4QHBUA93277QBn48sSn3/w480-h640/mazury%20bunkry.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ_fLfbTPNFNYiC83e8JTuhF_SMjy7KJoT0Sq-s7QJyQEh8ZLmB_-2av_BAmSwZ3SevI1kX63qrZk0pN9sGLKifG-ojfZjwiG0-Q5BG_YPvdO3NAz-71sd29xWgsgrB6I2cfRlhPE7jpdzRvLu9kM6Dx62VdoD4mpXTyVHix2tW24WqvV4ijqJy1WbXNJC/s4000/mpr%20mazury.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ_fLfbTPNFNYiC83e8JTuhF_SMjy7KJoT0Sq-s7QJyQEh8ZLmB_-2av_BAmSwZ3SevI1kX63qrZk0pN9sGLKifG-ojfZjwiG0-Q5BG_YPvdO3NAz-71sd29xWgsgrB6I2cfRlhPE7jpdzRvLu9kM6Dx62VdoD4mpXTyVHix2tW24WqvV4ijqJy1WbXNJC/w640-h480/mpr%20mazury.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyuMXZcAWln0Humrr-p0OiYOkGBDpDLaa1Lz-HXPgFyP82-nPYl3LraFnpC4iOtM_Vb6VHHPJUL0ERXKB4jhiDNbejOJrlCPDJtoe6Qf2WWmoVTeILSNWfnBk_TrOk8gbl8n_vVMviUd-XB_vDIsEx_Dzv0xXiROiqoP7z1-zEkO1wRp5AiVBVm1qajuAc/s3939/rowerem%20mazury.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3939" data-original-width="2954" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyuMXZcAWln0Humrr-p0OiYOkGBDpDLaa1Lz-HXPgFyP82-nPYl3LraFnpC4iOtM_Vb6VHHPJUL0ERXKB4jhiDNbejOJrlCPDJtoe6Qf2WWmoVTeILSNWfnBk_TrOk8gbl8n_vVMviUd-XB_vDIsEx_Dzv0xXiROiqoP7z1-zEkO1wRp5AiVBVm1qajuAc/w480-h640/rowerem%20mazury.jpeg" width="480" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsfibFpO2vyUebLbbF4bX7nGSHpI2-roJ9jObtxhVlmRAkwaMDl6DsHI6EC-7tGbgJASQWJjsiI02EBo-PS5doeebyLMqY5tfHgwJaGp4co5npL-2iK3wC1T35lGer8L8guLdCTDQNr4bxBRxmFc1n7cpn4Cw7y2FeRvY84ktqptOBjj_FYDCilzisWZMD/s4000/w%C4%99gorzewo.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsfibFpO2vyUebLbbF4bX7nGSHpI2-roJ9jObtxhVlmRAkwaMDl6DsHI6EC-7tGbgJASQWJjsiI02EBo-PS5doeebyLMqY5tfHgwJaGp4co5npL-2iK3wC1T35lGer8L8guLdCTDQNr4bxBRxmFc1n7cpn4Cw7y2FeRvY84ktqptOBjj_FYDCilzisWZMD/w640-h480/w%C4%99gorzewo.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To chyba w Węgorzewie.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3CdJ6PS5AxJG68cAc-O9rwXk3FBakL26ROlIRsCPAnSR0u2i8g-fpzAw94SazSlWZVYzLncFaeT-oX6Q3v2EUKOmaZAhP30EAUibWgzpvJKtxTEJ4CKlxLqFDJUyCMuULlY7d-aUOiYK8_-MZfLtYFwtkjDy_zqFMEoCa4hSMqv6FIqwQst4pzbqzsr6R/s4000/mazury%20miejsce.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3CdJ6PS5AxJG68cAc-O9rwXk3FBakL26ROlIRsCPAnSR0u2i8g-fpzAw94SazSlWZVYzLncFaeT-oX6Q3v2EUKOmaZAhP30EAUibWgzpvJKtxTEJ4CKlxLqFDJUyCMuULlY7d-aUOiYK8_-MZfLtYFwtkjDy_zqFMEoCa4hSMqv6FIqwQst4pzbqzsr6R/w480-h640/mazury%20miejsce.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div>Za Węgorzewem zamierzam już powoli zacząć rozglądać się za noclegiem. Udało mi się przejechać całą część szlaku po prawej stronie mapy, jestem teraz mniej więcej na jego północnym krańcu. Na liczniku już jakaś stówa, zatem można sobie odpuścić, a chcę uniknąć ponownego buszowania po krzakach do północy. Jadąc przez kolejne wioski po lewej stronie mam Jezioro Mamry. Patrząc na mapę w aplikacji Strava tak właśnie obstawiałam, że tutaj mogą być wygodne dojścia do tafli wody. Tym razem mi się szczęści i to tak z grubej rury. Pierwsza próba kończy się znalezieniem miejsca nie tyle nadającego się do spania, co iście przecudnej urody zakątka, idealnego wręcz na biwak. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb4EPjY3HyQv7rAo9bLZ9oKRjt4oc-16__ZSURUNeeRj_T_KjP6nasmZO9ed7LNkAquDccJVG2ZfnGQ0B0E_GsaoJr4FPuaXIZ3c1aRnK2pEI0T6ozjXkShMFoKU2kg5bl3XoMq-swLvWdh3q2iRnLXJnQvbq2K9zH70vsTWERutDeNrIUXQ5jovMIaidh/s3954/mamry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2966" data-original-width="3954" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb4EPjY3HyQv7rAo9bLZ9oKRjt4oc-16__ZSURUNeeRj_T_KjP6nasmZO9ed7LNkAquDccJVG2ZfnGQ0B0E_GsaoJr4FPuaXIZ3c1aRnK2pEI0T6ozjXkShMFoKU2kg5bl3XoMq-swLvWdh3q2iRnLXJnQvbq2K9zH70vsTWERutDeNrIUXQ5jovMIaidh/w640-h480/mamry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div>Jest full miejsca na namiot, jest ławeczka, co by sobie posiedzieć, jest kawałek mola, a uroku dopełnia kolorowa łódka. Zarówno pomost, jak i ławka są takie raczej rozsypujące się, na sznurku przy drzewie wisi jakiś ręcznik, suszący się tam co najmniej od poprzedniego sezonu, choć obstawiam, że jednak od bardziej dawna. Na łódkach się nie znam, ale tak na oko amatora to też raczej staroć. Wygląda więc na to, że rzadko tu ktokolwiek zagląda. Od drogi, a tym bardziej od zabudowań mnie nie widać, bo musiałam sporo tutaj zejść, osłaniają mnie też drzewa i krzaki. Jedyne, co mnie niepokoi, to głosy turystów z sąsiedniej, pewnie podobnej do mojej miejscówki, a zwłaszcza zdanie wypowiedziane głosikiem małej dziewczynki: "ej, a mieliśmy pójść jeszcze zobaczyć tę drugą plażę". A jednak spędzam sobie tutaj spokojny, samotny wieczór. Wskakuję w kostium i ładuję się do wody, która jeszcze bardzo daleko od brzegu jest płytka do łydek. Tam, gdzie robi się głębsza jednocześnie staje się pieruńsko zimna, zatem kąpiel ograniczam do ochlapania się dla higieny.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiJZKG4VE8FOnLLZZJGnZZo9H1UJMKvZ9OW-VXkpKOw8toEiwHNFCJ-Ef6dlQG586XtKka9-jbRYpxn-bIsO08sNFrRuzi3MZVGBEXychGql0VU4HnVduRndgEH5Og6TSEmr9La2cMfyaaorcjs7qHHQoWwlD9Nz6gQfrJ6ss7YXum8zCKtxgX8pZkZJ91/s4000/mazury%20czerwiec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiJZKG4VE8FOnLLZZJGnZZo9H1UJMKvZ9OW-VXkpKOw8toEiwHNFCJ-Ef6dlQG586XtKka9-jbRYpxn-bIsO08sNFrRuzi3MZVGBEXychGql0VU4HnVduRndgEH5Og6TSEmr9La2cMfyaaorcjs7qHHQoWwlD9Nz6gQfrJ6ss7YXum8zCKtxgX8pZkZJ91/w480-h640/mazury%20czerwiec.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTJVcMB335aIhaZMUW4rVoHfDOfWH7HR4UDmYPcWr5JJS8QNnJr5p_m0EohenmyuMkzlB_AC80cO57NIxJtUBzjbTJEB5jQC2CMDWsrjVfwXzIZkD1-Pm7b5jbAbHioqsA2249xMRqwKgLOz_AXmVWWvZ3un0C5Bcw_i6QYGwRPwht0nT9KexGa766Bq9J/s3000/na%20mazurach.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2252" data-original-width="3000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTJVcMB335aIhaZMUW4rVoHfDOfWH7HR4UDmYPcWr5JJS8QNnJr5p_m0EohenmyuMkzlB_AC80cO57NIxJtUBzjbTJEB5jQC2CMDWsrjVfwXzIZkD1-Pm7b5jbAbHioqsA2249xMRqwKgLOz_AXmVWWvZ3un0C5Bcw_i6QYGwRPwht0nT9KexGa766Bq9J/w640-h480/na%20mazurach.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div>Cudowność wieczoru zakłóca mi ostatecznie gigantyczny kleszcz namierzony za uchem. Ogólnie tego roku nałapałam ich przez całe lato bodaj osiem... Póki co bez konsekwencji, chociaż zdaję sobie sprawę, że te mogą wyleźć po czasie. Mugga oczywiście była, ale na włóczenie się po lasach, krzakach i wysokich trawach mało co widać pomaga... Ten konkretny dziad tkwiący mi za uchem zmartwił mnie o tyle, że nijak nie mogłam go sobie sama wyciągnąć (mam takie specjalne <a href="https://dctln.pl/DxzxqmXby" rel="nofollow" target="_blank">widełki</a>, ale weź tym sobie operuj z tyłu głowy).</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0jFvy0hWr7FAFhwRGri6CoZBDLcGmYSlHYaT-fO7WI-tGjBpdvPAWEP2F1sPKWp1unGI1vLjyFWndG17LlEgHKCMJngNtpRwrK4vL29luYyblv6WvCmecDtEdjiR4xRMMi2U56_xyod_bq9qZJG_sarAMO7ANqSh38EzNUqvhgn4yixCxUZ3XE_SP2Qov/s720/mazury%20rower%201.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="720" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0jFvy0hWr7FAFhwRGri6CoZBDLcGmYSlHYaT-fO7WI-tGjBpdvPAWEP2F1sPKWp1unGI1vLjyFWndG17LlEgHKCMJngNtpRwrK4vL29luYyblv6WvCmecDtEdjiR4xRMMi2U56_xyod_bq9qZJG_sarAMO7ANqSh38EzNUqvhgn4yixCxUZ3XE_SP2Qov/w640-h640/mazury%20rower%201.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfOjRqNpSdDE6R-vFipIjDR5KozLTPXSh7O8eESg2m1-nCi_1yJ3XstbXP8ODKaHO-YTOxeNopWO-QA5RC6o9ZsTTqYQ0C6WWDBfo_YrXkBNNOL0WE11MUMaDN1TaKkcv1JfJj7SUloGSUj5ik47ONTD2LaLMmQM36vbYIxNMFwx8xp8XN1olS6KFp_aax/s1226/mazury%20rower%201.1.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1226" data-original-width="1071" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfOjRqNpSdDE6R-vFipIjDR5KozLTPXSh7O8eESg2m1-nCi_1yJ3XstbXP8ODKaHO-YTOxeNopWO-QA5RC6o9ZsTTqYQ0C6WWDBfo_YrXkBNNOL0WE11MUMaDN1TaKkcv1JfJj7SUloGSUj5ik47ONTD2LaLMmQM36vbYIxNMFwx8xp8XN1olS6KFp_aax/w560-h640/mazury%20rower%201.1.jpeg" width="560" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No więc jeśli ktoś myślał, że na Mazurach to takie jeżdżonko po płaskim, to niekoniecznie ;)</td></tr></tbody></table><br /><div><br /></div><div>Czas zacząć kolejny dzień przygody i mozolnego pokonywania kilometrów. Gdybym nawet nie miała w sobie dyscypliny, by zrywać się wcześnie, to mogę liczyć na słońce - to skutecznie wygania mnie z namiotu, gdy tylko pokonuje chłód nocy. Z tego dnia mam niewiele zdjęć, mniej też wspomnień. Już to pisałam, w którymś z poprzednich postów - ot, jedzie się, jest miło, jest pięknie, jest też męcząco, bywa ciut nudno i zerkam na licznik, ile mi jeszcze brakuje do kolejnych 20 km, po których bez wyrzutów sumienia zrobię sobie postój. Ogólnie mega przeżycie, ale szczegóły się zacierają. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjohUE3yryvhkTj22tVVqP7RDwwkliSSbVlYXQ5AUl1rRJmWd2UVY_4mwuIqSH7GZNnku4ds_IJEvhUoHrQFRWfPw5VphE3plGZ2eHm8pkuqqJcVhpl1-UpC2XwvmDT_TYzpqdAEm_sbUSPQAJyAoBqCJC0hRuFt8WN7Uc4nmVENJH-xoVcXtmVbhhw9Dwq/s4000/mazury%20mamry.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjohUE3yryvhkTj22tVVqP7RDwwkliSSbVlYXQ5AUl1rRJmWd2UVY_4mwuIqSH7GZNnku4ds_IJEvhUoHrQFRWfPw5VphE3plGZ2eHm8pkuqqJcVhpl1-UpC2XwvmDT_TYzpqdAEm_sbUSPQAJyAoBqCJC0hRuFt8WN7Uc4nmVENJH-xoVcXtmVbhhw9Dwq/w640-h480/mazury%20mamry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd8Jpzuip3uEzy8Fn6dAeHJFRd0w2HfGXrQ-MI69Ktxg4Y70BTfbcFTObqJ3GWNhb-NNoTrOdEM7qcFa9_njQ0ixpZ63IkX7ljeFsDZvcw2LI2cx84hK60foTk47liYlX-2jb-V5j-89S71FgBCP3-dSMS8do_pekWJqHp1wxH_Gbg24m2-uo7kClqf76c/s4000/mazury%20rowerem.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2665" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd8Jpzuip3uEzy8Fn6dAeHJFRd0w2HfGXrQ-MI69Ktxg4Y70BTfbcFTObqJ3GWNhb-NNoTrOdEM7qcFa9_njQ0ixpZ63IkX7ljeFsDZvcw2LI2cx84hK60foTk47liYlX-2jb-V5j-89S71FgBCP3-dSMS8do_pekWJqHp1wxH_Gbg24m2-uo7kClqf76c/w640-h426/mazury%20rowerem.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div>To, czego żałuję, to braku czasu na powolniejsze pokonanie szlaku, nacieszenie się Mazurami, powylegiwanie się nad każdym kawałkiem wody, nad jakim miałabym ochotę, kąpieli - bo wieczorami na nie dla mnie za zimno. Wtedy i wspomnień zachowałoby się więcej. Cóż, zamiast tego wyrabiam swoje kilometrowe rekordy i ujędrniam ciało na coraz dłuższych odcinkach tarki. No co za franca! Dopytywałam potem nawet na grupie rowerowej, skąd się to dziadostwo bierze, dlaczego powstaje i czemu akurat w tym rejonie go tak dużo. Ogółem ponoć słaba jakość dróg i niewłaściwe ich użytkowanie (za szybko, za duże pojazdy). W każdym razie trzęsą mi się na tym nawet powieki, a irytacja bierze chwilami górę nad frajdą...</div><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil7BKOO0qDnpFFyOfpZEEW2iFUfO-kGpYJyCTC1vwhiU_zwhmEdkyaYG7xb29TEZP590hIgxsXNxg1ReOKq8hRD1wgLY6PPsg4cLdUSC4NKfoPR2d9xZ1oAg7-qXubnzvuLSzizkUgD8gKUvJZaKLwgYuRGbeYdiM8lyz7KFLpcZLK_DqA859TXGW1-M6Q/s4000/mazury%20tarka.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil7BKOO0qDnpFFyOfpZEEW2iFUfO-kGpYJyCTC1vwhiU_zwhmEdkyaYG7xb29TEZP590hIgxsXNxg1ReOKq8hRD1wgLY6PPsg4cLdUSC4NKfoPR2d9xZ1oAg7-qXubnzvuLSzizkUgD8gKUvJZaKLwgYuRGbeYdiM8lyz7KFLpcZLK_DqA859TXGW1-M6Q/w640-h480/mazury%20tarka.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie widać tego zbyt wyraźnie, ale to właśnie jest cholerna tarka.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg-EU6dmI2S_qD1Pd8yhYpHWy9Hqh35Es8LOhnm0dT0Eih7c2lfT5dsz_E4UF5Gaebn6iHaZyc6EBMFF2-8M5pyo_7jg9r34IJeFhV3EWHWE0Xy3zOro435jiEbdNMuXTJKZQuIrOGxK2FNgivZksoidBDsqVCCuNb4QlciIPhELys93KOuPs9jQDTAFtV/s3683/mazury%20na%20rowerze.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2457" data-original-width="3683" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg-EU6dmI2S_qD1Pd8yhYpHWy9Hqh35Es8LOhnm0dT0Eih7c2lfT5dsz_E4UF5Gaebn6iHaZyc6EBMFF2-8M5pyo_7jg9r34IJeFhV3EWHWE0Xy3zOro435jiEbdNMuXTJKZQuIrOGxK2FNgivZksoidBDsqVCCuNb4QlciIPhELys93KOuPs9jQDTAFtV/w640-h426/mazury%20na%20rowerze.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIy7vt04yiOYyv6hljQbd6npMeIIUrCtPT38tjhTdcFsllgZHW4aJYMSb6wg0v9R1nxatsU8ETWwiSQLrr8sGuJOLy9ONjX-6Gfkc2uAFtIPWvnWw3x1P2tj0GjSy_LKDI0_LYOQW3aVryq88RbvDObcqE6b0Gi1LqDclmsrYgNlxAUDTAkWEEwwLWlYSY/s4000/rowerowa%20p%C4%99tla%20mazury.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIy7vt04yiOYyv6hljQbd6npMeIIUrCtPT38tjhTdcFsllgZHW4aJYMSb6wg0v9R1nxatsU8ETWwiSQLrr8sGuJOLy9ONjX-6Gfkc2uAFtIPWvnWw3x1P2tj0GjSy_LKDI0_LYOQW3aVryq88RbvDObcqE6b0Gi1LqDclmsrYgNlxAUDTAkWEEwwLWlYSY/w640-h480/rowerowa%20p%C4%99tla%20mazury.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div>Dziwnie tak dzielić dzień na tych kilka przerw, pomiędzy niby niezbyt długimi odcinkami jazdy. Pierwsza wypada przed południem, druga mniej więcej w samo południe, kolejna już po nim, a potem powoli dzień chyli się ku końcowi. Mija jakoś tak szybko, choć okupiony wysiłkiem. I znów trzeba poszukać sobie skrawka płaskiej ziemi, z dala od spojrzeń. Dziś mam mniej szczęścia. Wprawdzie dość szybko udaje mi się odnaleźć miejsce zgodne z powyższą definicją, ale tej płaskiej ziemi jest dosłownie tyle, by jakoś zmieścić maleńki namiot. Nocuję w czymś w rodzaju niewielkiego jaru nad samą wodą - tym razem to jezioro Tałty. No i wszędzie tam jest z górki. Mimo to udaje mi się w miarę komfortowo pospać.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEzyyAmErRCEECYWg9o7jVPwjzefReWa7NdmthCJ7tEA1-dnuL97C5RjfAGoagHPHjSi0qjhTFzWDSBvTply1YUzLVzST5ZQlJ9H9hJfISugbNJaZ548OS3ZgDMftnlrDu6wbKDgWaoHG3xqyeb1m5hPdaD4B5vvZGZ0DAQGQL6IHhWCk9UFaAtElOKYr3/s4000/mpr.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEzyyAmErRCEECYWg9o7jVPwjzefReWa7NdmthCJ7tEA1-dnuL97C5RjfAGoagHPHjSi0qjhTFzWDSBvTply1YUzLVzST5ZQlJ9H9hJfISugbNJaZ548OS3ZgDMftnlrDu6wbKDgWaoHG3xqyeb1m5hPdaD4B5vvZGZ0DAQGQL6IHhWCk9UFaAtElOKYr3/w640-h480/mpr.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBZeNny3rv4VKwoO_RS3Gz6pEKgBDULmf-DsjCHAeXB_LtCbqvB_qwApQ6agbejiCRekTzUZ0LsxNJ8Z_J1udgfCJfbvMpOUBAd6lEc9UGvuAM7LkQZi13vDX2LWCLTuxGHa9xeyLDKdiWBhxGnfnDscd6uizP-37NJJCcJUHhG0IFcRcNJKDMOq5IukcG/s3000/p%C4%99tla%20rowerowa%20mazury.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2252" data-original-width="3000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBZeNny3rv4VKwoO_RS3Gz6pEKgBDULmf-DsjCHAeXB_LtCbqvB_qwApQ6agbejiCRekTzUZ0LsxNJ8Z_J1udgfCJfbvMpOUBAd6lEc9UGvuAM7LkQZi13vDX2LWCLTuxGHa9xeyLDKdiWBhxGnfnDscd6uizP-37NJJCcJUHhG0IFcRcNJKDMOq5IukcG/w640-h480/p%C4%99tla%20rowerowa%20mazury.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2ipFqXvd0dJzwfPC5uJxUC5y8ACtoYkrb0q1EeJJbpeFQsAmhR_VYn97Xrsr4kjqm9faVbhnhVljuBLNDg0nIye4LlorgFAyCeYAT9_KAYjwkpuFNOPUpaUrpiSHXNy8KPt95PpGor1XVyEeKyH9BxFsnwKBZp6kzW-r97HVszzuYULcobIATbZvODxPH/s1076/mazury%20rower%202.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="899" data-original-width="1076" height="534" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2ipFqXvd0dJzwfPC5uJxUC5y8ACtoYkrb0q1EeJJbpeFQsAmhR_VYn97Xrsr4kjqm9faVbhnhVljuBLNDg0nIye4LlorgFAyCeYAT9_KAYjwkpuFNOPUpaUrpiSHXNy8KPt95PpGor1XVyEeKyH9BxFsnwKBZp6kzW-r97HVszzuYULcobIATbZvODxPH/w640-h534/mazury%20rower%202.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCAyBMlwRiiwtFA2LT3ZZpjqtpc5xFzTBJfOqoJOF9fbS_m_imt6PXZZRU0psQ9G4O6pUWWfLqpiOgHvZN6QpLzXKMVrIkitxzFtgBUYVWFdokc0IUhwQ_BaiqxJjLsxqWqewZSYx6izUi9iFX1CLzeTKqbt4QW0JWqWQqqNHRQuvxg5Tzt3qgxhBWyt7Q/s1233/mazury%20rower%202.2.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1233" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCAyBMlwRiiwtFA2LT3ZZpjqtpc5xFzTBJfOqoJOF9fbS_m_imt6PXZZRU0psQ9G4O6pUWWfLqpiOgHvZN6QpLzXKMVrIkitxzFtgBUYVWFdokc0IUhwQ_BaiqxJjLsxqWqewZSYx6izUi9iFX1CLzeTKqbt4QW0JWqWQqqNHRQuvxg5Tzt3qgxhBWyt7Q/w560-h640/mazury%20rower%202.2.jpeg" width="560" /></a></div><br /><div>Kolejny dzień to czas na zamknięcie szlaku i powrót. Nie jestem w stanie za bardzo sprawdzić, ile mi jeszcze zostało do domknięcia pętli. Wiadomo, muszę wrócić do Pisza, ale szlak nie prowadzi najkrótszą drogą. Z kolei odejmowanie przejechanych kilometrów od ogólnej puli mija się z celem, bo a) pierwszego dnia ruszyłam z odleglejszego punktu (dzika plaża w Łupkach), b) jak to ze szlakami bywa, ich długość różni się w zależności od źródła ją podającego. Zatem obstawiam od 40 do 60 kilometrów. Wychodzi nieomal 70. Dużo dziś jazdy przez las, trochę piachu, gdzieniegdzie skutecznie zrzuca mnie z roweru. Ale nic to, jak na legendy o mazurskich piachach. Raczej radziłabym nastawić się psychicznie na tarkę.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq8FGl4t0MZBNtcdOKsyObBJ_NGWkwmLLtDIQ5FoE5rGOG3_QOVOVUL-K1DQXtc42o8_HlSaFx-G-WqqUjD6JSqaxVnI98ntw5ymAHCulgEAnvwM4VPjsubt6DJR9d5WsMYCyGE5TKTmau8vblgOxgOtctXxJMe2TFpSHW11W0zpXseRXdOizjmdDw8psM/s4000/miko%C5%82ajki.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq8FGl4t0MZBNtcdOKsyObBJ_NGWkwmLLtDIQ5FoE5rGOG3_QOVOVUL-K1DQXtc42o8_HlSaFx-G-WqqUjD6JSqaxVnI98ntw5ymAHCulgEAnvwM4VPjsubt6DJR9d5WsMYCyGE5TKTmau8vblgOxgOtctXxJMe2TFpSHW11W0zpXseRXdOizjmdDw8psM/w640-h480/miko%C5%82ajki.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div>Spieszę się już, wczesnym popołudniem docieram zatem do Pisza. I to by było na tyle </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3bIlQA7ghEthiAO9DtXBnGGBpv-8HFX4UlLbdYqHIPRFLdpeszaMVdHw5OAlNWa-OsllB97azs9apVAmoUo4ft5oV4JPRk-EfThO2wzTVn4kKF3yfRPOPi5h41PbixpLL7CRCyORjZnXs2a_mKaSQQcvPMZAYJ6sRFGloQs8bXzBKQdCtBnJ7sZMOlnpR/s1080/mazury%20rower%203.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="912" data-original-width="1080" height="540" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3bIlQA7ghEthiAO9DtXBnGGBpv-8HFX4UlLbdYqHIPRFLdpeszaMVdHw5OAlNWa-OsllB97azs9apVAmoUo4ft5oV4JPRk-EfThO2wzTVn4kKF3yfRPOPi5h41PbixpLL7CRCyORjZnXs2a_mKaSQQcvPMZAYJ6sRFGloQs8bXzBKQdCtBnJ7sZMOlnpR/w640-h540/mazury%20rower%203.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwLZtv0nmpIRunDt0bZjA0LBK9cImODEF55PWoatnV6iUh6LgGVRHayieLqWkmQaRSqQTdIDkGjnn4hYdZYefXHlhs4a9bHukj2AV-tW1r82sESO-e-4j_nWq-oXZ98LcKcouvw2cLa94W6JNlNli3XdatPuep9QeZPYmiwza0qCOEJlO43pFRp6gy1_Mf/s1199/mazury%20rower%203.3.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1199" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwLZtv0nmpIRunDt0bZjA0LBK9cImODEF55PWoatnV6iUh6LgGVRHayieLqWkmQaRSqQTdIDkGjnn4hYdZYefXHlhs4a9bHukj2AV-tW1r82sESO-e-4j_nWq-oXZ98LcKcouvw2cLa94W6JNlNli3XdatPuep9QeZPYmiwza0qCOEJlO43pFRp6gy1_Mf/w576-h640/mazury%20rower%203.3.jpeg" width="576" /></a></div><br /><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div>Ponad 300 km w 3 dni, satysfakcja w opór, piękne widoki i przeżycia. To nie miał być koniec wypraw rowerowych na ten rok, ale tak się stało, że był... W lipcu zniechęciła mnie pogoda, w sierpniu dłuższy weekend wykorzystałam na Pol'and'Rock, we wrześniu byłam we Włoszech na urlopie, październik był czasem radzenia sobie ze stratą... A od listopada zapadam niestety w sen zimowy, z którego ciężko mi się wyrwać do kwietnia. Ale są plany. I mam nadzieję, że w 2024 będzie ich realizacja. </div><div><br /></div><div>* A, dowiedziałam się, że to, co robię to nie bikepacking, tylko sakwiarstwo. ;) Nie, żeby robiło mi to wielką różnicę, w końcu jedyna realna polega na rodzaju toreb, do których pakuje się klamoty. Fakt, z tymi bikepackingowymi wygląda się zdecydowanie bardziej pro. Ale też pewnie są wygodniejsze - zatem w przyszłym sezonie nie wykluczam lansować się z takowymi. ;)</div><div><br /></div><div><br /></div>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-28437721904656132712023-12-03T13:29:00.004+01:002023-12-03T13:29:50.630+01:00Pilsko: poprawka <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-pxSiZ0yepv5WFWzr9o_r1vFPEribw4qHsEWm8GjbQEU6ZziaDcv5-GOuRqYAjr0iZwVPEll6Z2QBHWhToTEUqGh4am5MrVjwVRTG0Z5xORGr-GAhTuQ3Jxkf4WccI7ftqD7hAQRaDkskTUjjfJYmHk83YYia6G6nd339U01o_z9RnMRIdWLaWcXV54f3/s2448/pilsko%20szczyt.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1958" data-original-width="2448" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-pxSiZ0yepv5WFWzr9o_r1vFPEribw4qHsEWm8GjbQEU6ZziaDcv5-GOuRqYAjr0iZwVPEll6Z2QBHWhToTEUqGh4am5MrVjwVRTG0Z5xORGr-GAhTuQ3Jxkf4WccI7ftqD7hAQRaDkskTUjjfJYmHk83YYia6G6nd339U01o_z9RnMRIdWLaWcXV54f3/w640-h512/pilsko%20szczyt.jpeg" width="640" /></a></div><p>Na Pilsku byliśmy i... nie byliśmy jednocześnie. W <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2022/12/2022-raz-w-miesiacu-gory-czesc-i.html" target="_blank">lutym zeszłego roku</a> bowiem dotarliśmy na tak zwany polski wierzchołek. Mgła, padający śnieg, wiatr i zbliżający się wieczór udaremniły dotarcie na właściwy. Ten polski wierzchołek, to zasadniczo żaden tam wierzchołek Pilska, ot, wchodziło się na niego, gdy nie wolno było przekraczać granicy, bo szczyt Pilska leży już nieco za nią. Bardzo blisko leży, więc niby można sobie zaliczyć, no ale uwierało nas trochę to Pilsko, bo dziwnie tak niby być, ale jednak nie być. Żadna to oczywiście góra, której osiągnięciem możnaby się jakoś szczególnie chwalić, tak po prostu naturalnie mieliśmy w głowie, że Pilsko czeka na naszą poprawkę.<span></span></p><a name='more'></a><p></p><p>Teraz miało być trochę inaczej, mieliśmy pojechać większą gromadą, ostatecznie jednak nie wyszło, za to pojechaliśmy we dwoje. Wybraliśmy szlak z Sopotni Wielkiej, bo dało się stamtąd zrobić sensowną pętlę, a dodatkowo kusiły - słusznie! - hale umiejscowione po drodze na szczyt.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2YlKP5ZY6p3uRBQzlDoGQN_BKb_zKc2tSDRYk1lyXI8d8Uegr81EW9vCefHQhYN45BOxMZcU-gGXOQWlLSL0Eu5lz4-H_VohNjcgvEvUIi8smJD7iifdiB8pPF-dUbbq-ukcggk_5hKsqnFDkk98CT10C-EkjX_sd03-V2v3_HzM87eevL0U3_JSHw9GN/s4000/szlak%20sopotnia%20wielka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2YlKP5ZY6p3uRBQzlDoGQN_BKb_zKc2tSDRYk1lyXI8d8Uegr81EW9vCefHQhYN45BOxMZcU-gGXOQWlLSL0Eu5lz4-H_VohNjcgvEvUIi8smJD7iifdiB8pPF-dUbbq-ukcggk_5hKsqnFDkk98CT10C-EkjX_sd03-V2v3_HzM87eevL0U3_JSHw9GN/w640-h480/szlak%20sopotnia%20wielka.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMqOPtRkO47haec4ytSEGGJityCtIFRbbgfMXCZKZIVBwnWlv8aUAqFGxk5wX-49ApMZux5yH8HcfYvoYAyF8sNKkqA8U3cv9heQP5hyphenhyphenuP5rWMrwZaDbRaQtdkpdsLoy_LUrz561434vQUvB0oRzt_h2ko9skcR586Rj8Vk9gE47cYl_S5BoWs1Tc6PgGe/s4000/szlak%20beskidy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMqOPtRkO47haec4ytSEGGJityCtIFRbbgfMXCZKZIVBwnWlv8aUAqFGxk5wX-49ApMZux5yH8HcfYvoYAyF8sNKkqA8U3cv9heQP5hyphenhyphenuP5rWMrwZaDbRaQtdkpdsLoy_LUrz561434vQUvB0oRzt_h2ko9skcR586Rj8Vk9gE47cYl_S5BoWs1Tc6PgGe/w640-h480/szlak%20beskidy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Pierwsza polanka pojawia się już jakoś dość niedługo po starcie, ale taka trochę skryta jest. O tam (zdjęcie u góry) w tę trawę trzeba zabuszować i wtedy są widoki.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1X55Ve5-DW9Q7bb39h64mu8NlTV9VOpW6C2BxoAvx2k1OoXjGOCwCgOi2WR9tmdLZmFcgcloBpLOtW0Zzam8EyCUYpAw3tFQkfSkgLkXpcAEqVK5AGY-bvU_OsTZ17yiOTMZ4rgYFUzP3vlCGIjLFwwzQ9oz9Cu6QCBmJj-K2trNwMD56yyIYkweC0Z9w/s3467/widoki%20beskidy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2601" data-original-width="3467" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1X55Ve5-DW9Q7bb39h64mu8NlTV9VOpW6C2BxoAvx2k1OoXjGOCwCgOi2WR9tmdLZmFcgcloBpLOtW0Zzam8EyCUYpAw3tFQkfSkgLkXpcAEqVK5AGY-bvU_OsTZ17yiOTMZ4rgYFUzP3vlCGIjLFwwzQ9oz9Cu6QCBmJj-K2trNwMD56yyIYkweC0Z9w/w640-h480/widoki%20beskidy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiGxsUSgCf-rKCQBU6h8hlDCMZXMutx9n1E2GeBUf9zZnSJy05xKjBzFZ3XN_RDg_YzHbQ06KHyHvmY8ZhyphenhyphenWT0USi5lxXsUoLnBkzozfnUa4g-DZw3iwvR-xGSkHHMFFSQjS5DqrglZaVGzc8ymYodhVddfyq3IXEEB-TPUFPwAeKGCS_LxHYX6gBSCdng/s3608/beskidy%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2706" data-original-width="3608" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiGxsUSgCf-rKCQBU6h8hlDCMZXMutx9n1E2GeBUf9zZnSJy05xKjBzFZ3XN_RDg_YzHbQ06KHyHvmY8ZhyphenhyphenWT0USi5lxXsUoLnBkzozfnUa4g-DZw3iwvR-xGSkHHMFFSQjS5DqrglZaVGzc8ymYodhVddfyq3IXEEB-TPUFPwAeKGCS_LxHYX6gBSCdng/w640-h480/beskidy%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Pogoda dopisuje, choć jeszcze rano nie dawała zbyt wiele nadziei, późnowiosenne Beskidy są cudnie nasycone zielenią. Jest czerwiec - w mojej opinii bezkonkurencyjnie najlepszy miesiąc roku. Kulminacja wszystkiego co najlepsze, potem już świat, bardzo powoli wprawdzie, ale chyli się ku jesieni. W czerwcu dni są najdłuższe, świat najpiękniejszy, a życie najsmaczniejsze. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-76kXunHN51BeWxSXs9aYxW6mD9kjuVCtuEvFtxYQgqelm4CQWCkg2SX6cgdWro6PhI8XJQYFJ5KTlkOJj4HUubivC7p96SMc-4RYYayFmiRqGNrNBuvzh6CFN4GtrXxLJsofnljOr9j940NlNYHIJvlSeAVMs2qy3-wjgCUGZcxKUdG-6S3g_R-vA0cN/s3664/szlak%20na%20pilsko%20beskidy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2748" data-original-width="3664" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-76kXunHN51BeWxSXs9aYxW6mD9kjuVCtuEvFtxYQgqelm4CQWCkg2SX6cgdWro6PhI8XJQYFJ5KTlkOJj4HUubivC7p96SMc-4RYYayFmiRqGNrNBuvzh6CFN4GtrXxLJsofnljOr9j940NlNYHIJvlSeAVMs2qy3-wjgCUGZcxKUdG-6S3g_R-vA0cN/w640-h480/szlak%20na%20pilsko%20beskidy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMuddX0JZNuj8_vTtFSuQE5v7_f2AUwacghK8FQxBPp9Msyci5zEw2S6dKo2r1UY2WQVQe17erVyVvaS3sSaYmIbEWxKcj9WqKxzh3tmFpD0_ad5GhUdaJjECK2ZtPsU2fZ9MeUBqmTyXM4sHLZOAUQNxRQmmRjh_5mi-2nkpekeHCDU6EdDFOhSxEqDaq/s3264/w%20beskidach.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMuddX0JZNuj8_vTtFSuQE5v7_f2AUwacghK8FQxBPp9Msyci5zEw2S6dKo2r1UY2WQVQe17erVyVvaS3sSaYmIbEWxKcj9WqKxzh3tmFpD0_ad5GhUdaJjECK2ZtPsU2fZ9MeUBqmTyXM4sHLZOAUQNxRQmmRjh_5mi-2nkpekeHCDU6EdDFOhSxEqDaq/w480-h640/w%20beskidach.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Na Hali Uszczawne robimy dłuższy odpoczynek. Mamy czas, a jest tak pięknie... Ogólnie cały ten szlak podoba nam się bardzo, jest widokowy, zróżnicowany, a jednocześnie niezbyt wymagający. Zdaje się dużo ciekawszy od tego, <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2022/12/2022-raz-w-miesiacu-gory-czesc-i.html" target="_blank">którym szliśmy z Korbielowa</a>. Choć wtedy była zima, więc porównanie pewnie nie do końca rzetelne. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxJm2heIodbPM1jPgEiPu9avJ2UgTjZEQVsgxjV5ke5tsv2Kr-_wt48v1EIeOlxZXyT7uUbvlCF6JbdaD9t5Ki7Jt-ejHOrxtQ78Ta8ww7TrGt43WKH-O13pS72ZAcuJJUBnjK90HVhoufGXpp13PPNU92NNIQJpnjaJXVAYPta2T0XUDyYy-ZO8Ict93u/s3924/uszczawne.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2943" data-original-width="3924" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxJm2heIodbPM1jPgEiPu9avJ2UgTjZEQVsgxjV5ke5tsv2Kr-_wt48v1EIeOlxZXyT7uUbvlCF6JbdaD9t5Ki7Jt-ejHOrxtQ78Ta8ww7TrGt43WKH-O13pS72ZAcuJJUBnjK90HVhoufGXpp13PPNU92NNIQJpnjaJXVAYPta2T0XUDyYy-ZO8Ict93u/w640-h480/uszczawne.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDPVl_ctfUxNMPTk2QVcd7KEpt2wzDR0kOrw1LSikQEGO0NLb-rfrCRaQObNER_TPt_2L7J1YdRB5BQ5nKBXyZHHE-R62Yw8Xg_H0soMrIhInRZEUnaYOsc0j-KeLYCDOLSfbnUoV7Q3mzZv8gnvUjOH0M2pbmEz36oU6v8FjmpPIYK0QAKeOV8scPX1Tc/s4000/uszczawne%20beskid.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDPVl_ctfUxNMPTk2QVcd7KEpt2wzDR0kOrw1LSikQEGO0NLb-rfrCRaQObNER_TPt_2L7J1YdRB5BQ5nKBXyZHHE-R62Yw8Xg_H0soMrIhInRZEUnaYOsc0j-KeLYCDOLSfbnUoV7Q3mzZv8gnvUjOH0M2pbmEz36oU6v8FjmpPIYK0QAKeOV8scPX1Tc/w480-h640/uszczawne%20beskid.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV5u5C1f2p6is7U8Q2JVqNhySp4BeyiQJWZ04CG-scdDO8BViqPlBW4wKTp7Qxg062EQotHAu2GuJxbJD3Tij44zuY6OA1ePwORmyVcRc39veNDF6hUT3wNWLTg2K4SBEv2sMCGcPUDbx0Bltvwi6u-But4R_6773GCpN7U8gGuq5yFUfXSfHtErHAIvqB/s3924/pilsko%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2943" data-original-width="3924" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV5u5C1f2p6is7U8Q2JVqNhySp4BeyiQJWZ04CG-scdDO8BViqPlBW4wKTp7Qxg062EQotHAu2GuJxbJD3Tij44zuY6OA1ePwORmyVcRc39veNDF6hUT3wNWLTg2K4SBEv2sMCGcPUDbx0Bltvwi6u-But4R_6773GCpN7U8gGuq5yFUfXSfHtErHAIvqB/w640-h480/pilsko%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLkXVEBOopc4WBlz21pXlN9ELBFxr14cmlGDxWpGW0RpDOtkM2QvdsJwpCLXHaeMDue9TMexbBudFnYvO9mMIm6AiyGfFOxQFZ0v4JY-6NjfwR_nJ1_-LtUXnbbFNgGhLCvofk7sL_v9gWf3EVgm3GX70z6Kla3kToNlB7D30P70O5NN6Q_XEI9AUoc1qb/s3836/szlak%20na%20pilsko.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2877" data-original-width="3836" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLkXVEBOopc4WBlz21pXlN9ELBFxr14cmlGDxWpGW0RpDOtkM2QvdsJwpCLXHaeMDue9TMexbBudFnYvO9mMIm6AiyGfFOxQFZ0v4JY-6NjfwR_nJ1_-LtUXnbbFNgGhLCvofk7sL_v9gWf3EVgm3GX70z6Kla3kToNlB7D30P70O5NN6Q_XEI9AUoc1qb/w640-h480/szlak%20na%20pilsko.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpwSxLOfq6KFvbDOYIw8Nq6vyha-guqn-x8swSNYZMNG9okHnMqcVrUwFyiyzKDawjLvhChoOLHuNov3V77Gmw1s6XiP1Vc4_JLAGjbqaNziPVWye-5_EAdgXWoF_AOk22LnLpkKAwtNuv0NjSh73SGuro6NO3CPhKvMced1ZMM4y4MWRfuuRml-R93e90/s3742/szlak%20pilsko%20beskid.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2806" data-original-width="3742" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpwSxLOfq6KFvbDOYIw8Nq6vyha-guqn-x8swSNYZMNG9okHnMqcVrUwFyiyzKDawjLvhChoOLHuNov3V77Gmw1s6XiP1Vc4_JLAGjbqaNziPVWye-5_EAdgXWoF_AOk22LnLpkKAwtNuv0NjSh73SGuro6NO3CPhKvMced1ZMM4y4MWRfuuRml-R93e90/w640-h480/szlak%20pilsko%20beskid.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5TtjNbVUbIp8diweuPfsrAxs-gp32nmuV8cn8cH4uC4CO816i6lWXS83ZPFi4UTX5H3vIWDyK9rv3nY5Xhd14Wt1swejouvDLMK8Dq_U9BeM-RYlxSpOHptBQQOwppH5XI2UBrVvPSDlasXsgPNvwWoEHMygAtqp2k1ac9GE_kuMADmieIwioh_mpa10o/s3574/szlak%20beskidy%20pilsko.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3574" data-original-width="2681" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5TtjNbVUbIp8diweuPfsrAxs-gp32nmuV8cn8cH4uC4CO816i6lWXS83ZPFi4UTX5H3vIWDyK9rv3nY5Xhd14Wt1swejouvDLMK8Dq_U9BeM-RYlxSpOHptBQQOwppH5XI2UBrVvPSDlasXsgPNvwWoEHMygAtqp2k1ac9GE_kuMADmieIwioh_mpa10o/w480-h640/szlak%20beskidy%20pilsko.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Niespiesznie, a mimo to całkiem żwawo docieramy na Halę Miziową i tym samym do molochowatego schroniska. Od rana, a chyba też i od poprzedniej wizyty tamże słucham o tamtejszych pierogach. Bo Marcin pomstował wtedy, że toż to uszka do barszczu były, a nie pierogi! Ja sobie biorę placki ze śmietaną. Marcin tymczasem, jakoś nie umiejąc zdecydować się na nic innego, bierze... pierogi. Tym razem chyba się nimi nawet najadł, ale za to rozbolał go brzuch. Uważajcie na pierogi na Miziowej, serio.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjooj2Yav-1z3wsrtI6NhMhl6oafU3rccKgogzuenqPd4Vx3nuIrM-KIjK3OLx-4vgVgesl6uqCF1LlvZKm2HJMUX3tOu9_CvYBR4XiRk5N1e0J8QK3X16QU0I8f7Wm27UrnW5SVFm2rHChBEppcP_6Q5UfQODLpnrr2dvfRd2zD7f8RKSNvPniYkhA5114/s4000/schronisko%20na%20hali%20miziowej.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjooj2Yav-1z3wsrtI6NhMhl6oafU3rccKgogzuenqPd4Vx3nuIrM-KIjK3OLx-4vgVgesl6uqCF1LlvZKm2HJMUX3tOu9_CvYBR4XiRk5N1e0J8QK3X16QU0I8f7Wm27UrnW5SVFm2rHChBEppcP_6Q5UfQODLpnrr2dvfRd2zD7f8RKSNvPniYkhA5114/w640-h480/schronisko%20na%20hali%20miziowej.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4zVWMwJttflnk_rWF2HJS2WBRO4GYGrh3biXVxwAlSBL-ABoyyzaj5RkfkERMAd6UjYnlqG7Fl9kNYjL869YUdbhBj0-wydmbwDGatZ9pTGs6vVZK4YSzBYmhfQEKZfMHEWuaiypzr97n-kFRszma1PYJoLm46mEB-EPLDaNxHfKYsLaTthXRsQwWZmwi/s4096/schronisko.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2730" data-original-width="4096" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4zVWMwJttflnk_rWF2HJS2WBRO4GYGrh3biXVxwAlSBL-ABoyyzaj5RkfkERMAd6UjYnlqG7Fl9kNYjL869YUdbhBj0-wydmbwDGatZ9pTGs6vVZK4YSzBYmhfQEKZfMHEWuaiypzr97n-kFRszma1PYJoLm46mEB-EPLDaNxHfKYsLaTthXRsQwWZmwi/w640-h426/schronisko.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>No i wchodzimy na to Pilsko, bez żadnych przeszkód tym razem. Na szczycie wprawdzie pizga, ale to jakby wpisane w naturę gór. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrjw2NjjXUywYEOPZVtKLXl9EPKcTVQEQzsKHmVp9BfjkGvhsXO4WR36yZYv77bILaJHFEVLanWiHPjYUPr6RjmpjaTld8YxW-KnBSEi7eA9kyPp_93swOm4zbvNsuj9aRAgF4CL1QZA9KcUMuDjM0IqbElkKpIGZ64e4wlBbhZmGjSXBVHnpy7kmv_8ic/s3895/pilsko%20wej%C5%9Bcie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrjw2NjjXUywYEOPZVtKLXl9EPKcTVQEQzsKHmVp9BfjkGvhsXO4WR36yZYv77bILaJHFEVLanWiHPjYUPr6RjmpjaTld8YxW-KnBSEi7eA9kyPp_93swOm4zbvNsuj9aRAgF4CL1QZA9KcUMuDjM0IqbElkKpIGZ64e4wlBbhZmGjSXBVHnpy7kmv_8ic/w640-h480/pilsko%20wej%C5%9Bcie.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXElgE7czzloh69ty6DttKQsL_HKHE_tt0LRsX_uGwtGMVt2bIT1SvnhB69XxuCvYXP9yHQbuOFd0oauINAuVT0UPziWXUZ8gDvs4eZeq7pX_Or8sfLSzgT52HIxUFv2t2GPoTdMngoyAY67g7ARyDJ-RcvmEbcUrcCTu2W-L2QBsQhFrpUNLcLiCyU2il/s3797/pilsko.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2849" data-original-width="3797" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXElgE7czzloh69ty6DttKQsL_HKHE_tt0LRsX_uGwtGMVt2bIT1SvnhB69XxuCvYXP9yHQbuOFd0oauINAuVT0UPziWXUZ8gDvs4eZeq7pX_Or8sfLSzgT52HIxUFv2t2GPoTdMngoyAY67g7ARyDJ-RcvmEbcUrcCTu2W-L2QBsQhFrpUNLcLiCyU2il/w640-h480/pilsko.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZM8CG9l665nfLMAQTSv8ILOLWWccKKsb0etXVOkEwUEzM_M-jSUjhw1MmKjKX5rXMA9rfjzBnmyWMx3GTT47KjdjosEtvaIVLkR_OK2dmtsnbLulw9polzgou6rvNg_ftAtXaSljmrRo6Bl15oDzQJnDEycFqlpRV1Z2Owu7aZJJNW9Dv1juyDrUFfVD_/s3264/na%20pilsku.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZM8CG9l665nfLMAQTSv8ILOLWWccKKsb0etXVOkEwUEzM_M-jSUjhw1MmKjKX5rXMA9rfjzBnmyWMx3GTT47KjdjosEtvaIVLkR_OK2dmtsnbLulw9polzgou6rvNg_ftAtXaSljmrRo6Bl15oDzQJnDEycFqlpRV1Z2Owu7aZJJNW9Dv1juyDrUFfVD_/w480-h640/na%20pilsku.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div><br /></div><div>No to teraz do Rysianki. Kawał drogi w sumie. Nudnej nieco, bo po zejściu z wierzchołka na Kopiec zaraz wchodzimy w las i tak drepczemy miarowo tym lasem. Widoki dopiero gdzieś tam pod sam koniec, a na zachód na Rysiankę w sumie nie zdążamy - jest już lekko po nim, gdy robimy ostatnią podgórkę przy akompaniamencie pochrumkiwań dzika. </div><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOmcRRc-9iT_vGP6b7Z_UmrBuaFwkw5NOwu5wpXgKXow9ckldAIOmjNFIS3bkBB9_09O4HzHNhxbaS6jDcCokHdL2v01Jfrhoe7e7xIeLyRgBWhWiWD_TWAH34f_Eu2wfChduXX7cDd0TpDi2kY5ZH_ahoBEmjhVHhloCOjh31If6YzEno7LNRaYC5gs7x/s4000/podej%C5%9Bcie%20na%20pilsko.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOmcRRc-9iT_vGP6b7Z_UmrBuaFwkw5NOwu5wpXgKXow9ckldAIOmjNFIS3bkBB9_09O4HzHNhxbaS6jDcCokHdL2v01Jfrhoe7e7xIeLyRgBWhWiWD_TWAH34f_Eu2wfChduXX7cDd0TpDi2kY5ZH_ahoBEmjhVHhloCOjh31If6YzEno7LNRaYC5gs7x/w640-h480/podej%C5%9Bcie%20na%20pilsko.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podejście na Pilsko widziane z Kopca.</td></tr></tbody></table><br /><div><br /></div><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLyj0YraElfZp2y7AJuHiq5Ahuab-IZlcFDXLMQQLGSacXfLood7zxDbmKYsWMiFswZMOWX3XTGDMnAR7uLHS5TnLZiPOjl8Y-A9_5vlMqkmCmYEhXsenDIhJaJFV-R-EPbNIbbfu46u6jwrrD1WBO4nJ3LgUCU1fR09COezPfDyFsxjxm-lYC3IwxT0py/s3824/pilsko%20rysianka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2868" data-original-width="3824" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLyj0YraElfZp2y7AJuHiq5Ahuab-IZlcFDXLMQQLGSacXfLood7zxDbmKYsWMiFswZMOWX3XTGDMnAR7uLHS5TnLZiPOjl8Y-A9_5vlMqkmCmYEhXsenDIhJaJFV-R-EPbNIbbfu46u6jwrrD1WBO4nJ3LgUCU1fR09COezPfDyFsxjxm-lYC3IwxT0py/w640-h480/pilsko%20rysianka.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ławeczka z widokiem i z przesłaniem.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-B1baMrb0w4PLMHrcbmJxBQ_-IpICtz2jZHQkmlSb7IRv5VmQYHRr4r4vToTyfOrH2c7oAZPLMgnmmDeLnJ6nu7SS3vrph3-EykTci_GmnbQIEVfwtha4YUTiH6bCw6zh0MqeeyO0weBLpfYDacZNAJZuV5_fu_sGLO27q-_Xyl_deTNcrdkp4HE06gxh/s3686/pilsko%20hala%20miziowa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2775" data-original-width="3686" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-B1baMrb0w4PLMHrcbmJxBQ_-IpICtz2jZHQkmlSb7IRv5VmQYHRr4r4vToTyfOrH2c7oAZPLMgnmmDeLnJ6nu7SS3vrph3-EykTci_GmnbQIEVfwtha4YUTiH6bCw6zh0MqeeyO0weBLpfYDacZNAJZuV5_fu_sGLO27q-_Xyl_deTNcrdkp4HE06gxh/w640-h482/pilsko%20hala%20miziowa.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div>Aaaa, uwaga, tam na początku (po zejściu z Pilska, w stronę Rysianki) nie ma oznaczenia szlaku. Ale szlak jest. Trzeba iść, oznaczenie też się w końcu znajdzie.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRaauLsUM20I29wCR9SvYbwr8AhSJlGmHY3FuM1nwTh3Aff1cRUqwtStPU7iF6rEBBQxkPZLDOFtGVmJG85sLAVySos346FA3JYCTgm8-aCdrRHqZ43YJ50rw1pT_2YFr2daYTjKziVQLOmou7JMEy3yICsaOzqXH07OOuaYUVy_PrV5r4t0VsoYKNUTot/s4000/beskidy%20na%20rysiank%C4%99.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRaauLsUM20I29wCR9SvYbwr8AhSJlGmHY3FuM1nwTh3Aff1cRUqwtStPU7iF6rEBBQxkPZLDOFtGVmJG85sLAVySos346FA3JYCTgm8-aCdrRHqZ43YJ50rw1pT_2YFr2daYTjKziVQLOmou7JMEy3yICsaOzqXH07OOuaYUVy_PrV5r4t0VsoYKNUTot/w640-h480/beskidy%20na%20rysiank%C4%99.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilXKY-_kaDf3BzR8vIWsd7HoFaKxhegha6hinyl-LAneXd-M-m9v9COUwi6fVToGTkyOzcSUwCqRMCft4Kv_U_i6r1n8u66g_hzm-Om9Ds0mhB3vTZQbufdodmnw5ixR6D5OCU4THROoYmiSrLVV-EtWdx-AGUzC4nnGz5D-AhQPCxYV9N0dTGedNpaSPo/s3703/szlaki%20beskidy.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2781" data-original-width="3703" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilXKY-_kaDf3BzR8vIWsd7HoFaKxhegha6hinyl-LAneXd-M-m9v9COUwi6fVToGTkyOzcSUwCqRMCft4Kv_U_i6r1n8u66g_hzm-Om9Ds0mhB3vTZQbufdodmnw5ixR6D5OCU4THROoYmiSrLVV-EtWdx-AGUzC4nnGz5D-AhQPCxYV9N0dTGedNpaSPo/w640-h480/szlaki%20beskidy.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czerwcu, nie mógłbyś być zawsze...?</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGHS-74J9Xhu0VgV58EBNiCtiC0sZKsoQz7e5u3oCqWxtyNqgHoGcgMFlvbBjB6ptGgSJlRPzZYce6ztkakf9LDqoI9-b9pWcYNxS2SXrU6ZDz-zllnNdD-t2FRWyBhaLZz-mkto3ZOnzv-j-Psf8HM446o5b17FLsecsxd-kkM0Jg21CWowXXY_oRjLVN/s3793/beskid%20%C5%BCywiecki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2845" data-original-width="3793" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGHS-74J9Xhu0VgV58EBNiCtiC0sZKsoQz7e5u3oCqWxtyNqgHoGcgMFlvbBjB6ptGgSJlRPzZYce6ztkakf9LDqoI9-b9pWcYNxS2SXrU6ZDz-zllnNdD-t2FRWyBhaLZz-mkto3ZOnzv-j-Psf8HM446o5b17FLsecsxd-kkM0Jg21CWowXXY_oRjLVN/w640-h480/beskid%20%C5%BCywiecki.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Bidkne0BhqCIR5Smz_HDmkq2880D8nBFePfbqGUpuT876wj0i3sTBMKy4LCNR7ZfB5rzpz-FAYzpPYnEVJjM-Pt_lTft2Zf1WaKEBL6P3r_w5vaQf01Y6v3d_iODNaH1fTqGOeMlBTce4cDY-k-XgN4_ezI5Jc5eDPzflwiSo1szEL7xByFJVq19JMjA/s3939/na%20rysiank%C4%99.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2954" data-original-width="3939" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Bidkne0BhqCIR5Smz_HDmkq2880D8nBFePfbqGUpuT876wj0i3sTBMKy4LCNR7ZfB5rzpz-FAYzpPYnEVJjM-Pt_lTft2Zf1WaKEBL6P3r_w5vaQf01Y6v3d_iODNaH1fTqGOeMlBTce4cDY-k-XgN4_ezI5Jc5eDPzflwiSo1szEL7xByFJVq19JMjA/w640-h480/na%20rysiank%C4%99.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPw2Tepzpg8_aiAPbwfiAvqDJ6eKOWdKEt2Eki7WsTL40Jm_NWcsynrEe-G3DYVoGFQkPW_oDwU-SPlWld2v2AgDmtny-n-riLyk6Aw4g9RCTWARK1m2Q1KZonyxVSIszViLaTaZhZ1fzolmubEHpu31KKsC2zanrxgtdv1L5qloym3X50WQ8m2viUqs-f/s3924/rysianka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2943" data-original-width="3924" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPw2Tepzpg8_aiAPbwfiAvqDJ6eKOWdKEt2Eki7WsTL40Jm_NWcsynrEe-G3DYVoGFQkPW_oDwU-SPlWld2v2AgDmtny-n-riLyk6Aw4g9RCTWARK1m2Q1KZonyxVSIszViLaTaZhZ1fzolmubEHpu31KKsC2zanrxgtdv1L5qloym3X50WQ8m2viUqs-f/w640-h480/rysianka.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div>I już - rozbiliśmy namiot na polu przy schronisku, pogrzaliśmy się nieco w opustoszałej prawie jadalni i poszliśmy spać. Rano zejście do Sopotni i powrót. Taka tam wycieczka. Nic ambitnego, ale ładna i sympatyczna. :)</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkRQBnpgS5X8Rf_VcA_a2f1RFbMSfN4c2S1rIZAF66OWbk2tQ0KPmh5QGjJnpvuJ9U-sRRo2Cb5WQSgFqMIlHSV64Hbx9gz1V0TX8rR9bVlaMEqUv7t-EnmAna2vZFSAzE-IceWYPbKbcuzULlMPh_9wh-2F2DrVBJNokw6A12JC6vkVH5nsQI9Tj_Zkdj/s4000/rysianka%20namiot.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkRQBnpgS5X8Rf_VcA_a2f1RFbMSfN4c2S1rIZAF66OWbk2tQ0KPmh5QGjJnpvuJ9U-sRRo2Cb5WQSgFqMIlHSV64Hbx9gz1V0TX8rR9bVlaMEqUv7t-EnmAna2vZFSAzE-IceWYPbKbcuzULlMPh_9wh-2F2DrVBJNokw6A12JC6vkVH5nsQI9Tj_Zkdj/w640-h480/rysianka%20namiot.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-51910069566973007082023-11-19T23:13:00.005+01:002023-11-19T23:14:25.886+01:00Dwa razy to już nie przypadek - bikepacking na Velo Dunajec<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuVH8-gT5wSXBHhNhKhlJxu-MxNu9P5ZipqYGihWO83CynZSd09jNPMBZ7VXZdI724WSJGGJWIP0bIhen4yy6krwd-BmNt0H4DIFnVthg2X6olkbWfZnrttjvToHCTBt05j8jzt2ey81XmRO2hie_UeQD6OyJf8O8XGqSgLx_d4gIaD2Uky-UHRPRVEmcU/s3264/rower%20velo%20dunajec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuVH8-gT5wSXBHhNhKhlJxu-MxNu9P5ZipqYGihWO83CynZSd09jNPMBZ7VXZdI724WSJGGJWIP0bIhen4yy6krwd-BmNt0H4DIFnVthg2X6olkbWfZnrttjvToHCTBt05j8jzt2ey81XmRO2hie_UeQD6OyJf8O8XGqSgLx_d4gIaD2Uky-UHRPRVEmcU/w640-h480/rower%20velo%20dunajec.jpeg" width="640" /></a></div><p>Minął miesiąc od <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2023/11/najwazniejsze-ze-za-kazda-gorka-jest-z.html" target="_blank">Szlaku Orlich Gniazd</a> i przyszedł czas na kolejną rowerową wyrypkę. W Tatrach wciąż śnieg, w niższych górach pewnie już niekoniecznie, ale tym razem ja po prostu chciałam na rower. Wybrałam się sama - Marcin nie dostał wolnego. No szkoda, zwłaszcza, że nawet miał chęć przejechać ze mną ten szlak, aczkolwiek po czasie jakoś żalu nie uzewnętrznia, a mnie... Mnie było tam tak dobrze samej! Jechać do oporu, spać tam, dokąd udało mi się dojechać. Pod kątem samotności nic to właściwie nowego dla mnie, robiłam już sobie kilkudniowe samotne łazęgi po górach. Roweru trochę się bałam, nie umiem nawet wymienić dętki, ale ostatecznie przecież jest YouTube, są ludzie dookoła, jakoś to będzie.<span></span></p><a name='more'></a><p></p><p>Czemu Velo Dunajec? Jestem absolutnie początkującym roweroholikiem, teraz już kołaczą mi się po głowie jakieś szlaki, które widziałam na grupie na FB, czy coś tam o nich poczytałam. Na tamten moment Velo Dunajec był po prostu jedynym szlakiem rowerowym, o jakim słyszałam. A że wiedzie przez góry, staruje w Zakopanem - to dodatkowa zachęta. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKQIu2g8lCLCR12Jyb6rlGhx0XeYvF7C40xTr8DgEmgszc1ak9ATFSTnXg7yLq-p9DZIUGzJSPjO3mBRzy0VO-SdF9sDIEeGsiR88Me4QfqbdKTWy43VNjZ0HwQDPMMwiHuDa-RmCn5L6Az8jPulZOWm2yWbpG_U2_Jl3gaRBaR-W3vuQ03fbcqFlm5sLi/s4000/zakopane.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKQIu2g8lCLCR12Jyb6rlGhx0XeYvF7C40xTr8DgEmgszc1ak9ATFSTnXg7yLq-p9DZIUGzJSPjO3mBRzy0VO-SdF9sDIEeGsiR88Me4QfqbdKTWy43VNjZ0HwQDPMMwiHuDa-RmCn5L6Az8jPulZOWm2yWbpG_U2_Jl3gaRBaR-W3vuQ03fbcqFlm5sLi/w640-h480/zakopane.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>No więc - ruszam. Zanim jednak ruszam, uświadamiam sobie, że no tak, przecież tory na drodze do Zakopanego rozkopane, pociągiem więc nie dojadę, a jak niby inaczej przetransportować się tam z rowerem? Otóż okazuje się, że nie jest to aż takie znowu beznadziejne, jak by się mogło wydawać. FlixBus czasem puszcza kursy, na które można zabrać rower. Wedle regulaminu rower może być przewożony, w zależności od kursu, na dwa sposoby: wewnątrz autokaru na haku bądź na tylnym bagażniku (tym zewnętrznym). Wedle osoby udzielającej mi informacji na czacie flixa, na tym dokładnie kursie rower będzie w środku, podwieszony, a kierowca w razie czego pomoże. Tymczasem na dworcu okazuje się, że mam rower władować do bagażnika - tego takiego płaskiego pod podłogą. No luz, nie żeby mi to przeszkadzało, tylko ani w regulaminie ani na czacie nie padło nawet słowo o takiej opcji. </p><p>Pewnym problemem jest sporadyczność takich połączeń - mnie się i tak trafiło, bo miałam do dyspozycji cztery dni i pierwszego z nich złapałam przejazd, który dowiózł mnie w góry koło 18-tej (w maju to jest jeszcze względnie wczesny wieczór).</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGWaPR_-yw1F0N5nWPmFjwXzPDQm29HcifBpCufvxlRbM_elg-_FKvcQCq03QyCbag7dGXyeXZOrbP4X4zTLt7kEMNxczuV9qNIQFYKiRh7V9uiArPe_Y7uPxgr_2-nwTZ25LsVVNzXSuFhPM66iGPw-9xArLNWdsU4D0-DSH8s0OeSChBhCEBVT44AA4o/s3954/velo%20dunajec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3954" data-original-width="2966" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGWaPR_-yw1F0N5nWPmFjwXzPDQm29HcifBpCufvxlRbM_elg-_FKvcQCq03QyCbag7dGXyeXZOrbP4X4zTLt7kEMNxczuV9qNIQFYKiRh7V9uiArPe_Y7uPxgr_2-nwTZ25LsVVNzXSuFhPM66iGPw-9xArLNWdsU4D0-DSH8s0OeSChBhCEBVT44AA4o/w480-h640/velo%20dunajec.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bardziej od Tatr zachwyca mnie wiosna...</td></tr></tbody></table><br /><p>Jeszcze we flixie ściągam sobie GPX trasy (i przy okazji apkę do odczytu, bo google maps nie chce współpracować). O, jak dobrze, że to zrobiłam. Poleganie na znakach na tej trasie byłoby... na bardzo wielu fragmentach w ogóle by nie było. W Zako nie tracę nawet czasu na szukanie kropki (jest, jakby nie patrzeć, dość późno, a po fakcie stwierdzam, że żadnej kropki tam prawdopodobnie nie było i nie ma), łapię jakiś szlakowskaz i cisnę za nim. Nie wiem, ile zdążę przejechać przed zmrokiem i czy dojadę do sensownego pod kątem biwaku miejsca. Najwyżej będę jechać też po zmroku. Okazuje się, że w sumie jeszcze na spokojnie dobijam do Nowego Targu. Zanim jednak Nowy Targ, to zaliczam wywrotkę w którejś ze wsi. Absolutnie moja wina. Na szosie były liczne poprzeczne ubytki w asfalcie, chciałam kolejny z nich ominąć, wjeżdżając na chodnik, który - jak mi się wydawało - miał minimalny krawężnik. Rzeczywiście tego krawężnika w tym miejscu były ze dwa centymetry, ale wjechałam na niego zbyt równolegle, przednie koło zaczęło świrować, a ja - wiedząc już, że nie uda mi się go opanować - po prostu zsiadłam w tym pędzie z roweru, co kosztowało mnie mocne obicie kolana (nie o ziemię, a o ramę), zdarcie małego palca lewej dłoni i trochę wstydu przed panami, którzy rzucili mi się na ratunek. Cóż, pośpiech i małe doświadczenie. I ta radość w locie, że tuż przed wyjazdem zakupiłam kask.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1um9ajuK-tx70YJnaL3q6SWrEu1Smzvh0mHCwXAZ9pwHHkYyQNtwn6ESWEkVs1zkwcaGYdDmCevdzJOhpCymqr649UFbeseEAh4BXdG9kZoaYVlCIJkawPortKjDYXiznobu7bmsK1bQi4BxZgr_5JqMUgvfGMCLqjJXwHZUDHRhBRNgJoInJUSTYFLBm/s4000/velo%20rondo.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2662" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1um9ajuK-tx70YJnaL3q6SWrEu1Smzvh0mHCwXAZ9pwHHkYyQNtwn6ESWEkVs1zkwcaGYdDmCevdzJOhpCymqr649UFbeseEAh4BXdG9kZoaYVlCIJkawPortKjDYXiznobu7bmsK1bQi4BxZgr_5JqMUgvfGMCLqjJXwHZUDHRhBRNgJoInJUSTYFLBm/w640-h426/velo%20rondo.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zachwyciło mnie rondo, a co?</td></tr></tbody></table><br /><p>W Nowym Targu powoli łapie mnie zmierzch, przejeżdżam przez miasto, dobijam do jakichś zielonych terenów na obrzeżach (nota bene zaraz za Decathlonem). Ścieżka prowadzi mnie wzdłuż rzeki (dotychczas plątałam się po wsiach). Jadę nią więc do miejsca, gdzie przestają docierać spacerowicze z psami i nie ma zbytnio zabudowań (jest jakiś tartak albo coś innego hałasującego, ale wątpię, by kogokolwiek stamtąd interesowała moja nocna obecność w krzakach nad rzeką). Odbijam w drobną ścieżynkę prowadzącą nad brzeg rzeki i wyciągam namiot. Jednoosobową trumienkę, którą ostatnio rozbijałam... chyba cztery lata temu na <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/09/lofoty-czesc-trzecia-helvetestinden.html" target="_blank">Lofotach</a>...?</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0MkJVJLWrw3e88STaR_hO4ThOxpQhR6C4B01q19j7piIGMPLx3pb16TOZz2x7YJ7Vdk-HWP5WKRhrAMuYa0EevBFV_6Oh3NU5Ejn-IJIGEDcn7KEegBfg66I7pnG_srGuzPcHNGn3X5TVu4qeuqx94kuSe3LmZX09KAxhGsWBQd7FyTVPa8lFn1aSeACu/s4000/biwak%20dunajec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0MkJVJLWrw3e88STaR_hO4ThOxpQhR6C4B01q19j7piIGMPLx3pb16TOZz2x7YJ7Vdk-HWP5WKRhrAMuYa0EevBFV_6Oh3NU5Ejn-IJIGEDcn7KEegBfg66I7pnG_srGuzPcHNGn3X5TVu4qeuqx94kuSe3LmZX09KAxhGsWBQd7FyTVPa8lFn1aSeACu/w480-h640/biwak%20dunajec.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trumienka nocą prezentuje się mało zachęcająco, ale jest zupełnie spoko. Jest to starsza wersja <a href="https://dctln.pl/OmGIQOaB8" target="_blank">TEGO</a> modelu, pod jakimś ładniejszym zdjęciem napiszę o nim więcej. Linki do Decathlonu są afiliacyjne, a więc #reklama.</td></tr></tbody></table><br /><p>Przejechałam tego wieczora 34 kilometry. O czym dotąd nie wspomniałam, to że w przypadku tego akurat szlaku, jakim jest Velo Dunajec kierunek ma ogromne znaczenie. Robi się go z Zakopanego. Bo jest z górki. To nie znaczy, że nie ma podjazdów - bo są - ale w stronę Zakopca byłoby ich zdecydowanie więcej.</p><p>Screeny pochodzą z aplikacji Strava.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_TNjCtmvC6Frcbzphdg2ej-t2Qx75uh7DCH4RzQloR9gieaHhkitMbcpfifP8RMLPj1lL1edt16pXvpO7mb1H6lJ9M2dWBX1ZcL-qpihajGNU-rq0BKhKjphXzk-UyF7p6CyRKLMwXMfjKA1y7VxrFdXw92XvlXbVTO6i2AUu1k2KgUU550ku5dGs4sqh/s1245/velo%20dunajec%20strava%20I.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1245" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_TNjCtmvC6Frcbzphdg2ej-t2Qx75uh7DCH4RzQloR9gieaHhkitMbcpfifP8RMLPj1lL1edt16pXvpO7mb1H6lJ9M2dWBX1ZcL-qpihajGNU-rq0BKhKjphXzk-UyF7p6CyRKLMwXMfjKA1y7VxrFdXw92XvlXbVTO6i2AUu1k2KgUU550ku5dGs4sqh/w556-h640/velo%20dunajec%20strava%20I.jpeg" width="556" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6X4CD0_DJA4tEX_ybm77b9CPZonHWYOmy6nuj9720bleZIRayFb2kxRL5jAcabTj-gMO2oMwpuIUg9z6OOKLKhRFjPbIw9ex8CsNDmniDa203tDk7_xrrs5_XXl2CW7FmiEfzMy-wmCJpnQCsFpoiCbbXXvHStHqOJb6V8VV4cfKLspsEEDHbA93F7emp/s1217/strava%201.1.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1217" data-original-width="1068" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6X4CD0_DJA4tEX_ybm77b9CPZonHWYOmy6nuj9720bleZIRayFb2kxRL5jAcabTj-gMO2oMwpuIUg9z6OOKLKhRFjPbIw9ex8CsNDmniDa203tDk7_xrrs5_XXl2CW7FmiEfzMy-wmCJpnQCsFpoiCbbXXvHStHqOJb6V8VV4cfKLspsEEDHbA93F7emp/w562-h640/strava%201.1.jpeg" width="562" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tego dnia, to akurat podjazdów można powiedzieć, że nie było.</td></tr></tbody></table><br /><p>Ostatnio moją główną aktywnością w social mediach związaną z blogiem jest wrzucanie stories na insta (i równocześnie na FB). I te storiski czasem wywołują jakieś pytania - w takich konkretnie przypadkach najczęściej o to, czy ja się tak nie boję. Tak spać na dziko. Oczywiście nie mam wątpliwości co do tego, że świat zamieszkuje wielu pojebów. Prawdopodobieństwo spotkania jednego z nich w odludnym miejscu, daleko za miastem, w krzakach nad rzeką szacuję jednak na dużo mniejsze niż w parku w środku Radomia na spacerze z psem. Jasne, że ktoś może się trafić. W domu też ktoś może mnie napaść. Jakoś wydaje mi się, że zboczeńcy i psychole nie ruszają co noc w nadrzeczne krzaki, położone kilometry od miasta i podmiejskich miejscówek spacerowo-ogniskowo-romantycznych, bo może akurat ktoś tam będzie biwakował. Zakładam, że tam, w tej konkretnej okolicy, ktoś biwakuje może raz na rok, a może rzadziej. Spało mi się słodko, dziękuję za troskę, o wiele bardziej obawiam się wychodzić wieczorami na miasto pobiegać (co nie oznacza, że tego nie robię). </p><p>Odnośnie dzikich zwierząt, to już boję się bardziej, ale wciąż z rachunku prawdopodobieństwa robionego tak na chłopski rozum wychodzi mi, że choć takie spotkanie może się zdarzyć (<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/12/w-poszukiwaniu-zaginionych-sciezek.html" target="_blank">kiedyś mi już lis wyciągnął spod głowy plecak i zeżarł kanapki</a>), to raczej nie powinno być groźne. Może się też zdarzyć, że autobus, albo pociąg, którym jadę będzie miał wypadek. A jednak jeździmy nimi wszyscy, co nie?</p><p>A i jeszcze drugie pytanie. Czy nie boję się tak sama? Zakładając, że w środku nocy przyszedłby pojeb żądny mordu i zaskoczył nas we śnie, doprawdy nie wiem, co zmieniłaby obecność na miejscu osoby z penisem. Albo drugiej osoby z waginą. Że we dwoje, czy też we dwie mielibyśmy większe szanse odeprzeć atak niż w pojedynkę? No sorry, żadnych złudzeń. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp1hC-FVoYWTEJ-SW456paNv_QZ4UM4raiUVriMsRNr9quhpUk0jlZyd91uWYnVztBg7OVhNVZKOdLOD2Zcdwi_cMIYHw9HATq-Cl70oLwh0SyRt4y1bYvkc8ClWE-UGHvrgESCauTS5oqEVTpHh3jdC6GsEPc44iIsPkBamgB28VQm0a3_ocDv1EI7fjF/s2698/velo%20dunajec%20biwak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2698" data-original-width="2033" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjp1hC-FVoYWTEJ-SW456paNv_QZ4UM4raiUVriMsRNr9quhpUk0jlZyd91uWYnVztBg7OVhNVZKOdLOD2Zcdwi_cMIYHw9HATq-Cl70oLwh0SyRt4y1bYvkc8ClWE-UGHvrgESCauTS5oqEVTpHh3jdC6GsEPc44iIsPkBamgB28VQm0a3_ocDv1EI7fjF/w482-h640/velo%20dunajec%20biwak.jpeg" width="482" /></a></div><p>Dobra, do rzeczy. Rano napatoczyła się cała jedna osoba z psem, jak namiot miałam już zgarnięty, akurat zdążyłam się wysiusiać i właśnie się przebierałam. Wczorajszy dzień był nudny, liczę na dziś. Velo Dunajec bywa okrzykiwany najpiękniejszym szlakiem rowerowym w Polsce... No i przecież góry. Oj, bo ja wiem? Ale nie wyprzedzajmy faktów. Tuż przede mną (nooo.. parędziesiąt kilometrów) przejazd wzdłuż jeziora Czorsztyńskiego, a zaraz potem Droga Pienińska i to jest wisienka na torcie tej trasy. Biorąc pod uwagę, że pojawia się na niej dość szybko, to bardziej można by ją określić wisienką w środku tortu, której smak już się nie powtórzy do końca.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigHGwEKgzdXkpaT-hwjqEQJbBfTLQiotefxd1XY8UxKlRELQdVFsTgauY5kV5Kq2u6RTVYNeCbbNvZSTnb1GjFOUh4IICkT2U-0LdCSB7Z_DDFsZk9VrHNuPKmAzAr1GPnWeHFeNtQ2sO_xF7uEPj6lMpttyFb-3HZKBjc6tCqMQde0SkqYc08FnjBW0gc/s3836/dunajec%20velo%20rower.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2877" data-original-width="3836" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigHGwEKgzdXkpaT-hwjqEQJbBfTLQiotefxd1XY8UxKlRELQdVFsTgauY5kV5Kq2u6RTVYNeCbbNvZSTnb1GjFOUh4IICkT2U-0LdCSB7Z_DDFsZk9VrHNuPKmAzAr1GPnWeHFeNtQ2sO_xF7uEPj6lMpttyFb-3HZKBjc6tCqMQde0SkqYc08FnjBW0gc/w640-h480/dunajec%20velo%20rower.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Coś mi mówi, że tam będzie ładnie...</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvEQzTerfMiCVs4Egi7SguIh_KMwBwahvxeHqahcrWx2Sv8u7l_up8e0o9hqiXelb079AUwsHS3042BQkuwg0cXQwCQfHksXdPqrDU98JHm52qUoUvHlkoDiHv2zbVBjpYX-jMxrjW7Yycio9o0BE0poMMNSQWxpcLNDkF-vVtCYp2ZLh3o6OTHflI85rM/s3646/velo%20dunajec%20jezioro.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2428" data-original-width="3646" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvEQzTerfMiCVs4Egi7SguIh_KMwBwahvxeHqahcrWx2Sv8u7l_up8e0o9hqiXelb079AUwsHS3042BQkuwg0cXQwCQfHksXdPqrDU98JHm52qUoUvHlkoDiHv2zbVBjpYX-jMxrjW7Yycio9o0BE0poMMNSQWxpcLNDkF-vVtCYp2ZLh3o6OTHflI85rM/w640-h426/velo%20dunajec%20jezioro.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjikNX1whI8jeVm0WykwAJhaGi1FRTIdhuMAyfqVZdSDsf4w3RIyOUxGAso6letnxPZeIqp9rmieY6jjVI0XytSyB3XuUDUZIGAuam-c0LO-PwHoFk1VzNHg1-AKn5qhcFujBStMMDlL8jDXzdScsollJxCkoedZm4G3nOVuw7IFUWoN7sJ_v6txJB5FVD2/s3833/velo%20czorsztyn.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2551" data-original-width="3833" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjikNX1whI8jeVm0WykwAJhaGi1FRTIdhuMAyfqVZdSDsf4w3RIyOUxGAso6letnxPZeIqp9rmieY6jjVI0XytSyB3XuUDUZIGAuam-c0LO-PwHoFk1VzNHg1-AKn5qhcFujBStMMDlL8jDXzdScsollJxCkoedZm4G3nOVuw7IFUWoN7sJ_v6txJB5FVD2/w640-h426/velo%20czorsztyn.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj992T1i9OAT2oaGkxMWoeb_tXT1LU6KeMek1Ht7m1J1jINClcYCpepGdL1fcyltspcOyg9gW8ljhP215hPYgj4pohxhdsTvEqYGe-eblomWG1exnWfdPKr8-axJMeyVX6Gdc7f8ZodGpDFUzRJE1KIdOr1TTtxctT-ZS2A7Ga3fG7BB0MJcyQcwqSUL7c/s3754/nad%20jeziorem%20czorszty%C5%84skim.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2505" data-original-width="3754" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj992T1i9OAT2oaGkxMWoeb_tXT1LU6KeMek1Ht7m1J1jINClcYCpepGdL1fcyltspcOyg9gW8ljhP215hPYgj4pohxhdsTvEqYGe-eblomWG1exnWfdPKr8-axJMeyVX6Gdc7f8ZodGpDFUzRJE1KIdOr1TTtxctT-ZS2A7Ga3fG7BB0MJcyQcwqSUL7c/w640-h428/nad%20jeziorem%20czorszty%C5%84skim.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na tym pagórku zrobiłam sobie pauzę, ale widoków specjalnych nie było.</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisOHd03H51FehHZoWsmcht0tS2ByRCn9NrxCTdb5TP5y_V0-S7Y461UHIRGuBkvp-xOxbzkkA0SmLvEpATgROySTy9IQX1z19Baj4LzT2sXROztYsryxxqTi0qgdYMo0s6qkeDZlYssxaAleBmVx3BlgKpWSVRm8lFbCDbfE_HI8qAJ-bF7ApafprGGdWP/s4000/velo%20jezioro%20czorszty%C5%84skie.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisOHd03H51FehHZoWsmcht0tS2ByRCn9NrxCTdb5TP5y_V0-S7Y461UHIRGuBkvp-xOxbzkkA0SmLvEpATgROySTy9IQX1z19Baj4LzT2sXROztYsryxxqTi0qgdYMo0s6qkeDZlYssxaAleBmVx3BlgKpWSVRm8lFbCDbfE_HI8qAJ-bF7ApafprGGdWP/w640-h480/velo%20jezioro%20czorszty%C5%84skie.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwszy konkretny podjazd na trasie.</td></tr></tbody></table><br /><p>Sam przejazd wzdłuż Jeziora jest ładny, ale jeszcze bez fajerwerków. Pod koniec mamy taki fest podjazd, chyba pierwszy tak wyczerpujący na trasie, za to potem długi i mega widokowy zjazd. Ruch rowerowy tutaj spory, zwłaszcza, że trafiam w to miejsce akurat w sobotę.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinPMoY6NCCRZDQJ6eiBYAvlPfYK-3qQthq1VnKFvH2yLtok-l4ue3_5hJh4EuPKA_xlnCJ3zNybZE6rdypA1cDC1O4m4KctXoUh9MYR9s25jMFb5H6knz5jPe1a2m7h73SaDoPC7cqVkItMEODmieOdjN3gYywuyLxeY7l2uKiB5Kass02rqGIbtSTyQvU/s4000/rower%20dunajec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinPMoY6NCCRZDQJ6eiBYAvlPfYK-3qQthq1VnKFvH2yLtok-l4ue3_5hJh4EuPKA_xlnCJ3zNybZE6rdypA1cDC1O4m4KctXoUh9MYR9s25jMFb5H6knz5jPe1a2m7h73SaDoPC7cqVkItMEODmieOdjN3gYywuyLxeY7l2uKiB5Kass02rqGIbtSTyQvU/w640-h480/rower%20dunajec.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdecydowanie najlepszy widok na trasie.</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLc0ClX7817U3FEzpWOiBDRqRg4bIkkqfgBEyEnG25UiNWbN4X7b0RGipJqWU0Y8U7eeU7TvloDMF8yO6pfwi36FNtXDTW_prW1zeurBWyH4IorCSKK1KGwEbvahzP1dBHlBxVVmxYb9pFoTXvVuTKDmzLX-H2N0_FQZ_onr2VpameTnGEW3sOvFy0RkPU/s3264/rower%20velo%20dunajec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLc0ClX7817U3FEzpWOiBDRqRg4bIkkqfgBEyEnG25UiNWbN4X7b0RGipJqWU0Y8U7eeU7TvloDMF8yO6pfwi36FNtXDTW_prW1zeurBWyH4IorCSKK1KGwEbvahzP1dBHlBxVVmxYb9pFoTXvVuTKDmzLX-H2N0_FQZ_onr2VpameTnGEW3sOvFy0RkPU/w640-h480/rower%20velo%20dunajec.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jest radocha!</td></tr></tbody></table><br /><p>Słów kilka o oznakowaniu szlaku. Jest dość biedne. Już poprzedniego wieczora, klucząc przez wsie musiałam co i rusz spoglądać na mapkę w telefonie (przed wyjazdem, oprócz <a href="https://dctln.pl/2jVsQBrcw" target="_blank">kasku</a>, zainwestowałam też w <a href="https://dctln.pl/gKLNGlA2R" target="_blank">uchwyt na telefon na kierownicę</a>, no i jeszcze w <a href="https://dctln.pl/q1EGGM6Ea" target="_blank">gatki z "pieluszką"</a>). Jakieś tam znaki są, ale czasem się orientujesz, że jedziesz prosto, a trzeba było skręcić. Albo że skręciłeś nie do końca w to prawo, co trzeba było skręcić, a znak oczywisty w tej kwestii nie był. Mapa prowadzi jak po sznurku, ale jeśli ktoś zna aplikację, która mówi głośno, że trzeba skręcić, to będę wdzięczna za polecenie. Ta, którą pobrałam (GPX Viewer) niestety wymaga podglądania, a to ciężkie w pełnym słońcu i mocno przyspieszające zużywanie baterii. Niby wydaje jakiś dziwny dźwięk, gdy się zboczy z trasy, ale robi to dość randomowo, a czasem straszy bez potrzeby. Póki co jednak dramatu z odnalezieniem się na trasie nie ma - możliwości zgubienia się są ograniczone, w niektórych miejscach nie ma ich wcale (jakieś proste drogi przez las, czy wzdłuż jeziora właśnie). Potem ten dramat się jednak w moim wykonaniu rozegra.</p><p>W Niżnych Sromowcach przegapiam zjazd na most (niby oczywisty, ale jak się nie powiększy mapki, to wydaje się, że trzeba jechać prosto) i trafiam pod Trzy Korony. W sumie tu akurat warto było się zgubić.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWHd67ngYE4dSH_efNi19OTE25WKjJdTeJ_QXFzySEVAfiJYUIxyYR63BLiGQCC6qd_S-sXlT3KavtZMo-7rDli6V0BX8jCCNfzdy__Oe2RHa8qiXbc6M7MygHweqh3EUk6cu-TOmzOM6QRC1I031li1xfCS48kfMd_5NtDv0u5p1rM3gBtb2j9KUroXiP/s4000/trzy%20korony.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWHd67ngYE4dSH_efNi19OTE25WKjJdTeJ_QXFzySEVAfiJYUIxyYR63BLiGQCC6qd_S-sXlT3KavtZMo-7rDli6V0BX8jCCNfzdy__Oe2RHa8qiXbc6M7MygHweqh3EUk6cu-TOmzOM6QRC1I031li1xfCS48kfMd_5NtDv0u5p1rM3gBtb2j9KUroXiP/w640-h480/trzy%20korony.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI0RwzDGV8fWjNBY-IZOvpkvZ5YCReEl8EsAaufpl2rDG04FJnMC_rBnvnzVwP-9MKgXLebgLB_EcVTaUTeNCPcwaGQ1aGP49okFe8Qy-iqUDu-jPkCZovPfIMOOt3ypz04pvk9E8X5D-gLq0KUi7k80QrX3XWYyrpvwUCVZ3CeC656g9L2TV6SKFZP5Lq/s4096/pieniny%20rower.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2730" data-original-width="4096" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI0RwzDGV8fWjNBY-IZOvpkvZ5YCReEl8EsAaufpl2rDG04FJnMC_rBnvnzVwP-9MKgXLebgLB_EcVTaUTeNCPcwaGQ1aGP49okFe8Qy-iqUDu-jPkCZovPfIMOOt3ypz04pvk9E8X5D-gLq0KUi7k80QrX3XWYyrpvwUCVZ3CeC656g9L2TV6SKFZP5Lq/w640-h426/pieniny%20rower.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8AL9dDK8hifJKzPB9w_d3SkG3nn7DBdQ66_5int_NEqr7mzTFDqxQOt19vP2p8TaTSK_9u7X9LsW2ZeeH_CLzkAbcrPsHx5z_0DHFu50fY5s6Rlmk-5mr4vwJlolcgOt7L_JwWF15K9ws1tEHCLGyh5VFPOCP0rFDi4onUPpnX9J9Kdpo0W9RWp1ai7yu/s4000/pieniny.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8AL9dDK8hifJKzPB9w_d3SkG3nn7DBdQ66_5int_NEqr7mzTFDqxQOt19vP2p8TaTSK_9u7X9LsW2ZeeH_CLzkAbcrPsHx5z_0DHFu50fY5s6Rlmk-5mr4vwJlolcgOt7L_JwWF15K9ws1tEHCLGyh5VFPOCP0rFDi4onUPpnX9J9Kdpo0W9RWp1ai7yu/w640-h480/pieniny.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Wracam na trasę i tam lada moment czeka na mnie przejazd Drogą Pienińską...</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCGX8JTZ3I1SSeWe90zJHt3CGFgabVj0VL1EhXlsl0bu0Twcu0eksJ-EOhTBBxoFaXmif72eDKLKOxr6SkDrf3AhxGlFplW6KplXNd5v90jHIiWc4QLy4jenckXHChM9yVT3Qzl2oRGDCIZaY1sc1KVZGyEGyeusl6Ep9YKDFF3kYAzezBV-JeNF-hdsAa/s4000/sromowce.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCGX8JTZ3I1SSeWe90zJHt3CGFgabVj0VL1EhXlsl0bu0Twcu0eksJ-EOhTBBxoFaXmif72eDKLKOxr6SkDrf3AhxGlFplW6KplXNd5v90jHIiWc4QLy4jenckXHChM9yVT3Qzl2oRGDCIZaY1sc1KVZGyEGyeusl6Ep9YKDFF3kYAzezBV-JeNF-hdsAa/w640-h480/sromowce.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyNyYG6ztECIq7-A-GlCPOTx40BK8TJHvtnTbrrY4t6vEu-8ca21uN0JFasn34snpO6AmFeRsbDoDazAAc6kHA8G26i2GtpRws64QbSmzUPb7QrHWpPE2ETr7a2tadrV9Dxhb9OtP9o-OCTT3ZJCCjhmHqjVAT3lhRM_1QLWi01nwLY6MuBd_gzGfBnRYv/s4000/droga%20pieni%C5%84ska.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyNyYG6ztECIq7-A-GlCPOTx40BK8TJHvtnTbrrY4t6vEu-8ca21uN0JFasn34snpO6AmFeRsbDoDazAAc6kHA8G26i2GtpRws64QbSmzUPb7QrHWpPE2ETr7a2tadrV9Dxhb9OtP9o-OCTT3ZJCCjhmHqjVAT3lhRM_1QLWi01nwLY6MuBd_gzGfBnRYv/w640-h480/droga%20pieni%C5%84ska.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>I tu trochę odwalam manianę. Przed wybraniem się na Velo Dunajec coś tam oczywiście poczytałam. No i wyczytałam, że szlak jest już prawie gotowy, ale gdzieniegdzie jeszcze trwają budowy ścieżek rowerowych i infrastruktury, że generalnie jest już przejezdny. Trafiłam na wiele relacji, znaczy się - ludzie jeżdżą. Plików GPX do pobrania też nie brakowało. Informacja o remoncie Drogi Pienińskiej akurat nigdzie nie wpadła mi w oczy, na FB mam polajkowanych sporo górskich stronek i tam też nic w ostatnich miesiącach w tym temacie mi się nie wyświetliło. No a nie przyszło mi do głowy googlować każdy fragment niemal 300-kilometrowego szlaku pod kątem ewentualnego zamknięcia... Zdziwiła mnie zatem metalowa bramka, na którą natrafiłam, wjeżdżając na Drogę Pienińską. Była jednak ona uchylona, wyjechali zza niej za chwilę jacyś rowerzyści, a gdy zapuściłam żurawia wgłąb drogi to widziałam kolejnych. Jasne, mogłam w tym momencie odpalić internet i sprawdzić, zamiast tego jednak, niewiele myśląc i widząc kolejnych rowerzystów i spacerowiczów na drodze... po prostu wpadłam w nią jak kuna w agrest. Ruch był na całej jej długości niemały, dopiero pod koniec jednak jakaś para, zapewne zauważając moje sakwy odezwała się do mnie, że tam jest zamknięte i raczej nie przejadę, no chyba że mnie robotnicy wpuszczą. Nawet byłabym skłonna zrobić objazd, ale nie teraz, po przejechaniu 10 kilometrów, które musiałabym się wrócić i zrobić jeszcze raz inną drogą. Podjeżdżam zatem do bramki i zagaduję najmilej jak umiem do panów pracujących po jej drugiej stronie. Panowie mówią po słowacku, informują, że oni nie mogą i że w ogóle, to za to są kary. I ja to nawet przyjmuję do wiadomości, ale nadal nie za bardzo mam zamiar się wracać, więc kombinuję. Tu jest mostek, płytka rzeczka, może by jakoś przerzucić rower przez barierkę, jakoś przez tę rzeczkę się przeprawić, buty przecież wyschną... Zaczynam zdesperowana odpinać sakwy, gdy do bramki podchodzi jeden z panów i mi ją uchyla, wciąż powtarzając, że nie wolno. Przepraszam go i mu dziękuję, jestem uratowana. Nooo... nie tyle ja, co moje zrobienie szlaku. Tak, czy inaczej, głupio mi strasznie i nie polecam.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYMW62FHhw8RVqo0OKBaT9sBGKtekMuFHJks-_YNLz3tSauhRUm-hEZoMAisLTyw6HF8p16kwCBfWIeMAserqnR4QSnKFwCVwZsb-KKde5rEOSnYwkaUhs6ZO1qiBNZ5LLu-rZwq0sQTRCpVG06TCXF0hZXxz-hZfwWR2Jc7ccf3ohmGEGWv81pNGAdM6-/s4000/velo%20dunajec%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYMW62FHhw8RVqo0OKBaT9sBGKtekMuFHJks-_YNLz3tSauhRUm-hEZoMAisLTyw6HF8p16kwCBfWIeMAserqnR4QSnKFwCVwZsb-KKde5rEOSnYwkaUhs6ZO1qiBNZ5LLu-rZwq0sQTRCpVG06TCXF0hZXxz-hZfwWR2Jc7ccf3ohmGEGWv81pNGAdM6-/w640-h480/velo%20dunajec%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><div><br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPoFZEvbRTiZ4q2ddLu-yUttqj4lbMGiMRBnbNwHrjz68g4OgRpU_nE99hh5PggNCPXCXVPd04cySYfLpzDML2IyURq5L65ETr7B_O09AUhGqK47YTBB6HskjebkWe_vhzfXLyJlXeQqkGkqBw96lhyphenhyphen-j_or_NxfDE4AlHJh7YglXMKI9cvStBSvHrxrw4/s4000/velo%20dunajec%20trasa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPoFZEvbRTiZ4q2ddLu-yUttqj4lbMGiMRBnbNwHrjz68g4OgRpU_nE99hh5PggNCPXCXVPd04cySYfLpzDML2IyURq5L65ETr7B_O09AUhGqK47YTBB6HskjebkWe_vhzfXLyJlXeQqkGkqBw96lhyphenhyphen-j_or_NxfDE4AlHJh7YglXMKI9cvStBSvHrxrw4/w480-h640/velo%20dunajec%20trasa.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRKOLw1-Sx9ubQI3m7evPPAJhe5MAddsjcNBa1HEsGNM1cvTT3YFvMW_CgcJQewsdNlu6c-e6-WLD5Z9Df7ziLo6Su8-d8fG8Cs3zvvPQFk2hs2MaLgPgyvpzNwjf9TBDMi06nXgdifvZZZmeO0vuyL48ckdpH_OAXw7yktzEMJlfAd_GjphIOyipYVJ_d/s3994/na%20rowerze%20dunajec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2665" data-original-width="3994" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRKOLw1-Sx9ubQI3m7evPPAJhe5MAddsjcNBa1HEsGNM1cvTT3YFvMW_CgcJQewsdNlu6c-e6-WLD5Z9Df7ziLo6Su8-d8fG8Cs3zvvPQFk2hs2MaLgPgyvpzNwjf9TBDMi06nXgdifvZZZmeO0vuyL48ckdpH_OAXw7yktzEMJlfAd_GjphIOyipYVJ_d/w640-h428/na%20rowerze%20dunajec.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z tych chmurek to nawet trochę popadało.</td></tr></tbody></table><br /><div><br /></div><div>Dalej dużo prostych i wygodnych ścieżek. W jednej wsi łapie mnie przelotny na szczęście deszcz, który przeczekuję pod wiatą przystanku. Pod koniec dnia jadę taką dłuuugą ściechą wzdłuż Popradu. Wygodne są takie fragmenty - raczej płaskie, zwykle bardzo ładne, tyle że wysiłkowo monotonne. Rowerem obciążonym sakwami jedzie się inaczej, na płaskich fragmentach trzeba nieustannie pedałować, żeby utrzymać go w ruchu, a nic nie powoduje takiego rowerowego bólu dupska, jak właśnie takie monotonne, jednostajne pedałowanie. Gatki z pieluszką coś tam pomagają, ale cudów nie ma, pewnie trzeba pomajstrować jeszcze przy ustawieniu siodełka, ale to już plan na przyszły sezon, na razie napędza mnie zapał nowicjusza, a boli, bo musi boleć. W każdym razie tak sobie jadę tą prostą malowniczą ściechą, ma się ku wieczorowi, zerkam na Stravę odpaloną w telefonie... 94, 95... chociaż przez chwilę nie patrz! 98... iiiii jest! Stówa! Pierwsza w życiu setka jednego dnia. Prawie natychmiast po jej osiągnięciu odbijam w ścieżkę, prowadzącą do rzeki i już wzdłuż niej szukam dogodnego miejsca na nocleg. Znajduję idealne - z drogi wzdłuż rzeki samego namiotu widać nie będzie (gdyby jednak ktoś miał się tu plątać po nocy, co uznaję za mało prawdopodobne), jest tu pięknie, jest małe miejsce po ognisku. Trochę martwi mnie odległość od wody, która głośno szumi - jedyne płaskie miejsce znajduję jakieś 2 metry od brzegu - ale zmęczony, śpiący na świeżym powietrzu człowiek nie zwraca jednak uwagi na takie bzdety, jak szum rzeki.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzXYgWUrYE_Oi7GQi0Txyjqrv6SRSRGv0BiXw7wmu5QOsqz1YKYqXJKAJvk-YchfYsjCVjze1cNwi9Ay0FjNtOJP_ByI1wNnoSAw85VossQH_RW_QtZj06qfvGKiTqrWBo5TzIz1a7_J4fWWKZ1k9mIKjEHjkT_utEDQWAV-MmPSoVh7mgF8bNdV-pWFFe/s4000/poprad%20rower.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzXYgWUrYE_Oi7GQi0Txyjqrv6SRSRGv0BiXw7wmu5QOsqz1YKYqXJKAJvk-YchfYsjCVjze1cNwi9Ay0FjNtOJP_ByI1wNnoSAw85VossQH_RW_QtZj06qfvGKiTqrWBo5TzIz1a7_J4fWWKZ1k9mIKjEHjkT_utEDQWAV-MmPSoVh7mgF8bNdV-pWFFe/w640-h480/poprad%20rower.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsTMvnHAqlsLVsVrP4oZz2FcBmrCkZsZGNYV9DFLzUVaBQl_xXktnW8HErMpJYZYBkwOmssZP5Gi3NYJf8pfeH6gyiirnhgX5sRvAEenu2a3G4ZmlYwdicJsbssPsq8lqUwtAqurzAgpRXHLfPIqs7P5BBNAL-0_XZoBoPgKz9Kq2uG4n2GEhNvMW8WhlX/s4000/biwak%20nad%20rzek%C4%85.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsTMvnHAqlsLVsVrP4oZz2FcBmrCkZsZGNYV9DFLzUVaBQl_xXktnW8HErMpJYZYBkwOmssZP5Gi3NYJf8pfeH6gyiirnhgX5sRvAEenu2a3G4ZmlYwdicJsbssPsq8lqUwtAqurzAgpRXHLfPIqs7P5BBNAL-0_XZoBoPgKz9Kq2uG4n2GEhNvMW8WhlX/w640-h480/biwak%20nad%20rzek%C4%85.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To jeszcze raz o<a href="https://dctln.pl/OmGIQOaB8" target="_blank"> TYM MODELU</a>. Mam jego starszą wersję. Nowa jest poprawiona i lepsza głównie o to, że jest samonośna - bez śledzi namiot ładnie stoi. Mój niestety przewraca się na boki i śledzie wbijać trzeba, no ale tym się w razie czego nie sugerujcie, bo starych modeli dawno już nie ma w sprzedaży. Ponadto unowocześniona wersja ma podłogę w absydzie, co też jest dość istotne. Ogólnie polecam - ciężko znaleźć coś stosunkowo lekkiego i kompaktowego w podobnej cenie.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcaR8UVdMTXscTDIPttsAAEt3kIgn6fXeZJ0LmNiB1z8LW7at82j0vITnSemEs6HJ0Ki0ZTw9CXfnyUdcK2gVLV19ebHDOR2CZjH4kEBZwggwPWUo7VZwM0oNXgMG5Hh9T3LMf9xDKc6lrenohI551HGUUexTYyDgp49XRfWNvzaS4fRQU2_YjopwxvQZ-/s3378/nad%20popradem.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2252" data-original-width="3378" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcaR8UVdMTXscTDIPttsAAEt3kIgn6fXeZJ0LmNiB1z8LW7at82j0vITnSemEs6HJ0Ki0ZTw9CXfnyUdcK2gVLV19ebHDOR2CZjH4kEBZwggwPWUo7VZwM0oNXgMG5Hh9T3LMf9xDKc6lrenohI551HGUUexTYyDgp49XRfWNvzaS4fRQU2_YjopwxvQZ-/w640-h426/nad%20popradem.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7pPQiAvgTLNA3K0XdmWtxZitcU5cf7VRAWVpcdQl0FKQ1AklfA7Ay7fHedqNZ77VsN0pm10IMMeG5j2X9PyTjaj2CUTGB8sQ9eLMlG8lzeNrc7G1aaOshUJRtrm5lx79uKMA-Z_wLEO1g3iEc-s9Se24OslofcdigzHO0owY-q6eMuAfB6zKctvcxcPkz/s4000/rower%20z%20namiotem.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7pPQiAvgTLNA3K0XdmWtxZitcU5cf7VRAWVpcdQl0FKQ1AklfA7Ay7fHedqNZ77VsN0pm10IMMeG5j2X9PyTjaj2CUTGB8sQ9eLMlG8lzeNrc7G1aaOshUJRtrm5lx79uKMA-Z_wLEO1g3iEc-s9Se24OslofcdigzHO0owY-q6eMuAfB6zKctvcxcPkz/w640-h480/rower%20z%20namiotem.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihxzfOB2Rk87wtPCrU7yNl72f67ib9ygTmRxTN_eQgUqCGhe5rsxv6p-_8_TPmTesIhb5zw48AVFkkRhrV_IbiNWU3I7ckyActRhJlS7TuXJVQb3U9PPaTs6VSd0gen_XKJpyHpl2Qq7ahNCKTxXH7Ol7AMnskbenBxeaCZUYeE7mlEFASdnZQY8Fsjf6_/s3770/ognicho.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3770" data-original-width="2828" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihxzfOB2Rk87wtPCrU7yNl72f67ib9ygTmRxTN_eQgUqCGhe5rsxv6p-_8_TPmTesIhb5zw48AVFkkRhrV_IbiNWU3I7ckyActRhJlS7TuXJVQb3U9PPaTs6VSd0gen_XKJpyHpl2Qq7ahNCKTxXH7Ol7AMnskbenBxeaCZUYeE7mlEFASdnZQY8Fsjf6_/w480-h640/ognicho.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEn_-Oz6BYL9ByFHAmg5z5xvpkjKXnqMuUjgxxscwetoZhmZt4gjtvOqqpn6MOYP7kaPKi0W9B6o08FKbVqBqs2lgxKuy3B2c7APtRgvifIgd5aFwbT3kvmSrQ3WQhbkwlVe-L2_b26FMuGOIyTyY0v3Jx0sUrLEu1EjLsa9JfjVx4dizV9DI-0FwYqt9U/s3881/miejsc%C3%B3wka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2910" data-original-width="3881" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEn_-Oz6BYL9ByFHAmg5z5xvpkjKXnqMuUjgxxscwetoZhmZt4gjtvOqqpn6MOYP7kaPKi0W9B6o08FKbVqBqs2lgxKuy3B2c7APtRgvifIgd5aFwbT3kvmSrQ3WQhbkwlVe-L2_b26FMuGOIyTyY0v3Jx0sUrLEu1EjLsa9JfjVx4dizV9DI-0FwYqt9U/w640-h480/miejsc%C3%B3wka.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Jestem tam przeszczęśliwa. Zachód słońca nad rzeką, urokliwy biwak, satysfakcja z przejechanego dystansu, radość z odkrycia nowej pasji. Takie żyćko to ja kocham.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw4ww5s5P8gT6N8r7OslLJwAU006Z9HZ6fNVITCpteo2fyNAsBx6mj2eF_UK1OiCCvzUTRLdG9gCxiubvl3q46sjzlcpLbyVnwLtafbUWxtSzM1Q1_TZrj6sJCIVGuD4Ni_WpxPBA-LZ2_nusNms5CM2KtmO_T-jw9NNPl_jVX-G-jBOguJjV8mfKy2vwo/s3264/rower%20i%20ja.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw4ww5s5P8gT6N8r7OslLJwAU006Z9HZ6fNVITCpteo2fyNAsBx6mj2eF_UK1OiCCvzUTRLdG9gCxiubvl3q46sjzlcpLbyVnwLtafbUWxtSzM1Q1_TZrj6sJCIVGuD4Ni_WpxPBA-LZ2_nusNms5CM2KtmO_T-jw9NNPl_jVX-G-jBOguJjV8mfKy2vwo/w640-h480/rower%20i%20ja.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2t3GKgXcuIcajudmhw1JWCkpT0Gl_B0JhrzilkD_6hyd7QIL7vi54gPPdQ476VSN38U_aNJjUXLySJ3uO3urbASSwGvrV45ppMC5v0WhyphenhyphenH45BAFEJ95Uzvw3fog5B55z31Mjz0HLeHhmsbL-vMUFgGpKxsZCV5-npNCBxhwr8dgFvjwBy0ytyqyxgm8rW/s1464/velo%20dunajec%20strava%20II.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1464" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2t3GKgXcuIcajudmhw1JWCkpT0Gl_B0JhrzilkD_6hyd7QIL7vi54gPPdQ476VSN38U_aNJjUXLySJ3uO3urbASSwGvrV45ppMC5v0WhyphenhyphenH45BAFEJ95Uzvw3fog5B55z31Mjz0HLeHhmsbL-vMUFgGpKxsZCV5-npNCBxhwr8dgFvjwBy0ytyqyxgm8rW/w472-h640/velo%20dunajec%20strava%20II.jpeg" width="472" /></a></div><br /><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqu_rrLlCbp3Parl2PeuxjbkKu0Hp0oB0Le98ZL2I2Lqg7R0KBNdM4k0Bc6KLIIrHOa89FbFB8en_lMTT-jYVH0jXqywNOtqozvxeTrgcO66BMlG-Ow15egpFayVmo_pc1uNfUINkXnvgnm5T9BesX_7MoUGUpoSpU3POUwy5nXhvgPHBY96AlQ4gX7q3-/s1244/strava%20II.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1244" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqu_rrLlCbp3Parl2PeuxjbkKu0Hp0oB0Le98ZL2I2Lqg7R0KBNdM4k0Bc6KLIIrHOa89FbFB8en_lMTT-jYVH0jXqywNOtqozvxeTrgcO66BMlG-Ow15egpFayVmo_pc1uNfUINkXnvgnm5T9BesX_7MoUGUpoSpU3POUwy5nXhvgPHBY96AlQ4gX7q3-/w556-h640/strava%20II.jpeg" width="556" /></a></div><p>I nastał poranek dnia trzeciego, z którego... prawie nie mam zdjęć. Nie było jakichś zachwycających fragmentów, nie było gór, były za to mordercze podjazdy i jeden zjazd tak stromy, że sprowadziłam z niego rower, bo nawet wciskanie hamulców tak mocno, że bielały kostki niewiele dawało. Wkurwiały mnie te podjazdy, wkurwiał mnie prawie zupełny brak oznakowań na jakiejś połowie trasy tego dnia, a jeszcze bardziej wkurwiały oznakowania wywodzące mnie (dosłownie) w pole, wkurwiało mnie to, że po drodze nie było żadnych stacji, a kończyła mi się woda (w Gródku nad Dunajcem trafiłam na sklepik, szczęśliwie czynny w niedzielę). W okolicy Jeziora Rożnowskiego wdrapałam się (bez roweru) na górkę, na której był punkt widokowy. Widok z niego był tak banalny, że w sumie to też się wkurwiłam, że tam wlazłam. Parę razy poplątałam drogę i musiałam kombinować, żeby wrócić na szlak. I dużo, zwłaszcza w pierwszej połowie dnia, jechałam ruchliwą drogą - chyba nie muszę pisać, jakie uczucie to we mnie wywoływało?</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX4zSNFxtRrAKEiDHXxK6WqTwfnYdatl_lPhYrZHYfDClDF5gMZWnzK2z00IzpIuxEp8pCCBeC_E7tPOFxlh1BZyi7n0fPpAIzHZQOae6dXDefNN3Qx_iOMolxoiUTDMC4ycUz4NN6odHcW5PD7EtK7L2G0F4kfDvlVM_65UqgbFRzc1WbnnQndSuJ4yil/s4000/dunajec%20velo%20rower.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2662" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX4zSNFxtRrAKEiDHXxK6WqTwfnYdatl_lPhYrZHYfDClDF5gMZWnzK2z00IzpIuxEp8pCCBeC_E7tPOFxlh1BZyi7n0fPpAIzHZQOae6dXDefNN3Qx_iOMolxoiUTDMC4ycUz4NN6odHcW5PD7EtK7L2G0F4kfDvlVM_65UqgbFRzc1WbnnQndSuJ4yil/w640-h426/dunajec%20velo%20rower.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widoki okupione litrami potu i stanem przedzawałowym.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxm7kDnguFQmLQhXT2YJ_x7kWgtZpVVNO_eU0UvXqUNSHb6nKr4lOlNNBHOh265FaOpor3f12iH1eN3-DQeW0jaBHN3FdHa9i-cxLCkRMDi25z39wtX5FEca1xTgB2LxxDu0UHziV7uZNm78mIJrRiv7nX9l7nn1V_vrWUuFwuQO0aAxnGkitS6sodSb1L/s3939/velo%20dunajec%20szlak%20rower.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2621" data-original-width="3939" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxm7kDnguFQmLQhXT2YJ_x7kWgtZpVVNO_eU0UvXqUNSHb6nKr4lOlNNBHOh265FaOpor3f12iH1eN3-DQeW0jaBHN3FdHa9i-cxLCkRMDi25z39wtX5FEca1xTgB2LxxDu0UHziV7uZNm78mIJrRiv7nX9l7nn1V_vrWUuFwuQO0aAxnGkitS6sodSb1L/w640-h426/velo%20dunajec%20szlak%20rower.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwfO6OHS3MoG2mkBcFPyhyphenhyphen7TfJHonGeOznvhGNtkeFT54mh-mq1D2-O51XqjUjNiJvbuJ3B6S9tSW_4QC2SLPhT5z7fanUiCDuc4Zx6emwCLMBIcR0cwsf7QggCj6AP51A3T-wlNI84dsJC7wp41OC9nQfRZOpzxJNq3PwHCd2tIU53fxThOoCLiXf6exB/s4000/rower%20dunajec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwfO6OHS3MoG2mkBcFPyhyphenhyphen7TfJHonGeOznvhGNtkeFT54mh-mq1D2-O51XqjUjNiJvbuJ3B6S9tSW_4QC2SLPhT5z7fanUiCDuc4Zx6emwCLMBIcR0cwsf7QggCj6AP51A3T-wlNI84dsJC7wp41OC9nQfRZOpzxJNq3PwHCd2tIU53fxThOoCLiXf6exB/w640-h480/rower%20dunajec.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z punktu widokowego, na który właziłam po stromym ze 20 minut. No błagam...</td></tr></tbody></table><br /><p>Według mnie stan na maj 23' szlaku Velo Dunajec był daleki od ukończonego. Przejezdny? Jak najbardziej (oprócz nieszczęsnej Drogi Pienińskiej, która w tamtym momencie zasadniczo przejezdna nie była). Ale zwłaszcza ostatnie około sto kilometrów to jedynie krótkie fragmenty przygotowanych ścieżek, spośród których najciekawszy był ten:</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc1WPFeh_hVdwGf34gmWXivbjSn_f3dJ8ZQnLd6DVYTo6i4SXUXCx5en7L4nE7aCjLlMlHwhMQmr6OtjQpIAPTC8pHpuSdrfpZDotr5cqGop4nV2ShM3ujtb8gUDrniGGTJVg8a8E9qs6Wh3XBv0WCwjgIC58kKtAz63hR1Viw3jpiOfHJBb_WqqviVDHV/s4000/velo%20dunajec%20znaki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc1WPFeh_hVdwGf34gmWXivbjSn_f3dJ8ZQnLd6DVYTo6i4SXUXCx5en7L4nE7aCjLlMlHwhMQmr6OtjQpIAPTC8pHpuSdrfpZDotr5cqGop4nV2ShM3ujtb8gUDrniGGTJVg8a8E9qs6Wh3XBv0WCwjgIC58kKtAz63hR1Viw3jpiOfHJBb_WqqviVDHV/w640-h480/velo%20dunajec%20znaki.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Cóż w nim ciekawego? Ano to, że jakieś kilkaset metrów dalej ta elegancka ścieżka zupełnie nagle się urywa i zamienia w pole buraków, czy czegoś tam. To był ostatni znak na niej. Czy poinformował, że mam skręcić? Zawrócić? Ależ skąd. Jedź dalej, a za 20 kilometrów będziesz w Ostrowie. Specjalny kocioł z najgęstszą smołą czeka w piekle na kogoś, kto to tak postawił. Wrr. </p><p>A no i chyba jakoś pod Ostrowem właśnie, albo pod innym miastem - w każdym razie tuż przed wjechaniem na ostatnią prostą - gdzieś tam musiałam przeprowadzić rower przez przejście. W sumie dość późno zorientowałam się, że mam tam skręcić, a zakręt oznaczał konieczność przeprowadzenia roweru. No to zsiadłam tak może trochę z rozpędu... Najgorsze w jeździe z sakwami jest nie to, że wkłada się w tę jazdę o wiele więcej wysiłku, ale chyba to, że zsiadając z roweru czasem zapomina się, ile on waży. I jeśli nie zrobi się tego od razu stabilnie, to on nagle zaczyna przechylać się na którąś ze stron iii... no i tak jak stałam, tak przed tym przejściem jebłam na chodnik, przygnieciona rowerem. Wścieknięta już wtedy byłam do żywego, oczywiście nie na siebie i swoją gapowatość czy niezdarność (choć przyznaję, że powinnam), ale na ten cholerny szlak, który póki co jest szlakiem co najwyżej potencjalnym, takim wannabe-szlakiem i żeby go przejechać, trzeba gapić się co chwila w telefon. Za to później jak wjechałam na prostą ścieżkę i tak jechałam nią prawie 30 kilometrów już do końca, czyli do Wietrzychowic. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYPf5MYiVRxnR0TnPUBUpeS__KjAAtWPKaOh04wwS2H8q4fYGTrORaS0lToVxWac88UFKgMc6PiArw_oMSsWlYwC-KK5o0SkCXFyxNY6fP-jLD5MgIx6KpfOlU5umZ8MSvCV74phtsswuMc9CxXrN5tzsJ0mjQqnG4AneVQBKG_Zhxbl2kxLakQYSkaKU-/s4000/wietrzychowice.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYPf5MYiVRxnR0TnPUBUpeS__KjAAtWPKaOh04wwS2H8q4fYGTrORaS0lToVxWac88UFKgMc6PiArw_oMSsWlYwC-KK5o0SkCXFyxNY6fP-jLD5MgIx6KpfOlU5umZ8MSvCV74phtsswuMc9CxXrN5tzsJ0mjQqnG4AneVQBKG_Zhxbl2kxLakQYSkaKU-/w480-h640/wietrzychowice.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Odpoczynek w Wietrzychowicach.</td></tr></tbody></table><br /><p>Już wtedy miałam ponad stówę, wjechałam jeszcze do wsi, licząc na jakiś sklep. Sklepu czynnego nie było, była za to pizzeria, gdzie się najadłam i nakupiłam izotoników, po czym ruszyłam z powrotem szlakiem, szukać sobie miejsca na kimę. Tym razem znalazłam mało komfortowe. Wokół były pola, trochę obawiałam się, że w poniedziałkowy poranek otoczą mnie traktory. Zresztą nieopodal szlaku od drugiej strony niż rzeka całkiem blisko stały domy. Skitrałam się za skarpą w pobliżu brzegu Dunajca. Było tam dość nierówno i do tego chaszcze, ale udało mi się rozstawić namiot. A że chodziły po nim ślimaki, a do środka właziły pająki... oj tam.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo6s7WbaANVSA63jewexf7XBInwBIN0duEsBz_hkkAkJ3Vc2YWfJ1yrgdsyPyEP6QAjPTHx6hUqghA9otKqrfh41BNNpXAcSAMRhCBsAhC10bL7dKhy8dBo_-EkcU6DsqgKYHTVH7Hs2wQjpbrHGQVynzXgDDXqrT8gr8xSvuG71bazNMWJ_m5sAiPZ5O7/s3264/velo%20dunajec%20koniec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo6s7WbaANVSA63jewexf7XBInwBIN0duEsBz_hkkAkJ3Vc2YWfJ1yrgdsyPyEP6QAjPTHx6hUqghA9otKqrfh41BNNpXAcSAMRhCBsAhC10bL7dKhy8dBo_-EkcU6DsqgKYHTVH7Hs2wQjpbrHGQVynzXgDDXqrT8gr8xSvuG71bazNMWJ_m5sAiPZ5O7/w480-h640/velo%20dunajec%20koniec.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No dumna z siebie jestem, no...</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnkLZm5MzizAFRfCgAlhMoC_y0xjT3bMzE0pZJUm2YybBuV2WpGa5wYiu1mvPjN_iwuQ14DC4QhouS3peTygb7d1VFKlBfKnoiTLlNvqEmXT5JsQALnNbFE-o10Bi6To_KBw_IBjISoSluGRQpbbdrqweZIRNpZvA_eMMMrXBo4ZTM4iMn97YZKyj2nBYc/s4000/velo%20dunajec%20wietrzychowice.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnkLZm5MzizAFRfCgAlhMoC_y0xjT3bMzE0pZJUm2YybBuV2WpGa5wYiu1mvPjN_iwuQ14DC4QhouS3peTygb7d1VFKlBfKnoiTLlNvqEmXT5JsQALnNbFE-o10Bi6To_KBw_IBjISoSluGRQpbbdrqweZIRNpZvA_eMMMrXBo4ZTM4iMn97YZKyj2nBYc/w640-h480/velo%20dunajec%20wietrzychowice.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I z kozy też. Kozę mam <a href="https://dctln.pl/E5c9NXMzH" target="_blank">TAKĄ</a>.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxY_SFg7YGutxfnEtgBFfo2l0QQLpE22FLieABlZEAc9aGHN0dkvK6orMfmEgl6_UaxlYP8bOuzwuNiJsQmfUCM4DiebTJ-yM0Q0DDFFIhEHQZzVwU0TgPU3ZeacMVRda9HAjxhpaFPqL8ROfbJlRWyhe-5iOSnzy8r9VhSwXO7Q_ax1hDRVv8Osxl0HqV/s4000/biwaczek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxY_SFg7YGutxfnEtgBFfo2l0QQLpE22FLieABlZEAc9aGHN0dkvK6orMfmEgl6_UaxlYP8bOuzwuNiJsQmfUCM4DiebTJ-yM0Q0DDFFIhEHQZzVwU0TgPU3ZeacMVRda9HAjxhpaFPqL8ROfbJlRWyhe-5iOSnzy8r9VhSwXO7Q_ax1hDRVv8Osxl0HqV/w480-h640/biwaczek.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCqj570y7YBScElz8aHZpahAZ1RlFe62sl0DGhNjZMLAdNfAB3x6aoh9DEzEfTG1kbGjsmUfIz7dgE8q_uGJsEwKNr7odKdMKrlNbRGsV6MakjJ8saAiWIdRsvQVvxMlMEgx12xx40yEcFj2Jezo9ryp_pVo9D9adVx4YPWwdy1DxeiVrxB0xH8lZHhL5I/s1456/velo%20dunajec%20strava%20III.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1456" data-original-width="1057" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCqj570y7YBScElz8aHZpahAZ1RlFe62sl0DGhNjZMLAdNfAB3x6aoh9DEzEfTG1kbGjsmUfIz7dgE8q_uGJsEwKNr7odKdMKrlNbRGsV6MakjJ8saAiWIdRsvQVvxMlMEgx12xx40yEcFj2Jezo9ryp_pVo9D9adVx4YPWwdy1DxeiVrxB0xH8lZHhL5I/w464-h640/velo%20dunajec%20strava%20III.jpeg" width="464" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvkb2IEhh4Rv6aM_wWQWHbg6ZSiHOfcOBU7XnLoKTOVE6im80rC5ujA3nc9Lx1UA8hZYaYNxVWGRROoMpoXf6WMrpXmCRKiMKLcoOOPUQOf31FG4LU3g0y0BWb7RsuLoGq3kvTgxYExmQwsoOzcq6B2jMRlUUt6Oa8asT_J6sEgxcvex8fV8HVl5AgmzVX/s1219/strava%20III.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1219" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvkb2IEhh4Rv6aM_wWQWHbg6ZSiHOfcOBU7XnLoKTOVE6im80rC5ujA3nc9Lx1UA8hZYaYNxVWGRROoMpoXf6WMrpXmCRKiMKLcoOOPUQOf31FG4LU3g0y0BWb7RsuLoGq3kvTgxYExmQwsoOzcq6B2jMRlUUt6Oa8asT_J6sEgxcvex8fV8HVl5AgmzVX/w568-h640/strava%20III.jpeg" width="568" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trochę tych podjazdów dziś było.</td></tr></tbody></table><br /><p>Jeżeli po <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2023/11/najwazniejsze-ze-za-kazda-gorka-jest-z.html" target="_blank">Szlaku Orlich Gniazd</a> czułam się usatysfakcjonowana i dumna, to nie bardzo wiem, jak określić uczucie po zamknięciu Velo Dunajec. Na Jurze zrobiliśmy niecałe 200 km, ledwo wyrabiając się w trzy dni, tutaj przejechałam 250 w dwa i pół dnia. No dobra, dystans dystansowi nierówny, jak popatrzeć na wykres wysokości to na Velo jedzie się głównie z górki (zwykle się tego jakoś wyraźnie nie czuje, no ale suma zjazdów jest zdecydowanie większa). Mimo wszystko - pozamiatałam i tyle. :D</p><p>Nazajutrz czekał mnie jeszcze powrót do Tarnowa, z którego pociągiem zawinęłam się do domu. Z poczucia kronikarskiego obowiązku też se wrzucę skreeny:</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwn37PUzVPyk0gW-zM7uCQJbSjgJISgNNAbFlUKyJr1w0xr0gYq2nSpjbrdo59wWVQfE0fkl7oJWJ5JYPC-ulkVe0R680WxNt7SkQXln6K0EkfK2pVMFjy5txJPNnFhyvI5S6K9AXOn3XF5vPoL3voiiTmeeqQUlSVM9IyRe62WFqH6fxG5UU7KBt8xgZ3/s1266/tarn%C3%B3w.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1266" data-original-width="1073" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwn37PUzVPyk0gW-zM7uCQJbSjgJISgNNAbFlUKyJr1w0xr0gYq2nSpjbrdo59wWVQfE0fkl7oJWJ5JYPC-ulkVe0R680WxNt7SkQXln6K0EkfK2pVMFjy5txJPNnFhyvI5S6K9AXOn3XF5vPoL3voiiTmeeqQUlSVM9IyRe62WFqH6fxG5UU7KBt8xgZ3/w542-h640/tarn%C3%B3w.jpeg" width="542" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgnvqo1rulEtmG47tUx_YI_9sWURhHHtwhSvmdqrUPQL81biaGvZ9IJxSLak4nkCtqfY9I_RzA7nPfDNN6mHdQWZXqS6HH0gKx298YP9-RXv8J7JjqrEQB3T7n89NWHvDA74QAVwjuTBP6fKdzVYaA3n_M1WfqkFq7grdZCaVsvAf_LjIvqUTT2t-RcImp/s1207/strava%20tarn%C3%B3w.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1207" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgnvqo1rulEtmG47tUx_YI_9sWURhHHtwhSvmdqrUPQL81biaGvZ9IJxSLak4nkCtqfY9I_RzA7nPfDNN6mHdQWZXqS6HH0gKx298YP9-RXv8J7JjqrEQB3T7n89NWHvDA74QAVwjuTBP6fKdzVYaA3n_M1WfqkFq7grdZCaVsvAf_LjIvqUTT2t-RcImp/w572-h640/strava%20tarn%C3%B3w.jpeg" width="572" /></a></div><br /><p>Kilka wrażeń ogólnych:</p><p>- wszędzie piszą, że Velo Dunajec to prawdopodobnie najpiękniejszy szlak rowerowy w Polsce... bla bla bla... Piękny jest fragment mniej więcej od Nowego Targu do Nowego Sącza, jeżeli robiąc szlak zależy nam na widokach to resztę można sobie właściwie odpuścić, przynajmniej dopóki szlak nie zostanie ukończony (bo bardziej się człowiek skupia na tym, żeby nie wjechać pod tira albo nie zostać pogryzionym przez wiejskiego Burka niż na tym, co widać dookoła...)</p><p>- GPX jest na ten moment absolutnie konieczny, no chyba że ktoś ma kompas w dupie, albo zna te tereny i po prostu wie, gdzie jechać</p><p>- podjazdów na trasie jest niewiele, ale jak już są, to ostro dają popalić</p><p>- szlak robi się z Zakopanego do Wietrzychowic, chyba, że chcemy się bardziej zmęczyć</p><p>- zapas jedzenia lepiej mieć ze sobą - po drodze praktycznie brak restauracji, mało sklepów, jak i stacji paliw</p><p>- na wszelki wypadek warto się upewnić, czy nie remontują akurat Drogi Pienińskiej XD</p><p><br /></p><p>No i tyle. Zakochałam się w bikepackingu już totalnie i odtąd w głowie mi były już głównie rowerowe pomysły na wypady na lato. Uda się zrealizować jeszcze jeden, ale o tym następnym razem. :)</p><p><br /></p>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-71063802173361558222023-11-01T19:20:00.001+01:002023-11-01T19:20:59.284+01:00Najważniejsze, że za każdą górką jest z górki - rowerowy Szlak Orlich Gniazd<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCPWnIEq0qckm8KnjyhISGTzxrXPrL96azndGWZsOmTNeXNcOtm33EiBWfL-z45-yUlPgnUX_RC8-2Cm-3d-YzDhrlixjaOEE2M-Ptct8_vps-Jrf_ccz2PgnpsoggINUZKJvMx8kfI_pfpBMQmMOswsBRb9Si4tZFVW13QzxGH6rxTC3jYDFRDFgMmO58/s3264/rowerowy%20szlak%20orlich%20gniazd%20koniec.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCPWnIEq0qckm8KnjyhISGTzxrXPrL96azndGWZsOmTNeXNcOtm33EiBWfL-z45-yUlPgnUX_RC8-2Cm-3d-YzDhrlixjaOEE2M-Ptct8_vps-Jrf_ccz2PgnpsoggINUZKJvMx8kfI_pfpBMQmMOswsBRb9Si4tZFVW13QzxGH6rxTC3jYDFRDFgMmO58/w640-h480/rowerowy%20szlak%20orlich%20gniazd%20koniec.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>W maju 2022 kupiłam rower. Ostatni rower, jaki miałam, był moim drugim rowerem w życiu, jeszcze z czasów dzieciństwa (tzw. góral). Jeździłam nim jeszcze sporadycznie we wczesnej dorosłości, potem popadł w ruinę. Od ponad dziesięciu lat nie jeździłam na dwóch kółkach, bo i jak jeździć na czymś, czego się nie ma? Inna sprawa, że nie miałam znajomych, którzy by mnie nań wyciągali. Zdaje się, że przez ten czas nie siedziałam ani razu na żadnym rowerze i nawet martwiłam się, że jak już siądę - to nie będę umiała jechać. No ale z tym jest jak... z jazdą na rowerze. ;) Tego się nie zapomina.<span></span></p><a name='more'></a><p></p><p>No więc w maju rok temu kupiłam rower. Decyzja dość spontaniczna: Marcin ma rower, to może czasem wspólnie gdzieś pokręcimy, jak nie będzie co robić przy niedzieli na przykład. Do tego jeszcze myślenie życzeniowe, że jak będę dojeżdżać rowerem do pracy to schudnę i nabiorę kondycji (z kondycją się udało, ze schudnięciem wtedy jeszcze nie). No i pracuję w sklepie sportowym, mam zniżkę, a rower w sumie lepiej mieć niż nie mieć. Nawet nie wiedziałam, jaki chcę rower, doradziłam się Zuzy i Mikołaja, zaproponowali treka ze średniej półki, wybrałam kolor, wzięłam. Pierwsza wycieczka po okolicach Radomia była jak odnalezienie w czeluściach szafy jakiegoś zapomnianego przedmiotu, przywołującego ogrom miłych wspomnień. Jechałam i było mi dobrze, przyjemnie i miło. Bikepacking, wielokilometrowe szlaki rozbijane na kilka dni, wyprawy rowerowe jako pomysł na wiosenne i letnie wypady na łono natury - wtedy jeszcze zupełnie nie chodziło mi to po głowie. Ba, gdyby ktoś coś takiego zasugerował, pewnie stwierdziłabym, że to nie dla mnie.</p><p>I nagle, bum, naszło mnie. Każdej wiosny wyczekuję i każdej obiecuję sobie, że wycisnę z niej (i z lata), ile się da (wychodziło dotychczas średnio). Tej wyczekiwałam chyba jakoś jeszcze bardziej niż zwykle, mrok zimy z największą mocą dopadł mnie pod jej koniec. Chciałam, a raczej p o t r z e b o w a ł a m wyjść z domu, chłonąć słońce i ciepłe powietrze, ponownie zbliżyć się do świata, przed którym schowałam się na ostatnie miesiące w czterech ścianach. Bo i zresztą nie zachęcał mnie, bym wyściubiała z nich nosa - moje dwa zimowe wypady w góry bardziej mnie przybiły niż napełniły energią (w lutym byłam w Bieszczadach, w marcu na Baraniej Górze). W połowie kwietnia we wszystkich górach było jeszcze dużo śniegu, a ten stanowił doprawdy ostatnią materię, z jaką miałam ochotę w jakikolwiek sposób obcować. Zatem gdzieś, gdzie nie ma śniegu. Ale co? Łazić po płaskich ścieżkach? No to może rowerem? No to może rowerem!!! </p><p>Inspiracja na szlak nasunęła się sama - Zuza przed rokiem w trzy dni przejechała Szlak Orlich Gniazd (ona akurat pieszy, ale że wtedy nie dopytywałam o szczegóły, to nawet nie wiedziałam), to może my też byśmy przejechali. Marcin dał się namówić (a faktycznie trzeba było trochę namawiać). Pogoda nam sprzyjała (trafiliśmy w tych kilka najcieplejszych dni kwietnia). Dokupiłam na szybko bagażnik i sakwy iiiii... zakochałam się w bikepackingu.</p><p><span style="font-size: medium;">Dzień 1: Zachwyt</span></p><p>Piątkowego poranka ładujemy się razem z rowerami do pociągu i mkniemy nim do Częstochowy. Po dotarciu na miejsce udajemy się do centrum, bo choć wpisów na temat rowerowego Szlaku Orlich Gniazd w necie nie brakuje, to konia z rzędem temu, kto w takowym wpisie raczyłby zawrzeć informację o tym, gdzie się ów szlak zaczyna. I nie, to, że w Częstochowie, to nie jest wystarczające info. Gdzieś udało mi się wysupłać wzmiankę o tym, że kropka rozpoczynająca szlak znajduje się przy dworcu. Osaczamy więc dworzec i oglądamy bacznie z każdej możliwej strony, kropki jednak nie ma. Nic nie ma, a zagadywani ludzie nie wiedzą. Ruszamy intuicyjnie w stronę klasztoru i natrafiamy na jakieś oznaczenia, za którymi podążając odnajdujemy upragnioną kropkę. A zatem Rowerowy Szlak Orlich Gniazd początek swój bierze pod samiuśką Jasną Górą. Tu anegdota:</p><p><br /></p><p>Stoimy chwilę w okolicach klasztoru, z którego głośników dobiega jakieś stare kazanie papieża Polaka. Nie wsłuchuję się zbytnio, no ale dobiega mnie i jego głos i fragment dotyczący zamachu na jego życie. Plączą się wokół jacyś ludzie, ale to nie pora na większe wycieczki, zresztą nawet, gdyby takowe akurat tam przebywały, to nadal nie rozumiałabym puszczania kazań sprzed trzydziestu lat w charakterze radia. Marcin też widać zaczyna się zastanawiać, bo rzuca głośno:</p><p>- Ciekawe, czy to nagranie, czy on teraz tak gada i nikt go nie słucha...</p><p>- Wojtyła?</p><p>- A...</p><p>Badum tss.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmpY0sXvIxtuTdq-OxwO_ycc1RHJtvDpn9cHwQ5iY_m2_Id0a6xeSHNVYaJJutkC3TTG-qqmVTpdNeg-TqBBIuGKNX-zGm9yk6ClYc98eE8VuTTb4-Y2kKl2qFTQM2QNFKe3W3RxoABSWV8PhmKN8Jg9qgbUdlqo129B3-y5nfJuQALU-3V38XJ5rFkNfM/s3114/szlak%20orlich%20gniazd%20pocz%C4%85tek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2335" data-original-width="3114" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmpY0sXvIxtuTdq-OxwO_ycc1RHJtvDpn9cHwQ5iY_m2_Id0a6xeSHNVYaJJutkC3TTG-qqmVTpdNeg-TqBBIuGKNX-zGm9yk6ClYc98eE8VuTTb4-Y2kKl2qFTQM2QNFKe3W3RxoABSWV8PhmKN8Jg9qgbUdlqo129B3-y5nfJuQALU-3V38XJ5rFkNfM/w640-h480/szlak%20orlich%20gniazd%20pocz%C4%85tek.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Znalazłszy kropę i obfotografowawszy się z nią, a uprzednio straciwszy na jej poszukiwania zdecydowanie zbyt wiele czasu, gotowi jesteśmy wreszcie, by ruszać. Przed przejściem dla pieszych ktoś zagaja do nas: "a ile państwo tak dziennie kilometrów robią?", na co odpowiedzieć możemy tyle, że to się dopiero okaże. W duchu żywimy nadzieję, że w trzy dni uda nam się ogarnąć całość, ale - jakby co - mamy też czwarty w zapasie. Mamy też bilety z Krakowa do Radomia na popołudnie dnia trzeciego, gdyż oprócz nadziei żywimy też dużo wiary (a bilety z rowerem w niedzielne popołudnie to chodliwy towar).</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEg0a_WTaTa9lRbhtkWGiXIx4BqbbpuPTN9g5uf3UJuFIC7LVjoLpvARbTIe70y7MmYnPgp1D1Ae-_EDX6km8Zz1hNaJB2e3-sjfz3ye3Xog5lgvqkguWTPvhPDgeXKFyA44TVg_eJCobQqkdv83KPnts3Q_6xwBFKMRCfTfhrA_zlCruSp41pNVdTlmqo/s3824/szlak%20orlich%20gniazd%20cz%C4%99stochowa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2868" data-original-width="3824" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEg0a_WTaTa9lRbhtkWGiXIx4BqbbpuPTN9g5uf3UJuFIC7LVjoLpvARbTIe70y7MmYnPgp1D1Ae-_EDX6km8Zz1hNaJB2e3-sjfz3ye3Xog5lgvqkguWTPvhPDgeXKFyA44TVg_eJCobQqkdv83KPnts3Q_6xwBFKMRCfTfhrA_zlCruSp41pNVdTlmqo/w640-h480/szlak%20orlich%20gniazd%20cz%C4%99stochowa.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Ogólnie nie ma jednego słusznego kierunku, w jakim powinno się Szlak Orlich Gniazd pokonywać rowerem. Znaczy - teoretycznie początek jest w Częstochowie, ale to jak z jedzeniem mieszanki studenckiej, gdy się nie jest studentem - to jest totalnie poza kontrolą. Można sobie wystartować z Krakowa jak ktoś woli. Przy dłuższych szlakach - czy to pieszych, czy rowerowych - znaczenie ma nachylenie terenu i ogólnie łatwiej jest iść czy jechać w taką stronę, żeby mniej było pod górkę, a więcej z górki. A górek i "zgórek" ci na tym szlaku dostatek! Zatem każde sto metrów podjazdu, który w odwrotną stronę może stać się zjazdem robi pewną różnicę...</p><p>W tym konkretnym przypadku, według Velomapy, jadąc od Częstochowy do Krakowa robimy 1261 metrów podjazdu i 1306 zjazdu. Nie wydaje mi się, żebym robiła tu jakiegoś logicznego fikołka, stwierdzając, że w drugą stronę będzie po prostu na odwrót. Różnica zatem wielka nie jest. Natomiast - co okaże się dopiero pod koniec trasy, ale zaspojleruję już teraz - dojeżdżając do Krakowa jedzie się praktycznie cały czas mocno w dół. Jakieś kilkanaście, dwadzieścia kilometrów. Zakładając start z tej strony... ojjjj, morale w pierwszych godzinach mogłoby się mocno nadwątlić. </p><p>A, no i jeszcze warto dla porządku wspomnieć, że rowerowy Szlak Orlich Gniazd biegnie w wielu miejscach zupełnie inaczej od zwykłego. Zwykły też da się zrobić rowerem, o czym wiem, bo Zuza zrobiła go MTB. Ale to pewnie trochę trudniejsze wyzwanie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWOJ9Ghly80tH5YDc6SRjEYyzqNO6smCKmyQK7yeQFE7mVYz2Eat6GR480sGzPBaQMnQQXMFMHvGDf8vbkzTLpFamglB5xl2qUNBB3wjUKFGNRNyDiKMUdKlrDIhjeVtZrhTQq-x1WOVIZXwyurAZmXn4O1CPNrPMW4FSYwWHVknWP_ouKwpORVJ9Z4ubV/s3495/szlak%20orlich%20gniazd%20rowerowy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2622" data-original-width="3495" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWOJ9Ghly80tH5YDc6SRjEYyzqNO6smCKmyQK7yeQFE7mVYz2Eat6GR480sGzPBaQMnQQXMFMHvGDf8vbkzTLpFamglB5xl2qUNBB3wjUKFGNRNyDiKMUdKlrDIhjeVtZrhTQq-x1WOVIZXwyurAZmXn4O1CPNrPMW4FSYwWHVknWP_ouKwpORVJ9Z4ubV/w640-h480/szlak%20orlich%20gniazd%20rowerowy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Pierwsze kilometry pozwalają przyzwyczaić się nieco do górek i z tychże górek zjazdów, trochę jest na tym odcinku lasu, głównie jednak - jeśli mnie pamięć po wielu miesiącach nie myli - ciśniemy przez kolejne wsie ścieżką tuż obok ruchliwej drogi. Dlatego z ulgą docieramy do Olsztyna, gdzie robimy przerwę na obiad. Przejechaliśmy dopiero jakieś 20 km, ale sporo czasu zajęło nam szukanie tej cholernej kropki. Olsztyn to takie miejsce, gdzie zawsze z chęcią zaglądam. Zamek zobaczyłam pierwszy raz na własne oczy, jadąc na "pielgrzymkę" maturzystów do Częstochowy. A w bardziej współczesnych czasach zdarzało mi się parę razy <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2016/04/rozpoczecie-mam-nadzieje-sezonu.html" target="_blank">wspinać na tutejszych skałkach</a> i każdorazowo podobał mi się ten rejon. Można tu znaleźć sporo łatwych dróg, co na moją sympatię zapewne też zawsze wpływało.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTw7wyBMVb-ZbxXt603j2dfoCaAhAsyxr77tZMEQk8ie40JTOebJOm6Dhct9gy3Z2bp-rCgqYuzKECdbnSKREY5hFanVXmKb5S4dJTNfnfj5Lcr6rQXxYngZNtl3LSclhrpghH6mpO7CgnZDGP4GB2rLqte6XE23a31bGIKfnAsx_kaQGw1MuVS4e1EJdW/s3003/orle%20gniazda%20olsztyn.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3003" data-original-width="2253" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTw7wyBMVb-ZbxXt603j2dfoCaAhAsyxr77tZMEQk8ie40JTOebJOm6Dhct9gy3Z2bp-rCgqYuzKECdbnSKREY5hFanVXmKb5S4dJTNfnfj5Lcr6rQXxYngZNtl3LSclhrpghH6mpO7CgnZDGP4GB2rLqte6XE23a31bGIKfnAsx_kaQGw1MuVS4e1EJdW/w480-h640/orle%20gniazda%20olsztyn.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhL5YR_1PxpW53uhB1gdL8cdlRn0MybAcq5c7TjSHD-Wd_5kgzoEU_qiS_4gOKUzXSKp5ErZgSBy6GlIkitBQFTkT7h_O_TnZCJjotMXbvAWzldpnRcgwRFROdD-biT5zsZwMhzyq5sZU_iRaj8tM0GP94N8IcRa-v-TwQs9B4BN71PC9i53ggGYKwx9YNQ/s4000/szlak%20orlich%20gniazd%20rowerem.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhL5YR_1PxpW53uhB1gdL8cdlRn0MybAcq5c7TjSHD-Wd_5kgzoEU_qiS_4gOKUzXSKp5ErZgSBy6GlIkitBQFTkT7h_O_TnZCJjotMXbvAWzldpnRcgwRFROdD-biT5zsZwMhzyq5sZU_iRaj8tM0GP94N8IcRa-v-TwQs9B4BN71PC9i53ggGYKwx9YNQ/w640-h480/szlak%20orlich%20gniazd%20rowerem.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Dalej mam niestety dziurę w zdjęciach i przez to też w pamięci. Zaraz za podzamkowymi skałkami wjeżdżamy w las, a potem...? Nie nastawiamy się szczególnie na zwiedzanie zamków, celem jest po prostu dojechanie do końca, co wcale nie jest takie oczywiste - pogoda mur beton (trafiliśmy w ten pierwszy baaardzo ciepły kwietniowy weekend), rowery raczej sprawne, ale czy my damy radę? Nigdy nie porywaliśmy się na takie dystanse, mój dotychczasowy rowerowy rekord wynosił coś koło 50 km, tu trzeba będzie robić jednak ciut więcej dziennie, żeby wyrobić się w czasie. Wczesną wiosną zaczęłam biegać i miałam już za sobą parę treningów, które, jak się okazało, nie poszły w gwizdek, zdążyłam też wyciągnąć rower i przejechać się nim parę razy do pracy. Marcin miał natomiast w tym sezonie za sobą jedynie dwie niespecjalnie długie wycieczki na rowerze. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk6OCrabk2fIZvl-CCjRh6RLQQDydVvTNYN9NUt3VidlJPOAAiXHXh8_LwKAtObD_vRVui4Zmu6_0HDhPL_LaPEuBFdMsp_XAIp_roiYLPxUxvy9Vc8HlV5mKmoVy8BV1FNO3RV0d7C1eCrEPXhB5pmMHaqHqflJvpPUpc3PJ9nayAMZPu1o8i3-ye7jn0/s4000/szlak%20orlich%20gniazd%20rower.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk6OCrabk2fIZvl-CCjRh6RLQQDydVvTNYN9NUt3VidlJPOAAiXHXh8_LwKAtObD_vRVui4Zmu6_0HDhPL_LaPEuBFdMsp_XAIp_roiYLPxUxvy9Vc8HlV5mKmoVy8BV1FNO3RV0d7C1eCrEPXhB5pmMHaqHqflJvpPUpc3PJ9nayAMZPu1o8i3-ye7jn0/w480-h640/szlak%20orlich%20gniazd%20rower.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Dziura w zdjęciach kończy mi się na wjeździe do Mirowa, a w sumie tam to zaraz zaczęliśmy się rozglądać za miejscem na nocleg. Po drodze zatem musiało nie być niczego, co uznałabym za wybitnie urodziwe (wybaczcie, ale ten wpis to takie bardziej "drogi pamiętniczku" niż rzetelna relacja z trasy). Była za to wiosna - słońce, kwitnące krzewy i odrywające się z nich płatki, wirujące w powietrzu przepełnionym słodkim zapachem. Była subtelna poświata zieleni i to przyjemne ciepło, zwiastujące początek zdecydowanie lepszej połowy roku. Wprawiając w ruch koła obciążonego sakwami roweru czułam, jak rozsadza mnie od środka radość życia. Ledwie tydzień wcześniej dostałam receptę na nowy antydepresant, po tym jak przełom marca i kwietnia, nie wiedzieć czemu, zupełnie zmiótł mnie z planszy. Jeszcze tydzień temu najbardziej na świecie chciałam nie być sobą, nie musieć żyć swoim życiem, dostać inne karty, albo chociaż inaczej nimi zagrać. Nagle wyszło słońce, organizm, oprócz inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny otrzymał też dawkę witaminy D i ruchu. I już chciałam żyć to życie - życie osoby, która wsiada na rower i jedzie, nie wiedząc, gdzie będzie spać tej nocy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIXNpYrXkk57swgsHbC6cMsBa5gY7ba_dSLmSE4MBDtMGn0kNv2G9bztJBmd-ofFwC7pQCoTs2_cIeWdtC-WFHzIgZ4XueldPEIjI0-S2wlTz_QqTEqantGbzjmIIiPbn7tB_rzx7kH3kT9E4COAAYirYYUdYhsy0gQ-FmYWmKICv1LFFQDeYtyySejsQc/s3639/szlak%20orlich%20gniazd%20mir%C3%B3w.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2729" data-original-width="3639" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIXNpYrXkk57swgsHbC6cMsBa5gY7ba_dSLmSE4MBDtMGn0kNv2G9bztJBmd-ofFwC7pQCoTs2_cIeWdtC-WFHzIgZ4XueldPEIjI0-S2wlTz_QqTEqantGbzjmIIiPbn7tB_rzx7kH3kT9E4COAAYirYYUdYhsy0gQ-FmYWmKICv1LFFQDeYtyySejsQc/w640-h480/szlak%20orlich%20gniazd%20mir%C3%B3w.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtnl9jCmz_WBuGXSnhBre5dXPRJFtb0ksfMq6LRKpGbGnc0QHbPtwQQeN0ZcB6r5XH3GlYIQXvMdT6i2pUVuBIoeniiOshUQNg3WqZ8mhHtyGt3zAbmoSDa-BaBs91XKt7h07FElzNlm_8wuVxKxuPSx3RG70Tyo_LVfgnJsIMw-DT_mO9-eENnrLAczFL/s1484/mir%C3%B3w%20rowerem.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1111" data-original-width="1484" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtnl9jCmz_WBuGXSnhBre5dXPRJFtb0ksfMq6LRKpGbGnc0QHbPtwQQeN0ZcB6r5XH3GlYIQXvMdT6i2pUVuBIoeniiOshUQNg3WqZ8mhHtyGt3zAbmoSDa-BaBs91XKt7h07FElzNlm_8wuVxKxuPSx3RG70Tyo_LVfgnJsIMw-DT_mO9-eENnrLAczFL/w640-h480/mir%C3%B3w%20rowerem.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>A więc Mirów. Powoli nadciąga wieczór. Robimy postój przy sklepie i planujemy szukać nieopodal miejsca do spania. Trochę mam nadzieję, że uda nam się dojechać do Góry Zborów, ale Marcin po drodze marudzi, że już starczy na dziś, że zanim rozbijemy namiot, że to, że tamto... No dobra. Stajemy gdzieś na drodze w środku lasu i odbijamy z niej w ten las, prowadząc rowery. Wśród drzew majaczą jakieś dzikie skałki, do nich się więc dowlekamy pod górkę po dywanie z liści i przy nich szukamy płaskiego miejsca. W skałkach tych walczy sobie samotny boulderowiec, nagrywający swoje wyczyny kamerką. Za jakiś czas zabiera zabawki i zostajemy sami w ciszy lasu. Noc jest zimna, toż to kwiecień dopiero. Ale bosko jest zasypiać w namiocie. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy809curOjddtvAsbL1NPftxBzKMlcqtvZEUfayFbSyZNzbXT6KQ1FLebMIXnSHdhq2UjvyowfY6RxJTeNo_UsLbSBpDQziiVCyoI-pa4g94WyiL4_texgbW0iAlHW4YSgYsvxGM8h0A0QFdPf_g-UZ2aYsF1WZ3CTRfOQAGbSraZojiBqSZuQ7cZVoKLA/s4000/jura%20biwak.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy809curOjddtvAsbL1NPftxBzKMlcqtvZEUfayFbSyZNzbXT6KQ1FLebMIXnSHdhq2UjvyowfY6RxJTeNo_UsLbSBpDQziiVCyoI-pa4g94WyiL4_texgbW0iAlHW4YSgYsvxGM8h0A0QFdPf_g-UZ2aYsF1WZ3CTRfOQAGbSraZojiBqSZuQ7cZVoKLA/w640-h480/jura%20biwak.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niezmiennie polecam <a href="https://dctln.pl/hK8I2dqlG" target="_blank">TEN MODEL</a> namiotu (link jest afiliacyjny, zatem #reklama). W tej cenie nic lżejszego się nie znajdzie, a przy tym rozkłada się go intuicyjnie i szybko, a absydy po bokach zapewniają wystarczającą ilość miejsca na bagaż.</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcrCTnNtl2_uwQY8sjaubCWossBtaBqeDiJjqwmvG053zUTZwxVM5WzImjYBS9MvrSbhE1SjraG3xVu4t8aZP74uuEeMw0Z0Bt26XFU3882T-dEN_1osg66VdwTzVy30YI34s7j_ZTrNN-hDRohw09LW5yKwYN1UrOP0VTo7jmyRapEoN5sGRgj3QaCb0G/s4000/rower%20biwak.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcrCTnNtl2_uwQY8sjaubCWossBtaBqeDiJjqwmvG053zUTZwxVM5WzImjYBS9MvrSbhE1SjraG3xVu4t8aZP74uuEeMw0Z0Bt26XFU3882T-dEN_1osg66VdwTzVy30YI34s7j_ZTrNN-hDRohw09LW5yKwYN1UrOP0VTo7jmyRapEoN5sGRgj3QaCb0G/w480-h640/rower%20biwak.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A rowerek mam <a href="https://dctln.pl/E5c9NXMzH" target="_blank">TAKI</a>.</td></tr></tbody></table><br /><p>Dzień kończymy z 67 kilometrami na liczniku (nie licząc ze dwóch plątania się po Częstochowie). W siodle spędzonych 5 godzin. Dupka boli, ale spodziewałam się, że będzie gorzej (screeny pochodzą z aplikacji Strava).</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEdF77zJoEaSdHfXw3MUU6za5u1tj-mYrN-n2GTzk1BSU9tTLX9Woipc9wF46jfqg-sbhDBUgnH3o_sVE-8qWbml0hLkc22iJRyGiIpLmmEvjqviXfQQjSCuy8aC2DTH7QXxtBoWnwjbqTu6uT4SDyBU8xNTk29pb3X_DE4__GubHyrcgftXjfRusA5CF2/s1449/szlak%20orlich%20gniazd%201.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1449" data-original-width="1078" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEdF77zJoEaSdHfXw3MUU6za5u1tj-mYrN-n2GTzk1BSU9tTLX9Woipc9wF46jfqg-sbhDBUgnH3o_sVE-8qWbml0hLkc22iJRyGiIpLmmEvjqviXfQQjSCuy8aC2DTH7QXxtBoWnwjbqTu6uT4SDyBU8xNTk29pb3X_DE4__GubHyrcgftXjfRusA5CF2/w477-h640/szlak%20orlich%20gniazd%201.jpeg" width="477" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7xLxAwEO_r9htJpTSQlcLWTzuKDg8y1Ulp_WNURI5LeQODEgwQfnQ03eJVFxjtokUc5eG9l6fT0u5wu1VJLvaWBMsFLqmUyvZjtNPHS4JEf8reLyQGHHB2EoU5KtSPyUh4sU8wuxFaCrAmzT28_8BOnAhAkY324wGTKOAhk5-YZO773jmDVv_CoArEA1q/s1215/profil%20wysoko%C5%9Bci%201.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1215" data-original-width="1071" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7xLxAwEO_r9htJpTSQlcLWTzuKDg8y1Ulp_WNURI5LeQODEgwQfnQ03eJVFxjtokUc5eG9l6fT0u5wu1VJLvaWBMsFLqmUyvZjtNPHS4JEf8reLyQGHHB2EoU5KtSPyUh4sU8wuxFaCrAmzT28_8BOnAhAkY324wGTKOAhk5-YZO773jmDVv_CoArEA1q/w565-h640/profil%20wysoko%C5%9Bci%201.jpeg" width="565" /></a></div><br /><p><span style="font-size: medium;">Dzień 2: Kryzys</span></p><p>Rano zwijamy obozowisko i zdrętwiali z zimna, ogaceni w ciuchy, czapki i rękawiczki ruszamy. Z dziesięć minut później ściągamy z siebie większość warstw, bo i ruch rozgrzewa i słońce zaczyna nas dosięgać. Okazuje się, że do Podlesic i do mojej <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/06/ulubione-miejsca-na-jurze-test-buty.html" target="_blank">ulubionej jurajskiej miejscówki</a> mieliśmy bardzo blisko, no ale cóż, trudno. Zresztą wciągać rowery na Górę Zborów i tak nie byłoby zbyt przyjemnie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxLcsEIYmRmm_1Wk8or4IyMKJcKEmAmY5pPrmTLfJb_VDu7uk6V3QbT4f97IuaFAQRDUcrJ6Aq0w-04UYuVjGrCYVR2C0fyQEc3d5oa0vdITzUDhIDiOiMlMOr2yhDwWLgtOYcq5lXC55ryhgkaRtDS87wgWqrd1IFhD4aM7IfQs4iDc3GnrBl_YFmx8tI/s4000/g%C3%B3ra%20zbor%C3%B3w.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxLcsEIYmRmm_1Wk8or4IyMKJcKEmAmY5pPrmTLfJb_VDu7uk6V3QbT4f97IuaFAQRDUcrJ6Aq0w-04UYuVjGrCYVR2C0fyQEc3d5oa0vdITzUDhIDiOiMlMOr2yhDwWLgtOYcq5lXC55ryhgkaRtDS87wgWqrd1IFhD4aM7IfQs4iDc3GnrBl_YFmx8tI/w640-h480/g%C3%B3ra%20zbor%C3%B3w.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Ten dzień da nam w kość. Już zaraz za Podlesicami zaczyna się niekończący się ciąg podjazdów, a u Marcina zaczyna się związany z nimi kryzys. Ja uparcie wspinam się na każdą, choćby najdłuższą górkę na dwóch kółkach (no chyba, że wystają z ziemi kamienie, albo jedzie się po piachu, to wtedy nie zawsze się udaje), ale Marcin zaczyna się poddawać i w wielu miejscach wprowadza rower. To nas oczywiście spowalnia. Tereny tu są piękne, ale widok kolejnej mozolnej górki, gdy dopiero zjechało się z jednej i mięśnie ledwo zdążyły cokolwiek odpocząć od podjazdu - nieco demotywuje. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEqKnplRLkwuqdsWfFFbZMhF2za8BnA4tulwWBMnxu9yiEf4atlt1r8BxgDmE4w-4eFYtKgIlUMCc9oD93FtsUO_Yf_TLpl_bNBfsh16PccJwQEIgkmoJvmzXnWqjX28VVEnmvFlaTl1y-KB8XRsqA-cmSbNK6YaVBsE5Xawmcc2rDdllR9gK9ZeNPSd9K/s4000/szlak%20jura%20morsko.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEqKnplRLkwuqdsWfFFbZMhF2za8BnA4tulwWBMnxu9yiEf4atlt1r8BxgDmE4w-4eFYtKgIlUMCc9oD93FtsUO_Yf_TLpl_bNBfsh16PccJwQEIgkmoJvmzXnWqjX28VVEnmvFlaTl1y-KB8XRsqA-cmSbNK6YaVBsE5Xawmcc2rDdllR9gK9ZeNPSd9K/w640-h480/szlak%20jura%20morsko.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Za drzewami majaczy Zamek w Morsku.</td></tr></tbody></table><br /><p>W dodatku mój rower zaczyna wydawać dziwne dźwięki. Gdy pedałuję, wszystko wydaje się być w porządku, ale gdy tylko przestaję, coś chrobocze i terkocze, chwilami całkiem głośno. Oglądamy go bacznie, ale nie widać, by coś się gdziekolwiek przyczepiło. Nic no, jadę na takim hałaśliwym rowerze, licząc, że mi gdzieś nagle nie odmówi posłuszeństwa ani się nie rozsypie. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiz56So4Dld6YicTdbtci4bMKMcrUvqg8bz4xS3bgdXL3VlJ-O_edkj_ACwpr3MqleXFXhUJAOYIBMdDXJ2w-RuZHWoHg1_QfQDLOpNR9Ip0hKdf72vECWMTa0-G-AfJXjc64leh-g-wBZEW8vmNkuMBR57ODqCXjl2HDoMPsxoJlLsTSQjXsd98MufyqKE/s4000/jura%20okiennik.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiz56So4Dld6YicTdbtci4bMKMcrUvqg8bz4xS3bgdXL3VlJ-O_edkj_ACwpr3MqleXFXhUJAOYIBMdDXJ2w-RuZHWoHg1_QfQDLOpNR9Ip0hKdf72vECWMTa0-G-AfJXjc64leh-g-wBZEW8vmNkuMBR57ODqCXjl2HDoMPsxoJlLsTSQjXsd98MufyqKE/w640-h480/jura%20okiennik.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okiennik Wielki widziany z oddali.</td></tr></tbody></table><br /><p>Jak już wspominałam, zwiedzanie zamków czy innych atrakcji mamy w odwłoku, kumulując czas i siły na celu, jakim jest dokończenie szlaku. Jednego punktu jednak nie mogę przepuścić - z trasy wystarczy odbić jakieś niecałe dwa kilometry, aby podjechać pod Okiennik Wielki. Niezmiennie robi na mnie wrażenie ten samotny ostaniec i nie tylko sama chcę go znów zobaczyć, ale też pokazać Marcinowi. Marcin mój zachwyt podziela niestety jedynie umiarkowanie i nie daje się namówić na wejście do okienka. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-w_ReLD1cLvY1hS4a0pbhhZu0am539K3Vz-NPsX7Qs2Zf6Q4zi_Q4AUAoiEiZBWO0bIJiydaPg1FvLzx1jdtq4ai57Aws20YcVTm-dIeYckE0nziLz4qeTD7v718e-K9ifoVyNwpQUGSn7PcUS6pbEsWTqCMCUogbbA9oYxZ3bIo20Q9siH-3RAATFPt3/s4000/okiennik%20wielki.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-w_ReLD1cLvY1hS4a0pbhhZu0am539K3Vz-NPsX7Qs2Zf6Q4zi_Q4AUAoiEiZBWO0bIJiydaPg1FvLzx1jdtq4ai57Aws20YcVTm-dIeYckE0nziLz4qeTD7v718e-K9ifoVyNwpQUGSn7PcUS6pbEsWTqCMCUogbbA9oYxZ3bIo20Q9siH-3RAATFPt3/w480-h640/okiennik%20wielki.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>No to jedziem dalej. W Zawierciu przysiadam na ławce, a Marcina prawie na pół godziny wciąga tutejsza żabka, bo wymyślił sobie kawę, a była kolejka, coś tam nie działało, nie wiem. W ogóle Marcin ma dziwną przypadłość nagłego zsiadania z roweru jak tylko widzi żabkę, stwierdzam więc, że on nie robi Szlaku Orlich Gniazd tylko Szlak Jurajskich Żabek. ;)</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw6UPLWf0-Oy5zWhM91qP1y630zwWUS3o1BwIBBBDoY9LBcTqvwHF7Dil8lBVedJr7W7Kmnflmc_L_Yblvq7WA2Hw8OoHAgAuoF2QS7bj4sxtCv1_MBRkrOPzGVon6gU7U8PeNRNkga3l3UcpC6llZJWQ5C76GqMnXQZ44s9b5xrTG9HGXlvXXvDVY8H6_/s4000/zawiercie.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw6UPLWf0-Oy5zWhM91qP1y630zwWUS3o1BwIBBBDoY9LBcTqvwHF7Dil8lBVedJr7W7Kmnflmc_L_Yblvq7WA2Hw8OoHAgAuoF2QS7bj4sxtCv1_MBRkrOPzGVon6gU7U8PeNRNkga3l3UcpC6llZJWQ5C76GqMnXQZ44s9b5xrTG9HGXlvXXvDVY8H6_/w480-h640/zawiercie.jpeg" width="480" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsgffLNE1NZPGA7Ie38biUh_XRwHpGOFHYslyl-KSVlpDCTjrF3rxAe5WiRQ7Bxbrv-uR7zrZBhwUZSFzj7z-pDml5m0YKxvTod1jVSxJvH1eqMkpD8bMksn2Q8wsSPW1pYr3LzJo6IgXTrFeLTlbVMb7L-EV6XNCPvPVGuveFIit5vRIO5mrv2FyYRqC1/s2823/jura%20ogrodzieniec.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2115" data-original-width="2823" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsgffLNE1NZPGA7Ie38biUh_XRwHpGOFHYslyl-KSVlpDCTjrF3rxAe5WiRQ7Bxbrv-uR7zrZBhwUZSFzj7z-pDml5m0YKxvTod1jVSxJvH1eqMkpD8bMksn2Q8wsSPW1pYr3LzJo6IgXTrFeLTlbVMb7L-EV6XNCPvPVGuveFIit5vRIO5mrv2FyYRqC1/w640-h480/jura%20ogrodzieniec.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na horyzoncie skałki otaczające Zamek Ogrodzieniec.</td></tr></tbody></table><br /><p>W Podzamczu (bo zamek Ogrodzieniec zasadniczo znajduje się w Podzamczu) obiadek i pedałowanko dalej. Choć ból mięśni narasta, a widok kolejnych podjazdów przestaje bawić, to ja wciąż cieszę się drogą. Tak ogólnie, życiowo rzadko bywam mocno zmotywowana i prąca do celu co sił, lubię prokrastynować (no, właściwie to nie lubię, ale to robię), łatwo odpuszczam, gdy pojawiają się wątpliwości. Ale przy takich czysto przygodowych przedsięwzięciach robię się zdeterminowana, uparta i waleczna. Marcin mi trochę wymięka, coś wspomina, że może by tak jutro w Olkuszu wsiąść w pociąg. Pocieszam, że już przecież za połową, że jakoś się dowleczemy. I stanowczo stwierdzam, że plecie bzdury, gdy mówi, że źle obraliśmy kierunek, bo w stronę Krakowa, to w stronę gór. No, bo naprawdę plecie.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN9sekodDcXVok51iXOevwthG8erkYMpID0t7RfOObcqKNAL6C8j7DacGC3EFK8KDHP-JTSCIellpJ0oyoLmHUX_V7u1mAKzm3cs8SCjjXQt9ZFZKzFvzbIY4nCQX2BSSHIDa646qlYTB7ZAcXklNh7rrUMKPCQhbjDPr6XNI6IYH-SMl-UgjmL6Dd9v7S/s4000/jura%20szlak%20orlich%20gniazd.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN9sekodDcXVok51iXOevwthG8erkYMpID0t7RfOObcqKNAL6C8j7DacGC3EFK8KDHP-JTSCIellpJ0oyoLmHUX_V7u1mAKzm3cs8SCjjXQt9ZFZKzFvzbIY4nCQX2BSSHIDa646qlYTB7ZAcXklNh7rrUMKPCQhbjDPr6XNI6IYH-SMl-UgjmL6Dd9v7S/w640-h480/jura%20szlak%20orlich%20gniazd.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to, jeśli się nie mylę, Zamek w Smoleniu.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuWfCgdN4mlGdbr9gFNb3sLMos3n5zS7sJ234VZWtehBOrtKYixFBK7u6aytchHsGFtrDNm9NieL__P-BXWVSAsuvVDz5e9PeL6EMhKxdzphjxAaOf-wBkxFAbejJTG0vzoCsvrFvCrTxmNhD3zu1HhQoCy7gqmAFm7pNSJNNbGr4VqDhcn__XuZTQ_Gn4/s4000/orle%20gniazda%20rowerem.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuWfCgdN4mlGdbr9gFNb3sLMos3n5zS7sJ234VZWtehBOrtKYixFBK7u6aytchHsGFtrDNm9NieL__P-BXWVSAsuvVDz5e9PeL6EMhKxdzphjxAaOf-wBkxFAbejJTG0vzoCsvrFvCrTxmNhD3zu1HhQoCy7gqmAFm7pNSJNNbGr4VqDhcn__XuZTQ_Gn4/w480-h640/orle%20gniazda%20rowerem.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>W miejscu z powyższego zdjęcia robimy dość długi postój, a potem, szczęśliwie, jedzie nam się lepiej. Szlak trochę łagodnieje, kryzys zostaje póki co zażegnany i tylko mój rower uparcie chrobocze. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKp8cUARjMYWxcjOunbryC6CvYmYP_JOQGb-rLtysrMso5iNcDWWOGuLVGdwrQ7ubEY__jmexChiylzAndXL_jCCclbanMb8zwFwqJo5LyOAllFTNPlhC-REYZ1cmqondj4LEPVqmbOK_TjW4E-LvEQZg9ePPc7ty6ZUGT6BZM0o2aY7LVjBgUTNpW9VyB/s4000/rower%20szlak%20orlich%20gniazd.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKp8cUARjMYWxcjOunbryC6CvYmYP_JOQGb-rLtysrMso5iNcDWWOGuLVGdwrQ7ubEY__jmexChiylzAndXL_jCCclbanMb8zwFwqJo5LyOAllFTNPlhC-REYZ1cmqondj4LEPVqmbOK_TjW4E-LvEQZg9ePPc7ty6ZUGT6BZM0o2aY7LVjBgUTNpW9VyB/w640-h480/rower%20szlak%20orlich%20gniazd.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0mwWCn3azX1eSYlVKu7cFo6WebKqdGMltpIIvaz1YliMGjlnrXSgtkGyaC6yJVo-TT9LJxpPvPum-M7E6cS34xCS8OrzkXXtV-0Q3c1xoOgxELxilqmJXhafp8ZczkmGMA2nljE77mxQNgxmtq0LfE6Bqgb9GWdo7hj3N4ZhVQ0_kcDUOMdeXcDGX-bbh/s4000/jura%20szlak%20rowerowy.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0mwWCn3azX1eSYlVKu7cFo6WebKqdGMltpIIvaz1YliMGjlnrXSgtkGyaC6yJVo-TT9LJxpPvPum-M7E6cS34xCS8OrzkXXtV-0Q3c1xoOgxELxilqmJXhafp8ZczkmGMA2nljE77mxQNgxmtq0LfE6Bqgb9GWdo7hj3N4ZhVQ0_kcDUOMdeXcDGX-bbh/w640-h480/jura%20szlak%20rowerowy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Dojeżdżamy do Rabsztyna z zamiarem ulokowania się na noc gdzieś w okolicy. Ja wprawdzie jeszcze bym cisnęła, ale trafia do mnie argument, że zaraz wjedziemy w miasto (przed nami Olkusz) i nie wiadomo, ile będziemy musieli od niego odjechać, żeby znaleźć jakieś odpowiednie miejsce. Znów lądujemy w środku lasu, znów jest zimno i znów ani trochę mi to nie przeszkadza.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2jA9-LqB_CkAhESMHTjqpDu8uoi5GMrxbgpVia213lDf91hgEAtVn7H0Tk-ZDXHPOaHa4pQGrShRTn8hEu6RY4pFuHHJTJLvewMBWXqGpxQVWK0hmk4KEo9XwHtZnXLi4Xj7E-ZTzUtY2nyng-2Ccaj4A7s60_MbWH3aEsuGb_b1COtKgbmbQ0Cdeoweg/s4000/jura%20rabsztyn.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2jA9-LqB_CkAhESMHTjqpDu8uoi5GMrxbgpVia213lDf91hgEAtVn7H0Tk-ZDXHPOaHa4pQGrShRTn8hEu6RY4pFuHHJTJLvewMBWXqGpxQVWK0hmk4KEo9XwHtZnXLi4Xj7E-ZTzUtY2nyng-2Ccaj4A7s60_MbWH3aEsuGb_b1COtKgbmbQ0Cdeoweg/w480-h640/jura%20rabsztyn.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwOZmnXk8nuPpbh1ND3ZNuBK49RemJ5rNdweIync_uNmX35CWks-CFS7ue8ip9ue2bubmNIMFHwkYxI9z_087AW9io-eIOOeVAPDdhwIN1X8owR_fe9lNpZQR7F3AUM020m5ixVBsWwhXk6_1kIadBgOPA0iXur20jCFnU2hyphenhyphen80KDYxnWDVwWt3iJicxY6/s4000/biwak%20jura.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwOZmnXk8nuPpbh1ND3ZNuBK49RemJ5rNdweIync_uNmX35CWks-CFS7ue8ip9ue2bubmNIMFHwkYxI9z_087AW9io-eIOOeVAPDdhwIN1X8owR_fe9lNpZQR7F3AUM020m5ixVBsWwhXk6_1kIadBgOPA0iXur20jCFnU2hyphenhyphen80KDYxnWDVwWt3iJicxY6/w640-h480/biwak%20jura.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3hTsKoT8ccypt7zgRSAHCk5wTl15vq50opnZI0IXbj5AwwxnoDPZKy8Jq6qTTRTv9iXBw1v57TQlvgn9tvtfKzXnS9rOCpy7pVVMnG4dg4Do6hAycr4g7Hw2Ex0HIoFWJq0CDszyeo2v2b1VsSfIgGOH7OktOPerVPUYnwIMw0j_k8DcdGNb9_wcZ_1G1/s1273/szlak%20orlich%20gniazd%202.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1273" data-original-width="1071" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3hTsKoT8ccypt7zgRSAHCk5wTl15vq50opnZI0IXbj5AwwxnoDPZKy8Jq6qTTRTv9iXBw1v57TQlvgn9tvtfKzXnS9rOCpy7pVVMnG4dg4Do6hAycr4g7Hw2Ex0HIoFWJq0CDszyeo2v2b1VsSfIgGOH7OktOPerVPUYnwIMw0j_k8DcdGNb9_wcZ_1G1/w538-h640/szlak%20orlich%20gniazd%202.jpeg" width="538" /></a></div><br /><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6peOlXgBApZZLGmZAww7wu-1C0P7uTzJZcOD61FVnvKXq3R4PxI7aa85ZjHdffSZ54kUSS-Pa8sKBAOkK6o7Mmo58nj2YbR6egM6QED6QLeLX0sKJ68mA5aQhO-OzJAoqJBxH3vbkj29GyMW3z69GuIVU4nSo4shpzQIJ4SooS7PXxBOF-j67mRDbsRB-/s1221/profil%20wysoko%C5%9Bci%202.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1221" data-original-width="1060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6peOlXgBApZZLGmZAww7wu-1C0P7uTzJZcOD61FVnvKXq3R4PxI7aa85ZjHdffSZ54kUSS-Pa8sKBAOkK6o7Mmo58nj2YbR6egM6QED6QLeLX0sKJ68mA5aQhO-OzJAoqJBxH3vbkj29GyMW3z69GuIVU4nSo4shpzQIJ4SooS7PXxBOF-j67mRDbsRB-/w557-h640/profil%20wysoko%C5%9Bci%202.jpeg" width="557" /></a></div><br /><p><span style="font-size: medium;">Dzień 3: A jednak zwycięstwo!</span></p><p>Trzeci poranek już trochę boli. Wciąż jednak nie jest tak znowu najgorzej. Mój rower przestał chrobotać. Wieczorem, jak go prowadziłam do miejsca biwaku jeszcze chrobotał, a rano, jak z powrotem do drogi - już nie. Przez noc mu przeszło. W Olkuszu kierujemy się na dworzec. Marcin wprawdzie porzucił już dramatyczny pomysł zawijania się ze szlaku wcześniej, no ale chcemy sobie zamienić bilety, gdyż mamy je wykupione na popołudnie, a już wiemy, że była to decyzja podszyta zbytnim optymizmem. Tymczasem dworzec w Olkuszu pozamykany jest na siedem spustów. Niby wisi tabliczka, że kasy i poczekalnia to tymi drzwiami, ale drzwi te są zakratowane. No tak, PKP. Nie kupujemy przez neta kolejnych biletów, bo wystarczy, że zmarnują nam się jedne. Nie wiemy w końcu, czy dziś zajedziemy do Krakowa, czy może kimniemy się jeszcze gdzieś pod nim. Nazajutrz ma się psuć pogoda, więc dobrze by było dojechać, no ale też nic na siłę. Póki co, po prostu jedziemy dalej. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip7AmXiEZ75CJ9YS3rwwfO72Kt_7yO6mZ5MSc8GyPl3xAEkvMvP7e4xGJIdcrdf6g50XAEXWTCZ30iOUY98c3SKMCtFVK9h8puuR1juKmuaTL0wyWJnfhmgcrIhe5IRCwaP9BCNxsPg_pmOlBrV72KXJ1PuYQiLh_wIWJ4thyphenhyphen4_7CXY34J5LxCc3o_fQNX/s3833/olkusz%20dworzec.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2875" data-original-width="3833" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip7AmXiEZ75CJ9YS3rwwfO72Kt_7yO6mZ5MSc8GyPl3xAEkvMvP7e4xGJIdcrdf6g50XAEXWTCZ30iOUY98c3SKMCtFVK9h8puuR1juKmuaTL0wyWJnfhmgcrIhe5IRCwaP9BCNxsPg_pmOlBrV72KXJ1PuYQiLh_wIWJ4thyphenhyphen4_7CXY34J5LxCc3o_fQNX/w640-h480/olkusz%20dworzec.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Przejeżdżamy akurat przez Racławice jakoś, prosta, wyasfaltowana droga, niewielki spadek, bardzo ładna skałka po lewej stronie. W drodze dosłownie jedna dziura, właściwie wielgachna wyrwa. I co? I Marcin tak się zapatrza w tę skałkę, że w ową dziurę wjeżdża. I łapie gumę. Doprowadza rower do skraju najbliższej wsi, żeby w razie potrzeby móc chodzić od domu do domu i prosić o to, co akurat może okazać się potrzebne. Dętkę mamy. Dokładniej - mam ja, ale pasuje i do Marcinowego koła. A konkretniej, do koła roweru Marcina taty, bo pożyczył sobie treka na tę wycieczkę. No, tylko, że się okazuje, że z tego koła nie umie zdjąć opony. Troszku zaczynamy być w dupie, ale wtedy właśnie chyba do Marcina wraca karma. Ta dobra. Ostatnio w Karkonoszach ulitował się nad jakimiś pierdołami i świecił im czołówką pod nogi, coby się nie ślizgały za bardzo (bo przecież przewidzenie, że być może będą schodzić po zmierzchu przerosło ich umiejętności planowania wycieczki). No to teraz zatrzymuje się przy nas jakiś facet i pyta, czy coś pomóc. A łyżkę do opon pan ma? Pan ma wszystko: i łyżkę i porządną pompkę i dobre serce, jesteśmy więc uratowani. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkm-gzaUZAz098BOKIYZRkcQEBOSYYHglViDwrruA8z_BeYqjjlmfMRKu-faofBuxqSjwCvUsFr1cJWg3Rw47dyIjL3U5W0iRdMEPqU9kRJmt_7Cg4-YYUJfPhSlZGvcqLUqLifjUtwIK-GwYM4aq86CMH6DN2rIvGjs35PLrP855LDVGXu4flkztumgGr/s4000/powro%C5%BAnikowa%20ska%C5%82a.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkm-gzaUZAz098BOKIYZRkcQEBOSYYHglViDwrruA8z_BeYqjjlmfMRKu-faofBuxqSjwCvUsFr1cJWg3Rw47dyIjL3U5W0iRdMEPqU9kRJmt_7Cg4-YYUJfPhSlZGvcqLUqLifjUtwIK-GwYM4aq86CMH6DN2rIvGjs35PLrP855LDVGXu4flkztumgGr/w640-h480/powro%C5%BAnikowa%20ska%C5%82a.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Powroźnikowa Skała - przyczyna złapania gumy.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNVz-GEO9zd_GBdRdQyc1BI_Yz5rBDIaUG6pC5DRJuxhB-HNxMJm4cGNkuyk58dI8d3guQqAqs4uzFK4LDl8mXvV1itjhNi9OEe7l-PLvJJWcTreG5ngIqnkzJkk6nx7uCswCcgPfBw1kkP46s1799giW3MVd1rVU6JJsuraPit_6kUtZUmANXxvtWR7tg/s3264/jura%20rowerem.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNVz-GEO9zd_GBdRdQyc1BI_Yz5rBDIaUG6pC5DRJuxhB-HNxMJm4cGNkuyk58dI8d3guQqAqs4uzFK4LDl8mXvV1itjhNi9OEe7l-PLvJJWcTreG5ngIqnkzJkk6nx7uCswCcgPfBw1kkP46s1799giW3MVd1rVU6JJsuraPit_6kUtZUmANXxvtWR7tg/w480-h640/jura%20rowerem.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Z rzeczy do odnotowania jeszcze z tego dnia, to, że słynne dolinki podkrakowskie mnie zawiodły. Naczytałam się, że tak pięknie, że najpiękniej na całym szlaku, a w sumie śmignęliśmy prędko z górki - owszem, zupełnie ładną drogą - minęliśmy korek do jakiegoś klasztoru i tyle tego było. Wydostajemy się wreszcie na jakieś płaskie pola, widzimy stamtąd ośnieżoną Babią Górę, a przede wszystkim widzimy Kraków. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhER-c0QwtkF4vNtwr44E0H-KDw_vuT3DLHxN2cldnREZ6x-P9JDE-n6Wpgt3EEVXiAx83TT4FyRGUclCTU8Scs9MoxnNF_RAgtbnMtFq8jUVjhjCQRKL7Qp8sByBZWWkfonUuUCwqTLlTeX7VKzNObjJdUtgJ921JPN7055UicDLZH3AAnv5tQSKo7oTDo/s4000/rowerowy%20orlich%20gniazd.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhER-c0QwtkF4vNtwr44E0H-KDw_vuT3DLHxN2cldnREZ6x-P9JDE-n6Wpgt3EEVXiAx83TT4FyRGUclCTU8Scs9MoxnNF_RAgtbnMtFq8jUVjhjCQRKL7Qp8sByBZWWkfonUuUCwqTLlTeX7VKzNObjJdUtgJ921JPN7055UicDLZH3AAnv5tQSKo7oTDo/w640-h480/rowerowy%20orlich%20gniazd.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kraków już niedaleko!</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHVu34WgH0qGEJ-eYt8ny5TEyhbamI235j2_DKnUrdZou615YEhLUJy-Bzv-Ko54tXnFA2X5C6G7bea4n6GuLzuSFPHmrBHaLfuwhVpGe04nHqUruhNZrJ9wYvzdTYts6fVuLpDPKDOnhHQdIRT2kD8zekLqMyDxM46GKQnmN-cvYCY3PhP97-3-FEd86T/s3811/rowerem%20jura.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2858" data-original-width="3811" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHVu34WgH0qGEJ-eYt8ny5TEyhbamI235j2_DKnUrdZou615YEhLUJy-Bzv-Ko54tXnFA2X5C6G7bea4n6GuLzuSFPHmrBHaLfuwhVpGe04nHqUruhNZrJ9wYvzdTYts6fVuLpDPKDOnhHQdIRT2kD8zekLqMyDxM46GKQnmN-cvYCY3PhP97-3-FEd86T/w640-h480/rowerem%20jura.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjU3n8uSimLCEj3ek7Yv4pTNftL5iO-ENDuHRvpUH3d10Al-2jXxbmK8NiKTfAjxtKtoRV4U0mCUBLX6IHUPhDutnKR7idblYSuwxxry1oaSIviUq4bEktnUVOEi6GC40tpcnJgvMFLNOGGUO5no4tLcXxl3UBk_2uB_6RChBBgX9eTgqcF2m57aChyfTd2/s4000/rowerowy%20szlak%20na%20jurze.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjU3n8uSimLCEj3ek7Yv4pTNftL5iO-ENDuHRvpUH3d10Al-2jXxbmK8NiKTfAjxtKtoRV4U0mCUBLX6IHUPhDutnKR7idblYSuwxxry1oaSIviUq4bEktnUVOEi6GC40tpcnJgvMFLNOGGUO5no4tLcXxl3UBk_2uB_6RChBBgX9eTgqcF2m57aChyfTd2/w640-h480/rowerowy%20szlak%20na%20jurze.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Gdzieś tam jeszcze jakieś podjazdy, Marcina dopada już mocne zmęczenie i prawdziwy kryzys i w zasadzie to nawet mamy plan znaleźć jakieś nierzucające się w oczy miejsce i zrobić jeszcze jeden biwak. Tyle że takiego miejsca nie znajdujemy, jest tu jakaś popularna trasa spacerowa, a poza nią wszędzie domy. A potem... robi się w końcu głównie z górki, to i staczamy się z tych górek do Krakowa. Już w powoli zapadającym zmierzchu wgryzamy się w miasto i dobijamy do kropki kończącej szlak. Udało się!</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxeZcbWwMEujFklxzKt5NL4AmCjAORg2_NX3s_3SFudyh2kyfurVhwRsKleStTd2FwoMMKNneYILlEaFo5fxGkk5hhIlvRt_iDyU9jiBq0os-EDKGNoHrArgDkCHEatEw03R679rbQW9N7tLVWl9pcHtLZi3zMuHC0a3ZS_vjvaMaIYDNXjPOzgz7uWW2R/s3264/rowerowy%20szlak%20orlich%20gniazd%20koniec.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxeZcbWwMEujFklxzKt5NL4AmCjAORg2_NX3s_3SFudyh2kyfurVhwRsKleStTd2FwoMMKNneYILlEaFo5fxGkk5hhIlvRt_iDyU9jiBq0os-EDKGNoHrArgDkCHEatEw03R679rbQW9N7tLVWl9pcHtLZi3zMuHC0a3ZS_vjvaMaIYDNXjPOzgz7uWW2R/w640-h480/rowerowy%20szlak%20orlich%20gniazd%20koniec.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8bTgoiureRHpCF6EWChy4C0o4es2eVo2ygs95e3S-zkllqwSpqMR45lVp3lh5FNA_cDFbRYimo4ypafciC2xwi__quXo3B4cRNIbHj3TKuaA-8cMsVw3M6q3_JtbIEZxC4e9UVZ_Hb1BqrI-uBK7i9Ytn6lhO8xkZJqeZwjlA2YpvvTgNLxzxAFP9xXFK/s1440/szlak%20orlich%20gniazd%203.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8bTgoiureRHpCF6EWChy4C0o4es2eVo2ygs95e3S-zkllqwSpqMR45lVp3lh5FNA_cDFbRYimo4ypafciC2xwi__quXo3B4cRNIbHj3TKuaA-8cMsVw3M6q3_JtbIEZxC4e9UVZ_Hb1BqrI-uBK7i9Ytn6lhO8xkZJqeZwjlA2YpvvTgNLxzxAFP9xXFK/w480-h640/szlak%20orlich%20gniazd%203.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wyłączyłam Stravę dopiero na dworcu, więc nabiło trochę dodatkowej odległości i zmniejszyło średnią prędkość, bo do dworca głównie prowadziliśmy rowery.</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3rE2iLTx-Biv1VY2YFgfv_t0sXEQyi5wPyqWhtg2JSKyLCaoPp81KX9SyjxY1wQRF6X6RZhwZolJPf6CPclpR-zctzFXqrM4_-R2kYNCW0R5av-8qa2rfct0Qnl64zaBew3PZF2XMnsNpeEGSxL_PPreMpMDjWWxJBExWgOszIdyyImYVe_1EVz8IqENJ/s1235/profil%20wysoko%C5%9Bci%203.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1235" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3rE2iLTx-Biv1VY2YFgfv_t0sXEQyi5wPyqWhtg2JSKyLCaoPp81KX9SyjxY1wQRF6X6RZhwZolJPf6CPclpR-zctzFXqrM4_-R2kYNCW0R5av-8qa2rfct0Qnl64zaBew3PZF2XMnsNpeEGSxL_PPreMpMDjWWxJBExWgOszIdyyImYVe_1EVz8IqENJ/w560-h640/profil%20wysoko%C5%9Bci%203.jpeg" width="560" /></a></div><br /><p><br /></p><p>No, tylko gorzej, że na pociąg musimy czekać do rana. Chyba nawet coś jeszcze jedzie wieczorem, ale brakuje miejsc na rowery. Nawet nie ma gdzie posiedzieć, bo pobliska knajpka jest zamknięta, a nie chce nam się już nigdzie włóczyć. Ja przesypiam przerywanym snem noc na karimacie na dworcowej podłodze, Marcin się kręci. I tak sobie myślę, że póki spanie na podłodze w poczekalni dworca traktuję jak przygodę, a nie jak dramatyczną niedogodność, to chyba nie jestem jeszcze stara... ;)</p><p><br /></p><p>Z wrażeń ogólnych odnośnie szlaku:</p><p></p><ul style="text-align: left;"><li>trudność - kondycyjnie spora, bardzo dużo górek i niektóre naprawdę długie i męczące; jeśli chodzi o nawierzchnię, to głównie przyjazna: ścieżki rowerowe, asfalt, leśne drogi, gdzieniegdzie tylko wystające korzenie, kamienie czy miejsca, które po deszczu mogłyby być niefajne, parę dłuższych odcinków po jezdni przy autach</li><li>oznakowanie - w trakcie robienia szlaku oboje marudziliśmy, że kiepskie, bo parę razy wywiodło nas nie w tę stronę, co trzeba, a innych parę razy niepokoiło swoim brakiem, ale z perspektywy zrobionych dwóch kolejnych szlaków (Velo Dunajec i Mazurska Pętla Rowerowa)... to Szlak Orlich Gniazd oznakowany jest właściwie świetnie (daliśmy radę bez GPX-a, a na kolejnych dwóch szlakach nie wchodziło to dla mnie w grę)</li><li>uroda - na pewno wrażenia byłyby jeszcze lepsze, gdybyśmy mieli więcej czasu na zwiedzanie wszystkich okolicznych atrakcji (albo po prostu umieli jeździć szybciej), ale i tak, sam szlak dostarcza wielu pięknych widoków, choć warto zaznaczyć, że rzadko kiedy są to skałki - głównie rozległe pola, lasy, pod koniec wąwozy, no i zamki (nie brakuje też nudnych przejazdów przez wsie, ale to raczej nieuniknione na dłuższych szlakach)</li></ul><p></p><p>Pisząc ten wpis zdałam sobie sprawę, że wiele zdążyłam zapomnieć. Z opisywaniem szlaku rowerowego jest inaczej niż w przypadku wycieczki górskiej - miejsca mija się szybko, widoków jest dużo na raz, a wrażenia w sumie dość jednostajne. Pewnie nie ma ta relacja zbyt dużej wartości merytorycznej, ale cóż, jak już gdzieś tam wyżej napisałam - dla mnie ma wartość pamiątkową. Dumna byłam w opór z tego wypadu i już zawsze będzie moim pierwszym rowerowym szlakiem. Tego roku zrobiłam później jeszcze dwa i również planuję je tutaj choć po krótce opisać. Są osoby, które tu czasem zaglądają, są takie, które nawet cieszą się z nowych wpisów. To dla mnie miłe i mam nadzieję, że Wam też było miło choć przejrzeć ten wpis. :)</p><p><br /></p>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-35405170636859258602023-06-01T20:08:00.001+02:002023-06-01T20:08:24.842+02:002022 - raz w miesiącu góry (no prawie) (część II)<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6aukuCBHQRGFJeBVNTUn1HDGTMB_pBi_Oh5IpV-q6EG0K4036Rnh0t3fzGPTJjGoejr3TnO5jK_NdmnMQf3OL9gFitJJ-6tF3PMSAjVWQYTLBfqnxVAnl9xLv2kTbWbAGbJgcygeWY1-5WHsym41DVNF5vH8BAAHIO1VE30HOei8G2gK06-cT9OTyDA/s4096/GridArt_20230601_193042525.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4096" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6aukuCBHQRGFJeBVNTUn1HDGTMB_pBi_Oh5IpV-q6EG0K4036Rnh0t3fzGPTJjGoejr3TnO5jK_NdmnMQf3OL9gFitJJ-6tF3PMSAjVWQYTLBfqnxVAnl9xLv2kTbWbAGbJgcygeWY1-5WHsym41DVNF5vH8BAAHIO1VE30HOei8G2gK06-cT9OTyDA/w640-h480/GridArt_20230601_193042525.jpg" width="640" /></a></div> <p></p><p>Na początku 2022 roku zrodziło się postanowienie, aby raz w miesiącu wybierać się w góry. Wszystko szło dobrze i u schyłku roku wrzuciłam na bloga wpis podsumowujący pierwszą jego połowę:<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2022/12/2022-raz-w-miesiacu-gory-czesc-i.html" target="_blank"> LINK</a>. <span></span></p><a name='more'></a><br /><p></p><p>Na wstępie wpisu zbierającego połowę drugą niestety muszę zaznaczyć, że się nie udało - w grudniu nie zawitałam w żadne góry. Początkowe plany, niezależne do końca ode mnie, się pozmieniały. Pod koniec grudnia jeszcze kombinowałam, żeby zaliczyć choćby symboliczny biwak w Górach Świętokrzyskich, ale to też nie pykło z powodu przeziębienia, jakie złapało mnie w święta. Oczywiście mam z tego powodu pewien niedosyt, ale warto chyba zauważyć, że nie jest to niedosyt gór, a po prostu zgrzyt wynikający z tego, że tak niewiele zabrakło, by móc powiedzieć: w 2022 roku w każdym miesiącu byłam chociaż raz w górach. Marcin twierdzi, że skoro w czerwcu byłam dwa razy, to i tak się liczy. A prawda jest w sumie taka, że to nie ma znaczenia. Nikogo, poza mną, to przecież nie obchodzi, a jeśli nawet, to w niewielkim stopniu. A i dla mnie nic to w gruncie rzeczy nie zmienia.</p><p>Od razu też wspomnę, że nie kontynuuję wyzwania w kolejnym roku. Minął właśnie styczeń, gdy usiadłam do wpisu (publikuję go pierwszego dnia czerwca hyhy), a ja nie byłam w górach. I nie, że nie mogłam być. Wolny weekend z kiepską pogodą przeznaczyłam na ogarnianie innych rzeczy, na które zwykle brakuje czasu. Ogólnie - czelendż bycia w górach raz na miesiąc był niesamowicie motywujący. Parę razy ruszyłam tyłek tylko z poczucia obowiązku. Oczywiście, że było warto, zawsze warto jest być w górach. Jednocześnie... cóż, pracuję w handlu i z zasady mam zwykle jeden weekend w miesiącu wolny (mogę też mieć np. niedzielę z poniedziałkiem, no ale Marcin już niekoniecznie). Przeznaczanie go zawsze tylko i wyłącznie na góry to odmawianie sobie innych rzeczy, które może akurat miałabym ochotę zrobić. Dochodzi do tego fakt, że datę tego wolnego weekendu ustalam na jakiś miesiąc wcześniej, a więc trafienie w znośną pogodę jest kwestią szczęścia lub jego braku. No i, rozumiecie, w prognozie wiatr, mgła i deszcz, a ja cisnę, bo muszę. Z jednej strony spoko, nazbierało mi się przeżyć i wspomnień przez ten rok, z drugiej... no jednak trochę bez sensu tak na siłę. No i jeszcze kasa - taki wyskok w góry z Radomia to zawsze parę stów, czy to bilet na autobus, czy paliwo, nocleg w schronisku albo na kwaterze, obiad w knajpie, bilety do parku itp. Nigdy mi zbytnio nie szkoda tych pieniędzy - dla dobrych przeżyć i wspomnień warto. Ale, powtórzę się, na siłę, wbrew pogodzie czy ochocie spędzenia czasu inaczej to jednak nie ma sensu.<br /></p><p>Tymczasem na pewno jest sens dokończyć podsumowanie tego, co było w 2022. Lecimy.</p><p><br /></p><p><b><span style="font-size: large;">Lipiec</span></b></p><p><span style="font-size: large;">Tatry: Ornak, Bystra, Starorobociański, Kończysty, Jarząbczy, Wołowiec, Rakoń, Grześ</span><br /></p><p><br /></p><p>Obmyślając plan na Tatry postanowiłam wybrać miejsce, gdzie dawno nie łazikowałam. Takim miejscem były Tatry Zachodnie. Owszem, na Wołowcu czy Rakoniu byłam ledwie trzy lata wcześniej bo wbijałam się z tamtych okolic na Grań Rohaczy (nigdy nie dokończyłam tamtej relacji), a potem tamtędy wracałam. Ale grań od Bystrej po Wołowiec to tereny, których nie odwiedzałam od lat jakichś... sześciu czy siedmiu. No i jeszcze miałam pomysł, żeby zejść do Doliny Jamnickiej, gdyż wydaje się być bardzo urokliwa, co ostatecznie nie wyszło. Marcinowi podobał się plan przejścia sporego kawałka mapy, biwaku po drodze, podobało mu się też na samej trasie - stwierdził, że wreszcie tak naprawdę polubił Tatry. <br /></p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9zCFn-xruxmJhOord6FxxOhLDXK4W5qXYJSkKXXRsh_mx7N651HeRWDSv366Kg4YhQ3dkGtl-2YRXHNdobBlbYeGIklhdLX6Tsto-PPZFgeQXicSQ8UgA88aCC4GlAPHPVnKyuP7GWyIvvpfayxgvc-S5QuRALtc3sY7ItMwudk1haR1-5yqdl0CjLQ/s1708/%C5%9Bpioch.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1138" data-original-width="1708" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9zCFn-xruxmJhOord6FxxOhLDXK4W5qXYJSkKXXRsh_mx7N651HeRWDSv366Kg4YhQ3dkGtl-2YRXHNdobBlbYeGIklhdLX6Tsto-PPZFgeQXicSQ8UgA88aCC4GlAPHPVnKyuP7GWyIvvpfayxgvc-S5QuRALtc3sY7ItMwudk1haR1-5yqdl0CjLQ/w640-h426/%C5%9Bpioch.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Parę lat temu po nockach we flixbusie byłam dużo bardziej zregenerowana...<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Jak widać na zdjęciu powyżej - dojechaliśmy do Zakopanego nocnym autobusem. Jakieś śniadanie w Zako, bus do Kir, nudnawy marsz Kościeliską. Odpoczynek pod schroniskiem, moja drzemka i konstatacja, że bez kitu, kiedyś nocna podróż autobusem mnie tak nie wykańczała. Wreszcie mozolny marsz pod górę, ku rysującym się nad Halą Ornak szczytom Błyszcza i Bystrej. Na Ornaku już fajnie - niesamowite światło było tego popołudnia, co pozwalało cieszyć się nie tylko wędrówką, ale też widokami.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUADEZoVR_6u6KOxeF9JtQWhFO-rfayVZPPhCmG8DRbw1VzmYzpRQCnLLIINs4lLEdF8vaSUXvg-zXCzV-F9Pe01pf7r6SXAVcuF8x2E8iVP7LOZu931r86l4Gp4-tOl1DIetX7URxVHeO3ti5G7Os9aU1fYaSu10-JyyATopsoUxkDxSxw6mMUV8j4g/s3572/bystra%20i%20b%C5%82yszcz.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2679" data-original-width="3572" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUADEZoVR_6u6KOxeF9JtQWhFO-rfayVZPPhCmG8DRbw1VzmYzpRQCnLLIINs4lLEdF8vaSUXvg-zXCzV-F9Pe01pf7r6SXAVcuF8x2E8iVP7LOZu931r86l4Gp4-tOl1DIetX7URxVHeO3ti5G7Os9aU1fYaSu10-JyyATopsoUxkDxSxw6mMUV8j4g/w640-h480/bystra%20i%20b%C5%82yszcz.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No i tam trzeba teraz wyleźć...<br /></td></tr></tbody></table><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWRdi81KKu_35Dq1R7iW21MocMUV0UeI3HlAwJ5YYnTvsYgNsHd9GGaAxV4tYM9k_rILhjiC2vVUWYg73cxtpMSZIkA9crm0KDv5YAbIAKpZDQ6vltXzwrcYMD2GUbKsGSJtBeIHpc6LcX0tFku6BTPEW9Cz_Aq5_5JCP_u9a9omMnkRZb8ajBsGHFrA/s3155/prze%C5%82%C4%99cz%20iwaniacka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3155" data-original-width="2372" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWRdi81KKu_35Dq1R7iW21MocMUV0UeI3HlAwJ5YYnTvsYgNsHd9GGaAxV4tYM9k_rILhjiC2vVUWYg73cxtpMSZIkA9crm0KDv5YAbIAKpZDQ6vltXzwrcYMD2GUbKsGSJtBeIHpc6LcX0tFku6BTPEW9Cz_Aq5_5JCP_u9a9omMnkRZb8ajBsGHFrA/w482-h640/prze%C5%82%C4%99cz%20iwaniacka.jpeg" width="482" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przełęcz Iwaniacka zaanektowana przez takiego oto rudzielca.<br />Obok biegał jeszcze mały bąbel, ale nie dał sobie zrobić zdjęcia.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ1zag1P0t8zHvd0_B1ubK2qsenAI2QlexIS3NNwBU6bgEGgNYbNFzdFY-bdPCwSL_2RcwsODA1323CzUS6JHzEk-muhc-NH6CTkPwWoEAIbg_0u5L5CtPEX0NwACAnDAJDqeb7rzKJAPDZ8m7q_EKK_WbH3fzEFAcQho9SlgWNewWcxqrF38l7yXs8w/s3954/tatry%20zachodnie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2966" data-original-width="3954" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ1zag1P0t8zHvd0_B1ubK2qsenAI2QlexIS3NNwBU6bgEGgNYbNFzdFY-bdPCwSL_2RcwsODA1323CzUS6JHzEk-muhc-NH6CTkPwWoEAIbg_0u5L5CtPEX0NwACAnDAJDqeb7rzKJAPDZ8m7q_EKK_WbH3fzEFAcQho9SlgWNewWcxqrF38l7yXs8w/w640-h480/tatry%20zachodnie.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijZZ5UqaQy2ompafG1D29knKVHQKCyVX2WtMN4kf3jVHEpktj-X0ec7Gaa1Cu82U2oRionTZQ9MKEuBPChqtVPIEodxiF7nUCh8qidYPGL8FA86MCk1uc-h7ny4VHVsaVDIPutABF8myAGUYH5x0NRelNZYyLCWpaSlAafB790DI6i9QNeGXREZPyukA/s3852/na%20ornaku.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2889" data-original-width="3852" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijZZ5UqaQy2ompafG1D29knKVHQKCyVX2WtMN4kf3jVHEpktj-X0ec7Gaa1Cu82U2oRionTZQ9MKEuBPChqtVPIEodxiF7nUCh8qidYPGL8FA86MCk1uc-h7ny4VHVsaVDIPutABF8myAGUYH5x0NRelNZYyLCWpaSlAafB790DI6i9QNeGXREZPyukA/w640-h480/na%20ornaku.jpeg" width="640" /><br /><br /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwRHWODq0kMgk4uYF2Lja6NDj34grVaTJlDgjQGyv2Z8vDxIynBTDOxndBc-M5Fo-eY-onh4UQyQ6FNIBsXUg42z_GTnnrLCZX6NtNA1zdRbN54Wxq32SJtWtkgO3wysicLxXm2G-bSPHRNYs6b_6YHVdJR-hTHl_DVumqTCARKQot8XvlrYfS3cK3qQ/s3264/selfiak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwRHWODq0kMgk4uYF2Lja6NDj34grVaTJlDgjQGyv2Z8vDxIynBTDOxndBc-M5Fo-eY-onh4UQyQ6FNIBsXUg42z_GTnnrLCZX6NtNA1zdRbN54Wxq32SJtWtkgO3wysicLxXm2G-bSPHRNYs6b_6YHVdJR-hTHl_DVumqTCARKQot8XvlrYfS3cK3qQ/w480-h640/selfiak.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix8D0vlNvyUUSmjjdfR-6LJal3sspUa0iOO-OSTwl2nYRRoRkRpHqkB7qsCAOWPm-ZGIQvpFlZL2b6fboxkXQCAfpUR4x1JGXaxB-aMjNGnM-S990HFBcTPcoQHH8sWKwMQz2vwDv-g20REkIZO-WdZcs3dkr7uN8q-4kz5oRClrs8bY-QepuSqA_TEA/s1694/tatry%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1270" data-original-width="1694" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix8D0vlNvyUUSmjjdfR-6LJal3sspUa0iOO-OSTwl2nYRRoRkRpHqkB7qsCAOWPm-ZGIQvpFlZL2b6fboxkXQCAfpUR4x1JGXaxB-aMjNGnM-S990HFBcTPcoQHH8sWKwMQz2vwDv-g20REkIZO-WdZcs3dkr7uN8q-4kz5oRClrs8bY-QepuSqA_TEA/w640-h480/tatry%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTKmgoXcYmDUcthfO9e_Ae_-c3kDn_2AtNw6jyLtHM5zNMHy6IArOlxTMtllqiOIO8pjMRwcFHruoMgneo_rqJa31lA5F5c07W37gISrOlG48IDVj76NHTqAoZLIUT0eUX4KvyFa2mA40wWz3aid1sUZwy9_d0GCZ8ASaKwvN79Q0np7FhYuQ0r1JY8A/s4000/bystra.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTKmgoXcYmDUcthfO9e_Ae_-c3kDn_2AtNw6jyLtHM5zNMHy6IArOlxTMtllqiOIO8pjMRwcFHruoMgneo_rqJa31lA5F5c07W37gISrOlG48IDVj76NHTqAoZLIUT0eUX4KvyFa2mA40wWz3aid1sUZwy9_d0GCZ8ASaKwvN79Q0np7FhYuQ0r1JY8A/w480-h640/bystra.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8p_p633K1LNFHyhCvYh1JrUYrYt_EgIeVh1bbEDTa7xDIzTbLpn-AAo-wsdD6gSLIUDpWmoA5avzsNTBz2BJyPRZqR671NTuD5Eoxtk8h-TlMm0DsnTdiLX_85qOdc3EiotUlYV9AKxXQImzsMNA2GAacDR1fPX3QOCGl_kfnanme0G5VNCd3KFZBDg/s4000/szlak%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8p_p633K1LNFHyhCvYh1JrUYrYt_EgIeVh1bbEDTa7xDIzTbLpn-AAo-wsdD6gSLIUDpWmoA5avzsNTBz2BJyPRZqR671NTuD5Eoxtk8h-TlMm0DsnTdiLX_85qOdc3EiotUlYV9AKxXQImzsMNA2GAacDR1fPX3QOCGl_kfnanme0G5VNCd3KFZBDg/w640-h480/szlak%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Uo_6es-am7QzZKahk6EfSY6SO2qijTXDKYlT2kPJKBeFL_nQsrxanJx9s5nBLqS45wZHW5m1b7xfiI36OVInEVRJgHOdhQVx6UTWSXaOA3wSKObew0BUrXmHmhA7EtUSMFE8oDCeOuGMLLiywNZg2o6NGip5gh1AjxKCpvuKc5xt2EjwAx-1hwiiyQ/s3866/tatry%20zachodnie%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2900" data-original-width="3866" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Uo_6es-am7QzZKahk6EfSY6SO2qijTXDKYlT2kPJKBeFL_nQsrxanJx9s5nBLqS45wZHW5m1b7xfiI36OVInEVRJgHOdhQVx6UTWSXaOA3wSKObew0BUrXmHmhA7EtUSMFE8oDCeOuGMLLiywNZg2o6NGip5gh1AjxKCpvuKc5xt2EjwAx-1hwiiyQ/w640-h480/tatry%20zachodnie%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1CLI0DQz_tFUjAu8t8fSWM3I4NaRBNA9oOpe2WAmvToBAR-3anuQr9fxI73dpPSfVEdX8yni3rpaYsq-W6pKvZWqY0DisOkwjnjYHcg9lWv982gVPH6FQ-X71nlBUy6BPXjxifIJniN07nXN97N2neAobbXN06IS1nh8QHj8BsHk5cXOJ4Zfxq_Baqg/s3731/tatry%20zachodnie%20widok.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2798" data-original-width="3731" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1CLI0DQz_tFUjAu8t8fSWM3I4NaRBNA9oOpe2WAmvToBAR-3anuQr9fxI73dpPSfVEdX8yni3rpaYsq-W6pKvZWqY0DisOkwjnjYHcg9lWv982gVPH6FQ-X71nlBUy6BPXjxifIJniN07nXN97N2neAobbXN06IS1nh8QHj8BsHk5cXOJ4Zfxq_Baqg/w640-h480/tatry%20zachodnie%20widok.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Idziemy z zamiarem biwaku. Pierwotnie miał być on na Bystrej, ostatecznie odbył się pod nią, o czym zaważył wiatr, bliskość zmierzchu, zalegająca na samiutkim szczycie chmurka i niepewność, czy na górze będzie jakiś odpowiedni do spania kawałek terenu (najlepiej z murkiem). Docieramy na Bystry Karb, gdy słońce zaczyna powoli przybierać pomarańczowy odcień. Z daleka widzimy przyjazny murek, widzimy też niestety, że jest zajęty. Obozowiczem z wnętrza murku jest Mariusz, który okazuje się stanowić tak sympatyczne towarzystwo, że wybaczamy mu, że zajął sobie najlepszą miejscówkę ;). Bliżej zbocza jest drugi murek i nawet zaczynam w jego obrębie układać kamienie, szybko jednak orientuję się, że ktoś dość niedawno użył murka do celów innych niż noclegowo-wypoczynkowe. Zostaje nam ułożenie się w niewielkim wklęśnięciu przy zboczu. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYWPdplsPH6UEmVpz2CyVK0Jb_1FOA1S9vZ9u6WaJCaUsnNSFlbWxcmvx9SNmuD7IhyOLIA0NX2vygBD-MxOeiGVlzXBcvF58FiggJ9C1m6q6bfqoMVich7_1wTKgaXKiIUHMewBHs8VpuF2RbFMlkgYI8czUh2poFofNfZiHvkqxq-O8UXbtftai6Tw/s3526/tatry%20zach%C3%B3d.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2363" data-original-width="3526" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYWPdplsPH6UEmVpz2CyVK0Jb_1FOA1S9vZ9u6WaJCaUsnNSFlbWxcmvx9SNmuD7IhyOLIA0NX2vygBD-MxOeiGVlzXBcvF58FiggJ9C1m6q6bfqoMVich7_1wTKgaXKiIUHMewBHs8VpuF2RbFMlkgYI8czUh2poFofNfZiHvkqxq-O8UXbtftai6Tw/w640-h428/tatry%20zach%C3%B3d.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaW87E4MluUTVJcexbZ78K5MxzQfyyCubZGmtqaqohSWjJdUMo5ukYcsKb73thwT0_itY5TvOvJ06pY-TmKTKt81q_ZqRiwZxY3to9qE5Rn62kIDPtf_XQnw6jOsr3d8BbaPIt_MT0N1Zov62TSBrdDTvg30BbZ3tRmhe5trAgQugibTIHrdDKcoPdnw/s3264/selfiak%20gosi.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaW87E4MluUTVJcexbZ78K5MxzQfyyCubZGmtqaqohSWjJdUMo5ukYcsKb73thwT0_itY5TvOvJ06pY-TmKTKt81q_ZqRiwZxY3to9qE5Rn62kIDPtf_XQnw6jOsr3d8BbaPIt_MT0N1Zov62TSBrdDTvg30BbZ3tRmhe5trAgQugibTIHrdDKcoPdnw/w640-h480/selfiak%20gosi.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZnAJ-2gZi9tXARS43MJw8oWTsjtV6nlOvRgUv4BCE9rwwnFgIkd7GzDojbdiyDE8EUlte-29zc5cWJ_7rr-zcjPHtGARe0t80ipUf1sdn1QxGDfAdRaYMVJ3wN7ZoFQkYJnaakC4qTp9CFYkcNq8QTeZj0dV1hDZ0T1Ioh-BL_o2O7jkUjqwx__mIgQ/s2039/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ca.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1364" data-original-width="2039" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZnAJ-2gZi9tXARS43MJw8oWTsjtV6nlOvRgUv4BCE9rwwnFgIkd7GzDojbdiyDE8EUlte-29zc5cWJ_7rr-zcjPHtGARe0t80ipUf1sdn1QxGDfAdRaYMVJ3wN7ZoFQkYJnaakC4qTp9CFYkcNq8QTeZj0dV1hDZ0T1Ioh-BL_o2O7jkUjqwx__mIgQ/w640-h428/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ca.jpeg" width="640" /></a></div> <p></p><p>Noc jest zimna i dla mnie w większości nieprzespana. Rankiem na śpiworach zalega warstwa szronu. Kilka dni później przeczytam na jakimś portalu, że padł rekord zimna latem w Tatrach - no i tak, to było dokładnie tej nocy. Wprawdzie pomiar pochodził z jakiejś kotlinki, gdzie zawsze jest zimno, bo przez większość roku pozostaje ocieniona, no ale nadal - trafiliśmy na najzimniejszą noc w lipcu. Po długim porannym ogarnianiu wchodzimy na Bystrą, schodzimy z niej przez Błyszcz i udajemy się dalej na zachód. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVeo0pS-HdMpT-7yHdWsKy9WULHa7xs-v31enQskbuNRpEZ0CiWVq241D913PAN4Lw5kUlES-gd86VbckzD7QCfN_oWMfTvwn4PCFEhwxZYjudBpeKiwPlFvO03irYI8yhwT-HyHS7cj8VyZOiPAtrM-mK7F7gOTgXdbiAwxx-HTT06g6qkvFnlFVZSw/s3618/kozice.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2418" data-original-width="3618" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVeo0pS-HdMpT-7yHdWsKy9WULHa7xs-v31enQskbuNRpEZ0CiWVq241D913PAN4Lw5kUlES-gd86VbckzD7QCfN_oWMfTvwn4PCFEhwxZYjudBpeKiwPlFvO03irYI8yhwT-HyHS7cj8VyZOiPAtrM-mK7F7gOTgXdbiAwxx-HTT06g6qkvFnlFVZSw/w640-h428/kozice.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pobudka człowieki!<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijOO-h-I9SRukQQK6wivBYkgAGxdRrlNseG7paSVXRGudX3E2WRZ_yla6IoX245ETSDi0T3t07HWLeGESsV8fVEcm2-NXfQzWRK1jBH-ITpBXSJobG6grGnb7NWyaWT61_Lpkz3qJ7NSNEYns05VBWfgzP40tV61L9L754CVmrPE6LFVMb79e8jlIVWg/s3808/kawa%20w%20g%C3%B3rach.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3808" data-original-width="2857" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijOO-h-I9SRukQQK6wivBYkgAGxdRrlNseG7paSVXRGudX3E2WRZ_yla6IoX245ETSDi0T3t07HWLeGESsV8fVEcm2-NXfQzWRK1jBH-ITpBXSJobG6grGnb7NWyaWT61_Lpkz3qJ7NSNEYns05VBWfgzP40tV61L9L754CVmrPE6LFVMb79e8jlIVWg/w480-h640/kawa%20w%20g%C3%B3rach.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kupiłam Marcinowi na urodziny taki dynks do robienia kawy w terenie.<br />Kolejna pierdoła do noszenia, ale kawa sztos.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgG7mWnasBgFxnVOm24rWUKAFHegMd73rvksh6a42caJcYSnZiaTS0ruLZZD-W-KfHf8_CrI3bJw6tHpiejlcIRBg6TYSn3jOaoF8sP-_8SrAE0tzKkEeJLIFQgAGTnpH6nWxl3C3PV2A33Lk7PFlBiaa-W6H-o-ZBgsMer0AfIo3UyoD1WL1BbnehieA/s3651/%C5%9Bpiw%C3%B3r.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3651" data-original-width="2737" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgG7mWnasBgFxnVOm24rWUKAFHegMd73rvksh6a42caJcYSnZiaTS0ruLZZD-W-KfHf8_CrI3bJw6tHpiejlcIRBg6TYSn3jOaoF8sP-_8SrAE0tzKkEeJLIFQgAGTnpH6nWxl3C3PV2A33Lk7PFlBiaa-W6H-o-ZBgsMer0AfIo3UyoD1WL1BbnehieA/w480-h640/%C5%9Bpiw%C3%B3r.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Suszenie śpiworka nowym sposobem.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUpMZ7wXG649c42VDznDFWbccl0vwN-pl7eEiuINEl_hI3niEZzR5wRM6j96iWJdd88B3GHYHF-2v9iZkCH62hVCiIGSOpQBPnPcKKFmii_skG5NSM9wdHZvm7gc2IA91qV9Gjms1ekR6SWM3mRhjZaTZwcfK8pIUS25bLwqxco9ddXSWiJaMIJztjPw/s4000/bystra%20szczyt.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUpMZ7wXG649c42VDznDFWbccl0vwN-pl7eEiuINEl_hI3niEZzR5wRM6j96iWJdd88B3GHYHF-2v9iZkCH62hVCiIGSOpQBPnPcKKFmii_skG5NSM9wdHZvm7gc2IA91qV9Gjms1ekR6SWM3mRhjZaTZwcfK8pIUS25bLwqxco9ddXSWiJaMIJztjPw/w640-h480/bystra%20szczyt.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z Bystrej widać świetnie m.in. Niżne Tatry, które wtedy jeszcze były naszym planem na sierpniowy urlop, a w które rzeczywiście w sierpniu pojechaliśmy.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid2FlRu-3FydzFrxOinH1_8NTOkG_2iaZQ4AQaCMue1l-zdUrrpLEpNeTFtoEP22bxEzoSNcw_QjkFt8k0h3Gl9ZFODPzXhkCe45OUFlTGGEJfmTabfdvNPj6yj7W2rfH8pcEm7KetwpO7wK0rB9oS8yBkVYGNUq9u8kUfzXzVObuFMh6gQk_4zGCvpQ/s3264/na%20bystrej.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid2FlRu-3FydzFrxOinH1_8NTOkG_2iaZQ4AQaCMue1l-zdUrrpLEpNeTFtoEP22bxEzoSNcw_QjkFt8k0h3Gl9ZFODPzXhkCe45OUFlTGGEJfmTabfdvNPj6yj7W2rfH8pcEm7KetwpO7wK0rB9oS8yBkVYGNUq9u8kUfzXzVObuFMh6gQk_4zGCvpQ/w640-h480/na%20bystrej.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJme4f33nTen6i-x75RKsWDo0f5i6nNmctW5RCGld1Uq1ag8TICo3g1oTklht65vGPi7MZdS8zFrjsyPJKX2IWvae5CCsUNY19cqe8t7-cAbwwOYSSdXnf3EwJZ-xwXQ1Q-DzrD9kCNbO6SvYmbU1Y0h0U6p0BFwLFqCDVl9qMdpBJqHLOv48I_Amd2Q/s3422/b%C5%82yszcz.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2567" data-original-width="3422" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJme4f33nTen6i-x75RKsWDo0f5i6nNmctW5RCGld1Uq1ag8TICo3g1oTklht65vGPi7MZdS8zFrjsyPJKX2IWvae5CCsUNY19cqe8t7-cAbwwOYSSdXnf3EwJZ-xwXQ1Q-DzrD9kCNbO6SvYmbU1Y0h0U6p0BFwLFqCDVl9qMdpBJqHLOv48I_Amd2Q/w640-h480/b%C5%82yszcz.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Poranne słońce szybko chowa się za chmurami, by wyglądać zza nich od czasu do czasu. Pogoda należy tego dnia do raczej irytujących - na szczęście nie pada, ale jest tak ni to zimno, ni ciepło, kombinacje z zakładaniem i zdejmowaniem kurtki i bluzy odbywam na trasie kilkukrotnie. I tak idziemy sobie, wraz z dziesiątkami innych turystów, to pod górkę to z górki. Spotykamy kozice, na Kończystym bodaj urządzamy popas. Decydujemy się jednak nie schodzić do Doliny Jamnickiej. Marzy nam się nocleg w schronisku, a odwiedziny na dole wykluczą dotarcie tam przed wieczorem. Szkoda mi trochę, lecz patrzę sobie z góry i snuję scenariusze dotarcia tam z innej strony.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi84A_y3-By4Lh63ee6LfDUQBGL44uSVAFMmwnlV1dgO6MWNWfgpGsX1eJt_BU42LwMvgS2kfPj3a4klJ3lmmooo7krusrEf3xg4vj5oK3Ln7FyfA8mp7WeOLTvMqzjnNDAhY2sK0J0yIAgUc8s6l2iBaf3h3k5S8aN-dootw54YivqZOlQ-_Tb-px01g/s2677/starorobocia%C5%84ski%20podej%C5%9Bcie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2006" data-original-width="2677" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi84A_y3-By4Lh63ee6LfDUQBGL44uSVAFMmwnlV1dgO6MWNWfgpGsX1eJt_BU42LwMvgS2kfPj3a4klJ3lmmooo7krusrEf3xg4vj5oK3Ln7FyfA8mp7WeOLTvMqzjnNDAhY2sK0J0yIAgUc8s6l2iBaf3h3k5S8aN-dootw54YivqZOlQ-_Tb-px01g/w640-h480/starorobocia%C5%84ski%20podej%C5%9Bcie.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLsxISblaD1GWvTyEKBuRFt5ZCIEEr7T6XwfywazCTjFmOUhQJV3lLVw_M03IngCAwVlxpx9qhbaGW8ql64UjxpvDNpxmPSXY-rRx7PPr60k4ht_kgTIKuw1EBZIZTDSM7aiMo5wbCoQ3ch3j6nSHMHPZingAH4OD1TPW2f0ESO4BgNeJdV126D1CWfg/s3378/kozica.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2535" data-original-width="3378" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLsxISblaD1GWvTyEKBuRFt5ZCIEEr7T6XwfywazCTjFmOUhQJV3lLVw_M03IngCAwVlxpx9qhbaGW8ql64UjxpvDNpxmPSXY-rRx7PPr60k4ht_kgTIKuw1EBZIZTDSM7aiMo5wbCoQ3ch3j6nSHMHPZingAH4OD1TPW2f0ESO4BgNeJdV126D1CWfg/w640-h480/kozica.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8p9t6I4PpXvd_kYUuNv3ZFA6j6hHWhwYM_qtG0RoteD8M938T8w0QoDQeSwaLigd78n3gHX0GcDKeOf66XdX8yuDxYAtknnw50XB1RrQAwMCLtY2HbSo1kfi73rTWTAJ6rUob-6QJ17eeo5PS7mYMa0KslHA92guE8TccCB3qvCWQQ6KkTGDGsBOM9Q/s3264/selfiakk.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8p9t6I4PpXvd_kYUuNv3ZFA6j6hHWhwYM_qtG0RoteD8M938T8w0QoDQeSwaLigd78n3gHX0GcDKeOf66XdX8yuDxYAtknnw50XB1RrQAwMCLtY2HbSo1kfi73rTWTAJ6rUob-6QJ17eeo5PS7mYMa0KslHA92guE8TccCB3qvCWQQ6KkTGDGsBOM9Q/w480-h640/selfiakk.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgECj2u3uP1TFCGBGWpP8A6HXQwbUW5qKf5wGdm3AdQG8fjAd6VbH6oCTeQUMFj3PZPBypaDdf7IoqqTkc_OrmgnqEWDZ36EZOvrbQdZMtVr8bu_nsRrrWfTHE9sqcW_Ad0D8zGx2jLf-zzNr6kFUy1DoKn1W1eYZ1-lHezxRyP6ojLT9MIZ7jekgT-ig/s3618/zachodnie%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2714" data-original-width="3618" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgECj2u3uP1TFCGBGWpP8A6HXQwbUW5qKf5wGdm3AdQG8fjAd6VbH6oCTeQUMFj3PZPBypaDdf7IoqqTkc_OrmgnqEWDZ36EZOvrbQdZMtVr8bu_nsRrrWfTHE9sqcW_Ad0D8zGx2jLf-zzNr6kFUy1DoKn1W1eYZ1-lHezxRyP6ojLT9MIZ7jekgT-ig/w640-h480/zachodnie%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGwo1w1qaHYD1roFaja2PCWv4YsBx2O6e9nB6PCddtqfneLJ2Jte23MHVlNS2TgXaYjhMIqeWwTWK1ZJ-LHZFT6JWAD_qF8nVHiQK8G6omZkNvBo9mFWDSvcPTD8WQIpB1aX73yhMDff-gsmA8zw_vQ2uLnofk6RTOo7AziPoT1TdIYsSSaRTDCsza-w/s3264/am.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGwo1w1qaHYD1roFaja2PCWv4YsBx2O6e9nB6PCddtqfneLJ2Jte23MHVlNS2TgXaYjhMIqeWwTWK1ZJ-LHZFT6JWAD_qF8nVHiQK8G6omZkNvBo9mFWDSvcPTD8WQIpB1aX73yhMDff-gsmA8zw_vQ2uLnofk6RTOo7AziPoT1TdIYsSSaRTDCsza-w/w640-h480/am.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSGWW9lk7bfRR54_0EooNSGNAwNtjC4nS-qpQ4E9YaLz4573Qkhddmt97dZ2_tBYD-qRMuQWUGmhEejFEK_13RYgU5HJ6SH_VebBgkEpzjWYiiahqToibwlQseFDWPcsUqoCGdrrFZsPW5d-pZ1gyLRrqSUZ_ZQyOPaiy9jnlldQ_iK8pESzkoDEUzTQ/s4000/tatry%20zachodnie%20widoki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSGWW9lk7bfRR54_0EooNSGNAwNtjC4nS-qpQ4E9YaLz4573Qkhddmt97dZ2_tBYD-qRMuQWUGmhEejFEK_13RYgU5HJ6SH_VebBgkEpzjWYiiahqToibwlQseFDWPcsUqoCGdrrFZsPW5d-pZ1gyLRrqSUZ_ZQyOPaiy9jnlldQ_iK8pESzkoDEUzTQ/w640-h480/tatry%20zachodnie%20widoki.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLzAWKlP8lIe-WlxSMkyNH4uY0EMccctWysC2IMgam36YtQJxf5rFh_dKV4UkuWxsNfyrU1bhsUhCGIdYQ6y7QHJydWBoW581MI4-f6ucylt7Jhga68tTKmk-08_HVZQf47l3roYZ3b6KHs6o6E9A4hBVRwQq2w2Nvqh_vF7Di252C2HZVQWTNF1n3NQ/s3910/zachodnie%20tatry%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2932" data-original-width="3910" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLzAWKlP8lIe-WlxSMkyNH4uY0EMccctWysC2IMgam36YtQJxf5rFh_dKV4UkuWxsNfyrU1bhsUhCGIdYQ6y7QHJydWBoW581MI4-f6ucylt7Jhga68tTKmk-08_HVZQf47l3roYZ3b6KHs6o6E9A4hBVRwQq2w2Nvqh_vF7Di252C2HZVQWTNF1n3NQ/w640-h480/zachodnie%20tatry%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1anr5In1xlqEztAprZHtJt3uNmvJEgj211DNgYeMikScZygam_lQ49Qd_TjUuQMddcOOIy4eSU5hJ43-H4dIZIirBeE5kbPwcd_HAnIu4N9g7o1SNvJjnF8u94v0v8mWmWgu6CbtOTautTLtraEOZM8TofaNlczH8sT8YoxPjCYO0O0lOus_wFLQ7WA/s3674/jarz%C4%85bczy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2757" data-original-width="3674" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1anr5In1xlqEztAprZHtJt3uNmvJEgj211DNgYeMikScZygam_lQ49Qd_TjUuQMddcOOIy4eSU5hJ43-H4dIZIirBeE5kbPwcd_HAnIu4N9g7o1SNvJjnF8u94v0v8mWmWgu6CbtOTautTLtraEOZM8TofaNlczH8sT8YoxPjCYO0O0lOus_wFLQ7WA/w640-h480/jarz%C4%85bczy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Zaskakuje mnie nieco trasa pomiędzy Jarząbczym a Wołowcem. Jest to o tyle ciekawe, że szłam nią już, i to zimą. Nie pamiętałam żadnych większych trudności, tymczasem w okolicach Łopaty pojawiają się miejsca wymagające jakiejś tam gimnastyki. Jest to bez wątpienia najciekawszy i najładniejszy fragment naszej dzisiejszej wycieczki. Stawki Jamnickie, wyłaniający się znad przełęczy strzelisty z tej perspektywy (z Wołowca wszak wygląda kompletnie inaczej) Rohacz Ostry, wrażenie robi też zwalisty Wołowiec. No lubię bardzo i to akurat pamiętam, że zimą też było tu pięknie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtAhcE2uy9w-a3h8WDIX0_UnGGRMhGyO7G-CSlRPI9CU3IMO_hV53vfk9iaPptcVLgxodkqjQ6UB9YzIjnf9I6M3XQ-fr9lNWdkqK-rSnkRX-WrCJNwDeReGCLLSTTVP8swunRsYf4aD1kXd45Jqo0-EKpUAEJS-Wfs1h38lqiQeXMmyd0TnIb8CG99g/s3598/tatry%20stawy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3598" data-original-width="2700" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtAhcE2uy9w-a3h8WDIX0_UnGGRMhGyO7G-CSlRPI9CU3IMO_hV53vfk9iaPptcVLgxodkqjQ6UB9YzIjnf9I6M3XQ-fr9lNWdkqK-rSnkRX-WrCJNwDeReGCLLSTTVP8swunRsYf4aD1kXd45Jqo0-EKpUAEJS-Wfs1h38lqiQeXMmyd0TnIb8CG99g/w480-h640/tatry%20stawy.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAvFPlfPFdEPIpH8gZr2jHZZO7fwTtID69jQWI358sYdMxC7fAsqfjvLoGlosPVfMfMO8aTod8eFh_nGBhEJJHoPz_eXlIAIFDJViTrNvwX-MOr1-6HyMhrrQrdCzg97Lxt5hPuKoacG9NCH9KbZkdPAPsEfQsXe_UwCT77jMhVegGAZDX86DyTW6rkQ/s4000/rohacz%20i%20wo%C5%82owiec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAvFPlfPFdEPIpH8gZr2jHZZO7fwTtID69jQWI358sYdMxC7fAsqfjvLoGlosPVfMfMO8aTod8eFh_nGBhEJJHoPz_eXlIAIFDJViTrNvwX-MOr1-6HyMhrrQrdCzg97Lxt5hPuKoacG9NCH9KbZkdPAPsEfQsXe_UwCT77jMhVegGAZDX86DyTW6rkQ/w640-h480/rohacz%20i%20wo%C5%82owiec.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGbIXJVW3FlH61HyQc9K2fnMzzmpHrJf-GSfl1gAKmmMWhYzFa0Udb9Vdk7t7qQrDJBi2BW4gPUY8c04otlVbkVM3BGUfTYJbnCmJchItzc8Km_p924YpKU4FQWBUq4fx2sPa7ddbYDxbXSR0Q-HhjcPCJavWqg-d-_S8MSRY9AbVjovlreYTTdjipTg/s2048/na%20wo%C5%82owiec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGbIXJVW3FlH61HyQc9K2fnMzzmpHrJf-GSfl1gAKmmMWhYzFa0Udb9Vdk7t7qQrDJBi2BW4gPUY8c04otlVbkVM3BGUfTYJbnCmJchItzc8Km_p924YpKU4FQWBUq4fx2sPa7ddbYDxbXSR0Q-HhjcPCJavWqg-d-_S8MSRY9AbVjovlreYTTdjipTg/w640-h480/na%20wo%C5%82owiec.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7oiIqW6QF1M8R1zOeXzVcGHt8gxa3FmfEFdNM30ZhxtdW8M8U9sjcTGi4KvR4ZRHtYXqsJsuhA-dzEoZ7DVkWZhDW6C9_2JTnka-6vVl_KjnskPHturQsq-lwL0EoJ8nJkoGA3cA6UeK6OdJ4U9w5nZ7x3q9EW27p5ceJsllbcW5u76R2YkQrCy3Auw/s4000/wo%C5%82owiec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7oiIqW6QF1M8R1zOeXzVcGHt8gxa3FmfEFdNM30ZhxtdW8M8U9sjcTGi4KvR4ZRHtYXqsJsuhA-dzEoZ7DVkWZhDW6C9_2JTnka-6vVl_KjnskPHturQsq-lwL0EoJ8nJkoGA3cA6UeK6OdJ4U9w5nZ7x3q9EW27p5ceJsllbcW5u76R2YkQrCy3Auw/w480-h640/wo%C5%82owiec.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhBNJQakUCDJOuE3-OIo4hXOGQKacOGKD2eXrCm_Qq0swses4pcv2jMgGcS3FCDtTCZTs-EmQEn_SGvUofF9cvzBzua572TnvNbFrhVaFnDvR2zLxbvAcgBJEUIJGFRaM1vM8AGlS4ATdHFUWDfNT1wv3Rkuqdkuw7qN_-qWFAVRwCOJnl2tUGDl8ZrQ/s4000/rohacz.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhBNJQakUCDJOuE3-OIo4hXOGQKacOGKD2eXrCm_Qq0swses4pcv2jMgGcS3FCDtTCZTs-EmQEn_SGvUofF9cvzBzua572TnvNbFrhVaFnDvR2zLxbvAcgBJEUIJGFRaM1vM8AGlS4ATdHFUWDfNT1wv3Rkuqdkuw7qN_-qWFAVRwCOJnl2tUGDl8ZrQ/w480-h640/rohacz.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBn0j3PVj0b5T2prUNNVxQz69v-ODOP0ISjDlbGh7XCQcsQ1wR0kn_9t_jrTkDwK5s0yWf_7hkr8Shn7_lu0u4Occ87XRXnKJhIcBCxVduo3Ng9uVvMtBVZP2uYy6K-VDiri3Mli_fYMix3ZR4_t_KXikQm_qSrjBRyJhpNGszEWiMq0h4Je3VkyJjDw/s2048/rohacz%20ostry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBn0j3PVj0b5T2prUNNVxQz69v-ODOP0ISjDlbGh7XCQcsQ1wR0kn_9t_jrTkDwK5s0yWf_7hkr8Shn7_lu0u4Occ87XRXnKJhIcBCxVduo3Ng9uVvMtBVZP2uYy6K-VDiri3Mli_fYMix3ZR4_t_KXikQm_qSrjBRyJhpNGszEWiMq0h4Je3VkyJjDw/w640-h480/rohacz%20ostry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUv-qd--VvupuOxgXow898z20zaTBZASsEYEad1cPvi-SC862eei6IrE0m5pKAjpNxh5saY14lh3A53L8YlLUdfC4lKA0Icg5tpito33jxWyjzI9pF8vPPwMwef5YSKE1ckiUPuqWw2oFWQpkPOT96DFfMg2V_-EbaD_gX4ziLJHlZETpTAI00OyS_mg/s3422/wo%C5%82owiec%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2567" data-original-width="3422" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUv-qd--VvupuOxgXow898z20zaTBZASsEYEad1cPvi-SC862eei6IrE0m5pKAjpNxh5saY14lh3A53L8YlLUdfC4lKA0Icg5tpito33jxWyjzI9pF8vPPwMwef5YSKE1ckiUPuqWw2oFWQpkPOT96DFfMg2V_-EbaD_gX4ziLJHlZETpTAI00OyS_mg/w640-h480/wo%C5%82owiec%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Z Wołowca już pędzimy przez Rakoń i Grzesia do Chochołowskiej, tam nocujemy na glebie, a kolejnego dnia wracamy do Zakopanego i domu. W sumie ładny kawałek trasy przez dwa i pół dnia, wyszło coś koło 40 km.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfGWk5h5ASefOk6qZcOSjVoGwXEavhrmdg-6TBC12WSOwozIg5-Xp3K0J-WHWuvRqDBZaSTH-HiS-lug0eF1T-nf-yvHhCZLbHwgThX3gRbMUs7UPLUwVb4VFDwMcTUq2sL42f3sKc_j-auYFjFu-sYEH7-j6OULCcAoHXpbRbIsIFtaoJKCOgXUqPtw/s3264/placki.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfGWk5h5ASefOk6qZcOSjVoGwXEavhrmdg-6TBC12WSOwozIg5-Xp3K0J-WHWuvRqDBZaSTH-HiS-lug0eF1T-nf-yvHhCZLbHwgThX3gRbMUs7UPLUwVb4VFDwMcTUq2sL42f3sKc_j-auYFjFu-sYEH7-j6OULCcAoHXpbRbIsIFtaoJKCOgXUqPtw/w480-h640/placki.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bez placka wizyta w górach się nie liczy.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p><b><span style="font-size: large;">Sierpień</span></b></p><p><span style="font-size: large;">Tatry Niżne: grań z z zachodu na wschód</span><br /></p><p>Na sierpień przypadła moja zdecydowanie najlepsza górska wycieczka minionego roku, a mianowicie przejście grani Tatr Niżnych. Z racji tego, że był to dla mnie subiektywnie jakiś tam wyczyn, a już na pewno duża przygoda - stworzyłam o niej osobny wpis, do którego niniejszym odsyłam, coby się tutaj nie powtarzać: <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2022/09/gdy-celem-jest-droga-przejscie-przez.html" target="_blank">LINK</a>.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNmoZVf7ZyQ9M3M7v8ejwjxwIncyHGBAlDO4cOu3_qBR-G-2_muHToyKtQju3mSZLMc4rKWaWDDAy5W1SIISOOQjOXWNGZCRnX_aQfBHquKFloKQh0BJS34Fq-AQfRwJFIZp8q3YcvoHCqQb6BRf1GnDS_dKTqyy7od83qTVSgbG3OzLFo2BIWtF6S7Q/s3149/selfie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2358" data-original-width="3149" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNmoZVf7ZyQ9M3M7v8ejwjxwIncyHGBAlDO4cOu3_qBR-G-2_muHToyKtQju3mSZLMc4rKWaWDDAy5W1SIISOOQjOXWNGZCRnX_aQfBHquKFloKQh0BJS34Fq-AQfRwJFIZp8q3YcvoHCqQb6BRf1GnDS_dKTqyy7od83qTVSgbG3OzLFo2BIWtF6S7Q/w640-h480/selfie.jpeg" width="640" /></a></div><p><span style="font-size: large;"><b> </b></span></p><p><span style="font-size: large;"><b>Wrzesień</b></span> </p><p><span style="font-size: large;">Beskid Śląski: Malinowska Skała i Skrzyczne</span></p><p>No to jest akurat ta wycieczka, która nie odbyłaby się, gdyby nie poczucie przymusu. I która stawia pod znakiem zapytania robienie tego typu postanowień. Jasne, miło było przespacerować się po górach, zobaczyć na własne oczy ładne miejsce. Ale z drugiej strony... więcej czasu spędziliśmy w samochodzie niż na szlaku, na samym Skrzycznem pogodę mieliśmy dość koszmarną i tak ogólnie, to byłby to fajny trip, gdyby od Radomia się jechało nań powiedzmy godzinę (zamiast jakichś czterech). </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNMqrDMpn3prkL3tNALvn5ranRa-0Mj-Fd3w9-GTTIHVTBEOB2GCKFQZZcUm-JSsJbJcQynwKc4bnQXHVPnt5W78P16g_jcRV586vCbtxRpHnDUaR7ANx-Vr9kGV336Kyf9tZZJOw14JmnQDbydQWMUbl0C_QTF7qv02L6UP43tDdlz-uUxzILoQCzfg/s1462/selfie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1120" data-original-width="1462" height="490" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNMqrDMpn3prkL3tNALvn5ranRa-0Mj-Fd3w9-GTTIHVTBEOB2GCKFQZZcUm-JSsJbJcQynwKc4bnQXHVPnt5W78P16g_jcRV586vCbtxRpHnDUaR7ANx-Vr9kGV336Kyf9tZZJOw14JmnQDbydQWMUbl0C_QTF7qv02L6UP43tDdlz-uUxzILoQCzfg/w640-h490/selfie.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiavr5WssHEcr1-icrh2CsnT7n6ezjzggg2p3EJ48rYfKjjYx90-U8_mezmTvVVlKA0gj0IFhugu-bUedyJEOCha5Rns8Zm-yJRdJyF5YWQbnusNWZqBVRLd7gUAIsza3J3mWwP4NPHXTA4nRSdRLK3D3uPJScT6ppJkFOoGofKCbBfmWU8gBnvJ8CtDw/s1416/w%20beskidach.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1416" data-original-width="1062" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiavr5WssHEcr1-icrh2CsnT7n6ezjzggg2p3EJ48rYfKjjYx90-U8_mezmTvVVlKA0gj0IFhugu-bUedyJEOCha5Rns8Zm-yJRdJyF5YWQbnusNWZqBVRLd7gUAIsza3J3mWwP4NPHXTA4nRSdRLK3D3uPJScT6ppJkFOoGofKCbBfmWU8gBnvJ8CtDw/w480-h640/w%20beskidach.jpeg" width="480" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuPEWPRdPce20g1zy6em0uf22USn8vgjcEhpvBoTQV_RbyojKvzeTesauxOpq1ahHPbqqDNDlJPC0uXEgs7tcuOfKjn0aFy9Rn8XzTeCBM_WMw5wKDoLRAkh4s1PmVH4MCDymGkfabCx_8oSxR7TnlGjHkzebyuX2VA3_V8uX9R6vUaxX84pLdgFJj1Q/s3711/beskidy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2474" data-original-width="3711" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuPEWPRdPce20g1zy6em0uf22USn8vgjcEhpvBoTQV_RbyojKvzeTesauxOpq1ahHPbqqDNDlJPC0uXEgs7tcuOfKjn0aFy9Rn8XzTeCBM_WMw5wKDoLRAkh4s1PmVH4MCDymGkfabCx_8oSxR7TnlGjHkzebyuX2VA3_V8uX9R6vUaxX84pLdgFJj1Q/w640-h426/beskidy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht-xLN3GdJBwhp0PipP2ZyDdIa5ciqxBFj6v4xQu5s9ra6TkpbUybTFn0VepspYV4q-W9gg28u2rDB7xgvAfdtKBhABi2sZDglho8mLstkhaTwzMohhDNqdPn14c2VyKnbWKUX6o8j3aYY1e3FIYwQ9i-ysz0XZy8wAcHtrcTjD5bjlWvtj311qGxZaQ/s1600/beskid%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht-xLN3GdJBwhp0PipP2ZyDdIa5ciqxBFj6v4xQu5s9ra6TkpbUybTFn0VepspYV4q-W9gg28u2rDB7xgvAfdtKBhABi2sZDglho8mLstkhaTwzMohhDNqdPn14c2VyKnbWKUX6o8j3aYY1e3FIYwQ9i-ysz0XZy8wAcHtrcTjD5bjlWvtj311qGxZaQ/w640-h480/beskid%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div>Nie ma więc o czym się specjalnie rozpisywać. Do Malinowskiej Skały dotarliśmy szlakiem żółtym i tam jeszcze towarzyszyła nam zupełnie niezła pogoda. Im bliżej Skrzycznego jednak dodreptywaliśmy, tym bardziej pochłaniała nas nieprzyjemna, zimna mżawka. Ze szczytu Skrzycznego wrażenia mam zatem żadne, oprócz tego, że w jadalni leciała przyjemna muzyka, a placki były smaczne. Malinowska Skała - no fajna, ciekawe wystające z ziemi skaliste coś.<br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjke5Z3xv8Ba5196DhAZhbWI-DDByaC1yRZaToigMdqi7DKC5ucXIX8TLymhhCX3pHThWKA-8ijQ9tsHCJqT0TyimIW9E7gi7EBC75JchXPHQZW-6bOuK_tf1NRYCnnPkAAQKHLv2GvroX91PH5z6RfSBt04aGctPS-7OHBsQfxChq0-5LT-FgJhE5W4g/s4000/malinowska%20ska%C5%82a%20beskid.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjke5Z3xv8Ba5196DhAZhbWI-DDByaC1yRZaToigMdqi7DKC5ucXIX8TLymhhCX3pHThWKA-8ijQ9tsHCJqT0TyimIW9E7gi7EBC75JchXPHQZW-6bOuK_tf1NRYCnnPkAAQKHLv2GvroX91PH5z6RfSBt04aGctPS-7OHBsQfxChq0-5LT-FgJhE5W4g/w640-h480/malinowska%20ska%C5%82a%20beskid.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEqtOE1ozH5Gh_-1IsJvAc53FT7muHuVPJv0mCujQV-4fBUSVKHoqNitlB2LYuc9jl8ZTGb7ZoxKYz61OymZ50puTWpSnzaZ2Qz0w8M2Ov9rxiFk7QHnCA1SHPHJqsLwWQ9LRishNivElU24hN0V7MgT1xQw5sQQGBG-DJqtVN1h4k07zzJuLh1SE2Fg/s1600/malinowska%20ska%C5%82a.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEqtOE1ozH5Gh_-1IsJvAc53FT7muHuVPJv0mCujQV-4fBUSVKHoqNitlB2LYuc9jl8ZTGb7ZoxKYz61OymZ50puTWpSnzaZ2Qz0w8M2Ov9rxiFk7QHnCA1SHPHJqsLwWQ9LRishNivElU24hN0V7MgT1xQw5sQQGBG-DJqtVN1h4k07zzJuLh1SE2Fg/w640-h480/malinowska%20ska%C5%82a.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh29ObjFHtovN-ger8lULYm2iuWeXvC2ngWRIvzl32YxNTqN-eZtKtUw7WONAofIBuXDXhfmB-OhlHFpUQHXSl5VANcBT793BbpIoEP2Lz4wu4MgtUb7IXH-uXYvZymzY-ITWoViw3lpbbMtnZjWHKJQuKQvb36fzhwAhsqqXWiDfW76xC6QeysDWxtiA/s4000/malinowska%20skrzyczne.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2662" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh29ObjFHtovN-ger8lULYm2iuWeXvC2ngWRIvzl32YxNTqN-eZtKtUw7WONAofIBuXDXhfmB-OhlHFpUQHXSl5VANcBT793BbpIoEP2Lz4wu4MgtUb7IXH-uXYvZymzY-ITWoViw3lpbbMtnZjWHKJQuKQvb36fzhwAhsqqXWiDfW76xC6QeysDWxtiA/w640-h426/malinowska%20skrzyczne.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOD8Qq0Q1qFXd8gE5A_4P5Ux8xCItXNyuYAn1u0mlADRImyEDv8p9cj13lGOiWpixRH0JEEnPRu7b2ZgRpX_TZULYyFRpUgJzJ_FyR-8AGbWwIHlrDkxqn5p1ZXaGbFWyzoauekhnOq77zko4867kX3UoNVXKU7_WtDngvNT_JvXONwhT8JIO1ONs1bw/s4000/skrzyczne.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOD8Qq0Q1qFXd8gE5A_4P5Ux8xCItXNyuYAn1u0mlADRImyEDv8p9cj13lGOiWpixRH0JEEnPRu7b2ZgRpX_TZULYyFRpUgJzJ_FyR-8AGbWwIHlrDkxqn5p1ZXaGbFWyzoauekhnOq77zko4867kX3UoNVXKU7_WtDngvNT_JvXONwhT8JIO1ONs1bw/w640-h480/skrzyczne.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMIH681mbT2G7XbUWICSR2hpQwNoL8vFjylqtiIF1sP_SqzzEU7Yhexy3ZFpXoga5qwYGej5xLVSZeGMd9jMyBM0gJksHjc-qleK2C417TPWxrOvnar1nGzVz-iT3zGRSuKRoOTjK-6rUD6jTzHsgiZ_ufxqMaYxbrgkzXGyltaskmbhq6rOnX5gZDYA/s4096/skrzyczne%20selfie.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4096" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMIH681mbT2G7XbUWICSR2hpQwNoL8vFjylqtiIF1sP_SqzzEU7Yhexy3ZFpXoga5qwYGej5xLVSZeGMd9jMyBM0gJksHjc-qleK2C417TPWxrOvnar1nGzVz-iT3zGRSuKRoOTjK-6rUD6jTzHsgiZ_ufxqMaYxbrgkzXGyltaskmbhq6rOnX5gZDYA/w640-h480/skrzyczne%20selfie.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqjWEIgHEM8-6s7HNmBnVQfYXmLNkz7nF_zZpO7SiRjxzdaUQtKIUvU9ev9QkwP_3DoORetJQjtSi8RosyD3XgFwQgsHFp9YpuUp7fJs7YpVvRDpj8ylIyB1ZIWRdEcLbOcG0vEs3meVA9zlzC9ejJycUMiagUtNuEzC6CvXXSQzDdEoRehPInKK_ZyQ/s4000/skrzyczne%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqjWEIgHEM8-6s7HNmBnVQfYXmLNkz7nF_zZpO7SiRjxzdaUQtKIUvU9ev9QkwP_3DoORetJQjtSi8RosyD3XgFwQgsHFp9YpuUp7fJs7YpVvRDpj8ylIyB1ZIWRdEcLbOcG0vEs3meVA9zlzC9ejJycUMiagUtNuEzC6CvXXSQzDdEoRehPInKK_ZyQ/w640-h480/skrzyczne%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p><b><span style="font-size: large;">Październik</span></b></p><p><span style="font-size: large;">Góry Świętokrzyskie: Główny Szlak Świętokrzyski</span></p><p><br /></p><p>W przypadku tej wycieczki mam pewien żal, że nie spisałam wrażeń z niej wkrótce po jej zakończeniu. W mojej głowie działy się fajne rzeczy. I wspominam te trzy dni szczególnie miło.</p><p>Niewiele na to oczywiście uprzednio wskazywało. Zacznijmy od standardowej formułki, że jakby mi ktoś jeszcze z 5 lat temu powiedział, że - po pierwsze - z własnej nieprzymuszonej woli wybiorę się na włóczęgę po Górach Świętokrzyskich, a przy tym - po drugie - uznam ją za przyjemną i satysfakcjonującą, to bym odparła, że myli mnie z kimś innym. W sumie, jak przestałam maniakalnie jeździć w Tatry, to nadal dopuszczałam możliwość odnajdywania radości z chodzenia po innych górach, ale zaraz zaraz... Po innych GÓRACH, a Świętokrzyskie to przecież pagórki szumnie nazywane górami.</p><p>Mój entuzjazm bezpośrednio przed wyprawą również był umiarkowany. Coś trzeba było wymyślić na październik, a Marcin niegdyś przebąkiwał o GSŚ, no więc podłapałam temat. Podczas wędrówki przez <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2022/09/gdy-celem-jest-droga-przejscie-przez.html" target="_blank">Niżne Tatry</a> polubiłam "ideę przejścia", liczenia kilometrów, obliczania, ile jeszcze zostało, stawiania sobie za cel nie tyle zdobywania szczytów, co pokonania pewnej drogi i odległości. Zatem te prawie sto kilometrów po nieodległych od Radomia pagórkach wydało się dobrym pomysłem. Im bliżej było jednak jego realizacji, tym bardziej popadałam w zwątpienie i obawę, czy przez trzy dni, które miało nam to zająć, nie umrę przypadkiem z nudów. Słowo się jednak rzekło i dojeżdżamy do Gołoszyc moim autkiem, które tata Marcina zabiera z powrotem do Radomia z obietnicą przyjechania po nas pojutrze wieczorem.<br /></p><p>Chwilowa ekscytacja przy kropce oznaczającej początek szlaku opuszcza mnie bardzo szybko. Jest chłodno i pochmurno, idziemy polną płaską drogą. Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że góry tym razem nie będą dla mnie łaskawe i postanowią zabić mnie skondensowanym marazmem. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiEUbvcfabbBUpyAi-OjbFib9SezVca4WQxuAdv2h9CvZbEjgzUbqzu6IGzdTaiAeTw1NGPg36U8GqR1Ocj7lWqLdo3BhXAraLhxw9NUxb3TbNjZhHR0dMApnseK622GqNdnQqxGBAA3RPWulUyuXAaUgGK67d3AFNSGFdgwJFKSYa2xEQ4U95OZtcWQ/s3264/gs%C5%9B%20kropka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiEUbvcfabbBUpyAi-OjbFib9SezVca4WQxuAdv2h9CvZbEjgzUbqzu6IGzdTaiAeTw1NGPg36U8GqR1Ocj7lWqLdo3BhXAraLhxw9NUxb3TbNjZhHR0dMApnseK622GqNdnQqxGBAA3RPWulUyuXAaUgGK67d3AFNSGFdgwJFKSYa2xEQ4U95OZtcWQ/w640-h480/gs%C5%9B%20kropka.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigjIo86i4ViC_TD0gKEOgA2UHZB1opqC_xSS3kAWxzeYc_BHs6dzEVjzgPdaAYiDpY-JLVjEy2PaHtpVJs9k53LVy-JghTjveESi56OQzA814S7DhWVBK79F7_RLEmjE_meTOquopZqsl0jc-oJ67P1392F-uGa40VFic_KSQJ95fcyYFANH-1dRhm_Q/s4000/g%C5%82%C3%B3wny%20szlak%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyski%20go%C5%82oszyce.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigjIo86i4ViC_TD0gKEOgA2UHZB1opqC_xSS3kAWxzeYc_BHs6dzEVjzgPdaAYiDpY-JLVjEy2PaHtpVJs9k53LVy-JghTjveESi56OQzA814S7DhWVBK79F7_RLEmjE_meTOquopZqsl0jc-oJ67P1392F-uGa40VFic_KSQJ95fcyYFANH-1dRhm_Q/w640-h480/g%C5%82%C3%B3wny%20szlak%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyski%20go%C5%82oszyce.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg774j2zyXCdfWxK9jib5alEzuoXQfAXcVpw0wVB56y2ECD0bnyTSeKcNCtQxA5SlIRIr6ocUUrb2f-urSicZvTM3lpDYhqF0U_Zn-OqXBtK42R4s9LyUvBTVuhlBXsGmVF-ka5rHtNXt_a-aLr4ANRpiVdLLxg69jL7zRFxSY3ctRqoyzpyHwccd674A/s3939/%C5%9Bwi%C4%99torzyskie%20szlak.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2954" data-original-width="3939" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg774j2zyXCdfWxK9jib5alEzuoXQfAXcVpw0wVB56y2ECD0bnyTSeKcNCtQxA5SlIRIr6ocUUrb2f-urSicZvTM3lpDYhqF0U_Zn-OqXBtK42R4s9LyUvBTVuhlBXsGmVF-ka5rHtNXt_a-aLr4ANRpiVdLLxg69jL7zRFxSY3ctRqoyzpyHwccd674A/w640-h480/%C5%9Bwi%C4%99torzyskie%20szlak.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początek szlaku mało obiecujący.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Ja maszeruję w ciszy wypełnionej zwątpieniem, Marcin znajduje jakiś wojenny cmentarz, ale mnie nie jarają takie rzeczy. Potem wchodzimy w las, łapię tempo, a moja głowa przestawia się na tryb wyprawowy - myśli schodzą na przyjemne tory, gdzieś tam sobie błądzą. Wgramalamy się na jakiś pagórek i Marcin pyta, czy nie chcę zrobić zdjęcia na szczycie. A... to my jesteśmy na jakimś szczycie? </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilCWw5hUJcZ8k7QiQRXJMkGkyZ14JQtGMZlNk08TZYZj7fvua8rVGghLQ9J_CbdmoIDkY_T6Ac8VtLCjIWQ976pTB1pBr8R9Zh5nD_jkevoGSfH4g4_iOvFVVNop7DcxuxwX3xbzbOxtff9NzWs-kexHym05SOwCs7P2--WdPgjNjej2BcbIOlhX4QhQ/s3895/gs%C5%9B%20szczytniak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilCWw5hUJcZ8k7QiQRXJMkGkyZ14JQtGMZlNk08TZYZj7fvua8rVGghLQ9J_CbdmoIDkY_T6Ac8VtLCjIWQ976pTB1pBr8R9Zh5nD_jkevoGSfH4g4_iOvFVVNop7DcxuxwX3xbzbOxtff9NzWs-kexHym05SOwCs7P2--WdPgjNjej2BcbIOlhX4QhQ/w640-h480/gs%C5%9B%20szczytniak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1GF3fK3QIoNHdrWCpfmI8vbVK5HCVdQ30S-AicnHvDhXJ-on0FDwIjonCVzjvRP-qitH0k_ITJmXbJYKDntOAZtORB3RwNaG5ZAycD__eoX1KGM2sXV82XNZ2UwE9-jfr-lh8_h1RAKG2bwrLf3xx6U7Pm_ggiQv7EvYSPR_i3XQ3KJU_hyzwn9QbDw/s3264/g%C5%82%C3%B3wny%20szlak%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyski%20od%20go%C5%82oszyc.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1GF3fK3QIoNHdrWCpfmI8vbVK5HCVdQ30S-AicnHvDhXJ-on0FDwIjonCVzjvRP-qitH0k_ITJmXbJYKDntOAZtORB3RwNaG5ZAycD__eoX1KGM2sXV82XNZ2UwE9-jfr-lh8_h1RAKG2bwrLf3xx6U7Pm_ggiQv7EvYSPR_i3XQ3KJU_hyzwn9QbDw/w480-h640/g%C5%82%C3%B3wny%20szlak%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyski%20od%20go%C5%82oszyc.jpeg" width="480" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyifVL9n01RSBUi7m3EAtJl7aZ-lVUzF1MwjfNGIcXFiebrcK_7zOhpN5Ko0kU4dqNCP2MAwDlZ-mN1PcGQAq1qY2DLB3f08lOQqW8BNg54ObEiKU7m7MIC6DQX3V63A1zXnHb6tguZlvv-k4JLJXYripj6q05tRpiLIqojZFLlHljRz_lWsTsIBI7PA/s4000/listek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyifVL9n01RSBUi7m3EAtJl7aZ-lVUzF1MwjfNGIcXFiebrcK_7zOhpN5Ko0kU4dqNCP2MAwDlZ-mN1PcGQAq1qY2DLB3f08lOQqW8BNg54ObEiKU7m7MIC6DQX3V63A1zXnHb6tguZlvv-k4JLJXYripj6q05tRpiLIqojZFLlHljRz_lWsTsIBI7PA/w640-h480/listek.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLkEm2Kjyx2QBHX6UaNwaLyAlDWrgYufSxg5zc0GtN4XCZRoTlTcMhnOhXcsDrZDfCUc8QpuH8jGcD7hLyWpRrF5bQfbGDeV8TDc8rqQK8OACdgC8bDCR-nkx0CSEPmXhXcrNUKRbssmzkKOWtuMJ02uOyEjVVQPQTeNUHstQq78Cghe-LF1_9e9pXTg/s3504/szczytniak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2628" data-original-width="3504" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLkEm2Kjyx2QBHX6UaNwaLyAlDWrgYufSxg5zc0GtN4XCZRoTlTcMhnOhXcsDrZDfCUc8QpuH8jGcD7hLyWpRrF5bQfbGDeV8TDc8rqQK8OACdgC8bDCR-nkx0CSEPmXhXcrNUKRbssmzkKOWtuMJ02uOyEjVVQPQTeNUHstQq78Cghe-LF1_9e9pXTg/w640-h480/szczytniak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Ano, na Szczytniaku, piku zdaje się nawet poniekąd popularnym. Stamtąd zejście lasem, przejście przez wieś Paprocice, gdzie urządzamy sobie popas z własnych zapasów, po czym znowu wkroczenie w las i wędrówka na Łysą Górę.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKUoDZgHSpalPZQQmRkjhR527o_4cG3WjkpvrTRhxPaOfES_6xa0MxVgfhVJfLW6TzEkV0IkxlNn2-Ek-WGmbm4F42vtqtSwQrRNSCyKsmJE1HacytPcwY4pL5Ug3nfqzYQn6lbIYGh05WkdJeOEncpQlCY6EFIy6QvBFtU1X3od76IthP54SD8saSgA/s1600/jedzonko%20na%20szlaku.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKUoDZgHSpalPZQQmRkjhR527o_4cG3WjkpvrTRhxPaOfES_6xa0MxVgfhVJfLW6TzEkV0IkxlNn2-Ek-WGmbm4F42vtqtSwQrRNSCyKsmJE1HacytPcwY4pL5Ug3nfqzYQn6lbIYGh05WkdJeOEncpQlCY6EFIy6QvBFtU1X3od76IthP54SD8saSgA/w640-h480/jedzonko%20na%20szlaku.jpg" width="640" /></a></div><br /> <p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY_ejLpaxOYNINJRhNOTFVzFqqh3-HRApQ4-9ZiZfKh206ASMy1mF9Mtshk1unCWeE7E04ncFd1ZMX5cM7rVLGBJL11MHXULYmEn3t7MPeI64tCUBHVWVZW5wWuIAlINGuVoywhxyJHG1JvETQq4JyWV9dwTD_xfmPt5Q5GXlDdr_ah4pyT6tj9mpZ3A/s3682/gs%C5%9B%20szlakowskaz.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2757" data-original-width="3682" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY_ejLpaxOYNINJRhNOTFVzFqqh3-HRApQ4-9ZiZfKh206ASMy1mF9Mtshk1unCWeE7E04ncFd1ZMX5cM7rVLGBJL11MHXULYmEn3t7MPeI64tCUBHVWVZW5wWuIAlINGuVoywhxyJHG1JvETQq4JyWV9dwTD_xfmPt5Q5GXlDdr_ah4pyT6tj9mpZ3A/w640-h480/gs%C5%9B%20szlakowskaz.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCYe8qEejtsK-SbuXD_21at5bsARew3AF-RIlXvLrYP9RtihzaI6Zf3voAzaEET2yNx8mCUaqXiW4QK42wbAZ6yQ_l97rSnhDy9yp_CoR1LWOGTlFHsWgQb1ti1uQwSaTxC8w9KJirLH7R-PszqMP50r44ycqaEacmekWOoYxmFjZRejc3c76UaOlDjw/s4000/%C5%9Bwi%C4%99ty%20krzy%C5%BC.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCYe8qEejtsK-SbuXD_21at5bsARew3AF-RIlXvLrYP9RtihzaI6Zf3voAzaEET2yNx8mCUaqXiW4QK42wbAZ6yQ_l97rSnhDy9yp_CoR1LWOGTlFHsWgQb1ti1uQwSaTxC8w9KJirLH7R-PszqMP50r44ycqaEacmekWOoYxmFjZRejc3c76UaOlDjw/w640-h480/%C5%9Bwi%C4%99ty%20krzy%C5%BC.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_uOvVagiYZ0gmVlqHPMNucwnKLTqmYjJrQnR6_T1T12XXV8RxxuKOJuQvZjRH8eKbN7A50J7HLp7FtvBxR22IhEYDi67w-fXUKg9jdDlaBi5VVJbQOG0czA6ZUMLIPo6aBSQtK622aAeDE3vWDB_G5azYcp-C_EH_97Fe7N2EtF2dB-2AVWCowU8ecA/s4000/%C5%82ysa%20g%C3%B3ra%20%C5%9Bwi%C4%99ty%20krzy%C5%BC.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_uOvVagiYZ0gmVlqHPMNucwnKLTqmYjJrQnR6_T1T12XXV8RxxuKOJuQvZjRH8eKbN7A50J7HLp7FtvBxR22IhEYDi67w-fXUKg9jdDlaBi5VVJbQOG0czA6ZUMLIPo6aBSQtK622aAeDE3vWDB_G5azYcp-C_EH_97Fe7N2EtF2dB-2AVWCowU8ecA/w480-h640/%C5%82ysa%20g%C3%B3ra%20%C5%9Bwi%C4%99ty%20krzy%C5%BC.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grzane wino w tutejszej budce nosi nazwę "napój korzenny dla dorosłych".<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Pora robi się wieczorna, na Świętym Krzyżu ostatnie wycieczki zbierają się powoli do zjazdu bądź zejścia na dół. Ruszamy i my. Pokrapuje deszcz, chłodnawo jest, za jakieś półtorej godziny zapadnie zmrok. Ja byłabym skłonna iść dalej - załącza mi się wewnętrzny marszrutowy rygor. Zrobiliśmy dziś ledwie dwadzieścia parę kilometrów, możnaby jeszcze choć z pięć nadgonić, żeby na kolejne dni zostało mniej. Tym razem jednak Marcin jest głosem rozsądku - w Hucie Szklanej jest spanko, dalej nie będzie. Namiot targamy i tak, ale ten deszcz i chłód... Zwycięża we mnie wizja wygodnego łóżka. Nocujemy w Jodłowym Dworze. Polecam jakby średnio: raczej drogo, jedzenie takie sobie, po zamówieniu grzańca dostałam po prostu... piwny wrzątek, a rano znalazłam w łazience martwego robaka, którego odruchowo spuściłam w kiblu zamiast uprzednio sprawdzić w internetach czy przypadkiem nie był za życia pluskwą. Nie ma tu jednak w czym wybierać.</p><p><br /></p><p>Ruszamy późnawo, zmuszeni oczekiwać na śniadanie bodajże do 8-mej (skoro było w cenie żal odmówić sobie normalnego posiłku na trasie). Po początkowym marszu przez zabudowania krajobraz wreszcie zaczyna robić się bardziej naturalny. Co oznacza trochę lasu, trochę pól, a wreszcie dojście do kolejnej wsi. Mam świadomość, że brzmi to jak marudzenie, ale tak naprawdę jest mi wszystko jedno. W głowie mam licznik, a szczerze mówiąc kilometry łatwiej trzaska się po asfalcie. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheh8NmyM59L1VpSUNuej-PCU8HH2qZ69FUs21yL23P1ivblvbxmnI-BY88eFjNIDsvg48JSntiyXlMeNMHbuxYDCppeEDeuHhl-AMYjxO9yBoky74LCD70xX4WTi8jLe6VEOvCyrmsFr8gU7xzeJK2Tnj4KMtmCefwz2NroOEFQ88G-SxQEcJXY-t2BA/s3895/gs%C5%9B%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheh8NmyM59L1VpSUNuej-PCU8HH2qZ69FUs21yL23P1ivblvbxmnI-BY88eFjNIDsvg48JSntiyXlMeNMHbuxYDCppeEDeuHhl-AMYjxO9yBoky74LCD70xX4WTi8jLe6VEOvCyrmsFr8gU7xzeJK2Tnj4KMtmCefwz2NroOEFQ88G-SxQEcJXY-t2BA/w640-h480/gs%C5%9B%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNXuFHTgDm_HqwX6mUV9mPfT0zA8b2fgrICMQWH-bESuVUyAxrg2e6zKU1wxowP83vLgPT73swKpFCPDtd1o4Kw5FU1RTmGUjE1YVTx2vq4T6GxfGl_etc7LXqEhSMmffcSyLcpxtRYXCuWQxPoA890w2sNl5Vv0-ZEgkcR7vzN1kj8NBUP-cFcVNW2A/s4000/szlak%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyski.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNXuFHTgDm_HqwX6mUV9mPfT0zA8b2fgrICMQWH-bESuVUyAxrg2e6zKU1wxowP83vLgPT73swKpFCPDtd1o4Kw5FU1RTmGUjE1YVTx2vq4T6GxfGl_etc7LXqEhSMmffcSyLcpxtRYXCuWQxPoA890w2sNl5Vv0-ZEgkcR7vzN1kj8NBUP-cFcVNW2A/w640-h480/szlak%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyski.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgidsuRvfcW5reVfs0nSjgw0X-1Dx_JVKlcDh0iNHt7iLH5hp86DwkdVpOVb_OTGYJV0TZCyqfUjDTkVnJ0rjYpEL-m_EfBnw72VyQXrDNrAUej6EPtZF84CeQ5KyFNz1-SLHJP5RHwLSBAuDy00xokwYRFYlwaAsTY2ikF9hKdoApes2J3zxrUckvh0A/s1600/g%C5%82%C3%B3wny%20szlak%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyski%20kakonin.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgidsuRvfcW5reVfs0nSjgw0X-1Dx_JVKlcDh0iNHt7iLH5hp86DwkdVpOVb_OTGYJV0TZCyqfUjDTkVnJ0rjYpEL-m_EfBnw72VyQXrDNrAUej6EPtZF84CeQ5KyFNz1-SLHJP5RHwLSBAuDy00xokwYRFYlwaAsTY2ikF9hKdoApes2J3zxrUckvh0A/w640-h480/g%C5%82%C3%B3wny%20szlak%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyski%20kakonin.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Za mną Łysa Góra.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Docieramy do Kakonina i Chaty Kaka, która stanowi historyczną ciekawostkę szlaku. Jak już wspomniałam - mnie nieszczególnie ciekawią tego typu punkty na mapie, ale zawsze to dobre miejsce na odpoczynek. Dalej już w las i prosto na Łysicę.</p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-Z2Q0-drtc6E07NrJihLXltXshh6U6f7EBaBnge9t_gEILd9UmFuUMfkhiqoMBr7B1_4tw9cAHCRWYbdTNScoOdgTgi1ymu34KoYWS-PKTlG2GtY8_R9OOO6dpDM7WuBV7sEN640zlMR0aHluo6f6YlVTY8y6hx5aSuTMsyRiBmsDDTttKBjBA1ZfXQ/s4000/chata%20kaka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-Z2Q0-drtc6E07NrJihLXltXshh6U6f7EBaBnge9t_gEILd9UmFuUMfkhiqoMBr7B1_4tw9cAHCRWYbdTNScoOdgTgi1ymu34KoYWS-PKTlG2GtY8_R9OOO6dpDM7WuBV7sEN640zlMR0aHluo6f6YlVTY8y6hx5aSuTMsyRiBmsDDTttKBjBA1ZfXQ/w640-h480/chata%20kaka.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Wchodzimy na teren Parku Narodowego (właściwie to jeszcze przed Kakoninem, sądząc po kolejności zdjęć w moim telefonie) i zakupujemy bilety przez internet. Info istotne, gdyby się ktoś wybierał, a nie było budki po drodze - w okolicach szczytu stała pani i owe bilety sprawdzała. Kolejne info jest takie, że prawdziwym najwyższym punktem góry Łysicy jest nie ten oblegany z krzyżem i jakimś tam widokiem, ale położona właściwie zupełnie w krzaczorach Skała Agaty (lub też po prostu Agata). Różnica wysokości to... mniej niż metr, ale gdyby ktoś chciał sobie zaliczyć do korony, to może mieć znaczenie. Na samą Skałę Agaty nie prowadzi jako taki szlak i właściwie nie wiem, czy wejście nań jest do końca dozwolone. Jednak przy odbijającej od szlaku ścieżce doń stoi sobie tabliczka informująca, że tam coś takiego w krzakach jest i nawet zostało zweryfikowane jako najwyższe. Sama ścieżka natomiast jest wydeptana. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYTOMaUQRmbajrmvCOMNNi9857u-WcZZZWrqMJ2p2iUw3ZaREoSz1hLum9Nudk3WwLrhkx9iRLOHyqkff0QcxUv20xSwQSpYhw4dh7JqFZIj-nr-N1624cUbu5YMkkCV-yW71X0YNALfuQSFRHBegvn0gEe1ScTyU1_XwNsp8-4bfBTfxT7pjilWcg8Q/s4096/ska%C5%82a%20agaty.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4096" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYTOMaUQRmbajrmvCOMNNi9857u-WcZZZWrqMJ2p2iUw3ZaREoSz1hLum9Nudk3WwLrhkx9iRLOHyqkff0QcxUv20xSwQSpYhw4dh7JqFZIj-nr-N1624cUbu5YMkkCV-yW71X0YNALfuQSFRHBegvn0gEe1ScTyU1_XwNsp8-4bfBTfxT7pjilWcg8Q/w640-h480/ska%C5%82a%20agaty.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Na Łysicy gęsty tłum turystów, wykorzystujących piękną niedzielną jesienną pogodę. W Świętej Katarzynie przekąszamy coś na ciepło i prujemy dalej przez wsie, pola (całkiem ładne) i lasy. Tam chyba natrafiamy na jeden z ciekawszych fragmentów szlaku - w okolicach Wymyślonej i Radostowej podejścia są całkiem konkretne, a sama okolica dość malownicza. Potem przekraczamy szosę, za którą teren... nieomal staje dęba. Serio, takich stromizn się po GSŚ nie spodziewałam. I tak upoceni i wymiętoleni osiągamy Dąbrówkę. Kawałek za nią zza drzew wyłania się Diabelski Kamień. Tymczasem nadchodzi wieczór, a my zaczynamy myśleć o spanku.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9ryC-l7k70pobsx1jXeCS1t23hIgnyDxuI-c8LIo_la3nqW4_qOUlUtPawX8Mu8eHbkNUfrI2fORIjilxiffMg0vYlHFf9Ks_CzDdFur0cs2jSul6VtkW46FJNHeUtw56ushdXWLtL-aL75umJliV5MLdHittL31l39ItFywJ9krHi1uFIeI_hg7VQA/s3811/gs%C5%9B%20niedaleko%20katarzyny.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2858" data-original-width="3811" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9ryC-l7k70pobsx1jXeCS1t23hIgnyDxuI-c8LIo_la3nqW4_qOUlUtPawX8Mu8eHbkNUfrI2fORIjilxiffMg0vYlHFf9Ks_CzDdFur0cs2jSul6VtkW46FJNHeUtw56ushdXWLtL-aL75umJliV5MLdHittL31l39ItFywJ9krHi1uFIeI_hg7VQA/w640-h480/gs%C5%9B%20niedaleko%20katarzyny.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKCADn1OWY8r5pXrlgaxlITz_digW2l-Z0EGXkoDOGv3hxAj3gKFsVxhLbM835zygiqwmm6laVAfcI-j3jqM_alfhEtP-XB1d9L7REji0t9pbVRn07N5YevWeFRy0nq_yMYMZUA6-en36ZZjUMBAmPJt-WTypeTZwm6ePtw5dsZK7a-zo6BsO9JjtIKA/s3669/gs%C5%9B%20przebieg.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3669" data-original-width="2752" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKCADn1OWY8r5pXrlgaxlITz_digW2l-Z0EGXkoDOGv3hxAj3gKFsVxhLbM835zygiqwmm6laVAfcI-j3jqM_alfhEtP-XB1d9L7REji0t9pbVRn07N5YevWeFRy0nq_yMYMZUA6-en36ZZjUMBAmPJt-WTypeTZwm6ePtw5dsZK7a-zo6BsO9JjtIKA/w480-h640/gs%C5%9B%20przebieg.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś pomiędzy Wymyśloną a Radostową jak dobrze kojarzę.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAk40stmBUeXddjQandum4ObSDmB71-ert1Mu8_CAJTtaJb2zBxboLSwfWIOTKLR0J798lo-XDIU5iFKlMfov0JekdB0oN7JgumY5IRPn4lQPpCa0ZQqTvqHfWOSR56oPn8rlCfgJ2zrWeGD9A6OPu4APTyrSIl94b0MXLN6r2_rjjC8cjE0cxyrAlfw/s4000/diabelski%20kamie%C5%84.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAk40stmBUeXddjQandum4ObSDmB71-ert1Mu8_CAJTtaJb2zBxboLSwfWIOTKLR0J798lo-XDIU5iFKlMfov0JekdB0oN7JgumY5IRPn4lQPpCa0ZQqTvqHfWOSR56oPn8rlCfgJ2zrWeGD9A6OPu4APTyrSIl94b0MXLN6r2_rjjC8cjE0cxyrAlfw/w640-h480/diabelski%20kamie%C5%84.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Diabelski Kamień<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJLIF_L0nlaVxohhmqn5SMKP3Lok1xTVe6Zhk3VxC2lv-eWzgD5XAFzYf9V3Obi-reYkIiv1fEaYNBW2OD-2523JjPhZ9lujmtmdCcmn7nG-UcdXfpRcu1zEnGktF1rqLBd-oTT3bxbfc_0tpbGNKQzbcOIkn6RAocnFofV2c_JvqSmfxuBsuqvr7g3w/s2875/gs%C5%9B%20punkt%20widokowy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2159" data-original-width="2875" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJLIF_L0nlaVxohhmqn5SMKP3Lok1xTVe6Zhk3VxC2lv-eWzgD5XAFzYf9V3Obi-reYkIiv1fEaYNBW2OD-2523JjPhZ9lujmtmdCcmn7nG-UcdXfpRcu1zEnGktF1rqLBd-oTT3bxbfc_0tpbGNKQzbcOIkn6RAocnFofV2c_JvqSmfxuBsuqvr7g3w/w640-h480/gs%C5%9B%20punkt%20widokowy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Początkowo plan mamy taki, by dojść do Masłowa i tam rozejrzeć się za jakąś agroturystyką czy czymś takim. Właściwie to go nawet realizujemy - docieramy i się rozglądamy. Tyle że poza jakimś luksusowym przybytkiem za miliony monet nic tam nie ma. Tuptamy więc dalej, już od dawna po ciemku i znajdujemy sobie dogodne miejsce pod namiot gdzieś poniżej Domaniówki. Właśnie - w kwestii noclegów na szlaku ciężko znaleźć jakieś sensowne informacje, ktoś tam pisze, że gdzieś tam spał, ktoś inny, że za bardzo nie ma gdzie. Przychylam się do tej drugiej informacji. Przez trzy dni nie rzucały nam się w oczy raczej żadne punkty noclegowe, a te które znajdowaliśmy przez internet były przeznaczone raczej dla firm organizujących konferencjo-integracje niż dla spoconych turystów (oraz oddalone od szlaku o co najmniej kilka kilometrów). No chyba że ktoś dysponuje pokaźniejszym niż my budżetem, wtedy poziom spocenia traci na znaczeniu. Noc jest jak na październik bardzo ciepła (jakieś 10 stopni na oko), a skoro i tak taszczymy ze sobą namiot i inne biwakowe klamoty to nawet cieszy, że zdarzyło się ich użyć.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRmcl8wOl0UAHvVgqoGTOsO_9J_M0H-RXHFIujKpNmBE4Udj1yL226y6qK-h_eD7-EK_W7hXN3-uQrHkhqAeKVPeoX2c2VqjQ5CzgXcHYurfZ-vl0c8Nq74kgeVtUB7N0x7886hmmI757dbH8Se-Ld6V4SvGNb3usGinEetZJE2WbpsB_dHqW2FVE5Cw/s4000/namiot.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRmcl8wOl0UAHvVgqoGTOsO_9J_M0H-RXHFIujKpNmBE4Udj1yL226y6qK-h_eD7-EK_W7hXN3-uQrHkhqAeKVPeoX2c2VqjQ5CzgXcHYurfZ-vl0c8Nq74kgeVtUB7N0x7886hmmI757dbH8Se-Ld6V4SvGNb3usGinEetZJE2WbpsB_dHqW2FVE5Cw/w640-h480/namiot.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Po dwóch wypożyczeniach namiocik jest nasz i bardzo go lubimy i polecamy: <a href="https://dctln.pl/bee23D0cq" target="_blank">LINK</a><br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Przeszliśmy tego dnia jakieś 30 km, więc jakby nie liczyć... Na ostatni dzień zostało nam najwięcej. Wita nas piękny poranek, ogarniamy się w miarę możliwości sprawnie i ruszamy w dalszą drogę. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVs7tDKCwwgKXCmegROf2jQE5VlSerF6SUJs7a9WVifIwV2eAK0EkOVhR3yTqg4uO_BW1Ko6fBKwsFqUhH0-I28dOQrViJfLaSrIvlEdV8vxq0gomlViTVLkii0eqcpnSwWqPJCg3zZybNuoyMyebQhrIvwj-gcSYLFO-MtjZV1qVZOsR9I5jknnlyWA/s4000/g%C3%B3ry%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyskie%20rano.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVs7tDKCwwgKXCmegROf2jQE5VlSerF6SUJs7a9WVifIwV2eAK0EkOVhR3yTqg4uO_BW1Ko6fBKwsFqUhH0-I28dOQrViJfLaSrIvlEdV8vxq0gomlViTVLkii0eqcpnSwWqPJCg3zZybNuoyMyebQhrIvwj-gcSYLFO-MtjZV1qVZOsR9I5jknnlyWA/w640-h480/g%C3%B3ry%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyskie%20rano.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFPq57nf1GQLVMJYP5gJSCdtnZfuf4vhwe4xsm772YX1YQZkAqfrhLynmgMn2n-vDJB8tz0XIfPJaNmn1JqD-ekJVhq36JhgtGC9uss9ICWJXTjXSwC34pVIdT1iSK7Z83AK5_e4zLIZgH-faCm52JhkZSjpKybwZhjHJSKrv2pVuttP6P6O2ryYcVCw/s4000/g%C3%B3ry%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyskie%20g%C5%82%C3%B3wny%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFPq57nf1GQLVMJYP5gJSCdtnZfuf4vhwe4xsm772YX1YQZkAqfrhLynmgMn2n-vDJB8tz0XIfPJaNmn1JqD-ekJVhq36JhgtGC9uss9ICWJXTjXSwC34pVIdT1iSK7Z83AK5_e4zLIZgH-faCm52JhkZSjpKybwZhjHJSKrv2pVuttP6P6O2ryYcVCw/w640-h480/g%C3%B3ry%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyskie%20g%C5%82%C3%B3wny%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Jeśli był jakiś najlepszy odcinek szlaku (jak dla mnie Radostowa, choć męcząca), to był też najgorszy. Rankiem jeszcze czeka nas przemarsz wzdłuż trasy S7. Zdaje się był jakiś remont i musieliśmy iść tamtędy o wiele dalej i dłużej niż normalnie. A najgorsze było to, że po przejściu na drugą stronę szliśmy już wprawdzie jakoś obok lasu, ale nadal poniżej szosy i jej hałasów. Potem dłuuugie i niespecjalnie ciekawe rypanie przez las. Pogoda przepiękna, niezbyt październikowa. Spodnie z odpinanymi nogawkami wzięłam, bo takie akurat miałam, a tu proszę: funkcja ta się przydała i po szeleszczącym dywanie liści sunęłam butami, znad których wystawały wyblakłe już dawno z letniej opalenizny golenie. Gdzieś tam dłuższy przystanek w cieniu pod drzewkiem, zagaduje do nas pan spacerujący z psami i wyciąga Marcina na spacer, pokazać mu tutejsze skały i ciekawą instalację artystyczną stojącą przy nich (głaz na słupie). Marcin wraca, pokazuje mi zdjęcia, a mnie się przypomina, że wspinałam się tu kiedyś. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGv8gUjSNwvlLpWB4pOR-ioH2V40yg6RzT4umpuuUeYAN9r9_MmrMdBQHA7izjAn0ncyumZr-ORC0kInAXbcPEvc4iTuF8F4ki0WtJQ0k7psWPT6tIj4jij9qSowL43omu-3HLnWL_Lb7yBTLaqafzrKpoA2QW3Hmy3KeV-zMOX1zFUvDeonTZgcGqWw/s3125/pieniek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2344" data-original-width="3125" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGv8gUjSNwvlLpWB4pOR-ioH2V40yg6RzT4umpuuUeYAN9r9_MmrMdBQHA7izjAn0ncyumZr-ORC0kInAXbcPEvc4iTuF8F4ki0WtJQ0k7psWPT6tIj4jij9qSowL43omu-3HLnWL_Lb7yBTLaqafzrKpoA2QW3Hmy3KeV-zMOX1zFUvDeonTZgcGqWw/w640-h480/pieniek.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Wyłazimy z lasu do wsi, gdzie dopadamy do sklepu. Godzina popołudniowa, zostało nam jakieś 15 kilometrów. Niby niedużo, ale dopada nas niechciejstwo, potęgowane przez dostępne w sklepie smakołyki. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwbgw9o4pxd6lMlHm5wyXb_iWDaxJwJJKJr0kE6gKv1BbtHw6c4Phd0Cci3ni2Aw9eNETPMByZPE81__VwGKhvAtiayV47GXd5hGKR35SzvKuswnDqtypmdXhJJgvtiaiTRSBxoVbNRGju65PGQD8wwRDusJNDUW9H9loOGqOeLVtwlt0KAHvpoyqX7g/s3264/piwko.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwbgw9o4pxd6lMlHm5wyXb_iWDaxJwJJKJr0kE6gKv1BbtHw6c4Phd0Cci3ni2Aw9eNETPMByZPE81__VwGKhvAtiayV47GXd5hGKR35SzvKuswnDqtypmdXhJJgvtiaiTRSBxoVbNRGju65PGQD8wwRDusJNDUW9H9loOGqOeLVtwlt0KAHvpoyqX7g/w480-h640/piwko.jpeg" width="480" /></a></div><p>Motywujemy się w końcu i ciśniemy. Nadchodzi urokliwy wieczór, zmrok złapie nas nieuchronnie, ale póki co sądzę raczej, że niedługo po nim dobijemy do upragnionej kropki w Kuźniakach. Tu mamy kawałek raczej płaskiego terenu. Idziemy wśród pól, w oddali widać bloki Kielc, które to miasto minęliśmy od północy. Jest pięknie i zaczyna we mnie narastać satysfakcja z przebytej drogi.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1waad8gypUFRPI1pHltzWuzAkduCbMe254o8pNYR4cT3WoNOyWfNAbH6juKuMn4y9BmpbUIFXbjP4JuezxcXuO_ZtVNGmjbPLF_4k57z14GYH3_niCYnXPW5_7CVlMP6fxoXanlEfJQCQrIsT6UX_RMIv7uf015-H9yveynqPmmwPUYHRIVylo4soZw/s4000/gs%C5%9B%20szlak%20w%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyskich.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1waad8gypUFRPI1pHltzWuzAkduCbMe254o8pNYR4cT3WoNOyWfNAbH6juKuMn4y9BmpbUIFXbjP4JuezxcXuO_ZtVNGmjbPLF_4k57z14GYH3_niCYnXPW5_7CVlMP6fxoXanlEfJQCQrIsT6UX_RMIv7uf015-H9yveynqPmmwPUYHRIVylo4soZw/w640-h480/gs%C5%9B%20szlak%20w%20%C5%9Bwi%C4%99tokrzyskich.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTXfnYsC3RyuuRizJhc-AEcsTsM53kYFLMKRTJiwW1NKG7DVcmRBtE5YN7f_FViQKiUYPcR9Cjr-sMxeJcwuhyOWScs9Gma00NpCH93gOzxyTk_cUKCB1vwtZFQrNXpF191Kv6BPcAUof6f7jKQsKqUXcUbJBbvl-E9RrEs43bJE3QvKHQXLbhHuQrDA/s3881/gs%C5%9B%20widoki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2910" data-original-width="3881" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTXfnYsC3RyuuRizJhc-AEcsTsM53kYFLMKRTJiwW1NKG7DVcmRBtE5YN7f_FViQKiUYPcR9Cjr-sMxeJcwuhyOWScs9Gma00NpCH93gOzxyTk_cUKCB1vwtZFQrNXpF191Kv6BPcAUof6f7jKQsKqUXcUbJBbvl-E9RrEs43bJE3QvKHQXLbhHuQrDA/w640-h480/gs%C5%9B%20widoki.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOrMw0QFSWO1HAV3EimFgaRHAcSpvpVrH8827bKSEOVEdjt7G23Shn_5X0G_wN3BZFiVRzkEH0zi8-RHImQhTAeb7KxG-t67bkZ3JVjG_RTzR0ehtvXS2CONl4a3B3uO-3iXpQ-Uz19pRaGbxkBIE2KCANMi87aUBhj1cmHOFku4x5tk1oX3MI4qRsfw/s4000/gs%C5%9B%20widok.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOrMw0QFSWO1HAV3EimFgaRHAcSpvpVrH8827bKSEOVEdjt7G23Shn_5X0G_wN3BZFiVRzkEH0zi8-RHImQhTAeb7KxG-t67bkZ3JVjG_RTzR0ehtvXS2CONl4a3B3uO-3iXpQ-Uz19pRaGbxkBIE2KCANMi87aUBhj1cmHOFku4x5tk1oX3MI4qRsfw/w640-h480/gs%C5%9B%20widok.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqN3HJ-fK0OLEFafupNPB6aGhwuZqu1YDDifMD1ef9d9ngY35oLXaoEWlcWNYilTRLu4ccjITHS8ndTjVUUdNjNY0LxjLXppe9OZd8FlsJ083RVKOMN_LRUZOgfxIT-6Pm8eZkyYfbc0Np_o9kQeOI_zjpgpGHpjyQuFIrTXc93Ug95REyKLLozALHpA/s3766/gs%C5%9B%20trasa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2824" data-original-width="3766" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqN3HJ-fK0OLEFafupNPB6aGhwuZqu1YDDifMD1ef9d9ngY35oLXaoEWlcWNYilTRLu4ccjITHS8ndTjVUUdNjNY0LxjLXppe9OZd8FlsJ083RVKOMN_LRUZOgfxIT-6Pm8eZkyYfbc0Np_o9kQeOI_zjpgpGHpjyQuFIrTXc93Ug95REyKLLozALHpA/w640-h480/gs%C5%9B%20trasa.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghCBvnTmuw-nxlvgtVgH-YWU3aqbwmQsDD9_3du7dHj5vLD00far8KXR4s9fsVsmMjQBwRU5C6ubFohReUnA434JykpXt2N7DuGgc5D_-bP77Q9kLHZEjzaqZ1gjomtH6zygmfQ6NjKHW9PwUFhuhfQrw6jfB1Bw_Oht48aXi6x5voyEkPAhKBkLagvA/s3030/gs%C5%9B%20punkt%20widokowy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2272" data-original-width="3030" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghCBvnTmuw-nxlvgtVgH-YWU3aqbwmQsDD9_3du7dHj5vLD00far8KXR4s9fsVsmMjQBwRU5C6ubFohReUnA434JykpXt2N7DuGgc5D_-bP77Q9kLHZEjzaqZ1gjomtH6zygmfQ6NjKHW9PwUFhuhfQrw6jfB1Bw_Oht48aXi6x5voyEkPAhKBkLagvA/w640-h480/gs%C5%9B%20punkt%20widokowy.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p>Od punktu widokowego, położonego przy szosie, którą przecinamy, sądząc po liczbie kilometrów jakie powinny nam pozostać - wydaje się że już naprawdę niewiele przed nami. Dobrze, że nie spojrzałam wtedy na mapę i czas podany na niej, wówczas chyba bym na tym punkcie została do rana. Pokazuje ona jeszcze dwie i pół godziny do Kuźniaków, czyli wsi, gdzie odnajdziemy kropkę kończącą nasz wysiłek. No ale pełni animuszu, za to nieświadomi prawdziwej odległości i przecinających ją poziomic, napieramy co sił w nogach i wychodzi nam to ostatecznie jakoś szybciej. Z mroku wyłaniają się kolejne zalesione pagórki, dobiega szczekanie psów z kolejnych wiosek, a żadna z nich nie okazuje się być Kuźniakami. Przypomina mi się w końcu, że jeszcze nie było Perzowej - tej górki z małą grotą i kapliczką w niej, a Kuźniaki wszak będą dopiero za nią. Wreszcie jest i ona, włażę na nią resztkami sił, bo głodna jestem już od jakiegoś czasu, ale nie będziemy tu teraz po ciemku wyciągać prowiantu, tylko gnamy do końca. Za nią już tylko zejście... no tyle że w ciemnościach nie zauważamy prawidłowego kierunku i schodzimy kawałek jakimś szlakiem z ławeczkami nie w tę stronę co trzeba. Przychodzi nam zatem zdobyć Perzową raz jeszcze. Teraz już naprawdę w dół. Szlak jednak nie chce się skończyć, wieś nie chce się zmaterializować, każdy kolejny koniec krzaków wyznacza początek następnych, każda chałupa, która wydaje się początkiem zwartej zabudowy okazuje się być samotnym domkiem w lesie. Jeśli miałabym sobie zwizualizować piekło, to chyba właśnie tak - wysiłek już dawno ponad siły, który lada moment ma się skończyć, a jednak odpoczynek nie nadchodzi, wszystkie jego oznaki okazują się fatamorganą, droga zdaje się nie mieć końca. Oczywiście nie jesteśmy jednak póki co w piekle, a w Kuźniakach, w których przy sklepie uwidacznia się wyraźna czerwona kropka, a po drugiej stronie szosy - moja corsa wraz z tatą Marcina jako kierowcą. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivnhO2sUppuGgCom53s_D5EZ70TkzVpFRq1CZuIy6HDafC8HmbQVROiRwU5kVLTOORsVuwzWVpWmIlLaE_59sNK58nMxTnN2wXVZvfiAKU3ipgWrXP7XZwFCptN187X38INOh5BRuJliiq_sftTXZl0Ug91shyETkiB7eCuyI5eNPbt2DVxnB1hBRXfw/s4000/gs%C5%9B%20ku%C5%BCniaki.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivnhO2sUppuGgCom53s_D5EZ70TkzVpFRq1CZuIy6HDafC8HmbQVROiRwU5kVLTOORsVuwzWVpWmIlLaE_59sNK58nMxTnN2wXVZvfiAKU3ipgWrXP7XZwFCptN187X38INOh5BRuJliiq_sftTXZl0Ug91shyETkiB7eCuyI5eNPbt2DVxnB1hBRXfw/w640-h480/gs%C5%9B%20ku%C5%BCniaki.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Corsinka też się załapała na zdjęcie :)<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Trzeciego dnia pocisnęliśmy jakieś 40 km. No dla mnie dużo. Zmęczenie i głód wymieszały się jednak z radością i satysfakcją. Świętokrzyskie zaskoczyły jak najbardziej pozytywnie, choć nie umiem powiedzieć, czym konkretnie. Po prostu w tamtym momencie takie przejście mi siadło idealnie.</p><p><br /></p><p><span style="font-size: large;"><b>Listopad</b></span><br /></p><p><span style="font-size: large;">Karkonosze: Śnieżne Kotły</span></p><p><span style="font-size: large;">Skalne Miasto Adrspach</span></p><p><span style="font-size: large;">Góry Stołowe: Szczeliniec i Narożnik</span></p><p><span style="font-size: large;">Karkonosze: Śnieżka</span></p><p><br /></p><p>W listopadzie przypadło mi parę dni urlopu, do których Marcin postanowił się dostosować. Z racji większej ilości dostępnego czasu wywiało nas trochę dalej niż zwykle. Mianowicie zameldowaliśmy się na parę dni w Karpaczu. Przyciągnęła nas tam chęć odwiedzenia pobliskich skalnych miast. Ostatecznie odwiedziliśmy całe jedno, resztę czasu przeznaczając na inne cele. </p><p>Pierwszego dnia pogodę mamy obiecującą, postanawiamy się zatem wybrać na Śnieżne Kotły. Będąc w marcu z Zuzą w Karkonoszach tam nie dotarłam - już drugiego dnia upierdliwie silny wiatr wygonił nas z grani. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpDX0BHdHqJpQ9EfJoo61A4-pVfN_KsBAYRDD38i1K-kKSYcPJYp0LZ3TX92AGfGCeFMyxCC2uUMdz5IivH_7jXhZIZZCEXVwksQSOwwJWk2j_UmpmWZOu1bgbfhq5IReTxlZ3_UkDvhKTy9kxXYNS0K5ILp0gxCtlv4To6viFUIpzRJuosRM9Dw1KOw/s1558/wodospad%20kamie%C5%84czyka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1169" data-original-width="1558" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpDX0BHdHqJpQ9EfJoo61A4-pVfN_KsBAYRDD38i1K-kKSYcPJYp0LZ3TX92AGfGCeFMyxCC2uUMdz5IivH_7jXhZIZZCEXVwksQSOwwJWk2j_UmpmWZOu1bgbfhq5IReTxlZ3_UkDvhKTy9kxXYNS0K5ILp0gxCtlv4To6viFUIpzRJuosRM9Dw1KOw/w640-h480/wodospad%20kamie%C5%84czyka.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Po drodze zahaczamy o Wodospad Kamieńczyka...<br /></td></tr></tbody></table><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbs81zS-VFfhz1ZwM1Y-9EaTyv5n6T5OzBA9Jmd61wXVK083VXWPrc9PNQez-DQ8pZGzGmBbzPZXcOd6u_QGsZwatPZkmXfa-_xL8zEiAYqVWtUELaGjaPEqu1l_dMHyEpjcaaEiL7Q-_mQpvzZyRRr5m5P-UQbPbL86meDDRkzYBamdarShIoVb89Iw/s3264/wodospad%20kamie%C5%84czyka%20karkonosze.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbs81zS-VFfhz1ZwM1Y-9EaTyv5n6T5OzBA9Jmd61wXVK083VXWPrc9PNQez-DQ8pZGzGmBbzPZXcOd6u_QGsZwatPZkmXfa-_xL8zEiAYqVWtUELaGjaPEqu1l_dMHyEpjcaaEiL7Q-_mQpvzZyRRr5m5P-UQbPbL86meDDRkzYBamdarShIoVb89Iw/w480-h640/wodospad%20kamie%C5%84czyka%20karkonosze.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dojście do Wodospadu jest dodatkowo płatne i, jak na mój gust, to można sobie akurat darować. <br />No ale musiałam sprawdzić, żeby wiedzieć.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyeP9XjtR9et_fyr4xWVIOB-wJ32IVWiJ0FH7x8L6VFYRMw231W5sKavzF_upLcMKow5Q7v1-0tgbWKCoObgAVgGoU-zzFoayUH_8ZZ8ECpZhp_jn4yT0pl5niFGo6fMJDDIK_UlofiPtdzPRncnX3OU_frjqbC-XenlXIkH71lE4UaVEGxq0MNCHXlw/s3710/schronisko%20na%20hali%20szrenickiej.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2783" data-original-width="3710" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyeP9XjtR9et_fyr4xWVIOB-wJ32IVWiJ0FH7x8L6VFYRMw231W5sKavzF_upLcMKow5Q7v1-0tgbWKCoObgAVgGoU-zzFoayUH_8ZZ8ECpZhp_jn4yT0pl5niFGo6fMJDDIK_UlofiPtdzPRncnX3OU_frjqbC-XenlXIkH71lE4UaVEGxq0MNCHXlw/w640-h480/schronisko%20na%20hali%20szrenickiej.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Schronisko na Hali Szrenickiej.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Pogoda póki co utrzymuje się piękna, tyle, że im wyżej, tym bardziej piździ. Przy skałce, zwącej się uroczo Twarożnik spędzamy chwilę, obserwując chmurę przelewającą się przez grań powyżej nas. Jakoś nie przychodzi nam wtedy do głowy, że jak ta chmura się przeleje, a stanie się to pewnie niebawem, to na Śnieżnych Kotłach nic nie zobaczymy i może pasowałoby się pospieszyć...</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYu4Qtb5ClsM_WVqzINNAJyY5nclCSnn-TgbMUJ4gq2ML43r_u8S-ucTU8HERzeYB1Jgw7Pjy2Xz3AeyuBZMK_uVqDmoXFF_hsL5NgyAeDPl2WcbQSx3wFOCH3CObHg5AvPFoW3gBcXlP-GTLlNZQiYvgeUXtfkihfFQNavs6BEcH3YVRbdleP3b5xGw/s4000/twaro%C5%BCnik%20karkonosze.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYu4Qtb5ClsM_WVqzINNAJyY5nclCSnn-TgbMUJ4gq2ML43r_u8S-ucTU8HERzeYB1Jgw7Pjy2Xz3AeyuBZMK_uVqDmoXFF_hsL5NgyAeDPl2WcbQSx3wFOCH3CObHg5AvPFoW3gBcXlP-GTLlNZQiYvgeUXtfkihfFQNavs6BEcH3YVRbdleP3b5xGw/w480-h640/twaro%C5%BCnik%20karkonosze.jpeg" width="480" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia2p8pLwW0W8LsR127rqJdUhLnTzjiUoWac6Z5pTJoQgHFMLMrYKWzM2_ZUDhdHAqIx3iF35_oQ6OkeCGr4qEfhLEeaPTjhEZlVKOnIY38GgaBxczoxsSIOofCb2abMSaaW8vVrpkR1TlWXkxMiWMqaP5JVVpI6F0qM2VCjAbMGAaTiY7wwFekWsfYuw/s1600/twaro%C5%BCnik.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia2p8pLwW0W8LsR127rqJdUhLnTzjiUoWac6Z5pTJoQgHFMLMrYKWzM2_ZUDhdHAqIx3iF35_oQ6OkeCGr4qEfhLEeaPTjhEZlVKOnIY38GgaBxczoxsSIOofCb2abMSaaW8vVrpkR1TlWXkxMiWMqaP5JVVpI6F0qM2VCjAbMGAaTiY7wwFekWsfYuw/w640-h480/twaro%C5%BCnik.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcr-kmZ0APo_VFLc6D4TXL9ZGLaXc3b2Rs5rBYZ-5feYWnLKQJQtJeLn-j7jDXzVE8WiaYfzK5sfHAUTVf48omTeDjChJuSBeVH74shS1vUqKyxpm1-CZ71ead4Ov8Jz9BVDwOFTMP45gpLr1atdRKzq4aVKIRzxfLL0p7tEkeOeXeTgDBFnmdj-KX-Q/s1531/pod%20twaro%C5%BCnikiem.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1148" data-original-width="1531" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcr-kmZ0APo_VFLc6D4TXL9ZGLaXc3b2Rs5rBYZ-5feYWnLKQJQtJeLn-j7jDXzVE8WiaYfzK5sfHAUTVf48omTeDjChJuSBeVH74shS1vUqKyxpm1-CZ71ead4Ov8Jz9BVDwOFTMP45gpLr1atdRKzq4aVKIRzxfLL0p7tEkeOeXeTgDBFnmdj-KX-Q/w640-h480/pod%20twaro%C5%BCnikiem.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">O, tu dobrze widać tę chmurkę, która wtedy nam się nawet podoba.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Los chmurki się dopełnia, w momencie ostatecznego przelania się przez grań obkleja ją ona szczelną zasłoną. Nie dość, że widoki odchodzą w zapomnienie, to jeszcze robi się niemiłosiernie zimno i na Śnieżnych Kotłach, zamiast podziwiać piękno krajobrazu, zmuszona jestem wyciągnąć z plecaka termiczne leginsy i się w nich na tym wietrze i zimnie zainstalować. Widać tyle:</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLg8g5GQVcqAAQSnZYxsW3dMYfJpzK32D0c8F8W17gV1DRZWC2dZ1WGC6EgYbaNGCvxP3h4NxQlRY2vzuZrhITLJCb0PcfBkT7Jf1noJczqZNgcWGtmaSWS-qF4k4D7W6ErCLwZvPglbGXF6nq2Zd-fU-iQ8BKqSTTJ6BW3Xu0j9d0FMixXaWc8HegeA/s4000/%C5%9Bnie%C5%BCne%20kot%C5%82y.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLg8g5GQVcqAAQSnZYxsW3dMYfJpzK32D0c8F8W17gV1DRZWC2dZ1WGC6EgYbaNGCvxP3h4NxQlRY2vzuZrhITLJCb0PcfBkT7Jf1noJczqZNgcWGtmaSWS-qF4k4D7W6ErCLwZvPglbGXF6nq2Zd-fU-iQ8BKqSTTJ6BW3Xu0j9d0FMixXaWc8HegeA/w640-h480/%C5%9Bnie%C5%BCne%20kot%C5%82y.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Nie ma co tam siedzieć, nie ma też co wracać dłuższą drogą wzdłuż ścian Śnieżnych Kotłów, schodzimy zatem wprost na Szklarską Porębę, po drodze wstępując jeszcze tylko na chwilę do Schroniska pod Łabskim Szczytem.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH2B-5RqCKrAAn1pkoA75DyhheUd0aJP9UC50yAmwne8ouMcPAMKR4Vv6vNZxSSLTZKoxYOJRF7pUIjoMCDQaQa6gDtcuzJnRoVn61MIsP9_NbSDBwIlli3BHYPy3Tg1ZMRGLANFQkoKbLjSv_0gG9NYzFuXir-v-f93YfQVstyjkXHqvXet_m8hW31A/s4000/schronisko%20pod%20%C5%82abskim%20szczytem.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH2B-5RqCKrAAn1pkoA75DyhheUd0aJP9UC50yAmwne8ouMcPAMKR4Vv6vNZxSSLTZKoxYOJRF7pUIjoMCDQaQa6gDtcuzJnRoVn61MIsP9_NbSDBwIlli3BHYPy3Tg1ZMRGLANFQkoKbLjSv_0gG9NYzFuXir-v-f93YfQVstyjkXHqvXet_m8hW31A/w640-h480/schronisko%20pod%20%C5%82abskim%20szczytem.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY0Jud5HlFzu5oeBhPaCqapQJmnJ4PjG12Jt8GA4mY2QfkvV9rkzOO45iEfZrtzyECGf6yRW5YvKbZnGJACJ5pZw5zOraMla5RZhEDKVKTQFbBx8kPjMAe_veeK1rv_uYecTE6GMV1IkwbdDuRilji0N-lLITJMRyAeomuBn77TSKigNzqSXF0OL07_w/s4000/kuku%C5%82cze%20ska%C5%82y.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY0Jud5HlFzu5oeBhPaCqapQJmnJ4PjG12Jt8GA4mY2QfkvV9rkzOO45iEfZrtzyECGf6yRW5YvKbZnGJACJ5pZw5zOraMla5RZhEDKVKTQFbBx8kPjMAe_veeK1rv_uYecTE6GMV1IkwbdDuRilji0N-lLITJMRyAeomuBn77TSKigNzqSXF0OL07_w/w480-h640/kuku%C5%82cze%20ska%C5%82y.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Nazajutrz prognozy wieszczą pogodę raczej typowo jesienną, czyli chmury i deszcz. Udajemy się zatem w miejsce, które w ogóle skłoniło nas do wycieczki na zachód, czyli do czeskiego skalnego miasta Adrspach. Tutaj listopadowa aura (coś tam kapie, jest mgliście, ale w sumie ciepło) nam nie przeszkadza, a może nawet potęguje wrażenie wywoływane przez niebotycznie ogromne i strzeliste skały. Jedyne, czego żal, to że nie zaplanowaliśmy odwiedzenia przy okazji leżących nieopodal Teplickich Skał. W internecie przeczytaliśmy, że Adrspach zwiedza się około trzy godziny. Do tego dojazd w jedną i drugą stronę, no a dzień listopadowy krótki. Tymczasem bardzo niespiesznym spacerem obróciliśmy trasę po skalnym mieście w półtorej godziny. A, no i jeszcze górne jeziorko było zamknięte, też szkoda.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgft7VyLoe4EGRdq9RasFHr61RJ_RH8SXtACP6rAPPsUYfhrU2a85erHhViQ7OaY9plHOVJH8BR_jSB-JObIs7s4pweQ-cZwAMicb5J6jlJyrkiJEwsZXwlx-tuA0rL0nx-bjJSTiVLbb9Udg3UJfLwNkpdWluEDi5j6YUBND1-UX66mwJe2sHVZ_dkOQ/s3813/adrspach%20jezioro.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2860" data-original-width="3813" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgft7VyLoe4EGRdq9RasFHr61RJ_RH8SXtACP6rAPPsUYfhrU2a85erHhViQ7OaY9plHOVJH8BR_jSB-JObIs7s4pweQ-cZwAMicb5J6jlJyrkiJEwsZXwlx-tuA0rL0nx-bjJSTiVLbb9Udg3UJfLwNkpdWluEDi5j6YUBND1-UX66mwJe2sHVZ_dkOQ/w640-h480/adrspach%20jezioro.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKsWMko5pPqDs4QdFFH6sZ5QauEI9GdLhs36cVYPS8FGbzuSYD0zabdEet0Aa8rsHgG1W6YbAK_BkzJNMtJ6QQLYJBpxNJ3veS0i4owHA38Tq_e2mYuBpVN1ZNpqwxLM6dmWOwD54D1G0rSK0ql2yMdeFepFALwGfXLFIlD7kZinWi7PJBQt9ZH1PbeA/s3264/skalne%20miasto%20adrspach.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKsWMko5pPqDs4QdFFH6sZ5QauEI9GdLhs36cVYPS8FGbzuSYD0zabdEet0Aa8rsHgG1W6YbAK_BkzJNMtJ6QQLYJBpxNJ3veS0i4owHA38Tq_e2mYuBpVN1ZNpqwxLM6dmWOwD54D1G0rSK0ql2yMdeFepFALwGfXLFIlD7kZinWi7PJBQt9ZH1PbeA/w480-h640/skalne%20miasto%20adrspach.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0LLFhtPBisG9lJ-7DZGWt18NwWn_BH5d3_42QLjCMCgK3RDJUT1FJVSm9OKv1Z4M7Xo9Q-Y69LwfSGjnJSJMIyhZxhnH7-7mrDSaT5n5HD_mzbEd8VvOkMOipfmL_5fYefjI-Bx0ldgrZb5Wbcy4jZQKlnEpBZbRPKXB69vk-WRTGOz7fFn3AsEMzHw/s3954/adrspach%20brama.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3954" data-original-width="2966" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0LLFhtPBisG9lJ-7DZGWt18NwWn_BH5d3_42QLjCMCgK3RDJUT1FJVSm9OKv1Z4M7Xo9Q-Y69LwfSGjnJSJMIyhZxhnH7-7mrDSaT5n5HD_mzbEd8VvOkMOipfmL_5fYefjI-Bx0ldgrZb5Wbcy4jZQKlnEpBZbRPKXB69vk-WRTGOz7fFn3AsEMzHw/w480-h640/adrspach%20brama.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUNZUdZHA6rxqXNwM2-wBsoRPzBPApJUV_N54TQj6sovND8IgcEtY1FG1FRlBMmHShrxdmWq8mRoa0iVDulggOJ0tVTuzYuTkKGj1XEPLnhEru3RQSTco81IotOpqBfUqfHAcudDBwJAJRqii4PuRi--cC2Fx9LaYhLyVTeReqgxyfE_GgGq1I_jiWug/s4000/adrspach%20czechy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUNZUdZHA6rxqXNwM2-wBsoRPzBPApJUV_N54TQj6sovND8IgcEtY1FG1FRlBMmHShrxdmWq8mRoa0iVDulggOJ0tVTuzYuTkKGj1XEPLnhEru3RQSTco81IotOpqBfUqfHAcudDBwJAJRqii4PuRi--cC2Fx9LaYhLyVTeReqgxyfE_GgGq1I_jiWug/w480-h640/adrspach%20czechy.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQfUsy_KnELymbSOTSJfdGXjaJ-JOe0eDqXAtwQSK2coI7X3BJr3JwFdIIdAq1jrWHljRPtRHT9o5ypYG-8J9eqxNkf7j2-YKPHqKKFqmbQ6mpfRKn2M4voFfCSAVJUsN-oA2RnSE55Dc3ZpQKZqkdYEfJlGynX6HGzbGm2mxsyXUwJRlkl_E-mkJc9w/s1600/adrspach%20skalne%20miasto.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQfUsy_KnELymbSOTSJfdGXjaJ-JOe0eDqXAtwQSK2coI7X3BJr3JwFdIIdAq1jrWHljRPtRHT9o5ypYG-8J9eqxNkf7j2-YKPHqKKFqmbQ6mpfRKn2M4voFfCSAVJUsN-oA2RnSE55Dc3ZpQKZqkdYEfJlGynX6HGzbGm2mxsyXUwJRlkl_E-mkJc9w/w480-h640/adrspach%20skalne%20miasto.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>No podoba nam się tam bardzo i w sumie cieszy, że to nie sezon, że światło nie razi po zadzieranych co i rusz w niebo oczach. I że turystów mało i można zdjęcia spokojnie porobić (kolejka tworzy się jedynie przy bramie i tam nam robione na szybko selfiaki nie wychodzą). Oprócz cudowności stworzonych przez naturę, w pamięć zapada coś jeszcze. Napisy na skałach. Pochodzące sprzed przeszło stu lat, spisane bądź wyryte zwykle pięknym charakterem pisma. Ponoć niegdyś ktoś tu tak sobie siedział i za opłatą umieszczał na skałach tego typu pamiątki, zwykle zawierające po prostu imię, nazwisko i datę. I tak to zostało. Ludzi już dawno nie ma, a napisy są i długo jeszcze będą. Nie, żebym uważała, że należałoby wrócić do tego typu zwyczajów. Ot, takie tam złapanie się w czasie - eleganckich panów w spodniach w kancik i pań z parasolkami, którzy odwiedzili to miejsce, zachwycili się nim i wydali parę monet na uwiecznienie tej chwili w kamieniu - i mnie, która sobie to sto pięćdziesiąt lat później wyobraża. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitEh5Cei-xlFF_TFqGQyKFANonEt9nTNs7tSNJLL8oM88jxE1XSO13-vsu1LdhyFYOpU-bZp9Z74J3I6vJMUuDb2E1e4Vbl0sJu06mxYUq0ELC7P3IU_HNT8nUiDZUDu-U4zW2778VP4C5jj_gzPKRL1rTLxwjMlaRokQD0K_jkfSyJeFPOoZ1jOF6Kg/s4000/ska%C5%82y%20adrspach.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitEh5Cei-xlFF_TFqGQyKFANonEt9nTNs7tSNJLL8oM88jxE1XSO13-vsu1LdhyFYOpU-bZp9Z74J3I6vJMUuDb2E1e4Vbl0sJu06mxYUq0ELC7P3IU_HNT8nUiDZUDu-U4zW2778VP4C5jj_gzPKRL1rTLxwjMlaRokQD0K_jkfSyJeFPOoZ1jOF6Kg/w480-h640/ska%C5%82y%20adrspach.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDOUIGa04F-Ka175NLF0YSKU3gOKDULH7CDlSWBIbtPRApEnL0Bw855i0AI3ut8pxHdlyA3ER5NFtzY1KbBPr6mJDxtemjwVZLzOCcdgddUTKHT8jhTONOvsCubyviNhtOai0NJ3-p8wgxiH5BWUr-Hj3QIdNy3r4mji4_9CTN2ZT1PoQPZ-e7C97LCw/s1566/skalne%20miasto%20w%20czechach.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1566" data-original-width="1175" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDOUIGa04F-Ka175NLF0YSKU3gOKDULH7CDlSWBIbtPRApEnL0Bw855i0AI3ut8pxHdlyA3ER5NFtzY1KbBPr6mJDxtemjwVZLzOCcdgddUTKHT8jhTONOvsCubyviNhtOai0NJ3-p8wgxiH5BWUr-Hj3QIdNy3r4mji4_9CTN2ZT1PoQPZ-e7C97LCw/w480-h640/skalne%20miasto%20w%20czechach.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcMyBhQh6G4oGF8GSoFxxtwIjlaf0NR0U4c71KOJhpRkvM806RyJdQuZG6UPpEk6KJclM2Vd51w9l1XedLqphhbIrrIeVQkQazLhvSCxZ6ftEkUzPZsvZaGG8yDIBZ-f33IBebpyZeQVhguOKojtLWVlfokfJCdGsXA_mDxdt0Uwuwk4Pqisv_HDldWA/s4000/adrspach%20ska%C5%82y.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcMyBhQh6G4oGF8GSoFxxtwIjlaf0NR0U4c71KOJhpRkvM806RyJdQuZG6UPpEk6KJclM2Vd51w9l1XedLqphhbIrrIeVQkQazLhvSCxZ6ftEkUzPZsvZaGG8yDIBZ-f33IBebpyZeQVhguOKojtLWVlfokfJCdGsXA_mDxdt0Uwuwk4Pqisv_HDldWA/w480-h640/adrspach%20ska%C5%82y.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2QJ0mAJbABghlmWPfKDQNoIybEyqskbmbRkkc9mL_sXGs6v_g233xa0VZDmQrcArCk-r1jrO5y_SwVpnHLbJhQ9ZEykZBF512_wo8RGUIk1TvzollSdpq0TA7ZTLfo8JETxhR6Pk0_VFX24Je-gIvwALg47QFh4KmelNXTUC4GFb4SdPE6YyivSHy7Q/s1576/skalne%20miasta.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1576" data-original-width="1182" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2QJ0mAJbABghlmWPfKDQNoIybEyqskbmbRkkc9mL_sXGs6v_g233xa0VZDmQrcArCk-r1jrO5y_SwVpnHLbJhQ9ZEykZBF512_wo8RGUIk1TvzollSdpq0TA7ZTLfo8JETxhR6Pk0_VFX24Je-gIvwALg47QFh4KmelNXTUC4GFb4SdPE6YyivSHy7Q/w480-h640/skalne%20miasta.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZnSfg_UhGGNNjEIzS4_I7UKInLbAsGc_gHxPf_C1WrXVVs3CycELFNNLw1hKZr08GLURYJOTUr_L8glWQEbEgrvO9AfdShC0J10QtjpaIev0WiTb5V87npO30Xt9DCMqSo5ycSciYJcNZedZxYRAklKmovNl8rCstwO9kp8ZyxR9hCdcea-EpevFWLw/s4000/ska%C5%82y%20czechy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZnSfg_UhGGNNjEIzS4_I7UKInLbAsGc_gHxPf_C1WrXVVs3CycELFNNLw1hKZr08GLURYJOTUr_L8glWQEbEgrvO9AfdShC0J10QtjpaIev0WiTb5V87npO30Xt9DCMqSo5ycSciYJcNZedZxYRAklKmovNl8rCstwO9kp8ZyxR9hCdcea-EpevFWLw/w480-h640/ska%C5%82y%20czechy.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2B2Qjl4EynxAfbnAOEgukNa3DmbiySmtegxqDF5IDYY2H0bJdefu8oLR3FivigyFP3WtUgiKf4atELqn121Jxu1cMMaLWtcarlViGGnwN6Em5f9RLMKyGE11ggxegSnEEkD2mFKmCjPb5uWK2IsWG4AufZ3HYHvmOsOftTHibnvetmpiqXueXdh1zXw/s1600/adrspach%20ska%C5%82ki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2B2Qjl4EynxAfbnAOEgukNa3DmbiySmtegxqDF5IDYY2H0bJdefu8oLR3FivigyFP3WtUgiKf4atELqn121Jxu1cMMaLWtcarlViGGnwN6Em5f9RLMKyGE11ggxegSnEEkD2mFKmCjPb5uWK2IsWG4AufZ3HYHvmOsOftTHibnvetmpiqXueXdh1zXw/w480-h640/adrspach%20ska%C5%82ki.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPulk2s2g5qtg87OH56jdbJEjCJyXhAOTd8s2auMizQPW5gfNdh56K9Rx7dLIfSNsZrM929sQ1AHUkBIC6ICh5c_IEqftIiOXI1nuyEwU9QcBdXizE1YeQXTIfKDzTATnWVZLvYaPJcKFREokf06x2yiFhiUbjyDZe9RsqVm4ZuqROoQzAsvpSOlZefQ/s4000/adrspach%20skalne%20miasta.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPulk2s2g5qtg87OH56jdbJEjCJyXhAOTd8s2auMizQPW5gfNdh56K9Rx7dLIfSNsZrM929sQ1AHUkBIC6ICh5c_IEqftIiOXI1nuyEwU9QcBdXizE1YeQXTIfKDzTATnWVZLvYaPJcKFREokf06x2yiFhiUbjyDZe9RsqVm4ZuqROoQzAsvpSOlZefQ/w640-h480/adrspach%20skalne%20miasta.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtLz9YuYShYMLxiLjQZFX2beNCOhFh4I-fq7Ctvm-EAJXgT1JbdmnOVHnBm_fLFnvhSUXYZGg00RTvgj4PwPuU8KqRY8_jNuKYLJuF9uUfhNbzkbwKAvfXcxTf6leKFsR-MI0whCkKiURaVSgD6t1MSRe4_RRfrr80teBtr0xEABgK27eVU5nu4Rvgrg/s1600/ska%C5%82y%20czechy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtLz9YuYShYMLxiLjQZFX2beNCOhFh4I-fq7Ctvm-EAJXgT1JbdmnOVHnBm_fLFnvhSUXYZGg00RTvgj4PwPuU8KqRY8_jNuKYLJuF9uUfhNbzkbwKAvfXcxTf6leKFsR-MI0whCkKiURaVSgD6t1MSRe4_RRfrr80teBtr0xEABgK27eVU5nu4Rvgrg/w480-h640/ska%C5%82y%20czechy.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5ceGjh2BWVm3gVzKGH3SfeFT8gnH2sonzDHmw0PV-I_5hqIP-Yc-4fmKnq3h_9Yg_ufwKrJq5B0AyB4WBDrtjFFpHr_qTZbZ-eIncJWdVx223qPEabdYw1UzW7jVqKdRkqyM4RgOffXtxY5ESD6ahvRU1IHK0d3pWAPijblt4VMEEjfFjH7lVoffMIw/s1576/adrspach%20jeziorko.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1182" data-original-width="1576" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5ceGjh2BWVm3gVzKGH3SfeFT8gnH2sonzDHmw0PV-I_5hqIP-Yc-4fmKnq3h_9Yg_ufwKrJq5B0AyB4WBDrtjFFpHr_qTZbZ-eIncJWdVx223qPEabdYw1UzW7jVqKdRkqyM4RgOffXtxY5ESD6ahvRU1IHK0d3pWAPijblt4VMEEjfFjH7lVoffMIw/w640-h480/adrspach%20jeziorko.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBYcwAMMcv-wNOdL0fhwJ5mY8tdnARWdzlhaSyq3hdeqrHksrNJbDd4Gun1p1HF93YaCutZSaHBErpyKysbT9wEln59Wbj0fvZiqY5FKh1HWLX46cq3MUFHvwqca6BvQHvnoiQ8v68gurP_jXvIqzyZcf2N8UMv05v-L_mHrB5h42hBGo8UuTh7Mfjqw/s1600/selfie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBYcwAMMcv-wNOdL0fhwJ5mY8tdnARWdzlhaSyq3hdeqrHksrNJbDd4Gun1p1HF93YaCutZSaHBErpyKysbT9wEln59Wbj0fvZiqY5FKh1HWLX46cq3MUFHvwqca6BvQHvnoiQ8v68gurP_jXvIqzyZcf2N8UMv05v-L_mHrB5h42hBGo8UuTh7Mfjqw/w640-h480/selfie.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Trzeciego dnia... skoro już jesteśmy tak w miarę w pobliżu, to może byśmy wstąpili na słynny Szczeliniec? W sumie to obraliśmy kiepską kolejność. Szczeliniec dzień po wizycie w Adrspach nie miał szans wywołać opadu szczęki. Pewnie i tak nie zrobiłby aż takiego wow, no ale jednak to jak zjeść herbatnika po kawałku tortu. Miejsce ładne i ciekawe, ale bez szału, tłumek obecny tu nawet o tej porze roku trochę zniechęcający. Za to pogoda się klaruje, więc po przechadzce po szczelińcowych zaułkach postanawiamy wydłużyć wycieczkę.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZXQrzdEH6LxX-nw_MqOxNzUXB6corarqM2mo9InfnllY7lHFdTthXGT8JAJIhfWiztI2RmO1COGVrIArIDEv1L57s9wv7cPCnribaFsIPganipRARCWbJj2_Geo99xg9xiUGifQDovRACfvnkc2jMoI46Gu0eB-ZyF1x6gm2cFavKLX_8DPX2dwEwlA/s4000/szczeliniec%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZXQrzdEH6LxX-nw_MqOxNzUXB6corarqM2mo9InfnllY7lHFdTthXGT8JAJIhfWiztI2RmO1COGVrIArIDEv1L57s9wv7cPCnribaFsIPganipRARCWbJj2_Geo99xg9xiUGifQDovRACfvnkc2jMoI46Gu0eB-ZyF1x6gm2cFavKLX_8DPX2dwEwlA/w480-h640/szczeliniec%20szlak.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoh07-BvDgrD8DORm8c5ixqxdB3BdbR4or-O94eQexM-GOYZk_3WhQaV5_Ee9tHh_U79LcUz4ick5XO0Vfb19UDlxSyNs32BbUHdzbzr7OroifhNX0r2FdfKUtXO4ZDGCl814rjKXr0KSrN47lG4KAXvYJ0TvNMAX37t_W-uR1CXvxC1TQREIGZRwvVg/s4000/szczeliniec%20scgronisko.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoh07-BvDgrD8DORm8c5ixqxdB3BdbR4or-O94eQexM-GOYZk_3WhQaV5_Ee9tHh_U79LcUz4ick5XO0Vfb19UDlxSyNs32BbUHdzbzr7OroifhNX0r2FdfKUtXO4ZDGCl814rjKXr0KSrN47lG4KAXvYJ0TvNMAX37t_W-uR1CXvxC1TQREIGZRwvVg/w640-h480/szczeliniec%20scgronisko.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcaItHXnCPAuMsig3tSKl_XplSc9AnB_MIB6e39SBakHPWx8mpFLKbHOs0423xqn1HcIULtLxsanuj8hofw-YGiFTwm75RGixxb0LlpPnt771ZHTGG-ZhJG7QYyqkD7q1Cw5aXo5Pw_6M7IxEBrShnomw9p-XWvAsLQb1Mxj49kdPx6UhH8s0M8X-QVA/s4000/szczeliniec%20wielki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcaItHXnCPAuMsig3tSKl_XplSc9AnB_MIB6e39SBakHPWx8mpFLKbHOs0423xqn1HcIULtLxsanuj8hofw-YGiFTwm75RGixxb0LlpPnt771ZHTGG-ZhJG7QYyqkD7q1Cw5aXo5Pw_6M7IxEBrShnomw9p-XWvAsLQb1Mxj49kdPx6UhH8s0M8X-QVA/w640-h480/szczeliniec%20wielki.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzcXmZG03c2XFTXXTYkmjttDkDLG9YJ907k42FpmHnlSLYftoLM-Tmngfu3zkUN2nm1XoutUigZcLFpn8F6THwZSd7Ih0IWeBq0EoyynYzb2XYrzE0s6xQTyFu00eHXY-QkZLeis1gj4tw0VW8SRtRJD8nfraCFJiJOZZrJSYbZ0KzQaQrZ74-r3jfvQ/s4000/szczeliniec%20widok.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzcXmZG03c2XFTXXTYkmjttDkDLG9YJ907k42FpmHnlSLYftoLM-Tmngfu3zkUN2nm1XoutUigZcLFpn8F6THwZSd7Ih0IWeBq0EoyynYzb2XYrzE0s6xQTyFu00eHXY-QkZLeis1gj4tw0VW8SRtRJD8nfraCFJiJOZZrJSYbZ0KzQaQrZ74-r3jfvQ/w640-h480/szczeliniec%20widok.jpeg" width="640" /></a></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinYTIibpmthX_iUwihIwsbIOuaxvKI7J2XqxaroGg8b1SvppRHscuhgRe4Etmq-qtRAg6qlFqQNwC2rnpNSb83A5JOuMrlZWNXjCa8gfbMMa1TQ-3jB7z7_PLo1SfaRlDBxA-3MLZ89xskD5WsFGNQv6lSow_KU162PVh4nv2o1WSF2oiD5Z0q2axmEA/s4000/szczeliniec%20ska%C5%82a.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinYTIibpmthX_iUwihIwsbIOuaxvKI7J2XqxaroGg8b1SvppRHscuhgRe4Etmq-qtRAg6qlFqQNwC2rnpNSb83A5JOuMrlZWNXjCa8gfbMMa1TQ-3jB7z7_PLo1SfaRlDBxA-3MLZ89xskD5WsFGNQv6lSow_KU162PVh4nv2o1WSF2oiD5Z0q2axmEA/w480-h640/szczeliniec%20ska%C5%82a.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sam się podłożył ;)<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7AM3v8XMUl4uGxXv04q4P-eF9vOiJXI_YwgtXc6qj8epB4NB3dQtkGtOAialx4qrToyGQMRZoRKBd97CghJF07WHQzcxtJT-BcqnnK8o_RXchLtSfsZId78jAM40kbOntGx-B8AF_Wo26XttrHtamXOLMT-MCKIBqLvbVHeO82mvg-J7FAWxsOPbfoQ/s4000/szczeliniec%20ska%C5%82ki.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7AM3v8XMUl4uGxXv04q4P-eF9vOiJXI_YwgtXc6qj8epB4NB3dQtkGtOAialx4qrToyGQMRZoRKBd97CghJF07WHQzcxtJT-BcqnnK8o_RXchLtSfsZId78jAM40kbOntGx-B8AF_Wo26XttrHtamXOLMT-MCKIBqLvbVHeO82mvg-J7FAWxsOPbfoQ/w480-h640/szczeliniec%20ska%C5%82ki.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Napotkana już w schronisku grupa z kursu przewodnickiego.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKibfbs2_MHO32GoCQhAlO3PMsbbKdFlndbx7dp1BnS4qS11DlC_BjwDDiBkRvrWIJAJtxmdWoX-QJZTgMdSMMLfE677-eZY_HBS5DPKB-z0uMdP8HnLsqqgRizkHEsiIUa7OrxJX5PcRph19UzdbczeukxZE7MdPZ11BMb8em9TaaQQIQRtNc0PrioA/s1508/na%20szczeli%C5%84cu.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1508" data-original-width="1131" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKibfbs2_MHO32GoCQhAlO3PMsbbKdFlndbx7dp1BnS4qS11DlC_BjwDDiBkRvrWIJAJtxmdWoX-QJZTgMdSMMLfE677-eZY_HBS5DPKB-z0uMdP8HnLsqqgRizkHEsiIUa7OrxJX5PcRph19UzdbczeukxZE7MdPZ11BMb8em9TaaQQIQRtNc0PrioA/w480-h640/na%20szczeli%C5%84cu.jpeg" width="480" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ8GkQN1vk1FUZKBEkNfduvqazuiQaL35DEHsXr29vNRJAoSt_HpfX25yirPZ_Mz9i6Sbx3Ll3wskCIeiZeBU7Sb4XwSaPkJ2E4PtrCqI70uodW8FDeJdvUlW-gL4vpKZ8K2W6L75Fk_4A11CrJJXth_XlIWG1lgdxnXbZeqEPEtASeDLIXU_nsPxBjQ/s4000/szczeliniec%20ska%C5%82y.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ8GkQN1vk1FUZKBEkNfduvqazuiQaL35DEHsXr29vNRJAoSt_HpfX25yirPZ_Mz9i6Sbx3Ll3wskCIeiZeBU7Sb4XwSaPkJ2E4PtrCqI70uodW8FDeJdvUlW-gL4vpKZ8K2W6L75Fk_4A11CrJJXth_XlIWG1lgdxnXbZeqEPEtASeDLIXU_nsPxBjQ/w480-h640/szczeliniec%20ska%C5%82y.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">O, a tu Marcin się przeciskał na kolanach, bo nie zauważył, że da się obejść naokoło.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoHJUtCFm0QdokrnemHACb3vjmAWGR6ggQPZ6pYOFZu7aD_C2-YpcOGzYn3vtAxB9u5z51aa7OTbBKE4zNZFAAledD_WqEwGybkuWin_Bf_ub8g99P1_USsG8PBBq50BVpWjFaddzA8cThMnGqjA2UJM5y1mQ_97Rkz3TmlJ-EVFnxpI9zbREWXDJp5g/s3680/szczeliniec%20g%C3%B3ry%20sto%C5%82owe.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2760" data-original-width="3680" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoHJUtCFm0QdokrnemHACb3vjmAWGR6ggQPZ6pYOFZu7aD_C2-YpcOGzYn3vtAxB9u5z51aa7OTbBKE4zNZFAAledD_WqEwGybkuWin_Bf_ub8g99P1_USsG8PBBq50BVpWjFaddzA8cThMnGqjA2UJM5y1mQ_97Rkz3TmlJ-EVFnxpI9zbREWXDJp5g/w640-h480/szczeliniec%20g%C3%B3ry%20sto%C5%82owe.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBr8KdqVpXuGKPxnwutClkdZuk3l-s2pkC_suTF4oItzGIBnNKgGoucr0E2FU9XjrIKrrM_cNHNp1rx0uv5eKer2B4UoIxBKaBa72wLKCPkXUQc19e41LcvX8hGHMd3U1eY9q75-vM6DHeoMAop-zJxNnHDJwcZ9Md0Mor1UWQ9CfOAyNfvSj46nc9IQ/s1600/szczeliniec%20wielki%20g%C3%B3ry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBr8KdqVpXuGKPxnwutClkdZuk3l-s2pkC_suTF4oItzGIBnNKgGoucr0E2FU9XjrIKrrM_cNHNp1rx0uv5eKer2B4UoIxBKaBa72wLKCPkXUQc19e41LcvX8hGHMd3U1eY9q75-vM6DHeoMAop-zJxNnHDJwcZ9Md0Mor1UWQ9CfOAyNfvSj46nc9IQ/w640-h480/szczeliniec%20wielki%20g%C3%B3ry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNBWosZAwBiL5vRatT-o1SqhJUP1HqL6Da4lhzf5MRIX-A2Iu3dtTMA_5aZv2By_EviK2L0CBO_ENsx89mUVm7P6DsaW5B3zFCuizphlXjvoaNJQrdix-1BlgSn6PE28ttUhMqBk_Ku3kvQuM28CiL4MkdOCf0oS_OJKjMpCRtK5NiWoUFykcziv680g/s4000/szlak%20szczeliniec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNBWosZAwBiL5vRatT-o1SqhJUP1HqL6Da4lhzf5MRIX-A2Iu3dtTMA_5aZv2By_EviK2L0CBO_ENsx89mUVm7P6DsaW5B3zFCuizphlXjvoaNJQrdix-1BlgSn6PE28ttUhMqBk_Ku3kvQuM28CiL4MkdOCf0oS_OJKjMpCRtK5NiWoUFykcziv680g/w480-h640/szlak%20szczeliniec.jpeg" width="480" /></a></div><p></p><p>W sumie dalszy plan na wycieczkę mieliśmy od razu, no ale gdyby padało, mogłoby nam się nie chcieć. Udajemy się na Narożnik. Nie podjeżdżamy autem, ale idziemy pieszo, jakimś szlakiem od Szczelińca. Narożnik Narożnikiem, ja największą ochotę mam zobaczyć Skalną Czaszkę. Szlak do niej został utworzony i otwarty niedawno, ledwie z rok czy półtora wcześniej. Zanim zdecydowano się go poprowadzić wiele osób poszukiwało legendarnej czaszki na własną rękę. A że teren przy niej jest najeżony stromymi skałkami i o wypadek nietrudno ktoś poszedł po rozum do głowy i udostępnił wyraźne i wygodne dojście. No tak, jestem zdania, że - nie zawsze i nie wszędzie - ale jednak czasem warto się nagiąć, jeśli kupa ludzi i tak gdzieś chodzi, a może sobie przy tym skręcić kark, no i ten szlak tam czy owam puścić. Oj jak by się przydała kładka nad rzeczką, pomiędzy Schroniskiem w Roztoce a Doliną Białej Wody w Tatrach na przykład...</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEcSup_UGInFXrfIr-zh5n5N63DLLSE6di6eS82V4SAIqIAYm3Y7bT8jkgaBRdNtnvu-g4-bxrNyX_cpcbB5Zc6cHdBFXS37BdvQO0b7gHUoICfHZ4tieZ8vR0WWUlZuHpGof4FoMBjdtJ8p9cSTcQotZ7sAADTgyIGoBl4_7VXbHzJKZhxt36lBOCpw/s4000/szczeliniec%20z%20naro%C5%BCnika.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEcSup_UGInFXrfIr-zh5n5N63DLLSE6di6eS82V4SAIqIAYm3Y7bT8jkgaBRdNtnvu-g4-bxrNyX_cpcbB5Zc6cHdBFXS37BdvQO0b7gHUoICfHZ4tieZ8vR0WWUlZuHpGof4FoMBjdtJ8p9cSTcQotZ7sAADTgyIGoBl4_7VXbHzJKZhxt36lBOCpw/w640-h480/szczeliniec%20z%20naro%C5%BCnika.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczeliniec widziany z Narożnika.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOkotdGYQo6RXRfblcmU_44fIEmCN2jpbsBhfk2iYoWpYmJRWkop_tGHMjuIIjq_fgmibUur-otQ8-FChIM7auXycbegRRgLAQSCUAZ4subZt8WsTT4zbFiuVocMklLaQJZYPISrxh61Qt8GeCUKLEqsqeuuKkkwz3WbTgzlvQWUPs8Mx4uhDQw7Xbqg/s4000/naro%C5%BCnik%20g%C3%B3ry%20sto%C5%82owe.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOkotdGYQo6RXRfblcmU_44fIEmCN2jpbsBhfk2iYoWpYmJRWkop_tGHMjuIIjq_fgmibUur-otQ8-FChIM7auXycbegRRgLAQSCUAZ4subZt8WsTT4zbFiuVocMklLaQJZYPISrxh61Qt8GeCUKLEqsqeuuKkkwz3WbTgzlvQWUPs8Mx4uhDQw7Xbqg/w640-h480/naro%C5%BCnik%20g%C3%B3ry%20sto%C5%82owe.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tu sam Narożnik.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYJoCsusXzQiFYpFzv4wagMfTb4XSLOY8PWzSgoXlOZLT39TOErjCl_K69uKUlWSt97qS2vTZ55hIP83eoorf2OtyhW-F3XMgOwtHXywBH1GyFhdLAVQW20uMI3OWoC_Nt9vib4pD1yv3xwx33sqkyL07OEiXB3kUs30Xwsjew6Tu520cBhWFqTVViKQ/s4000/naro%C5%BCnik%20g%C3%B3ra.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYJoCsusXzQiFYpFzv4wagMfTb4XSLOY8PWzSgoXlOZLT39TOErjCl_K69uKUlWSt97qS2vTZ55hIP83eoorf2OtyhW-F3XMgOwtHXywBH1GyFhdLAVQW20uMI3OWoC_Nt9vib4pD1yv3xwx33sqkyL07OEiXB3kUs30Xwsjew6Tu520cBhWFqTVViKQ/w480-h640/naro%C5%BCnik%20g%C3%B3ra.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>W ogóle, to mi się przypomniało, jak za czasów szkolnych na geografii (nie wiem, czy jeszcze jest taki przedmiot, czy już przyroda zupełnie go wyparła) usłyszałam po raz pierwszy o Górach Stołowych. Musiałam mieć już za sobą co najmniej jeden pobyt w Tatrach, bo wyobrażałam sobie Stołowe jako wielki masyw, no... taki jak Tatry, tylko że o płaskich szczytach. I bardzo chciałam tam pojechać. Cóż, od lat już moje wyobrażenie było inne, więc teraz przynajmniej nie przeżyłam rozczarowania faktem, że Stołowe to góry niskie i raczej rozsiane pośród równin niż zbite w jeden zwarty grzbiet.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN0rnAfuoZGL4p0sx69bUC_o-1TZMFO3rUWqO__a5lNo4HPxGccGr-wb24x30zP-ZjEYp4Q6vZZiE4w-4C1mJdSwOu3Rq3-4waWaKP3jMIN1XTdtneoMPC1J5dVaBbg5CAElm_CCvXhK174G-N6FDCvx2_0D3cD9Tfj46C9KvNzOkepFxNq3Q6YpU-KQ/s4000/na%20naro%C5%BCniku.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN0rnAfuoZGL4p0sx69bUC_o-1TZMFO3rUWqO__a5lNo4HPxGccGr-wb24x30zP-ZjEYp4Q6vZZiE4w-4C1mJdSwOu3Rq3-4waWaKP3jMIN1XTdtneoMPC1J5dVaBbg5CAElm_CCvXhK174G-N6FDCvx2_0D3cD9Tfj46C9KvNzOkepFxNq3Q6YpU-KQ/w640-h480/na%20naro%C5%BCniku.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFinHicsSKTX7eVYkkutp0hiNx-QzGMtoYSBAI-Q3GO-y4nBiCeoA7zk5jg5qHMhveusadeF1mtrINgiNw3W_zDr1F6YWmjHDkuQ6klsI8CMSQB8dL6T4p3E8y3sjZpHhkCo_XitRBbK1GAOxUH-UnjWVJWgKzEJ3SKuKQB2VlJNOtmQR4IpwLIxbfeA/s3264/naro%C5%BCnik%20g%C3%B3ry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFinHicsSKTX7eVYkkutp0hiNx-QzGMtoYSBAI-Q3GO-y4nBiCeoA7zk5jg5qHMhveusadeF1mtrINgiNw3W_zDr1F6YWmjHDkuQ6klsI8CMSQB8dL6T4p3E8y3sjZpHhkCo_XitRBbK1GAOxUH-UnjWVJWgKzEJ3SKuKQB2VlJNOtmQR4IpwLIxbfeA/w480-h640/naro%C5%BCnik%20g%C3%B3ry.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p>Nie sposób być na Narożniku i nie zauważyć miejsca pamięci poświęconego Ani i Robertowi, którzy w bliskiej odległości od szczytu zostali... zastrzeleni w 1997 roku. Coś tam się true crimem interesuję od dawna (jeszcze zanim się na to powszechnie mówiło true crime i interesowanie się tym było modne, a co gorsza - zabawne), o historii tej słyszałam zatem nie raz. I jest jedną z tych, które nie tylko mrożą krew w żyłach, ale też wywołują poczucie ogromnej niesprawiedliwości. Ktokolwiek pociągnął wtedy za spust, czy był to naziol z odbywającego się nieopodal zlotu, czy przypadkowy psychopata, czy może jakiś dzieciak bawiący się znalezioną w szafie wujka bronią (nie ma takiej oficjalnej teorii, tak mi po prostu przyszło do głowy)... nie tylko nie poniósł żadnych konsekwencji, ale też prawdopodobnie chodzi sobie po świecie. Gdzieś pracuje, robi zakupy w spożywczaku, mówi dzień dobry na klatce. Brr.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOR-oQ0RZA7k99GCJJhCw0M6XOLN9yh7Tw9se05q8wAp5SIa2NXACfs1XpbPtnSj7BeUSm4zzuh12iyRss8WVkElKt_09Sr4DYLrEdk4gnzqXiIYsyiWKUxM938ol6SEBwWlxH5_z-naxd1xuUI2iFLRM_9a1nFIm0xnxD3QhHWSy-H98tkKBa7AhNug/s4000/naro%C5%BCnik%20ania%20i%20robert.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOR-oQ0RZA7k99GCJJhCw0M6XOLN9yh7Tw9se05q8wAp5SIa2NXACfs1XpbPtnSj7BeUSm4zzuh12iyRss8WVkElKt_09Sr4DYLrEdk4gnzqXiIYsyiWKUxM938ol6SEBwWlxH5_z-naxd1xuUI2iFLRM_9a1nFIm0xnxD3QhHWSy-H98tkKBa7AhNug/w640-h480/naro%C5%BCnik%20ania%20i%20robert.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>No i ta czaszka w skale. Ludzie doszukujący się nadprzyrodzonych sił w zbrodniach i tragediach lubią wiązać ze sobą tego typu rzeczy. Ja nie za bardzo. Ogólnie jestem zdania, że najprostsze rozwiązania są najczęściej tymi najbardziej prawdopodobnymi, a ludzkie zło nie potrzebuje skalnych czaszek czy wzgórz ze śmiercią w nazwie w okolicy. Porzucając mroczne przemyślenia - do Skalnej Czaszki trzeba od Narożnika spory kawałek (zdaje się, że ze 20 minut) odejść i zejść w dół przy wyraźnym szlakowskazie. Po zejściu na dół wygodną platformą idziemy jeszcze kawałek i tam dopiero zaczynają na nas patrzeć wielkie ciemne oczodoły. No franca wygląda rzeczywiście jak wyrzeźbiona na kształt elementu ludzkiego szkieletu, co zresztą zauważałam już na cudzych zdjęciach.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN_ShpNbOQLnesui7mFvnsLiL3WMs62628njMoCA60rudyNZKyLVQbB8ILjUDCuQUDwU60-DkZrOeWJpWGyCDkfq-7jPopJnAN8yGamoCQkXPyn9eINtbsS1Nx1PDyEVzBxtlQM-_h3nYjX01JCCftE0hn90Hk4Ua9zA2vnRE8pVn6rTrMEIA7ZKbzOQ/s4000/skalna%20czaszka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN_ShpNbOQLnesui7mFvnsLiL3WMs62628njMoCA60rudyNZKyLVQbB8ILjUDCuQUDwU60-DkZrOeWJpWGyCDkfq-7jPopJnAN8yGamoCQkXPyn9eINtbsS1Nx1PDyEVzBxtlQM-_h3nYjX01JCCftE0hn90Hk4Ua9zA2vnRE8pVn6rTrMEIA7ZKbzOQ/w640-h480/skalna%20czaszka.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0Ecl--R7fukI-o9SBH5-o2lMpy1kDRy8Ny1wuzaEMzUdXoM8Is2q6jUuxVtH_1b2figejekOER-H8fxYj95d03bZyo_vOkKzd3t38m2tpQlTfDS_7RjX8xgOw5vf5Mg0VeFsEob6bO7GDzcMJRDSlIX-a1PurEi7xt14t2J6tLdqwRxWT2pw6zhUHwg/s3264/czaszka%20w%20skale.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0Ecl--R7fukI-o9SBH5-o2lMpy1kDRy8Ny1wuzaEMzUdXoM8Is2q6jUuxVtH_1b2figejekOER-H8fxYj95d03bZyo_vOkKzd3t38m2tpQlTfDS_7RjX8xgOw5vf5Mg0VeFsEob6bO7GDzcMJRDSlIX-a1PurEi7xt14t2J6tLdqwRxWT2pw6zhUHwg/w480-h640/czaszka%20w%20skale.jpeg" width="480" /></a></div><p>Spod Czaszki kierujemy się z powrotem na Narożnik a dalej, już nieco krótszą drogą niż uprzednio pod Szczeliniec i wracamy do Karpacza.</p><p>Zostały nam dwa dni. Marcin chciałby na Śnieżkę, bo nigdy nie był. Ja byłam trochę ponad pół roku wcześniej, ale co mi tam, mogę się przejść. Zwłaszcza, że pójdziemy z innej strony i zobaczę wierzchołek Śnieżki wystający nad stawami okalającymi Samotnię. I Słonecznik, który też miałam zobaczyć zimą, a nie wyszło. Zanim wchodzimy na szlak, decydujemy się przejść pieszo przez miasto
i... bez kitu jest to najbardziej męczący kawałek wycieczki. Karpacz
zaskakuje różnicą wysokości, na jakich jest rozmieszczony. Potem już przyjemniej. U dołu zielono, u góry resztki śniegu, który spadł w nocy. No i słońce. Niemiłosierny wiatr też, ale najważniejsze, że słońce.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBZYbnz-kVR7ORos-7LdYfjxtkwr6x7831TQixqHmXg8r7rAJyf5D5u00KkmOa0lJAvN_OD3Viw4CbmCP26YpMyozmH6oy7m5DdP0ax2THZ-AYZG0Sris5qp--ZzicMGZbkUEQD34IP4jfVHcWeiSZHrnrpWoVeCniqMVII8CHpg9anB7QJshsV3oc-w/s4000/s%C5%82onecznik%20karkonosze.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBZYbnz-kVR7ORos-7LdYfjxtkwr6x7831TQixqHmXg8r7rAJyf5D5u00KkmOa0lJAvN_OD3Viw4CbmCP26YpMyozmH6oy7m5DdP0ax2THZ-AYZG0Sris5qp--ZzicMGZbkUEQD34IP4jfVHcWeiSZHrnrpWoVeCniqMVII8CHpg9anB7QJshsV3oc-w/w640-h480/s%C5%82onecznik%20karkonosze.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Słonecznik</td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1jLSV_eCQQIHBpfI1El9SYMx0D-he1ePXpN25_1BtEv1NPUgK3y83Pz-uUu3teC-MCTCtIRhmhZTDu8duV7rBLK7gKrVs12SsydrxJFAfRWR1fULnqNUZje1K3O96CPEWbV5s8jcxZ7hg6MnI7-do85tFLCbO0E0a7N9NOTqLcqaeVPxXZJsR24RHew/s3939/widok%20na%20%C5%9Bnie%C5%BCk%C4%99.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2954" data-original-width="3939" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1jLSV_eCQQIHBpfI1El9SYMx0D-he1ePXpN25_1BtEv1NPUgK3y83Pz-uUu3teC-MCTCtIRhmhZTDu8duV7rBLK7gKrVs12SsydrxJFAfRWR1fULnqNUZje1K3O96CPEWbV5s8jcxZ7hg6MnI7-do85tFLCbO0E0a7N9NOTqLcqaeVPxXZJsR24RHew/w640-h480/widok%20na%20%C5%9Bnie%C5%BCk%C4%99.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ten właśnie widok chciałam zobaczyć.<br /></td></tr></tbody></table><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZRYioJj-fmPityyoxSR08Fh4HQcOCrqK4BRguZcA0MPBAXHANoU_tiJwGLKHJj_soKIcAreUPa30rGtOI1neK7PoA1rA4V5i10faCRxd2sb3owr3wx10_OEwdLaQ0t1he837Q-xLHqXaUJ_ibu5FonfGGzr-aufE90eoT4GjXUkN2mL-osE1KlIg0DQ/s3895/szlak%20na%20%C5%9Bnie%C5%BCk%C4%99.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2595" data-original-width="3895" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZRYioJj-fmPityyoxSR08Fh4HQcOCrqK4BRguZcA0MPBAXHANoU_tiJwGLKHJj_soKIcAreUPa30rGtOI1neK7PoA1rA4V5i10faCRxd2sb3owr3wx10_OEwdLaQ0t1he837Q-xLHqXaUJ_ibu5FonfGGzr-aufE90eoT4GjXUkN2mL-osE1KlIg0DQ/w640-h426/szlak%20na%20%C5%9Bnie%C5%BCk%C4%99.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>W schronisku robimy chwilę przerwy na jedzonko, a potem ciśniemy na wierzchołek. Tu zaskoczonko, bo szlak zakosami nagle stał się jednokierunkowy (do góry). Podejrzewam, że zimą na powrót stał się również drogą zejściową, bo droga jubileuszowa jest ponoć zagrożona lawinami. Po nocnych opadach i dziennych roztopach na szlaku miejscami zalegają płaty lodu i barierki przydają się do utrzymania na nich równowagi (ano, nie mamy raczków, do góry jednak i z pomocą barierkowych łańcuchów idzie nam się całkiem bezpiecznie, natomiast schodzić będziemy płaską i praktycznie wolną od lodu jubileuszówką). </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO1JTNOpeTVuR_5Z8k2hvdaMP9t-CU7yQDTdlgqXJSPivMJKD1F4HS0TkUfGlrXDZ2lZ-Q3SRpklX1w_5MpW4cUSmfiDUHaGsWXEK02FtwJsBGGpcVsdJZJOQ1AgDsouO7hJ_E30BuIEe_AhVo6LO-EPxi_9Y6uppgUT_yQ3Y0R-t8q8tzMDTbws-lKw/s3264/na%20%C5%9Bnie%C5%BCce.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO1JTNOpeTVuR_5Z8k2hvdaMP9t-CU7yQDTdlgqXJSPivMJKD1F4HS0TkUfGlrXDZ2lZ-Q3SRpklX1w_5MpW4cUSmfiDUHaGsWXEK02FtwJsBGGpcVsdJZJOQ1AgDsouO7hJ_E30BuIEe_AhVo6LO-EPxi_9Y6uppgUT_yQ3Y0R-t8q8tzMDTbws-lKw/w480-h640/na%20%C5%9Bnie%C5%BCce.jpg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0J4jaDgZYbE6yJINs-aB8XSZkrntxexFKs7MoXan7LWPbwwdwqgSyKfRfkW0y7_Nw5XE_A-KRNRrPlrZQnac86mhT7tGo_KzBjhq6nxLIfdSepzgpSgO8C_kOE-fcJGY48oXbqQ2OlXUMbo9VJqi9B8W5nB6vne0MGunH_RseY_cSkS8fxgioPMgQqg/s3969/%C5%9Bnie%C5%BCka%20szczyt.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2977" data-original-width="3969" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0J4jaDgZYbE6yJINs-aB8XSZkrntxexFKs7MoXan7LWPbwwdwqgSyKfRfkW0y7_Nw5XE_A-KRNRrPlrZQnac86mhT7tGo_KzBjhq6nxLIfdSepzgpSgO8C_kOE-fcJGY48oXbqQ2OlXUMbo9VJqi9B8W5nB6vne0MGunH_RseY_cSkS8fxgioPMgQqg/w640-h480/%C5%9Bnie%C5%BCka%20szczyt.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWMRPIrSonCZRoYkSGlTMEO-vJ5sOi6SbGjTpoO8AJNdUyJnCvqXcx4UPri5avIcPwC9_gkChO2L9IxJWVAScVXkzrkunH9nAEoh6STdqZUQnATs-9rj-OX35OJibeL62MX1NqK8p2D0e8yyJkqW7QTmhq8X7SRGXQa1LRaojcQcKflyouhEIipW8_GA/s3872/%C5%9Bnie%C5%BCka%20wierzcho%C5%82ek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2904" data-original-width="3872" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWMRPIrSonCZRoYkSGlTMEO-vJ5sOi6SbGjTpoO8AJNdUyJnCvqXcx4UPri5avIcPwC9_gkChO2L9IxJWVAScVXkzrkunH9nAEoh6STdqZUQnATs-9rj-OX35OJibeL62MX1NqK8p2D0e8yyJkqW7QTmhq8X7SRGXQa1LRaojcQcKflyouhEIipW8_GA/w640-h480/%C5%9Bnie%C5%BCka%20wierzcho%C5%82ek.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Fajnie mi jednak odwiedzić Śnieżkę po tak krótkim odstępie czasu. Zauważam na przykład, że jest tu poczta, czego nie odnotowałam ostatnio. Jako że piździ nie zabawiamy długo, schodzimy, grzejemy się w schronisku, a potem już wracamy do Karpacza.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4VdH33dvAjWZ_Bs_4HRyNgVMsBicX_ue4MBjwTVLA-MxXMt05jblJNBbsc9O_KivS6IzqgIYWwYnfW_-6grNl3m-oVWilo2jX5mrmI7nHyP3uMS0Qe59hP0VG-QYNaviflJ11xL0DLuoVQUCnyxu0bOVwUwg80Nf95DXyp4yHXLmuKYhtXKMdS4V16A/s4000/pod%20%C5%9Bnie%C5%BCk%C4%85.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4VdH33dvAjWZ_Bs_4HRyNgVMsBicX_ue4MBjwTVLA-MxXMt05jblJNBbsc9O_KivS6IzqgIYWwYnfW_-6grNl3m-oVWilo2jX5mrmI7nHyP3uMS0Qe59hP0VG-QYNaviflJ11xL0DLuoVQUCnyxu0bOVwUwg80Nf95DXyp4yHXLmuKYhtXKMdS4V16A/w640-h480/pod%20%C5%9Bnie%C5%BCk%C4%85.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2u3V1D2VTzi_yzOV2RWt5gOwh9ya13Tta4B5gcn5SWHI_ekc74tCAZcZrXXbgzGBcOxPuiQnLcoSGyqAxd85Jn-GfGh8WGMhN8g0yNGAqfHq8mUMC4UDu-oKBH1cfAlltemtt6zy8GaeMf61mJEmfdIfF6yhFw4KRFviPyeES1znsoxXIH1PG5-66Uw/s1539/schronisko%20%C5%9Bnie%C5%BCka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1154" data-original-width="1539" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2u3V1D2VTzi_yzOV2RWt5gOwh9ya13Tta4B5gcn5SWHI_ekc74tCAZcZrXXbgzGBcOxPuiQnLcoSGyqAxd85Jn-GfGh8WGMhN8g0yNGAqfHq8mUMC4UDu-oKBH1cfAlltemtt6zy8GaeMf61mJEmfdIfF6yhFw4KRFviPyeES1znsoxXIH1PG5-66Uw/w640-h480/schronisko%20%C5%9Bnie%C5%BCka.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ_8u6ausLMX3oZWGEz4oNPyqXoKMXJA27vQqj_ij_-NvA8OMAkkz-s5fwcuLi48cRvFomuy1B55qLvKXizD1IuHiRiKe08rdx0g61GgIPN1z7nJeKIAIaKjGzDEBwG4dS0Do9aJr1DBUy5tP4DvJKWQyEsvAMwVkBcjzXEweaY80_gVSLOCYSQb6iNw/s3705/%C5%9Bnie%C5%BCka%20wieczorem.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3705" data-original-width="2779" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ_8u6ausLMX3oZWGEz4oNPyqXoKMXJA27vQqj_ij_-NvA8OMAkkz-s5fwcuLi48cRvFomuy1B55qLvKXizD1IuHiRiKe08rdx0g61GgIPN1z7nJeKIAIaKjGzDEBwG4dS0Do9aJr1DBUy5tP4DvJKWQyEsvAMwVkBcjzXEweaY80_gVSLOCYSQb6iNw/w480-h640/%C5%9Bnie%C5%BCka%20wieczorem.jpg" width="480" /></a></div><p><br /></p><p>Ostatniego dnia pobytu wybieramy się na spacer do Samotni i tu niestety zupełnie nie ma o czym pisać. Wypiździło nas tylko.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXXqMkY4N7-AhKITimsYLZwhMUksdaeByQ-phyzFHpsWqgPYiZk2OVMlobNOS0acXwUdRLgLn_kcm6CEsDCb7dQUpnImTa5pm960X9tMmO3EFeMTu_I4m2FgeBFUvcERt2gNvv5ll-SRJTazHRPaCDjqoCovayP2-fp8cutfd75G04n1_iPV_MzV_Bhg/s1520/samotnia%20karkonosze.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1140" data-original-width="1520" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXXqMkY4N7-AhKITimsYLZwhMUksdaeByQ-phyzFHpsWqgPYiZk2OVMlobNOS0acXwUdRLgLn_kcm6CEsDCb7dQUpnImTa5pm960X9tMmO3EFeMTu_I4m2FgeBFUvcERt2gNvv5ll-SRJTazHRPaCDjqoCovayP2-fp8cutfd75G04n1_iPV_MzV_Bhg/w640-h480/samotnia%20karkonosze.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheFhVw8sxZ3klQdmpthHAdD-VKTGY7XJMlXU3Eu9UzZfdEhZBI87D_6TgEGM42GtGmOAN-Mmr-H-_UWAfm42jO8EUAfv8tUGeIOGV-EX6vX3tX5Rd7CZCLh2zwDeWUVKpPyE_4MLSjtwyBcE6GRTCTkhtAcLlZDALBPbDutnM7I6iQJY9yUEC-1Ov0lQ/s1600/samotnia.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheFhVw8sxZ3klQdmpthHAdD-VKTGY7XJMlXU3Eu9UzZfdEhZBI87D_6TgEGM42GtGmOAN-Mmr-H-_UWAfm42jO8EUAfv8tUGeIOGV-EX6vX3tX5Rd7CZCLh2zwDeWUVKpPyE_4MLSjtwyBcE6GRTCTkhtAcLlZDALBPbDutnM7I6iQJY9yUEC-1Ov0lQ/w640-h480/samotnia.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>A potem był grudzień, w którym nie wyszło, a potem rok się skończył. I bez grudnia te dwanaście wizyt gdzieś w górach w sumie wywołuje we mnie poczucie wykonania kawału dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty. :)</p><p><br /></p><p>Gdyby ktoś pytał, po co ja właściwie nieomal pół roku po fakcie dokańczam taki wpis, w większości dotyczący mało istotnych wycieczek i wypełniony mocno średnimi zdjęciami z telefonu, to odpowiedź brzmi: głównie dla siebie.</p><p>Telefon czasem zmuszona jestem wyczyścić ze zdjęć, komputer czy dysk może trafić szlag, a wrażenia po paru latach w dużej mierze ulatują. A ja sobie lubię czasem do tych swoich przygód wracać. Jeśli ktoś lubi wraz ze mną - to jest mi bardzo miło. <br /></p><p>Do następnego, może tym razem choć odrobinę szybciej. ;)<br /></p>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-65492352038726211872022-12-11T12:35:00.000+01:002022-12-11T12:35:42.519+01:00Prezent dla górskiej łajzy z niebieskiego sklepu ;)<p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYOyr3teRmeSlC0F8kEUL3yEHPsRkJdIpwgfH3j9AoEJF2F7OB8j4JKgK8U7tBuX-IpdXUH1Uxazyq7v9fnTHtpTgL-cqKx7fYvBwhGmCBaEt-dMjsEBfP7Yl8m4QD09HKV5-XH6pEp0Wj/s1000/deca+ruda+xmass.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="1000" height="203" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYOyr3teRmeSlC0F8kEUL3yEHPsRkJdIpwgfH3j9AoEJF2F7OB8j4JKgK8U7tBuX-IpdXUH1Uxazyq7v9fnTHtpTgL-cqKx7fYvBwhGmCBaEt-dMjsEBfP7Yl8m4QD09HKV5-XH6pEp0Wj/w508-h203/deca+ruda+xmass.jpg" width="508" /></a></div>Jak
część z Was zapewne wie (w każdym razie ja się z tym nie kryję),
pracuję w pewnym popularnym sklepie z artykułami sportowymi i
outdoorowymi :). Produkty turystyczne z Decathlonu znam dobrze i sama
wielu używam. Nie wszystkie są zapewne godne polecenia, ale wiele z nich
- owszem.<br />Prezentownik wrzucam już trzeci rok z rzędu. Mam możliwość
w ramach swojej pracy tworzyć linki afiliacyjne i dostaję prowizję od
wygenerowanej z nich sprzedaży. Być może znajdziesz tu inspirację na
prezent, a jeśli i tak planujesz coś zamówić, to będzie mi miło, jeśli
zrobisz to przez mój link ( <a href="https://dctln.pl/GG2Mlyo0A" target="_blank">TUTAJ</a> link do strony głównej).<br /><br /><span><a name='more'></a></span>Osobiście
uważam, że jak ktoś chodzi po górach, a nie jest przy tym milionerem,
to zadanie zakupienia mu prezentu jest dość łatwe. Skompletowanie
sprzętu górsko-outdoorowo-biwakowego to spore szarpnięcie dla portfela,
zwykle rozkładane na wiele miesięcy, a nawet lat (zwłaszcza, jak
najpierw kupuje się tanie cokolwiek, byleby było, a potem chce się
jednak wymienić na lepsze). A nawet, jak sprzęt jest już skompletowany, a
szafa pełna, to zawsze jest coś, co przydałoby się wymienić, bo a to
raki rdzewieją, a to kask ma już dobrych parę lat, a to wytarł się
ulubiony sofshell. A więc zawsze jest coś, co można dać. Okej, to są
dosyć drogie rzeczy jak na prezenty. Ale istnieje też mnóstwo tak
zwanych pierdół, na których przeciętny turysta jednak często oszczędza,
odkładając na te droższe zakupy. Zostaje też opcja zrzutki na prezent z
kimś jeszcze. No i oczywiście karta podarunkowa, niekoniecznie słusznie
uznawana czasem za pójście na łatwiznę. <br /><p></p><p> </p><p>Prezenty w tym wpisie są podzielone na trzy kategorie cenowe (no i są tylko z Decathlonu):<br /></p><p>- drobiazgi, czyli coś taniego, symbolicznego, albo coś, co może być dodatkiem do głównego prezentu </p><p>- trochę większe prezenty - coś, co może stanowić samodzielny prezent i kosztuje mniej więcej 100-200 zł </p><p>- coś ekstra - prezenty raczej droższe </p><p><br /></p><p>Nie wszystkie one są dostępne w każdym sklepie stacjonarnym, ale jeszcze zdążycie zamówić je przez internet. :)<br /></p><p> </p><p><span style="font-size: large;">Drobiazgi: </span><br /></p><p><br /></p><p>• <b>Gwizdek trekkingowy</b>
- dźwięk gwizdka niesie się dużo dalej niż dźwięk ludzkiego głosu, w
razie braku zasięgu lub utraty telefonu w awaryjnej sytuacji może
uratować dupę. Taki elegancki (cena 19.99 zł): <a href="https://dctln.pl/xdRtY4c7I" target="_blank">LINK</a></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/xdRtY4c7I" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEfKtxCgO__4JdgACd2w1cswhcQbpeCZLS_NitJn6GLrOMU3ikBXajwfqAmDY_o0jGs9PAmMBv9DKUvma5RMSXl_veYSc8bnYHJe5qF1EU4Dj_RuN76Z21nlPKPuJqRe9V0bcJIvNf6PUa/s320/Gwzidek%252Btrekkingowy%252BDural.jpg" /></a></div><br /><p></p><p> I taki praktyczny z kompasem i termometrem (cena 29.99 zł): <a href="https://dctln.pl/dQCL9dJP7" target="_blank">LINK</a></p><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/dQCL9dJP7" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPmXvgn87kTVGZEvCzbVibElcrlFQdvmxABApsR7hDvpepHhqB9TiGY5v2jwxX1J9Beckiv2f_o9SwPhXuF8mOmG8KSBQ1TCAJhyphenhyphenuXY41JxXlmxobQFRQJQKEzepiK_01kyKuTMgDslais/s320/gwizdek.jpg" width="320" /></a></div><br /> <br /><p></p><p>• <b>Saszetka "nerka" </b>-
dłuuuugo nie było w Decathlonie sensownych nerek. Te, które pojawiły
się w tym roku są naprawdę spoko - kształt standardowy, pojemne, trwałe,
w fajnych kolorach i w sumie bardzo tanie. Sama od razu kupiłam sobie
tę w nieokreślonym kolorze brudnego fioletu, noszę i chwalę (można ją
dostrzec na wielu zdjęciach z ostatnich wędrówek). (cena 39.99 zł)<a href="https://dctln.pl/ATHbuAkvK" target="_blank"> LINK</a><br /></p><p><b> </b></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><b><a href="https://dctln.pl/ATHbuAkvK" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_6oTie1q9OPLbxUkSPNxjB_daPdaG9wFz8Aij5uC2BIJizDD6Fpco7h-Wiwi0EVAUxcSjyIr-ndiUPohuHPgQxkMBjHTMtZ6bcuzWH04f_68J6MbCpkbPmfw6Fjy6afBVgZwvmPeYQzMJdoGflo6PIJml_m3fa2kGcqGsTUsRZikDSfzuG8g6G9qRlw/s320/nerki.jpg" width="320" /></a></b></div><b><br /></b><p></p><p><b> </b></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p>•<b> Rękawiczki</b>
- modele różne, ładne, wygodne i niektóre umożliwiające obsługę
smartfona. Przydatne również latem, zwłaszcza dla osób, które biwakują w
górach. Przedostatni model to wełna merynosa, ostatni jedwab. Ja mam te
najtańsze (zdjęcie w środku), przydają się. (ceny od 29.99 do 59.99 zł)
Linki ukryte w zdjęciach (każdy model występuje w różnych kolorach).<br /></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/lPSyCTvUg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtn-GQMf8gVXS1TEp-SO9eXYzr81QSbmi8S9GrJMzEmRu30U1fd3_LlYaP_AOgGVQA-UDXslayoMPlN2aD6-035JPI7adCGnlXmauznS0w7xqJQBzMC1cksDpzwh1BAg5tDgxYUux72ugB/s320/R%252Bkawiczki%252Btrekkingowe%252BTREK%252B500%252BRespi.jpg" /></a></div><p></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/doPDLwplm" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiloSjosktC3LqFQ4IhZk9HVzWAIYuE3dReNNkOpu0Yf0YBr4KKNBTuz_FQh4kcJ9f_x_QH712i8O4GAy6c34Wkcs79_mk4Or9y7QkiE0C6r9aRhpoyIYN2fCwCi-bRrqhniiMLdb6BocjKM-Fw7igvc6_pZsLxVyf8LpD0Yj6imAMPurGAc5tu3QEg6Q/w320-h320/FORCLAZ%20GANT%20MT%20500%20STRETCH%20GRIS%20AH22%20-%20001%20---%20Expires%20on%2017-03-2032.jpg" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/sB6xMbUME" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiU9HGOBqFQvawLT-j60IQql1D-G-IVbU2WNw3BSCg2GAwhn3TPoPxgxilVL9tUvMmSpW-0qPTxuUO0hcmCfRGdMklWne2I9KLpQRR9FwStrGm_UtVLIEafIU-dSg60K4pTQKiFt6Rp_Sjlo-U64I_BpG8e5JYpkPUeh8xlyf0vrzaA6jk8-zxrKIYSeQ/s320/FORCLAZ%20SOUS%20GANT%20TREK%20500%20NOIR%20-%20005%20---%20Expires%20on%2017-05-2027.jpg" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/xc4bkzKBE" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_zS5OhXfTbqXvKoyvq5Wb_uO-6xvpdd2n5ONVeD-mHR63Sm0PF7Pl7c6LzxeuU6E588eBZtlR5GFJW2EyGPtQkFp-hdp2j5A3-L0ZHucLtQiQ0AwKnVjlXDyOI3egaDnWINJ7mcYMvxjb/s320/R%252Bkawice%252Btrekkingowe%252Bwewn%252Btrzne%252BTrek%252B500%252Bwe%252Bna%252Bdoro%252Bli.jpg" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/bX6899MC2" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnjhT0gYhj1v4w0jxv7DKGi4h-1qQKACbe4EkkJMyhyK86nLfSLy2I2af_Fh0ZLg1IWkHCrZ7Sb8WFzxB0x_XLDNGG74OAden36axg7n4v_TfZxWbnnAgSg9vsnITRZc8i2mZmGCNkJunCVIkK12Uoaz2BXgdeNsUMlPXx6VpGCxqtg95jLygo1PoHtg/s320/FORCLAZ%20SOUS%20GANT%20TREK%20500%20SOIE%20AH20%20-%20001%20---%20Expires%20on%2021-07-2030.jpg" width="320" /></a></div><p><br /></p><p></p><p><br />• <b>Bukłak na wodę (camelbak)</b>
- osobiście zawsze mówiłam "a na co mi to", dopóki nie wypróbowałam.
Teraz wędrówka bez tego gadżetu jest upierdliwa. Gdyby ktoś nie
wiedział, co to i po co to: jest to worek na wodę, który się wkłada do
plecaka, rurkę wyciąga się na zewnątrz i można pić, bez sięgania za
każdym razem po butelkę. Jedyną wadą tego rozwiązania jest brak kontroli
nad tempem ubywania napoju. Worek jest trwały, bez ingerencji ostrych
krawędzi raczej nie powinien pęknąć. Występuje w różnych wielkościach:</p><p>1 litr (cena 49.99 zł): <a href="https://dctln.pl/N6gnZdcMr" target="_blank">LINK</a><br /></p><p>2 litry (cena 59.99 zł): <a href="https://dctln.pl/QHGetfTxT" target="_blank">LINK</a></p><p>3 litry (cena 69.99 zł): <a href="https://dctln.pl/G4QC11Abz" target="_blank">LINK</a><br /></p><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/QHGetfTxT" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOzlCtf1f6vQaoB2I1Amvj-rxPfd93dMOX4ROE_hwKB6L_QidaGYkRA7-6h8IF5RsG06JfK-bUsHU3K7T1rzO2D1Klpre-ceMzAi5a1YISKKmFa_ZQxGDw4QEBnkPfXhNmjwRJlFIzTYx7/s320/Buk%252Bak%252BTREK500%252B1%252BL.jpg" /></a></div><br /><p></p><p> </p><p></p><p></p><p></p><p>•<b> Hamak</b>
- w Tatrach na biwak się nie przyda, ale jak ktoś częściej chadza po
zalesionych szlakach albo uprawia wiating, to już jak najbardziej.
Oprócz tego przydatny na działce czy balkonie, wiadomka. (cena 69.99 zł)
<a href="https://dctln.pl/rzigpBsiO" target="_blank">LINK</a></p><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/rzigpBsiO" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="2400" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggbQgLJ1SX0vrN-uKwjyuYAFUxx2FKHrRSA4RIvK6cqUzaU4m3OjscQUI4DpKNXSDH_MGoV13goLrMh_5Pl4h7JPizLGGVSiZpQToI2uG9Oc_3nnForm-0JZfTZ8WXvCV-glQ8fgSd89kMjNk8BVKraxsTFRj64ajb99oGsOUWO6hyUDe7U4lJ29v0zw/s320/QUECHUA%20HAMMOCK%20BASIC%202021%20colo%201%20-%20001%20---%20Expires%20on%2010-03-2024.jpg" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><p>• <b>Skarpety</b>
- świąteczny prezentowy klasyk, który wcale nie musi być nudnym
podarunkiem przyjmowanym z politowaniem. Do trekkingu przydadzą się
specjalne "skiepy", które ograniczają podrażnienia, odprowadzają wilgoć,
szybko schną, ograniczają pochłanianie zapachów, dają ciepełko
(wszystko to w zależności od modelu). Takie specjalistyczne skarpetki to
pewien wydatek, na którym wielu turystów jednak oszczędza - tymczasem
dłuższa trasa w byle jakich skarpetach może się skończyć bardzo
nieprzyjemnymi odparzeniami. Moim zdaniem porządne skarpety trekkingowe
to jest mega prezent. (ceny od 19.99 do 119.99 zł)<br /></p><p>Kliknięcie na obrazek przekieruje do całej kategorii:</p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/A7USw7bUx" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoh7BMnw-wXUC4IgNFQ2WbgZx42Vc4Tu1W1D8wZXyjnbGYKgptqAZYCshWd87TSObxkXkGNY6LRs-wl4Pp2cdHpkobYZBN_5BGMw4kSJ9I8zw9MMBrBAHBYngf-dFT5Kg-bvpcV21fAwky/s320/Skarpety%252Bturystyczne%252BSH520%252Bx%252Bwarm%252Bmid%252Bdla%252Bdoros%252Bych%252B2%252Bpary.jpg" /></a></div><p></p><p><br /></p><p><br /></p><p></p><p> • <b>Buff z wełny merino</b> - milusi, uniwersalny: damsko-męski, letnio-zimowy. Występuje w trzech kolorach. (cena 49.99 zł) <a href="https://dctln.pl/ghgtBQYhb" target="_blank">LINK</a><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/ghgtBQYhb" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAW1WJp7tqBUoh7yKRHO6fZAeg_T8pKU8K4eF1bkJ4ZmLepSoZvfjN8KAwegEWeUrHx1xJwg6ekzALN-it0-HLAA8WJ58qGLN5tTfM2a7Ha0Y3-7dIvz4H4eicGFXnH1D7xihDN_O-_D3s/s320/Bandana%252Btrekkingowa%252BTREK%252B500%252Bmerino.jpg" /></a></div><br /><p></p><p></p><p></p><p></p><p> •<b> Czapka z wełny merino - </b>fajny wygląd, a materiał to już w ogóle ♥. Uniwersalna na lato i zimę (w końcu merynos) i unisex. (cena 49.99 zł) <a href="https://dctln.pl/bn6q9W0Qb" target="_blank">LINK</a><br /></p><p> </p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/bn6q9W0Qb" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijqyjNAXZH0okwuylHjHOFd_mu9Om06I9WsEexU7BvFUKsZgpaPiUZoOWauEQX0pKT_STX-lOmJ39VMJ-SRjlAZxc6UygSjKvSQ6boX7agSAQUyqH2gzJBjUVsVFjgwG165pxkln5kW_dJ/s320/czapka-trekkingowa-trek-500-wool-merino.jpg" width="320" /></a></div><br /><p></p><p>• <b>Kubek z tytanu</b>
- decathlonowa nowość z tego roku. Niska waga, trwałość i możliwość
postawienia na ogniu. Osobiście bym nie pogardziła. (Cena 89.99 zł) <a href="https://dctln.pl/a4hHZ95th" target="_blank">LINK</a><br /></p><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/a4hHZ95th" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyF4FvDOvjgsLY0wp3RyLv_kV14ipeXGwd9BvcqBNRhZJWs_zAT7uaTuYwQae4-zbzOslH9zznuvk2ouKyWm8TO28ybnnxD_PGzHOUhCy1r0iWXYCrDruOeLAEVfszMSVzs7aV4_N2dc_5W1NCb4Pup7u9eJqv66JZE1Snfm_bC3VwOdUUmnX8R2DQcw/s320/FORCLAZ%20MUG%20TITANE%20PE22%20-%20001%20---%20Expires%20on%2031-12-2031.jpg" width="320" /></a> <br /></div><p></p><p></p><p></p><p>•<b> Termos</b> - mam litrowy model w starszej wersji, jest bardzo
dobry, długo trzyma ciepło. A czy to dobry pomysł na prezent? Jak ktoś
wędruje zimą gdziekolwiek, czy jeździ na nartach, a nie ma jeszcze
termosu, to jasne że tak.<br /></p><p>0,4 litra (cena 39.99 zł): <a href="https://dctln.pl/roMgujalO" target="_blank">LINK</a> <br /></p><p>0,7 litra (cena 59.99 zł): <a href="https://dctln.pl/utmeqKy8j" target="_blank">LINK </a><br /></p><p>1 litr (cena 69.99 zł): <a href="https://dctln.pl/9fC2wSYWr" target="_blank">LINK</a> <br /></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/9fC2wSYWr" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIJOJp5gcs8DUzK9NE-_VfVBDLWJDFz5LvG-03AeaJs00-QtS5c1zvE5e58x93SYC1yVYeo_pkP4DScr0H1hXltg37EOixggXGVoTa38aficu593CsW0Sulqn0QIlOklJ4Uj_Cxhz18dIVsPHCJPOQCnYx4tlgQgrY92Qfm1X3nYTsNuNEH6ljV95KNA/s320/QUECHUA%20BOUTEILLE%20ISOTHERME%201L%20BLEU%20-%202021%20PE22%20-%20010%20---%20Expires%20on%2023-12-2030.jpg" width="320" /></a></div> <br /><p></p><p></p><p></p><p><br /><br />• <b>Termos-butelka</b>
- nowa seria termosów ma ładne kolory i smukły, miły dla oka wygląd.
Termosy te są też lżejsze od poprzedników. Wadą jest brak nakrętki,
służącej zwykle za kubeczek. Zaletą to, że łatwo się go wyciąga (korek w
formie uchwytu, można go też przytroczyć czymś do plecaka) i ma
wbudowane sitko. Występuje w trzech wielkościach:</p><p>0,5 litra (cena 49.99 zł): <a href="https://dctln.pl/IF2aUz6HC" target="_blank">LINK</a></p><p>0,8 litra (cena 69.99 zł):<a href="https://dctln.pl/ZgNJBznA6" target="_blank"> LINK</a></p><p>1 litr (cena 79.99 zł):<a href="https://dctln.pl/old6Oe1hu" target="_blank"> LINK</a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/s4fyYwBLq" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRT9nuvJw1Zr8thLQVOnQS8ncxF_XUzfFjeIHxq1jUZoSlLfx8-e4zIXJltcYJR1icosPctzr4dFyiY9H1O9XgQldIhCpAeCssVTG0whxwrm7YaCpnjA-qDSfQwZIILtV_H9yry5ZnuHWi/s320/termos-mh500-08-l.webp" width="320" /></a></div><p><br /><br /><span style="font-size: large;"><b>Trochę większe prezenty:</b></span></p><p><br /></p><p>• <span style="font-size: small;">Bidon z filtrem - z takim serio serio filtrem. Nie to, że możesz pić kranówkę (kranówkę to w ogóle zazwyczaj możesz pić;). </span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="-webkit-text-stroke-width: 0px; background-color: white; display: inline; float: none; font-style: normal; font-variant-caps: normal; font-variant-ligatures: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; text-align: start; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-decoration-thickness: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;">Filtruje
99,9999% bakterii (E. coli, itd..) oraz 99,9% pierwotniaków, a jak się
zużyje (po 1000 litrów, więc nieprędko), to można go wymienić. Czyli że
nabierasz ze strumyka, albo nawet stawu, nawet takiego położonego
poniżej schroniska i pijesz. Albo pije ziomek, któremu kupisz ten bidon.
(cena 119.99 zł) <a href="https://dctln.pl/L8i9zPnHf" target="_blank">LINK</a><br /></span></span></span></p><p><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="-webkit-text-stroke-width: 0px; background-color: white; display: inline; float: none; font-style: normal; font-variant-caps: normal; font-variant-ligatures: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; text-align: start; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-decoration-thickness: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;"> </span></span></span></p><p><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="-webkit-text-stroke-width: 0px; background-color: white; display: inline; float: none; font-style: normal; font-variant-caps: normal; font-variant-ligatures: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; text-align: start; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-decoration-thickness: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;"></span></span></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-size: small;"><a href="https://dctln.pl/L8i9zPnHf" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUPpGnOgEKVpLfyv6mKNexq9PgsxBwTnvR_8MbveE646SB-LXi_NM3zo4suYKrKshHq9JFtr0prYSRedICzL951E05ACX6XF8SkHQHP5OWVZ57YY2kRQ5OiJeplo4u49_pWGahPfaNzrX7/s320/bidon-miekki-z-filtrem-trek-500-soft-1l-blc.jpg" width="320" /></a></span></div><span style="font-size: small;"><br /> </span><br /><p>• <b>Większa biodrówka (nerka)</b>
- to już całkiem pojemne bydlę. Stacjonarnie przyjeżdża w zieleni i mi
się nie podoba, czarna wersja natomiast zupełnie spoko. (cena 119.99 zł)
<a href="https://dctln.pl/jQ2w7whY8" target="_blank">LINK</a></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/jQ2w7whY8" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY4HU_42kEpeu1TVvj8TBRsF7lizMFUPE99jzgazNsw1cKg0QbWl3EXlVFx8yLeSEMjKcyk3RbX-EPDKBbih_DXZTq6vCwm6aHd7d_vl91-i9fwAqYZLHcuY65OEndZ9HaGqCYzAwwubEcDxrEEzjoEjTvhLTq_97g37Gw2PXFHFervaolus94RNthRQ/s320/FORCLAZ%20BANANE%20TRAVEL%207L%20NOIR%20PE22%20-%20001%20---%20Expires%20on%2005-01-2032.jpg" width="320" /></a></div><p>• <b>Palnik turystyczny</b>
- osobom preferującym jednodniowe wycieczki raczej zbędny... ale jeśli
ktoś się bawi w jakiekolwiek dłuższe trekkingi czy nawet pojedyncze
biwaki, to palnik mieć na pewno chce. W Decathlonie dostępne są dwa
rodzaje palników i dwa rodzaje kartuszy z gazem. Jedne są wciskane,
drugie wkręcane. Podobno łatwiej jest kupić - zwłaszcza za granicą -
wkręcane kartusze, dlatego polecam pasujące do nich palniki.<br /></p><p>Bezpośrednio przykręcany do kartusza (cena 159.99 zł): <a href="https://dctln.pl/GCzNmCwoS" target="_blank">LINK</a><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/GCzNmCwoS" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZkcLj714Ab546uEteE0fhbNinFc3uTkHnc3XRX1mqVQqKreO9-KxzFdjXZWJhC6VtbfRT2Lhm-4TsVB7yfWt02Z878_NxOvcs7quWMiHAhSUckE8UzIzsNUsS0zaouMMZNMAUBHIaZ1HN/s320/kuchenka-turystyczna-trek-500-compact.jpg" width="320" /></a></div><p>Z wężykiem, dzięki któremu palnik nie stoi bezpośrednio na kartuszu (lepsza stabilność) (cena 229.99 zł): <a href="https://dctln.pl/Dy5MHeNsO" target="_blank">LINK</a><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/Dy5MHeNsO" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQE7vlMopaqESaRKljghFHjEH77yQOnHYFt53UnNKezHgAS0bHsYZuOwVx-59dua_odysFjdl_IS6sQubj7LScYIycDutY3rpsC-1KmYcUyMJ1HhBXDgJRuRTq6gThjrdk-hO7qPF8D8_1/s320/kuchenka-turystyczna-trek-500.jpg" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p>W ofercie Decathlonu jest też dostępny słynny (całkiem zasłużenie) Jetboil (cena 399.99 zł): <a href="https://dctln.pl/7WFboqiv7" target="_blank">LINK</a></p><p></p><p></p><p></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/7WFboqiv7" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="2400" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhf0VFIGBHWPd_5LfadOv3U6blphjyJerNh7PwCR_SJrh19ga9k_3eDqPi167R1gQqiLfhiQTgLJ_LxP1rCXYQJ__7WWyCQIFai-rcdx4TfYEgnM5CafEIRBYLU3OHKUwA4r_zaPPAKPg6gDZZtF3RIj-mxq069psY8zNFObq2ui6zguQxpknhs6LK-gQ/s320/NIC%20IMPEX%20SA%20R%C3%89CHAUD%20TREK%20JETBOIL%20ZIP%20PE19%20-%20000%20---%20Expires%20on%2001-03-2024.jpg" width="320" /></a></div><p><br /></p><p></p><p>•
<b>Okulary z polaryzacją</b> - Filtr polaryzacyjny sprawia, że oczu nie
razi światło odbite od poziomych
powierzchni, takich jak kałuże, tafla wody albo śnieg (filtr UV jest
oczywiście w "zestawie" ;)). Przykładowe modele, linki w zdjęciach (cena
149.99 zł).<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/2FBp7ImPa" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNUtFImeQusip8f8n6CeoNbYQPMxOm8dWLADERToI6y96iWO0WHlIItcaDYaCvDe0JqJtvTnTygQl1M0MBhwQYVYK8UUrCYOv2zs9y5o5EKK9YNRtyiV8ptNoxIkkap3HQWILDs6gDHD0b/s320/Okulary%252Bprzeciws%252Boneczne%252BMH580%252Bdoro%252Bli%252Bpolaryzacyjne%252Bkategoria%252B4.jpg" /></a><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/DyBEX2pcM" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8bnbDYycw23RsCoOfOGn4TQTDPHjZoYCbJc5EkARilYiHxW0a50_TzlgL9Uk18mYbo5tn2zQD2DoT0pB8rgMNf8kw0fxvWRiRR5LxzqGphGJFATM28f7HdEqQa1S6qP4jPhtXFwSCllBSbXZWtCXTf1Ev-yo9vxxv4qJ2jOFY4kUqo1O9ZxiJVecVSw/s320/QUECHUA%20MH590%20BLACK%20P4%20-%20002%20---%20Expires%20on%2028-07-2029.jpg" width="320" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/5rZ0cUObd" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="2400" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy6k-SbHVeyaLGooei0BGnuMPhJWWkc5NaqakXOCM8HZCzIXj0LmOQ9k8uMoymI3v5ScqaJUnIFEiXIVDQwFDppeViVW6M7dlZVJuDOahMkELH6jGQPmX5N7QvvvuQhFq9dGFv19PldGgxQ32vphsEjDAHI8xivbKslzeRt7GzhOCHeJBo9ts4E3_hMw/s320/QUECHUA%20MH570%20BLACK_RED%20POLA%20CAT4%20PE20%20-%20010%20---%20Expires%20on%2003-02-2029.jpg" width="320" /></a></div><p>• <b>Kijki trekkingowe </b>-
jedni lubią z, inni wolą bez. Nie zawsze są przydatne, czasem stanowią
zbędny balast. Ale na upierdliwych podejściach z ciężkim plecakiem ich
wsparcie jest nieocenione. Nieprzekonanego raczej nie skłonimy do
używania kijków kupując mu je na gwiazdkę. Ale jeśli ktoś ma już mocno
przeciorane kije, to pewnie ucieszy się z nowych. </p><p><br /></p><p>Model z wygodnym systemem regulacji (klamerka) (cena 69.99 zł za kijek): <a href="https://dctln.pl/6EFxfbfdi" target="_blank">LINK </a><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/6EFxfbfdi" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIIjTjW4AaBnhf7KJaCOF35SQ0FydcUqfmj9uZhX3yQmlT3apefkr1yjzsYS1paxuwibySpuY6cL6NmZt-gHhvaDbEoHTMaTyJQjYsHq_gsIxshG7wxPI4LNgW-d7YcgbjrSp9mkyuGJPs_ZInfqF--UlXcqUVKpiGxNMRYWP0WZHIKqarTAVOSNY7Wg/s320/FORCLAZ%201%20BATON%20MH%20500%20COLO1%20WEB%20PE21%20-%20001%20---%20Expires%20on%2004-04-2032.jpg" width="320" /></a></div><br /><p>Model
z systemem antishock (dodatkowa amortyzacja, kijek sprężynuje na
podłożu), regulacja to klasyczne rozkręcanie i skręcanie. (cena 89.99 zł
za kijek): <a href="https://dctln.pl/jobBetKxT" target="_blank">LINK</a><br /></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/jobBetKxT" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0PTxNp6sh-dJBXWKiiGHCTbqJscke902hWAehHa7ERdSPqc4k9oTQm0UHTY5x6fS_VLy3rdV6nAndu7IsES7ztWolXd1cK1qinUAfegtTAX1XWZKzn6IG7tKpVf2IjVCY7ZEMyCvrfWQr/s320/1%252Bx%252B500%252BKijek%252BF500%252BAS.jpg" /></a></div><br /><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p><br /> </p><p>A tu kijaszek 3-częsciowy, a więc kompaktowy po złożeniu. Najbardziej wytrzymały z oferty. (cena 149.99 zł za kijek): <a href="https://dctln.pl/lR7TA6h80" target="_blank">LINK</a></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/lR7TA6h80" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd4hfItLLdYaMdafHmGKG6uznoUcDgRDd8FcMtEn1_Fr1X2HQ3cgur0pptcSY_cdkOd8tdxV2LojqUoAiBIfiFG9NRDHyeW_6L7ktKHFgcFKyp0vtm4eRpFty_78VaxkARiaflzzkILXKL1h4-Dggd3GV1SCcrXoswOswry1Kv5ViCBTGo6nJZWYk03g/s320/FORCLAZ%201%20BATON%20FORCLAZ%20900%20-%20300%20---%20Expires%20on%2012-09-2033.jpg" width="320" /></a></div><p><br /></p><p>•
<b>Czołówka</b> - bezdyskusyjny must have, nawet jak ktoś nie biwakuje,
ani nie ma w planach łażenia nocą. Zmrok potrafi zaskoczyć, światełko
nosić trzeba. Z typowo decathlonowych najlepszy jest i w sumie godzien
polecenia model Trek 900: wysoka odporność na zachlapanie, dużo trybów
świecenia, w tym najmocniejszy bardzo konkretny; wadą jest to, że
dostanie się do baterii lub zamiana ich na akumulatorek wymaga... cóż,
przede wszystkim cierpliwości i też czegoś do podważenia.(cena 149.99
zł) <a href="https://dctln.pl/8ytwWn3U6" target="_blank">LINK</a></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/8ytwWn3U6" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8Wr0GUFE3Whj5_P5sdoks2WxWbukUajx0bMraJ_L5I6PfS26OafsVbwX8IAZmzgSPT8cmmIO8NZUpZKo6kGh9ABFjxAMMpRc-W355QX_pq8rHd5A6FC2g4ZDg4Eg345Y6p3J74d6J60mz/s320/Lampka%252Bczo%252Bwka%252Btrekkingowa%252BTREK%252B900%252BUSB%252B200%252B400%252Blm.jpg" /><span style="font-size: large;"><b> <br /></b></span></a></div><span style="font-size: large;"></span><p><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Natomiast
w Decathlonie można też od jakiegoś czasu kupić czołówki Ledlenser. No i
ja sobie ostatnio wzięłam i zakupiłam (była w jeszcze lepszej promocji
niż teraz) taką właśnie i póki co jestem w sumie zachwycona. (cena
179.99 zł) <a href="https://dctln.pl/x407iW4NY" target="_blank">LINK</a></span></span></p><p><span style="font-size: large;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-size: large;"><a href="https://dctln.pl/x407iW4NY" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcIULnJ54bh1UzBqNmuEI_AywBRDgOID5oxLRy9McI9UcE2kCK2GKXBZDF3CguSrSnoDtX1R8lznjXa6agS7WRPi6xLVHx4xutFzN-IXOb6lSf1aoKum4yNqQZixJK46eNHyvAPT2YY5LsIxJl111kxn9LuIHJAb3rcqXzZzkaXou0QvzslXrc5R0Esg/s320/LED%20LENSER%20PL%20LEDLENSER%20MH%205%20BLACK-GREY%20-%20001%20---%20Expires%20on%2029-12-2030.jpg" width="320" /></a></span></div><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"></span></span><p></p><p>•<b> </b><span style="font-size: small;"><b>Raczki</b> - na wyższe szlaki nie polecam, ale w dolinki i na łatwiejsze górki przydadzą się każdemu. (cena 129.99 zł) <a href="https://dctln.pl/oSGaABHGf" target="_blank">LINK</a></span></p><p><span style="font-size: large;"><b> </b></span></p><p><span style="font-size: large;"><b></b></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-size: large;"><b><a href="https://dctln.pl/oSGaABHGf" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2001" data-original-width="2001" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6ep9ddxUNZFkWL6FyiX8XIVNxtfq0hZWw71u1U4mcloDumUak1TwZkBfRprWbU7AVTokW_RXyACniIo1XmQkuzoaiiUgAbFB_w5DcPUfMajnRXpMhojm1EzXwgv3px4aoYDwdFNoqLGCR-8uZhVMnrAefPAXtSzW-Iyra6eQ9FamQ1hWH9xYQunRrkQ/s320/QUECHUA%20SH900%20GRIP%20-%20000%20---%20Expires%20on%2022-10-2029.jpg" width="320" /></a></b></span></div><span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>•<b> </b><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"><b>Mata samopompująca</b>
- ta z Forclaza nie jest najlżejsza ani najmniej zajmująca miejsca z
dostępnych na rynku, ale cenowo wypada nieźle, nie jest też z tą wagą i
wielkością jakoś dramatycznie. Po 30-tce spanie na karimacie zaczyna
przeszkadzać, a materacyk słabo izoluje, więc jest to rzecz mocno
wpływająca na komfort biwaków. Rozmiar L obecnie niedostępny, rozmiar XL
(cena 189.99 zł) <a href="https://dctln.pl/76nDi68pX" target="_blank">LINK</a>.</span></span><p></p><p><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"> </span></span></p><p><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"></span></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"><a href="https://dctln.pl/76nDi68pX" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO170Vn8HEJqby94FP1LzX9gphhRpwAdN6Ce06ZXuToncVq6upzkjdlpsZdOxFgGPuLtSj2sQlv2p2VXVJyhlujO3s3I8yJfkZZpfDeCCYAbXxSGmktPahO3CepytDum_w9STe3n1aBnhScxRrWOArZSZGpWU3ZxWJ8syjraciGpkPevthgrrBSBU-Tg/s320/FORCLAZ%20TREK%20500%20S.I.%20XL%20PE21%20-%20004%20---%20Expires%20on%2021-09-2030.jpg" width="320" /></a></span></span></div><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"><br /> </span><b><br /></b></span><p><span style="font-size: large;"><b>Coś ekstra:</b></span><br />
<br /></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p><br />• <b>Plecak</b> -
warto mieć w swojej kolekcji kilka plecaków, każdy o innym litrażu - na
różne, dłuższe, bądź krótsze, letnie bądź zimowe wędrówki. Więc nawet
jak górołaz plecak już ma, to pewnie nie pogardzi kolejnym, takim,
jakiego jeszcze nie ma. ;) Z kolekcji mountain hike:<br /></p><p>20 litrów (cena 199.99 zł): <a href="https://dctln.pl/x9cjQllcY" target="_blank">LINK</a> </p><p>30 litrów (cena 259.99 zł): <a href="https://dctln.pl/Y3c5OaEiP" target="_blank">LINK</a></p><p>40 litrów (cena 329.99 zł): <a href="https://dctln.pl/YByPAxzrK" target="_blank">LINK</a> <br /></p><p></p><p></p><p></p><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/YByPAxzrK" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="2000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfvRgRjESbVL_ZM8fnBBN16NaJVr1r-UFwMMB906s4HPiUZPDGdCzJEdRQLm8W9HwvYZVcPYremHXLoHGJqjqpfAjV0tQ4kSDWkVXnb8cHYfGlzl2Ngd85ZGglLepNrQrLlV6e2D3ATrEKYqI4n8ZztSETgk0QMVMu548zXgSLSGGTcK4A_YbHPz0JEw/s320/QUECHUA%20SAC%20A%20DOS%20MH500%2040L%20NOIR%20PE20%20-%20001%20---%20Expires%20on%2001-12-2023.jpg" width="320" /></a></div><p><br /></p><p>•
<b>Panel słoneczny </b>- dodatkowe źródło ulotnej energii, przydatne
(czasem wręcz ratujące życie, a przynajmniej kontakt ze światem)
zwłaszcza podczas wielodniowych wędrówek z dala od miejsc, gdzie można
podładować sprzęty. Nie wiem, czy wiecie, ale nie powinno się
bezpośrednio przez panel słoneczny ładować telefonu (zmienne natężenie
czy coś takiego, ponoć może zepsuć baterię). Za to można spokojnie
ładować powerbank, a potem z niego telefon. <br /></p><p>Moc 10W: <a href="https://dctln.pl/uy6NNKiNg" target="_blank">LINK</a><br /></p><p></p><p>Moc 15W: <a href="https://dctln.pl/vZ7gkvLgW" target="_blank">LINK</a></p><p></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/vZ7gkvLgW" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzlEwPeuMSK2SWV06LM0BzW29Ge7NvL5a4S9x00zQSyyMFs02APLa8ULZBYiJxTO6G_OZ_yLgrZeOKUJ4JHOdiaz_649vFvsUxuK-kByExCGEyTH6I6ePshs1iMsn6afE3qKVUuz6iTUIi_QBKcOQzFrlewD46cI78MaN4MKdHYLZHMd3QiGRyLI8IMg/s320/FORCLAZ%20CHARGEUR%20SOLAIRE%20TREK%20900%20-%2015W%20PE21%20-%20004%20---%20Expires%20on%2001-01-2023.jpg" width="320" /></a></div><p> •<b> Raki</b>
- zimą w wyższych partiach Tatr wyposażenie niezbędne, a często...
zastępowane raczkami, bo taniej. Raki oczywiście można wypożyczyć, ale
warto mieć swoje. Dostępne oczywiście różne wersje, ja linkuję do
koszykowych (cena 419.99 zł): <a href="https://dctln.pl/7Dm5hZ6Hc" target="_blank">LINK</a></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/7Dm5hZ6Hc" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="2500" data-original-width="2500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW3BL5TWVA3Zw_JC2QmQ6HfOxgcuIo1PquFqn_XjnIMBQx8Xcn_arSjYJYzhlSyGNm7x2zVeGRvJz6k0kyqMn7ZXoanVCNce1ymOrzKuAYejGdeFcnz5w53Huv8NHAAM_7QCXrmspRF_m2e87bYfBMmM_C9e0KdUCKogvQiXdRbx4GCTKmMc3ztEOTXA/s320/SIMOND%20CRAMPONS%20MAKALU%20LANIERES%20-%20000%20---%20Expires%20on%2016-12-2029.jpg" width="320" /></a></div> • <b>Czekan</b>
- kupując komuś czekan w ramach prezentu trzeba pamiętać o odpowiednim
dobraniu go do wzrostu obdarowywanej osoby. (cena 179.99 zł) <a href="https://dctln.pl/FPrNoS0FC" target="_blank">LINK</a><br /><p></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/FPrNoS0FC" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrp1krQRTvHRl19YUhkH-OI5fOOu7Sv22ejhDLs6FEcE2-FDuFf5MYRE3nr3VWgAtGThxpO1lIln4se-3LrJdbvWcl9TQZnnx7nL2pOpJM-VA0v7dgTt1BDoPOKi2Orjawh2KEuhzlHt0A/s320/Czekan%252BOcelot%252BHyperlight.jpg" /></a></div><br /><p></p><p> </p><p>• <b>Komplet bielizny termicznej z wełny merino</b> - wełna merynosa to jest sztos. Dlaczego sztos wyjaśniałam w <a href="https://tatromaniak.pl/aktualnosci/co-ma-wspolnego-gorski-turysta-z-australijska-owca-czyli-o-welnie-merino/" target="_blank">TYM</a>
artykule. Komplet bielizny przyda się jako pierwsza warstwa zimą.
Legginsów latem się raczej nie nosi, ale koszulka - nawet taka z długim
rękawem latem też będzie przydatna (bo produkty z merino grzeją tylko
gdy nam zimno, takie są sprytne).<br /><br />Koszulka (cena 199.99 zł) męska <a href="https://dctln.pl/Yx8BTUeyH" target="_blank">LINK</a> damska <a href="https://dctln.pl/IOvWexKhX" target="_blank">LINK</a> <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/Yx8BTUeyH" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5BE401ytEIjLpHWoEhsoAQv5CuEgnFNyCeII-9izpUAmnwASh4oaoODTHprH1M9RXuFjAy7Tltf33hHcrMn8-zpAxsisv1swPSOc0xybniRZ6X2mFAleo2pCZInYW30O8IHiGPNyAdBWY/s320/koszulka-trekkingowa-meska-z-dlugim-rekawem-forclaz-trek-500-merino.jpg" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/IOvWexKhX" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTwd1t8MoGPjY9RREO52N7eVsYdP_Y4IL9TRjZJd8txRnxU88OqQYbOaNqgU-uN3FrOHEkpzNL2F-sWVQm-LvZQhVfdqpV1okE9SAy0WvRWLmXOsqJnDOo8hn3YMyFcWqvoy5DGYUeFUmx/s320/koszulka-trekkingowa-damska-forclaz-trek-500-merino.jpg" width="320" /></a></div>Leginsy (cena 169.99 zł) męskie <a href="https://dctln.pl/2HInQ7nZg" target="_blank">LINK</a> damskie <a href="https://dctln.pl/dI6fFqQHN" target="_blank">LINK</a><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/2HInQ7nZg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZuGCq_Sru-rH-WalUKzVBx1-oEBIvghkw_xsN43tG4O5M-pGEXO9yautFyZtGvXqcjYjuMQeV5osTXpgMpWqgJ0yA5uhiRSS5atFKWVxCpZOP-xMXFYVM_2l07yHqV5TsJKacrKKZF57d/s320/legginsy-trekkingowe-meskie-forclaz-trek-500-merino.jpg" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/dI6fFqQHN" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQJyjqXkvoeM7qgJ6SQwaufZVr0bZMi7O1tS64GViQl6XI1ZtelMkDazno9EPbYo-_oYVWzWL5VyTj-p_CcvMRXJo0U1XOaXBttAYtfSExvJhMfVdxYjO0KyHD2uLd-LJqW6z1sluQ4mjJ/s320/legginsy-trekkingowe-damskie-forclaz-trek-500-merino.jpg" width="320" /></a></div><p><br /></p><br /><p></p><p><br />• <b>Zestaw lawinowy</b>
- detektor, sonda i łopatka to opcja prezentu dla bogatszego Mikołaja.
Ale, kurczę, to fajny prezent. Tylu ludzi na tym oszczędza, bo to drogie
rzeczy. A przecież ważne. I tak naprawdę każdy, kto chodzi zimą w góry
powinien mieć taki zestaw. (cela 1319 zł) <a href="https://dctln.pl/NDzlvSn46" target="_blank">LINK</a><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://dctln.pl/NDzlvSn46" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsChyphenhyphenTarIATI1lXQ5zKEe5RO1qVTSLfE7xnQjb0lI6ROk9rfu66g6LnC8QJJG6c-pWdbhJA94XMC0iXxDKwYDSNmYeNBdq1lWKdRRJiQhUKkZnJSIAz_lkG8hr09uNe9oam581CCWblnwa/s320/Zestaw%252Blawinowy%252BARVA%252BEvo4%252Bopata%252Bsonda%252Bdetektor%252BEvo%252B4.webp" /></a></div><br /><p>Jeśli nic z powyższych propozycji Cię nie przekonało, zostaje jeszcze opcja karty podarunkowej (<a href="https://dctln.pl/a3SYjMSGl" target="_blank">LINK</a>),
którą w Decathlonie można doładować na dowolną kwotę w przedziale
20-2000 zł i zakupić (oraz wykorzystać) nie tylko stacjonarnie, ale też
przez internet. :)<br /></p><p>Dziękuję za uwagę, będę wdzięczna za
kliknięcia, a gdybyście chcieli zapytać o jakiś górski produkt made by
Decathlon, to ja coś niecoś o nich wiem i służę pomocą. :) <br /></p><p><br /><br /></p>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-53709936701477768882022-12-08T17:05:00.004+01:002022-12-08T17:08:12.960+01:002022 - raz w miesiącu góry (część I)<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghUSt5AKhzv0NHEIjPwAz26jSR8SJI3lsXStc7rjAJPbon9ZAgC4pUjtDTcIN2ucEE1-1A5kIXCjeFfXZg0i5HijXY_cMCzR2B_7TP9dgLyNaH81qZ6KJFJIOqobd9z6aQqIdZELnvkIIUsTDH-SCMOYd1sEYZ8WzIXquJdcNkWB93r0YciGvPcBOOcA/s4096/CollageMaker_20221208_161417306.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2304" data-original-width="4096" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghUSt5AKhzv0NHEIjPwAz26jSR8SJI3lsXStc7rjAJPbon9ZAgC4pUjtDTcIN2ucEE1-1A5kIXCjeFfXZg0i5HijXY_cMCzR2B_7TP9dgLyNaH81qZ6KJFJIOqobd9z6aQqIdZELnvkIIUsTDH-SCMOYd1sEYZ8WzIXquJdcNkWB93r0YciGvPcBOOcA/w640-h360/CollageMaker_20221208_161417306.jpg" width="640" /></a></div>To nie było postanowienie noworoczne. W poprzednim roku mieliśmy z Marcinem taki krótki ciąg, że byliśmy razem w górach w sierpniu (<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2021/12/w-janosikowej-krainie-kilka-dni-na-maej.html" target="_blank">Mała Fatra</a>), wrześniu (Tatry) i październiku (<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2021/12/walka-w-bocie-garmont-vetta-gtx-test-no.html" target="_blank">Bieszczady</a>), a potem... a potem dopiero w styczniu roku następnego. No ale skoro styczeń to nowa karta i nowy początek, to Marcin rzucił hasło (już po styczniowym wyjeździe), że może byśmy tak co miesiąc gdzieś w góry sobie skakali. Dość szybko nie pykło skakanie co miesiąc razem, ale ja, póki co (jest wrzesień, gdy zaczynam pisać ten post), utrzymałam statystyki. Same w sobie wycieczki w większości były krótkie i umiarkowanie emocjonujące, przez co niekoniecznie nadające się na osobne wpisy na blogu. Po zebraniu jednak w całość robi się z tego jakaś historia i katalog pamiątkowych zdjęć. A zatem:<span><a name='more'></a></span><p></p><p><br /></p><p><span style="font-size: large;"><b>Styczeń</b> </span></p><p><span style="font-size: large;">Pieniny: Sokolica i Trzy Korony</span><br /></p><p><br /></p><p>To nie miał być początek czegokolwiek. W lutym już jechaliśmy z zamiarem podtrzymywania regularności, ale w styczniu jeszcze jechaliśmy po prostu. Ruszyć gdzieś dupę, odwiedzić jakieś ładne miejsce, tyle. Padło na Pieniny, a dokładnie na pieniński klasyk, czyli Sokolicę i Trzy Korony. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgP0KHfETIRHrR9W8QQK9bGz7ddaKsmlz2brPWQJOfVfzAadBHVOB9_amuf678w9sOEpLYmTBtMU_TF-LFZ9GM7Xm0e3wRCWMNfkDNNg5wgOl-bc-Nvy403r-AqiPtwY3J6lsB6xt8XODAkklGY4rCpHfIjnf_QBnzLhOTzMSz1IxD1CRojjLLgvhj4xg/s3894/nowy%20targ.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2594" data-original-width="3894" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgP0KHfETIRHrR9W8QQK9bGz7ddaKsmlz2brPWQJOfVfzAadBHVOB9_amuf678w9sOEpLYmTBtMU_TF-LFZ9GM7Xm0e3wRCWMNfkDNNg5wgOl-bc-Nvy403r-AqiPtwY3J6lsB6xt8XODAkklGY4rCpHfIjnf_QBnzLhOTzMSz1IxD1CRojjLLgvhj4xg/w640-h426/nowy%20targ.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fajnie mają w tym Nowym Targu.<br /></td></tr></tbody></table> <p></p><p>Dojechaliśmy nocnym autobusem do Nowego Targu, z zamiarem przemieszczenia się później lokalną komunikacją publiczną do Krościenka. Zamiar ten zakładał, że skoro istnieją rozkłady jazdy lokalnych autobusów czy busów, to można według nich zaplanować wycieczkę... Cóż... Wysiedliśmy na dworcu jeszcze po ciemku, poszliśmy do tamtejszej knajpki na kawę i kanapkę i spokojnie oczekiwaliśmy na autobus, który miał być - zarówno wedle rozkładu na tablicy, jak i informacji uzyskanej... w punkcie informacji - jakoś po 8-mej. No tyle, że go nie było. Na pytanie, dlaczego go nie było, pan w informacji powiedział bez zażenowania, że nie wie. Nie pamiętam już, czy na niego czekaliśmy, ale nie było chyba też następnego. Potem, pod moim powycieczkowym postem na FB komentarze rozgrzały się w tym temacie, no i okazało się z grubsza, że busy czy autobusy w tych okolicach jeżdżą albo nie jeżdżą, według rozkładu albo i nie, generalnie to nic dziwnego, że autobus nie przyjechał, a pan z dworcowej informacji nie wie, dlaczego. No więc ja już załamka, dzień w styczniu krótki, jak zaraz nie znajdziemy transportu, to przesiedzimy go w Nowym Targu. Marcin w takich sytuacjach jednak nie traci zimnej krwi, tylko mówi, że luz, złapiemy stopa. Przechodzimy więc całe miasto, aż za wylotowe rondo, no i faktycznie, dość szybko łapiemy podwózkę.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivAEPtRHqUBBDg-IfZAyap33-woaWjl9UzyTFzDOO-VaKf12l1K8EdkmcSUMF5jb19TqoMIl348dhpbRmWQaimNUipulCPy4VPywe-EZTht--H8Lus7kkeC0hZ7njzS4lsK1ga3bh25qapbtylOx1fo2cJ0-_tRL4d_q1z7GZ8SDRRmAz3DNfELJUeWw/s3360/bocian.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3360" data-original-width="2520" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivAEPtRHqUBBDg-IfZAyap33-woaWjl9UzyTFzDOO-VaKf12l1K8EdkmcSUMF5jb19TqoMIl348dhpbRmWQaimNUipulCPy4VPywe-EZTht--H8Lus7kkeC0hZ7njzS4lsK1ga3bh25qapbtylOx1fo2cJ0-_tRL4d_q1z7GZ8SDRRmAz3DNfELJUeWw/w480-h640/bocian.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wierzcie lub nie - tam jest bocian.<br /></td></tr></tbody></table><p>Potem jest już bez fakapów. Przechodzimy Krościenko, by dotrzeć na szlak, jako ciekawostkę odnotować można, że w oddali na trawniku dostrzegamy spacerującego bociana (przypominam, że rzecz dzieje się w styczniu), no a potem już sobie idziemy. Pogoda piękna, choć ma się okazać, że wyżej będzie dość nieprzyjemnie wiało. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZjQy2H7GsXsHHG86kB8tyHvBrjl4XORcvhMSIRReFym_87iRiijMcDDT68zYq0cj1ulX5eNKqs3PJMSiYsCcVsDjXyOqwLBrKID_0GRHpgFTA52zTTB_JkaPkfobmN0lGbC8WBAy_s6F_yliwJLjYtLwozDMciBxjbHClWHA-CNcBWmXWXj6hzHb0WA/s2024/szlak%20na%20sokolic%C4%99.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1504" data-original-width="2024" height="476" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZjQy2H7GsXsHHG86kB8tyHvBrjl4XORcvhMSIRReFym_87iRiijMcDDT68zYq0cj1ulX5eNKqs3PJMSiYsCcVsDjXyOqwLBrKID_0GRHpgFTA52zTTB_JkaPkfobmN0lGbC8WBAy_s6F_yliwJLjYtLwozDMciBxjbHClWHA-CNcBWmXWXj6hzHb0WA/w640-h476/szlak%20na%20sokolic%C4%99.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0vqLlFTltJlmvosnPTUN0NlMNHlcUjjy8lM3sc6m2xeGOGdn87LOYTwd_Wsa-zB9eAK6FE2QEySmHE4VWHtSZ39XthaPUKsOGkSN-iQQF74u_-2_U9P_LMw3fXD1ITXjJJSliyTweyCu1LGObp9BbCvqE3yXTcEIzAMWdYqyKaxp9jUgCffY1Jve0Fg/s3264/sokolica.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0vqLlFTltJlmvosnPTUN0NlMNHlcUjjy8lM3sc6m2xeGOGdn87LOYTwd_Wsa-zB9eAK6FE2QEySmHE4VWHtSZ39XthaPUKsOGkSN-iQQF74u_-2_U9P_LMw3fXD1ITXjJJSliyTweyCu1LGObp9BbCvqE3yXTcEIzAMWdYqyKaxp9jUgCffY1Jve0Fg/w640-h480/sokolica.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8yluCUgR4kUfZE-ktW3Q-zw6j-9UcsomZn2TIEFzuV6Zgz4EEhHv47mM_o-udFmZPGe41fDbMJnyIBmNw21wRr0u1gS2kBZ3KdFGNhu62lGd3pCatiIRA8MhB5asDMOxP6T7cCAcZqGx4uuoW6tfqH4B2IdzmahQ7VANGWauDjn_52IpRPxZDhXGNhg/s4000/sokolica%20sosna.jpeg"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8yluCUgR4kUfZE-ktW3Q-zw6j-9UcsomZn2TIEFzuV6Zgz4EEhHv47mM_o-udFmZPGe41fDbMJnyIBmNw21wRr0u1gS2kBZ3KdFGNhu62lGd3pCatiIRA8MhB5asDMOxP6T7cCAcZqGx4uuoW6tfqH4B2IdzmahQ7VANGWauDjn_52IpRPxZDhXGNhg/w640-h480/sokolica%20sosna.jpeg" width="640" /></a></div><p>Byłam już kiedyś zarówno na Sokolicy (tak, tak, widziałam sosenkę jeszcze w całości), jak i na Trzech Koronach, szłam wtedy w odwrotnym kierunku. To było dawno, zajarana byłam wtedy strasznie na Tatry i sądziłam, że z tego wynikało średnie wrażenie, jakie zrobił na mnie pieniński szlak (no, może jeszcze z tego, że widoczność była wtedy na jakieś trzy metry). Niestety, powrót po latach nic w zasadzie w tym temacie nie zmienił. Sama Sokolica i Trzy Korony to ładne miejsca z efektownymi widokami, ale szlaki na nie, czy pomiędzy nimi - IMHO nuda i niespecjalnie polecam. Przejść się można, zwłaszcza w styczniu, gdy nie ma tu dzikich tłumów ludzi. Zakładam, że latem są. W styczniu tłumek na szczytach gęstnieje, ale nie jest dziki. ;)<br /></p><p>Szlak na Sokolicę i potem z niej na Trzy Korony to nie jest nic specjalnego, ot wędrówka lasem po pagórkach. Nie mam zatem pojęcia, dlaczego już na zejściu z powrotem do Krościenka okrutnie bolały mnie nogi. No albo mam - zasiedziałam się przez ostatnie miesiące na tyle, że głupi spacer wystarczył, by dać mym odnóżom solidnie w kość. Dodatkowym czynnikiem pewnie była śliskość - raczki gdzieniegdzie zakładałam, ale w wielu miejscach przeszkadzały, przez większość drogi szłam więc bez nich, wytężając mięśnie tam, gdzie trzeba było to robić, by ostrożniej stąpać po ubitym śniegu. No ale to jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie. 5-6 godzin po umiarkowanych przewyższeniach, a nogi jak po maratonie. Wstyd i hańba.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiro13gwwMsOPEukEJaRS6VD2Zp4xY4YiGo80eKFSNIVN_1fqVS_Va0lTUsKZKgOhP1oXj07ETirxnyO6eFS2syXdjD_j6bZeYR2uKtmkDrMa87klj6SyJmu3YvBWStkLeWCiOP6sW9nlSz1pruuKerytcw2ovQ35gIqEMuAurFhfjev5aLy02C5Ud09A/s3811/trzy%20korony%20widok%20na%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2858" data-original-width="3811" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiro13gwwMsOPEukEJaRS6VD2Zp4xY4YiGo80eKFSNIVN_1fqVS_Va0lTUsKZKgOhP1oXj07ETirxnyO6eFS2syXdjD_j6bZeYR2uKtmkDrMa87klj6SyJmu3YvBWStkLeWCiOP6sW9nlSz1pruuKerytcw2ovQ35gIqEMuAurFhfjev5aLy02C5Ud09A/w640-h480/trzy%20korony%20widok%20na%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO7bB1MLeKgAqED-wVIibnp26Ets1TfrnIMRnNVedEKQh3BfdHViIn8FAN5kHFjQUHPdjwmkcpc5EenU8HRyx1tCJ9n3Y6Vb6eeDSiwPzQCoVQIc9V5Pz3UzvWdx7SC6jgFkCw4TcQeNscuv3pKtaICVvEvtIHqCP6laQpm3c9PjvjVCla10W9s1kX-A/s3954/trzy%20korony%20widok.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2966" data-original-width="3954" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO7bB1MLeKgAqED-wVIibnp26Ets1TfrnIMRnNVedEKQh3BfdHViIn8FAN5kHFjQUHPdjwmkcpc5EenU8HRyx1tCJ9n3Y6Vb6eeDSiwPzQCoVQIc9V5Pz3UzvWdx7SC6jgFkCw4TcQeNscuv3pKtaICVvEvtIHqCP6laQpm3c9PjvjVCla10W9s1kX-A/w640-h480/trzy%20korony%20widok.jpeg" width="640" /></a></div><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9Cy91Qsm7Db4B1cEj5kyQWksy_R6fbcoaj6fxLoal41O2lIlA9yhLtZdEeJpQ4QTKC7tuSCRDuECMdjzQW_DHfDdjUAaEH0TmgaPExWnGZbfT6u1FKLfscupHzF5hDQFTJSKkqDa7zcLtuY9QASHaYF0QUeBZx7kHXv6BbhAFTZzmBxC15YssEzUzPA/s3264/trzy%20korony.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9Cy91Qsm7Db4B1cEj5kyQWksy_R6fbcoaj6fxLoal41O2lIlA9yhLtZdEeJpQ4QTKC7tuSCRDuECMdjzQW_DHfDdjUAaEH0TmgaPExWnGZbfT6u1FKLfscupHzF5hDQFTJSKkqDa7zcLtuY9QASHaYF0QUeBZx7kHXv6BbhAFTZzmBxC15YssEzUzPA/w640-h480/trzy%20korony.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWTOBdiTc93TfZXmjPap1KSRt3u3f-BdfmEtAgGc85exk2dVJ64iyRduegZBCaqXuCXtFW_08hEcB0_yzmjS84jFa_qCDz4-2IbRJsH0Tqua7rJPFfxEo9cvrbDoJ4Gg10twM3ZjvtNuv3uQHRtnmaC9lecMqlI4Hn-sKt9vOzLPU_V0qI9D1xwhrRLA/s4000/trzy%20korony%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWTOBdiTc93TfZXmjPap1KSRt3u3f-BdfmEtAgGc85exk2dVJ64iyRduegZBCaqXuCXtFW_08hEcB0_yzmjS84jFa_qCDz4-2IbRJsH0Tqua7rJPFfxEo9cvrbDoJ4Gg10twM3ZjvtNuv3uQHRtnmaC9lecMqlI4Hn-sKt9vOzLPU_V0qI9D1xwhrRLA/w640-h480/trzy%20korony%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4t_ZL3evNtvwJXHGt-fh6sQaeYf0zCTvh2IPTi4Dqyfy_XTkxD4RRW6DzXVW5y7sFhPk0g57oeUmfHq05HLReu4qBHx_7vvUOvLIb7aFT6_mjMLYEYKkC0kdv_ZX4hO6d3rVhYi72DSKFxcvN6ySpWL0fLnxs25p2797nkB_2YX9G7qoYwbbI-LBm1A/s3194/pieniny%20widok%20tatry.jpeg"><img border="0" data-original-height="2394" data-original-width="3194" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4t_ZL3evNtvwJXHGt-fh6sQaeYf0zCTvh2IPTi4Dqyfy_XTkxD4RRW6DzXVW5y7sFhPk0g57oeUmfHq05HLReu4qBHx_7vvUOvLIb7aFT6_mjMLYEYKkC0kdv_ZX4hO6d3rVhYi72DSKFxcvN6ySpWL0fLnxs25p2797nkB_2YX9G7qoYwbbI-LBm1A/w640-h480/pieniny%20widok%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p>Po obowiązkowym placku z gulaszem i noclegu w Krościenku następnego dnia po prostu wróciliśmy do domu.<br /></p><p><br /></p><p><b><span style="font-size: large;">Luty</span></b></p><p><span style="font-size: large;">Beskid Żywiecki: Pilsko</span></p><p><br /></p><p>Na Pilsko padło, bo popularne, chyba fajne, no i może bym w końcu trochę poznała Beskidy (jak dotąd byłam tylko dwukrotnie na Babiej). Aby nie polegać na autobusach-widmach, tym razem wybieramy się samochodem. Dojeżdżamy do Korbielowa i stamtąd ruszamy w górę. Początkowo mamy problem ze znalezieniem szlaku - ludzie kręcą się tu wprawdzie licznie, ale wszyscy na nartach. Przedzieramy się przez śnieg na jakimś stoku i gdzieś wyżej odnajdujemy zielony szlak. Droga do Schroniska na Hali Miziowej upływa bez przygód. Zawodzi pogoda - miało być raczej słonecznie, tymczasem słońce tylko chwilami wychyla się zza chmur, są nawet momenty, gdy prószy śnieg. W schronisku tłumy, bo kończą się właśnie jakieś zawody. Na szczyt ruszamy już dość późno (jak na warunki lutowe).</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6IVfsV0gDe4thij3aD2PzDbBGa2kjKDftjpxLovsRP6v5MTs3l-cWFAglRPzJZ5Cdqe8i8hzJfrzSohE7NuhjBDYc2d_tYa7K6YCb_8ox9vySfuI78PLp1p1ToDNn9BH4BBKcOa1s_gvgAyiCLFxOU9Dt-fIZvDlFjRDemr1qO6oqnBr-Rpt3Z9ov6w/s3969/na%20pilsko%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2977" data-original-width="3969" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6IVfsV0gDe4thij3aD2PzDbBGa2kjKDftjpxLovsRP6v5MTs3l-cWFAglRPzJZ5Cdqe8i8hzJfrzSohE7NuhjBDYc2d_tYa7K6YCb_8ox9vySfuI78PLp1p1ToDNn9BH4BBKcOa1s_gvgAyiCLFxOU9Dt-fIZvDlFjRDemr1qO6oqnBr-Rpt3Z9ov6w/w640-h480/na%20pilsko%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi71NOmVQ84TC1jfEhnFc7nL8J7Wv560msW4wlL4HQe7uVrMCkVKKUjaxQpnJ0uRBTXKtdirnG2p4HPZNOv8eh4qpbmahxCT1gA5eff51dFgbn9yVSEnAsC5aad-q1cSRFKv4TNEUfaHLy6Ohc_URHAGfQnYSPPoJu_5ajDpH8yK6Yv8143YBjsHSYC8A/s3264/szlak%20pilsko%20zima.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi71NOmVQ84TC1jfEhnFc7nL8J7Wv560msW4wlL4HQe7uVrMCkVKKUjaxQpnJ0uRBTXKtdirnG2p4HPZNOv8eh4qpbmahxCT1gA5eff51dFgbn9yVSEnAsC5aad-q1cSRFKv4TNEUfaHLy6Ohc_URHAGfQnYSPPoJu_5ajDpH8yK6Yv8143YBjsHSYC8A/w480-h640/szlak%20pilsko%20zima.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_EpFyH0PyvEw_XWKtx7eU0HZsO7UALc9_TsQS0KF-_-4jJ49fiK8LhOzoNzAVPAZ5rAuH71xyuLC2o1Ktedsz-DYu3Qz9Qbl22xzRlSv37gjTl1JRO9BFzSvTcgEt90nfu747vJnHMwT6EdHYyZkUb8YYF_5my1wD-HrvCgse1iRanAy0IuKdStiyGg/s3572/pilsko%20zima.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3572" data-original-width="2677" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_EpFyH0PyvEw_XWKtx7eU0HZsO7UALc9_TsQS0KF-_-4jJ49fiK8LhOzoNzAVPAZ5rAuH71xyuLC2o1Ktedsz-DYu3Qz9Qbl22xzRlSv37gjTl1JRO9BFzSvTcgEt90nfu747vJnHMwT6EdHYyZkUb8YYF_5my1wD-HrvCgse1iRanAy0IuKdStiyGg/w480-h640/pilsko%20zima.jpeg" width="480" /></a></div><p>Z czego słynie Pilsko? Ano z tego, że ponoć łatwo się na nim zgubić. Internet po wpisaniu nazwy szczytu ochoczo opowiada mrożącą krew w żyłach (dość dosłownie) historię o grupie młodych sportowców, którzy przed laty w zimowej zadymce zabłądzili w rejonach szczytu, co skończyło się tragicznie. Szczyt jest płaski, gdy wiatr szybko robi porządek po śladach butów, a mgła sprawia, że każda strona świata wygląda mniej więcej tak samo, nietrudno o pójście w złym kierunku. No i właśnie takie warunki nam się trafiają. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhleI_xDOutr6MDh4-50JpZ_KfK-pE1gbGOT2e40vhXVMC2wtoumBTW7n_0qmAKFP1nfv-7IWmGysR6l97jmnX9Hl2BBTz_aod9X2Z014gYa05J2aw1sffOMkMvjMHxHrwhetACGVTnszUq-111FVYioa-CzlAJxyRbrWl1pKmoMMCfXVcyEDPezZC5uw/s4000/szlak%20na%20pilsko.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhleI_xDOutr6MDh4-50JpZ_KfK-pE1gbGOT2e40vhXVMC2wtoumBTW7n_0qmAKFP1nfv-7IWmGysR6l97jmnX9Hl2BBTz_aod9X2Z014gYa05J2aw1sffOMkMvjMHxHrwhetACGVTnszUq-111FVYioa-CzlAJxyRbrWl1pKmoMMCfXVcyEDPezZC5uw/w640-h480/szlak%20na%20pilsko.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimNwXfSdC8peP7h51cMnV_Py0WxMCsshCYAW2Su-R4-iiN2jBBCbl5vK9q88aMayD4EenaWunl9I0QS7q6QeVJgVAMbD6e2XyIUQNDYSB8u2qSuURwskghijrQ4zcmVlGI9paCeVGR8MAXS2aFWiKqrnXD0txnGVduQAXD-O5xjNmoEf1unFtyoAX3ag/s4000/pilsko%20zima%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimNwXfSdC8peP7h51cMnV_Py0WxMCsshCYAW2Su-R4-iiN2jBBCbl5vK9q88aMayD4EenaWunl9I0QS7q6QeVJgVAMbD6e2XyIUQNDYSB8u2qSuURwskghijrQ4zcmVlGI9paCeVGR8MAXS2aFWiKqrnXD0txnGVduQAXD-O5xjNmoEf1unFtyoAX3ag/w640-h480/pilsko%20zima%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><p>Do schroniska mieliśmy jeszcze całkiem niezłą widoczność, ale w drodze na szczyt otacza nas gęstniejące coraz bardziej mleko. Z początku jeszcze spoko - tu drzewka układają się w charakterystyczny korytarz, tam jest jakiś wyciąg. Ale dalej wszystko robi się do siebie podobne, przy tym piździ sakramencko, więc nie ma co liczyć na powrót po własnych śladach, no i niebawem zrobi się ciemno. Na szczęście kręcą się tu jeszcze jacyś ludzie, dostrzegamy też jakąś tablicę. Docieramy do tzw. polskiego wierzchołka, czyli Góry Pięciu Kopców. Do właściwego szczytu brakuje nam 23 metrów przewyższenia i jakichś 10 (w tych warunkach pewnie paru więcej) minut wędrówki, ale tam już nie idziemy. Za słupkiem widzimy tylko kotłującą się, ciemniejącą mgłę i słyszymy świst wiatru. Pozostaje zejście, nocleg w Korbielowie i powrót do domu.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPEydeG9qr6rYzHbYn7DjmIzo-tDPXeEQpr2Q2pZBa_kqkBM7RPJP9jXEblabbEjyMNrfW5Zay0OuvaVPJBMWRdMhDaJnutiKZhuJ1l1V_BT_SYlOTKowR0QXREWSIny7Eh-X5wktIFX4Tg-jgEUiOSWPW70lufaLJaDve1MemGDMJCwZbvaTpp2D2Ew/s4000/IMG_20220205_163536554_MP-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPEydeG9qr6rYzHbYn7DjmIzo-tDPXeEQpr2Q2pZBa_kqkBM7RPJP9jXEblabbEjyMNrfW5Zay0OuvaVPJBMWRdMhDaJnutiKZhuJ1l1V_BT_SYlOTKowR0QXREWSIny7Eh-X5wktIFX4Tg-jgEUiOSWPW70lufaLJaDve1MemGDMJCwZbvaTpp2D2Ew/w480-h640/IMG_20220205_163536554_MP-01.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWczz1dJwSwdsk8hW0QvLZqHR_6dmi2nmAqra8MQdMAlXXI67xAHKbbbeNJ51bhwPvGu1ZsXxd-l5-4FQQzKUaBl8m2CZeOuwzXT-ThQe6rjw4JuoEmfKGRjmXd9kFXs1lWJfcv5tPRWzxZ01irEUSJYQGi9eSeLorufLX5YJsgmTft9GrYIYUKmTkgA/s3000/pilsko%20szczyt%20zima.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2252" data-original-width="3000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWczz1dJwSwdsk8hW0QvLZqHR_6dmi2nmAqra8MQdMAlXXI67xAHKbbbeNJ51bhwPvGu1ZsXxd-l5-4FQQzKUaBl8m2CZeOuwzXT-ThQe6rjw4JuoEmfKGRjmXd9kFXs1lWJfcv5tPRWzxZ01irEUSJYQGi9eSeLorufLX5YJsgmTft9GrYIYUKmTkgA/w640-h480/pilsko%20szczyt%20zima.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjujH6cxIntJfGX7bD1MpX5asT1cYFExRLTCW7aIsjr5LxiSRCPT5Go7XwDlqFYCJlKSEVm9g18YfKQh8OvheQUCiITQXMG_8cFHZGt31CiwKOW-HlRBbfq0eqWKy-Wb2R299jhvRH0Fk16FbWp5HtAXhggsLEnJ1MuwyS9unVE3o2h_InOJdRmuq80Eg/s4000/schronisko%20na%20hali%20miziowej.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjujH6cxIntJfGX7bD1MpX5asT1cYFExRLTCW7aIsjr5LxiSRCPT5Go7XwDlqFYCJlKSEVm9g18YfKQh8OvheQUCiITQXMG_8cFHZGt31CiwKOW-HlRBbfq0eqWKy-Wb2R299jhvRH0Fk16FbWp5HtAXhggsLEnJ1MuwyS9unVE3o2h_InOJdRmuq80Eg/w640-h480/schronisko%20na%20hali%20miziowej.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p> </p><p><b><span style="font-size: large;">Marzec</span></b></p><p><span style="font-size: large;">Karkonosze: Śnieżka </span></p><p><span style="font-size: large;">Rudawy Janowickie: Sokolik i Krzyżna Góra</span><br /></p><p><br /></p><p>No tutaj to w ogóle wszystko miało wyglądać trochę inaczej. Przede wszystkim mieliśmy jechać we troje. Zuza namawiała mnie na Karkonosze już z pół roku, ale miał z nami jechać też Marcin, który ostatecznie nie dostał urlopu. We dwie miałyśmy do dyspozycji kilka dni, w trakcie których Zuza zaplanowała nam przejście praktycznie całej polskiej części tych gór. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaVvyhdQNBGmkXyPIHcNHmhPck1uTmCNomZHSFafcVOECR34fbuzeNqGcfh9TOR7v9oKeN6fVfmzs5FYzurArKVcHnkWEEHr8768iWuDaz5fsp0N_jH3ppfBFmI-pnxgmcDWnwCY4WlZtaE9eOyz0Q6Dgq6NUucnCp-lKaRW-Ne3m9M-I0iCeR_AEsYQ/s1600/szlak%20na%20%C5%9Bnie%C5%BCk%C4%99.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaVvyhdQNBGmkXyPIHcNHmhPck1uTmCNomZHSFafcVOECR34fbuzeNqGcfh9TOR7v9oKeN6fVfmzs5FYzurArKVcHnkWEEHr8768iWuDaz5fsp0N_jH3ppfBFmI-pnxgmcDWnwCY4WlZtaE9eOyz0Q6Dgq6NUucnCp-lKaRW-Ne3m9M-I0iCeR_AEsYQ/w640-h480/szlak%20na%20%C5%9Bnie%C5%BCk%C4%99.jpeg" width="640" /></a></div>Z początku nic nie wskazywało na to, że miałoby się to nie udać. Pierwszego dnia jeszcze dość wcześnie docieramy do Karpacza, gdzie zostawiamy samochód. Wrażenie robi na mnie bliskość Karkonoszy wznoszących się nad miastem, to, że tak dobrze, wyraźnie i "masywnie" je stamtąd widać. Na Śnieżkę idziemy jakoś tak zdaje się od dupy strony (to w każdym razie nie jest najpopularniejsza trasa, no ale zaczynamy zgodnie z założeniem od wschodu). Pogoda jest piękna, na szczycie tylko piździ, ale trudno tego uniknąć na najwyższym wierzchołku pasma. Troszkę odpoczywamy w Śląskim Domu, a na wieczór zawijamy się do Samotni - bo jeszcze przed wyjazdem wyraziłam chęć zawitania w tym miejscu. <p></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC6H4HeBbPwjnOaXvwfW9_M5kKHjTiND3o0UpMs6bOK2FWQXJj7hWO_QxNjKdnSsZ_eG7EEVdpv_CYCYGfNgzzq5M6vXBbu1MS6vq8mS2dDxrn4dGy3-W7mTPn2GQmoM8ed6HKN5U-bWsl5_s_yCmbPcu-YAcCMUZYIj-DlLcQDka7PVabQa3PQ484HA/s3264/na%20%C5%9Bnie%C5%BCce.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC6H4HeBbPwjnOaXvwfW9_M5kKHjTiND3o0UpMs6bOK2FWQXJj7hWO_QxNjKdnSsZ_eG7EEVdpv_CYCYGfNgzzq5M6vXBbu1MS6vq8mS2dDxrn4dGy3-W7mTPn2GQmoM8ed6HKN5U-bWsl5_s_yCmbPcu-YAcCMUZYIj-DlLcQDka7PVabQa3PQ484HA/w640-h480/na%20%C5%9Bnie%C5%BCce.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Za naszymi plecami statek kosmiczny.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH--Jkwf-qmiaOb8UuOmRM3Onqfj7j9msLVTtNz7-v0JE-UMqW7f4EiY3CG64CnNNkv6bTWrE3guRro8Wl-2SY1kd2b9C2GleoGYcuCOqMCjcPt7epzj6JFZADEuzn_hPxO4ivelBLAkBVw70zVWIZRx7Y1zj_YFe3mNFLVocx_Z6H0uKoX6gcBqyiIQ/s4000/%C5%9Bnie%C5%BCka%20zima.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH--Jkwf-qmiaOb8UuOmRM3Onqfj7j9msLVTtNz7-v0JE-UMqW7f4EiY3CG64CnNNkv6bTWrE3guRro8Wl-2SY1kd2b9C2GleoGYcuCOqMCjcPt7epzj6JFZADEuzn_hPxO4ivelBLAkBVw70zVWIZRx7Y1zj_YFe3mNFLVocx_Z6H0uKoX6gcBqyiIQ/w640-h480/%C5%9Bnie%C5%BCka%20zima.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zuza i planeta Karkonosze.<br /></td></tr></tbody></table><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguBS0J5ZOLT0nFAfWHDARoeDkM0r0gmti9iSsFn_IGs4KW1Cyclu-ZYs33GOj_FIPZCoC_0DZNlQmE-GkGGlxkdRrUUgP-c2NVtAar1ocOAMiwgOkbYWIjoAcCqMrG8Nzriwoqtu0w0jTZHiEhGTkr3WO73wk0LfguSxYem4JxArstXpBqwmgseAXx1Q/s4000/%C5%9Bnie%C5%BCka%20szczyt.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguBS0J5ZOLT0nFAfWHDARoeDkM0r0gmti9iSsFn_IGs4KW1Cyclu-ZYs33GOj_FIPZCoC_0DZNlQmE-GkGGlxkdRrUUgP-c2NVtAar1ocOAMiwgOkbYWIjoAcCqMrG8Nzriwoqtu0w0jTZHiEhGTkr3WO73wk0LfguSxYem4JxArstXpBqwmgseAXx1Q/w640-h480/%C5%9Bnie%C5%BCka%20szczyt.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>W Karkonoszach jestem po raz pierwszy - już pomijając moją niegdysiejszą tatrofilię i brak chęci jeżdżenia gdziekolwiek indziej, góry te są jednak dla mnie daleko. Z Radomia to 6 godzin jazdy autem, inne rodzaje komunikacji aż strach sprawdzać. No i nigdy dotąd się jakoś nie składało, żeby tam zawitać. Nie wiem, jakie dokładnie miałam wyobrażenie o tutejszych pagórkach, tak czy owak rzeczywistość mnie trochę zaskakuje. Wejście na Śnieżkę od lewej strony - patrząc od Karpacza - przypomina jeszcze wprawdzie wędrówkę każdym innym pasmem, ale dalej jest już kompletnie inaczej. Szeroka grań Karkonoszy, rozległa, wyniesiona pod chmury płaskość, sprawia wrażenie innej planety, co potęguje zapewne zimowa szata krajobrazu. I znajduję to nawet fajnym.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFfoKjyZj8VB-M5FOkvsOS6AlxqGCwMU808Y7-xijTHsTqf1zgR2R81EGXQyfDUrQd2QuDHHdC7pOJNDQIPG9l-1HIAg2_AWjOPiPhuP2crfrNcxABz9DNSoN7uKQW-VPi8Z3nquotbddwd5AijD_g-cM03d5i3ukBDxJcu402xHRHZlGDA1wXw6Pe-g/s1600/%C5%9Bnie%C5%BCka%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFfoKjyZj8VB-M5FOkvsOS6AlxqGCwMU808Y7-xijTHsTqf1zgR2R81EGXQyfDUrQd2QuDHHdC7pOJNDQIPG9l-1HIAg2_AWjOPiPhuP2crfrNcxABz9DNSoN7uKQW-VPi8Z3nquotbddwd5AijD_g-cM03d5i3ukBDxJcu402xHRHZlGDA1wXw6Pe-g/w480-h640/%C5%9Bnie%C5%BCka%20szlak.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvQcVLIeTkqkdbXaQKcTqQ0EKENz3LUMWlCKATWqE4_jsmnPKrE6NMXYDS-qjFNYfYVciwr311acPsbeoVg557i1k3igA03MHud4w_UdyvpszOn7ozk3FXRayFAXZ7Gnxp8NEitFSauROc8vDxIkQviEFqnap3yX78918xFC6Z5PBDfWU-qkjbX4HGtw/s4000/karkonosze%20zima.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvQcVLIeTkqkdbXaQKcTqQ0EKENz3LUMWlCKATWqE4_jsmnPKrE6NMXYDS-qjFNYfYVciwr311acPsbeoVg557i1k3igA03MHud4w_UdyvpszOn7ozk3FXRayFAXZ7Gnxp8NEitFSauROc8vDxIkQviEFqnap3yX78918xFC6Z5PBDfWU-qkjbX4HGtw/w640-h480/karkonosze%20zima.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3gwJvCvHQkE6C3HnsaCgtCWoHwglxwsNvDdUZPCMg5CwqoVbHm9rkWD3c7jmvin5_bc1g1oBGh-xbQ1e5jSccrgUyWYV9I16_LZuWqsJq3uNxajey68nNQVueqefzy6GGCJ-D0f2UTm6_R0g736EUzcTTHa51UJldhF40gfC8mP20WsbZAWJFIS2V7A/s1600/zima%20karkonosze.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3gwJvCvHQkE6C3HnsaCgtCWoHwglxwsNvDdUZPCMg5CwqoVbHm9rkWD3c7jmvin5_bc1g1oBGh-xbQ1e5jSccrgUyWYV9I16_LZuWqsJq3uNxajey68nNQVueqefzy6GGCJ-D0f2UTm6_R0g736EUzcTTHa51UJldhF40gfC8mP20WsbZAWJFIS2V7A/w640-h480/zima%20karkonosze.jpeg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBnDOXh5-8qugzEPyFmH1v8RgHmJJRNIwAoTsSBca_3vL-CSdXnT90iKSydnRCZjFse5O59bbfAtV4OI5LjibI6TyjdOxMKQ61BDiwQi-nbzqY2nVfpZ7KmRPz1JaHrP99JnPfF23BqgkLSHEQ8s3OiyrF2qs2LzGe0ktbmyU5LscyN29RRgMDXrKstQ/s1558/%C5%9Bnie%C5%BCka%20zima%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1037" data-original-width="1558" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBnDOXh5-8qugzEPyFmH1v8RgHmJJRNIwAoTsSBca_3vL-CSdXnT90iKSydnRCZjFse5O59bbfAtV4OI5LjibI6TyjdOxMKQ61BDiwQi-nbzqY2nVfpZ7KmRPz1JaHrP99JnPfF23BqgkLSHEQ8s3OiyrF2qs2LzGe0ktbmyU5LscyN29RRgMDXrKstQ/w640-h426/%C5%9Bnie%C5%BCka%20zima%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Niestety, nie dane mi będzie zbadać tej planety. Gdy budzimy się następnego ranka, nic jeszcze nie zwiastuje odwrotu. Pogoda klaruje się piękna. Wprawdzie przez okno widzę, że flaga trzymana przez jakąś pozującą do zdjęcia grupę łopoce mocno na wietrze, a gdy opuszczamy ciepły budynek same przekonujemy się o jego sile. Ale skryte w kotlince schronisko jest w gruncie rzeczy osłonięte od najsilniejszych podmuchów i tutaj jeszcze jest znośnie. Wznosimy się z powrotem ku graniowemu szlakowi i z każdym krokiem się od tej kotlinkowej znośności oddalamy. Na górze duje fest, ciężko w ogóle iść, przewiewa nas, bo nie spodziewając się aż takiego wiatru nie ogaciłyśmy się we wszystko, co miałyśmy. Ale najgorszy jest śnieg. Nie, nie pada, ale wiatr podrywa go z podłoża i ciska w nas z całą mocą. Policzki aż bolą od ostrych drobinek i przez chwilę serio mam wrażenie, że jeden to już odmroziłam. Na rozstaju dróg przekrzykując wiatr dogadujemy się, że zmieniamy kierunek - idziemy do Śląskiego Domu, bo to najbliższy budynek i tam najwyżej pomyślimy, co dalej. No i wymyślamy, że dalej to już dupa - żadna to przyjemność iść w takim wietrze, a i jutro ma się on utrzymać. Zresztą głupio byłoby, gdyby nas zwiało na Śnieżnych Kotłach.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ9P0q40a8OEX5QWbvsdZQxDwa3v_dzSCp702RjwEb5gZ2-qjS-eeFzwDp1T9E7lTuCGT6fs0Qc4Lcx6726SqnT4vpo2IozLR3-xu3iWKdzWdczR-d0MHLkiziKmMz6KDvdddQ3EcPJ13JmeCkEv-QEYbbJ5yZ14jDr3JxSjmkNOVHzWPLGckPDFP56A/s4000/samotnia%20zima.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ9P0q40a8OEX5QWbvsdZQxDwa3v_dzSCp702RjwEb5gZ2-qjS-eeFzwDp1T9E7lTuCGT6fs0Qc4Lcx6726SqnT4vpo2IozLR3-xu3iWKdzWdczR-d0MHLkiziKmMz6KDvdddQ3EcPJ13JmeCkEv-QEYbbJ5yZ14jDr3JxSjmkNOVHzWPLGckPDFP56A/w640-h480/samotnia%20zima.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFURHnowBHc19-hDW8_U-fSJDRMH0_mTKl_LBkpftGkG7_9vcN0heSP7Og7kCvj5ba6CGmiEd0SotOtMw98Z9Sdnv_5EmNgBGiJwAnikiaRVVjh9g6HbSUe75qwjXlsRRwtGNQQxpm3lsfKifO3wViy2kA3op9xPHta3dMZToVSJNdyvgo4VQrdv7j5A/s3264/zima%20g%C3%B3ry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFURHnowBHc19-hDW8_U-fSJDRMH0_mTKl_LBkpftGkG7_9vcN0heSP7Og7kCvj5ba6CGmiEd0SotOtMw98Z9Sdnv_5EmNgBGiJwAnikiaRVVjh9g6HbSUe75qwjXlsRRwtGNQQxpm3lsfKifO3wViy2kA3op9xPHta3dMZToVSJNdyvgo4VQrdv7j5A/w480-h640/zima%20g%C3%B3ry.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc3gisif52PcJJ1ZKI5_DKdsjjb7tAjMhAAgvEfN6gnSCryZ4ogsC77SI33Xduf0eeIX073b56rfZURk68QH27_o8h0v4w03-zCYL4OMNMirYCS92tAZwcoTKSKM4KpilHGyPxafWDkbJjI-u9z3SicFsUHVV0Y7CkHWb3qZCLZMY52SVNKm0Fhymm_w/s3000/karkonosze%20zima%20szlak.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2003" data-original-width="3000" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc3gisif52PcJJ1ZKI5_DKdsjjb7tAjMhAAgvEfN6gnSCryZ4ogsC77SI33Xduf0eeIX073b56rfZURk68QH27_o8h0v4w03-zCYL4OMNMirYCS92tAZwcoTKSKM4KpilHGyPxafWDkbJjI-u9z3SicFsUHVV0Y7CkHWb3qZCLZMY52SVNKm0Fhymm_w/w640-h428/karkonosze%20zima%20szlak.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczypią mnie policzki, jak patrzę na to zdjęcie.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Próbując się zagrzać w Śląskim Domu opracowujemy plan awaryjny. Schodzimy do Karpacza, jakoś w międzyczasie dzwonimy do Szwajcarki z zapytaniem o wolne miejsca i przenosimy się w Rudawy. Wieczorem jesteśmy w schronisku - dość legendarnym, bo to w tutejszych skałach pierwsze kroki stawiało wielu słynnych polskich himalaistów, którzy korzystali z noclegów w owym przybytku. Następny dzień spędzamy na zdobyciu Krzyżnej Góry i Sokolika - miły jest to spacer, piękny zwłaszcza widokowo. Szkoda tylko, że wiosnę zwiastuje póki co jedynie słońce i śpiew ptaków, poza tym wszystko po zimie jest jeszcze szare i martwe. Z racji braku pomysłu na dzień następny, postanawiamy wracać do domu, zahaczając jeszcze po drodze o Kolorowe Jeziorka (które są zamarznięte i przez to głównie białe).</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg02d9Wxu8HKvRp1sDjrCE-FCvxmc0pCYxEn34FcSYIazDsdyGfH1ZcnkeMUS2RaGIquHI8cQM7R01hVFcOeKPUQURb7sCACsBBGrpYInl_NDCd7rSN6mCAmIxGYa5mFyS14UScZMHNAjwWVhkjFIxXsFSVgtmXTuqUNyRR_yk649UR0I-lShC_GFXExg/s4000/rudawy%20janowickie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg02d9Wxu8HKvRp1sDjrCE-FCvxmc0pCYxEn34FcSYIazDsdyGfH1ZcnkeMUS2RaGIquHI8cQM7R01hVFcOeKPUQURb7sCACsBBGrpYInl_NDCd7rSN6mCAmIxGYa5mFyS14UScZMHNAjwWVhkjFIxXsFSVgtmXTuqUNyRR_yk649UR0I-lShC_GFXExg/w640-h480/rudawy%20janowickie.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibo_VXtHsXii2Q6rxKG4MszgkdDIx5tF4cNbeUm-2vcln1jsJ8SgShVLNn7737xGThGBOIbcIKhnpb-iSpJLnMQuZaev_CvrQAQcNsjr4Davk8uomdjwMNAHImHQvIsnbehGu_k77EZoAmROZXbYFXTmDKEyM-vowIiY4NxGO_1WLHw4os_pUobKS7VA/s3865/szwajcarka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3865" data-original-width="2898" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibo_VXtHsXii2Q6rxKG4MszgkdDIx5tF4cNbeUm-2vcln1jsJ8SgShVLNn7737xGThGBOIbcIKhnpb-iSpJLnMQuZaev_CvrQAQcNsjr4Davk8uomdjwMNAHImHQvIsnbehGu_k77EZoAmROZXbYFXTmDKEyM-vowIiY4NxGO_1WLHw4os_pUobKS7VA/w480-h640/szwajcarka.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH4Ov0v4YQz-87Xqi8b3PQAxJ5qTjrT2SPnbzGTuu1-fSn_tqjd2UqeD8YMm293ryaTxyYu-8theAaMKFhnuQ-aVAAGtFHFgf1NUJ9A9e42QOUNn2zMYAwWH_Qdkr4tQQoLjL_6zw3GNwjes2MWNpmCPCUl-SiISB4kANt0sDiVVxSb9Gm-LJaIXIGgQ/s1564/rudawy%20g%C3%B3ry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1173" data-original-width="1564" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH4Ov0v4YQz-87Xqi8b3PQAxJ5qTjrT2SPnbzGTuu1-fSn_tqjd2UqeD8YMm293ryaTxyYu-8theAaMKFhnuQ-aVAAGtFHFgf1NUJ9A9e42QOUNn2zMYAwWH_Qdkr4tQQoLjL_6zw3GNwjes2MWNpmCPCUl-SiISB4kANt0sDiVVxSb9Gm-LJaIXIGgQ/w640-h480/rudawy%20g%C3%B3ry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh63rYmeBer0-z1eLF0qlazK4QbSk1Tke0QdMJOPyNSNABPYC8b74CW3eshPPt0OagPveRnA0QyefvseAFBwrwUzcmvqhF_HhnASQYNby4SC4Bj1MKmq6vLceIkm58iH2Fov_ENwaNggu6WJIK-R56LpSKRO43rN6Wl-Pj-l5AZojR_gtw7VRFZerE2gA/s3827/krzy%C5%BCna%20g%C3%B3ra.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2870" data-original-width="3827" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh63rYmeBer0-z1eLF0qlazK4QbSk1Tke0QdMJOPyNSNABPYC8b74CW3eshPPt0OagPveRnA0QyefvseAFBwrwUzcmvqhF_HhnASQYNby4SC4Bj1MKmq6vLceIkm58iH2Fov_ENwaNggu6WJIK-R56LpSKRO43rN6Wl-Pj-l5AZojR_gtw7VRFZerE2gA/w640-h480/krzy%C5%BCna%20g%C3%B3ra.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krzyżna Góra i widok na Karkonosze.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgowUDuqkzi4CKE5A68-KOCpO9gh9qEoJcOMuB1FrXY46OUSDkeRqXWVPJNQipYc3G95sdELaix27TNyalhuesO5AJly-Vwv-DX9VxHft3OiOViVOtSl6c93BcCLoOUSgFlT0aVFAU9Y_d1Qyf83Yteui_T6p44-jG7-Mh3bjtXiJnJh2eBDgR6BwjfBg/s1547/sokolik.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1547" data-original-width="1160" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgowUDuqkzi4CKE5A68-KOCpO9gh9qEoJcOMuB1FrXY46OUSDkeRqXWVPJNQipYc3G95sdELaix27TNyalhuesO5AJly-Vwv-DX9VxHft3OiOViVOtSl6c93BcCLoOUSgFlT0aVFAU9Y_d1Qyf83Yteui_T6p44-jG7-Mh3bjtXiJnJh2eBDgR6BwjfBg/w480-h640/sokolik.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDzfVBIaQMQZxFTW__or0cJKHkpp1wV0FhOI6VeZ90FWJeQmUQq21vnuwSv2GzpLD0sBE_J8YEQpN4MXtQRcrOFhhLrdWkBy7xaY-1PFPTMqY0Np3EcIEsBWdgL8bf2Tw8uUrTr3magsyFK5qDQYKJq5mO7l3DbYGsqwCPMebyuMh0rIGH57FBiNSS5w/s3264/rudawy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDzfVBIaQMQZxFTW__or0cJKHkpp1wV0FhOI6VeZ90FWJeQmUQq21vnuwSv2GzpLD0sBE_J8YEQpN4MXtQRcrOFhhLrdWkBy7xaY-1PFPTMqY0Np3EcIEsBWdgL8bf2Tw8uUrTr3magsyFK5qDQYKJq5mO7l3DbYGsqwCPMebyuMh0rIGH57FBiNSS5w/w640-h480/rudawy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8DuJYuNzINs0Tz1PPiPbcAZp9BjHLu3blBxBMZc7L8eaAG6v1SiN_mZR62AWvZzEorM7R5iMUCadrjD4ZfA3burarHEsDeXV1qqPLhxUOXQwZkOR-NQBTW9-WSi61Wnlo70Tl9zgPgkLUjPCumzIXzML6NXoWJXMlpNmX_Vu_fYgOBAe9FCsoGSZdSA/s3700/jeziorka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2775" data-original-width="3700" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8DuJYuNzINs0Tz1PPiPbcAZp9BjHLu3blBxBMZc7L8eaAG6v1SiN_mZR62AWvZzEorM7R5iMUCadrjD4ZfA3burarHEsDeXV1qqPLhxUOXQwZkOR-NQBTW9-WSi61Wnlo70Tl9zgPgkLUjPCumzIXzML6NXoWJXMlpNmX_Vu_fYgOBAe9FCsoGSZdSA/w640-h480/jeziorka.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha4KCuHIUavMvS-9MIPrQ_ix53UWc0XMql1Bj0ul2tu1iOBs0MhvenPVamBDg-3MwGObIPuV9935WhcmmzQjMV0ECFtzIH0T0LQMD--iZYZTuskBNJZzl7X8dxo6ZFqy2gSjMYWahc6HP8Q1pKmc9cG6ZGa1J1DFhtP54oF1-zu82aNEq4HHKmuaBafw/s3939/jeziorko.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3939" data-original-width="2954" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha4KCuHIUavMvS-9MIPrQ_ix53UWc0XMql1Bj0ul2tu1iOBs0MhvenPVamBDg-3MwGObIPuV9935WhcmmzQjMV0ECFtzIH0T0LQMD--iZYZTuskBNJZzl7X8dxo6ZFqy2gSjMYWahc6HP8Q1pKmc9cG6ZGa1J1DFhtP54oF1-zu82aNEq4HHKmuaBafw/w480-h640/jeziorko.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p><b><span style="font-size: large;">Kwiecień</span></b></p><p><span style="font-size: large;">Gorce: Turbacz i Lubań</span></p><p><br /></p><p>Z kwietnia pamiętam, że, choć miejscami brodziliśmy jeszcze w śniegu, to pachniało wiosną. Znaczy się błotem pachniało, ale czymże, jeśli nie błotem właśnie, pachnie początek wiosny? Mając trzy dni wolnego, wybraliśmy się w Gorce. Dojechawszy nocnym autobusem do Rabki, obraliśmy stamtąd szlak na Turbacz, co wiązało się z tym, że zrobiliśmy - stamtąd aż do Lubania - fragment GSB. Na Turbaczu byłam bodaj dwa lata wcześniej, zimą, na jakiś "solistowym" zlocie, szłam wówczas innym szlakiem (z Obidowej). Teraz mam okazję poznać Gorce nieco lepiej, bo z Turbacza wybieramy się dalej. No i w sumie po raz pierwszy staję na szczycie, bo przed dwoma laty dotarłam tylko do schroniska (na szczyt jest stamtąd śmiesznie blisko, ale jakoś się nie wybrałam).</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7nbUL2vLI3EAYnyp-uJIdby-581uvm_uYQA8SQfW45pqZU2Q0y3ALjvLBxc-q6FPwxIodRUA9KUjEssHEqebbYewgNb3J82NpineJz1dUbO56fW9wf2dQSJxU4IiCJyLqw-m2PsIjzkVvnL5a5ER9x4T470sW27QQrSO-CXQ_KdQHwNw46-r_6xt4hA/s3705/gorce%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2782" data-original-width="3705" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7nbUL2vLI3EAYnyp-uJIdby-581uvm_uYQA8SQfW45pqZU2Q0y3ALjvLBxc-q6FPwxIodRUA9KUjEssHEqebbYewgNb3J82NpineJz1dUbO56fW9wf2dQSJxU4IiCJyLqw-m2PsIjzkVvnL5a5ER9x4T470sW27QQrSO-CXQ_KdQHwNw46-r_6xt4hA/w640-h480/gorce%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZ086MacGcKOkCnZ3bT7pcYG69ghlu7TsWb6CabaUrCEY0kJq8ZFNTgkC5mPUlK3s7Jj20S8uhikVijp7f2rS0mMzznG1yFoCuiVIYEv0P00O73W5o_cjGAfpNcC5oDtYgqmSqbB9PqbljTwkfcn4cQF5Lq8dSJdzKMpaWalCnBdqOxYb5he6lrscwGw/s1296/mmmm.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="968" data-original-width="1296" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZ086MacGcKOkCnZ3bT7pcYG69ghlu7TsWb6CabaUrCEY0kJq8ZFNTgkC5mPUlK3s7Jj20S8uhikVijp7f2rS0mMzznG1yFoCuiVIYEv0P00O73W5o_cjGAfpNcC5oDtYgqmSqbB9PqbljTwkfcn4cQF5Lq8dSJdzKMpaWalCnBdqOxYb5he6lrscwGw/w640-h478/mmmm.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ja wiem, jak to wygląda, ale to wina nocki w autobusie, serio.<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjX94esqwqGW8GoLQkJznF6Fa__vgpVVkVb0yP3VQqsyuBRfGgBenQ0euY_Huxi1fjADIBEwaPk9iL9KjaizrJjTM66EmT6AeIMnAYYqvtppf-_abgFyoTegkDYRM35YWiuDWQS_uCR-7iiMZuuKHWkXItgD96ysWFMt1sVE0NVH1y3AUc3A3vADhO-Xg/s3939/turbacz%20widok.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2954" data-original-width="3939" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjX94esqwqGW8GoLQkJznF6Fa__vgpVVkVb0yP3VQqsyuBRfGgBenQ0euY_Huxi1fjADIBEwaPk9iL9KjaizrJjTM66EmT6AeIMnAYYqvtppf-_abgFyoTegkDYRM35YWiuDWQS_uCR-7iiMZuuKHWkXItgD96ysWFMt1sVE0NVH1y3AUc3A3vADhO-Xg/w640-h480/turbacz%20widok.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixrHFNBJClQfrMoy_lZizkUeWG5NenLEK7KrRK7wO3SVLSyYwPPscwPjiv7irQbBHceSuQy7wkR6zCX5S1-s0Wr0vCnyjQMiEaDUDD8Y2rhlglZz8kVfYgjzuReqtJZ0082mORflYW0aFk8hzKs41LYLP0UgRQ9EWgVXJkW_2A7o7q3mh7sMiQb4lZRw/s3264/na%20turbaczu.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixrHFNBJClQfrMoy_lZizkUeWG5NenLEK7KrRK7wO3SVLSyYwPPscwPjiv7irQbBHceSuQy7wkR6zCX5S1-s0Wr0vCnyjQMiEaDUDD8Y2rhlglZz8kVfYgjzuReqtJZ0082mORflYW0aFk8hzKs41LYLP0UgRQ9EWgVXJkW_2A7o7q3mh7sMiQb4lZRw/w640-h480/na%20turbaczu.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtEpMk2rb9pVQoWyfehYgK0Th2gn_mPgNHH-UDSspSyLHyhPzGLhd5G2nZT7YxPu3SMkoz8Nb8CTDx9r6ZaunqFZVFaXkRWIOPVQEYWSdqkgSxSuDHgfntEOz8YGFlRfBEoHNegwaD7wc7mNGDligm9vb5DfS-96nwXXfQxRnGRS03s0_NormfhJJUwg/s3264/mmm.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtEpMk2rb9pVQoWyfehYgK0Th2gn_mPgNHH-UDSspSyLHyhPzGLhd5G2nZT7YxPu3SMkoz8Nb8CTDx9r6ZaunqFZVFaXkRWIOPVQEYWSdqkgSxSuDHgfntEOz8YGFlRfBEoHNegwaD7wc7mNGDligm9vb5DfS-96nwXXfQxRnGRS03s0_NormfhJJUwg/w480-h640/mmm.jpeg" width="480" /></a></div><p>Mamy ze sobą namiot i plan, by nie zawahać się go użyć. Prognozy pogody na noc skłaniają nas jednak do skorzystania z luksusów schroniska - zimno nam nie straszne (nie, żebyśmy jakoś szczególnie je lubili, po prostu tachamy ciepłe śpiworki), ale ma padać deszcz, a zwijanie z rana mokrego namiotu, bez możliwości wysuszenia go i noszenie przez cały dzień takiej mokrej szmaty... oraz konieczność jej rozłożenia wieczorem... meh. Wysypiamy się zatem w cieple i wygodach, uprzednio się nawet myjąc. <br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrww2wOu_k2CVqqkA_x-PCRhZRCsFn7j9L5V3HsX2vr6noerguePUK-FpQbq3kJpGbqPfjNa_uEglthff4SfOVi9mH1tyC1pSFzeY5XNMuy0-FRfXLtAK6-EiLUVOC2zf_o6GivfJaJZgqqDFkIShnrbSGVmJC1LIhnNBHVp5p5Kf_KHk_5QLR9un7QA/s3705/turbacz%20zach%C3%B3d.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2778" data-original-width="3705" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrww2wOu_k2CVqqkA_x-PCRhZRCsFn7j9L5V3HsX2vr6noerguePUK-FpQbq3kJpGbqPfjNa_uEglthff4SfOVi9mH1tyC1pSFzeY5XNMuy0-FRfXLtAK6-EiLUVOC2zf_o6GivfJaJZgqqDFkIShnrbSGVmJC1LIhnNBHVp5p5Kf_KHk_5QLR9un7QA/w640-h480/turbacz%20zach%C3%B3d.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5RXMXxAOgyvmmE9vQvq5cu7mcGLQ4cjUwKP2IRXgbbaMPA0m1YZKN3OSGwZNheBXAT_l50xtesYOABzadTBayKGKWRq3wfCgyYSxaRER-gdTx19O0KQFDJQdVe6x2CfZielfxod_D9PXlDi-RWAOsQr18DCW87FpicW11nUw4O3V8aNaqBPD9pczblQ/s4000/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ce%20turbacz.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5RXMXxAOgyvmmE9vQvq5cu7mcGLQ4cjUwKP2IRXgbbaMPA0m1YZKN3OSGwZNheBXAT_l50xtesYOABzadTBayKGKWRq3wfCgyYSxaRER-gdTx19O0KQFDJQdVe6x2CfZielfxod_D9PXlDi-RWAOsQr18DCW87FpicW11nUw4O3V8aNaqBPD9pczblQ/w640-h480/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ce%20turbacz.jpeg" width="640" /></a></div><p>Nazajutrz ruszamy w stronę Lubania. Następuje jakieś lekkie nieporozumienie, wynikające w sumie z tego, że mnie się nie chce liczyć czasów na mapie. Marcin z rana mówi, że mamy coś koło sześciu godzin wędrówki. Ja na jakimś postoju, gdy już powoli zaczynam mieć dosyć - nie tyle wysiłku, co lasu - doliczam się z mapy godzin... bodaj ośmiu. Umówmy się, że w kwietniu to ma pewne znaczenie. A raczej miało rano, gdy przeciągaliśmy ile się dało opuszczenie cieplutkiego schronu, bo teraz to już po ptokach.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVmr9meh6MH3W4M8eu1MrmmkzbcY4RqowqVkGIAJWkPotZ5TnufI_ZkbY13ZlqambvgWNXY1dYxg6TKA-7My4CpqvPKMl2sWDnilVCjPWZQcWfrbTUzKSivSK6_sRgQKFOqqo8g8CjcQWtX_GqYApS_nKNWrEPnFihjYYiF3FEZOL-F_492VXtR7mkLw/s4000/turbacz%20gorce.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVmr9meh6MH3W4M8eu1MrmmkzbcY4RqowqVkGIAJWkPotZ5TnufI_ZkbY13ZlqambvgWNXY1dYxg6TKA-7My4CpqvPKMl2sWDnilVCjPWZQcWfrbTUzKSivSK6_sRgQKFOqqo8g8CjcQWtX_GqYApS_nKNWrEPnFihjYYiF3FEZOL-F_492VXtR7mkLw/w640-h480/turbacz%20gorce.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlJqXCcXWS5xupWYSvp5g5QtpXId0NazzyleTIGqK8lWvBcnW_wchGAW4YiDRG6bQ_60SkQLL_s4raI9_qnXOGodk7yi4Pbhi2rLfGBuKuy-fTuzDn0lShAokMzgbJmwDfoFehi1hk4ShmKUTSZPITesYrKQELt3G56Lns0l0MBJa9HmWpBCsV1OsxGg/s3183/gorce%20krrokusy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2387" data-original-width="3183" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlJqXCcXWS5xupWYSvp5g5QtpXId0NazzyleTIGqK8lWvBcnW_wchGAW4YiDRG6bQ_60SkQLL_s4raI9_qnXOGodk7yi4Pbhi2rLfGBuKuy-fTuzDn0lShAokMzgbJmwDfoFehi1hk4ShmKUTSZPITesYrKQELt3G56Lns0l0MBJa9HmWpBCsV1OsxGg/w640-h480/gorce%20krrokusy.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlNPOVFlczFbdIRIdjQrBiv1g-D-ubByDz7Ey2E8h5dhda9q2qxzaDSuI6lUqSlmAyZwGyJyGNLHTZdYUlRIMJ4WDaUv-C7j2_aFQgPkTkXe8oCmdKDvvarJIIqCWi7yir9zsNmEGWm99sNqNHeKRmbeQSb2gJGy47_XZCcN4epwGSmX8Agf4nKdV9Gg/s3497/turbacz%20luba%C5%84.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2622" data-original-width="3497" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlNPOVFlczFbdIRIdjQrBiv1g-D-ubByDz7Ey2E8h5dhda9q2qxzaDSuI6lUqSlmAyZwGyJyGNLHTZdYUlRIMJ4WDaUv-C7j2_aFQgPkTkXe8oCmdKDvvarJIIqCWi7yir9zsNmEGWm99sNqNHeKRmbeQSb2gJGy47_XZCcN4epwGSmX8Agf4nKdV9Gg/w640-h480/turbacz%20luba%C5%84.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p>Po kolei to wygląda tak, że ruszamy z Turbacza skutego jeszcze grubą
warstwą starego śniegu, na Hali Długiej cieszymy się krokusami, a potem
jest jakoś długo przez las. Dalej jakaś widokowa polana,
turystyczne domki i przełęcz z szosą - i tam sprawdzam mapę. Do Lubania
stamtąd zdaje się jeszcze 8 km (a łącznie tego dnia coś około 20). No i
jeszcze taka mała wieś pośrodku niczego z małym skansenem i źle
oznakowanym szlakiem (byłabym się zgubiła). A za tą wsią to się jakoś
wkurwiam, chcę zdążyć przed zachodem słońca na górę i włączam bieg:
zapierdol. I wtedy orientuję się, że w sumie to mam kondycję. Long time
no see. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg__SwDsV5wraccw6WZTT6gLHwuWpIOedVWvMgg-ny19a6QD-AHp2T3vMF_8YUrkq8yPWcAXlrkownWmmvniMuibyjw7LJsaIQFX5ewNXk0EwauRnwdL6_ZAIOt0pkU9HLlADEbE619GMcsyP6K4xl9tdjBa40Ouyfv7PfYurj3foOfBoZDZ9YZqJXjHA/s3924/na%20luba%C5%84.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2943" data-original-width="3924" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg__SwDsV5wraccw6WZTT6gLHwuWpIOedVWvMgg-ny19a6QD-AHp2T3vMF_8YUrkq8yPWcAXlrkownWmmvniMuibyjw7LJsaIQFX5ewNXk0EwauRnwdL6_ZAIOt0pkU9HLlADEbE619GMcsyP6K4xl9tdjBa40Ouyfv7PfYurj3foOfBoZDZ9YZqJXjHA/w640-h480/na%20luba%C5%84.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSRfWuRMJxth3ZK60oqrnjqt7gUgKwQhdPE8LrmrEVT76fHR_H1yD0T_uBimjdjc-Z47-f6DNeXd_mmJ-MXV43DMIqBAoyuhnVIrb7lc3LC16JbMMTYhdFLpOzE-SIj3yoxHi8oA4u_iEppQxaRNTq3WZg0aDx9k5Bh8rxTwf5VhdfpdStx79tHEg87Q/s3744/gorce%20szlaki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2808" data-original-width="3744" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSRfWuRMJxth3ZK60oqrnjqt7gUgKwQhdPE8LrmrEVT76fHR_H1yD0T_uBimjdjc-Z47-f6DNeXd_mmJ-MXV43DMIqBAoyuhnVIrb7lc3LC16JbMMTYhdFLpOzE-SIj3yoxHi8oA4u_iEppQxaRNTq3WZg0aDx9k5Bh8rxTwf5VhdfpdStx79tHEg87Q/w640-h480/gorce%20szlaki.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-uUCywkO7JGC7eShIqOQhG-1lqWpiM_tzm1myvSJ-D4AMdoHEfJcVPER_zX_vBvl6SYs6VnG5eYNECxiVc6kemOhbvQvtZR085bRaHCuw4DnUivElcKv5rmAHlXmoUBfHuOWCIRsQAHnNwXoe_SHIbZqslpui6VP5i6MJf6PaqMrukrI16e9SiZuQPw/s3264/szlak%20gorce.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-uUCywkO7JGC7eShIqOQhG-1lqWpiM_tzm1myvSJ-D4AMdoHEfJcVPER_zX_vBvl6SYs6VnG5eYNECxiVc6kemOhbvQvtZR085bRaHCuw4DnUivElcKv5rmAHlXmoUBfHuOWCIRsQAHnNwXoe_SHIbZqslpui6VP5i6MJf6PaqMrukrI16e9SiZuQPw/w480-h640/szlak%20gorce.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p></p><p>Wpadam na ten Lubań tuż przed zmrokiem, po to, by zorientować się, że nie było sensu tak gnać (albo że trzeba było gnać szybciej). Zrobiło się już szarawo i widoki z wieży są dalekie od instagramowych. Na Lubaniu jest pole namiotowe, zdaje się, że harcerskie. O tej porze roku oczywiście nikogo tam nie ma. Rozbijamy namiot przy wiacie, rozpalamy ognisko i tak trochę ten Lubań rzuca na mnie urok, że tak tu sobie można ogniskować i biwakować. Zauroczenie dopełnia się rankiem - wyściubiam nos z namiotu o świcie i jest to tak bardzo warte natychmiastowego wyskoczenia ze śpiwora, że nie czekam na Marcina, tylko sama pędzę na wieżę.Marcin dopędza chwilkę później.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9C9WLnCfm_UkHhWQpOtnYQVN4iAZwVB5xNaUtntCYwwI2NWKrYUjKjThZWxc71D0BJc9LVZJrqeib13Z4__ETqN_lHCdpIA3t8N1Y-hD69M01LoBZNWx7BIWXZvPDhZwCSj8-2EeI1AsEkfWrIs7nrQ5piSbf2SOlKSq_a2UQcAiq8TRg6usl5tx8SQ/s4000/luba%C5%84%20wie%C5%BCa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9C9WLnCfm_UkHhWQpOtnYQVN4iAZwVB5xNaUtntCYwwI2NWKrYUjKjThZWxc71D0BJc9LVZJrqeib13Z4__ETqN_lHCdpIA3t8N1Y-hD69M01LoBZNWx7BIWXZvPDhZwCSj8-2EeI1AsEkfWrIs7nrQ5piSbf2SOlKSq_a2UQcAiq8TRg6usl5tx8SQ/w640-h480/luba%C5%84%20wie%C5%BCa.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg221z-sx0KBefSxX4K-g0vumPLw9NkfmzAcKh9iDCPvM2XOh0sjNLTPYB1d5aSoMeAkd2ixjw5auxXA_lp-_1Q0_E_BYomAPdH4RH3NdVz6mwi57ckj0vOoc4mf_gzil0nt4evMu3c7KCxFsCqTNhddXc239yN-i9HWj04c8vH_VKKUFVJrk505_E74A/s3866/luba%C5%84%20widok%20na%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2900" data-original-width="3866" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg221z-sx0KBefSxX4K-g0vumPLw9NkfmzAcKh9iDCPvM2XOh0sjNLTPYB1d5aSoMeAkd2ixjw5auxXA_lp-_1Q0_E_BYomAPdH4RH3NdVz6mwi57ckj0vOoc4mf_gzil0nt4evMu3c7KCxFsCqTNhddXc239yN-i9HWj04c8vH_VKKUFVJrk505_E74A/w640-h480/luba%C5%84%20widok%20na%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir_rh05IQ-4pr1zTsiklR1JoWJ9BCsiZ-gD_P8yOu7iUo6wLmOUUpOBIki5-OjwFVpG8G0tISOPLjKRGmEWeH4HoF0db3SjqEH9K2W38KPKamvEgRm4RV3eYWg1FtirMetidxlAi_2jKFiSUO9TzKjH345jWdgfdECfO1HIn28Y4LgYWLq88_cKaCWKQ/s4000/luba%C5%84%20widoki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir_rh05IQ-4pr1zTsiklR1JoWJ9BCsiZ-gD_P8yOu7iUo6wLmOUUpOBIki5-OjwFVpG8G0tISOPLjKRGmEWeH4HoF0db3SjqEH9K2W38KPKamvEgRm4RV3eYWg1FtirMetidxlAi_2jKFiSUO9TzKjH345jWdgfdECfO1HIn28Y4LgYWLq88_cKaCWKQ/w640-h480/luba%C5%84%20widoki.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXaQ7aaVRkEYA7ZaKghCjVU3lQhKE0QEcJj2S6grFgxWJMmBWHbTf1DJBagXAUyOvnqllB3_nbJ7auN24H95thjEV4-hA5YKq0Hzi45UpQsrU1OznuujUra59S31h28Kh8UVtpe5ZgOBou7ODB8kuDP-sfDeFTwIwouF7ZUcflOgIVTmyvjVEXEwq1Og/s4000/widoki%20luba%C5%84.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXaQ7aaVRkEYA7ZaKghCjVU3lQhKE0QEcJj2S6grFgxWJMmBWHbTf1DJBagXAUyOvnqllB3_nbJ7auN24H95thjEV4-hA5YKq0Hzi45UpQsrU1OznuujUra59S31h28Kh8UVtpe5ZgOBou7ODB8kuDP-sfDeFTwIwouF7ZUcflOgIVTmyvjVEXEwq1Og/w640-h480/widoki%20luba%C5%84.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHmlOJLFF4NbUqngi_-amYTvEyGwy7p5ZWCXvB1yZ0hfAxPEhQaPr88hJN6klTCYKJeWSk6yGHBJtjoN4V-6YyiG7l3Iaum4G3f5NRGD7tUyMc4paoGHWGQChdxxrTh7aguXByXvbAbhqFaLG_x5VSoc0JasIMxOhbyJP8u0FVW4z8DSeRplTONA6V-w/s4000/luba%C5%84%20gorce.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHmlOJLFF4NbUqngi_-amYTvEyGwy7p5ZWCXvB1yZ0hfAxPEhQaPr88hJN6klTCYKJeWSk6yGHBJtjoN4V-6YyiG7l3Iaum4G3f5NRGD7tUyMc4paoGHWGQChdxxrTh7aguXByXvbAbhqFaLG_x5VSoc0JasIMxOhbyJP8u0FVW4z8DSeRplTONA6V-w/w640-h480/luba%C5%84%20gorce.jpeg" width="640" /></a></div><p>Pozostaje wysuszyć zawilgotniałe śpiwory, zjeść śniadanko, zaprzyjaźnić się z samiczką głuszca, która ewidentnie szukała kontaktu, no i zejść niestety. Wybitnie ładny był to poniedziałkowy poranek. Wieczór w sumie też - przez trzy dni naszej nieobecności Radom nabrał tej cudnej wczesnowiosennej zielonej poświaty i całkiem przyjemnie było do niego powrócić.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq2lW1BeMQh_GPp4PAJ5cI_JhEgzxLZpAerI3cK7MyzxTbN7L4KnAsvwRpcUbsnCUPgO2jEWKbDwnj7WB3llcXMKTJl1hK7eXc77t9lan3iMt48o6rt2PNTM8gJAf5u2nahydG5dSm7MyuKoHtWFzQ7qDwrrBSV8zBfQPmMaRWI2sTwUtBRzWkFJBqwA/s3889/gorce%20wiosna.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2917" data-original-width="3889" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq2lW1BeMQh_GPp4PAJ5cI_JhEgzxLZpAerI3cK7MyzxTbN7L4KnAsvwRpcUbsnCUPgO2jEWKbDwnj7WB3llcXMKTJl1hK7eXc77t9lan3iMt48o6rt2PNTM8gJAf5u2nahydG5dSm7MyuKoHtWFzQ7qDwrrBSV8zBfQPmMaRWI2sTwUtBRzWkFJBqwA/w640-h480/gorce%20wiosna.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNVA5qShCT8eZJ8JUloDFvgHnSZeRaNNA_NkXItH48IQd4iwM9261Cs8blFPG2RNZRueEj--lBJQy93jiQM1La0hb9BNu52i_igs6jpWjNlsmlyTt5FGb0k-4OgGP2__i0jZqet7Q9lhawJASYBpykh4MtCucjnTSHAX84wBNM1Hhq7Vt1QOBgV9MBbQ/s4000/gorce%20g%C3%B3ry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2665" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNVA5qShCT8eZJ8JUloDFvgHnSZeRaNNA_NkXItH48IQd4iwM9261Cs8blFPG2RNZRueEj--lBJQy93jiQM1La0hb9BNu52i_igs6jpWjNlsmlyTt5FGb0k-4OgGP2__i0jZqet7Q9lhawJASYBpykh4MtCucjnTSHAX84wBNM1Hhq7Vt1QOBgV9MBbQ/w640-h426/gorce%20g%C3%B3ry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p><b><span style="font-size: large;">Maj</span></b></p><p><span style="font-size: large;">Gorce: Turbacz<span style="font-size: small;"> <br /></span></span></p><p> </p><p>Tak, znowu. Mój majowy pobyt w górach był podyktowany pracą, aczkolwiek uznałam go sobie za pełnoprawne comiesięczne zameldowanie się na górskim szlaku. Zwykle nie pracuję w górach, ale ten jeden raz zdarzyło się mieć szkolenie na szczycie Turbacza. Wejście jeszcze innym niż ostatnio szlakiem - żółtym z Nowego Targu (to w ogóle dość szalone, iloma wariantami można zdobyć Turbacz), konstatacja, że w ciągu ostatnich trzech tygodni masy śniegu raczyły zniknąć, a potem to już szkolonko, pierwsza opalenizna (a raczej pierwsze spalenie nosa), ognisko, integracja i dwa zachody słońca. Pogoda przy tym wszystkim piękna, noce wciąż zimne, a namiot rozbity tak, że leżałam środkiem pleców w jakiejś dziurze, ale oj tam. Fajnie było.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihs7TxMw5XupwSuolCBWeg-AJlFRUbWPJTxoJ-xGWa7yGts82_l-oRxzD92MOqQzJIVvhjVTLm7wIH9KLj8ED46NAkDbsiz8sKsNYO6nXMsh_Vg15moYV84cskq_NkczpQzNtiCd-TFVstoMyolVxuCUjkNpv0mQEQg7dWn_2Rtio8kvmL_lipSRokkw/s3778/IMG_20220517_184808384_MP-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2834" data-original-width="3778" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihs7TxMw5XupwSuolCBWeg-AJlFRUbWPJTxoJ-xGWa7yGts82_l-oRxzD92MOqQzJIVvhjVTLm7wIH9KLj8ED46NAkDbsiz8sKsNYO6nXMsh_Vg15moYV84cskq_NkczpQzNtiCd-TFVstoMyolVxuCUjkNpv0mQEQg7dWn_2Rtio8kvmL_lipSRokkw/w640-h480/IMG_20220517_184808384_MP-01.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp5En5VG86bFQewX6415v4DCuQYs-9Hcsg6Y8J0ELHgMBmGIrfg_AuXIYj8CITiMPamKZmnXo0_uOQIBifMe5w3bbbJPLHVMLa3jqlVrWqxmxJQor6xE8pHdHwaBKVQXR_gRikraMNfLm9b_xngJZvD9g6eFik7uYg9o3QpH_pa-Vu1sWraUydIPH0PA/s3760/IMG_20220517_191730647_MP-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2820" data-original-width="3760" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp5En5VG86bFQewX6415v4DCuQYs-9Hcsg6Y8J0ELHgMBmGIrfg_AuXIYj8CITiMPamKZmnXo0_uOQIBifMe5w3bbbJPLHVMLa3jqlVrWqxmxJQor6xE8pHdHwaBKVQXR_gRikraMNfLm9b_xngJZvD9g6eFik7uYg9o3QpH_pa-Vu1sWraUydIPH0PA/w640-h480/IMG_20220517_191730647_MP-01.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak ktoś jeszcze nie wie, w jakiej firmie pracuję, to po tym zdjęciu może zgadnąć. ;)<br /></td></tr></tbody></table><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-PypQcgB7CKQqtI6Gg1AYurxY4U9o-0dRvQ_iekMEDCKt8W6fMRP6pHns7O9rW9BlgIhoKdUHVbzYG8XhAAQgOLQuDqnU7zKgj61Pdfgo6oN4p0m1Ful4N0aebf6OT5ljBT1xr_CP0DP-WTG2niwfjYHhRea_pa-BPbA-G2bW9y0RJtVgg3LoYDr4ZQ/s3105/IMG_20220518_120502189_HDR-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2329" data-original-width="3105" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-PypQcgB7CKQqtI6Gg1AYurxY4U9o-0dRvQ_iekMEDCKt8W6fMRP6pHns7O9rW9BlgIhoKdUHVbzYG8XhAAQgOLQuDqnU7zKgj61Pdfgo6oN4p0m1Ful4N0aebf6OT5ljBT1xr_CP0DP-WTG2niwfjYHhRea_pa-BPbA-G2bW9y0RJtVgg3LoYDr4ZQ/w640-h480/IMG_20220518_120502189_HDR-01.jpeg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXxiQWyw-GJWoY-GDSJuy7mC93jew85RL2l3BYKwz2-gFssnP-FQvyW3v3VqmObiF0fodpvzVp-fOCDWmqczPq5W1emRhaAW_G2nEIcSltKuNyJ4Tccs-BkYTnYVrATLPrYgszOSg68y-w98-qzf27uXdXvTYqFq9cMWBelwhxzXz6G3rMEjiyvGpEBw/s4000/IMG_20220518_103820704_MP-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2252" data-original-width="4000" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXxiQWyw-GJWoY-GDSJuy7mC93jew85RL2l3BYKwz2-gFssnP-FQvyW3v3VqmObiF0fodpvzVp-fOCDWmqczPq5W1emRhaAW_G2nEIcSltKuNyJ4Tccs-BkYTnYVrATLPrYgszOSg68y-w98-qzf27uXdXvTYqFq9cMWBelwhxzXz6G3rMEjiyvGpEBw/w640-h360/IMG_20220518_103820704_MP-01.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNGz5VCwSEWDPlkhpOCUGjne2GiD3rnIM706eCykx0FoWHZJR9M-xv0Shq_wzNqShhAvDUGkKTDjjeiwZ45ieB68Ml0_iWzHkfzuB5CdPu567skY0Oot-YXlU2sDh4-QEY89ZHFbkBRtAVMa_-KZoVZDCBzIgeaVP43qIP4T_9eSWsM00yqz0r95cXZA/s4096/na%20turbaczu.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2304" data-original-width="4096" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNGz5VCwSEWDPlkhpOCUGjne2GiD3rnIM706eCykx0FoWHZJR9M-xv0Shq_wzNqShhAvDUGkKTDjjeiwZ45ieB68Ml0_iWzHkfzuB5CdPu567skY0Oot-YXlU2sDh4-QEY89ZHFbkBRtAVMa_-KZoVZDCBzIgeaVP43qIP4T_9eSWsM00yqz0r95cXZA/w640-h360/na%20turbaczu.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kinder - ulubiony ziomek z roboty :D<br /></td></tr></tbody></table><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6eMohZivMTbH41g4CIWPZV0zlxaj0HeAa3c6T_bKce2avo_fVFAV4p284t7gRFsyddNuTwwoNxRgsm2LlousHdyyPZ2Jd-FOAx6hgKzzn-gkiAlpFOxeTQhnbJZSV5FuC2Tg5WpZZV9Wh4gaQ2qgPSN9bJeF2dF0gZsWb3WSEw8WwkQ_vk-sm-Pqqsw/s3985/IMG_20220518_201525242_MP-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2651" data-original-width="3985" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6eMohZivMTbH41g4CIWPZV0zlxaj0HeAa3c6T_bKce2avo_fVFAV4p284t7gRFsyddNuTwwoNxRgsm2LlousHdyyPZ2Jd-FOAx6hgKzzn-gkiAlpFOxeTQhnbJZSV5FuC2Tg5WpZZV9Wh4gaQ2qgPSN9bJeF2dF0gZsWb3WSEw8WwkQ_vk-sm-Pqqsw/w640-h426/IMG_20220518_201525242_MP-01.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDN5RVkW74SCOnMSHCQ2wd7-6LzewYuWKIHqlmTtxoS6gbIx3WNc_r0-gbRq9Y1S_qdfLqreWQnJotHxs0VXAT9XGcc-3hkRa4Bxd1bXCnJS_Os-MU4EXa9vt6zcS5kC0_pE2oU2YlWZdBCREikWtb0k6WKrIZKrU_W9s6bPOXNPt7MPD-admUrgcwcQ/s3552/IMG_20220518_201647562_MP-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2664" data-original-width="3552" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDN5RVkW74SCOnMSHCQ2wd7-6LzewYuWKIHqlmTtxoS6gbIx3WNc_r0-gbRq9Y1S_qdfLqreWQnJotHxs0VXAT9XGcc-3hkRa4Bxd1bXCnJS_Os-MU4EXa9vt6zcS5kC0_pE2oU2YlWZdBCREikWtb0k6WKrIZKrU_W9s6bPOXNPt7MPD-admUrgcwcQ/w640-h480/IMG_20220518_201647562_MP-01.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p><b><span style="font-size: large;">Czerwiec</span></b></p><p><span style="font-size: large;">Pieniny: Wysoka, Durbaszka, Wysoki Wierch</span></p><p><span style="font-size: large;">Tatry: w sumie nic specjalnego</span></p><p>Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, co do tego, który miesiąc jest moim ulubionym. Kwiecień wybuchający wiosną jest cudny, maj przyprawia o zawroty głowy, ale to czerwiec jest czystym spełnieniem. Potem jeszcze lipiec i sierpień są całkiem spoko, ale to już nie to. Jest taki cytat, nie pamiętam nawet czyj i skąd, ale jeden profil od cytatów na FB rokrocznie wrzuca go w czerwcu i ja już czekam na ten cytat prawie tak, jak na czerwiec. Jest o tym, że czerwcowe wieczory stwarzają tyle możliwości, że właściwie nie da się ich nie zmarnować. Bo każda opcja ich wykorzystania wydaje się ich niegodna, a nawet jeśli - to nie wiadomo, którą wybrać, skoro nawet bezczynne siedzenie w domu przy otwartym oknie urasta do rangi najwyższego szczęścia. Zatem da się je właściwie tylko wspominać, żałując, że minęły. Tak, kocham czerwiec, lato dopiero się zaczyna, a już żal ściska serce, że przecież zaraz będzie się musiało skończyć. Ale można jeszcze ten żal odepchnąć, cieszyć się ogłuszająco pachnącym i eksatycznie kolorowym światem.</p><p>Co to ma wspólnego z górami. Nic w sumie, ale chciałam się podzielić. A właściwie może ma - dwa z czerwcowych wieczorów tego roku bez wątpienia nie były zmarnowane. </p><p>W czerwcu udało mi się wyskoczyć w góry dwukrotnie. Pierwszy był dość spontaniczny wyjazd w Pieniny z Zuzą i Mikołajem. Trochę im się wprosiłam, bo pokrywało mi się wolne z ich krótkim urlopem. Ba, nie tyle wprosiłam, co wpłynęłam na zmianę planów, ale ochoczo przystali na moją propozycję. No i trafiliśmy w Pieniny, a dokładniej w Małe Pieniny. Panował nieznośny upał, gdy zaczęliśmy od strony Białej Wody piąć się ku grani, prowadzącej na Wysoką, na niej zaś szalał przeokrutny wiatr - w tym skwarze niepozbawiony zalet. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh48TNoRVkuVeUbTtfpbiS02G8tgIHN-5cQ6Q1ErrlZb_abkFIH8piVzHfabW0GbRK7ShFmZwodDhH6uEbGEMo_BJ6UOQ5bZYXUEZCMdMwkdP69qg1hryNBlW-lAMBVlIkzDhAHELPMDGi69Npmczcv6PDck-0CQf5qzvFDKdTZv7_Y_TPPTsGD37_I2g/s1508/pieniny%20wysoka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1508" data-original-width="1131" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh48TNoRVkuVeUbTtfpbiS02G8tgIHN-5cQ6Q1ErrlZb_abkFIH8piVzHfabW0GbRK7ShFmZwodDhH6uEbGEMo_BJ6UOQ5bZYXUEZCMdMwkdP69qg1hryNBlW-lAMBVlIkzDhAHELPMDGi69Npmczcv6PDck-0CQf5qzvFDKdTZv7_Y_TPPTsGD37_I2g/w480-h640/pieniny%20wysoka.jpeg" width="480" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeXNhHjixHLojL0Q56XIVWNE-edtvc5wW4T35oleiXFCxl2hZ6-SCMrC2eOnLox1by9GVxoUNIqAIcbTEN2zqb0NoCPbsvaphH4fLjHBsgtWxG3giWxZvIurDp9BFXHAjIYhw_Zsdg6I1tkPfh_X3zCO0tA7iE2tb5FiMKEZ5oCf7qvJIkLbJQRL3DXA/s3264/na%20wysokiej.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeXNhHjixHLojL0Q56XIVWNE-edtvc5wW4T35oleiXFCxl2hZ6-SCMrC2eOnLox1by9GVxoUNIqAIcbTEN2zqb0NoCPbsvaphH4fLjHBsgtWxG3giWxZvIurDp9BFXHAjIYhw_Zsdg6I1tkPfh_X3zCO0tA7iE2tb5FiMKEZ5oCf7qvJIkLbJQRL3DXA/w640-h480/na%20wysokiej.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUp1Yhp8i7Gexo-ltZdubkqvabEYpOxBqRwopS5MTL2EHnBjRyuxh-JlQKmSinbWsAIoLU9uTa9NPo8IZqxRPvJOYobymRR2O5We-i8KJkC_iMVuA0aTniE-CLSQ4kEV_2o7xJ6Rx2_4jcFxDwucz2oYx8gW3kBkapvsd5GCxmu6AcyYAM4KAHl1TfzA/s1600/wysoka%20pieniny.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUp1Yhp8i7Gexo-ltZdubkqvabEYpOxBqRwopS5MTL2EHnBjRyuxh-JlQKmSinbWsAIoLU9uTa9NPo8IZqxRPvJOYobymRR2O5We-i8KJkC_iMVuA0aTniE-CLSQ4kEV_2o7xJ6Rx2_4jcFxDwucz2oYx8gW3kBkapvsd5GCxmu6AcyYAM4KAHl1TfzA/w640-h480/wysoka%20pieniny.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Dopiero gdzieś na Wysokiej dowiedziałam się od Zuzy, że to najwyższy szczyt Pienin (nie wiem czemu wryło mi się w głowę, że to Okrąglica). Dotąd było dużo po krzakach, które dawały cień, ale potęgowały zaduch. Na Wysokiej ładnie, ale dupa na swoim miejscu. Wreszcie wychodzimy na odsłonięty teren okolic Durbaszki i tam zaczyna podobać mi się bardzo. Wciąż jeszcze jednak krajobraz prześwietlony jest rozprażonym słońcem. Docieramy do Schroniska pod Durbaszką, coś pałaszujemy, odpoczywamy, Mikołaj uderza w drzemkę (Miki nie jest miłośnikiem łażenia po górach, wprawdzie z entuzjazmem odpuścił wyjazd z rowerem pod Babią Górę na rzecz łazęgi w nieco powiększonym składzie, ale na szlaku już nam co nieco marudzi ;) ), a ja z Zuzą idziemy na pobliski Wysoki Wierch łapać zachód słońca.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizjGVP0pRK-LBXzNHfUufCFDHToMQDFbA3Bxb4Fy3lrsaOz6GOtveH8xM80pLZhgbT4QUqGk0ndM64GcfAXsxeEvZXzdhWhiKBce0K2skQQMJMMa4VYKWbPOSSJsvE2irx0xQvdUzCPkQlcpku_ByUInDrJ5lm6ceJrNN0MTZPfKZEkyezpDDCQCW2IA/s3264/ma%C5%82e%20pieniny.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizjGVP0pRK-LBXzNHfUufCFDHToMQDFbA3Bxb4Fy3lrsaOz6GOtveH8xM80pLZhgbT4QUqGk0ndM64GcfAXsxeEvZXzdhWhiKBce0K2skQQMJMMa4VYKWbPOSSJsvE2irx0xQvdUzCPkQlcpku_ByUInDrJ5lm6ceJrNN0MTZPfKZEkyezpDDCQCW2IA/w480-h640/ma%C5%82e%20pieniny.jpeg" width="480" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1UNE39v2ohOzOrvm3lXM6OW-o3pdMhnz7vmQEBEScQ-BkQ_0Vh-eB7okkmXFZmYy6alHPPhDP0-bZ5YwY3bXqaWU_GgiZLwX3H21aNvA75tykGlvqzxevU31Ri3W4vKJM-1gb0K3Mx4IioQSIsl0tYbCm73ip0qeIXkuiZ18M2Hu8WW68-FhpXY6XbA/s3264/wysoki%20wierch%20ma%C5%82e%20pieniny.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1UNE39v2ohOzOrvm3lXM6OW-o3pdMhnz7vmQEBEScQ-BkQ_0Vh-eB7okkmXFZmYy6alHPPhDP0-bZ5YwY3bXqaWU_GgiZLwX3H21aNvA75tykGlvqzxevU31Ri3W4vKJM-1gb0K3Mx4IioQSIsl0tYbCm73ip0qeIXkuiZ18M2Hu8WW68-FhpXY6XbA/w640-h480/wysoki%20wierch%20ma%C5%82e%20pieniny.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Naczytałam się o tym miejscu, że piękne i naoglądałam zdjęć. Pogoda dopisuje, oczekiwania zatem mam duże. Zderzenie z rzeczywistością jest natomiast... przekraczające oczekiwania. Wysoki Wierch zachwyca mnie do tego stopnia, że stwierdzam, iż chyba nie widziałam piękniejszego miejsca (a umówmy się, że trochę po górach już chodzę i niejeden zachwyt za mną). Mur Tatr z jednej strony, zielone pienińskie pagórki z odznaczającymi się skałami Trzech Koron z drugiej. W stronę Durbaszki mniej spektakularnie, ale też pięknie. Jeszcze te urocze ławeczki na szczycie. No i zachód słońca, który to wszystko tak cudnie zabarwia. Tam można śmiało rozsypać moje prochy. Najlepiej w czerwcowy wieczór o zachodzie słońca.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcN5PpWR6IXmOErtx1fJepj8lacdH3seLj8_2RhVOvJhcWxONKZL-JpzlaEYKcI72UpkIgETMAjjd9USqu_4TPxvkGGfHs7LIWa4Ac6Bthyf9XKyCK6iRHROgf6-MvqgUTwuFpHxJ6FMRdXWwCnPRFguNpKXIHwtWiT2tWWBWLA3KuvJP_R6BuItWJsQ/s4000/wysoki%20wiercg%20pieniny.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcN5PpWR6IXmOErtx1fJepj8lacdH3seLj8_2RhVOvJhcWxONKZL-JpzlaEYKcI72UpkIgETMAjjd9USqu_4TPxvkGGfHs7LIWa4Ac6Bthyf9XKyCK6iRHROgf6-MvqgUTwuFpHxJ6FMRdXWwCnPRFguNpKXIHwtWiT2tWWBWLA3KuvJP_R6BuItWJsQ/w640-h480/wysoki%20wiercg%20pieniny.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD_MarXMlPBuGSiWnbkLz1lbEfouLMz2sBxIe-g7FPEm9G8zX_nhwnt8Z-17U_dp5E2PtAfNm9F3dH6n5VI8Sj_DIt1w1cJyawqoC6PAfHR1mn9RmoG9hKVtEKLbzaVZI8TxIZtwpm7Nj3O14EI3SXUfdvLNL4B3eYnVJgxSqXHnRId-VKJj9MZ8QvkQ/s3631/wysoki%20wierch%20widok.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2723" data-original-width="3631" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD_MarXMlPBuGSiWnbkLz1lbEfouLMz2sBxIe-g7FPEm9G8zX_nhwnt8Z-17U_dp5E2PtAfNm9F3dH6n5VI8Sj_DIt1w1cJyawqoC6PAfHR1mn9RmoG9hKVtEKLbzaVZI8TxIZtwpm7Nj3O14EI3SXUfdvLNL4B3eYnVJgxSqXHnRId-VKJj9MZ8QvkQ/w640-h480/wysoki%20wierch%20widok.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihqzHHhNQ4W2Q58zGEsLeCjt74lzlevzdKhQ51efUHbyfDpc-uJ5ytNopEBN5L1wLXUQWamudklf1_isFd2rHWhzGytpsUKfdhEtttq7GnAC-O1YnNDh2dG9B24uZaH0ji4Wo-86XFHyolnQHfe4Oc2iN5ZqC1b-gSMTgtBeu8E6WRKbCUJFZxrkcmkw/s4000/wysoki%20wierch.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihqzHHhNQ4W2Q58zGEsLeCjt74lzlevzdKhQ51efUHbyfDpc-uJ5ytNopEBN5L1wLXUQWamudklf1_isFd2rHWhzGytpsUKfdhEtttq7GnAC-O1YnNDh2dG9B24uZaH0ji4Wo-86XFHyolnQHfe4Oc2iN5ZqC1b-gSMTgtBeu8E6WRKbCUJFZxrkcmkw/w640-h480/wysoki%20wierch.jpeg" width="640" /></a></div><p>Jedyne, co psuje nieco odbiór, to odbywająca się właśnie na szczycie sesja ślubna. Ale raz: zero zdziwienia, dziw raczej, że tylko jedna. Dwa: zamiast czterystu zdjęć robię dwieście, łatwiej będzie potem wyczyścić pamięć telefonu. Z racji konieczności powrotu następnego wieczora do domu, nazajutrz już tylko schodzimy przez wąwóz Homole (którego fenomenu totalnie nie ogarniam) i jedziemy posiedzieć nad Przełomem Białki.</p><p><br /></p><p>Wyjazd w Pieniny trafił się tak w sumie na farcie. Główną czerwcową wycieczką miała być ta tatrzańska. Co nie oznacza, że mieliśmy na nią z Marcinem jakiś konkretny cel i pomysł. Marcin zresztą ma w zwyczaju zdawać się w kwestiach tatrzańskich totalnie na mnie. Jak mieliśmy jechać w Tatry rok wcześniej, a nie pojechaliśmy przez wybitnie niesprzyjającą pogodę, to chciałam go zabrać w okolice Mnicha. Tak sobie tam posiedzieć, popatrzeć na słynną skałę od dupy strony. Czemu by zatem nie wrócić do tego pomysłu?</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHtM_I0yPKRMPQiQjKPCLvXrFA9xkJpuNH3grzuOK4ENb0O5000I5kGfSFDRHJ0jFRjJ0uSVsajMD5kLbay3F-MUaHmAzi4a2VOeiLX1URlNt-D_eA0i1qQEMMUrmF1zBJWP0y0cMF4zaQKuFLOs-NLtdyxV_fGzY_uOY26fAzeAEB8wSOassqBR7j4A/s4000/morskie%20oko%20szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHtM_I0yPKRMPQiQjKPCLvXrFA9xkJpuNH3grzuOK4ENb0O5000I5kGfSFDRHJ0jFRjJ0uSVsajMD5kLbay3F-MUaHmAzi4a2VOeiLX1URlNt-D_eA0i1qQEMMUrmF1zBJWP0y0cMF4zaQKuFLOs-NLtdyxV_fGzY_uOY26fAzeAEB8wSOassqBR7j4A/w640-h480/morskie%20oko%20szlak.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwKdudHRSuFkQbB8sUAEyfD0L5z_gabIflEa3rT7IVZ3q1Yzbq3eJ8Iczi2ADdY5y2ymUAkBqERCcgzf1mBlYh71ruIgeIKTqCy16RBxU5sX8XHFMlNlRh2yGhc-mywlJ6Cn1gRgeaggXBc7bOLwytZZtDfPkBKjddSRER3Xr-99pLtoKVjrrlTUMFng/s2048/szlak%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwKdudHRSuFkQbB8sUAEyfD0L5z_gabIflEa3rT7IVZ3q1Yzbq3eJ8Iczi2ADdY5y2ymUAkBqERCcgzf1mBlYh71ruIgeIKTqCy16RBxU5sX8XHFMlNlRh2yGhc-mywlJ6Cn1gRgeaggXBc7bOLwytZZtDfPkBKjddSRER3Xr-99pLtoKVjrrlTUMFng/w640-h480/szlak%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><p>No więc lądujemy w Zakopanem, potem nad Morskim Okiem, a pod wieczór - u stóp Mnicha. Nim jeszcze pójdziemy "siedzieć i patrzeć", dostrzegamy ze ścieżki solidną kolebę (byłam kiedyś na Mnichu, spałam pod nim, a tej koleby nie znam) i ładujemy do niej graty. Mój plan wprawdzie zakładał siedzenie i patrzenie w miejscu, z którego Mnich wygląda tak fajnie strzeliście (zdaje się, że to miejsce to Mnichowa Kopa), ale że w pośpiechu wynikającym z kurczącego się czasu złotego światła nie mogłam odnaleźć zapamiętanej przed laty miejscówki, to wgramoliliśmy się na skałkę przy samym Mnichu (bodajże Mniszek). Resztę wieczoru spędziliśmy na piciu wiśniówki przed kolebą.</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjGC4BgWUWpQg9DNnNxgRAYCLZhyjBEBbMqMM_NLtXOKYed1mbmDZiirAqk6aVcnOs21TU8ZbTohMU3_7qa4dRCl7XyigiwRhqgFNKHN3Tt90H3a_b1OQW-NA48o7MuRgOuHcPlx2LgG_OiHbROmBla_ZUFzcMPNrhS4cEhKsWy85dlI2aTq4194EeVA/s4000/pod%20mnichem.jpeg"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjGC4BgWUWpQg9DNnNxgRAYCLZhyjBEBbMqMM_NLtXOKYed1mbmDZiirAqk6aVcnOs21TU8ZbTohMU3_7qa4dRCl7XyigiwRhqgFNKHN3Tt90H3a_b1OQW-NA48o7MuRgOuHcPlx2LgG_OiHbROmBla_ZUFzcMPNrhS4cEhKsWy85dlI2aTq4194EeVA/w640-h480/pod%20mnichem.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY1Te2FbjJdr3Ao__qID4zcQkYnvkdTJ8YsN-R98yYNf2GN-vrIH7OKLEm7uGl3NDYqyUqXsWbpxsiG41O7FMm-mQKTrcvI76IFyj3j8dcItItjotdRJ95uEii6l52doRUPZl-X3MDBvapQ3lZb2M2XWf90uW5jIE73wVVfaBzS7dVsX0KFjas4Rjt5Q/s4000/mnich.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY1Te2FbjJdr3Ao__qID4zcQkYnvkdTJ8YsN-R98yYNf2GN-vrIH7OKLEm7uGl3NDYqyUqXsWbpxsiG41O7FMm-mQKTrcvI76IFyj3j8dcItItjotdRJ95uEii6l52doRUPZl-X3MDBvapQ3lZb2M2XWf90uW5jIE73wVVfaBzS7dVsX0KFjas4Rjt5Q/w640-h480/mnich.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jakieś dwie mordeczki skończyły właśnie wspin i robią sobie selfie.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizSRUSAeEzNm0ByMeN9Lhd3MY0SbJry6bw3FPpBFADgnRIsbkjXHpO8wix2L2249bXCOHCH2jmZqDMaWvcFPsDra-JfXyIhI8MHZ2gAsgtP2T0PcoiU4zKex6BC7H7r6951B1O7NNIvi6Gyx5Ua4UmqxSNFQnahQjM6yd7rnjsTvDRo1DtmqD5beWzTw/s3264/mniszek.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizSRUSAeEzNm0ByMeN9Lhd3MY0SbJry6bw3FPpBFADgnRIsbkjXHpO8wix2L2249bXCOHCH2jmZqDMaWvcFPsDra-JfXyIhI8MHZ2gAsgtP2T0PcoiU4zKex6BC7H7r6951B1O7NNIvi6Gyx5Ua4UmqxSNFQnahQjM6yd7rnjsTvDRo1DtmqD5beWzTw/w640-h480/mniszek.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuHWA-DJtDfYx8GHlrFE-73BV6WPk-Q16vvfrRg4LtWCPkQsoTEinD62imleb4OBLozgx1sN6rVN_BZInbbNrTfBKF9LPO2b6gjxjMz9lTZwiN9byKuG22kK4rmoEDQ72upWq2PaguKeq9jc9cO1gnX09mRfS1nm3-cm9hUHnU0CS7-c9nLR4YGqRb2Q/s4000/tatry%20wiecz%C3%B3r.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuHWA-DJtDfYx8GHlrFE-73BV6WPk-Q16vvfrRg4LtWCPkQsoTEinD62imleb4OBLozgx1sN6rVN_BZInbbNrTfBKF9LPO2b6gjxjMz9lTZwiN9byKuG22kK4rmoEDQ72upWq2PaguKeq9jc9cO1gnX09mRfS1nm3-cm9hUHnU0CS7-c9nLR4YGqRb2Q/w640-h480/tatry%20wiecz%C3%B3r.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfRAEBPrXXX2tEm5pvQ55BDOq9B1wYXzjp0IgvGHZtMnadSPEjXfCDrDeYTS122eYxnsIEwAMBtwvNR3yJBXvE7dhT-jSLeKQyAmndKnzIDwDYaHwRMkAdQtLu_ioatIWSI4tR9bJpwXT7rJB78lWDSeSQFG9xETP3REiTJTPOUQWRP_tfJ7BHcVQydw/s2048/koleba.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfRAEBPrXXX2tEm5pvQ55BDOq9B1wYXzjp0IgvGHZtMnadSPEjXfCDrDeYTS122eYxnsIEwAMBtwvNR3yJBXvE7dhT-jSLeKQyAmndKnzIDwDYaHwRMkAdQtLu_ioatIWSI4tR9bJpwXT7rJB78lWDSeSQFG9xETP3REiTJTPOUQWRP_tfJ7BHcVQydw/w640-h480/koleba.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcjVObOz5SF6sluQFhfgx_7gtUNRcmyTNDZt_W9_mwlfjhJy8Q3Go--YwwkCIPj51AOkDjs109ydMVIZTD7_ItfSqtr_I4_Q5YIfvM2TsLbekiOZcye1hqqa6JuW6OvDLivYMYp8uyaLFVtpTyncng7YGK2l2pYphz_5j-OfhOQZqpqonYAdvCw_QG8g/s4000/mnich%20tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcjVObOz5SF6sluQFhfgx_7gtUNRcmyTNDZt_W9_mwlfjhJy8Q3Go--YwwkCIPj51AOkDjs109ydMVIZTD7_ItfSqtr_I4_Q5YIfvM2TsLbekiOZcye1hqqa6JuW6OvDLivYMYp8uyaLFVtpTyncng7YGK2l2pYphz_5j-OfhOQZqpqonYAdvCw_QG8g/w640-h480/mnich%20tatry.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Miejsce do zdjęć odnalezione rano.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiyG6Wri_u5R80rpb5kNzWy54Fgg8HFh7g74CaFpLE5U-1ByDIUIh8Pdkm2pqnEgbxphyj3anSOf16OFFVAuLfYUl9wa3wUHrC0cWBzePjYb8z7e8cWjpJqqWUC6YntQOmZeSDlvc2O6F_w7IIFwWizr4zq4QuzZMG-gfOUxxWNmYDsRBCd2hAGBKEWA/s3866/mnich%20widok%20z%20ty%C5%82u.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2899" data-original-width="3866" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiyG6Wri_u5R80rpb5kNzWy54Fgg8HFh7g74CaFpLE5U-1ByDIUIh8Pdkm2pqnEgbxphyj3anSOf16OFFVAuLfYUl9wa3wUHrC0cWBzePjYb8z7e8cWjpJqqWUC6YntQOmZeSDlvc2O6F_w7IIFwWizr4zq4QuzZMG-gfOUxxWNmYDsRBCd2hAGBKEWA/w640-h480/mnich%20widok%20z%20ty%C5%82u.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxj6YnN0KYDyNMyIujjlbeg6lPRsVPM6JzPXx1iuPv1YxUwKrq-Tvk8GwsohjD_RC5j9Bz8D78dczivZTfjQJpAoEQeqi4PriXrkN1xA5RRs4R_So2vdc196UChKo8aZ6KIeOozhPI1RNezZuElNtaLKMQKTVkFJna6ICf2LICRfVoC45Sv67sDqDEaw/s3264/pod%20mnichem%20tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxj6YnN0KYDyNMyIujjlbeg6lPRsVPM6JzPXx1iuPv1YxUwKrq-Tvk8GwsohjD_RC5j9Bz8D78dczivZTfjQJpAoEQeqi4PriXrkN1xA5RRs4R_So2vdc196UChKo8aZ6KIeOozhPI1RNezZuElNtaLKMQKTVkFJna6ICf2LICRfVoC45Sv67sDqDEaw/w640-h480/pod%20mnichem%20tatry.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Satysfakcja na ryjku jakbym zdobyła toto z tyłu. A liczy się 7 lat temu? ;)<br /></td></tr></tbody></table><p>Kolejny dzień był ambitniejszy, a przynajmniej miał być, bo niezupełnie wyszło. Otóż po zejściu do Moka i podejściu nad Czarny Staw, jak i wielu długich i leniwych odpoczynkach, popołudniową już mocno porą zaczęliśmy podchodzić szlakiem na Rysy. Szlak ten zamierzaliśmy opuścić w okolicach pierwszych łańcuchów i udać się w stronę Niżnych Rysów. Opuszczenie szlaku jednak nie nastąpiło (a mało brakowało, bo minęliśmy właśnie Bulę), co zostało bezpośrednio spowodowane rozlegającymi się gdzieś nad Piątką albo dalej głuchymi odgłosami grzmotów, jak i widokiem zupełnie wyraźnego piorunka na niebie. Prognozy zapowiadały lekkie opady (w chwili rozlegania się grzmotów również), burza wydawała się nie iść w naszą stronę, ale... ale jednak patrzenie na nią napawało niepokojem. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4GLtHmlkwPMLOe0jHd7DfN6E1EVuiEx6GyNzv3k7vwnclyu6gbPn46aVOqq6OBqfffF7w3kkEU2AWvEvRz4Gv60mbApJlYHZE29Zv-ENSyHcpV3r-UvZVYsl63Uenzq99qSpEJa2L9ALEP_FRlEG0GqxtBSXzbS0CfXIwumpAHkabdArLfAXKjoEuzw/s2016/g%C5%82az%20rysy.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2016" data-original-width="1512" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4GLtHmlkwPMLOe0jHd7DfN6E1EVuiEx6GyNzv3k7vwnclyu6gbPn46aVOqq6OBqfffF7w3kkEU2AWvEvRz4Gv60mbApJlYHZE29Zv-ENSyHcpV3r-UvZVYsl63Uenzq99qSpEJa2L9ALEP_FRlEG0GqxtBSXzbS0CfXIwumpAHkabdArLfAXKjoEuzw/w480-h640/g%C5%82az%20rysy.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdjęcie dzięki uprzejmości napotkanych turystów, którzy później przysłali je mailem. :)<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQU19_PCwuC2Wwb25JPbq2atKXSqPzjVLeJMYOew0ty3jWBfFoVSs9Qs3opuU1u1xWEtL9iDzRP6icXcFFI2ogWjF7F5eIiot3JxnP5JbfMK4o6mPEnPMheW4Unq06pbH4BXXyvsibJhNQIXJG-ISnlMufVM288tJQUkcq0RwNah3-gAktBHYxJmUh-A/s4000/tatry%20burza.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQU19_PCwuC2Wwb25JPbq2atKXSqPzjVLeJMYOew0ty3jWBfFoVSs9Qs3opuU1u1xWEtL9iDzRP6icXcFFI2ogWjF7F5eIiot3JxnP5JbfMK4o6mPEnPMheW4Unq06pbH4BXXyvsibJhNQIXJG-ISnlMufVM288tJQUkcq0RwNah3-gAktBHYxJmUh-A/w640-h480/tatry%20burza.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Taka sobie mała burza.<br /></td></tr></tbody></table><p> </p><p>Poza tym, planowaliśmy spać w jaskini, a minął nas właśnie znajomy bloger z tym samym zamiarem, wcześniej inne dwie osoby ze śpiworami, istniało więc spore ryzyko, że się w niej nie zmieścimy. A w spaniu na szczycie nawet niewielki deszcz dość mocno by przeszkadzał. Robimy zatem odwrót. Cóż, ja na Niżnych Rysach byłam już dwukrotnie, a Marcin nie wydaje się specjalnie rozczarowany. Gniewomira (znajomy bloger) spotykamy też następnego dnia w Zakopcu i mówi, że tamtych dwóch ze śpiworami nocowało na górze, w jaskini był tylko on z kolegą, a deszcz nie padał. Czyli klasyk, postraszyło i sobie poszło. Nic to jednak, nie pierwszy to wszak wycof w życiu. Nocujemy w Starym Moku, a kolejnego dnia wracamy do domu.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrxR8rn09p1EngVRdTnI9qmp5YL60Vhr3scQkd856F3ISj7F4c7e26R8_93UYKER6xX_sLgS2Nmwve7WdWk8609JIWEV51rzYAzehRHkLheLOB0-mRXMQ9SAyoBBHS9ag_omnt8PYHZdZ5YVwtlZTvB_Ek0ivsy1Eym3HwSeUP1T7lkGoY1fYOVSEcOw/s3554/koziczki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3554" data-original-width="2663" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrxR8rn09p1EngVRdTnI9qmp5YL60Vhr3scQkd856F3ISj7F4c7e26R8_93UYKER6xX_sLgS2Nmwve7WdWk8609JIWEV51rzYAzehRHkLheLOB0-mRXMQ9SAyoBBHS9ag_omnt8PYHZdZ5YVwtlZTvB_Ek0ivsy1Eym3HwSeUP1T7lkGoY1fYOVSEcOw/w480-h640/koziczki.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC3lKZT6qEbeAa_0Ohhyat1CX5E3jToopeo-qTtYi1Oh04M80affCGAKhDBeusK5YmDKeboXO9fW1bVJjb_HV85fnyb1SqhIgdgeIowU7U2aQpiZMeMo7YqNIOvIk9C-YkDrQSDZ5QXDNHQAxDH3YlxnIPQuUzpT8G5zr9yZZ5bgmNncs1YQeHGh01fQ/s4000/czarny%20staw.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC3lKZT6qEbeAa_0Ohhyat1CX5E3jToopeo-qTtYi1Oh04M80affCGAKhDBeusK5YmDKeboXO9fW1bVJjb_HV85fnyb1SqhIgdgeIowU7U2aQpiZMeMo7YqNIOvIk9C-YkDrQSDZ5QXDNHQAxDH3YlxnIPQuUzpT8G5zr9yZZ5bgmNncs1YQeHGh01fQ/w640-h480/czarny%20staw.jpeg" width="640" /></a></div><p>Czerwiec zamyka pierwsze półrocze. Reszta tegorocznych górskich przygód znajdzie się w osobnym wpisie, żeby choć trochę ograniczyć długość niniejszego. Kończę pisać początkiem grudnia i czeka mnie jeszcze jeden "obowiązkowy" wyjazd w tym roku. Powinno się udać domknąć klamerkę. :)</p><p><br /></p>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-32420733048218385132022-09-07T14:24:00.007+02:002022-09-07T19:40:41.299+02:00Gdy celem jest droga - przejście przez Tatry Niżne<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQss6lyplEeWI4zz8bc3O3pQWFzHsuBy7AlwiaP_g3OK4aKDbQi_PWxWLcHhmrgMQaiwVhBiL4b9ZhzrJ7eTKOekT80ExCi5bfAdSCw0_NOzxTjJ8NpWVKsG0FgSd5uxLTGiRlt8zjm7Ak_8ZlAlxUSvsIzk0jtu6RhmCzOKsVkFv27mhooXYZ0KluMg/s3264/na%20szlaku.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQss6lyplEeWI4zz8bc3O3pQWFzHsuBy7AlwiaP_g3OK4aKDbQi_PWxWLcHhmrgMQaiwVhBiL4b9ZhzrJ7eTKOekT80ExCi5bfAdSCw0_NOzxTjJ8NpWVKsG0FgSd5uxLTGiRlt8zjm7Ak_8ZlAlxUSvsIzk0jtu6RhmCzOKsVkFv27mhooXYZ0KluMg/w640-h480/na%20szlaku.jpeg" width="640" /></a></div>Pierwotny pomysł na ten urlop był inny, ale galopujące podwyżki absolutnie wszystkiego skłaniają raczej do ostrożnego zarządzania niewielkimi wszak oszczędnościami, odłożenia wielkich marzeń na jakieś bliżej nieokreślone "może kiedyś" i zadowolenia się tym, co oferuje niedaleka okolica. Mamy jednak to szczęście, że oferuje wiele. A jeżeli nasze rodzime podwórko nam nie wystarcza, to zawsze można zajrzeć do sąsiadów. Taka Słowacja przecież górami stoi. Tatry słowackie (przynajmniej Wysokie) znam nie gorzej niż nasze, Słowacki Raj kiedyś kiedyś odwiedziłam, w ubiegłym roku dałam się wyciągnąć na Małą Fatrę... A w tym...<p></p><span><a name='more'></a></span><p>Tatry Niżne musiały zacząć nam chodzić po głowach jeszcze jakoś u schyłku ubiegłego roku, bo pamiętam jak Marcin fantazjował o sylwestrze na Kralovej Holi. I tu nie mogę nie wspomnieć, dlaczego nam się w tych głowach pojawiły - kojarzyłam kilka relacji znajomych blogerów z pobytu w owym paśmie górskim, w tym przede wszystkim <a href="https://www.goromaniacy.pl/2019/10/przejscie-grani-tatr-niznych-relacja.html?fbclid=IwAR3-8zj8Lav2aFX9-l8Lhan5N3_2aeBedNXoQwUhc8niuzAzbUxDddxNU38" rel="nofollow" target="_blank">relację Góromaniaków</a> z przejścia całego grzbietu Niżnych Tatr. Chyba jej wówczas nie czytałam, przejrzałam tylko zdjęcia. Potem u Kasi z <a href="https://szukajacslonca.com/2019/10/21/gran-niznych-tatr-jesienia/" rel="nofollow" target="_blank">Szukając Słońca</a> zobaczyłam piękne jesienne zachody słońca, pyszczki kozic i morze chmur pod stopami - to wszystko też stamtąd. I to było to nasionko, które przez parę lat kiełkowało mi gdzieś tam w głowie, by wreszcie zakwitnąć pomysłem - to może my też przejdźmy tę grań? </p><p> </p><p>Marcina do takich pomysłów namawiać nie trzeba. Kwestie przygotowania zostawiliśmy na sam koniec - właściwie dopiero jakiś tydzień przed wyjazdem zaczęliśmy analizować mapę, przeglądać relacje w internecie (a jest ich sporo, zdaje się, że przejście całego grzbietu, lub jego wybranej połowy jest popularnym pomysłem na wizytę w tych górach), notować, co trzeba dokupić, przeliczać dni na jedzenie, które trzeba zabrać, ja dodatkowo zajęłam się sprawdzaniem, jakie są słowackie wymogi, dotyczące poruszania się samochodem po tamtejszych drogach. Sam termin startu nam się trochę przesuwał. W najbardziej zalążkowych zarysach planów, gdy jeszcze nie wiedzieliśmy, gdzie się wybierzemy, Marcin miał mieć tyle samo urlopu, co ja, czyli dwa tygodnie. Potem już tylko tydzień, plus poprzedzający ten tydzień piątek. Ostatecznie piątek mu zabrano, mieliśmy więc ruszyć w sobotę. Jednak ponieważ nie bardzo miałam pomysł, co zrobić z pierwszym tygodniem swojego wolnego, a urodziła się myśl, żeby pojechać na Pol'and'Rock, to pojechałam, wróciłam w niedzielę, wywaliłam rzeczy z plecaka, nastawiłam pranie, spakowałam naszykowane już wcześniej górskie klamoty i zapas żarełka, spędziłam w domu 10 godzin i wreszcie wyjechaliśmy w poniedziałek rano. <br /><br />Umówmy się zresztą, że przygotowanie do takiej wyprawy nie jest jakoś szczególnie wymagające, o ile się dotychczas choć czasem robiło jakieś kilkudniowe trekkingi - w sensie większość potrzebnych gratów już się posiada. W kwestii przygotowania kondycyjnego - nie przygotowywaliśmy się konkretnie pod ten wyjazd, ale od początku roku dość regularnie lądujemy gdzieś na południu. Ja nawet bardzo regularnie, bo każdego miesiąca chociaż raz. Chociażby w lipcu zrobiliśmy ze 40 km po Tatrach Zachodnich w niecałe trzy dni. Ja dodatkowo od początku maja jeżdżę sobie do pracy rowerkiem. Daleko tam nie mam, ale nawet te trzy kilometry w każdą stronę (w tym w stronę "do" ewidentnie pod górkę) powtarzane nieomal codziennie robią robotę i utrzymują nóżki w gotowości do pewnego wysiłku. </p><p><span style="font-size: large;">Dzień 0: Prolog.</span><br /></p><p>Do brzegu jednak. No więc poniedziałkowym popołudniem lądujemy w miejscowości Donovaly. Jest tam bardzo duży, a przede wszystkim darmowy i zdaje się, że całkiem bezpieczny (w sąsiedztwie hoteli i typowo turystycznych knajpek) parking, na którym popularną praktyką jest pozostawianie samochodu przed ruszeniem na podbój Niżnych Tatr. Związaną z tym kolejną popularną praktyką jest dojechanie komunikacją publiczną od razu po pozostawieniu auta do Telgartu - położonego na drugim krańcu grani - i rozpoczęcie wędrówki stamtąd, po to, by po zejściu już nie musieć kombinować. Cóż, tak właśnie mieliśmy zrobić, tyle że ponieważ nie byliśmy w stanie przewidzieć, o której dokładnie dotrzemy na miejsce, to nie sprawdzaliśmy autobusów na sztywno, po przekroczeniu granicy Marcin nie mógł złapać internetu, a po opuszczeniu samochodu chcieliśmy po prostu chwilę odpocząć po podróży i poszliśmy coś zjeść. I to nas kosztowało przegapienie ostatniego sensownego autobusu. Następny był za trzy godziny, jazda z przesiadkami (to nieuniknione) trwałaby sześć godzin (to akurat do uniknięcia, da się to zrobić w ok. 3 godziny), w Telgarcie bylibyśmy o północy. Bez sensu. Czekać do rana na kolejne połączenie też raczej bez sensu. I tym oto sposobem droga nam się odwróciła i zrobiliśmy ją w mniej modnym wariancie, co zapewne nie znaczy, że w gorszym.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAw9tTfXjV_4UzfibTNCoJ27bpAGkOcF6whaqNpnGDI6GZ5yzfHTWJzqxb8r-jwVoWe6JNyL3SphGWh14TAmcWOAKPaA6jJz9yWaRMXjfZ18Ilpn7sgV8jwMsNegaPY8zfTxePDqmzR0pS_vM8X8VVQqbtuD89YipDpi9KQ8WC1n5DPJaJysNQWT0KcA/s1200/pocz%C4%85tek.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="816" data-original-width="1200" height="435" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAw9tTfXjV_4UzfibTNCoJ27bpAGkOcF6whaqNpnGDI6GZ5yzfHTWJzqxb8r-jwVoWe6JNyL3SphGWh14TAmcWOAKPaA6jJz9yWaRMXjfZ18Ilpn7sgV8jwMsNegaPY8zfTxePDqmzR0pS_vM8X8VVQqbtuD89YipDpi9KQ8WC1n5DPJaJysNQWT0KcA/w640-h435/pocz%C4%85tek.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W drogę!<br /></td></tr></tbody></table><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwALdvCaq8td6TXBSU8gdhsXVnyk6WxdOKImJ_VuiS9auTEpyqow3l3kKsSzonJ3jS2u6voYUO-MhAZSa734jQl9kWOOz_WhogCvtKciRotSfh5qi_WwzGisBGbfmWo7aAd-e4jCJFh-jDkptk9yefI4mCfrPxSK74pqPLg9Rqm60QRV74A7ZeJFLTiw/s1200/pierwszy%20dzien.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="816" data-original-width="1200" height="435" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwALdvCaq8td6TXBSU8gdhsXVnyk6WxdOKImJ_VuiS9auTEpyqow3l3kKsSzonJ3jS2u6voYUO-MhAZSa734jQl9kWOOz_WhogCvtKciRotSfh5qi_WwzGisBGbfmWo7aAd-e4jCJFh-jDkptk9yefI4mCfrPxSK74pqPLg9Rqm60QRV74A7ZeJFLTiw/w640-h435/pierwszy%20dzien.jpg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Pierwsze kroki na szlaku stawiamy pod wieczór, jest około 17-tej i właśnie zaczyna padać. Nic to, przywdziewamy kurtki, czy tam płaszcze, humory dopisują, hej przygodo. Do przejścia mamy dziś bardzo niewiele, ledwie godzinę drogi od Donoval zlokalizowana jest utulnia, po której właściwie początkowo spodziewamy się, że będzie... hmm... maleńkim, zbitym z jakichś płyt schronem na górskiej polance, bo tak nam ją unaocznił wujek google. Tu drobna uwaga, że przeglądaliśmy wcześniej zdjęcia utulni położonych na trasie i takiej nigdzie nie było, jednak trzeba zauważyć, że niewiele osób idących z drugiej strony korzysta z noclegu w Utulni pod Kecką, prując prosto do Donoval (w dół to jeszcze mniej niż godzina). Słowacki internet zaś na hasło "Salas na Kecke" (to z mapy) pokazał właśnie zagadkowy twór budowlany niewiele większy od nowoczesnej lodówki. Niestety w Polsce wyniki wyszukiwania mam inne i nawet, gdybym chciała, to tego nie pokażę. Jakież było zatem nasze zdziwienie, gdy kawałek od szlaku, po stronie, wskazywanej przez dorodny szlakowskaz ukazała nam się urocza, biała, przyozdobiona kwiatami chatka, z której chyba nawet unosił się dym. Urok chatki nieco popsuli jej aktualni tubylcy. Nikt z osób na zewnątrz nie odpowiedział mi dzień dobry, a napotkana w środku kobieta na moje przywitanie wręcz skrzywiła się i naprędce schowała za drzwiami, za które nie wiedziałam, czy mogę wejść. Skonsternowana (to był nasz pierwszy nocleg w utulni, a nawet nie wiedziałam, czy tutaj urzęduje chatar, czy może obowiązuje samoobsługa) zaczęłam wertować słowacki regulamin, po czym wyszłam i powiedziałam do Marcina, że trochę tu dziwnie, na co odezwał się polski głos, że płaci się 5 euro i że tam, w okienku. Polski głos był Jarkiem, który spędził z nami wieczór przy ognisku, czymś mocniejszym i niestety górskiej poezji śpiewanej, którą Marcin z uporem mi czasem przemyca. Zanim ognisko jednak, zostawiłam chłopaków, którzy ewidentnie złapali wspólny język i skoczyłam na Keckę na zachód słońca. Słuszny był to wyskok, chyba jedyny raz na całej wycieczce nacieszyłam się zachodem słońca, nie musząc w pośpiechu gnać na nocleg, albo ogarniać przednoclegowych spraw, nim się ściemni. Przenocowaliśmy na poddaszu, na ułożonych obok siebie ciasno materacach, wraz z kilkorgiem innych osób. </p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOsKoq_sLQYv4TbE2es1SXqrTMvLUwm3Ga0wpWO6OAjqwVXNXTvUVPB2TTNa_GqynEihLlAHxRd0GFmLxpEt19lQj49QVsKuVXYt-LGrwW8WVMqC9FOcFyWrWKNQm_6qtHNGydL9ixj4QtV_k5aDhETtbcPWUuGjUSMaPpDB-oplUGs8-eLgqTT4u68g/s3264/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ca.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOsKoq_sLQYv4TbE2es1SXqrTMvLUwm3Ga0wpWO6OAjqwVXNXTvUVPB2TTNa_GqynEihLlAHxRd0GFmLxpEt19lQj49QVsKuVXYt-LGrwW8WVMqC9FOcFyWrWKNQm_6qtHNGydL9ixj4QtV_k5aDhETtbcPWUuGjUSMaPpDB-oplUGs8-eLgqTT4u68g/w640-h480/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ca.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kocham ten stan: góry, zachód, ja. :)<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHFgq7viVhWlOCDAo2AXBeT3ckvrvdxt6KPfEZz-AntXkPal6ogt8irxz8r5SXNg6TXZZkTKcXlxzu5urq6uFweFDKvuowJLhCfaOCHuli6GMXa6WKTJ1c_Twbfk2NbXZxU8SrT_mNr5HILCuN8fNgTYvJu5soCV6FAPx0fxkes1H9dGzH0v0L7DWc8g/s4000/widok%20z%20kecki.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHFgq7viVhWlOCDAo2AXBeT3ckvrvdxt6KPfEZz-AntXkPal6ogt8irxz8r5SXNg6TXZZkTKcXlxzu5urq6uFweFDKvuowJLhCfaOCHuli6GMXa6WKTJ1c_Twbfk2NbXZxU8SrT_mNr5HILCuN8fNgTYvJu5soCV6FAPx0fxkes1H9dGzH0v0L7DWc8g/w640-h480/widok%20z%20kecki.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To przed nami jutro.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizKBpjGimkvgsXA5dY5-YoiY1y-_jcVoSY7cnQlGxFgX8M4cYgdpFjeznKNRO0JyUP005HTaZCJBXw0dPAPn_3OrUGHb4egkvaZfQ3-EUqgEdkfeT5ewhKig7yKKVaGWIHQ5Z8sWpCklb3ifCZ1mWktGnEXUhyI-1WhQDly51H0uOo17Erp9qfkKwc9g/s4000/utulnia%20pod%20kecka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizKBpjGimkvgsXA5dY5-YoiY1y-_jcVoSY7cnQlGxFgX8M4cYgdpFjeznKNRO0JyUP005HTaZCJBXw0dPAPn_3OrUGHb4egkvaZfQ3-EUqgEdkfeT5ewhKig7yKKVaGWIHQ5Z8sWpCklb3ifCZ1mWktGnEXUhyI-1WhQDly51H0uOo17Erp9qfkKwc9g/w640-h480/utulnia%20pod%20kecka.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdyby to zdjęcie można było usłyszeć, słyszelibyście chór świerszczy.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCx6O4iXHBoDbHT8iHSlxXHyReywOD46RrKlJCdJBs8LbM5U_nVqB7F1B9wcRlSZoMc5mRIdEkhlawWv9VZEsJX53xf27-PHsJp-GsMKXZLnd7TUQT3kAcfuYTbNHdAbGGbG__3Ln2NseRyiRt81wHouymZpgDG8ucHkK_nN-vhMzzKAzlHdAgvOkiug/s1047/mapa%20dzie%C5%84%200.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1047" data-original-width="719" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCx6O4iXHBoDbHT8iHSlxXHyReywOD46RrKlJCdJBs8LbM5U_nVqB7F1B9wcRlSZoMc5mRIdEkhlawWv9VZEsJX53xf27-PHsJp-GsMKXZLnd7TUQT3kAcfuYTbNHdAbGGbG__3Ln2NseRyiRt81wHouymZpgDG8ucHkK_nN-vhMzzKAzlHdAgvOkiug/w440-h640/mapa%20dzie%C5%84%200.jpeg" width="440" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dzisiejsza trasa. Na razie czas mapowy przeskakujemy o jakąś połowę. Cóż, to się zmieni.<br /></td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9oZpGZCmZdbDBghjLKc5XrzYqM4ZcTVFY6CNd4XULBW2sEMQ-SjnYzy_iOy1QcNdV1QC2bGlNMqSVqJaddIV7A04pL0PYP3Sdp1uAAESeDsy2fZzVLewQg2aPFF7RUMyFhrhuud2j-zVhrOJkaOvLSP0juMzhYEwtW4GI_5ggC1DN_AW-Dh4BGoiocA/s720/wykres%20dzie%C5%84%200.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="343" data-original-width="720" height="304" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9oZpGZCmZdbDBghjLKc5XrzYqM4ZcTVFY6CNd4XULBW2sEMQ-SjnYzy_iOy1QcNdV1QC2bGlNMqSVqJaddIV7A04pL0PYP3Sdp1uAAESeDsy2fZzVLewQg2aPFF7RUMyFhrhuud2j-zVhrOJkaOvLSP0juMzhYEwtW4GI_5ggC1DN_AW-Dh4BGoiocA/w640-h304/wykres%20dzie%C5%84%200.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I profil wysokości.<br /></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><br /></span><p><span style="font-size: large;">Dzień I: Nauka czytania słowackich map.</span><br /></p><p>Nie spieszy nam się rano, jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, że powinno. Coś tam słyszeliśmy, że faktyczna długość całego szlaku może być nawet o 30 km większa od tej oficjalniej, że GPSy pokazują ludziom na koniec przeszło 120, zamiast 90-paru kilometrów, ale na razie wierzymy podanym na mapie czasom - zwłaszcza, że wczorajszy kawałek poszedł nam obiecująco sprawnie. A jednak tutejsze mapowe czasy bardzo szybko okażą się przewidziane dla... chyba po prostu dla Słowaków, którzy gdzie się nie obejrzą, to mają góry i jak już po nich chodzą, to się w tańcu nie pierdolą. My chodzimy w miarę żwawo, kondycja u obojga może nie imponująca, ale też nienajgorsza, w Tatrach spokojnie wyrabiamy się w mapowym czasie, potrafimy też czasem nadgonić. Tutaj niestety czeka nas prztyczek w nos i lekcja pokory, a w efekcie wypracowanie nawyku dodawania odpowiedniego zapasu do tego, co w kwestii czasu przejścia przewiduje mapa. No ale na razie tego nie wiemy. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin2KTixzQru4fMkA3YKKouooHUDkmP9a8q0rE_BgjQBzyuXpmCcvW7g5Jnk5y7AM_oO3wGJgT0pkewxG-g0h2u_0S2dpVIErSVxIkwinBhfLWZV8ZKouTsf0bQ_8ZwNSoqmoduoxCWOMvlVy6_9XKa7KNNVwVYyjeAXMNepbZg3n1fo64qqxuSietp-g/s4000/utulnia%20kecka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin2KTixzQru4fMkA3YKKouooHUDkmP9a8q0rE_BgjQBzyuXpmCcvW7g5Jnk5y7AM_oO3wGJgT0pkewxG-g0h2u_0S2dpVIErSVxIkwinBhfLWZV8ZKouTsf0bQ_8ZwNSoqmoduoxCWOMvlVy6_9XKa7KNNVwVYyjeAXMNepbZg3n1fo64qqxuSietp-g/w640-h480/utulnia%20kecka.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Utulnie to po prostu chatki - mniejsze od schronisk, pozbawione sanitariatów, jeśli jest w nich chatar, to oferujące coś do picia i jedzenia.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3HElNy2ZIh-hhZwLl8YIdgG2Z0cC4ZnVq3BT6_qO4lK_P30d-zmzIvwHRhUZX3DLPUyNJpXEFsd7iM3TNilokhiI0gDcHQS2ZTUsHnEtRa70O3RfGcw9Jwhuxj24ScUi4Pa8parq9IYOvoXSXo8oIxyvS4JoqJkKCDiIUbQuodlBtXFM8ZYbWGwbcVg/s4000/wc%20kecka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3HElNy2ZIh-hhZwLl8YIdgG2Z0cC4ZnVq3BT6_qO4lK_P30d-zmzIvwHRhUZX3DLPUyNJpXEFsd7iM3TNilokhiI0gDcHQS2ZTUsHnEtRa70O3RfGcw9Jwhuxj24ScUi4Pa8parq9IYOvoXSXo8oIxyvS4JoqJkKCDiIUbQuodlBtXFM8ZYbWGwbcVg/w480-h640/wc%20kecka.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zrobienie tego zdjęcia kosztowało mnie spędzenie kilku sekund więcej w mało aromatycznym wychodku.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Ruszamy zatem dopiero około 10-tej. Niespiesznie pokonujemy pierwsze podejścia, przyzwyczajając się do wysiłku, zerkamy na dalszy przebieg grani i wprawdzie rysuje się tam jakieś mocne wklęśnięcie pomiędzy najbliższym pagórem a następnym, ale - zasłonięte przez ten pierwszy - wydaje się, że ot, będzie jakaś konkretniejsza przełęcz. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiatR7-DdTL__xwnv6cQKsCAWm8j7YMsXUs1t6yB8H1PhcWCsuw8hfKA-tGoW5PTUYDN2iWde05Am_Mk0k__feBts_xWSekwh5Qy-psf2gx-Q5Oc73uXuj-1alR4hUiiKQFDdkAp0cWL0LPm7tUGhKdHjqQs7uMSzV-l40-AUG50MBH3RtX-5aHvWEKSw/s1200/drugi%20dzie%C5%84.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1200" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiatR7-DdTL__xwnv6cQKsCAWm8j7YMsXUs1t6yB8H1PhcWCsuw8hfKA-tGoW5PTUYDN2iWde05Am_Mk0k__feBts_xWSekwh5Qy-psf2gx-Q5Oc73uXuj-1alR4hUiiKQFDdkAp0cWL0LPm7tUGhKdHjqQs7uMSzV-l40-AUG50MBH3RtX-5aHvWEKSw/w640-h480/drugi%20dzie%C5%84.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak nie my to kto?!<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4p20GWpHOrYQ0ByKUpMPu38_CHz1Hb-hiU5R7XdK-I8UXYjSWtXR2uqBZyajzQXDXqphFhSdzXVwou_Tw5AIAbXHHueRIOnphpBKrnm-iTXiGfOTesVzJ306sEH937IAGGtZ12w2ZtmcL0eEpI_lKoFtwaGN72y6WlL0xueJ7hoDD45PzJ0z9j0ci_w/s4000/widoki%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4p20GWpHOrYQ0ByKUpMPu38_CHz1Hb-hiU5R7XdK-I8UXYjSWtXR2uqBZyajzQXDXqphFhSdzXVwou_Tw5AIAbXHHueRIOnphpBKrnm-iTXiGfOTesVzJ306sEH937IAGGtZ12w2ZtmcL0eEpI_lKoFtwaGN72y6WlL0xueJ7hoDD45PzJ0z9j0ci_w/w640-h480/widoki%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No cóż, ta przełęcz będzie się znajdowała dużo niżej niż nam się wydaje...<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Tymczasem dość nagle szlak kieruje nas mocno w dół. Jakby spoko, w dół zawsze nieco przyjemniej, tyle, że to dopiero początek drogi wzdłuż całego grzbietu, jak jest w dół, znaczy, że zaraz będzie i pod górę. A jak jest ostro w dół, to niczego dobrego to nie wróży. W dole stoi sobie sympatyczna wiata, jak na wiatę wyjątkowa, bo posiadająca zabudowane poddasze. Konstatujemy, że mogliśmy dotrzeć tu wczoraj na nocleg, ale w sumie po co. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJg_J0JVdGPzS1vSfHIx-Y2iVS0HRo9J1BGQUnRcZoYLJQjyG0dKuvk1ny_kKBRwErZPgm0e20ZCuK5Qp6uMTtq8lhSiWkrvhy4ykypDkTyPmrPDe8mV2MXtvPYP3xQNveLufgzq0Rp2Ptu8hyv-tn95TTr2we43iGEQQWG6kbt7IP4GjGgM3aID7nEg/s4000/hadelska%20prze%C5%82%C4%99cz.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJg_J0JVdGPzS1vSfHIx-Y2iVS0HRo9J1BGQUnRcZoYLJQjyG0dKuvk1ny_kKBRwErZPgm0e20ZCuK5Qp6uMTtq8lhSiWkrvhy4ykypDkTyPmrPDe8mV2MXtvPYP3xQNveLufgzq0Rp2Ptu8hyv-tn95TTr2we43iGEQQWG6kbt7IP4GjGgM3aID7nEg/w640-h480/hadelska%20prze%C5%82%C4%99cz.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wielki dołek okazuje się być Hadelską Przełęczą.<br /></td></tr></tbody></table><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2Z2RGeqpvcdVK7FCnUV2JO4B6NpFbD3GrP8b0JxD0-bHLymAgtamOxrIz96NqnbE00PhcMrVQYNiusd1s12aloobCO7jUCWCFoeEnihT1n1cM0cCdKCwVY6lUnZuBwuGjM4jz3ZfHZPK1xtwpFWdCJMqsddBg8VF4sPEtBR2Xa_Uiaj5YFa8S6mE-mQ/s4000/hadelskie%20sedlo.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2Z2RGeqpvcdVK7FCnUV2JO4B6NpFbD3GrP8b0JxD0-bHLymAgtamOxrIz96NqnbE00PhcMrVQYNiusd1s12aloobCO7jUCWCFoeEnihT1n1cM0cCdKCwVY6lUnZuBwuGjM4jz3ZfHZPK1xtwpFWdCJMqsddBg8VF4sPEtBR2Xa_Uiaj5YFa8S6mE-mQ/w640-h480/hadelskie%20sedlo.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tu sobie można przenocować.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbMC6xQEY1vLvNc6Fzj3idi3lxfZoZMrMkI43chjpzLdGArabd3V6U9bVj1Mwbye2vQLKjofZFtNHQcRM5Z3LShOJSeK3NBLffRvDrNR2KPWc00eQpquid7Ef6-AYzUrYed4D-qg_1FYsSTbvrC0ExSZnIRRzeZ7dcU5UhL0H5Cp2ZYGR46mOCq1NCRw/s4000/pasztet.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbMC6xQEY1vLvNc6Fzj3idi3lxfZoZMrMkI43chjpzLdGArabd3V6U9bVj1Mwbye2vQLKjofZFtNHQcRM5Z3LShOJSeK3NBLffRvDrNR2KPWc00eQpquid7Ef6-AYzUrYed4D-qg_1FYsSTbvrC0ExSZnIRRzeZ7dcU5UhL0H5Cp2ZYGR46mOCq1NCRw/w480-h640/pasztet.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pasztet najwidoczniej pogodzony z losem.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Coś tam podjadamy, po czym ruszamy dalej iiii... to podejście nas zabija, staje się straszakiem na kolejne dni - wszystko, byleby nie coś takiego (raz niestety się powtórzy). Jest ostre, wiedzie lasem, ale ten, zamiast cienia, oferuje nieznośną parność i duszność. No i, jak to w lesie, nie widać, czy jeszcze daleko. Wymiętoleni wydostajemy się wreszcie na odsłoniętą grań, by dokonać smutnego podsumowania dotychczasowej drogi - zajęła nam około godzinę więcej niż powinna. Jest już dosyć zaawansowane popołudnie, czarna kropka, którą postawiliśmy flamastrem na mapie, aby za każdym razem nie szukać na niej wzrokiem utulni, jest od nas absurdalnie daleko, ledwo dostrzegamy szczyty, w okolice których musimy dotrzeć. Wrzucamy zatem wyższy bieg i przez kolejnych pięć godzin raźno maszerujemy, robiąc tylko krótkie przystanki. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6cQeoCHj3GaRRv7UWzhD2vHiPBOyFn_bDk_8U1vU0gr8BYZ3Lg6ndKzWWSRCwyLbct3wrFXgyYlV5pqsvK6SRgu-c7J-dQ4J6afJ-RdeJvzRDfHUvJ8qK3dUJc9fuMlCLZZhf4UbtXDueWYBG_Oj-4c5Nhih_7lbyqpLfgCqoNGpcjwgSl68oDdP-vg/s3895/ni%C5%BCne%20tatry%20grzbiet.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6cQeoCHj3GaRRv7UWzhD2vHiPBOyFn_bDk_8U1vU0gr8BYZ3Lg6ndKzWWSRCwyLbct3wrFXgyYlV5pqsvK6SRgu-c7J-dQ4J6afJ-RdeJvzRDfHUvJ8qK3dUJc9fuMlCLZZhf4UbtXDueWYBG_Oj-4c5Nhih_7lbyqpLfgCqoNGpcjwgSl68oDdP-vg/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20grzbiet.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie mam pojęcia, co to za szczyt.<br />Czyż nie piękna odmiana od wklejania zdjęć z Tatr,<br />które zawsze czuję się w obowiązku podpisać nazwą pagóra?<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgy40GIV_OeyXMMFG9vc2cMVlwS4n7g6Z3FfmayN6thQfRi5e5qJNtnsHdGSJP5T28InbG9TzCS1BNc0fZJbBIV0wnsrb9aNk2qY97uObhFPpMwsswJVgoRGqDQbki6Li3aUgNaRgT15mq1eTeNr7XPmw0Wlg-YjEZ6xWKW6WDK9h1eUOoQLrMse4346Q/s3910/ni%C5%BCne%20tatry%20droga.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2932" data-original-width="3910" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgy40GIV_OeyXMMFG9vc2cMVlwS4n7g6Z3FfmayN6thQfRi5e5qJNtnsHdGSJP5T28InbG9TzCS1BNc0fZJbBIV0wnsrb9aNk2qY97uObhFPpMwsswJVgoRGqDQbki6Li3aUgNaRgT15mq1eTeNr7XPmw0Wlg-YjEZ6xWKW6WDK9h1eUOoQLrMse4346Q/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20droga.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqdFojrRlmCJxap-9vY50rsbqCgccknAW-cscxx3mdiDwQopNUV4-D0lOkE7z-srR1V9T2GkCMYqHn0wtKRanqhObZBqG_8BFTasFElEaqrfGynYi0PlRUC7xyxw4RrZ8q3Eqc2PzYeSliQEL1Iqxxd8plVsc5JYFKuCYCdVSGaA6z40UvKiRTG8pzYA/s4000/szlakowskaz.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqdFojrRlmCJxap-9vY50rsbqCgccknAW-cscxx3mdiDwQopNUV4-D0lOkE7z-srR1V9T2GkCMYqHn0wtKRanqhObZBqG_8BFTasFElEaqrfGynYi0PlRUC7xyxw4RrZ8q3Eqc2PzYeSliQEL1Iqxxd8plVsc5JYFKuCYCdVSGaA6z40UvKiRTG8pzYA/w480-h640/szlakowskaz.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Turysta strudzony.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8sIEgKnzytSHKdwGTc-x0tGVuMbjxOEcS-GFc0wq_Zs2tWO0-QXdd3CGoeSgLsx3CUmmlqGY1G2qLC6DiS2cAvMDZVbTA_csmFngHDlwefS95Wmg2mpSAFkw6fcax71g2ktyjpa7hPaFj4muHX8C8xheUQL3oGGsbR5Q_9NwJBwILFHZyblts532Z5Q/s4000/w%20ni%C5%BCnych%20tatrach.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8sIEgKnzytSHKdwGTc-x0tGVuMbjxOEcS-GFc0wq_Zs2tWO0-QXdd3CGoeSgLsx3CUmmlqGY1G2qLC6DiS2cAvMDZVbTA_csmFngHDlwefS95Wmg2mpSAFkw6fcax71g2ktyjpa7hPaFj4muHX8C8xheUQL3oGGsbR5Q_9NwJBwILFHZyblts532Z5Q/w640-h480/w%20ni%C5%BCnych%20tatrach.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Turysta frasobliwy.<br /></td></tr></tbody></table><p>Na punkcie widokowym Prasiva, gdzie dotarło do nas, że jesteśmy trochę w dupie, pozostawiamy zdaje się wszelką ludzkość. O ile wcześniej jeszcze ktoś nas mijał, ktoś szedł czasem z naprzeciwka, albo ktoś siedział na górce i podziwiał widoki, o tyle teraz przez trzy godziny jesteśmy praktycznie sami. Ok, przypomina mi się, że z drugiej strony idzie jedna para. Po tych trzech godzinach doganiamy Czecha, który nocował w tej samej co my utulni i wymijamy go (jedyna osoba, którą wyminiemy przez całe pięć dni :D ). Oprócz graniowych górek i dołków, szlak wiedzie nas też trochę przez kosówki, czy inne dość gęste krzaczory i na tamtym właśnie odcinku napotykamy kilka znacznych rozmiarów kup pełnych sierści - nie mamy pojęcia, jakie kupy robi niedźwiedź, nie mamy też jednak pojęcia, jakie inne stworzenie mogłoby tu zrobić tak pokaźną kupę, w dodatku zawierającą sierść. Dalej natomiast pełno jest... krowich placków. Samych krów nie spotykamy, choć uprzednio widzieliśmy je z daleka. Jarek poprzedniego wieczora opowiadał o stadzie krów, pasącym się w tych okolicach. Skąd się tu wzięły i czy są tu celowo wypasane, czy też może rzuciły wszystko i wyjechały w Niżne Tatry - nie pytajcie, nie wiem. Odhaczamy kolejne szczyty i punkty na mapie, za nami Mala i Velka Chochula, pamiątkowe kamienie z tabliczkami, potem Velka Hola, Latiborska Hola, coś tam jeszcze. Przed nami Durkova, a gdzieś za nią utulnia. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKckHXFeB0qYZ_piMUYFFwdfDaoKXrhPI9UOqGCogctNVxg_rH0GUVj-00SPYyMyHTHk-yLT3AYOKJTt7u8rP4JbFRQ7ZaxFW90QMColAgbf5is2fTiqVc_ZKZODIF0DJ3-nx0J_54lbJ84A7C__1XvS_7QKX01xmoP52TG07cSBUFkyDRh0fd3RxD9Q/s4000/g%C3%B3ry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKckHXFeB0qYZ_piMUYFFwdfDaoKXrhPI9UOqGCogctNVxg_rH0GUVj-00SPYyMyHTHk-yLT3AYOKJTt7u8rP4JbFRQ7ZaxFW90QMColAgbf5is2fTiqVc_ZKZODIF0DJ3-nx0J_54lbJ84A7C__1XvS_7QKX01xmoP52TG07cSBUFkyDRh0fd3RxD9Q/w640-h480/g%C3%B3ry.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXAJPSOf3Ci2MdjCeZZnTFEgjl8I4FqZ7lv--OvJn__9NRFWHhxbrafczbPdqpB_xq9k8_G1-wws2rvSA5J1yLDtGeG4DQR8NDbQj4_YTR0vucrda0B57hYYVlvSmaXNU5RZCUQ9tDTfP9A5pdLjpySCQEQtTfUI-8Wv9lJqINoAVmRYiDFRg2CKyMEQ/s3852/na%20szlaku.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2566" data-original-width="3852" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXAJPSOf3Ci2MdjCeZZnTFEgjl8I4FqZ7lv--OvJn__9NRFWHhxbrafczbPdqpB_xq9k8_G1-wws2rvSA5J1yLDtGeG4DQR8NDbQj4_YTR0vucrda0B57hYYVlvSmaXNU5RZCUQ9tDTfP9A5pdLjpySCQEQtTfUI-8Wv9lJqINoAVmRYiDFRg2CKyMEQ/w640-h426/na%20szlaku.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmMg--kmnrDdqOExvzoNnd7i_Fd68Wc1sIIZrwxZ9vC_SAtVVKanD8l5QR6Qy_JLeIqZ45Vuf_8rrKPAueR9hQ_NmVaEDeIUo5lUQcx6bAiQWOyaT8BuimzSmjBrw4Q41RuIXOC32u3x-oYpBfPHc-vtm-UUQ6zW5b8a0jaNR5NFh-nxexNbrpJzXp8Q/s1200/punkt%20pami%C4%99ci.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="756" data-original-width="1200" height="405" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmMg--kmnrDdqOExvzoNnd7i_Fd68Wc1sIIZrwxZ9vC_SAtVVKanD8l5QR6Qy_JLeIqZ45Vuf_8rrKPAueR9hQ_NmVaEDeIUo5lUQcx6bAiQWOyaT8BuimzSmjBrw4Q41RuIXOC32u3x-oYpBfPHc-vtm-UUQ6zW5b8a0jaNR5NFh-nxexNbrpJzXp8Q/w640-h405/punkt%20pami%C4%99ci.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsza tablica poświęcona jest pamięci Mariana Havlicka.<br />Na trasie nie było czasu sprawdzać, internet nie jest zresztą wylewny <br />w tym temacie. Chłopak był jednak kajakarzem, miał 19 lat i zmarł <br />w tym miejscu w grudniu, co rodzi przypuszczenia, że zgubił się lub opadł z sił i zamarzł.<br />Druga stoi ku pamięci partyzantów i jest tam coś o lawinie.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-57HcDA-qCMS18lsRmX0x5Wr-DFh65VcqxATyY7VoT8JxDg1QrOQ-oIXJ9EovmwVf0KaM9oBqXaQZz6kPgpXZMJs5yFStrWdjHhIXepbisc6HdKegrgw6GL7zBHBxIRTcr6IMA7giyNfxvULk1Pbpj7HfyeVrYjTXMGVXtB_YQWb0drne-VmuMCYfwQ/s3619/g%C3%B3ry%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2715" data-original-width="3619" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-57HcDA-qCMS18lsRmX0x5Wr-DFh65VcqxATyY7VoT8JxDg1QrOQ-oIXJ9EovmwVf0KaM9oBqXaQZz6kPgpXZMJs5yFStrWdjHhIXepbisc6HdKegrgw6GL7zBHBxIRTcr6IMA7giyNfxvULk1Pbpj7HfyeVrYjTXMGVXtB_YQWb0drne-VmuMCYfwQ/w640-h480/g%C3%B3ry%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tu jakoś były domniemane misiowe kupy.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh21d7D0IgJfsBTwM0fSrFDMtB-OHh2WeyTfdtPXXSb3C8VyDqLSpHei2ZFKBvU7NVuG4WFQMm1huHoUzKHpyb9M9j75WkAy1Tcpa_aCSG6KdueeSgmUmrXHkGQeXdGOskpSwpP_a7_RBsxsygs3cztLP1DfG4L_0T4133twyizuyuswc32y-nfKXD39g/s3830/szlak%20przez%20ni%C5%BCne.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2872" data-original-width="3830" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh21d7D0IgJfsBTwM0fSrFDMtB-OHh2WeyTfdtPXXSb3C8VyDqLSpHei2ZFKBvU7NVuG4WFQMm1huHoUzKHpyb9M9j75WkAy1Tcpa_aCSG6KdueeSgmUmrXHkGQeXdGOskpSwpP_a7_RBsxsygs3cztLP1DfG4L_0T4133twyizuyuswc32y-nfKXD39g/w640-h480/szlak%20przez%20ni%C5%BCne.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj33dGnsJyxeIMIWZl3wycaF5cW3MTwFIOaeq62l9OIoI3IpnSlUIjUtCPkXCLnYT2dUUpg-tavUB25RAK-6AAETf4fSQIWBw2yn59yXEk5Ac-oQ5Z9QxUq9Ozk50q0rpGmSC_viwqMPk85aQjCbJwR4hGsbRoSK5T15pDUxu6sNym0ZkvnSVGHiE_F7A/s4000/tatry%20ni%C5%BCne%20szlak.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj33dGnsJyxeIMIWZl3wycaF5cW3MTwFIOaeq62l9OIoI3IpnSlUIjUtCPkXCLnYT2dUUpg-tavUB25RAK-6AAETf4fSQIWBw2yn59yXEk5Ac-oQ5Z9QxUq9Ozk50q0rpGmSC_viwqMPk85aQjCbJwR4hGsbRoSK5T15pDUxu6sNym0ZkvnSVGHiE_F7A/w640-h480/tatry%20ni%C5%BCne%20szlak.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A jakoś tu zaczęło wiać.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbxeCFoleZLE_6I6lINRAPmtqfyAqMYnz5o46yY4oC8WAYjHKiudrwFtJu7MF1Gz1dPa2BRnkOSSG8IPLhcoJ0yZAPYbKpfAR_2ix8Xkmn27VfdWRcc0vHr8LJmQ_ZQzzLNqNOQNe_ZpEirLhyv76phaQfMSfdgII3pnRq1pO06Uqbdo00n6swwEMIQA/s3000/szlak%20czerwony%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2252" data-original-width="3000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbxeCFoleZLE_6I6lINRAPmtqfyAqMYnz5o46yY4oC8WAYjHKiudrwFtJu7MF1Gz1dPa2BRnkOSSG8IPLhcoJ0yZAPYbKpfAR_2ix8Xkmn27VfdWRcc0vHr8LJmQ_ZQzzLNqNOQNe_ZpEirLhyv76phaQfMSfdgII3pnRq1pO06Uqbdo00n6swwEMIQA/w640-h480/szlak%20czerwony%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamienisty pagór to Durkova.<br /></td></tr></tbody></table><p>Od jakiegoś czasu mocno wieje, więc gdy Marcin podąża dalej ścieżką trawersującą szczyt Durkovej, zamiast skręcić w jego kierunku, nie krzyczę nawet, bo i tak nie usłyszy. Z początku mi przykro, że ominiemy jakiś kawalątek prawilnego szlaku, odpuścimy parę metrów podejścia, ale zimno mi w sumie i głodno i ciemno zaraz też mi będzie, olewam zatem temat. Na przełęczy za Durkovą widać życie, odznaczające się kolorowymi kurtkami. Dodatkowo miło, że to życie okazuje się polskie (nie żebym miała cokolwiek do Słowaków, ale ciężko coś pogadać). Zachodzi właśnie słońce, gdy kierujemy się ścieżką odbijającą od szlaku na południe i oczywiście trochę w dół. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_UW7q5VOg23lmpvs5F8ShR0ymIZbpbNnYENNoLl6OjFVGUyIMILfhBW4_Itfw__NEn25T-8Gt9eDrzfl0VN9pqZd2M5rBhgqOhwUKNX1UA_d-9gQ8OM9qh_a31ZTwFJW0kC2-JOyxkiR1ckb4Yjpx8DilY6xemFBVH2Kb0dpthQ-i4vVxsRO2ou11TA/s3849/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ca%20w%20g%C3%B3rach.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2566" data-original-width="3849" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_UW7q5VOg23lmpvs5F8ShR0ymIZbpbNnYENNoLl6OjFVGUyIMILfhBW4_Itfw__NEn25T-8Gt9eDrzfl0VN9pqZd2M5rBhgqOhwUKNX1UA_d-9gQ8OM9qh_a31ZTwFJW0kC2-JOyxkiR1ckb4Yjpx8DilY6xemFBVH2Kb0dpthQ-i4vVxsRO2ou11TA/w640-h426/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ca%20w%20g%C3%B3rach.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9tBKuUO7bLUSP_CKQl7oxni4fs5EZUD3HXVvahtx5Nfbr75ObOKpNZX4Hh-ngcmJBd7klc4UN923q_kLA8nVqWrgEvvKWVZpTEsTbUMtbnIvyFXuTeEEJuBYYDQ3Zl-8DpGziJ2J5FrTnSiCwTccBkeUaub1-JcfuRYY7bC6ooQuhm_hdniswFY0Qng/s3830/prze%C5%82%C4%99cz.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2872" data-original-width="3830" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9tBKuUO7bLUSP_CKQl7oxni4fs5EZUD3HXVvahtx5Nfbr75ObOKpNZX4Hh-ngcmJBd7klc4UN923q_kLA8nVqWrgEvvKWVZpTEsTbUMtbnIvyFXuTeEEJuBYYDQ3Zl-8DpGziJ2J5FrTnSiCwTccBkeUaub1-JcfuRYY7bC6ooQuhm_hdniswFY0Qng/w640-h480/prze%C5%82%C4%99cz.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie dość, że w końcu jacyś ludzie, to jeszcze po polsku mówią.<br /></td></tr></tbody></table><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwlO5HMwvqDb7hQRdCnu2M5AOVP4Q0W1ZW-goSjizqFkwUF85gWi9Buhlw7fRMFRUfYiiNYEOSMWSHAAPeW6gP5XVHhClRCC7brzPtjY9q4dlJ10nIeU0vseUWx1rZk7LEKPiVgTjYGnNBcDs6ttImyLQKCKZPykX2HxstMbG_8tBW_BPwphvYYSg0tg/s3264/ludziki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwlO5HMwvqDb7hQRdCnu2M5AOVP4Q0W1ZW-goSjizqFkwUF85gWi9Buhlw7fRMFRUfYiiNYEOSMWSHAAPeW6gP5XVHhClRCC7brzPtjY9q4dlJ10nIeU0vseUWx1rZk7LEKPiVgTjYGnNBcDs6ttImyLQKCKZPykX2HxstMbG_8tBW_BPwphvYYSg0tg/w640-h480/ludziki.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk0AFdPkhoKxfZ029P51fXo4rHXrXBW_gmJTs6awbJHHdjBPvz3W3ctBTkQLEMUZYNYAt1MAQjoKMySWPwnEPcR0N6eym31LnnhaajLKZLkzfhAlvC3PZVGokiLxGHo1qcuxTa4p8Zhw-Cj9sAmUcJvjWTe6d1UJ4NCUD34xH764w7AvE-qvedVcibqw/s3660/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ca.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2745" data-original-width="3660" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk0AFdPkhoKxfZ029P51fXo4rHXrXBW_gmJTs6awbJHHdjBPvz3W3ctBTkQLEMUZYNYAt1MAQjoKMySWPwnEPcR0N6eym31LnnhaajLKZLkzfhAlvC3PZVGokiLxGHo1qcuxTa4p8Zhw-Cj9sAmUcJvjWTe6d1UJ4NCUD34xH764w7AvE-qvedVcibqw/w640-h480/zach%C3%B3d%20s%C5%82o%C5%84ca.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxHznjMB3dw2csAAvwTtPtMQ-oMTX60XmJ-oXaLaH89tJig_Gx4hsdzl0pQzP_giYiacypIA9tvlhVWboZeu8-f7W2NqgS7KzSTQBn8Mib-GNeSqb1IL87XUSkw7U_mLgB4bP857X2PT6ZV190TZsCUdo2OrIPTua7gUsuvpsqKSFVEvGMJXrtLWvxGQ/s3264/my.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxHznjMB3dw2csAAvwTtPtMQ-oMTX60XmJ-oXaLaH89tJig_Gx4hsdzl0pQzP_giYiacypIA9tvlhVWboZeu8-f7W2NqgS7KzSTQBn8Mib-GNeSqb1IL87XUSkw7U_mLgB4bP857X2PT6ZV190TZsCUdo2OrIPTua7gUsuvpsqKSFVEvGMJXrtLWvxGQ/w640-h480/my.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6mm9aXF8yj8h0LviuBM6--1tOXl4L-zDU3U__3vY1B0yUX5Y1YOlX3lbZFiQfZmQ0CgCPQnutGEChGrQaT3E7gdOm-b7NK3JIUw-G7Uil-wEGEr5ssopaCqVKJDdcqRangDmaD99zSSKMdA1plqixSezsDvvJ-4fo8DeALRYBA-5iM-O2zYmGeXvKcA/s4000/do%20utulni%20durkovej.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6mm9aXF8yj8h0LviuBM6--1tOXl4L-zDU3U__3vY1B0yUX5Y1YOlX3lbZFiQfZmQ0CgCPQnutGEChGrQaT3E7gdOm-b7NK3JIUw-G7Uil-wEGEr5ssopaCqVKJDdcqRangDmaD99zSSKMdA1plqixSezsDvvJ-4fo8DeALRYBA-5iM-O2zYmGeXvKcA/w480-h640/do%20utulni%20durkovej.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Do śpiulkolotu!<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTHtxHGiehq88_jdsn_m2F-DeseGecPLV2gy1akGd13ilP_NjJN8Gcnou1-OWPAKuwmqiGEvzh8F66Q5r5mRUWdoDdZplXbPTmHV7jslOvHKBplzINVsOwJvE-wJwfv-AVpws9fdDWGLczmrfpVU-XO_DTvH5AYBJFm1KTSx4cJ0IHmOH4sJlfpJudFw/s3895/utulna%20durkova.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTHtxHGiehq88_jdsn_m2F-DeseGecPLV2gy1akGd13ilP_NjJN8Gcnou1-OWPAKuwmqiGEvzh8F66Q5r5mRUWdoDdZplXbPTmHV7jslOvHKBplzINVsOwJvE-wJwfv-AVpws9fdDWGLczmrfpVU-XO_DTvH5AYBJFm1KTSx4cJ0IHmOH4sJlfpJudFw/w640-h480/utulna%20durkova.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jest i utulnia.<br /></td></tr></tbody></table><p>Utulnia Durkova (inaczej zwana pod Chabencom) dla odmiany życiem aż tętni. Rzucamy plecaki i idziemy zorganizować nocleg. Decydujemy się na rozbicie namiotu, gdyż w środku będzie raczej tłoczno, a pogoda, oprócz silnego wiatru, jest bardzo dobra. Ziejąc jeszcze ze zmęczenia płacimy po 2 euro, chatar pyta, czy chcemy czaju, na co zgodnie i zdecydowanie odpowiadamy, że piwa, co wywołuje jego przyjazny śmiech. Wykorzystując resztki dziennego światła rozstawiamy namiot, już po ciemku gotujemy wodę na kolację, ostatecznie tracimy ochotę na to piwo. W międzyczasie orientuję się, że połowę ciuchów mam wilgotną i że sprawcą tej nieprzyjemności jest maleńka dziurka w camelbaku. Noc jest wietrzna, materiał namiotu nie przestaje łopotać do rana.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5DHJkmvv_cNe6YhHmHsowIe-wV5Xd3T8mEFM1rR5Weeve1Nkh66vfCWC22eWvEeYvzMeAGzvCR36lHFl8eI2W_SCqiEpfozEIca01-JDxBtC9THsaOQB0qW7EoDHdM6tPCNvhJFz3w3Vo4UZ5nUODphSZ7eLW37BLHPBoMnaDTqkY210l3Kj_UR5YIA/s1230/mapa%20dzie%C5%84%201.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1230" data-original-width="712" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5DHJkmvv_cNe6YhHmHsowIe-wV5Xd3T8mEFM1rR5Weeve1Nkh66vfCWC22eWvEeYvzMeAGzvCR36lHFl8eI2W_SCqiEpfozEIca01-JDxBtC9THsaOQB0qW7EoDHdM6tPCNvhJFz3w3Vo4UZ5nUODphSZ7eLW37BLHPBoMnaDTqkY210l3Kj_UR5YIA/w370-h640/mapa%20dzie%C5%84%201.jpeg" width="370" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nam zamiast 8 wyszło 10 godzin, fakt, że z przerwami.<br />Ale też od pewnego momentu szliśmy jak przecinaki. <br /></td></tr></tbody></table><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwr-ucJOAN-QqsDrdDg-hTFUBm6s3KzrtOwJ7P36QgrGNa8tIj_YbA2g1xhMwGiMWh7X7nHfGnkR0S1kdQrb85XyCyP1etj4U2vM0SwcAxXdGN0VyPOKpzR4THmsR07oujq2QFNRs3Upw6hEaYZcqpMSiDJFKSNfHpAV1rAWtIRqIrjx97Ut43fXdMvg/s720/wykres%20dzie%C5%84%201.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="351" data-original-width="720" height="312" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwr-ucJOAN-QqsDrdDg-hTFUBm6s3KzrtOwJ7P36QgrGNa8tIj_YbA2g1xhMwGiMWh7X7nHfGnkR0S1kdQrb85XyCyP1etj4U2vM0SwcAxXdGN0VyPOKpzR4THmsR07oujq2QFNRs3Upw6hEaYZcqpMSiDJFKSNfHpAV1rAWtIRqIrjx97Ut43fXdMvg/w640-h312/wykres%20dzie%C5%84%201.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie muszę zaznaczać, gdzie jest Hadelska Przełęcz, prawda?<br /></td></tr></tbody></table><p><span style="font-size: large;"><br /></span></p><p><span style="font-size: large;">Dzień II: Nie ma, że boli (zwłaszcza, jeśli właściwie nie boli). </span></p><p>Wyciągając wnioski z wczorajszej nauczki dziś zrywamy się wcześniej. Po 6-tej zaczynamy się już ogarniać, jednak przeróżne poranne czynności zajmują nam sporo czasu i na szlaku meldujemy się z powrotem dopiero ok. 9-tej. Dobre i to. W utulni mają tę taką super-ekstra-mega taśmę do sklejania wszystkiego, niestety nie klei się ona do powierzchni mojego camelbaka, zostaję więc go pozbawiona.</p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYvMBGu6qgsaJ-qBppEC_l1iEO5CvnqquqEPwRSOd6KuWuPJLVodLDzQLCoIAhHI0MBNsIfofYT--I9l1LKYz_LDNZcEJlsdODIIXtwgxquow9eV_YahharPuOypd72rj7VRJgaQcDk1KcT7lC5YLNwVrO1zs1wLcch6pm2EFj3TiHc4iv81-U52-TGQ/s1200/namiot%20ni%C5%BCne%20tatry.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="756" data-original-width="1200" height="405" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYvMBGu6qgsaJ-qBppEC_l1iEO5CvnqquqEPwRSOd6KuWuPJLVodLDzQLCoIAhHI0MBNsIfofYT--I9l1LKYz_LDNZcEJlsdODIIXtwgxquow9eV_YahharPuOypd72rj7VRJgaQcDk1KcT7lC5YLNwVrO1zs1wLcch6pm2EFj3TiHc4iv81-U52-TGQ/w640-h405/namiot%20ni%C5%BCne%20tatry.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Namiot pożyczony, ten sam, co rok temu na Małej Fatrze.<br />Gdybym nie miała już roweru na raty, to bym brała, bo jest to złoto.<br />Link do produktu <a href="https://dctln.pl/bee23D0cq" target="_blank">TUTAJ</a>.<br /></td></tr></tbody></table><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpv7z_hJCAkfTPso8ZeHl24IAhnjZGQoULgFo5zc5FuKHnaD_s05z5ZPJvixr8tjavPzFrs-LQrNxquUsLWvRBDRJXaeAnvfdrKUfxQlZB9fPDaaSBRkUa6nodIolpGIRqXhDR6Z4eOBPUbSS-iu6J50lrhhTHOwdMBv2FEs-PCu_8s0PB5_j7vUxmGg/s4000/utulnia%20durkova%20w%20%C5%9Brodku.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpv7z_hJCAkfTPso8ZeHl24IAhnjZGQoULgFo5zc5FuKHnaD_s05z5ZPJvixr8tjavPzFrs-LQrNxquUsLWvRBDRJXaeAnvfdrKUfxQlZB9fPDaaSBRkUa6nodIolpGIRqXhDR6Z4eOBPUbSS-iu6J50lrhhTHOwdMBv2FEs-PCu_8s0PB5_j7vUxmGg/w640-h480/utulnia%20durkova%20w%20%C5%9Brodku.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze Utulni Durkovej.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_S_Yqp-r_vTREbdInXCyEd6q4SpuxhpXvjKtrcwn46f3IAklcx5xvkjUfV20Kny-OKGigfddLSmudDKmUhRNvioQuFrgyeRQVMH9H3JtzqOxk0mg9LjrmDvCjZ8WiFu6AhpyvkShVToZLFqAd_Qkkg83-wvauSky9WpdHY83ujIO0cmwu-Oh7d4Cvlw/s4000/utulna%20durkova%20wn%C4%99trze.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_S_Yqp-r_vTREbdInXCyEd6q4SpuxhpXvjKtrcwn46f3IAklcx5xvkjUfV20Kny-OKGigfddLSmudDKmUhRNvioQuFrgyeRQVMH9H3JtzqOxk0mg9LjrmDvCjZ8WiFu6AhpyvkShVToZLFqAd_Qkkg83-wvauSky9WpdHY83ujIO0cmwu-Oh7d4Cvlw/w640-h480/utulna%20durkova%20wn%C4%99trze.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg38WNy-0lzajdI2n7keZkvLU7racpx5F8mkB-nvi7K-6YwPRYOaToFRVSk0TAnJsL2brzrSUwnfOGI95vf9CM5W1TdjB_OrOJQke-Wdjuhm46uVuXuEERZitAmgGr7bivbPJcRSL7kNt6rd2yWHWL9h-manHYzsOyeMGA__LdoVgDqA33BcArOBF8VGg/s3784/durkova%20utulna.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2838" data-original-width="3784" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg38WNy-0lzajdI2n7keZkvLU7racpx5F8mkB-nvi7K-6YwPRYOaToFRVSk0TAnJsL2brzrSUwnfOGI95vf9CM5W1TdjB_OrOJQke-Wdjuhm46uVuXuEERZitAmgGr7bivbPJcRSL7kNt6rd2yWHWL9h-manHYzsOyeMGA__LdoVgDqA33BcArOBF8VGg/w640-h480/durkova%20utulna.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /> Na Chabencu napotykamy grupkę bardzo młodych Słowaków, z którą będziemy się wzajemnie wymijać przez cały dzień, a czego będziemy się starali unikać, gdyż... słuchają muzyki z głośnika. Tam też, lub na kolejnym pagórze dostrzegamy z oddali Chopok, co wzbudza w nas nadzieje, że dzisiejszy dzień nie będzie aż tak wyczerpujący jak poprzedni. Chopok rzuca się w oczy zarówno wyraźną bryłą budynku, jak i biegnącą ku niemu linią kolejki. Niby to ewidentnie jeszcze kawał drogi, ale jednocześnie droga ta jawi się jako potencjalnie szybka do pokonania. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGtglne-QhYSK73sSQWKxfNW_xwh5L27mqK4sp4hBOTB0r8v-srJwaJmP4BdH0CrK26j5AhLBLTsxn3-A1F9uJCQAkdmgdWsH6jRDpm4QE6cD1Ov1Enwpj40v7CflhueJ_a9NdDkvf84VXUUPxfhHNGTs7yNYNRgGHlftohpYhD82zgRC5IFIX5fxaFQ/s3954/szlak%20czerwony%20przez%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2966" data-original-width="3954" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGtglne-QhYSK73sSQWKxfNW_xwh5L27mqK4sp4hBOTB0r8v-srJwaJmP4BdH0CrK26j5AhLBLTsxn3-A1F9uJCQAkdmgdWsH6jRDpm4QE6cD1Ov1Enwpj40v7CflhueJ_a9NdDkvf84VXUUPxfhHNGTs7yNYNRgGHlftohpYhD82zgRC5IFIX5fxaFQ/w640-h480/szlak%20czerwony%20przez%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiibQ4BSWRirvhqtLHVO6ycqwBORXi5e5hefb1VUuKj8VuyOpvu0cMInhDRvSqbkAbFDcC_jffY_XgCZVspmffFZZeB4Of75Y0FmHQ99fJnkXkvvxnPrdOmEp8atLML3L5JqgJX03Y_cCceqP6oexMmWxgVpAV9lpvH5DPzcpSUOWMdiGnGHPZqSwFQXQ/s4000/chabenec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiibQ4BSWRirvhqtLHVO6ycqwBORXi5e5hefb1VUuKj8VuyOpvu0cMInhDRvSqbkAbFDcC_jffY_XgCZVspmffFZZeB4Of75Y0FmHQ99fJnkXkvvxnPrdOmEp8atLML3L5JqgJX03Y_cCceqP6oexMmWxgVpAV9lpvH5DPzcpSUOWMdiGnGHPZqSwFQXQ/w640-h480/chabenec.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skały na Chabencu i młodzież, ech ta młodzież.<br /></td></tr></tbody></table><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnkUVgt5XJdxLbVcV-c4HwE-GfEarsd6wiIVYITr7sFMRVSOUoBgrU4gk4iH4Onuk1F5pUII8wckV74wGfNfEsWbl7kHfobRfMQRgg99yfZqigOGRlH3E7xphFveIflp4isC0amvaEgqKtuXI3HUzR8xIC3fvzshuJkkEnWhlTsZE7JTKMqCzkDwqOlg/s1200/zwierz%C4%99ta%20ni%C5%BCne%20tatry.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="756" data-original-width="1200" height="405" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnkUVgt5XJdxLbVcV-c4HwE-GfEarsd6wiIVYITr7sFMRVSOUoBgrU4gk4iH4Onuk1F5pUII8wckV74wGfNfEsWbl7kHfobRfMQRgg99yfZqigOGRlH3E7xphFveIflp4isC0amvaEgqKtuXI3HUzR8xIC3fvzshuJkkEnWhlTsZE7JTKMqCzkDwqOlg/w640-h405/zwierz%C4%99ta%20ni%C5%BCne%20tatry.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zwierzęta na szlaku. Misie na szczęście tylko haribo.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIWIqBgIuTfR5bhZFX07G47IaRcQ2-w3ff5mk0okqoQpeSod6R5Njbc5ho4rcVAQUrX08osMsSXynfPJW-GRSaQcQqpzZrb7s5_e3UprDxfpw7xkXKsoYdqVlpbYy2V6KkkkDxwUOmzm_EeMITXfH9CvAGFE6ENAyQ6R4HED1sQc0ireJ0HHcJzZSyqw/s3852/grani%C4%85%20niskich%20tatr.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2889" data-original-width="3852" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIWIqBgIuTfR5bhZFX07G47IaRcQ2-w3ff5mk0okqoQpeSod6R5Njbc5ho4rcVAQUrX08osMsSXynfPJW-GRSaQcQqpzZrb7s5_e3UprDxfpw7xkXKsoYdqVlpbYy2V6KkkkDxwUOmzm_EeMITXfH9CvAGFE6ENAyQ6R4HED1sQc0ireJ0HHcJzZSyqw/w640-h480/grani%C4%85%20niskich%20tatr.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQUVE8kBMw_qlplADpSSdJjXzOeJ2TfItzM_ZIBT_DYe136f0QRq4246bdYyAaYbQxlPurvn65PeJeACyvbxJ9VmhZL_KpWPzcQRm7v7PH3DF0-Cblz4fmwhUXKm4axKIzImcLxnMPQJpukTGqX0D0sefP-2vsMcDg8FoZfBt4GjKwJBHrY9SA_ai8Sw/s3895/ni%C5%BCne%20tatry%20chopok.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2921" data-original-width="3895" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQUVE8kBMw_qlplADpSSdJjXzOeJ2TfItzM_ZIBT_DYe136f0QRq4246bdYyAaYbQxlPurvn65PeJeACyvbxJ9VmhZL_KpWPzcQRm7v7PH3DF0-Cblz4fmwhUXKm4axKIzImcLxnMPQJpukTGqX0D0sefP-2vsMcDg8FoZfBt4GjKwJBHrY9SA_ai8Sw/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20chopok.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwszy wyższy szczyt po lewej to Chopok.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWgJVABv471p3YXC4YX_by9pMkcTQU9lBJFyvTMc0NlbkMrInxQrU7Fi95MDH1l4Tdq2lSaERAx55urNKBF5jX7mdiQRQlW19nSbqltrFTscVBeoF3TFqyPfG4tZRdabNgCraV8P_QYKcJvGN_Y4TuOcEqDkQ2Lr5f7icWN-Ru92SEIPEsMKOreUHfXA/s3264/selfiak.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWgJVABv471p3YXC4YX_by9pMkcTQU9lBJFyvTMc0NlbkMrInxQrU7Fi95MDH1l4Tdq2lSaERAx55urNKBF5jX7mdiQRQlW19nSbqltrFTscVBeoF3TFqyPfG4tZRdabNgCraV8P_QYKcJvGN_Y4TuOcEqDkQ2Lr5f7icWN-Ru92SEIPEsMKOreUHfXA/w640-h480/selfiak.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie chwile ze zdrową kostką.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Pochylona wczoraj nad zepsutym camelbakiem, zastanawiałam się, co następne jebnie, bo taki drobny, ale jednak upierdliwy pech pierwszego właściwie dnia wędrówki zapewne nie omieszka pociągnąć za sobą jakiegoś kolejnego erroru. Po godzinie 11-tej dostaję odpowiedź w postaci chrupnięcia w mojej prawej kostce. Szliśmy akurat równą ścieżką, bo przecież kostek nie skręca się zwykle tam, gdzie stromo i trudno, tylko tam, gdzie właśnie płasko, nudno i idziesz zrelaksowany, podziwiając widoki. Ot, wystawał jakiś kamień, jakoś krzywo na nim stanęłam. Nagły ból zmusił mnie do zajęcia pozycji horyzontalnej i wydania z siebie jakichś dźwięków, sygnalizujących jednoznacznie, że mamy tu do czynienia z drobnym wypadkiem. Marcin wrócił do mnie kilka metrów, nakazując zdjąć buta i skarpetkę, co posłusznie zrobiłam, najpierw podciągając tyłek na większy głaz za plecami, bo pierwotnie po prostu opadłam na plecak. Na szczęście towarzysz mój wychodzi z założenia, że po 30-tce (my to już nawet bardziej przed 40-tką...) bez Voltarenu ani rusz, natychmiast więc kostka dostała potężną dawkę przeciwbólowej maści. Właściwie to przestała mnie boleć po kilkudziesięciu sekundach, fala uderzeniowa bólu rozeszła mi się po ciele uczuciem: "wody albo zemdleję", a potem chwilowymi mdłościami i było po sprawie, nie licząc wątpliwości, co będzie, gdy wstanę. Okazało się jednak, że jest dobrze, kostka pobolewa, ale iść nie tyle mogę, co robię to zupełnie sprawnie. Zatem idziemy. Jak to grzbietem: górka, dołek, górka, dołek. Im bliżej Chopoka, tym więcej ludzi, wyraźnie rozlewają się z kolejki po okolicach, część zapewne też tutaj wchodzi, bo to bodaj najsłynniejsze (a może konkurujące o ten tytuł z Kralovą Holą) miejsce tych gór. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeyFR4952uoYU-dr1PWUWZNlvpMapJe046F-Fdbbx45WNM27D19HlLFZHosfuFNQ8RgSFxU5FpkBI3GcrK_BYxazhjupk-0k1stMpY0L2_3Xg_upH_DiamTmImXFCWVlFdj0VMB93aMBPUHm14BCYKMB3DKdzJVsK9_ytB6JtgSIxZo2idtBb5xQkhrQ/s3797/okolice%20chopoka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2848" data-original-width="3797" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeyFR4952uoYU-dr1PWUWZNlvpMapJe046F-Fdbbx45WNM27D19HlLFZHosfuFNQ8RgSFxU5FpkBI3GcrK_BYxazhjupk-0k1stMpY0L2_3Xg_upH_DiamTmImXFCWVlFdj0VMB93aMBPUHm14BCYKMB3DKdzJVsK9_ytB6JtgSIxZo2idtBb5xQkhrQ/w640-h480/okolice%20chopoka.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjD7FBJ_ZEDdcruxdZ4AShQVJGCfy4s-HgyyvQArBrsvGRxk9nj_C7S2bSB7wI2GUGfpY-r2-mbKh6bLhbAyq0l2nuJyjizXNbPHACacJ3VXMHCMyAJjH-mmsab4DrqD-V5DCToMnpjDBhCsUGMAy1-hVOTNAtrcdPB1ESaR3vJ3kH-m5eFYCvwad2YQ/s4000/szlak%20w%20ni%C5%BCnych%20tatrach.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjD7FBJ_ZEDdcruxdZ4AShQVJGCfy4s-HgyyvQArBrsvGRxk9nj_C7S2bSB7wI2GUGfpY-r2-mbKh6bLhbAyq0l2nuJyjizXNbPHACacJ3VXMHCMyAJjH-mmsab4DrqD-V5DCToMnpjDBhCsUGMAy1-hVOTNAtrcdPB1ESaR3vJ3kH-m5eFYCvwad2YQ/w640-h480/szlak%20w%20ni%C5%BCnych%20tatrach.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Turysta zrelaksowany.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9bs4HhIiG0Mi2C7hmQpH0XRzQvCiHWLrW65FcD1t-tpAbcbZy4D2ZolqPVPP0TIFlEwASvLk5hNMT7uek6cAXTOs5LRYM9ytiJ6U9HJtpMQHUC-hpbdVT62eK9NS_V9kqK46QGuxtCzLdGwADKJCAOdOyWa6Rar1ivM0xUhFU0cBgKskTLQkRb0G0UQ/s3865/chopok.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2902" data-original-width="3865" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9bs4HhIiG0Mi2C7hmQpH0XRzQvCiHWLrW65FcD1t-tpAbcbZy4D2ZolqPVPP0TIFlEwASvLk5hNMT7uek6cAXTOs5LRYM9ytiJ6U9HJtpMQHUC-hpbdVT62eK9NS_V9kqK46QGuxtCzLdGwADKJCAOdOyWa6Rar1ivM0xUhFU0cBgKskTLQkRb0G0UQ/w640-h480/chopok.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jest i Chopok.<br /></td></tr></tbody></table><p>W niedalekiej odległości wyrasta sobie zresztą też Dumbier, będący najwyższym tutejszym szczytem, a od Chopoka to tylko trochę ponad 2 godziny drogi. Zapomnieć tutaj można zupełnie o wczorajszej samotności na szlaku, jak i o skromności infrastruktury rozsianej po całym paśmie. Obok olbrzymiej stacji kolejki, stoi jeszcze schronisko, z zewnątrz całkiem niepozorne, ale w środku aż ciśnie się na usta, że tu jakby luksusowo. Zasiadamy w tych luksusach, nie bez przyjemności, ja podładowuję telefon, popijamy piwko, ale głupio wyciągnąć tu placki tortilli i smarować je pasztetem czy innym paprykarzem, toteż po zakończeniu raczenia się złotym orzeźwiającym napojem wychodzimy w tym celu na zewnątrz. Dla formalności ładujemy się jeszcze na wystającą nad schroniskiem kupę kamieni, będącą faktycznym szczytem Chopoka. </p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKg3tDmWN3yh3H1ZtEn6-wMhfKhHyjg2Y7DYdlmFaNQQLxx3RKHjIJ-qFfy2Qhc5JKlzUAKXpgfT4rOsINnxupChFgMAimUUcKbzu8mRNBnbVupIKQXDSG_JEMlCWBsqT2SKxFTarihrKvVNAaIJHMAOX88Gd1ryOB4cZKU9hOiqNGCbnYFONMT96_hQ/s4000/chopok%20szczyt.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKg3tDmWN3yh3H1ZtEn6-wMhfKhHyjg2Y7DYdlmFaNQQLxx3RKHjIJ-qFfy2Qhc5JKlzUAKXpgfT4rOsINnxupChFgMAimUUcKbzu8mRNBnbVupIKQXDSG_JEMlCWBsqT2SKxFTarihrKvVNAaIJHMAOX88Gd1ryOB4cZKU9hOiqNGCbnYFONMT96_hQ/w640-h480/chopok%20szczyt.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzSVYpyZPxlsLQmF9VSfW8uPJIg7n1XiFvRt2V1XrtfjPsbJySN3zb-H8rwVhpHEUdw6vB8_6QKu_NqNdETfLYs105JDSFtDbJa_zbvTWD3elmzL5VFMyNNcn-NL7pnyQB2UOEJPBqNhBlfbewtZ_rME8GKCKq8lnLcEBU0i41NFOYZ5D0lC64lA5Sdg/s4000/chopok%20widok.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2662" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzSVYpyZPxlsLQmF9VSfW8uPJIg7n1XiFvRt2V1XrtfjPsbJySN3zb-H8rwVhpHEUdw6vB8_6QKu_NqNdETfLYs105JDSFtDbJa_zbvTWD3elmzL5VFMyNNcn-NL7pnyQB2UOEJPBqNhBlfbewtZ_rME8GKCKq8lnLcEBU0i41NFOYZ5D0lC64lA5Sdg/w640-h426/chopok%20widok.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Późnawo już jest, ale przed zmrokiem powinniśmy wyrobić się do kolejnego schroniskowego przybytku na trasie, a mianowicie do Chaty Stefanika. Po drodze mamy jeszcze Dumbier. Tłum zdaje się dezerterować powoli na dół, idziemy więc pustoszejącym szlakiem. Dumbier nie leży na głównym szlaku, trzeba na niego wejść i z powrotem zejść do tego samego punktu. Zostawiamy plecaki i na szczyt idziemy na lekko. Droga nie przedstawia żadnych trudności, na wierzchołku krzyż i obelisk, a dla nas chwila odpoczynku. Dzięki dobrej pogodzie i widoczności mamy pogląd na dalszą trasę, a przede wszystkim po raz pierwszy patrzymy na Kralovą Holę, która będzie jej uwieńczeniem. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGIotV0DvqSek61O_dyO9oty7VuiDEw3e14BMujLe9WrMQDHNf_n6dbIaZ3W8oIDT4fekxdcgfGQZYbHTeZWKISGflvsgDHLQzd8UAwoJFJBPRq2aRsUXrIFi6qyIDwotTe8syllgBvuAB94pEWhY1TYUWJhO_FLJzSEo2xjVoi98GW8nvBbDWSZySCA/s4000/szlak%20niskie%20tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGIotV0DvqSek61O_dyO9oty7VuiDEw3e14BMujLe9WrMQDHNf_n6dbIaZ3W8oIDT4fekxdcgfGQZYbHTeZWKISGflvsgDHLQzd8UAwoJFJBPRq2aRsUXrIFi6qyIDwotTe8syllgBvuAB94pEWhY1TYUWJhO_FLJzSEo2xjVoi98GW8nvBbDWSZySCA/w640-h480/szlak%20niskie%20tatry.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z Chopoka na Dumbier.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs8oVMEh8cFu-EHe5joTuR3e_breh-zbtpUYnY8U3f83FwidD3t70pkflx6h78oAF1rN4o_Rktt6zUjy1GlIUNQFxT9E7JmQBwI0_q8782HPGZc-kBuRkJ60a7zFhHFoSFklUkeJD6gvaKkuAq8EFSwZV3-0CVECNxp0V1zC1pSdYwiljJt1JAr7A0Kg/s4000/wej%C5%9Bcie%20na%20dumbier.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs8oVMEh8cFu-EHe5joTuR3e_breh-zbtpUYnY8U3f83FwidD3t70pkflx6h78oAF1rN4o_Rktt6zUjy1GlIUNQFxT9E7JmQBwI0_q8782HPGZc-kBuRkJ60a7zFhHFoSFklUkeJD6gvaKkuAq8EFSwZV3-0CVECNxp0V1zC1pSdYwiljJt1JAr7A0Kg/w640-h480/wej%C5%9Bcie%20na%20dumbier.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie metry podejścia.<br /></td></tr></tbody></table><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglKXfhfxYBaWxuC8tAlZcnF9dLRozdKrPohZKLOqnaHuCFmG6qNokHGbnCqr8CGIUQMdNYzFum-RfQp9AaNjSSN2qTyn6-ApIrCNKn2XWmuNhW7rLyGTDRVzzSEz4QjK1fWP9rWF-0XkYFZ6tCgCM63NtnYxvrB4_SjXzmWv_W1iwJ4pFchGG550lrnQ/s3672/dziumbier%20szczyt.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2754" data-original-width="3672" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglKXfhfxYBaWxuC8tAlZcnF9dLRozdKrPohZKLOqnaHuCFmG6qNokHGbnCqr8CGIUQMdNYzFum-RfQp9AaNjSSN2qTyn6-ApIrCNKn2XWmuNhW7rLyGTDRVzzSEz4QjK1fWP9rWF-0XkYFZ6tCgCM63NtnYxvrB4_SjXzmWv_W1iwJ4pFchGG550lrnQ/w640-h480/dziumbier%20szczyt.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na Tatry. Pierwszego dnia dopiero przybliżaliśmy się<br />do tego, aby się z nimi południkowo zrównać. Dziś już możemy podziwiać ich <br />zachodnią część. Hmm, a raczej obserwować, bo z tej perspektywy to ciemna<br />pofalowana plama, w której ciężko odróżnić poszczególne szczyty<br />(których zresztą z tej strony i tak nie rozpoznaję).<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvjG-3CNwQlRqLJDJIq8ZGRAPJLDKR6TdaTICW1Dg4EMxAocnYLMSW9ZVC5pTc-Ba1rKwCw-kekPIyrrvLKuSSEF0xwx9_2SgAPq0tE1HBMw_zy0jghWFfrPeHyAPQuWZfRc3T4Pn-1ImXwE_jWVP94ihBOdDKGapiWEETWNWGSdtyzeA0MD7tuAyK5g/s3149/selfie.jpeg"><img border="0" data-original-height="2358" data-original-width="3149" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvjG-3CNwQlRqLJDJIq8ZGRAPJLDKR6TdaTICW1Dg4EMxAocnYLMSW9ZVC5pTc-Ba1rKwCw-kekPIyrrvLKuSSEF0xwx9_2SgAPq0tE1HBMw_zy0jghWFfrPeHyAPQuWZfRc3T4Pn-1ImXwE_jWVP94ihBOdDKGapiWEETWNWGSdtyzeA0MD7tuAyK5g/w640-h480/selfie.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_SmyM3aloULKNX-rVFCBf1w-MbPw_iaww28N7_aaWatyCCt93YIIU8kV7M30dxJ78uFO3u1MscBvA6eK6atgLVy7Rgd7MLHytVU5q0O5YRnq27MF0NihnZEO0SHmWvkRThh8Zzdzvz63O9ZU3zi_53zIu7dvGKVOcUYilUQuWlEQfKg3C-iX5yDHW6Q/s4000/dumbier%20szczyt.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_SmyM3aloULKNX-rVFCBf1w-MbPw_iaww28N7_aaWatyCCt93YIIU8kV7M30dxJ78uFO3u1MscBvA6eK6atgLVy7Rgd7MLHytVU5q0O5YRnq27MF0NihnZEO0SHmWvkRThh8Zzdzvz63O9ZU3zi_53zIu7dvGKVOcUYilUQuWlEQfKg3C-iX5yDHW6Q/w640-h480/dumbier%20szczyt.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tamta strona już za nami.<br /></td></tr></tbody></table><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFDn-1uXPgBk9z5YpWWl0byx42B9pzWNRZJRix6DTOB3DHRBFh2NKXZXwdGjLfgbPRwz5HkU1H9BVMM-oAm-XZTkgv0cpGP_WeTUjdDEaLBtSc7AMlDkR6mRrQcPbd4MqRtTffjdJuA9ErKLT3Prr4xSigLiCzusjOnl5a2rSqmQiO-rA31Yu-Oc1FVw/s3744/dumbier%20widok.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2808" data-original-width="3744" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFDn-1uXPgBk9z5YpWWl0byx42B9pzWNRZJRix6DTOB3DHRBFh2NKXZXwdGjLfgbPRwz5HkU1H9BVMM-oAm-XZTkgv0cpGP_WeTUjdDEaLBtSc7AMlDkR6mRrQcPbd4MqRtTffjdJuA9ErKLT3Prr4xSigLiCzusjOnl5a2rSqmQiO-rA31Yu-Oc1FVw/w640-h480/dumbier%20widok.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC9PPyUEuEdY_YBEZAlu9nAln6rpCIhRomxcYS47b5LG80TIy343dMcWcUL_xvH5aNz8aW8Eaj6VxSKDtLJJRcYYCpor5CFLUSDQiDsiG-GyXPeggyOCgF8lq5KRCKbHtg__o_NdaPvdgWOquIzfu-HMaG3gAfdrlY6zCwIsGbO3dPHYI8Iqko5QPzsQ/s2048/dumbier%20na%20szczycie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC9PPyUEuEdY_YBEZAlu9nAln6rpCIhRomxcYS47b5LG80TIy343dMcWcUL_xvH5aNz8aW8Eaj6VxSKDtLJJRcYYCpor5CFLUSDQiDsiG-GyXPeggyOCgF8lq5KRCKbHtg__o_NdaPvdgWOquIzfu-HMaG3gAfdrlY6zCwIsGbO3dPHYI8Iqko5QPzsQ/w640-h480/dumbier%20na%20szczycie.jpeg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxjSmuWM2Q2Z97C0YLz3Ho47FFuFsaat3kkdNKJRrz6pRSw_YKJZ5_RMJF0On6HV_vToT4JFXbc-1osD9wZ1r6L61v6vSx-zgn2_wVZc_C9O0BekoXIo0VbpeBV5vmSMZkFgnoKbDeFcEZDpZ_C6ZTT-VHVTfa1EftsKt7CiYSPJer8RbbrXvK_yUa5A/s4000/dumbier%20wierzcho%C5%82ek.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2662" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxjSmuWM2Q2Z97C0YLz3Ho47FFuFsaat3kkdNKJRrz6pRSw_YKJZ5_RMJF0On6HV_vToT4JFXbc-1osD9wZ1r6L61v6vSx-zgn2_wVZc_C9O0BekoXIo0VbpeBV5vmSMZkFgnoKbDeFcEZDpZ_C6ZTT-VHVTfa1EftsKt7CiYSPJer8RbbrXvK_yUa5A/w640-h426/dumbier%20wierzcho%C5%82ek.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to przed nami. To dopiero drugi dzień, ale zrobiliśmy połowę odległości.<br />W środku kadru widać Kralovą Holę, która będzie ostatnią górą na trasie.<br /></td></tr></tbody></table><p>Po zejściu z Dumbiera plecaki znów lądują na naszych grzbietach, a my obieramy kierunek na schronisko. Docieramy doń - to będzie nasza wyjazdowa tradycja - o zachodzie słońca. Wnętrze Chaty Stefanika okazuje się być zagadkowym labiryntem, dotarcie do jadalni połączonej z recepcją wymaga przejścia przez bodaj czworo drzwi. Cena noclegu nas nie szokuje, gdyż sprawdziliśmy ją wcześniej w internecie - szokuje bardziej to, że w przeciągu trzech lat, czyli od relacji Góromaniaków, wzrosła przeszło dwukrotnie, z 16 do 35 euro. Za pewne wytłumaczenie można uznać to, że w cenie jest śniadanie, a zjedzenie czegoś, co nie jest proszkiem zalanym wrzątkiem, a mimo to jest ciepłe (wybraliśmy parówki), to jednak pewien komfort. O prysznicu nie wspominając. Są też minusy. Przed zaprowadzeniem do pokoju każą ci pozostawić buty w suszarni, w której zamiast powietrza oddycha się skarpetą. <br /></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLuMm8KU49_cVddkZxTdiVLmkHa82rqz9hmTVr1vxHeoROSKqsQzuLL6UPbVoXV2ytuv5dBAf2BLG7IlhkRJTN2fhNANw_R2RIPFmLruO06Pmk4kcP5IyVl2dPc24-_fvun4VQdAcg5nMUF4wjXeG3C8puXvhcMCIGNgvV6gFyVguGveUwoge_k1I0cg/s4000/chata%20stefanika%20schronisko.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLuMm8KU49_cVddkZxTdiVLmkHa82rqz9hmTVr1vxHeoROSKqsQzuLL6UPbVoXV2ytuv5dBAf2BLG7IlhkRJTN2fhNANw_R2RIPFmLruO06Pmk4kcP5IyVl2dPc24-_fvun4VQdAcg5nMUF4wjXeG3C8puXvhcMCIGNgvV6gFyVguGveUwoge_k1I0cg/w640-h480/chata%20stefanika%20schronisko.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dach Chaty Stefanika.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvhm_TvY0Jw8OiF-W3zwcEZqbZBeD9KkxUG525y-o6TgY65vol0ip390MHDNjfcK_AxxcxHEgsLtL7ekDq1LwEVEJlqxUHX1ZDQ9PFFsmW_QMFCSfc9otUtNAmHObaEtVRqbmKjNKvGczBO-_wYd__ZeKtwUsvVvU-dH89hSJ0lL4DhZ6grLZR9HjHdw/s3939/przy%20chacie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2954" data-original-width="3939" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvhm_TvY0Jw8OiF-W3zwcEZqbZBeD9KkxUG525y-o6TgY65vol0ip390MHDNjfcK_AxxcxHEgsLtL7ekDq1LwEVEJlqxUHX1ZDQ9PFFsmW_QMFCSfc9otUtNAmHObaEtVRqbmKjNKvGczBO-_wYd__ZeKtwUsvVvU-dH89hSJ0lL4DhZ6grLZR9HjHdw/w640-h480/przy%20chacie.jpeg" width="640" /></a></div><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRGlrjRxcSuCVxoAW6Dl65wxkT-tH7sgUZXrCetLxubQSp-TZkgeAaYs60SCb9fhUMxqdxX1Cq0umGzmYRMxu3TvwkvVWyvfPp3_PzBFwM8RPvHQRYsnKAcR66UpJ-VzTx-S3suDEp1UyLK1LMDVdH6J_PlEWI8G8oHOBj4CV5_1xMbwGOcct4ot3CyA/s4000/chata%20stefanika.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRGlrjRxcSuCVxoAW6Dl65wxkT-tH7sgUZXrCetLxubQSp-TZkgeAaYs60SCb9fhUMxqdxX1Cq0umGzmYRMxu3TvwkvVWyvfPp3_PzBFwM8RPvHQRYsnKAcR66UpJ-VzTx-S3suDEp1UyLK1LMDVdH6J_PlEWI8G8oHOBj4CV5_1xMbwGOcct4ot3CyA/w640-h480/chata%20stefanika.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chata Stefanika pod Dumbierem.<br /></td></tr></tbody></table><p> </p><p>Tymczasem historia mojej kostki w dwóch krótkich wyimaginowanych dialogach. Za dnia:<br /></p><p>ja: Ej, i co teraz będzie? To koniec? Nie idziemy dalej?</p><p>kostka: Nie no, nie świruj, damy radę, trochę pobolę - wiesz, no, muszę, w końcu żeś mnie skręciła - ale będzie git.</p><p><br /></p><p>Wieczorem:</p><p>kostka: Nie gniewaj się, ale dla zasady trochę spuchnę, spoko? <br />ja: Ych. Bardzo?</p><p>kostka: <przybiera rozmiary piłki tenisowej> <br /></p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK66WFYz6x7zEwp4QVBqNt-yQcSjsjDEHWCynoX-9YGaC02S5jseZENFFwbYk7j4cNqXcjugAPFxmhi-FwzTAoYHnbYmEfDNubaHi7LUku6EnaLIU5jPK1smt3-Gg3EpF7QV2nOW-onwso-a-H0olO5sIFSBsnZmusMm7XmpZl-9iDafPb02hisv1pWA/s1079/mapa%20dzie%C5%84%202.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1079" data-original-width="720" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK66WFYz6x7zEwp4QVBqNt-yQcSjsjDEHWCynoX-9YGaC02S5jseZENFFwbYk7j4cNqXcjugAPFxmhi-FwzTAoYHnbYmEfDNubaHi7LUku6EnaLIU5jPK1smt3-Gg3EpF7QV2nOW-onwso-a-H0olO5sIFSBsnZmusMm7XmpZl-9iDafPb02hisv1pWA/w429-h640/mapa%20dzie%C5%84%202.jpeg" width="429" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W dzisiejszej mapce nie jest uwzględniony Dumbier, który zabrał nam dodatkową godzinę.<br />No i oczywiście i tak szliśmy wolniej, plus larwiliśmy się długo na Chopoku.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFKr53i9A4gUFrXIwmzix2SiP9jEoN3S9zn0Xdgmkxy9pBgmsgMeRmX04lXVM5sqpj_rum2aDXVfss-melKBixuQxLysGS3PpYSWqn4ieTbdFrgQnw5BMyEAtVHDhKNyIapOqL0G0OZH9_S_i-TRjXi2OsMJt3g4c1WmIU0oCcoqTejC0em8pgHRyQKQ/s715/wykres%20dzie%C5%84%202.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="335" data-original-width="715" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFKr53i9A4gUFrXIwmzix2SiP9jEoN3S9zn0Xdgmkxy9pBgmsgMeRmX04lXVM5sqpj_rum2aDXVfss-melKBixuQxLysGS3PpYSWqn4ieTbdFrgQnw5BMyEAtVHDhKNyIapOqL0G0OZH9_S_i-TRjXi2OsMJt3g4c1WmIU0oCcoqTejC0em8pgHRyQKQ/w640-h300/wykres%20dzie%C5%84%202.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Największe podejście to to poranne z utulni, od razu na Chabenec.<br /></td></tr></tbody></table><p><span style="font-size: large;"><br /></span></p><p><span style="font-size: large;">Dzień III: Kryzys (ale dozwolony).</span></p><p><br /></p><p>Śniadanie pałaszujemy o 7-mej. Kostka nadal straszy swoim wyglądem, ale po zapakowaniu w buta o niej praktycznie zapominam. Pomagają mi w tym inne części ciała, które, choć nie doznały żadnego urazu, bolą o wiele bardziej. Plecy, kolana, mięśnie ud... Do tego ogólne zmęczenie. No kryzys. To jednak najlepszy dzień na kryzys, jaki może być, do przejścia mamy naprawdę niewiele i choćbyśmy mieli podwoić mapowy czas, to do wieczora się wyrobimy. To jest ten dzień, kiedy symbolicznie przepoławiamy trasę, bo choć kilometrażowo połowę osiągnęliśmy prawdopodobnie już wczoraj, to dziś obniżymy się do przełęczy Certovica, która umownie dzieli Tatry Niżne na części: zachodnią i wschodnią. Dziś zatem opuścimy widokowy, wyższy i nieco bardziej zaludniony zachód a wkroczymy... właściwie, to wkroczymy w krzaki, najeżone niedźwiedziami.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMu4AHixSoyhAQZF_fPCvzZL4bNB1vc7YQdoyWR29IOeRgZJKinMrH3a1E-EbxAiihuLUcQgcma5Ayz9FHXKTvveK94pQBRbmP2ubQ5DL5h6ZlGuSUTKBAZBjvrBsW2QIRxhCHoZH_8DFkgP4ScbCDlyuPg7a3W0rmJO_MWhcujbZikd_L4654bU5n7g/s4000/chata%20stefanika%20schronisko%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMu4AHixSoyhAQZF_fPCvzZL4bNB1vc7YQdoyWR29IOeRgZJKinMrH3a1E-EbxAiihuLUcQgcma5Ayz9FHXKTvveK94pQBRbmP2ubQ5DL5h6ZlGuSUTKBAZBjvrBsW2QIRxhCHoZH_8DFkgP4ScbCDlyuPg7a3W0rmJO_MWhcujbZikd_L4654bU5n7g/w640-h480/chata%20stefanika%20schronisko%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze Chaty Stefanika.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi17RFsKP9dkNu_bWKVkCpV9ycP-lqGsZqwUwUvs8XP7VmlEYzvryZcL_38KXxWQn33gCEZYN3tCnhcVi6-AZqEaWnwQgocnMdJD_juPr_SRGNnsQ3B7GNYm8cAnsALaoHP1QPL6K9F6twwd1qMQ2vSYVDhxBQSUOYOoKGVPVe4z59yuXQ0CQ-WfD1iQ/s2898/susiaren.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2174" data-original-width="2898" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi17RFsKP9dkNu_bWKVkCpV9ycP-lqGsZqwUwUvs8XP7VmlEYzvryZcL_38KXxWQn33gCEZYN3tCnhcVi6-AZqEaWnwQgocnMdJD_juPr_SRGNnsQ3B7GNYm8cAnsALaoHP1QPL6K9F6twwd1qMQ2vSYVDhxBQSUOYOoKGVPVe4z59yuXQ0CQ-WfD1iQ/w640-h480/susiaren.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie przestaje mnie bawić brzmienie słowa "suszarnia" po słowacku.<br /><br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkV4oXHE5ZjrY2ApczeLmqvF-frNzDZbn-sqMEwsDCq25OhQrw2R_S0hZ_pOj8k4lXpTmd9SJ-sGPR-GfGHVxSTBk2VlSA-CyOFJXywT2JXhEMM9HCAGtNgvaniJ2ROmMsPcTEBTyvecyyKm9POaZ-s__AydWK1LjZgLoxtzkCa5Vp5s3MWS6Cq9RBhA/s3264/selfi%C4%85tko.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkV4oXHE5ZjrY2ApczeLmqvF-frNzDZbn-sqMEwsDCq25OhQrw2R_S0hZ_pOj8k4lXpTmd9SJ-sGPR-GfGHVxSTBk2VlSA-CyOFJXywT2JXhEMM9HCAGtNgvaniJ2ROmMsPcTEBTyvecyyKm9POaZ-s__AydWK1LjZgLoxtzkCa5Vp5s3MWS6Cq9RBhA/w480-h640/selfi%C4%85tko.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jest rześko, co widać po outficie.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEsFEom0Jx0-n3q2VUKF_YjXV89-Xajx8aNWP8XJ2CNtvBAI5vNXUiZksqiWcExrh_APe2zEMjT6X2vu1IkphrZjN10xSWU1NpZ1R-C68DcsjZRHKvkHiGvzRqQ5vJ5h80L3-twlWu6bjrbIIztAi1-GiqFfQdN2N9x-gtu0wQk0FRJjyqBpsKCE6VZQ/s3803/chata%20stefanika,%20dumbier.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2852" data-original-width="3803" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEsFEom0Jx0-n3q2VUKF_YjXV89-Xajx8aNWP8XJ2CNtvBAI5vNXUiZksqiWcExrh_APe2zEMjT6X2vu1IkphrZjN10xSWU1NpZ1R-C68DcsjZRHKvkHiGvzRqQ5vJ5h80L3-twlWu6bjrbIIztAi1-GiqFfQdN2N9x-gtu0wQk0FRJjyqBpsKCE6VZQ/w640-h480/chata%20stefanika,%20dumbier.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Żegnamy się z tą - podobno - lepszą częścią Niżnych Tatr.<br /></td></tr></tbody></table><p>Póki co, wędrujemy jeszcze pagórkami, na których smaga nas bardzo silny wiatr. Do Certovicy mamy trzy godziny marszu, z czego większość to wędrówka grzbietem, zejście zaczyna się pod koniec. Jeszcze powyżej tej końcówki zejścia spotykamy grupę Polaków, którzy mówią, że nasz następny odcinek, czyli Ramza-Andrejcova, który oni robili wczoraj, choć wyliczony jest na 20 km, na GPSach wyszedł im o 7 km dłuższy, no i oczywiście ciągnął się strasznie i był to sam las. O tym, że to najgorsza część trasy - pod względem psychicznym, bo tłuczesz kilometry lasem i z niedoboru jakichkolwiek wrażeń estetycznych umierasz z nudów, albo, co gorsza, wędrujesz wgłąb siebie, czytałam też zresztą w komentarzach na swoim FB. No nic, to dopiero jutro. Na razie turlamy się ku przełęczy. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgETxqOQr-SVS5d7Ij93Uh5su_W__54DRs_HaSJtIMdPcsN8eC5MULrotmVu18LDCiTzkHrUKm5ScsMrWtg6TUGKgtevOgfJIfD6u1b6bATOMn1LE4LrkpCfXdYd880W5prBLqWTqow9hLBanoqmxPQxacQ6uowzJ3r8eW_beJBocpgy1-KD3hka0k3zA/s4000/szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgETxqOQr-SVS5d7Ij93Uh5su_W__54DRs_HaSJtIMdPcsN8eC5MULrotmVu18LDCiTzkHrUKm5ScsMrWtg6TUGKgtevOgfJIfD6u1b6bATOMn1LE4LrkpCfXdYd880W5prBLqWTqow9hLBanoqmxPQxacQ6uowzJ3r8eW_beJBocpgy1-KD3hka0k3zA/w640-h480/szlak.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijwqTb_PU4wsE9FrPgiwQdG5tbt2bhj9OLJZYgiOYuKHGm9jsGd849tTPXIi_GD3mfjzPz0nd0I_6NBSJkce72i3R_KAkFfceJ0H1e20FkpYmPfZU5qrlrNkm8L_3jDTS2Lr3mD8nwHXmHLLLblFnIh0MX8nZX3U-5IVPPqoDnGbKRX6VP15LDGkO1kA/s3492/buty%20regatta.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3492" data-original-width="2620" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijwqTb_PU4wsE9FrPgiwQdG5tbt2bhj9OLJZYgiOYuKHGm9jsGd849tTPXIi_GD3mfjzPz0nd0I_6NBSJkce72i3R_KAkFfceJ0H1e20FkpYmPfZU5qrlrNkm8L_3jDTS2Lr3mD8nwHXmHLLLblFnIh0MX8nZX3U-5IVPPqoDnGbKRX6VP15LDGkO1kA/w480-h640/buty%20regatta.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niosą mnie buty Regatta Samaris.<br />A może to ja je noszę. ;)<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Biegnie przez nią (przełęcz) ruchliwa szosa i są tam dwie restauracje. Najpierw zasiadamy w pierwszej na piwko, potem udajemy się gdzieś na bok zagotować sobie wodę na coś ciepłego do zjedzenia (w knajpach jest żarełko, ale nie po to żeśmy tu nieśli prowiant, żeby teraz wydawać pieniądze i dalej dźwigać jedzeniowy bagaż), a potem idziemy do drugiego baru jeszcze trochę posiedzieć (no, na piwko też). Chmury, które jeszcze będąc wysoko obserwowaliśmy nadciągające znad Tatr zasnuwają w międzyczasie tutejsze niebo i w końcu zaczyna nie tyle padać, co lać. Cóż, wydłuża to naszą przerwę i znowu daje szansę podładować telefon. </p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKJpVz2zNqqI73kL6ZWCyGTjMPZ4i3ZcQ-l--vTaGdDlVRBjNdRqeD2WRBTzZKT8StrDv65nJAtdBOfqElZ0MHqBP38O81pbvxwdoXjFzxrKqOegGQOSf7IDKmQYEvB0iXjQGwd_fRUCCwd6R8ijRK4Ea7V32fhddr0CbC31dR452zfyc0Roa5eDDABA/s3264/certovica.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKJpVz2zNqqI73kL6ZWCyGTjMPZ4i3ZcQ-l--vTaGdDlVRBjNdRqeD2WRBTzZKT8StrDv65nJAtdBOfqElZ0MHqBP38O81pbvxwdoXjFzxrKqOegGQOSf7IDKmQYEvB0iXjQGwd_fRUCCwd6R8ijRK4Ea7V32fhddr0CbC31dR452zfyc0Roa5eDDABA/w640-h480/certovica.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dopiero te drewniane figurki uświadamiają mi, <br />że Certovica ma coś wspólnego z czartem.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p> Ulewa trwa jakąś godzinę, po czym odchodzi w zupełne zapomnienie. Gdy wkraczamy na ścieżkę już po drugiej stronie przełęczy, nic nie mąci promieni słońca. Tutaj mamy do przejścia teoretycznie dwie godziny. Najpierw szerokim traktem dobijamy do wiaty otulonej wierzbówką. Tam zagadują do nas Romowie, udający się na zbiór jagód. Najstarszy z nich wypytuje, czy nie boimy się niedźwiedzi (ja zdecydowanie kiwam głową, Marcin zdecydowanie nią kręci), no i skąd idziemy, a gdy mówimy, że z Donovaly i że już trzeci dzień, to aż się przeżegnuje (nie wiem, czy istnieje taka odmiana, ale jakbym napisała, że się żegna, to by nie wybrzmiało).<br /></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9-Zt-ohdF4qMeGeYb0tW1nKL526MvwQ8CB7-XderC7OJgXm045hVzloM8e2Blo4Jwpzg6bbLNgsEw_LUAAXO9D6ZOdO66Vo1VOaQFycXytLsSHN5nBu1VlX1eTrfzxUD-1h5T87gp80WMYGPD60RskMRYfMuXxRvfDlYE0iP8CI-PHrZQs4oJu4IDNA/s3612/czerwony%20szlak%20niskie%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3612" data-original-width="2713" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9-Zt-ohdF4qMeGeYb0tW1nKL526MvwQ8CB7-XderC7OJgXm045hVzloM8e2Blo4Jwpzg6bbLNgsEw_LUAAXO9D6ZOdO66Vo1VOaQFycXytLsSHN5nBu1VlX1eTrfzxUD-1h5T87gp80WMYGPD60RskMRYfMuXxRvfDlYE0iP8CI-PHrZQs4oJu4IDNA/w480-h640/czerwony%20szlak%20niskie%20tatry.jpeg" width="480" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjktkdUp0wTnU1eVDkiTbw2pBYoIF1qEssAn9P-TrVIb2HYTS2WC4VvMQQNaU7tpjjvF97Y_hNhFHg8xiUpXa1Ga1wk92pn9IlaOPPWD0y1sJavdvQWAiGgIkmnv9oZk0XJ-rWlh8kyQTQ2qKPqDfU-uXToWXuX17foAJQAn9lRYiIN47cIwfdeMVLnGw/s4000/terytorium%20misia.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjktkdUp0wTnU1eVDkiTbw2pBYoIF1qEssAn9P-TrVIb2HYTS2WC4VvMQQNaU7tpjjvF97Y_hNhFHg8xiUpXa1Ga1wk92pn9IlaOPPWD0y1sJavdvQWAiGgIkmnv9oZk0XJ-rWlh8kyQTQ2qKPqDfU-uXToWXuX17foAJQAn9lRYiIN47cIwfdeMVLnGw/w640-h480/terytorium%20misia.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><głośne przełykanie śliny><br /></td></tr></tbody></table><p>Za wiatą wkraczamy w dzicz. Ścieżynka jest wąska, kładą się na niej wysokie trawy, wiszą nad nią gałęzie, spowijają ją krzewy jagód, a na niej samej nierzadko leżą powalone drzewa. Słowacy mają zwyczaj noszenia dzwoneczków przy plecakach, by uprzedzać ich dźwiękiem niedźwiedzie o swojej obecności. Ciche te ich dzwoneczki, ale zapewne nieco podnoszą morale. Myśmy o takim sposobie wczesnego ostrzegania, że oto nadciągamy nie pomyśleli, mam za to gwizdek, więc co paręset metrów pogwizduję nim. Ludzi tu jak na lekarstwo. Perspektywa jutrzejszej całodziennej drogi w takich warunkach niezbyt raduje, ale to jutro, dziś musimy tylko dotrzeć do utulni. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMnP_XaOzjve5oFx-yRyh18Tdrf6qV-fx7NaXDPrgGSH2KHetNtKd0MPEphRA7Nrd4UmV5pn0ZrZu1u3PlOHiEwObI4rSkKpT3PxiO6TFavxeNDwdhBktMKzxFW5W059bYPD0zR3A1DdOJ2fqpw8ipEuwLc5-yrCBi5Ww95KaM4nU_NrEbTEOYgqUDgg/s4000/ni%C5%BCne%20tatry%20wschodnie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMnP_XaOzjve5oFx-yRyh18Tdrf6qV-fx7NaXDPrgGSH2KHetNtKd0MPEphRA7Nrd4UmV5pn0ZrZu1u3PlOHiEwObI4rSkKpT3PxiO6TFavxeNDwdhBktMKzxFW5W059bYPD0zR3A1DdOJ2fqpw8ipEuwLc5-yrCBi5Ww95KaM4nU_NrEbTEOYgqUDgg/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20wschodnie.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG4NqgoDFaZgagp69dyJLxf_U1YpwXRIqkZEfcv13QIRPrTKUefpOzbM9na-MEGK2-2BBKoMFCQErVhEN2YnnAVgZP2D-E58xNmBM-bxhtcljyW8ieCRHTnieEcjgj_zUcKQCYC3Wcho76GzPvhTdNwkqJDmGWcfvawJylBNHpLAr0N1JyWjHyqJwEzg/s3881/ni%C5%BCne%20tatry%20droga.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2910" data-original-width="3881" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG4NqgoDFaZgagp69dyJLxf_U1YpwXRIqkZEfcv13QIRPrTKUefpOzbM9na-MEGK2-2BBKoMFCQErVhEN2YnnAVgZP2D-E58xNmBM-bxhtcljyW8ieCRHTnieEcjgj_zUcKQCYC3Wcho76GzPvhTdNwkqJDmGWcfvawJylBNHpLAr0N1JyWjHyqJwEzg/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20droga.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chwila widoków...<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiE9wkiJ4-r-tZTI0P4YH72TZV21XOJFzQ74U3j9urCRhYvV0bsb2SNrAUOft9yU7rTnV-b-xmcHPWIxgcOtSRtxAEO_KbN6SVrGwhFzL0IRjM-SNvKMjSFxe0RJH47yboH4_aN8itAO6zhRDt27L3a_WwscYaW2PVsKG3kYHhpJDEavxY3P2N_tr5VHg/s1200/ramza%20utulnia%20okolice.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="732" data-original-width="1200" height="390" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiE9wkiJ4-r-tZTI0P4YH72TZV21XOJFzQ74U3j9urCRhYvV0bsb2SNrAUOft9yU7rTnV-b-xmcHPWIxgcOtSRtxAEO_KbN6SVrGwhFzL0IRjM-SNvKMjSFxe0RJH47yboH4_aN8itAO6zhRDt27L3a_WwscYaW2PVsKG3kYHhpJDEavxY3P2N_tr5VHg/w640-h390/ramza%20utulnia%20okolice.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...I znowu w krzaki.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivMQyIooBYWnkSNtCOY-LoW5ATE1Zc4WbmpHz2yFEqolQfUg2zHXO_n7nYmq5gbZFddp6_ENNMk_nTyh6qcFl4mZy1TM9s4tuEBWZRH4unzQXC-UvKzABNW6vlMNodXn43mIUlDScKTy5wf1w6EBYs7waaP0dtukIxfGqAETdoCThWsn5u1ferbAmGvg/s3939/bucik.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3939" data-original-width="2955" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivMQyIooBYWnkSNtCOY-LoW5ATE1Zc4WbmpHz2yFEqolQfUg2zHXO_n7nYmq5gbZFddp6_ENNMk_nTyh6qcFl4mZy1TM9s4tuEBWZRH4unzQXC-UvKzABNW6vlMNodXn43mIUlDScKTy5wf1w6EBYs7waaP0dtukIxfGqAETdoCThWsn5u1ferbAmGvg/w480-h640/bucik.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mama miś: "mięsko zjedz, bucik zostaw".<br /></td></tr></tbody></table><p>Ta, do której idziemy, to Ramza, różniąca się od poprzednich tym, że pozbawiona jest obecności chatara. Jest około 18.40, gdy mijamy tabliczkę, informującą, że do chatki pozostało 35 minut drogi. Wszystko się zgadza - całość podejścia od Certovicy miała zająć ok. 2 godziny, idziemy jakieś półtorej, paręnaście minut po 19-tej będziemy zatem na miejscu. Takiego wała! Ścieżka wciąż wąska, dookoła wciąż gęste krzaki, a w krzakach gdzieś pewnie jakieś misie, choć żadnego nie spotykamy, to ciężko wyrzucić je z wyobraźni. Idziemy tak od ostatniego szlakowskazu te 35 minut, chatki brak, ale przecież zaraz będzie, jeszcze z 5, 10 minut marszu i na pewno usłyszymy głosy turystów, którzy ściągnęli tu na noc, zobaczymy zarys budynku, może poczujemy dym z komina. Po 5 i 10 minutach chatki jednak jak nie było, tak nie ma. Nie ma jej też po minutach 15-tu. Wyrażam głośno swoje zaniepokojenie, że coś jest nie tak, a najprędzej to to, żeśmy chatkę minęli. Marcin, deklarujący brak strachu przed niedźwiedziami (choć na widok ułamanego pnia drzewa, wielkości akurat stojącego drapieżnika, staje na chwilę dęba), uspokaja mnie, że nic złego się przecież nie dzieje. Mijają kolejne minuty marszu, a ja wpadam powoli w nieudawaną panikę i jestem bliska płaczu. Jest prawie połowa sierpnia, zmrok zapada zaraz po 20-tej, a ustalenie, czy do utulni mamy dalej iść, czy też się wracać zajmie nam trochę cennego czasu. Rozbijanie namiotu w tym lesie nie wchodzi dla mnie natomiast w grę. Marcin jednak wytęża wzrok i po chwili mówi, że widzi chatkę. Zamiast niewiele ponad pół godziny szliśmy do niej zatem od ostatniego znaku prawie godzinę, a szliśmy naprawdę sprawnie. Odbijamy do niej od razu, nie szukając oficjalnego dojścia. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIIvRvi0FgSyeNhTNG2h_xNsGuBUYzhMhMA2YhaTlvu3qTKGCtNhcxknO5rN5DUOTEYgA18f1oQ8pN9_YI2JMWo_KX_MUQI6Z1Uhu_Ot89jUG7RjJwMpjCgjfqRWZclEitnoYW71S1tAY720BvEKIhNKpROYxIVqHYONkplGk0AwNZ0WKcJ8HmHgF8iQ/s3985/ramza.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3985" data-original-width="2988" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIIvRvi0FgSyeNhTNG2h_xNsGuBUYzhMhMA2YhaTlvu3qTKGCtNhcxknO5rN5DUOTEYgA18f1oQ8pN9_YI2JMWo_KX_MUQI6Z1Uhu_Ot89jUG7RjJwMpjCgjfqRWZclEitnoYW71S1tAY720BvEKIhNKpROYxIVqHYONkplGk0AwNZ0WKcJ8HmHgF8iQ/w480-h640/ramza.jpeg" width="480" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0zyxxLMLwcctTd-B1tPMpsMBvc5YjPb8wrpsj-4RQRemZXOTimIRyo3y1ZtLilriMtl__gjo0xWBPGJ6IAhNNjOm4AYSPJD3Ap-U96UlMTczWW0XKk3usWeLknS7TAl-xqeqL9TILjrtejss88BkpxgDFUAIi7cHfkCY3vLUvCfFnmDGGyec4PFaO6A/s3954/utulnia%20ramza.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2966" data-original-width="3954" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0zyxxLMLwcctTd-B1tPMpsMBvc5YjPb8wrpsj-4RQRemZXOTimIRyo3y1ZtLilriMtl__gjo0xWBPGJ6IAhNNjOm4AYSPJD3Ap-U96UlMTczWW0XKk3usWeLknS7TAl-xqeqL9TILjrtejss88BkpxgDFUAIi7cHfkCY3vLUvCfFnmDGGyec4PFaO6A/w640-h480/utulnia%20ramza.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wieczorne Polaków po wodę wędrówki.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqjteGo7WTdfxnh9xuaOT8jAvCdKaqDO-UMW0QAdaBGP-MSUnqUh4ki5nSKXSPhY2Wqe2hKuX_CaVwpWQRYT4P1Jd7JstXr-A_ywRa4JoBeRrn553GepB849u8UxQIw9dO8nApKGKzMB07X1MCNd7Pu9GMjIzI7pg4yVB96nAXegcX3JZK9DjgP8Canw/s4000/utulna%20ramza.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqjteGo7WTdfxnh9xuaOT8jAvCdKaqDO-UMW0QAdaBGP-MSUnqUh4ki5nSKXSPhY2Wqe2hKuX_CaVwpWQRYT4P1Jd7JstXr-A_ywRa4JoBeRrn553GepB849u8UxQIw9dO8nApKGKzMB07X1MCNd7Pu9GMjIzI7pg4yVB96nAXegcX3JZK9DjgP8Canw/w640-h480/utulna%20ramza.jpeg" width="640" /></a></div><p>Przy schronie urzęduje już para Polaków, będąca w podróży poślubnej, Marcin od razu dogaduje się z męską jej połową, odnajdują piłę, tną leżące nieopodal drzewo i rozpalają w znajdującym się w środku chaty piecu. Ja w tym czasie zajadam stres konserwą i zupką chińską. Po zmroku dociera jeszcze Słowak z bardzo małoletnią córką, która oczarowuje mnie swoim zupełnym brakiem marudzenia. W utulni, jeśli dobrze zapamiętałam, są dwie piętrowe drewniane prycze, jedna z boku, zaraz przy wejściu, jedna pod ścianą na końcu. Ludzi tu zdecydowanie mniej, niż w każdym z dotychczasowych odwiedzanych przez nas przybytków, bo tylko nasza szóstka. Karimata nie łagodzi niewygód drewnianej deski, ale przyjemne ciepło rozlewa się po chacie, a zaryglowane drzwi dają poczucie bezpieczeństwa. Idziemy spać.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlNHrZYLfw6Umrctsm3kWr68VtvlYagjDSWHljn3_QKLpJbRmCrwcvFTlL9xWlR1wwu_IpJoR2ZxfGybDkcK_0PFqtjzXIEVButOGKdM5XNMyfRM3Tn2Dhj1ZP9EiwZUB1JZYkLdCVTac0KbnnPfv3q9HdMsmx5d4550BMnnvyfluba3nnWO83-UC0tg/s1335/mapa%20dzie%C5%84%203%20(1).jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1335" data-original-width="711" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlNHrZYLfw6Umrctsm3kWr68VtvlYagjDSWHljn3_QKLpJbRmCrwcvFTlL9xWlR1wwu_IpJoR2ZxfGybDkcK_0PFqtjzXIEVButOGKdM5XNMyfRM3Tn2Dhj1ZP9EiwZUB1JZYkLdCVTac0KbnnPfv3q9HdMsmx5d4550BMnnvyfluba3nnWO83-UC0tg/w341-h640/mapa%20dzie%C5%84%203%20(1).jpeg" width="341" /></a></div><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZcPSd97Y9N_anUaTZnPu4QB1LDIt3ZPl_y3CEIANI9F6PdKWPkyppBnh0bDS6qlx2EwffT4jPg7bqrwbIN_LvrEs6QcUWWJzdAAMHZwtz5haL1soDnkv0frChaARTHDjL77YneQAnzqtVURG3JEEKrU0N3s2yzW25pi2kaZtF2TSt30hqW6uanixdPg/s720/wykres%20dzie%C5%84%203.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="334" data-original-width="720" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZcPSd97Y9N_anUaTZnPu4QB1LDIt3ZPl_y3CEIANI9F6PdKWPkyppBnh0bDS6qlx2EwffT4jPg7bqrwbIN_LvrEs6QcUWWJzdAAMHZwtz5haL1soDnkv0frChaARTHDjL77YneQAnzqtVURG3JEEKrU0N3s2yzW25pi2kaZtF2TSt30hqW6uanixdPg/w640-h296/wykres%20dzie%C5%84%203.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wyraźna dziura to Certovica, za nią na razie bez większych szaleństw.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p><span style="font-size: large;"><br /></span></p><p><span style="font-size: large;">Dzień IV: Las - ostateczne starcie.</span><br /></p><p>Nadszedł ten dzień. Dzień przejścia najsłynniejszego odcinka trasy. Jego sława nie ma niestety nic wspólnego z pięknem widoków, przyjemnością marszu, czy w ogóle czymkolwiek pozytywnym, a wynika z tego, że, jak już parokrotnie słyszeliśmy i czytaliśmy: "idzie się cały dzień przez las". Nastawieni zatem na niekończącą się przeprawę przez krzaki i towarzyszącą temu, świdrującą mózg nudę zostaniemy parę razy pozytywnie zaskoczeni widokami. Tych jednak istotnie uzbiera się może z pół godziny przez cały dzień. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-ErKVKZ2pFZvHrR0AS6I_CgpopPHIyi207kLWFVllDnvN18N4rRhE197jwuen3o4_e8LOVaKeJjpaTtlf8jU1SBT-_0VXCoqFF-oSnXKvb-QtLNBCHsqS4-F0fxOHf-LA_xCnqiDovZQCbRTrOY-R97MPb1sy6A3KwfxJWD3N8K1qTWJ7dgr0AO78SA/s2966/ramza%20widok.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2221" data-original-width="2966" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-ErKVKZ2pFZvHrR0AS6I_CgpopPHIyi207kLWFVllDnvN18N4rRhE197jwuen3o4_e8LOVaKeJjpaTtlf8jU1SBT-_0VXCoqFF-oSnXKvb-QtLNBCHsqS4-F0fxOHf-LA_xCnqiDovZQCbRTrOY-R97MPb1sy6A3KwfxJWD3N8K1qTWJ7dgr0AO78SA/w640-h480/ramza%20widok.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Póki co - za chatką coś tam widać.<br /></td></tr></tbody></table><p>Nie chce nam się strasznie, bo komu by się chciało, po takim wątpliwym zareklamowaniu dzisiejszej drogi przez absolutnie każdego, kto miał szansę się wypowiedzieć? Za to wczorajszy bardziej lajtowy dzień chyba dał efekty, mnie przynajmniej nie bolą już plecy, ani mięśnie ud, kolana owszem, ale zdecydowanie łagodniej. Przede wszystkim jednak - musimy iść, chce się, czy nie chce, mus jest. Może zresztą nie będzie tak źle. Na początku jednak jest źle, a przynajmniej bardzo nudno, a jeszcze Marcinowi zaczyna rozpadać się but i przywiązuje jego podeszwę do całej reszty istoty buta sznurkami. Krzaki po jakiejś godzinie trochę się przerzedzają, ale wciąż człapiemy lasem, to z górki, to pod nią, nie widząc absolutnie nic poza drzewami. Po jakichś trzech godzinach na chwilę wynurzamy się na powierzchnię i tam nawet napotykamy bardzo ładny punkt widokowy. Pechem jest, że zrobiliśmy dłuższy popas niecałe 10 minut wcześniej, w związku z czym tutaj zatrzymujemy się tylko na zdjęcia. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxvaa93flLXjXlvu4x4CkK57-leOnQNREirKyHc6UNfL0Tm0aXsk8r_BPW79uZ8cCeyQ-LH7O_TrNDE__CyQtX8JRNuwqf4SJrtTfs99CuaNlO52XA4tDwnx2GYJ-Eqt0gpJa-OR_Er94zaog8322O_v6nGMkvCp5u6MV_TDfGL7-TMjEC7qHVfm_TNg/s4000/czerwony%20szlak%20niskie%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxvaa93flLXjXlvu4x4CkK57-leOnQNREirKyHc6UNfL0Tm0aXsk8r_BPW79uZ8cCeyQ-LH7O_TrNDE__CyQtX8JRNuwqf4SJrtTfs99CuaNlO52XA4tDwnx2GYJ-Eqt0gpJa-OR_Er94zaog8322O_v6nGMkvCp5u6MV_TDfGL7-TMjEC7qHVfm_TNg/w640-h480/czerwony%20szlak%20niskie%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnykuf2PpfTXLH0imP06afeyN8XURFT7eFBw6bGga371aU82j6vD9ht1Y_GmTIEWUNF5S1mU12upzx_IkbzvRcDpw_z2U01otorLKL730Kjs16wGddDCh3W0W3LjnwyYaR06-ntqIiGosS1SCN4lsbagOdtEY5YIjLkLKT3G6rnhwzCWpu1dB_9n82Rg/s4000/ni%C5%BCne%20tatry%20na%20szlaku.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnykuf2PpfTXLH0imP06afeyN8XURFT7eFBw6bGga371aU82j6vD9ht1Y_GmTIEWUNF5S1mU12upzx_IkbzvRcDpw_z2U01otorLKL730Kjs16wGddDCh3W0W3LjnwyYaR06-ntqIiGosS1SCN4lsbagOdtEY5YIjLkLKT3G6rnhwzCWpu1dB_9n82Rg/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20na%20szlaku.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf_i997SZI2ciEW2-q23zORXnBN3wTo27osyU_3jVUahCyJl6S_cCLf9tthj5emF2zPws5syHyqNPPH_ZJYtkh9gW8yfAkD3TYo1HqrjgLLSeH65zKcUA5u-hBNokQsedTy0cQOzEB2zkal9XpCw0P373vPnlfF1JhKvcHUWRism156T607zZmTnQgsA/s4000/widok%20na%20kralova.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf_i997SZI2ciEW2-q23zORXnBN3wTo27osyU_3jVUahCyJl6S_cCLf9tthj5emF2zPws5syHyqNPPH_ZJYtkh9gW8yfAkD3TYo1HqrjgLLSeH65zKcUA5u-hBNokQsedTy0cQOzEB2zkal9XpCw0P373vPnlfF1JhKvcHUWRism156T607zZmTnQgsA/w640-h480/widok%20na%20kralova.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kralova Hola niezmiennie wyznacza koniec tułaczki.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigAzymUDR3VMtSHr-3fnGDFhYG6ggsqDdQ0cWlIbSqFmxr3pVGR8gVyBNbnPgMFCnnLR_ogqN2n5XEx1Fg4zg2X-MGVahOd6wCoSldqJIC_69MdZNj_Gxj9f8akV-LUERTolq2u8jGSZBKujc-S3dIk1PBVNM0QhL0IPaSsNYKqLX85se3eixV6mZf-Q/s4000/bucik%20kaput.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigAzymUDR3VMtSHr-3fnGDFhYG6ggsqDdQ0cWlIbSqFmxr3pVGR8gVyBNbnPgMFCnnLR_ogqN2n5XEx1Fg4zg2X-MGVahOd6wCoSldqJIC_69MdZNj_Gxj9f8akV-LUERTolq2u8jGSZBKujc-S3dIk1PBVNM0QhL0IPaSsNYKqLX85se3eixV6mZf-Q/w480-h640/bucik%20kaput.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy to działa? Tak, ale tylko dopóki sznurek się nie przetrze.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfVTW09ixyUbP0bjRrtz8MKJkOebRIZcwlutHQUK0AR8eWSXs1iPgZOSDI1N1zhml9Oip_37mRWBpR9O13Nuwew_PcVWrhIp36SmZCup0qzusgkwCj6mtjiA_aePCaXRkcDK64rJeHgyBsUQbpCsMgFAuGgZTGomsgJsCGppSF-O4TvJo5rB1Swg8u-Q/s4000/wynurzenie%20z%20krzak%C3%B3w.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfVTW09ixyUbP0bjRrtz8MKJkOebRIZcwlutHQUK0AR8eWSXs1iPgZOSDI1N1zhml9Oip_37mRWBpR9O13Nuwew_PcVWrhIp36SmZCup0qzusgkwCj6mtjiA_aePCaXRkcDK64rJeHgyBsUQbpCsMgFAuGgZTGomsgJsCGppSF-O4TvJo5rB1Swg8u-Q/w640-h480/wynurzenie%20z%20krzak%C3%B3w.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilAVm5w4uSLizlk8f9jjWU0IIjQ2I0Pa8FXDtAVknwvd2coFkq5AA7aojbiYCdVvZ4z2AmPMF6TFvJwk_ibYROBENnC6u3pQL0iTPjyBm-O2OheQXzmb2huxBrOjdrdu7DJdX4wh3_SbMrrJSKj0EcOiiylQCEfyDvySM8AXKR0iLIRyKtEnFVt-Fw8A/s4000/widok%20na%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilAVm5w4uSLizlk8f9jjWU0IIjQ2I0Pa8FXDtAVknwvd2coFkq5AA7aojbiYCdVvZ4z2AmPMF6TFvJwk_ibYROBENnC6u3pQL0iTPjyBm-O2OheQXzmb2huxBrOjdrdu7DJdX4wh3_SbMrrJSKj0EcOiiylQCEfyDvySM8AXKR0iLIRyKtEnFVt-Fw8A/w640-h480/widok%20na%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><p>Pięknie widać stąd Tatry. I chyba tym akurat część wschodnia Tatr Niżnych wygrywa z zachodnią: pierwszego dnia Tatry majaczyły gdzieś w oddali, drugiego mieliśmy je już na widoku, ale głównie ich zachodnią stronę, która stąd wygląda jak zbitka pagórków i robi średnie wrażenie, z Dumbiera chyba jakoś dopiero zaczęło być widać poszarpaną strukturę Tatr Wysokich. No a tutaj - proszę bardzo, przepiękna panorama, od Krywania po Łomnicę. No dobra, ale nie rozpływajmy się zanadto nad widokami, las czeka. Znów mozolnie się nim przemieszczamy, odliczając kolejne wzniesienia do Priehyby. Na rzeczonej przełęczy planujemy bowiem konkretniejszą przerwę, no i stamtąd już niewiele zostanie. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg21cwiBnFW-YK592OTx_h4JJvSzfLPNZWXZrTLqZUqaLV9EmeQuDmgRNf8twym4WeR5VffipZFz2OIrqo0ht7ZIIY8MAprWYsigLlg8s85PYzzLZomLVvlwL13fqVi3L2pgjKSSg3ix9ipUSTm7yjRBuGViDBl43oYdFz87mKViBykHqCJ9KeDsYCEZQ/s4000/ni%C5%BCne%20tatry%20wschodnie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg21cwiBnFW-YK592OTx_h4JJvSzfLPNZWXZrTLqZUqaLV9EmeQuDmgRNf8twym4WeR5VffipZFz2OIrqo0ht7ZIIY8MAprWYsigLlg8s85PYzzLZomLVvlwL13fqVi3L2pgjKSSg3ix9ipUSTm7yjRBuGViDBl43oYdFz87mKViBykHqCJ9KeDsYCEZQ/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20wschodnie.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFFdYluoDWF02fwh7v64t7sD032RCsdheua2C0zTKTv8DedXbaIBI23lj7yQyPsW-LP42j0A2gP2utvL4WNHDTvOQQj4WDE4tYddWzpyozc0FUGoZbarKJT255Y50ztLfdkYzz08D7JSNEjKBmlSt5_POVhAfX8CwavFFyoGxRhpXDLX06jYmS6agLAg/s4000/ni%C5%BCnie%20tatry%20cz%C4%99%C5%9B%C4%87%20wschodnia.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFFdYluoDWF02fwh7v64t7sD032RCsdheua2C0zTKTv8DedXbaIBI23lj7yQyPsW-LP42j0A2gP2utvL4WNHDTvOQQj4WDE4tYddWzpyozc0FUGoZbarKJT255Y50ztLfdkYzz08D7JSNEjKBmlSt5_POVhAfX8CwavFFyoGxRhpXDLX06jYmS6agLAg/w480-h640/ni%C5%BCnie%20tatry%20cz%C4%99%C5%9B%C4%87%20wschodnia.jpeg" width="480" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxfGyYTiRP-RxZmUmknBKhjz46lj6BZYw_4BnfeDuCj50mncMZXhOXrnK-c-MMyR-66eSQbrdnMq7z225R0G28HIlpQw_IxzRB_-PURGD8NQdbfXtV-WAD4UBd6SON7dph-n73QYdBf9vecky4MqH3WdcMt5kdWmpJ4jJ6JYgtkEA9I7aNwFa47OX-4Q/s3824/prehyba.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2868" data-original-width="3824" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxfGyYTiRP-RxZmUmknBKhjz46lj6BZYw_4BnfeDuCj50mncMZXhOXrnK-c-MMyR-66eSQbrdnMq7z225R0G28HIlpQw_IxzRB_-PURGD8NQdbfXtV-WAD4UBd6SON7dph-n73QYdBf9vecky4MqH3WdcMt5kdWmpJ4jJ6JYgtkEA9I7aNwFa47OX-4Q/w640-h480/prehyba.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Priehyba.</td></tr></tbody></table><p>Przełęcz jest to nie do przegapienia - oprócz Certovicy z wczoraj i Hadelskiego Sedla z pierwszego dnia stanowi najgłębsze wcięcie w pokonywanej przez nas grani. Mocno pochylone zejście (kostka pod koniec robi małe, acz znaczące "auć!") zapowiada atrakcje czekającego nas podejścia. Na przełęczy stoi sobie wiata, niedaleko jest źródło (a raczej ujęcie wody, niekoniecznie bezpośrednio ze źródła, Marcin tam poszedł, więc nie widziałam) i zdaje się, że można tu biwakować. Nie, że to rozważamy, odnotowuję jako ciekawostkę. Pod wiatką oprócz nas posila się i regeneruje para Słowaków, a chłopak, uzyskawszy informację, że też idziemy do Andrejcovej, odzywa się do nas, że: no, to teraz najgorsze, bardzo długo, bardzo stromo pod górkę. Nie myli się niestety, nie straszy nas bezzasadnie, ani nie wyolbrzymia. Na podejściu zastanawiam się głośno nad zdrowiem psychicznym chłopaka spod wiaty - bo był tu już kiedyś, skoro zna szlak, a przyszedł ponownie. Sama formułuję przysięgę, że nie wrócę tu nigdy i, stękając, przeklinam naszą głupią pasję. Że też człowiek wydaje tyle pieniędzy, żeby się tak upodlić. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzqjJZ4qqSDyC3z4KXVguipxcpSwkW1UY0rZs-DIJNP_rJ4fOytqJ0MmvQ8hz2-Kh1BHi1hF5l7CGxjTBt8J8hTYjYoJB_YstGd7ebSSEn2zt8ORiwI_BGM7VBct_9YGLGlUOa-Qcm_HiDAT1f5qTfw3gc5WzLtrYUydjMhL6edJRygH4nL0g9lpkN7w/s3770/vapenica%20podej%C5%9Bcie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2828" data-original-width="3770" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzqjJZ4qqSDyC3z4KXVguipxcpSwkW1UY0rZs-DIJNP_rJ4fOytqJ0MmvQ8hz2-Kh1BHi1hF5l7CGxjTBt8J8hTYjYoJB_YstGd7ebSSEn2zt8ORiwI_BGM7VBct_9YGLGlUOa-Qcm_HiDAT1f5qTfw3gc5WzLtrYUydjMhL6edJRygH4nL0g9lpkN7w/w640-h480/vapenica%20podej%C5%9Bcie.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG2rQXVCkUb9oyuRkUWyMKfpUREnzOsEEjh7vS-sGb3KX-3nqpAHIqc-8fW2tlEQzT8PKsm6HfI1JrmvUo4d3WX654eznh5fKqKDj66lQurP2jTYAJLphSYAMqRZ942MF2hXJJnfvsGt7fZbdw3WNhfig3SARbPR90Li4cRQ-fOCWjWEVyY_qwuqGdCA/s3264/vapenica.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG2rQXVCkUb9oyuRkUWyMKfpUREnzOsEEjh7vS-sGb3KX-3nqpAHIqc-8fW2tlEQzT8PKsm6HfI1JrmvUo4d3WX654eznh5fKqKDj66lQurP2jTYAJLphSYAMqRZ942MF2hXJJnfvsGt7fZbdw3WNhfig3SARbPR90Li4cRQ-fOCWjWEVyY_qwuqGdCA/w640-h480/vapenica.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Kończy się jednak las, odsłania wierzch jakiejś górki (zwie się ona Velka Vapenica), podejście łagodnieje. Na górce okazuje się być zupełnie ładnie, za nią widać jeszcze tylko jedno wzniesienie, które oddziela nas od Utulni Andrejcovej. Są tu skałki, są widoczki, światło robi się wieczorne i wydobywa z gór ich największą urodę. Nooo... ja tak tylko żartowałam z tym nie wracaniem tu przenigdy i z tym narzekaniem na swoje upodobania do spędzania urlopu. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik7Yh7bRWuBiGhnh_JHRJaEqYpcPD_qmDX9RjPVTw0shxsLTC-rBUwoTNCHg75dzJS4GnZ-zziBKDBOqiQ6Ga7cv09goLEkucym_I3sEuTVoUE0v3hoTrfzRA3VDhaMhVoXAxqQsW8NF16NfhcE13K_mBAaMdhHWkWSH99NqIDNuLkIeUQMiUJnCcSQg/s3264/na%20vapenicy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik7Yh7bRWuBiGhnh_JHRJaEqYpcPD_qmDX9RjPVTw0shxsLTC-rBUwoTNCHg75dzJS4GnZ-zziBKDBOqiQ6Ga7cv09goLEkucym_I3sEuTVoUE0v3hoTrfzRA3VDhaMhVoXAxqQsW8NF16NfhcE13K_mBAaMdhHWkWSH99NqIDNuLkIeUQMiUJnCcSQg/w640-h480/na%20vapenicy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgexP8UMXrvwarpHYewwh3Mwbs6dQekt0UFIzm7e_YGv2Wq1wtM0OzhaekoDhwKbuyHgJWk_AAHwMEB1zObCEDVT0p7jcKij2Sl6S42Vo1xWjjZ4oqdYuTQd5LYUIciErWbIwJgDcWTgLmfHI0EBmDeOtq2cArHrFGDWwU_Wltek62_StSfGV6B9zGxUA/s4000/ni%C5%BCne%20tatry%20vapenica.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgexP8UMXrvwarpHYewwh3Mwbs6dQekt0UFIzm7e_YGv2Wq1wtM0OzhaekoDhwKbuyHgJWk_AAHwMEB1zObCEDVT0p7jcKij2Sl6S42Vo1xWjjZ4oqdYuTQd5LYUIciErWbIwJgDcWTgLmfHI0EBmDeOtq2cArHrFGDWwU_Wltek62_StSfGV6B9zGxUA/w480-h640/ni%C5%BCne%20tatry%20vapenica.jpeg" width="480" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoFfj7j2qEx30TY-nUWGIx-qP7TmvsjTPzkSkGc-pn2VEuqkG-1dwofvk8nxWQBrQceJVJZ63kB0G-SUhvIDpI58qxHx8NJYimx0oiRcxG2iy3urS9TnqoPhqR3jPUv_jqOTLjHIe24CU3BxgXVNpRyn1VSf-X9lzysufc6bfgaIkEF5ikJw2vIFdmWA/s3551/do%20utulni%20andrejcovej.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2665" data-original-width="3551" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoFfj7j2qEx30TY-nUWGIx-qP7TmvsjTPzkSkGc-pn2VEuqkG-1dwofvk8nxWQBrQceJVJZ63kB0G-SUhvIDpI58qxHx8NJYimx0oiRcxG2iy3urS9TnqoPhqR3jPUv_jqOTLjHIe24CU3BxgXVNpRyn1VSf-X9lzysufc6bfgaIkEF5ikJw2vIFdmWA/w640-h480/do%20utulni%20andrejcovej.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś za tym pagórem jest Utulnia Andrejcova.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6SjW7ifq0gNjgOq9FWDstDjb6VFunkeVYwFYTnTDuFU90DOSuFfca4h2fsl51tlsOyzqSCaqcp-aPafBxr9kqdFRZ_5FXQ3qsowZjlK7-zpIka76FAonHmnCzO0U_mOc4K0ittfb5s6AEsc3Ab2HW4ILvprUWf60Ifsrgrh9N4xD8xL_1JEqEt7Z8fw/s4000/przez%20niskie%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2662" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6SjW7ifq0gNjgOq9FWDstDjb6VFunkeVYwFYTnTDuFU90DOSuFfca4h2fsl51tlsOyzqSCaqcp-aPafBxr9kqdFRZ_5FXQ3qsowZjlK7-zpIka76FAonHmnCzO0U_mOc4K0ittfb5s6AEsc3Ab2HW4ILvprUWf60Ifsrgrh9N4xD8xL_1JEqEt7Z8fw/w640-h426/przez%20niskie%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihtltQFJmVx9b9vTsnctNsxQopqU7GUh0ImDHUfagfSOAlhGtrABrDonKV7b4yFeTEAj0vCJ1Vq5_J6BZtlFNkgPXQWWr_9jKTh9VqNJEqhVvr-o4ms3UVAjbvNlKOvM_cIOZCG0vx_7smJfr79UN1yJl2Q5rRYMqQjRlmIzsVtoS5yYIba1jOMDBtFg/s4000/ni%C5%BCne%20tatry%20widoki.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihtltQFJmVx9b9vTsnctNsxQopqU7GUh0ImDHUfagfSOAlhGtrABrDonKV7b4yFeTEAj0vCJ1Vq5_J6BZtlFNkgPXQWWr_9jKTh9VqNJEqhVvr-o4ms3UVAjbvNlKOvM_cIOZCG0vx_7smJfr79UN1yJl2Q5rRYMqQjRlmIzsVtoS5yYIba1jOMDBtFg/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20widoki.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMYcF56rKUGhh92MxLa7GtaE3htxFezyEWRr1ZRA4tMLaHevAjeNj0pmSZC1Xk2wvu7JFcOnUoNEoUn4a0_3xrPi9HVWR0SHrPnJnRFqwt6qOl-_esLbukuRk1yi7TMEwawz6D00JdcuTYYnp62fmzK1EXNUv7cUPyeglCNcT2DffKHHgIu2aLPAwwAw/s4000/szlaki%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMYcF56rKUGhh92MxLa7GtaE3htxFezyEWRr1ZRA4tMLaHevAjeNj0pmSZC1Xk2wvu7JFcOnUoNEoUn4a0_3xrPi9HVWR0SHrPnJnRFqwt6qOl-_esLbukuRk1yi7TMEwawz6D00JdcuTYYnp62fmzK1EXNUv7cUPyeglCNcT2DffKHHgIu2aLPAwwAw/w480-h640/szlaki%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjTcbxkKrW4vy08cmGEaw6leOQGN9ObuiAVbzdYHLF-57ueqeDObvnxFu95GrCfpGr9O0dU10sMEmFSEs84pH7q6_-_HbQyIncl4CaZXgM5lyd7Qd_DQfM5VuJOszUmRLPvaV9Q3PgoH5QoqIhMjXEdN6ksUVX7Q7MMSECUCadzX2dMLJpsf0kmIyr_A/s4000/ni%C5%BCne%20tatry%20szlak%20graniowy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjTcbxkKrW4vy08cmGEaw6leOQGN9ObuiAVbzdYHLF-57ueqeDObvnxFu95GrCfpGr9O0dU10sMEmFSEs84pH7q6_-_HbQyIncl4CaZXgM5lyd7Qd_DQfM5VuJOszUmRLPvaV9Q3PgoH5QoqIhMjXEdN6ksUVX7Q7MMSECUCadzX2dMLJpsf0kmIyr_A/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20szlak%20graniowy.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjci-YVS1k0ckBOmjwtVBPFvHESiKaTbkAxt2wUP63vCKenumoivAxT1gcIXLvOZgdadraaToDUiZ9sGaJE0eflBcEIKiRcEjIPOJw3n9SWmI4mGnN1mvmXN7LscXsTVxh_ggZhC0iGDoIVzGekyYRYt260HCVQJfenTHW9aK1fLSGYXnns8PEPTyW9A/s4000/gra%C5%84%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjci-YVS1k0ckBOmjwtVBPFvHESiKaTbkAxt2wUP63vCKenumoivAxT1gcIXLvOZgdadraaToDUiZ9sGaJE0eflBcEIKiRcEjIPOJw3n9SWmI4mGnN1mvmXN7LscXsTVxh_ggZhC0iGDoIVzGekyYRYt260HCVQJfenTHW9aK1fLSGYXnns8PEPTyW9A/w640-h480/gra%C5%84%20ni%C5%BCne%20tatry.jpeg" width="640" /></a></div><p>Andrejcovą już właściwie widać, ale droga doń dłuży się jeszcze, a szlakowskazy znowu oszukują na najkrótszych odcinkach. Wreszcie jest znak z tabliczką, krótka ścieżka przez jakieś chaszcze i... jesteśmy w bajce. Tu jest najpiękniej. Chatka skąpana w wierzbówkach, obok chatki ognisko, za nią panorama Wysokich Tatr, a nad tym wszystkim różowe chmurki rozmazane po fioletowym niebie. <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwAZCBfqqw8jmDVuXBn05iWYu_SFov_8cUl9z8gUOkdYsAYIcqDm3aAhObfP0_Vf7YcxOGl5-zJOhqjWcdETsga-KK2Zn3BipstM_J7YgbwojfDtkuR6qLgxMnHHQ3pe3E5n4j5eBU7H958J_DWjRsSebw5CgOpCIevP6NgVsEQsCC5js_4QaNt9nGKA/s4000/utulnia%20andrejcova.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwAZCBfqqw8jmDVuXBn05iWYu_SFov_8cUl9z8gUOkdYsAYIcqDm3aAhObfP0_Vf7YcxOGl5-zJOhqjWcdETsga-KK2Zn3BipstM_J7YgbwojfDtkuR6qLgxMnHHQ3pe3E5n4j5eBU7H958J_DWjRsSebw5CgOpCIevP6NgVsEQsCC5js_4QaNt9nGKA/w480-h640/utulnia%20andrejcova.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkEVfO2cjGxLML0Ih_2iYubLku7GaquV3JsnxXyKPCRysnWj9dUPeJdOrlIfW9rAP7rzNajyPVfkuiVKFiE-MpRf5Xly7Xlcvs-OG_jVlmZ1fy_n7XmBTrDNZh5-o4nv3_HdVyBY3J5FgX1mRFyyeI4Go0_NORhiA2IpY8HC9z1uu3H-Z_MNsVLAehMg/s4000/andrejcova%20utulnia.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkEVfO2cjGxLML0Ih_2iYubLku7GaquV3JsnxXyKPCRysnWj9dUPeJdOrlIfW9rAP7rzNajyPVfkuiVKFiE-MpRf5Xly7Xlcvs-OG_jVlmZ1fy_n7XmBTrDNZh5-o4nv3_HdVyBY3J5FgX1mRFyyeI4Go0_NORhiA2IpY8HC9z1uu3H-Z_MNsVLAehMg/w640-h480/andrejcova%20utulnia.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB4BGXw2stBF86Y0tSlcLbZllboAt3FzUJ7FPH8opDjyRhG-OinmEwGTXOhAKOM-fs8ItZeA6zgtFTPfuDSb4mzIzelViuzJ9FrP1KwMWlhVMIPoQImnbOWNpRZ5B45EowX4xCKMtHV_HmqOb2Hp0qNQ7j1EHQq1J1y3aIJeWcwX2cqx3GDRAVi3qb5w/s4000/utulnia%20tatry%20ni%C5%BCne.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB4BGXw2stBF86Y0tSlcLbZllboAt3FzUJ7FPH8opDjyRhG-OinmEwGTXOhAKOM-fs8ItZeA6zgtFTPfuDSb4mzIzelViuzJ9FrP1KwMWlhVMIPoQImnbOWNpRZ5B45EowX4xCKMtHV_HmqOb2Hp0qNQ7j1EHQq1J1y3aIJeWcwX2cqx3GDRAVi3qb5w/w480-h640/utulnia%20tatry%20ni%C5%BCne.jpeg" width="480" /></a></div><p></p><p>Ok, żeby tu wrócić jednak można zdecydować się na tamto mordercze
podejście i w ogóle na cały dzień w lesie. Utulnię obsługuje kilka osób,
jest tu dobre piwo, jakieś hendmejdowe wódeczki i trochę ciepłego
jedzonka. Spanko znów mamy na poddaszu na materacach, jest ciasno,
duszno i głośno, bo ktoś chrapie, a do tego po głowach skaczą trzy małe
kociaki. Tym ostatnim ciężko odmówić uroku, zabawiają nas cały wieczór
ganiając się ze sobą, podjadając komuś bułki z plecaka i czając się do
naszych liofów. Na namiot nie decydujemy się dlatego, że na noc i
poranek zapowiadany jest deszcz, a ostatnie, czego nam potrzeba, to
zwijanie mokrego namiotu.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKzT2vQ4lmPbxBztKxccKuBGsA14EmGcnhwLamvf0sKgKSVT1Xv7a6BUx9_1YczM35OisoND1o_7tnXBQ2DrwTGLq52Q236P_Q-vdVgVYbyXDyQ8Q5IaIQAx2rYbY7-9OGsNQ9iWYvKfv8MVjM11dZM3c4uR5BDhgM1jt-SEV2R3T4dGcqSGzAODHUaA/s1290/mapa%20dzie%C5%84%204.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1290" data-original-width="712" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKzT2vQ4lmPbxBztKxccKuBGsA14EmGcnhwLamvf0sKgKSVT1Xv7a6BUx9_1YczM35OisoND1o_7tnXBQ2DrwTGLq52Q236P_Q-vdVgVYbyXDyQ8Q5IaIQAx2rYbY7-9OGsNQ9iWYvKfv8MVjM11dZM3c4uR5BDhgM1jt-SEV2R3T4dGcqSGzAODHUaA/w354-h640/mapa%20dzie%C5%84%204.jpeg" width="354" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czasy z tej aplikacji nie mają nic wspólnego z tymi,<br />jakie robiliśmy my ;)<br /></td></tr></tbody></table><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVZ083euGIPxVlijG1YjVFOAsZXU1tnnG5O2e0-m7i8uuU1bLUuwAavA4Mrjf_lkCT3nXvZ44hrdDCsSZJtaNLY8Bif8kicdxvpCTQpC45NR-Tc0P5NTo7O8cmkhAQJ8-EWhpAHRlcrKaiIZ02ZZ5ePrOLP5NxZ8-l2txH8tTL-Bsi55Nh9swctgArWw/s720/wykres%20dzie%C5%84%204.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="317" data-original-width="720" height="282" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVZ083euGIPxVlijG1YjVFOAsZXU1tnnG5O2e0-m7i8uuU1bLUuwAavA4Mrjf_lkCT3nXvZ44hrdDCsSZJtaNLY8Bif8kicdxvpCTQpC45NR-Tc0P5NTo7O8cmkhAQJ8-EWhpAHRlcrKaiIZ02ZZ5ePrOLP5NxZ8-l2txH8tTL-Bsi55Nh9swctgArWw/w640-h282/wykres%20dzie%C5%84%204.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dziś największe wcięcie to Priehyba.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><br /><p><span style="font-size: large;">Dzień V: To już jest koniec.</span><br /></p><p> </p><p>W cenie 5 euro za nocleg dostajemy też śniadanie. Parówek niby tyle samo, co w Chacie Stefanika, ale warzyw nawalone tyle, że spadają z talerza, podczas gdy tam dali jeden plasterek ogórka, jeden papryki i jeden rąbek (nie mylić z ćwiartką) pomidora. Z łakomą zazdrością (lub zazdrosnym łakomstwem) patrzymy na naleśniki z nutellą na talerzu innego turysty, poprawiamy więc śniadanie jedną porcją podzieloną na nas dwoje. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi86FVit-X4vqwhGcIiRp8-47nVj6VVui4yp7efbdOmqYg79eLKKgwVsrUs7D-i39nD9m04qgDUi2toA2ISKzUXWPRhVJSOwhOw3cp5OsmIh7zsoOJRCFSKZVQu_gjuYgFWZ7BuVtc0ST7kRNrVida_KT2RVobmFStZBYGcRkzC6SNeiNAkRd_Uo38qKw/s3939/andrejcova%20nocleg.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2954" data-original-width="3939" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi86FVit-X4vqwhGcIiRp8-47nVj6VVui4yp7efbdOmqYg79eLKKgwVsrUs7D-i39nD9m04qgDUi2toA2ISKzUXWPRhVJSOwhOw3cp5OsmIh7zsoOJRCFSKZVQu_gjuYgFWZ7BuVtc0ST7kRNrVida_KT2RVobmFStZBYGcRkzC6SNeiNAkRd_Uo38qKw/w640-h480/andrejcova%20nocleg.jpeg" width="640" /></a></div><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxiMrkNu5rm9VoK8Xt_wziMmlVI42CbEyp9_hm6xvJUvZUPH1cq5LFuyzncaYbGYyt2fjeqqXHRW-mrLozUgn8YOFhWrknRaDRMjDUT-irzhaEZkG7XkoDBqNVwqD1fmvNcIH0qFnHBBVPv50w01diVdGf_E_LU4mLWD6xLhwhh3bVFBjQn18w0CyncA/s1200/%C5%9Bniadanie%20andrejcova.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="852" data-original-width="1200" height="454" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxiMrkNu5rm9VoK8Xt_wziMmlVI42CbEyp9_hm6xvJUvZUPH1cq5LFuyzncaYbGYyt2fjeqqXHRW-mrLozUgn8YOFhWrknRaDRMjDUT-irzhaEZkG7XkoDBqNVwqD1fmvNcIH0qFnHBBVPv50w01diVdGf_E_LU4mLWD6xLhwhh3bVFBjQn18w0CyncA/w640-h454/%C5%9Bniadanie%20andrejcova.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Śniadanie na wypasie.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNDPM-pVASVN7s1jy1XrTLi8xmlcV0bE6CA7L5ivFQ6kELB9jFnEKLxRFqwDP3rt9Msu90xsEz1EB-X5jp5tZ1WWA0WIhgWD0vKsaeiCu55e4S2Rc5g7Zgy_SABq3yvT_G0vBKavMb-YHmKEBotxUKhyXCroDesvIQVi7PteTzCfziyC9ctegw80NUnA/s3489/kici.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2622" data-original-width="3489" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNDPM-pVASVN7s1jy1XrTLi8xmlcV0bE6CA7L5ivFQ6kELB9jFnEKLxRFqwDP3rt9Msu90xsEz1EB-X5jp5tZ1WWA0WIhgWD0vKsaeiCu55e4S2Rc5g7Zgy_SABq3yvT_G0vBKavMb-YHmKEBotxUKhyXCroDesvIQVi7PteTzCfziyC9ctegw80NUnA/w640-h480/kici.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeden z trzech rozrabiaków.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Deszcz nie pada, ale świat spowił się gęstą chmurą. Nie ma już panoramy Tatr, dziś tłem dla utulni jest biało-szara zawiesina. Dziś już się nie spieszymy, zostało naprawdę niewiele. Oczywiście to niewiele ostatecznie nam się rozciąga, nie tylko ze względu na nasze zrezygnowane tempo, ale i dlatego, że tak to już z nami jest, że niezbyt dobrze odnajdujemy się w słowackiej czasoprzetrzeni. Przed nami jeszcze kilka górek: Bartkova, Orlova i wreszcie Kralova - ukoronowanie wysiłku. Podejście wyżej wiąże się z naruszeniem struktury chmury i wędrówką w mżawce, która właściwie nawet nie przeszkadza. </p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYYQCKLGjDhlA9qGIJyTrZLkSvliYhaRiDcGo62oBx7W6z8MlpBR33QUCh6CtYPJ-UYSakbW6Axvn7ezWQAAEuV43wQkNfQmeNSPq-8tykx9NtXcN9TdqxnzAA7cofQoEGfxzArWXcUyMmtIK-mXne1PPn1XH40zCoeI-zxVn8170G5p_DFq8Il7ahmA/s3264/ni%C5%BCne%20tatry%20przej%C5%9Bcie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYYQCKLGjDhlA9qGIJyTrZLkSvliYhaRiDcGo62oBx7W6z8MlpBR33QUCh6CtYPJ-UYSakbW6Axvn7ezWQAAEuV43wQkNfQmeNSPq-8tykx9NtXcN9TdqxnzAA7cofQoEGfxzArWXcUyMmtIK-mXne1PPn1XH40zCoeI-zxVn8170G5p_DFq8Il7ahmA/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20przej%C5%9Bcie.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCII9ZsQ39bd7O1i4C1-fDzBO3S11SSQo8QdZTcEnR3oxSWtsUapf3G2G-R0WzMmUfSA7iUfIrqtntvZpjtSaSPbtOqvhH1xqiBfVvkW0YIs27NJ20QeQGQuc8RHGowsCpmXb9BNk06smwY3RhmxB3E4nXIi0MrJ4Yw69WgtvCLFCv5rb9hd9xI5lYGg/s4000/ni%C5%BCne%20tatry%20kralova.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCII9ZsQ39bd7O1i4C1-fDzBO3S11SSQo8QdZTcEnR3oxSWtsUapf3G2G-R0WzMmUfSA7iUfIrqtntvZpjtSaSPbtOqvhH1xqiBfVvkW0YIs27NJ20QeQGQuc8RHGowsCpmXb9BNk06smwY3RhmxB3E4nXIi0MrJ4Yw69WgtvCLFCv5rb9hd9xI5lYGg/w640-h480/ni%C5%BCne%20tatry%20kralova.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dobrze, że ścieżka jest wyraźna, bo zgubienie się byłoby wcale nietrudne.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO5ZQ9BOvJjA_ZKASqrDVIbyxUhuxBnApCGrUtx2a3Otd9jLUR8yJmAEF0J9b2AZ6IzifVoWCspFU6rAoebSJpUbSQ-O8_3BxC46hoMWQYxDIbFGdgPX82ekhHrbYT--Cc36KtMqV13T3i1bMvOb1Yk1c5KO04n_R3OQUXXdCxnC6Z5yeqjYx8Zz6DnQ/s4000/pogoda.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO5ZQ9BOvJjA_ZKASqrDVIbyxUhuxBnApCGrUtx2a3Otd9jLUR8yJmAEF0J9b2AZ6IzifVoWCspFU6rAoebSJpUbSQ-O8_3BxC46hoMWQYxDIbFGdgPX82ekhHrbYT--Cc36KtMqV13T3i1bMvOb1Yk1c5KO04n_R3OQUXXdCxnC6Z5yeqjYx8Zz6DnQ/w480-h640/pogoda.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bucik ma kuku i dostał plasterek.<br /></td></tr></tbody></table><p>Człapiemy miarowo, pogodzeni z losem. Nie będzie pięknych zdjęć z Kralovej. Powodów do narzekań w zasadzie nie ma, pogodę mieliśmy dotychczas jak na zamówienie. Jedyny duży deszcz w ciągu ostatnich dni złapał nas... w barze na Certovicy, nawet dziś nie tyle pada, co upierdliwie mży, ani razu nie grzmiało, ani razu się też na to nie zanosiło. Ostatnie kilometry odarte z jakichkolwiek wizualnych atrakcji może budzą jakiś niedosyt, ale są do zaakceptowania. Tyle, że już się nie chce, wędrówka przez bezkresne wnętrze chmury jest umiarkowanie pasjonująca. O tym, że jesteśmy na ostatnim szczycie orientujemy się widząc jakiś słupek i tablice przy nim. Ciut dalej stoi olbrzymi budynek telewizyjnej stacji przekaźnikowej, a nad nim góruje ponad stumetrowy maszt, który widzieliśmy z odległości 50 kilometrów z Dumbiera. Teraz jednak ich nie dostrzegamy, dopiero po chwili odsłaniają się stopniowo, jak zjawy. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjicNPSlejkQ7V3cwioKtnQNqkQE44gr3GJmAr9AAcliDFyjFekBTb6dXatXlN1qcZXmXS_UJ8i29Mss74mB-SvM8cbap0ovBa1a-VyBEOY2qTtHgiowNsK4D_-xQePV9neBb5MGAKhrBsgEa2Tk6b7gCvcV_rgX_eNQbAI961vT9bZ2i_Pk2KVVKwFjg/s3403/ni%C5%BCne%20tatry%20w%C4%99dr%C3%B3wka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2271" data-original-width="3403" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjicNPSlejkQ7V3cwioKtnQNqkQE44gr3GJmAr9AAcliDFyjFekBTb6dXatXlN1qcZXmXS_UJ8i29Mss74mB-SvM8cbap0ovBa1a-VyBEOY2qTtHgiowNsK4D_-xQePV9neBb5MGAKhrBsgEa2Tk6b7gCvcV_rgX_eNQbAI961vT9bZ2i_Pk2KVVKwFjg/w640-h428/ni%C5%BCne%20tatry%20w%C4%99dr%C3%B3wka.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zaraz za tym słupem i tablicą jest olbrzymia wieża a przy niej<br />spory budynek, które przy lepszej pogodzie pewnie już od <br />jakiego czasu wyznaczały by nam szczyt.</td></tr></tbody></table><br /> <p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglEZIM7RKs30LKeD8h7K3Ev9G4yC2l9mfc3S3AecQg6sqApiRA2lhv22kYvqDXIKpT7LgSo72XigJ2kWRdxew-zEqVmD7pIDL3DAM2cciFDf8V1U6jbIzZRsEOdL2o_9AtEfWAuReWlQobcjtjQ1jXFGRqxAi-3w0gBbVfVpWye8_QPACaS1oCFcBv-g/s3264/na%20kralovej%20holi.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglEZIM7RKs30LKeD8h7K3Ev9G4yC2l9mfc3S3AecQg6sqApiRA2lhv22kYvqDXIKpT7LgSo72XigJ2kWRdxew-zEqVmD7pIDL3DAM2cciFDf8V1U6jbIzZRsEOdL2o_9AtEfWAuReWlQobcjtjQ1jXFGRqxAi-3w0gBbVfVpWye8_QPACaS1oCFcBv-g/w640-h480/na%20kralovej%20holi.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chyba nie mamy siły się już uśmiechać ;)<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCYtpq2YIgv7gW3gEYYH_EueYFmTVJlqj5Aen_7h1KQIouZghMruHfkKrQATzNtGdOLohlMqesOcfoD2ouTz_ZNfJBLaz8hfSSZcyHAMVIqfQkEl9k9l0phLtnX3RiZ5qlQlL3KLcbyEKfqF3qSSPrQAYeMGIIaIuCzpoD4tlFOafoLALtGqYyhT_Bhg/s4000/kralova%20hola.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCYtpq2YIgv7gW3gEYYH_EueYFmTVJlqj5Aen_7h1KQIouZghMruHfkKrQATzNtGdOLohlMqesOcfoD2ouTz_ZNfJBLaz8hfSSZcyHAMVIqfQkEl9k9l0phLtnX3RiZ5qlQlL3KLcbyEKfqF3qSSPrQAYeMGIIaIuCzpoD4tlFOafoLALtGqYyhT_Bhg/w640-h480/kralova%20hola.jpeg" width="640" /></a></div><p>Umieszczona na szczycie panorama z nazwami poszczególnych tatrzańskich wierzchołków zmusza do uruchomienia wyobraźni, dziś tylko na nią możemy liczyć. Wprawdzie gdy siadamy na schodkach budynku coś się na parę minut rozwiewa, ale z tej mało ciekawej strony. Jedne drzwi na szczycie schodów są otwarte, za nimi znajduje się małe pomieszczenie udostępnione turystom. Jest jednak ono obskurne i bardziej przypomina wnętrze jakiejś opuszczonej ruiny niż cokolwiek choćby pokrewnego górskiemu schronieniu. Choć pewnie w taką dajmy na to sylwestrową noc siłą rzeczy nabiera klimatu. </p><p>Trzymając się wciąż czerwonego szlaku schodzimy do Telgartu. Ścieżka wiedzie najpierw nagim zboczem, potem przez niesamowite wręcz połacie wierzbówki, wreszcie ląduje w lesie i doprowadza nas do wsi. Jest zaawansowane popołudnie, a ja wyrażam chęć wzięcia tu jakiegoś noclegu, porządnego wyspania się (i umycia), a dopiero rano wyruszenia po pozostawiony w Donovalach samochód. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiulphAcQTabXHEpvsKwTn9ATYqWQMXY74E7yhC59gyZEDSVIl3eWkpfXu-pTZQEqhIPtvp8h3o-sODWqSGPGJpPW7FkC_01fE4-nx59VwwzsvGhvO__GtFgYnRmxnYLq0Bbaa1_7re2io6Qu1Ohi_k7vRCL032fQmEM5k8EE5Cds1Rd-EgWN6J4bgxlQ/s1309/mapa%20dzie%C5%84%205.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1309" data-original-width="720" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiulphAcQTabXHEpvsKwTn9ATYqWQMXY74E7yhC59gyZEDSVIl3eWkpfXu-pTZQEqhIPtvp8h3o-sODWqSGPGJpPW7FkC_01fE4-nx59VwwzsvGhvO__GtFgYnRmxnYLq0Bbaa1_7re2io6Qu1Ohi_k7vRCL032fQmEM5k8EE5Cds1Rd-EgWN6J4bgxlQ/w352-h640/mapa%20dzie%C5%84%205.jpeg" width="352" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJpqzLxp50RpHwEmOWuHKq0p13zsVyZmf34ZnbT8SM18-U36YNHrLOiW_jE7IDyJ76DLc7TsZBjrDCW7xhctj5vBMNcRSNbu-zLV0JUPEAIOwprx7Sv1wBjomODu4yoCbIkwrSO_JUKSoLmP7zi0-gDt6H2u96G9uPmjWVnQ8LQrvUUjyB8f6XGZ90Aw/s720/wykres%20dzie%C5%84%205.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="358" data-original-width="720" height="318" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJpqzLxp50RpHwEmOWuHKq0p13zsVyZmf34ZnbT8SM18-U36YNHrLOiW_jE7IDyJ76DLc7TsZBjrDCW7xhctj5vBMNcRSNbu-zLV0JUPEAIOwprx7Sv1wBjomODu4yoCbIkwrSO_JUKSoLmP7zi0-gDt6H2u96G9uPmjWVnQ8LQrvUUjyB8f6XGZ90Aw/w640-h318/wykres%20dzie%C5%84%205.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Telgart okazuje się być jednak inny od moich wyobrażeń. Przede wszystkim wydaje się uśpiony - jak na sobotnie popołudnie na wsi, panuje tu wręcz przerażająca cisza. Wszelkie sklepy od wielu godzin są pozamykane, a tabliczka "ubytovanie" na co drugim budynku pozostaje w sferze fantazji. Znajdujemy hotel, z zewnątrz wyglądający na opuszczony, jak właściwie cała ta miejscowość. Decydujemy się jednak do niego nie wchodzić, jakoś nam się tutaj nie podoba i chcemy jak najszybciej stąd odjechać. Do Donovaly autobusem dziś nie dojedziemy, choć możemy zacząć podróż w stronę oczekującej nas na tamtejszym parkingu Corsinki. Autobus do Brezna odjeżdża jednak dopiero za ponad godzinę, Marcin zatem rzuca pomysł łapania stopa, idziemy więc na obrzeża miejscowości, ustawiamy się na poboczu i... praktycznie od razu coś łapiemy. Polak jadący wprawdzie do Budapesztu, a więc nie w stronę Donoval, podrzuca nas parę kilometrów, abyśmy mogli stanąć za dużym skrzyżowaniem, gdzie będziemy mieli większe szanse na transport. I owszem, tam w ciągu kilku minut łapiemy podwózkę do Brezna pod sam autobus do Bańskiej Bystrzycy. Szkoda tylko, że Marcin w którymś z samochodów gubi telefon... W Bystrzycy czeka nas prawdopodobnie nocleg na dworcu, ale siła internetu przypomina o swoim istnieniu i zgarnia nas stamtąd Adam, czytelnik mojego bloga, mieszkający w w Rużomberku (raz jeszcze ogromne dzięki!). Późnym wieczorem udaje się zatem dotrzeć do czarnej strzały, a zamiast noclegu na dworcu czeka nas nocleg... w niej właśnie. Nic to, powyginani w paragrafy zaliczamy parę godzin snu. Nazajutrz czeka już tylko powrót, wydłużony o 100 kilometrów, gdyż jedziemy jeszcze poszukać telefonu w trawie w dwóch miejscach, gdzie łapaliśmy stopa. Telefon się nie znajduje, za to my mamy okazję poddać się refleksji: "o kurde, tu się tyle jedzie, a my to przeszliśmy i to tam górą!". </p><p><br /></p><p>I cóż... To by było na tyle. Przez kilka dni funkcjonowaliśmy w takiej jakby alternatywnej rzeczywistości, w której przebieg dnia wyznacza mapa, a wyłącznym celem jest dotarcie na kolejny nocleg. Dobry był to czas, piękne to było miejsce i wspaniała droga. Bieżąca woda w sumie szybko się nudzi, kostka już się prawie zagoiła, poszłabym gdzieś znowu, w taką górską rajzę. Chyba się polubimy z tym sposobem chodzenia po górach...</p><p style="text-align: center;">--------------------------------------------------<br /></p><p>Na koniec chwila dla sponsora - przed wyjazdem otrzymałam buty oraz kurtkę od marki <a href="https://www.regatta.com/pl/" rel="nofollow" target="_blank">Regatta</a>. Obydwie te rzeczy były mi faktycznie potrzebne - nie chciałam zabierać dość sztywnych jednak butów, które miałam rok temu w Bieszczadach na tak długą łazęgę, a podejściówki trochę mi się już rozwalają (jak się kończy zabieranie rozwalających się butów na 100-kilometrowy szlak przekonał się natomiast Marcin ;). Z kolei moja ostatnia kurtka przeciwdeszczowa była wybierana parę lat temu, gdy było mnie hmm trochę mniej, w związku z czym była na mnie od dawna nieco ciasna. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVolFjAd-H3EaRIvnY7MW84EaxMxiHhHlwHsA-uuDwVYZihv1us5HY7vt-pbB-O4v1JklNxr-eaRjzmEeGqoxdvedoqYCnccrYcK_-btLL_ugXBI01FyNbiloD_A91tJYgzRyrVftFfdGsmKqtYvfsG7DLqFcj3qvcXuKx147H2q273dAc0o5wU1YT-g/s4000/regatta%20buty%20samaris.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVolFjAd-H3EaRIvnY7MW84EaxMxiHhHlwHsA-uuDwVYZihv1us5HY7vt-pbB-O4v1JklNxr-eaRjzmEeGqoxdvedoqYCnccrYcK_-btLL_ugXBI01FyNbiloD_A91tJYgzRyrVftFfdGsmKqtYvfsG7DLqFcj3qvcXuKx147H2q273dAc0o5wU1YT-g/w480-h640/regatta%20buty%20samaris.jpeg" width="480" /></a></div><p><a href="https://www.regatta.com/pl/damskie-buty-trekkingowe-samaris-mid-ii-ciemnoszary-rwf539b4z-1/" rel="nofollow" target="_blank">Buty Samaris mid</a> sprawdziły mi się rewelacyjnie. Trochę się bałam zabierać nierozchodzone zupełnie buty w tak długą drogę, na wszelki wypadek zaopatrzyłam się w porządne plastry, ale te okazały się zupełnie zbędne. Wiele części ciała bolało mnie w ciągu tych kilku dni, stopy jednak nie sprawiały żadnych problemów. Wybrałam wyższą cholewkę butów, żeby na długiej trasie nie musieć wysypywać z nich co chwila kamyczków, stwierdziłam też, że w razie deszczu mniej będzie mi się wlewało błoto (deszczu praktycznie nie mieliśmy), zaważyły też względy estetyczne - przy całej mojej miłości do wygody i komfortu noszenia niższych butów, w wyższych jednak wygląda się lepiej. Przed skręceniem kostki mnie nie uratowały, ale też ja nie wierzę, że jakakolwiek cholewka jest w stanie od tego uchronić. Natomiast gdy już kostka była skręcona - fajnie ją trzymały i serio w bucie chodziło mi się z nią łatwiej niż boso.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVnT6evtZOWcuQGoZcaBy_uNMJ37BfObobxpegstdZbIiZTxO88LHDMpgrC1WHXyV0mmTPqeImVp3OH3O7xvjlPVT9kIDgpaOBm88y6XkUK2JFMmjSepsPM0KGrcBUJM-lL-_ohKvEmiBZpIDR3M4BVkfTIY_Uepha_O31OqT2wR4zekay8YFgf3VRxw/s3264/kurtka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVnT6evtZOWcuQGoZcaBy_uNMJ37BfObobxpegstdZbIiZTxO88LHDMpgrC1WHXyV0mmTPqeImVp3OH3O7xvjlPVT9kIDgpaOBm88y6XkUK2JFMmjSepsPM0KGrcBUJM-lL-_ohKvEmiBZpIDR3M4BVkfTIY_Uepha_O31OqT2wR4zekay8YFgf3VRxw/w480-h640/kurtka.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p><a href="https://www.regatta.com/pl/damska-kurtka-przeciwdeszczowa-highton-pro-czarna-rww377800/" rel="nofollow" target="_blank">Kurtka Highton pro</a> miała na szlaku dwa swoje momenty - na samym początku i na samym końcu (raz jeszcze założyłam ją jako ochronę przed wiatrem). Ciężko jednak określić te momenty jakąś specjalną próbą, bo zmierzyła się tylko z mżawką. Nie mogę więc uczciwie powiedzieć, że dała radę na deszczu, gdyż tego po prostu nie wiem. Ostatniego dnia, założona bezpośrednio na koszulkę, oprócz wilgoci chroniła mnie też przed chłodem. Na podejściu była bardzo fajną, oddychającą warstwą. Co na pewno mogę powiedzieć, to że jest ładna, lekka i funkcjonalna. Jedyne, co mi w niej przeszkadza to... światełka w kapturze, których nie da się wyjąć. Na szczęście przynajmniej pojemnik na baterie w kieszonce na piersi nie jest wszyty na stałe. <br /></p><p style="text-align: center;">--------------------------------------------------</p><p>Kilka praktycznych informacji:<br /></p><ul style="text-align: left;"><li>Przed wjazdem na Słowację samochodem warto sprawdzić, co wg tamtejszych przepisów trzeba w nim mieć. Niespodzianką są np. kamizelki odblaskowe w liczbie odpowiadającej podróżującym pasażerom i to trzymane koniecznie w kabinie. </li><li>Poruszanie się niektórymi drogami ekspresowymi jest płatne a winietę trzeba wykupić wcześniej. Szczerze to nie doszłam, czy na naszej trasie były akurat płatne drogi, winietę dla świętego spokoju wykupiłam przez internet.</li><li>Przy każdej utulni na szlaku grzbietowym Niżnych Tatr jest ujęcie wody. Po drodze w paru innych miejscach można liczyć na jej nabranie (np. Priehyba), jednak pomniejsze źródełka potrafią wyschnąć, zatem warto robić zapasy na cały dzień. </li><li>Woda ze źródła przy Utulni Ramza miała zielonkawy kolor, zabranie i użycie tabletek uzdatniających lub filtra nie jest zapewne przesadą. </li><li>W Niżnych Tatrach biwakowanie dozwolone jest tylko pod utulniami (jest wtedy zwykle płatne) i w kilku ściśle określonych miejscach (np. Hadelska Przełęcz, Sedlo Priehyba). Namiot warto mieć na wypadek tłoku w utulni czy też na okoliczność utknięcia na szlaku po zmroku. </li><li>Zapas niesionego jedzenia można uszczuplić, decydując się na posiłki w schroniskach (na Chopoku i w Chacie Stefanika), niektórych utulniach (w Andrejcowej oprócz śniadań dają jakąś zupę i chyba też jakieś proste danie, w innych niestety nie pytałam, ale możliwe, że zupa czy coś innego z garnka byłoby dostępne) i restauracjach na Przełęczy Certovica.</li><li>Warto zaopatrzyć się w dzwoneczki przy plecaku aby być bardziej słyszalnym dla niedźwiedzi - nie wiem, czy faktycznie coś dają, ale zazdrościłam Słowakom, którzy je mieli. Niektórzy Słowacy nosili też gaz na niedźwiedzie (ale totalnie nie mam pojęcia, czy taki gaz nie wkurwi tylko miśka jeszcze bardziej). </li><li>Konieczne jest zadbanie o ubezpieczenie - ja w tym roku mam opłacone AlpenVerein, nie wykupowałam więc nic dodatkowego. Oprócz ubezpieczenia dobrze też udać się do lokalnego oddziału NFZ po kartę EKUZ (jest darmowa i dostaje się ją od ręki). <br /></li></ul><p><br /></p><p>Teraz to już chyba naprawdę koniec. Otrzymywanie komentarzy jest zwykle miłą częścią blogowania, zatem śmiało. :)<br /></p><br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-16798508437422828642021-12-21T19:52:00.003+01:002021-12-22T12:49:08.838+01:00Walka w błocie - Garmont Vetta GTX test (no i jesienne Bieszczady)<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi-jvhn4FHMDT3lY8d6Wu5LCcGMA3b_Uua9DjHPiMnfjZGJKyr57oOTyD39RQzp3_GPRXWt0l8ZI7Jqc9sI_YkzfO62MxumiGgEJrJqD7xrkDuMPC4G79YeuDNCRDEuucKh4WEZmXbwJAC9btVsf-FQwk97I65iOS7NqHbSUB0Ozhx0FtMPwT077iH2YQ=s1551" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1163" data-original-width="1551" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi-jvhn4FHMDT3lY8d6Wu5LCcGMA3b_Uua9DjHPiMnfjZGJKyr57oOTyD39RQzp3_GPRXWt0l8ZI7Jqc9sI_YkzfO62MxumiGgEJrJqD7xrkDuMPC4G79YeuDNCRDEuucKh4WEZmXbwJAC9btVsf-FQwk97I65iOS7NqHbSUB0Ozhx0FtMPwT077iH2YQ=w640-h480" width="640" /></a></div>Jesienne Bieszczady chodziły mi po głowie od dwóch lat, ale jakoś się nie składało. Brakowało też motywacji, żeby wybrać się tam samej. Tym razem miałam towarzysza, który góry te zna i bardzo lubi, a którego wystarczyło tam zawieźć, żeby on ogarnął resztę. Łącznie z puszczaniem mi w samochodzie tej całej bieszczadzkiej poezji śpiewanej, która normalnie wywołuje we mnie gęsią skórkę, a gdy rozbrzmiała w głośnikach na początku tamtejszych serpentyn nawet (krótkotrwale jednak) przypasowała mi do klimatu. <span><a name='more'></a></span><p></p><p>Po latach chodzenia po górach mam raczej skompletowaną większość wyposażenia, zwykle też wiem, co ze sobą zabrać, w zależności od warunków (chociaż przyznaję, że czasem są to ciężkie wybory, bardzo wydłużające czynność pakowania plecaka). Jeśli chodzi o buty, latem są to<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/12/pokochaj-podejsciowki-garmont-sticky.html" target="_blank"> podejściówki</a>. Na początku górskiej przygody uparcie kupowałam i ciorałam po szlakach mityczne buty za kostkę, szczęśliwie w pewnym momencie poznałam ludzi, którzy chodzili w niskich (ale oczywiście nadal górskich) butach i postanowiłam sama spróbować. Tekst o tym, dlaczego podejściówki są zupełnie spoko opcją jest <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/12/pokochaj-podejsciowki-garmont-sticky.html" target="_blank">TUTAJ</a>. W Tatrach, gdzie dotychczas lądowałam najczęściej, pory roku mają często dość ostre granice i ich wyznacznikiem jest śnieg, który albo jest, albo go nie ma. No i jak go nie ma, to podejściówki zwykle raczej wystarczą, a jak jest, to już po prostu biorę zimowe buty. Raz miałam zagwozdkę w październiku, gdy śnieg zalegał tylko gdzieniegdzie po jakimś większym wrześniowym opadzie - ostatecznie <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/12/pokochaj-podejsciowki-garmont-sticky.html" target="_blank">podejściówki</a> w połączeniu ze stuptutami i raczkami w pełni dały radę.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgZlddVohPcUi44z7KTJIgedRZV_wJCbWqvGMsDq7y0yhPgweHYn9XXXaPpUiNcE9TcWnwWOx6Jwr8ScCFMnQq0LOh5d7t0sTcAzExpHNcfZQkBR6IsUM-osL1keYadBm1LIdzVHKujv6d5GbOhdNQBjbCQ0kkFA6_DwSRUlnmq3bKErl40FzCbI3ZJ8A=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2662" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgZlddVohPcUi44z7KTJIgedRZV_wJCbWqvGMsDq7y0yhPgweHYn9XXXaPpUiNcE9TcWnwWOx6Jwr8ScCFMnQq0LOh5d7t0sTcAzExpHNcfZQkBR6IsUM-osL1keYadBm1LIdzVHKujv6d5GbOhdNQBjbCQ0kkFA6_DwSRUlnmq3bKErl40FzCbI3ZJ8A=w640-h426" width="640" /></a></div> <p></p><p>Przed wyjazdem w Bieszczady pojawił się jednak problem. Bo Bieszczady to błoto. Nie mogłam tego stwierdzić dotychczas organoleptycznie, bo zdarzyło mi się po nich chodzić jedynie zimą, ale nie żyję w próżni i legendy o bieszczadzkim błocku obiły mi się o uszy. Tonąć w nim w podejściówkach nie miałam ochoty. Męczyć się w twardych zimowych butach - jeszcze mniej. Problem rozwiązał się sam, bo akurat wpadła mi na maila propozycja współpracy od sklepu <a href="https://paker.pl/" target="_blank">PAKER </a>(od nich mam też wspomniane <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/12/pokochaj-podejsciowki-garmont-sticky.html" target="_blank">podejściówki</a>, w których ostatnio śmigam, ale które nie są moimi pierwszymi butami tego typu). I tym sposobem znowu - jak za starych czasów - weszłam w posiadanie górskich nie-zimowych butów za kostkę, czyli modelu, który przez kilka lat wydawał mi się niepotrzebny. Otóż oddaję im oficjalnie honor - bywają bardzo potrzebne, a na określone warunki (jesień, przełom pór roku, lato w błotnistym miejscu) są wręcz optymalne. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg6iBvUPjq3KBVHm4hiqywUg99R_2XaU0Kwy1oA094cRkewIg9MuVUkddkcswRN9r7a40DCR28Nz77l-sQNsosbmpI7Hu8nDcerOiwSGITpMhVqL5odW80ucikXu9hsk3od8WKH9dfc-vFiHXJbMJWdMluBwQsu1ddrdBUQDra4AvDbl7cSgZTRgS1xQw=s2000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="1500" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg6iBvUPjq3KBVHm4hiqywUg99R_2XaU0Kwy1oA094cRkewIg9MuVUkddkcswRN9r7a40DCR28Nz77l-sQNsosbmpI7Hu8nDcerOiwSGITpMhVqL5odW80ucikXu9hsk3od8WKH9dfc-vFiHXJbMJWdMluBwQsu1ddrdBUQDra4AvDbl7cSgZTRgS1xQw=w480-h640" width="480" /></a></div><p>Wybrałam dla siebie model <a href="https://paker.pl/buty-turystyczne-damskie-garmont-vetta-gtx" target="_blank">Garmont Vetta GTX</a>, głównie ze względu na zgrabny i kobiecy wygląd. Jeśli chodzi o techniczne specyfikacje - zapoznałam się z nimi z grubsza, ale mając już wcześniej doświadczenie z podejściówkami tej marki, spodziewałam się, że buty będą dobre jakościowo i wytrzymałe. I cóż, póki co wypróbowałam je tylko na dwóch bieszczadzkich szlakach, ale zanosi się na nasze wspólne "żyli długo i szczęśliwie". </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj0b6T3pmpluskHyr0UA3lQIuMqeEhYI6Vfy850FwA6U-Oqy2cMIAdI5Ogpgbb2IN9nTdjm6rzpzNByzCPU8h3JGqVcKCq-cri1FqxC4S4ftwq6WVzo-jzHrfxYhV6BH1rXyjlf8FKIqM8Zy90TqauvoRDdQK7e46irYxOQVXVEFK5gc2DnLBUgSOxm-A=s2000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="2000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj0b6T3pmpluskHyr0UA3lQIuMqeEhYI6Vfy850FwA6U-Oqy2cMIAdI5Ogpgbb2IN9nTdjm6rzpzNByzCPU8h3JGqVcKCq-cri1FqxC4S4ftwq6WVzo-jzHrfxYhV6BH1rXyjlf8FKIqM8Zy90TqauvoRDdQK7e46irYxOQVXVEFK5gc2DnLBUgSOxm-A=w640-h480" width="640" /></a></div><p></p><p>Co na pewno w bucikach tych jest fajne, to ich stabilność. Fakt, że dawno nie miałam na nogach wyższych sztywniejszych butów, więc każde mogły mi się wydać stabilne, ale no naprawdę poczułam taką fajną ich jedność nie tyle ze stopą, co z całą nogą. Podoba mi się ich system sznurowania - sznurówki przebiegają przez cały but, kończąc się prawie przy palcach. Po pierwsze - bardzo podchodzi mi to wizualnie. Po drugie - pozwala lepiej dopasować zacisk sznurówek do tego, gdzie akurat bardziej tego zacisku potrzebujemy, a gdzie przydałby się większy luz (specjalna taśma pozwala poluzować górę sznurowadeł, nie ruszając okolicy kostki). </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi-IC5BLEiXB_mp5aFNbBgQARJY509P01lvwlkhWA-pql1JcdP6bz2X6KNNHS8PamO_aWyGfSaLt9yemjUxEpzzgkOt5IhzYtSyqofVfrrL6fR2pDTCSeAA0U9Ab9Sxec-8Qk37lzcH1MB4DPvrEGv0JZLe6_mUn0kP93RH9S7zsd7VZOnVJlC7uuX3Ag=s3731" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3731" data-original-width="2798" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi-IC5BLEiXB_mp5aFNbBgQARJY509P01lvwlkhWA-pql1JcdP6bz2X6KNNHS8PamO_aWyGfSaLt9yemjUxEpzzgkOt5IhzYtSyqofVfrrL6fR2pDTCSeAA0U9Ab9Sxec-8Qk37lzcH1MB4DPvrEGv0JZLe6_mUn0kP93RH9S7zsd7VZOnVJlC7uuX3Ag=w480-h640" width="480" /></a></div><br /><p></p><p><a href="https://paker.pl/buty-turystyczne-damskie-garmont-vetta-gtx" target="_blank">Buty</a> są bardzo wygodne. Do tego przyzwyczaił mnie już niższy model Garmontów - wkładka jest bardzo dobrze wyprofilowana, tak że nawet moje płaskie stópki czują się komfortowo. Model <a href="https://paker.pl/buty-turystyczne-damskie-garmont-vetta-gtx" target="_blank">Garmont Vetta GTX</a> korzysta też z technologii Heel Lock, która dopasowuje tył buta do pięty, co ma zwiększać stabilność oraz zapobiegać otarciom. O stabilności już wspomniałam - jest git, a co do otarć, to... zupełnie szczerze dawno żadne buty (oprócz tych na obcasach) mnie nie obtarły, nawet zakładane na długie trasy prosto po wyjęciu z pudełka (kiedyś się na tym przejadę, wiem), więc być może nie jestem najlepszą osobą, by zabierać głos w tym temacie. W każdym razie u mnie wszystkie tkanki po wycieczce nienaruszone. ;)</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgEQgaQN9w0ChqETIZVoJed2KLdhgEtV4FzyiNmwG2jrVaPWzp-O1eeWBbsRvHqABixQk56bdQNRYjJJxeJ-EbT9ND6TQ8XOz7wbzBvsRJ0m9DngMPA5fS4MlAaU0eYGkKpKYZMPPAkQ8v0vGP0yS-eJbe7l7Xc-WXq4Uo-4kBrtOTdSfU6SR9jHtkxBg=s3194" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2129" data-original-width="3194" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgEQgaQN9w0ChqETIZVoJed2KLdhgEtV4FzyiNmwG2jrVaPWzp-O1eeWBbsRvHqABixQk56bdQNRYjJJxeJ-EbT9ND6TQ8XOz7wbzBvsRJ0m9DngMPA5fS4MlAaU0eYGkKpKYZMPPAkQ8v0vGP0yS-eJbe7l7Xc-WXq4Uo-4kBrtOTdSfU6SR9jHtkxBg=w640-h426" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Buty też czasem chcą popatrzeć.<br /></td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj7dGyjBAN8ZlR5djlH4-EpMJ_imfV4yBYCTKoR4CBo3f1xMI4DlBqdQ5ebRcCJscX2QMrNKVoEknG3mBiuUTuIFEhRt8MXtfHgLTOxQFbwJjgyIoyXhmDqDsLk_sRDHwSp6FlmRKo30nVmiA0wRhlkoE9-dt1Zsye7CethrAzeYcZvs1nZSvxwcanaGQ=s2000" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="2000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj7dGyjBAN8ZlR5djlH4-EpMJ_imfV4yBYCTKoR4CBo3f1xMI4DlBqdQ5ebRcCJscX2QMrNKVoEknG3mBiuUTuIFEhRt8MXtfHgLTOxQFbwJjgyIoyXhmDqDsLk_sRDHwSp6FlmRKo30nVmiA0wRhlkoE9-dt1Zsye7CethrAzeYcZvs1nZSvxwcanaGQ=w640-h480" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Making of ;)<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Oprócz tego oczywiście vibram - sprawdzający się na kamieniach, wilgotnej ziemi (przed nagłym nurkowaniem w błocie niestety nawet najlepsze patenty nie chronią ;)), zboczach pokrytych liśćmi. Producent zapewnia, że na skałę też spoko. Zapewne tak, dla mnie tego typu buty na skałę (wysokie partie Tatr na przykład) nie są najlepszym wyborem, bo ze względu na dość twardą, grubą i sztywną podeszwę słabo czuje się w nich stopnie. Natomiast przyczepność powinna być bez zarzutu. No i Gore-Tex. Jak wpadłam w płynne błoto, to wlało mi się od góry, dół buta po całości wytrzymał. ;)</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiao5VhCmrqopiMfUohjL8-_SddC4dZxdlZf4-XIGK9-PQ_k-5HqLUFr41op8QBSYz0uZhzBFvCa9cGBTqE1xDr_2Y-J-kfkrpfCtcJ_ToS4eE8JN2c4tir2cJYY-Zxs-rIsUqkW9a-igW5jVytubugBrQOkVOVsfqkiBGx86e7Zfll-hqkKdHdWlbqJQ=s2993" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1995" data-original-width="2993" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiao5VhCmrqopiMfUohjL8-_SddC4dZxdlZf4-XIGK9-PQ_k-5HqLUFr41op8QBSYz0uZhzBFvCa9cGBTqE1xDr_2Y-J-kfkrpfCtcJ_ToS4eE8JN2c4tir2cJYY-Zxs-rIsUqkW9a-igW5jVytubugBrQOkVOVsfqkiBGx86e7Zfll-hqkKdHdWlbqJQ=w640-h426" width="640" /></a></div><p></p><p>No i - już pisałam, ale - są naprawdę ładne. Nie przytłaczają swoim wyglądem, sprawiają wrażenie lekkich, mają miłą pastelową kolorystykę, na nodze wyglądają bardzo zgrabnie. Gdyby komuś umknęły linki powyżej, wystarczy kliknąć w zdjęcie buta niżej:</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://paker.pl/buty-turystyczne-damskie-garmont-vetta-gtx" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="489" data-original-width="580" height="540" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiPTbicICs3Trh2d10qPw3fYCZMIeP4flugeHa01YliKU2SxuiipauuiD7r7MjaiuymUI5RCTv5DiqWeiVr9FTfVomZrKVNgvosmbw-INNp3ROdty8GSR02XD81c6v48GJw0dC9O9bttQqjlW254OQwolzJcyQo5TUfRHu0tbunb5gTvBFEXi9Nolkjyw=w640-h540" width="640" /></a></div><p>Pięciodniowy wyjazd zaowocował niestety tylko dwiema wędrówkami. Rozbita nockami w pracy w poprzedzających dniach (właściwie dobach) dowiozłam nas w góry dopiero zaawansowanym popołudniem, a potem niespecjalnie miałam na cokolwiek siłę (poza opierdzieleniem placka z gulaszem, który tutaj nazywa się "po Bieszczadzku", w Zakopcu "po zbójnicku", a w reszcie Polski zwykle "po węgiersku"). Piękna pogoda utrzymała się przez kolejny dzień, który wykorzystaliśmy na wejście na Rawki. Następny, pochmurny, spędziliśmy na szlaku na Smerek. A potem to już padało i trzeba było zbierać się do domu. Nie ma się więc co zagłębiać w opisy poszczególnych wycieczek, bo te były dość krótkie i pozbawione znaczących zwrotów akcji - poza jednym, związanym z błotem. Gdy schodziliśmy ze Smerka w kierunku Schroniska na Jaworcu, złapał nas zmrok. Pod wiatą w lesie zrobiliśmy przystanek na coś słodkiego i łyka herbaty oraz wyciągnięcie czołówek. Gdy już ruszyliśmy, okazało się, że w mojej padły baterie. Marcin miał w plecaku zapasowe, ja jednak wpadłam w stan: "Aaaaa, noc, las, dzikie zwierzęta" i ponieważ została nam tylko jakaś godzina drogi po w miarę płaskim terenie uparłam się, że chcę po prostu jak najszybciej przejść do stanu: "Budynek, ciepełko i piwko" i po prostu będę szła za Marcinem. W bardziej stromych, czy bardziej błotnistych (pomimo, że ostatnie dni były pogodne i ciepłe, skądś to pieruńskie błoto się tam wzięło) miejscach on odwracał się i oświetlał mi drogę. No i ten jeden raz jakoś tak puścił mnie przodem i nie zdążył dobrze poświecić i akurat w tym miejscu trafiło się błoto, w którym jedną nogą zanurzyłam się powyżej kostki. I w tym momencie moje nowiuśkie <a href="https://paker.pl/buty-turystyczne-damskie-garmont-vetta-gtx" target="_blank">Garmonty</a> zaczęły wyglądać na bardzo zmęczone życiem. ;)</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dxyDz16CXGgCnG_bQetRVJrgJl7PG71FgXNjwj06jbOiJQa4MoiURkLS4DBhyKKb7Y0QNEX1vPwv4C4a3begg' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div><br /><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEitDZxIOdQUPlWZJnI39IdWF9R-TM2NN8smwo7j9t0PsrrCU7SBd2Pe1MPnL3snW7mVcd4dAXhszQjsDLfSP8ExI01VN3SdVcdhHLhnA5bHFJyde_meyX6lOP25OhtUjdlflpFbYg7KT1VGuntNwN1cp01LJDut7u1x0v1Ujtn4IVloWCgYxGMoh5kc9A=s3827" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2546" data-original-width="3827" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEitDZxIOdQUPlWZJnI39IdWF9R-TM2NN8smwo7j9t0PsrrCU7SBd2Pe1MPnL3snW7mVcd4dAXhszQjsDLfSP8ExI01VN3SdVcdhHLhnA5bHFJyde_meyX6lOP25OhtUjdlflpFbYg7KT1VGuntNwN1cp01LJDut7u1x0v1Ujtn4IVloWCgYxGMoh5kc9A=w640-h426" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEicgEfzLHWiMmAA_QiIRDfhPXnxdzWGhwrnILvocOhQ2ruyf-beV4HYGSHlvbvVoHzU-pux5Bsu-mxkuXifZXIUsPiOCv1cj_WdNwfTsxu3LbwDcj7p3m6CFJNb-lEMxFBiGPCVcm58EyslVidZFEc8avMyuY3QSLM-u2BaF_Ob_PN2Lwobj4RxoXrC8w=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEicgEfzLHWiMmAA_QiIRDfhPXnxdzWGhwrnILvocOhQ2ruyf-beV4HYGSHlvbvVoHzU-pux5Bsu-mxkuXifZXIUsPiOCv1cj_WdNwfTsxu3LbwDcj7p3m6CFJNb-lEMxFBiGPCVcm58EyslVidZFEc8avMyuY3QSLM-u2BaF_Ob_PN2Lwobj4RxoXrC8w=w640-h480" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjuW4wvPN2OOtaDqF9S7-MXqgf4GI2wEmwHQNxEGTnNnU3GsJ_mKfEtIPOAGZ2-2QR59Pr_nyZgBKjlgX5pEg_kHT1f0RZtBAiSjGbnV8AszVMAtKba0AuPlCbQWQ6lL_CYUWv1I3L0q09zShZgbHsYWUo8e7Z9T00zXTqsm_O7uGe1AoB4ZmAd8DCIJg=s3924" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2943" data-original-width="3924" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjuW4wvPN2OOtaDqF9S7-MXqgf4GI2wEmwHQNxEGTnNnU3GsJ_mKfEtIPOAGZ2-2QR59Pr_nyZgBKjlgX5pEg_kHT1f0RZtBAiSjGbnV8AszVMAtKba0AuPlCbQWQ6lL_CYUWv1I3L0q09zShZgbHsYWUo8e7Z9T00zXTqsm_O7uGe1AoB4ZmAd8DCIJg=w640-h480" width="640" /></a></div><p>Ogólne refleksje z wyjazdu mam takie, że: tak, Bieszczady jesienią to jest coś, co naprawdę warto zobaczyć. Przy czym mam wrażenie, że nikomu nie trzeba już o tym mówić, bo w słoneczną niedzielę zdaje się, że była tam cała Polska. Nie chodziłam po tych górach latem, ale wydaje mi się, że mogą nie robić one wówczas takiego wrażenia. <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/03/opowiesci-bieszczadzkie.html" target="_blank">Zimą</a>... zimą, cóż, każde góry są dość bajkowe. Ale jesień tutaj to istne arcydzieło i czas, kiedy Bieszczady przedstawiają się z najlepszej strony. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhH0pfQLQg5Tinn5iNlHEvK-BUTNeYc7whzbtfX6Kp-_uPOWJVKTwX-B-nEfLpzkrAJKatQZJvKTt1GF7EpZcNWvpQYPkKw7NpT1Ydmqh7u1ErYpdx3BJZE-VhSe-_8uF1FQUClW32SQ0QUrLQK1tRhE4AH8clL3JvlQw9CDI6tdAU6jwLg-zof5WmGvg=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhH0pfQLQg5Tinn5iNlHEvK-BUTNeYc7whzbtfX6Kp-_uPOWJVKTwX-B-nEfLpzkrAJKatQZJvKTt1GF7EpZcNWvpQYPkKw7NpT1Ydmqh7u1ErYpdx3BJZE-VhSe-_8uF1FQUClW32SQ0QUrLQK1tRhE4AH8clL3JvlQw9CDI6tdAU6jwLg-zof5WmGvg=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEixSr1K0sbAiiwoGhm04D4uJN5erGVMmGZHyLKkIp9ARZ3M0YvRzivilDINa3_HdwS-R0WwtkxYOnVKPKFuurF7k8EyuMvWSNFLfvErEedYHcIy3Lfxq2HB_2vgocgpdz4nB2mfSR4l3cj8za7uhADp6-oNOD1lhN_DcFxwnOFjcfaTWUZz3o21VCmnEA=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2662" data-original-width="4000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEixSr1K0sbAiiwoGhm04D4uJN5erGVMmGZHyLKkIp9ARZ3M0YvRzivilDINa3_HdwS-R0WwtkxYOnVKPKFuurF7k8EyuMvWSNFLfvErEedYHcIy3Lfxq2HB_2vgocgpdz4nB2mfSR4l3cj8za7uhADp6-oNOD1lhN_DcFxwnOFjcfaTWUZz3o21VCmnEA=w640-h426" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgv7UOUrmhddKHoOK3atmXS9G3k6STlhvi90c_W2ixQu3PZxjTc5LZVy_qL1owCOJhrvoZLnPHveNtI_ExiXfXuIjd9FL-yll58ZVj0wHvazzhaH8KPapKz9HxwVO8ikW5u-ndO_VXZ3Sb98y2C-LQ0WMAi8mjy2yrFBPAScUJiIBcoN0-6Kq0zQj7Q_w=s3910" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3910" data-original-width="2932" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgv7UOUrmhddKHoOK3atmXS9G3k6STlhvi90c_W2ixQu3PZxjTc5LZVy_qL1owCOJhrvoZLnPHveNtI_ExiXfXuIjd9FL-yll58ZVj0wHvazzhaH8KPapKz9HxwVO8ikW5u-ndO_VXZ3Sb98y2C-LQ0WMAi8mjy2yrFBPAScUJiIBcoN0-6Kq0zQj7Q_w=w480-h640" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhWt8qy4_46N2a36M4tK9eIL03bvSp2eWflLejxwP53HyjqNhcO2e46FlolVOcVwKUK-UUgPe59KtNrfkxe6DWA7f-LJQ9sVIfoOyJIIubN_mMe9pbOC0K8Te1XkSwi3eP8RuVYsQ34EN5J3WX8ZQhstg6h9Bo4vxLHkIoEYFl_HntReuR9bGbJHoPrQA=s3954" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2966" data-original-width="3954" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhWt8qy4_46N2a36M4tK9eIL03bvSp2eWflLejxwP53HyjqNhcO2e46FlolVOcVwKUK-UUgPe59KtNrfkxe6DWA7f-LJQ9sVIfoOyJIIubN_mMe9pbOC0K8Te1XkSwi3eP8RuVYsQ34EN5J3WX8ZQhstg6h9Bo4vxLHkIoEYFl_HntReuR9bGbJHoPrQA=w640-h480" width="640" /></a></div><p>Kolejnym wyjazdowym przemyśleniem jest to, że tutaj góry mają trochę inną definicję, a raczej zakres, który ta definicja obejmuje. Już tłumaczę. Nikt, kto dużo chodzi po Tatrach, idąc przez Krupówki nie mówi, że jest w górach. Oczywiście masa ludzi spędza urlopy korzystając właściwie tylko z miejskich atrakcji Zakopanego, twierdząc uparcie, że była w górach, ale dla tych bardziej zaawansowanych górsko turystów istnieje rozgraniczenie. Zakopane to miejscowość u podnóży Tatr, ale Zakopane to nie Tatry. Natomiast bieszczadzkie wioski wciśnięte pomiędzy falujące nad nimi szczyty, jakoś tak bez wątpienia są w górach. Może to wynika z czystej geografii - bo znajdują się w ich sercu, pomiędzy jedną górą a drugą, a może to tylko moje odczucie nowicjusza, w każdym razie kręcąc się po serpentynach, wchodząc do sklepu, jedząc gofra w cukierni, która nawet nie próbowała mieć górskiego klimatu ani na moment nie czułam że jestem poza górami. Trzecia refleksja jest taka, że nadal nie wiem, o co chodzi z tymi aniołami i czemu powstało o nich tyle piosenek. ;)</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgHsZgCrwuSqHDcKLcRFn64MKTU1wMYNmEyikMzXPDBWZgqesMKJ8HHwryoA0aq199P4VYJUcDl7x4_MBT5oWFB8agGnSEeXU6sMANfdUqBv_BiSDfo9YdxTtZIg5IK7w8hwLUQW-QZ6ysNcP1vhZ99NYwHmhTIb9Iz2Pt-3AsFnLbFUahL3TKvxAc3yA=s3575" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2378" data-original-width="3575" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgHsZgCrwuSqHDcKLcRFn64MKTU1wMYNmEyikMzXPDBWZgqesMKJ8HHwryoA0aq199P4VYJUcDl7x4_MBT5oWFB8agGnSEeXU6sMANfdUqBv_BiSDfo9YdxTtZIg5IK7w8hwLUQW-QZ6ysNcP1vhZ99NYwHmhTIb9Iz2Pt-3AsFnLbFUahL3TKvxAc3yA=w640-h426" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEii_9Q1S9riLhW1Nl7Okk_YULePU-vAMiZiJHYHXWvSnfMr32y5n_KGcALIhALtBBP9NSbZtBYjzerjRjPHhW8GTvB-xu7FgK6PsUOKHhDyKzPzvapltbKfsLUlu4mCH1IgpMvWoMXo4AvjTOwp-uQ02EW19vahh3qJOxYTF9G8WAeaWckqGVBPmZVvew=s2000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="2000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEii_9Q1S9riLhW1Nl7Okk_YULePU-vAMiZiJHYHXWvSnfMr32y5n_KGcALIhALtBBP9NSbZtBYjzerjRjPHhW8GTvB-xu7FgK6PsUOKHhDyKzPzvapltbKfsLUlu4mCH1IgpMvWoMXo4AvjTOwp-uQ02EW19vahh3qJOxYTF9G8WAeaWckqGVBPmZVvew=w640-h480" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhkA-UbhKZeK6HsPcXGpRRimRFlXgtuFRNaoadOHIIRmqB-RMi19UAW037N7cVFz-2hPkyrDLlgWRWn1N10wM1-ws8LZJWLtTYWKATygM9kPP47lqF763tYwXinSMHltDk2erOIygtBAKx2rxURFBBSW7XOrcxSuSOYYtWnzmBS6TZAXg59DyYlD81ZuQ=s1800" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1350" data-original-width="1800" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhkA-UbhKZeK6HsPcXGpRRimRFlXgtuFRNaoadOHIIRmqB-RMi19UAW037N7cVFz-2hPkyrDLlgWRWn1N10wM1-ws8LZJWLtTYWKATygM9kPP47lqF763tYwXinSMHltDk2erOIygtBAKx2rxURFBBSW7XOrcxSuSOYYtWnzmBS6TZAXg59DyYlD81ZuQ=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgokUeA8q5I55zXYDizK5SyBfKpGOZ3wf5vjxWlDAxd_wSyo5hIvcK_0Vc9M8JjC_PKWUcTAmok064Ktl-W4liWGK5_qJgd39i9gBQ5rcgDtOk4lmBdfIxv-FoJVS1PTqBWnt7nMYfDJ46SXlaHKMpjLsCvPa_WWBZ7fCYOtwgkpt-RrsZ14xCw8GvQEA=s2000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="2000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgokUeA8q5I55zXYDizK5SyBfKpGOZ3wf5vjxWlDAxd_wSyo5hIvcK_0Vc9M8JjC_PKWUcTAmok064Ktl-W4liWGK5_qJgd39i9gBQ5rcgDtOk4lmBdfIxv-FoJVS1PTqBWnt7nMYfDJ46SXlaHKMpjLsCvPa_WWBZ7fCYOtwgkpt-RrsZ14xCw8GvQEA=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><p>Bieszczady to też poszczególne miejsca, które mają swój klimat. Czy to knajpy - słynna Siekierezada, która wprawdzie większe wrażenie zrobiła na mnie parę lat temu <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/03/opowiesci-bieszczadzkie.html" target="_blank">zimą</a> (teraz nie smakowały mi pierogi, a że byłam kierowcą, to nie mogłam poprawić ich smaku czym innym), Baza Ludzi z Mgły, czy schroniska - spędziliśmy dwie noce na Jaworcu, gdzie wieczorem w stołówce pogaduchy toczyły się pomiędzy wszystkimi stolikami, a nawet było wspólne śpiewanie. Pierwsze dwa noclegi zaliczyliśmy z kolei w dość dzikiej chatce i tam to już bez wątpienia odłamał mi się kawałek serduszka i został na zawsze.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhjuEkZm4ZXWSMuIxFNuH9IPfD2xGd387Tql6l0XyDFS4j9GpTSA305aRZY1hATIVHBdYjaywTB9LNO7Q1AxmuCMsTKfAwiEHbujPNNxH6Jm9Quf95bWQbjCIMd661DHE1e3pxa6jk8If2mTNgrJnAIArhYLT38nr2PrUF7pj5Kq__OuFk8MLRM0ToZzA=s2000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="1500" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhjuEkZm4ZXWSMuIxFNuH9IPfD2xGd387Tql6l0XyDFS4j9GpTSA305aRZY1hATIVHBdYjaywTB9LNO7Q1AxmuCMsTKfAwiEHbujPNNxH6Jm9Quf95bWQbjCIMd661DHE1e3pxa6jk8If2mTNgrJnAIArhYLT38nr2PrUF7pj5Kq__OuFk8MLRM0ToZzA=w480-h640" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEga-Sddgfv7xAF1wf04mtfvSZsHF1Ccz6Fk4bctB4YwIeHH39B6wKX4VhSPLdSH4qnsUPWqyfP4lrhTXBqRDaW5DcZSrJwAFhL0iCOG2F93XES353eH9bnbjbs0qkVMtV5PuQBpMGMTVzp2U88-UNRzSKfalCKf3cjs3zM5lVxf3T_9kK2Z5YVMQGzO4A=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEga-Sddgfv7xAF1wf04mtfvSZsHF1Ccz6Fk4bctB4YwIeHH39B6wKX4VhSPLdSH4qnsUPWqyfP4lrhTXBqRDaW5DcZSrJwAFhL0iCOG2F93XES353eH9bnbjbs0qkVMtV5PuQBpMGMTVzp2U88-UNRzSKfalCKf3cjs3zM5lVxf3T_9kK2Z5YVMQGzO4A=w480-h640" width="480" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEisqjWwJ6_XkVQ6Nh8NZzklh69iibP6VlbAjr1ZDZKmI_fUTOYguPDtqHYzdpALaIaANNHGMG7LH-0m8fsjBuomVmnJDiCrMcL19lZPoMQ9IUzJbqWIcAM-W8cNcjcQKQv4s7xYPYjmTaIUzqrkkB3KMi4aLAoSzPSHbEl3uDKhhGsehMnAcxoP-6HQQQ=s1600" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEisqjWwJ6_XkVQ6Nh8NZzklh69iibP6VlbAjr1ZDZKmI_fUTOYguPDtqHYzdpALaIaANNHGMG7LH-0m8fsjBuomVmnJDiCrMcL19lZPoMQ9IUzJbqWIcAM-W8cNcjcQKQv4s7xYPYjmTaIUzqrkkB3KMi4aLAoSzPSHbEl3uDKhhGsehMnAcxoP-6HQQQ=w640-h480" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To nie schronisko, to chatka. :)<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Miło było zrealizować wreszcie swoje dwuletnie pogróżki, że zawitam w Bieszczadach jesienią. Szkoda, że przepiękna na początku wyjazdu pogoda tak szybko ustąpiła miejsca chmurom i deszczowi, szkoda, że pierwszego dnia nie udało się dotrzeć wcześniej. Ale jednak załapałam się na chwilę na złotą bieszczadzką aurę, byłam na trójstyku granic, spędziłam dwie noce w chatce na końcu świata, śpiewałam w schroniskowej jadalni przy świetle świec i czytałam książki wyciągnięte z biblioteczki, wrzucałam żeton do prysznica, wpadłam w osławione błoto, dawałam radę autem na stromych serpentynach. Bez wątpienia było warto.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhP4cDOKCeCMWGJ2YAhR1tF8MwuAU7N8EtXEsLtl8OnhwfYbr38SKTZ2IJvfX94dDOjIvw4DdTGww1p9Jbn-ByDzFHE8h18KROkKXlKQLyUSJUWJKmm2iNz3hpabRrj7SeBcCF3kMGY_y-BVe4osSh2WYwt9_bsGOewZI9m6_inmSMIllrHShKOr1qntg=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhP4cDOKCeCMWGJ2YAhR1tF8MwuAU7N8EtXEsLtl8OnhwfYbr38SKTZ2IJvfX94dDOjIvw4DdTGww1p9Jbn-ByDzFHE8h18KROkKXlKQLyUSJUWJKmm2iNz3hpabRrj7SeBcCF3kMGY_y-BVe4osSh2WYwt9_bsGOewZI9m6_inmSMIllrHShKOr1qntg=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiduAVMTrwstz20qp52WPVWLLpFb1TXVCawAJLY_zgYqWitKH5yzM8tgcYss4zYyc9K1_xc_ejkVivabzTZPoGb-t9yE8zd7SHSmS6QDVjJb9kmCouNEf_GAWSfksvFDeZkv5-9u7RN8gXTMiwD47msavCCnPY3CcKaIP2z8M8-i71dCVh9TYb_39IPmw=s2000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="1500" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiduAVMTrwstz20qp52WPVWLLpFb1TXVCawAJLY_zgYqWitKH5yzM8tgcYss4zYyc9K1_xc_ejkVivabzTZPoGb-t9yE8zd7SHSmS6QDVjJb9kmCouNEf_GAWSfksvFDeZkv5-9u7RN8gXTMiwD47msavCCnPY3CcKaIP2z8M8-i71dCVh9TYb_39IPmw=w480-h640" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiaRTd305_1GBSCvPeIpeJGcs4qwsD9_nJvXCYKm_AiiVF-pn-ohglbV7cNW46WhU1USsUh15-NpHAwnoD652Z8HUHU9DBqmxHvGHhJ6cpyQ1gYuKYWzilLFwkN61PU8ewjV_BN4nB46G3GPiS7f5ScO-L3bUUf64_4eZBKhvqCDa1J_6WiLVkZxtXLJg=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiaRTd305_1GBSCvPeIpeJGcs4qwsD9_nJvXCYKm_AiiVF-pn-ohglbV7cNW46WhU1USsUh15-NpHAwnoD652Z8HUHU9DBqmxHvGHhJ6cpyQ1gYuKYWzilLFwkN61PU8ewjV_BN4nB46G3GPiS7f5ScO-L3bUUf64_4eZBKhvqCDa1J_6WiLVkZxtXLJg=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgjtNXOFtUewR7c-7Vkkik3ySkD-RRzLM_FTVnmNnZNdLUwKu6D14QwpG3rCDXQpKQE6ZO6UaliDXZuPxn9qMifGEU6gtd3NGd0voUrCOb-MRNvAS_005u6lYOfUrvQwvLvC2GHIGAEwsMikE4gYTDHeWq1n6gywrAXOMzWcGd1ru9XrtORxhadMs8x6w=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgjtNXOFtUewR7c-7Vkkik3ySkD-RRzLM_FTVnmNnZNdLUwKu6D14QwpG3rCDXQpKQE6ZO6UaliDXZuPxn9qMifGEU6gtd3NGd0voUrCOb-MRNvAS_005u6lYOfUrvQwvLvC2GHIGAEwsMikE4gYTDHeWq1n6gywrAXOMzWcGd1ru9XrtORxhadMs8x6w=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjHKkyZZr9rbVe0ZgI1SjBaAQrlt_QLMiHu379dZZOeP1w7gd33UPQre0D6L0Z5g4JzZ6BIKynRKK1wit6xhA-FFvobCfVXct4EZn8gfUO1rULY-h6dzX853bSqZ4wgjxDVNxTQazN2u7T3cPqXvodGtGa9iVmzA3103ckLN3krX_YNwguwmv0Pd20dkw=s4000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjHKkyZZr9rbVe0ZgI1SjBaAQrlt_QLMiHu379dZZOeP1w7gd33UPQre0D6L0Z5g4JzZ6BIKynRKK1wit6xhA-FFvobCfVXct4EZn8gfUO1rULY-h6dzX853bSqZ4wgjxDVNxTQazN2u7T3cPqXvodGtGa9iVmzA3103ckLN3krX_YNwguwmv0Pd20dkw=w640-h480" width="640" /></a></div><p>Wszystkie zdjęcia są z telefonu, jak obrobię jakieś z aparatu, to dorzucę. ;) </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgPEh3LVDjsD2jvj6lXi_QK7dN1h-pe-Gw2wTmQFy-wTXrqVbBDOd9Dy7vzQjyUbJxlpsLyr4UBfQArWADX9TVQXpbVkzkdM2-kUB0f9goeRGbexSiyxXHvr0BhksQnros06T-yFtNvhxlFEjQZSXs-Dh5QWpbloS5Eft_bBbca2nDNM02TmHNVphqlSg=s3264" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgPEh3LVDjsD2jvj6lXi_QK7dN1h-pe-Gw2wTmQFy-wTXrqVbBDOd9Dy7vzQjyUbJxlpsLyr4UBfQArWADX9TVQXpbVkzkdM2-kUB0f9goeRGbexSiyxXHvr0BhksQnros06T-yFtNvhxlFEjQZSXs-Dh5QWpbloS5Eft_bBbca2nDNM02TmHNVphqlSg=w640-h480" width="640" /></a></div>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-5636913483791652382021-12-08T11:19:00.002+01:002021-12-08T11:25:18.997+01:00W Janosikowej krainie - kilka dni na Małej Fatrze<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjPcb9W87CBRknJrSejnIOozehrRd1-duBPmgCoDBSs6UPPWEksuwv9KpSzAqkRYmPPb4kBi8O5J6SwoNJqKJ90WUpmWTangt83hNDAFGZpw_X2JaRhlA_MjR8pYbgVi8G7V7hTmVEHQWc72aDOtOwKg8uCAYW5b4i69Fs6rkJERY2n6EoIJemAS1vrmA=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1363" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjPcb9W87CBRknJrSejnIOozehrRd1-duBPmgCoDBSs6UPPWEksuwv9KpSzAqkRYmPPb4kBi8O5J6SwoNJqKJ90WUpmWTangt83hNDAFGZpw_X2JaRhlA_MjR8pYbgVi8G7V7hTmVEHQWc72aDOtOwKg8uCAYW5b4i69Fs6rkJERY2n6EoIJemAS1vrmA=w640-h426" width="640" /></a></div><p>Nie trafiłabym na Małą Fatrę, przynajmniej jeszcze nie teraz, gdyby nie znajomość z Marcinem. Pisaliśmy początkowo przez neta, a że miał jakieś zdjęcia z gór, to - chcąc podtrzymać rozmowę - zapytałam grzecznie, co to za góry. No i to była Mała Fatra właśnie. Od pierwszego spotkania słuchałam o tej Małej Fatrze i o tym, jak zabrakło mu dwudziestu minut, żeby wejść na Wielki Krywań, kiedy przyszła burza (do tego jeszcze w tej relacji wrócimy ;). W lipcu mieliśmy się wybrać w Tatry, w których Marcin - który historię chodzenia po górach ma bogatą, ale zupełnie różną od mojej - był raz, z dziesięć lat temu. Nie pykło przez pogodę. W sierpniu zgodziłam się na Fatrę, bo jego ciągnęło, a ja stwierdziłam, że czemu nie. <span></span></p><a name='more'></a>Mieliśmy jechać we dwójkę, moim autem, w ostatniej chwili okazało się, że w tym samym terminie wybierają się jego znajomi, dołączyliśmy zatem do nich. Pomimo wyjazdu w środku nocy, z racji licznych przystanków po drodze, do Terchovej docieramy jakoś koło południa. Siadamy w ogródku przy barze i chaotycznie planujemy resztę dnia. W międzyczasie zaczyna padać, stwierdzamy zatem, że dobrze, żeśmy sobie w tym barze siedli. Potem padać przestaje, jest już dość późno i ciężko nam coś sensownego wymyślić, przez co siedzimy tylko jeszcze dłużej i robi się jeszcze później. W tym miejscu uprzedzam, że to nie będzie relacja z jakichś ambitnych i świetnie zorganizowanych wycieczek, bardziej takie pierdu pierdu, żeby nie wrzucać samych zdjęć. ;) Dezorganizacja i rozleniwienie osiąga punkt kulminacyjny, ale że nie mamy kwatery i mieć jej nie zamierzamy, to podnosimy w końcu tyłki i idziemy na Zbójnicki Chodnik. <p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioYciAaYACAsyxtlNqgmmBwLBuq6OtzSS0wpI1SFY3fDMwtQ0QxXqSIb6hc8i8j0odFSC3o6UooNogxOLqPEUi5nZ7oBJkd9rUnkKL62xp5HwDWwEFmoZY-9OGnP7dl0htrzQVtWgfyCM8/s1200/zbojnicki+chodnik+terchova.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="708" data-original-width="1200" height="378" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioYciAaYACAsyxtlNqgmmBwLBuq6OtzSS0wpI1SFY3fDMwtQ0QxXqSIb6hc8i8j0odFSC3o6UooNogxOLqPEUi5nZ7oBJkd9rUnkKL62xp5HwDWwEFmoZY-9OGnP7dl0htrzQVtWgfyCM8/w640-h378/zbojnicki+chodnik+terchova.jpg" width="640" /></a></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZLHR7XJSDVu2h_BYFUGoNjT7rL_48HM9mXIz5j2q0MYIyOALWTlGU53sm_cSYc_ubiJ9qMoACNWn0v_yeD8nooOQCac7jy0TB29hm1nI6AUfluAu7Q2B_LYDgzwFmOkVoRKjHgSnV-qjv/s2048/zb%25C3%25B3jnicki+chodnik.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZLHR7XJSDVu2h_BYFUGoNjT7rL_48HM9mXIz5j2q0MYIyOALWTlGU53sm_cSYc_ubiJ9qMoACNWn0v_yeD8nooOQCac7jy0TB29hm1nI6AUfluAu7Q2B_LYDgzwFmOkVoRKjHgSnV-qjv/w640-h480/zb%25C3%25B3jnicki+chodnik.jpg" width="640" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5tvccZOQNkr7iEjnWdVD-LGbfqpMdePUm3rEE-mrX-rAp4lfvL3MwpSBVkuZ6ndqqkdllh5gc5S_ZoI9vpC2IX6XIfiB02U03TvjI4W3CeFHju_puxy8yDhnp1yY-C0rmShFRadLPqOzE/s2048/zbojnicki+chodnik.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5tvccZOQNkr7iEjnWdVD-LGbfqpMdePUm3rEE-mrX-rAp4lfvL3MwpSBVkuZ6ndqqkdllh5gc5S_ZoI9vpC2IX6XIfiB02U03TvjI4W3CeFHju_puxy8yDhnp1yY-C0rmShFRadLPqOzE/w640-h480/zbojnicki+chodnik.jpg" width="640" /></a></div><p>Do szlaku docieramy idąc pieszo z Terchovej (samochód będzie stał przez najbliższe dni pod marketem Coop, jest tam spory bezpłatny parking), wbijamy się weń od strony Wąwozów (Tiesnavy) - chociaż, że są tam jakieś wąwozy dowiaduję się teraz, pisząc tę relację. Zbójnicki Chodnik stanowi krótki szlak, wiodący przez wzgórze usiane skałkami. Z jednej strony się podchodzi, z drugiej schodzi, łącznie około 2 godziny marszu. Nazwa nawiązuje oczywiście do Janosika, który urodził się w Terchovej parę wieków temu i którego duch zdaje się nad okolicami cały czas unosić. Ścieżka pomiędzy skałkami została ponoć pierwotnie wydeptana przez zbójników, którzy urządzali tu sobie zasadzki, mając dobry widok na biegnącą poniżej drogę.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgym5vZfc5kVZGT8c8gtVTx7456b3SEznBt1VGkwlrbvJmhEZ4NkSKRX_joXF30MWSZYy1-WT94Y9eLTLB3i5DBidVQd-baPiisz9Hyz9TFA39u5kM5y9zIJLQH2O9hXzBP0ytQy-vqf85O/s1200/zb%25C3%25B3jnicki+chodnik+terchova.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="708" data-original-width="1200" height="378" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgym5vZfc5kVZGT8c8gtVTx7456b3SEznBt1VGkwlrbvJmhEZ4NkSKRX_joXF30MWSZYy1-WT94Y9eLTLB3i5DBidVQd-baPiisz9Hyz9TFA39u5kM5y9zIJLQH2O9hXzBP0ytQy-vqf85O/w640-h378/zb%25C3%25B3jnicki+chodnik+terchova.jpg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Trasa sama w sobie jest fajna, tyle że chłopaki narzucają mordercze dla leniwych buł, czyli dla mnie tempo, nie mogę nadążyć i zamiast cieszyć się drogą, irytuję się głównie. Pierwsze, na co zwracam uwagę, to że jest tutaj stromo. Nie to, że trudno i trzeba się wspinać, tylko, że idzie się mocno pod górę, co oczywiście bardzo męczy. Myślę sobie - dobra, taki szlak akurat. Konstatacja, że na Małej Fatrze podejścia ogólnie są strome nadejdzie któregoś z kolejnych dni. Tutaj tymczasem skałki, jakieś drabinki, trochę widoczków, no spoko, sympatycznie całkiem. Jakby tak jeszcze można było ciut wolniej, to w ogóle fajny szlak na rozruch. ;)</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVY1KYu3if7WBtZlm6ddXIn7NQN0uzszxqrBvWYA6wchWhVcrvpWJJKdWdXBwiT7BJj7O-IfmuKBKW__kutKh6zD0g1nS96Fp_9VNoW-4eOOLgf921cBBuCTGhBQIWEuwyMuS6q2mFWkCC/s1200/na+ma%25C5%2582ej+fatrze.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="528" data-original-width="1200" height="282" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVY1KYu3if7WBtZlm6ddXIn7NQN0uzszxqrBvWYA6wchWhVcrvpWJJKdWdXBwiT7BJj7O-IfmuKBKW__kutKh6zD0g1nS96Fp_9VNoW-4eOOLgf921cBBuCTGhBQIWEuwyMuS6q2mFWkCC/w640-h282/na+ma%25C5%2582ej+fatrze.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Te zdjęcia dobrze obrazują mój początkowy entuzjazm na tej wycieczce :D<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEVp0j1lHkvGm0CdV8_JuLBv2VHqM000JMVcO1MoPSS33ErliFWsgNB36vthOuHg2XKitapiqzYdmoHuZ0C5fCVjmNGBiffE6G9YEDPIivcNO8JzyghT_1Vj_DLU0T0Hitqh04POAQX0mj/s2048/IMG_20210811_181759404_HDR-01.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1637" data-original-width="2048" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEVp0j1lHkvGm0CdV8_JuLBv2VHqM000JMVcO1MoPSS33ErliFWsgNB36vthOuHg2XKitapiqzYdmoHuZ0C5fCVjmNGBiffE6G9YEDPIivcNO8JzyghT_1Vj_DLU0T0Hitqh04POAQX0mj/w640-h512/IMG_20210811_181759404_HDR-01.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVlqSRFBaMvtwpHTnnsAK-5J7PsXg2KlxuudYzKmZzp4LghrXPnpG_baEaIGHH_5LITAngugS_u4LOdgUK-Q4DcSvWcvAvs9bqI3toQcFPKwK8JXaKrws_6ner7eXVpQ2wC8UzCOtPWsR6/s2048/chodnik+terchova.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVlqSRFBaMvtwpHTnnsAK-5J7PsXg2KlxuudYzKmZzp4LghrXPnpG_baEaIGHH_5LITAngugS_u4LOdgUK-Q4DcSvWcvAvs9bqI3toQcFPKwK8JXaKrws_6ner7eXVpQ2wC8UzCOtPWsR6/w640-h480/chodnik+terchova.jpeg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiORDoBiRPaOibw85MFk3rK3exGG6-OpjdVD839fLAYcdEF8MXYCpjefs-MlAWLFfmjfAP0juHLyRN1rPzhHG-dDdyL2NeuZwWskNUwUDw-73EDmcZ1b_410cP6_sLWgPjIb5ZMFM3Y-i2u/s1200/terchova+szlak.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="708" data-original-width="1200" height="378" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiORDoBiRPaOibw85MFk3rK3exGG6-OpjdVD839fLAYcdEF8MXYCpjefs-MlAWLFfmjfAP0juHLyRN1rPzhHG-dDdyL2NeuZwWskNUwUDw-73EDmcZ1b_410cP6_sLWgPjIb5ZMFM3Y-i2u/w640-h378/terchova+szlak.jpg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm8a6GoHcY93KTGD3okqGrJcICuDIGRrCM5wleQPnF-uXAB2v1w8_FTV9tDJzBErK9s6KBmRiExD9ZspXD5t_1iLfdprSROMXGoOgsKEej8B0BMpLRWquTzqcWrupZL_eT9YPqLFXqJP5l/s2048/szlakowskaz.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm8a6GoHcY93KTGD3okqGrJcICuDIGRrCM5wleQPnF-uXAB2v1w8_FTV9tDJzBErK9s6KBmRiExD9ZspXD5t_1iLfdprSROMXGoOgsKEej8B0BMpLRWquTzqcWrupZL_eT9YPqLFXqJP5l/w640-h480/szlakowskaz.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggMKmvq2q69Ut4qFa54CeHOmXAzf7JEvm_tQpedeBYXoUjr6MZKo_qKei1duZYmtphdu20Z5vJ2fMFiQCVzz0xHHmJS498ZvnUoXOs4W2HuUZf1o4wTi1bOsxH2rq9dYjmFhw9H3ebr3ra/s2048/obsivanka.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggMKmvq2q69Ut4qFa54CeHOmXAzf7JEvm_tQpedeBYXoUjr6MZKo_qKei1duZYmtphdu20Z5vJ2fMFiQCVzz0xHHmJS498ZvnUoXOs4W2HuUZf1o4wTi1bOsxH2rq9dYjmFhw9H3ebr3ra/w640-h480/obsivanka.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia2Kg6b6mwQK_JmSKTD8XYqyQjy8h1rZuEnnZwbyhowBpaeIa_5Pv26HnO43RL1wQyBMkZsDA45vAi7_bnTbIgSN9xLVJRu3pDOmcIG9wXccBDvuFopIXtcBJujw_dxtQxvBdcg1sln_Wi/s2048/zb%25C3%25B3jnicki+chodnik+obsivanka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia2Kg6b6mwQK_JmSKTD8XYqyQjy8h1rZuEnnZwbyhowBpaeIa_5Pv26HnO43RL1wQyBMkZsDA45vAi7_bnTbIgSN9xLVJRu3pDOmcIG9wXccBDvuFopIXtcBJujw_dxtQxvBdcg1sln_Wi/w640-h480/zb%25C3%25B3jnicki+chodnik+obsivanka.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkJRjNn_3oKvjqQLywuQVDMo0hkTzxL2Q7V1-PhPSKBALlZ99k4Su1yqIpGk-MedhNe-mv9uIo1uo_0NTG3P3z7nrFBQT7RNWyp4Bw53XNl9eKWHT-KGdFysNGPAUqFJWHaHJnE6tYkzMi/s2048/terchova+spacer.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkJRjNn_3oKvjqQLywuQVDMo0hkTzxL2Q7V1-PhPSKBALlZ99k4Su1yqIpGk-MedhNe-mv9uIo1uo_0NTG3P3z7nrFBQT7RNWyp4Bw53XNl9eKWHT-KGdFysNGPAUqFJWHaHJnE6tYkzMi/w640-h480/terchova+spacer.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidzwoV5vf3egM0yHdXbOkTnuZY696nmPvt0U5_0EJjER5gx_Pby3ITn3IfqqP5Aiy8CqjPm-cGPDEv4Qrifn-zhQhRq7PgrgdHQFk2qr5qgsBPugrI7mu3j_6QUAd8FJUvbo9Urtvn73wS/s2048/obsivanka+dolinka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidzwoV5vf3egM0yHdXbOkTnuZY696nmPvt0U5_0EJjER5gx_Pby3ITn3IfqqP5Aiy8CqjPm-cGPDEv4Qrifn-zhQhRq7PgrgdHQFk2qr5qgsBPugrI7mu3j_6QUAd8FJUvbo9Urtvn73wS/w640-h480/obsivanka+dolinka.jpeg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm5-wgSywF_AusiUL-64E6DOmnABNzuxH32_oeXrLArtXU9lEFVPHI9ozgknr0atbsIwn6UmUzkCJXlrAMBHOHWF4A1Ng3SA1uJMqwUXIzqM_msPLpsYXuLrbC9T0UwngTZfeZsD0RxvJB/s2048/selfiak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm5-wgSywF_AusiUL-64E6DOmnABNzuxH32_oeXrLArtXU9lEFVPHI9ozgknr0atbsIwn6UmUzkCJXlrAMBHOHWF4A1Ng3SA1uJMqwUXIzqM_msPLpsYXuLrbC9T0UwngTZfeZsD0RxvJB/w640-h480/selfiak.jpeg" width="640" /></a></div><p>Schodzimy z drugiej strony, lądując w dolince o nazwie Obsivanka. Wychodzimy z lasu na rozległe polany, w dole widać Terchovą, niebo powoli zmienia kolor, zeszło mi ciśnienie po nerwowym podejściu, zaczyna mi się tu bardzo podobać. Nieopodal przebiega terenowa droga krzyżowa z ołtarzem na wzniesieniu, skąd jest świetny widok na miasto i tam udajemy się na biwaczek (nie na sam ołtarz, ciut niżej, obok wiaty ;). W ognisku trzeszczą gałązki, w menażce grzeje się i pachnie kaszotto, w kieliszku wietrzeje - bo mi akurat nie smakuje (wódka na igłach ha tfu!) - borovicka, słońce odstawia jeden z tych swoich pięknych zachodów. Jest lato, są ludzie, jest noc na łonie natury. Jest mi dobrze.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEic6cKzBgJUawgXRZwrW7MP3odLSSlifc1SI4PMX_9j1exAnyC2_vBF2-gqimhqqzXwSQf_Z1Yph7QpXMf3YeYrOy8zZEbbpb3MDY6R6qa-5CV6A3SJOR4sp6GWpyEZHYdahHx6eK1EYStQ/s2048/terchova.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEic6cKzBgJUawgXRZwrW7MP3odLSSlifc1SI4PMX_9j1exAnyC2_vBF2-gqimhqqzXwSQf_Z1Yph7QpXMf3YeYrOy8zZEbbpb3MDY6R6qa-5CV6A3SJOR4sp6GWpyEZHYdahHx6eK1EYStQ/w640-h480/terchova.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ołtarz drogi krzyżowej i Terchova w dole.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFw_rO0tnCRpqd-X9qNuq1NoF1tHC7QfrfPe5tKm8wnPRaacRGpf7fdX7h1axSaebBwJGao9kaAik5yz39SZN7rn53iktW8dZSNLIPvZG7UKjigiH54M4HS-Ow1LzP9H7gQgSqOrUfICDq/s2048/terchova+kalvaria.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFw_rO0tnCRpqd-X9qNuq1NoF1tHC7QfrfPe5tKm8wnPRaacRGpf7fdX7h1axSaebBwJGao9kaAik5yz39SZN7rn53iktW8dZSNLIPvZG7UKjigiH54M4HS-Ow1LzP9H7gQgSqOrUfICDq/w640-h480/terchova+kalvaria.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI2nKxqmMawn4HjzTkpW-X96J5YM7nHEievIgAjS4ZbmUpgbRqvmnKVcJofLbQP6Cqs5yFLZai6Z2lMS23MWK3KLCL_yS60USnOE1Y8A7triNAbPgn9FMKdq24rWqdpQ_Oiz7keQtmlTtr/s1200/g%25C3%25B3ra+krzy%25C5%25BCowa+terchova.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="708" data-original-width="1200" height="378" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI2nKxqmMawn4HjzTkpW-X96J5YM7nHEievIgAjS4ZbmUpgbRqvmnKVcJofLbQP6Cqs5yFLZai6Z2lMS23MWK3KLCL_yS60USnOE1Y8A7triNAbPgn9FMKdq24rWqdpQ_Oiz7keQtmlTtr/w640-h378/g%25C3%25B3ra+krzy%25C5%25BCowa+terchova.jpg" width="640" /></a></div><p>Nazajutrz pojawia się pewien problem. Otóż, nie wdając się w opisy objawów, chyba mam zapalenie pęcherza. Schodzimy z powrotem do Terchovej, gdzie rozdzielamy się na chwilę, bo ja z Marcinem udaję się w poszukiwanie apteki. Przy pomocy translatora google udaje mi się wytłumaczyć swoje dolegliwości, zakupić jakieś ziółka w tabletkach i herbatce oraz dowiedzieć, że wszelkie bardziej farmakologiczne specyfiki są tutaj na receptę. Aby się odnaleźć, umówiliśmy się ze znajomymi przy barze, gdzie znowu chwilę nam zeszło i ogarnęło nas rozleniwienie. Ostatecznie jednak rozwijające się w szybkim tempie popołudnie zmusiło nas do podniesienia tyłków i ruszenia w drogę. </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgztIvtzbnYrKOlGLm5X1GpvkTlqcQD78Ym_hv2BRMczESWLTEyXz4_vcoF9dZbllQTbO1yUo9iCj30u_GBXYACdzRLNVuZnFtvSxomzPKzE9Zdu7RfD5IExr6BTQnWeVVZDirqrwY3DyBs/s2048/diery.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgztIvtzbnYrKOlGLm5X1GpvkTlqcQD78Ym_hv2BRMczESWLTEyXz4_vcoF9dZbllQTbO1yUo9iCj30u_GBXYACdzRLNVuZnFtvSxomzPKzE9Zdu7RfD5IExr6BTQnWeVVZDirqrwY3DyBs/w480-h640/diery.jpg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJqnyvXKngVQLP8s5psG3ZtLbvR_SLLYc8TQ2_5PgxSCYESEYmu3RQVeCf0eTG7ejLpIVZOJ1lMH_46Dmtbi2qyWVqtI3ue4DyizXXzVsWwB6voaFLCdfDTQXPK1ExXGfQJBE2I496qH6Q/s1200/szlak+janosikowe+diery.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="696" data-original-width="1200" height="372" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJqnyvXKngVQLP8s5psG3ZtLbvR_SLLYc8TQ2_5PgxSCYESEYmu3RQVeCf0eTG7ejLpIVZOJ1lMH_46Dmtbi2qyWVqtI3ue4DyizXXzVsWwB6voaFLCdfDTQXPK1ExXGfQJBE2I496qH6Q/w640-h372/szlak+janosikowe+diery.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Pieszo docieramy do startu szlaku przez Janosikowe Diery - Biely Potok to osiedle Terchovej, dojście tu od centrum zajmuje jakieś pół godziny. Trasa jest to popularna, czemu trudno się dziwić - położona blisko miasta, malownicza, umiarkowanie trudna (właściwie to w większości łatwa, tyle że ogromniaste i strome drabinki mogą zniechęcić czy powstrzymać osoby z lękami wysokości albo przestrzeni, obiektywną trudność mogą stanowić fragmenty wilgotnych skałek) - stąd od pierwszych metrów towarzyszy nam tłum, przerzedzający się jednak, im wyżej docieramy (w końcu jest już dość późno). </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCQtwJbi5bWoSLNJNLNMSTmAWX_I7uvD2N3KYgLuvzZeRYzCor8cjZ0KNkGENAFaQUbN212rDtYSvvDvi0-OiWmI2NzxniAcbbykFDXoQLa-sMokkBHZEpM7aFUxrfklTkQ-NJZQ_sYVZt/s1477/szlak+terchova+diery.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1477" data-original-width="1108" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCQtwJbi5bWoSLNJNLNMSTmAWX_I7uvD2N3KYgLuvzZeRYzCor8cjZ0KNkGENAFaQUbN212rDtYSvvDvi0-OiWmI2NzxniAcbbykFDXoQLa-sMokkBHZEpM7aFUxrfklTkQ-NJZQ_sYVZt/w480-h640/szlak+terchova+diery.jpeg" width="480" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJlip871FHDhpzR_QwCOdHM1neR8jIDWsU0nJhZnjgmcxC6FI-7R7GdnbMUgYQ6LbcdtrHPioe5EjGKIa3LJlGKNKa59N7vqerwEMugx-1GBa_RM-zanEje9hfKalniZWtpHnn5FgIxURB/s2048/diery+szlak.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJlip871FHDhpzR_QwCOdHM1neR8jIDWsU0nJhZnjgmcxC6FI-7R7GdnbMUgYQ6LbcdtrHPioe5EjGKIa3LJlGKNKa59N7vqerwEMugx-1GBa_RM-zanEje9hfKalniZWtpHnn5FgIxURB/w480-h640/diery+szlak.jpg" width="480" /></a></div><p>Diery to po słowacku dziury. Można domyślić się, że chodzi o dziury w ziemi, w postaci urokliwych wąwozów wyżłobionych przez strumień. Czemu Janosikowe? Jak już wspomniałam parę akapitów wyżej, okolice Terchovej to kraina Janosika. Chociaż w naszej świadomości funkcjonować on może - za sprawą serialu - jako Polak, prawda jest taka, że tam właśnie się urodził, żył i grasował. Pamięć o nim jest żywo pielęgnowana, w Terchovej stoi zarówno jego pomnik jak i replika szubienicy, sklepy oferują szeroki wybór suwenirów nawiązujących do tej postaci, zatem i pobliski szlak nosi sobie jego imię. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyDUb50YybD9cgoFZY3iSP0l_OWHrQnPVKPxNRqKDsBU97q8Kq0cvpQzXz7Wn0NNrjwWqwNZzDMl9CkSDAfCXs3Bpk3190HiXfWxvCcY0zXhPCcqIO4r55qZ2rY68oEKKp1s81IQiexA4X/s2048/diery+terchova.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyDUb50YybD9cgoFZY3iSP0l_OWHrQnPVKPxNRqKDsBU97q8Kq0cvpQzXz7Wn0NNrjwWqwNZzDMl9CkSDAfCXs3Bpk3190HiXfWxvCcY0zXhPCcqIO4r55qZ2rY68oEKKp1s81IQiexA4X/w640-h480/diery+terchova.jpg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Janosikowe Diery nie są jednolitym szlakiem, ale dzielą się na części. W dolnej partii wyróżnia się Dolne Diery i Nowe Diery. Biegną one równolegle do siebie. Po rozpoczęciu wycieczki Dolnymi Dierami można się dalej udać w górę Nowymi, które są trudniejsze - chociaż to na razie raczej tylko kładki i mostki. Można też iść wciąż Dolnymi i tam jest ponoć łatwiej (czy równie urokliwie - tego nie wiem, bo my wybraliśmy Nowe). Obydwa szlaki spotykają się przy Kolibie Podziar (działa tam bufet), zatem można jednym wejść, drugim wrócić. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRhGRK96ALmYGGpjxPwXJg_1Yg3nJnzJd35yJh-AOwtwh3C_aS8LVB4L7HEarSHomU1HemKpY0gukCiTvx-SAd5v2_0hQ_LqYR4B-c6oqwgtxpgLZqyGTrZD7guHer2-8tFN0I-Ar2h9EM/s2048/IMG_20210812_170025019-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRhGRK96ALmYGGpjxPwXJg_1Yg3nJnzJd35yJh-AOwtwh3C_aS8LVB4L7HEarSHomU1HemKpY0gukCiTvx-SAd5v2_0hQ_LqYR4B-c6oqwgtxpgLZqyGTrZD7guHer2-8tFN0I-Ar2h9EM/w480-h640/IMG_20210812_170025019-01.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok spod Koliby Podziar.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>W sumie to do tej pory to były takie popierdółki. Po minięciu Koliby zaczynają się już Diery Górne, gdzie drabinki osiągają naprawdę imponujące wysokości. Ich pokonanie technicznie trudne nie jest - w końcu to po prostu drabiny - ale uważać trzeba. Idąca z nami koleżanka na samej górze jednej z drabinek "złapała się" wyimaginowanej poręczy, która w rzeczywistości skończyła się pół metra wcześniej. Chwilowa utrata równowagi na szczęście skończyła się tylko szybszym biciem serca i nagłym uczuciem gorąca. Oprócz drabin, trudność stanowi też gdzieniegdzie pokonywanie skałek. Bywa, że wymaga ono drobnej gimnastyki, zwłaszcza, że te są zazwyczaj wilgotne, a przez to śliskie.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilsDhTkhAixvw2N3hCHA-UmGwcQ6tmYI37pKpT_KptKRNwZRF9EAUk4g2vvStugEsDXwsfrirr4mTdqoEglek5yTht7_tYF8diY2W1XXKHhtn-4DI9-tTk8_8xhhgPnyUjTMKfv3owoihQ/s1200/g%25C3%25B3rne+diery.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="1200" height="308" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilsDhTkhAixvw2N3hCHA-UmGwcQ6tmYI37pKpT_KptKRNwZRF9EAUk4g2vvStugEsDXwsfrirr4mTdqoEglek5yTht7_tYF8diY2W1XXKHhtn-4DI9-tTk8_8xhhgPnyUjTMKfv3owoihQ/w640-h308/g%25C3%25B3rne+diery.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiARLSmSxnl3QmpKkNbmzs3C7xujcmjSRf1Hdic4m0OkJ_v53r2emy2sG8sxLKFMXf3o1EN4wfT8z2OtwPKA_WqJeZ9m5TjnSwCg1-fI-j5YziOaNngSNlwTLuOPMbaspVjCdaP77JoNj40/s2048/diery+wodospad.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiARLSmSxnl3QmpKkNbmzs3C7xujcmjSRf1Hdic4m0OkJ_v53r2emy2sG8sxLKFMXf3o1EN4wfT8z2OtwPKA_WqJeZ9m5TjnSwCg1-fI-j5YziOaNngSNlwTLuOPMbaspVjCdaP77JoNj40/w480-h640/diery+wodospad.jpg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKuOTjfvphERcFwi80eI17sv2euKUpLTXznHOTw9L6dQiH06x9DyOOm6NLyfQkwB76RcVecvivNxpauB8eLQomsBm4vIoSI2w0TJ-C2A9nu-V8NXqzn1ayAl7_lTKr4jYEqHzc5jPszLY-/s1200/janosikowe+diery+g%25C3%25B3rne.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="1200" height="308" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKuOTjfvphERcFwi80eI17sv2euKUpLTXznHOTw9L6dQiH06x9DyOOm6NLyfQkwB76RcVecvivNxpauB8eLQomsBm4vIoSI2w0TJ-C2A9nu-V8NXqzn1ayAl7_lTKr4jYEqHzc5jPszLY-/w640-h308/janosikowe+diery+g%25C3%25B3rne.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8AMOI7f9cSpkf2MM3zNNegaJZkZ7coYjxHVtwE1Ig8nhCbfR03PpzDdJqBxG4GYgE9W8eZ_67yY8AvkGQHXBcgspLJbaa9Cwbx5I_nUY2IvyU-kQG8q_jXFKLgI0nL77ZxQmyW9nCvKO3/s1200/diery+s%25C5%2582owacja.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="1200" height="308" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8AMOI7f9cSpkf2MM3zNNegaJZkZ7coYjxHVtwE1Ig8nhCbfR03PpzDdJqBxG4GYgE9W8eZ_67yY8AvkGQHXBcgspLJbaa9Cwbx5I_nUY2IvyU-kQG8q_jXFKLgI0nL77ZxQmyW9nCvKO3/w640-h308/diery+s%25C5%2582owacja.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5WF3IT17BOKsOn0IO647-w1zFDoQZ-03GYOV1OZZA8iulSjo0I_5FVaa_BGhN-tByaq7r0QSRjUXDDeOCSwI7zr264sjFsoMe0bRtjduIxlpIh5BwKcTkNteVdoCXaiUFVTt7zAsKiS2F/s2048/janosikowe+diery+drabinka.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5WF3IT17BOKsOn0IO647-w1zFDoQZ-03GYOV1OZZA8iulSjo0I_5FVaa_BGhN-tByaq7r0QSRjUXDDeOCSwI7zr264sjFsoMe0bRtjduIxlpIh5BwKcTkNteVdoCXaiUFVTt7zAsKiS2F/w480-h640/janosikowe+diery+drabinka.jpg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoa2u9ZLAaHfn024FUtgv90YTwaFtXEno2gwuJpQ2vPRU3xMzylpw8EugJnpGYHl9aB152b8nUi6DpxHZOd1qoaYuH4bRFJmAohpl43p1vLymsqrXbQtyBE_Mva_qNKdqkjMUloHQC5myJ/s2048/szlak+s%25C5%2582owacja+diery.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoa2u9ZLAaHfn024FUtgv90YTwaFtXEno2gwuJpQ2vPRU3xMzylpw8EugJnpGYHl9aB152b8nUi6DpxHZOd1qoaYuH4bRFJmAohpl43p1vLymsqrXbQtyBE_Mva_qNKdqkjMUloHQC5myJ/w640-h480/szlak+s%25C5%2582owacja+diery.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8SfqrTjBz5tVQH7kF_fx-8TaaH2-kMzCkMRnp9zmbG17h1OHUomKXVyAXAjV5fO1rd8s4f2vxRRVWlDbq9XrCosuO027_VBmgopZ7OUiH2jBst0GWAO2n4TrbICrXyBRkFpSoRA370eDH/s2048/diery+trudne+miejsca.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8SfqrTjBz5tVQH7kF_fx-8TaaH2-kMzCkMRnp9zmbG17h1OHUomKXVyAXAjV5fO1rd8s4f2vxRRVWlDbq9XrCosuO027_VBmgopZ7OUiH2jBst0GWAO2n4TrbICrXyBRkFpSoRA370eDH/w640-h480/diery+trudne+miejsca.jpg" width="640" /></a></div><p>W zasadzie Janosikowe Diery to krótki szlak. Pokonanie ich dolnych partii i dotarcie do polany z Kolibą zajmuje niecałą godzinę. Tam zwykle kończą wycieczkę rodziny z małymi dziećmi, czy osoby starsze albo po prostu te, które nie czują się komfortowo na wysokich drabinach. Dalsza droga wzdłuż wodospadów to kolejne 30-40 minut (osobiście uważam, że podane na mapach czy znakach czasy przejść są zaniżone), a stamtąd - jeśli chce się uniknąć schodzenia stromymi drabinkami - można zejść z powrotem do Koliby zielonym szlakiem. Nam jednak pierwsza część dnia znacznie się rozciągnęła, kończymy więc wycieczkę Dierami całkiem późno. Z planów zdobycia jeszcze dziś Małego Rozsutca na pewno nici, nie dotrzemy też na przełęcz Medzirozsutce. Skupiamy się zatem na tym, by wyjść z lasu i dotrzeć do płaskiego terenu. I tak po kolejnych kilkudziesięciu minutach dobijamy do Polany pod Tanecnicou i tam mościmy sobie nocleg.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8GMYx9yP_z_9EVuxGngBKLrjLJ0ZDgsnr7UGtHK2BYS6KEt9NF_Pyvj5QM9g0apuJEhCMC-Pe6a3TN6pH0CBjTXDP7wM3Wwgyw5YEjgg03_77nw7Mkq03e2gvHOrtwRTlwyF3UW9ufpur/s2048/pod+tanecnicou.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8GMYx9yP_z_9EVuxGngBKLrjLJ0ZDgsnr7UGtHK2BYS6KEt9NF_Pyvj5QM9g0apuJEhCMC-Pe6a3TN6pH0CBjTXDP7wM3Wwgyw5YEjgg03_77nw7Mkq03e2gvHOrtwRTlwyF3UW9ufpur/w640-h480/pod+tanecnicou.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Upragnione wypłaszczenie...<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2obIk96aj1cNWW_kQVyZ-CiTD1HfTTRFNmWnYOP3JGUp8mW2MTdH3JV4T1NTlbu1qbxYLczKmQ2kx3PsxZ43WEYvtj8PgQp2nI2oVOZiaZ_aGCnujMcZNhMx9p1lEACBxq_9Mrjnmq0KQ/s2048/pod+tanecnicou+maly+rozsutec.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2obIk96aj1cNWW_kQVyZ-CiTD1HfTTRFNmWnYOP3JGUp8mW2MTdH3JV4T1NTlbu1qbxYLczKmQ2kx3PsxZ43WEYvtj8PgQp2nI2oVOZiaZ_aGCnujMcZNhMx9p1lEACBxq_9Mrjnmq0KQ/w640-h480/pod+tanecnicou+maly+rozsutec.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wieczorne ogarnianko i Mały Rozsutec w tle.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLw491eoetfgSkFy17ic3R3pfZACYdV0GG-vLOIY584LqEqLM_B7ucEVAqi3m2de9v2lA0k2H39JwyyCZ9IjE_KzQ0S4Rh1VrApsIl3YXx-BQA8x9HXzls_S7Ge51FxTbEzktnzHRRWtc7/s2048/pod+tanecnicou+fatra.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLw491eoetfgSkFy17ic3R3pfZACYdV0GG-vLOIY584LqEqLM_B7ucEVAqi3m2de9v2lA0k2H39JwyyCZ9IjE_KzQ0S4Rh1VrApsIl3YXx-BQA8x9HXzls_S7Ge51FxTbEzktnzHRRWtc7/w640-h480/pod+tanecnicou+fatra.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPN0HOuQ-QUZDdddq40UgBoDC009Mn9VK8m-7FJMeDeN0yH6AyeRwFlFF-FPcfTp45ZR0-y-9D3-w6xcJi6eEJ5U0JWKSQ4suNW5FFTBlBMjOak-Jfsk4G1dmsrlU0inDTF-B0lMts7VdF/s2048/maly+rozsutec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPN0HOuQ-QUZDdddq40UgBoDC009Mn9VK8m-7FJMeDeN0yH6AyeRwFlFF-FPcfTp45ZR0-y-9D3-w6xcJi6eEJ5U0JWKSQ4suNW5FFTBlBMjOak-Jfsk4G1dmsrlU0inDTF-B0lMts7VdF/w640-h480/maly+rozsutec.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p>Poranek mamy niespieszny, passę pogodową dobrą. Wejście na Mały Rozsutec odpuszczamy - nie pamiętam już, chyba nie chce nam się po prostu na niego odbijać i potem wracać, skoro docelowo idziemy na Wielki. Mnie się nie chce tym bardziej, że mój pęcherz wciąż strajkuje. Po opuszczeniu polany idziemy na Przełęcz Medzirozsutce i potem już prosto na Wielki Rozsutec.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRbcvXShI3RiGQjFnnFPBIShbLJU6KFWDPkP-70rXDPfiuG2RkWLzWQkelzcpPECIsFy8fNzWMyEVnPzOjrWjh4FKW5oQhh8SsSJQ3V-LG-I_o6tYDhGbVt1s8O9e5vERfld7SBdi4kH4F/s2048/pod+rozsutcem.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRbcvXShI3RiGQjFnnFPBIShbLJU6KFWDPkP-70rXDPfiuG2RkWLzWQkelzcpPECIsFy8fNzWMyEVnPzOjrWjh4FKW5oQhh8SsSJQ3V-LG-I_o6tYDhGbVt1s8O9e5vERfld7SBdi4kH4F/w640-h480/pod+rozsutcem.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z góry na Polanę pod Tanecnicou.<br /></td></tr></tbody></table><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilylI99ngKGsDLr1LHlchhqDaSpjVDi1krH7_fEq0qnL2B1KVHL00nuq_Ka2iUK6p4dDIAzP8zjH52YD7NgBqUBahmESfAbjd0BOhvXVRJnkDzscnV_MTyWAReua45rYTPMg6LLCNLKwSM/s2048/rozsutec+widoki.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1366" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilylI99ngKGsDLr1LHlchhqDaSpjVDi1krH7_fEq0qnL2B1KVHL00nuq_Ka2iUK6p4dDIAzP8zjH52YD7NgBqUBahmESfAbjd0BOhvXVRJnkDzscnV_MTyWAReua45rYTPMg6LLCNLKwSM/w640-h426/rozsutec+widoki.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I takie tam widoczki z drogi.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Nieco ponad godzinny (od przełęczy) szlak początkowo wiedzie lasem, a później coraz bardziej odsłoniętym terenem. Marcin stwierdził wcześniej, że na Rozsutcu mi się spodoba, bo jest tam trochę jak w Tatrach. Nooo... jakoś żadnego fragmentu Tatr mi to nie przypomina, ale weźmy poprawkę na Marcina Tatr znajomość, którą można określić jako bardzo przelotną, wręcz jednorazową ;). Jednakowoż nie twierdzę, że mi się na tej małofatrzańskiej górce nie podoba - szczytowe skały tworzą bardzo ciekawe formacje, a samo podejście jest dzięki nim urozmaicone (gdzieniegdzie są łańcuchy i całkiem strome kawałki).</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4gFgeIYzc_ub0a-kKiLL_HUNPefo4dIwvXWWXK2WI1_mAUNUf7T6liDbX0OvzDGbjOOZa_NwQ8Vwu-XWQ5AnQiwQ5ETqMi7nhg5V0vO6oZ1LN5vC0VBeob7GMhPm6YWzwTl5bndxbcKtD/s2048/medzihole.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4gFgeIYzc_ub0a-kKiLL_HUNPefo4dIwvXWWXK2WI1_mAUNUf7T6liDbX0OvzDGbjOOZa_NwQ8Vwu-XWQ5AnQiwQ5ETqMi7nhg5V0vO6oZ1LN5vC0VBeob7GMhPm6YWzwTl5bndxbcKtD/w640-h480/medzihole.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podoba mi się, jak z góry wygląda Przełęcz Medziholie.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWnrvO5zn_7sZ6hzzIV7j80NPL9c4Wm0Ax8LLYz3OzR9OQNxb1IN0zlKcB-J2X0kS0BuYb1iJU2FyRXVAJRT1KRdwNZnJezmLQC7rw7cuX5TzzPss3YVvGxC9o-dQvk-Sl88jyugTVQbT_/s2048/velky+rozsutec+szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWnrvO5zn_7sZ6hzzIV7j80NPL9c4Wm0Ax8LLYz3OzR9OQNxb1IN0zlKcB-J2X0kS0BuYb1iJU2FyRXVAJRT1KRdwNZnJezmLQC7rw7cuX5TzzPss3YVvGxC9o-dQvk-Sl88jyugTVQbT_/w640-h480/velky+rozsutec+szlak.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p></p><p></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhxqLqQ5eEZYjK0OeW--K0hwIA4Ty5idm_OxN0MZuUWTPtmPMXFrFK2o5FXa77kS4AcSxtqnCo824DE6Q0YYAdu2b-LzlxzBkmAh4RnPaotlRG7p9-mF5gtJg1RLKn_58dg1RbWIbBSJbRZAmR3YlLP4J-BKRSeEQRLEYC6haDEjuym0LkV1urNKsH_nw=s2048" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhxqLqQ5eEZYjK0OeW--K0hwIA4Ty5idm_OxN0MZuUWTPtmPMXFrFK2o5FXa77kS4AcSxtqnCo824DE6Q0YYAdu2b-LzlxzBkmAh4RnPaotlRG7p9-mF5gtJg1RLKn_58dg1RbWIbBSJbRZAmR3YlLP4J-BKRSeEQRLEYC6haDEjuym0LkV1urNKsH_nw=w640-h480" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chociaż w sumie... z kształtu to jeden tatrzański szczyt mi to przypomina... (tak, zaparował mi obiektyw).</td></tr></tbody></table><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrU9yVsZVK6u3NAjNcKJFTW6LxgTdRuGCI-eFI2GweX1b3Oy56Ub_U2WCCoeX5ilZdzqXEFEWCFf-Io9K6DWjU8ttqtz_nO0qhLEiCBl8FQgXLAzTNNL4OmgeTa2ZRPcZLTONbSurT8Mcl/s2048/wielki+rozsutec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrU9yVsZVK6u3NAjNcKJFTW6LxgTdRuGCI-eFI2GweX1b3Oy56Ub_U2WCCoeX5ilZdzqXEFEWCFf-Io9K6DWjU8ttqtz_nO0qhLEiCBl8FQgXLAzTNNL4OmgeTa2ZRPcZLTONbSurT8Mcl/w640-h480/wielki+rozsutec.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p>Rozsutce to tutejsze sławy, stąd ludzi na szlaku co nie miara. Zawsze mnie bawi to mityczne uciekanie od tłumów na Słowację - czy to w słowackie Tatry, czy inne pasma. Jasne, tutejszego ruchu nie da się porównać z tym, co się dzieje nad takim Morskim Okiem. Ale cisza i spokój to tu były może dwadzieścia lat temu. Po tych paru dniach stwierdzam, że Mała Fatra jest już w pełni odkrytym turystycznie zakątkiem, a jej "gwoździe programu", które sama mam okazję zwiedzać, w czasie letnich pogodnych dni tętnią turystycznym gwarem. Czy to źle? Na ten moment po prostu zupełnie normalnie. Opowiadaliśmy wszystkim dookoła, jakie chodzenie po górach jest fajne, no to część tych wszystkich w to wreszcie uwierzyła. Czasem tylko jest mi smutno, że nie da się morsować latem - na szlakach byłoby luźniej. ;)<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHnlWcPOoFTjFJk6jRRiGDBA201HsJCLb08s-KcDLM1V9hADQiL6L5p0Wf9HytkBbV_Na0wd2175vEa7ebwMQoUMJK8Vz3uW5wYn6KKXhDfD2G2cb83324hWp2rrPHTI8ujY3F0EOu_WXh/s2048/ma%25C5%2582a+fatra+szlak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHnlWcPOoFTjFJk6jRRiGDBA201HsJCLb08s-KcDLM1V9hADQiL6L5p0Wf9HytkBbV_Na0wd2175vEa7ebwMQoUMJK8Vz3uW5wYn6KKXhDfD2G2cb83324hWp2rrPHTI8ujY3F0EOu_WXh/w480-h640/ma%25C5%2582a+fatra+szlak.jpeg" width="480" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIhGFuA1XLyQHh72AXPG-q14cV1-yccx5QceX_bSbhPwZjw07u5sBQYURbesfHg2rPvaiHxt5JF13adBDPcwQzSv_vFrSKLJTrgKwtXwlu85ZyU16tTiufMgLd6PoIYr2UyS5_7Qahr9V-/s2048/rozsutec+szlak.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1535" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIhGFuA1XLyQHh72AXPG-q14cV1-yccx5QceX_bSbhPwZjw07u5sBQYURbesfHg2rPvaiHxt5JF13adBDPcwQzSv_vFrSKLJTrgKwtXwlu85ZyU16tTiufMgLd6PoIYr2UyS5_7Qahr9V-/w640-h480/rozsutec+szlak.jpg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcuCyTwv2Dj45_WiYgFuPoNyEmj2Oq4qNckThOL8Uzr0EoCd7m_7q3dK_66u8Ni6R23tiBBXOFjcc3SyNdp7Ts4kqnZagdxzWhaZCgx0kPrQs2G-y1Bzbi6k_emNSHzzFzv3sm22RZfPvY/s2048/rozsutec+fatra.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1578" data-original-width="2048" height="494" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcuCyTwv2Dj45_WiYgFuPoNyEmj2Oq4qNckThOL8Uzr0EoCd7m_7q3dK_66u8Ni6R23tiBBXOFjcc3SyNdp7Ts4kqnZagdxzWhaZCgx0kPrQs2G-y1Bzbi6k_emNSHzzFzv3sm22RZfPvY/w640-h494/rozsutec+fatra.jpg" width="640" /></a></div><br /><p>Na szczycie jest trochę miejsca, żeby posiedzieć (a nawet się ciut zdrzemnąć - dowód poniżej) choć o tej porze kręci się tam mnóstwo ludzi, więc co chwila ktoś cię trąca. Z odejściem na boczek jest trochę trudniej (pęcherz nadal nie współpracuje), bo wszystkie te skałkowe zakamarki są widoczne, jeśli nie ze szczytu, to ze szlaku. Widoki? Szczerze, to szału nie ma, moim skromnym zdaniem Velky Rozsutec bardzo fajnie wygląda z dołu, ale na samym szczycie jakoś szczególnie na czym oka zawiesić nie ma. Choć to też kwestia pory dnia - jest jego środek, jest słonecznie, cały krajobraz jest więc po prostu przepalony jaskrawym światłem. O zachodzie bym się pewnie zakochała w tym miejscu. <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDfggeIu09X-UPGp_43ZefY3ePkPZN_-k2VU3KPVURqsg42gcUxeyaUeXgsxy-2YjGVWv44rMLa3iLUsRWRYav11_tGsLIjpd6pojaEJaHwsPuQAH7XyD3j7f3wLn2IemWQX6HKtEJSLCt/s960/na+rozsutcu.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDfggeIu09X-UPGp_43ZefY3ePkPZN_-k2VU3KPVURqsg42gcUxeyaUeXgsxy-2YjGVWv44rMLa3iLUsRWRYav11_tGsLIjpd6pojaEJaHwsPuQAH7XyD3j7f3wLn2IemWQX6HKtEJSLCt/w640-h480/na+rozsutcu.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7n57AXUBpVlHHLs7SOJ1CtX-5Gj2PoD2XTScW320MvL_SHgSMqV57o3QsOL7P5Fn9qQ6vFooPLvlmrnbmnKURVvfZIb1UkbPDkxkqo4Twn8_8vLtd9YF6RaMLPDzELxq9o9AiY9BXwtUK/s2048/na+szczycie+rozsutca.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7n57AXUBpVlHHLs7SOJ1CtX-5Gj2PoD2XTScW320MvL_SHgSMqV57o3QsOL7P5Fn9qQ6vFooPLvlmrnbmnKURVvfZIb1UkbPDkxkqo4Twn8_8vLtd9YF6RaMLPDzELxq9o9AiY9BXwtUK/w640-h480/na+szczycie+rozsutca.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><p>Schodzimy do Przełęczy Medziholie. Zejście jest... strome. Tu, jak się okazało, stromo jest wszędzie. Górki może to i niepozorne i jak już wbijesz się na grań, to sobie idziesz. Ale wszelkie podejścia są mordercze, a zejścia wykańczające, przy czym mam wrażenie, że im niżej - tym stromiej. Tu na początku jest trochę zabawy z łańcuchami, ale potem już tylko miarowe tuptanie w dół, mocno obciążające kolana.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXHVlNahq8F3whISnkQcnK0tMzrtiMfj3W6NgXtN4-uJEJfdgsefcpvfdTfm3Ts2ERoNv_TtkmfP62WzSZoZjhMMBL6PsPaKn7yMFNQrlTTxTYcKObjTGgYQUioJGuNBAA5tTUIUVx2wvX/s2048/rozsutec+szlak+na+d%25C3%25B3%25C5%2582.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXHVlNahq8F3whISnkQcnK0tMzrtiMfj3W6NgXtN4-uJEJfdgsefcpvfdTfm3Ts2ERoNv_TtkmfP62WzSZoZjhMMBL6PsPaKn7yMFNQrlTTxTYcKObjTGgYQUioJGuNBAA5tTUIUVx2wvX/w640-h480/rozsutec+szlak+na+d%25C3%25B3%25C5%2582.jpg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxEjbXyp7pEuAaNS1vYODUfBBsBzDuytjwY3Ie3nfROKdgkkhbQ7m4lRvMmO8OtZ5vyVfqUSpei0_5AzMgesg-G_llEGW2vtzT_wEJ2Jtxw-lbE8jKqFjZIeTfK71vpUvruD8cUGRUuXg_/s2048/rozsutec+velky+zej%25C5%259Bcie.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxEjbXyp7pEuAaNS1vYODUfBBsBzDuytjwY3Ie3nfROKdgkkhbQ7m4lRvMmO8OtZ5vyVfqUSpei0_5AzMgesg-G_llEGW2vtzT_wEJ2Jtxw-lbE8jKqFjZIeTfK71vpUvruD8cUGRUuXg_/w480-h640/rozsutec+velky+zej%25C5%259Bcie.jpg" width="480" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKEZEl73t4tLLCwEbBCvyBvqw5zoTJXW0Cok2uAjzWjx8yEjnz2P6JRqv7DZwFeUEh9adeySg3gbj-ZWG_4T4Sx2x5Ts1Ua76LnQsdHpRON-pfI0Wf-7cXmBOiLpZMf4vGuhLEiZ48HMuF/s1200/rozsutec+zej%25C5%259Bcie.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="1200" height="308" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKEZEl73t4tLLCwEbBCvyBvqw5zoTJXW0Cok2uAjzWjx8yEjnz2P6JRqv7DZwFeUEh9adeySg3gbj-ZWG_4T4Sx2x5Ts1Ua76LnQsdHpRON-pfI0Wf-7cXmBOiLpZMf4vGuhLEiZ48HMuF/w640-h308/rozsutec+zej%25C5%259Bcie.jpg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJvk6yv9ow9aY8AgRgvtSy41ijVVE9FQHfEWycCiouB0NDm6qt3PqhdyGAYclrEZHfpYaPb3diDbhZgqSZhbVW_INOEznhlkkIN3tFKjhbn55ooRvmYeVhx8r6dlnqp1dUN2efsLzBz7lY/s2048/rozsutec+szczyt.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJvk6yv9ow9aY8AgRgvtSy41ijVVE9FQHfEWycCiouB0NDm6qt3PqhdyGAYclrEZHfpYaPb3diDbhZgqSZhbVW_INOEznhlkkIN3tFKjhbn55ooRvmYeVhx8r6dlnqp1dUN2efsLzBz7lY/w640-h480/rozsutec+szczyt.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5sd2i5JiRiNuqRI2dLGerkBsMeB00bpUmbhgIbPxcZPVnWYFR5LiHCWyT6pZ_Vtc0N5EDHl2L6D3ToSD4_9tU0tiMND1pcwvB4lr_mMIlioKTghld59ENeoDrddTtPaZF7N5YEfs6X6by/s1200/pod+rozsutcem.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="888" data-original-width="1200" height="474" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5sd2i5JiRiNuqRI2dLGerkBsMeB00bpUmbhgIbPxcZPVnWYFR5LiHCWyT6pZ_Vtc0N5EDHl2L6D3ToSD4_9tU0tiMND1pcwvB4lr_mMIlioKTghld59ENeoDrddTtPaZF7N5YEfs6X6by/w640-h474/pod+rozsutcem.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4aNvee3zOYz1JnSjh7c8_UjaoI6fmSKZK9DlTHVlZHqqMEtA2IFfKCJDcxVskNcF9FtzLWCSj7xWSipqSQ74m1tkF9RLTGe67bxKCoiLIAVc_4OFkSui3Cd7DakD3HE6htLqgy_MxeiRA/s2048/rozsutec+medziholie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4aNvee3zOYz1JnSjh7c8_UjaoI6fmSKZK9DlTHVlZHqqMEtA2IFfKCJDcxVskNcF9FtzLWCSj7xWSipqSQ74m1tkF9RLTGe67bxKCoiLIAVc_4OFkSui3Cd7DakD3HE6htLqgy_MxeiRA/w640-h480/rozsutec+medziholie.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHteO_OetbI-Hxn4Mb6LDRNUV4AhpSvbGcOX4gHLyb4rM2g1oE3hSVE077XWqTwYlgmDA3gODAMxq8xfisE4350nWRJH_pKXbbybQc_DPdHrTu7HBPTO-vnba-okn5yAP-OKP_LK2bjWkD/s2048/rozsutec+z+prze%25C5%2582%25C4%2599czy+medziholie.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHteO_OetbI-Hxn4Mb6LDRNUV4AhpSvbGcOX4gHLyb4rM2g1oE3hSVE077XWqTwYlgmDA3gODAMxq8xfisE4350nWRJH_pKXbbybQc_DPdHrTu7HBPTO-vnba-okn5yAP-OKP_LK2bjWkD/w640-h480/rozsutec+z+prze%25C5%2582%25C4%2599czy+medziholie.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wielki Rozsutec widziany z Przełęczy Medziholie.<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9textyz2uYN-kAwpsuIbJP8T1R0dM_AUwGkEGZFBwiILUt3IKW6Ysd2AW1NE7SWEMlB40_qtiQiUlSYD03g_84rd5q1cBxgxxoxBV4HPzVWYFMdRarkCz_N3Nd_U4lDzghJ3bfLlXGtcs/s2048/szlak+ma%25C5%2582a+fatra.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9textyz2uYN-kAwpsuIbJP8T1R0dM_AUwGkEGZFBwiILUt3IKW6Ysd2AW1NE7SWEMlB40_qtiQiUlSYD03g_84rd5q1cBxgxxoxBV4HPzVWYFMdRarkCz_N3Nd_U4lDzghJ3bfLlXGtcs/w640-h480/szlak+ma%25C5%2582a+fatra.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Towarzysze idą na Stoha.<br /></td></tr></tbody></table><p>Na Przełęczy Medziholie rozdzielamy się z towarzyszami. Oni idą dalej w góry, my tymczasem schodzimy do Stefanovej, coby zahaczyć o sklep. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIW1hBIvbDybD9UI8n38_pNgldgiDp03WFkFJmYxiAOxGF6S5y8JtuxozfaOa8mqSbXVNhYuN_4DIsOIrK71tVyN11HfLxx3ePanEZIBxStvKEbpxuC9Ey55UY8w23wHBci_Rp7zkHrRTl/s2048/zej%25C5%259Bcie+do+stefanovej.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIW1hBIvbDybD9UI8n38_pNgldgiDp03WFkFJmYxiAOxGF6S5y8JtuxozfaOa8mqSbXVNhYuN_4DIsOIrK71tVyN11HfLxx3ePanEZIBxStvKEbpxuC9Ey55UY8w23wHBci_Rp7zkHrRTl/w480-h640/zej%25C5%259Bcie+do+stefanovej.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zejście jest...niespodzianka! - strome. Dla zmęczonych ktoś wyrzeźbił krzesełko.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Gdzieś trzeba udać się na spoczynek. Marcin już wcześniej obmyślił, że po odwiedzeniu miasta dotrzemy do pobliskiego schroniska. Ze Stefanovej do Chaty na Gruni wiedzie szlak, który pokonuje się teoretycznie w godzinę. Teoretycznie, bo nam (a raczej mnie, bo spowalniam mego ziomeczka) zajmie to ciut dłużej. Łatwy szlak wiodący szeroką drogą pokonuje 300 metrów przewyższenia, co wylewa ze mnie siódme poty i utwierdza w przekonaniu, że nie doceniałam tych górek. Na początkowym jego fragmencie moje wysiłki wynagradzają widoki - Rozsutec prezentuje się stąd obłędnie, zwłaszcza w wieczorowym świetle. Klimatu dopełnia... muzyka. W którejś z knajp w Stefanovej gra góralska kapela, a dźwięk niesie się po okolicy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6vlj6OF4281TWK8_rRA8tMp5z85HsQt4fXgQeFJtpLWIHVDAWXC1fS420RuUiNSrjNI1_zEiEX3wkTyTiZ2rPbKCBS6RYGJGWhzlPEMxHzmXLHMnLvnVQsnA1rBc93m1tB7LQgRTdAB80/s2048/rozsutec+z+do%25C5%2582u.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6vlj6OF4281TWK8_rRA8tMp5z85HsQt4fXgQeFJtpLWIHVDAWXC1fS420RuUiNSrjNI1_zEiEX3wkTyTiZ2rPbKCBS6RYGJGWhzlPEMxHzmXLHMnLvnVQsnA1rBc93m1tB7LQgRTdAB80/w640-h480/rozsutec+z+do%25C5%2582u.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyAc-sS_wfAWDioVpuTIk7uBArf0IWxaaYxUt-kOu689-Jo79evt7XOExdfMWLpSUovSbJGI4ZI5ZYVMoHu6TUhhAgGdaORsuZ-HasjC52KFUr_zaxdhyO4eGdWZ51j9WAiZDjssxbYzig/s2048/chata+na+gruni+doj%25C5%259Bcie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyAc-sS_wfAWDioVpuTIk7uBArf0IWxaaYxUt-kOu689-Jo79evt7XOExdfMWLpSUovSbJGI4ZI5ZYVMoHu6TUhhAgGdaORsuZ-HasjC52KFUr_zaxdhyO4eGdWZ51j9WAiZDjssxbYzig/w640-h480/chata+na+gruni+doj%25C5%259Bcie.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHp9bbFepICK_Bc9NqDe5ib6nznAlv5K8KIq2rxZR-vC7KNjxpHO3IEWbYql1IWd6ZnBe30yECDuTLMhovPSOD2ekBdvhbRQPcUUF3bP-4Z2BPSOhmV_pH72BI-719vIFuqHSxsci3z9lI/s2048/widok+na+rozsutec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHp9bbFepICK_Bc9NqDe5ib6nznAlv5K8KIq2rxZR-vC7KNjxpHO3IEWbYql1IWd6ZnBe30yECDuTLMhovPSOD2ekBdvhbRQPcUUF3bP-4Z2BPSOhmV_pH72BI-719vIFuqHSxsci3z9lI/w640-h480/widok+na+rozsutec.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwjWVEYRautHAEgsB7F7IuyF7YsoSWQrl40xuH_yN2KZLIh8nf6OYqq4DXmhPrh5XmAPhG_6Y2NkxDhNPjkEg2USdko091nNUwNhgK2TKVRzSsDjixpBAhZhdJyI4MPrKKnRm_OI_s90qN/s2048/doj%25C5%259Bcie+do+chaty+na+gruni.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwjWVEYRautHAEgsB7F7IuyF7YsoSWQrl40xuH_yN2KZLIh8nf6OYqq4DXmhPrh5XmAPhG_6Y2NkxDhNPjkEg2USdko091nNUwNhgK2TKVRzSsDjixpBAhZhdJyI4MPrKKnRm_OI_s90qN/w640-h480/doj%25C5%259Bcie+do+chaty+na+gruni.jpeg" width="640" /></a></div><p>Idziemy do Chaty z zamiarem rozbicia przy niej namiotu, nie nastawiam się zatem zanadto na możliwość skorzystania z jej luksusów, takich jak bieżąca ciepła woda. Marcin coś jednak wspomina po drodze o prysznicu, więc i ja lekko popuszczam wodze wyobraźni. Jesteśmy trzeci dzień w górach, jest ciepło, a jak dotąd nie było się gdzie umyć, życie - a raczej wzajemne dobre stosunki w grupie - ratują tylko nawilżane chusteczki. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoXDvnsk0ZYQ1DmEjssyhYtftV8gzUl02F269TgUCclwWL9sFuWYlCt_6tXjgLoOY-gcnmEJlwBZJsu5mfymbQjDVm6HVmd3_NnRkTHpHme7Tmkp2W9MLjHdwe3Q_zKOAsBMrXvfvIo1tA/s2048/widok+na+wielki+rozsutec.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoXDvnsk0ZYQ1DmEjssyhYtftV8gzUl02F269TgUCclwWL9sFuWYlCt_6tXjgLoOY-gcnmEJlwBZJsu5mfymbQjDVm6HVmd3_NnRkTHpHme7Tmkp2W9MLjHdwe3Q_zKOAsBMrXvfvIo1tA/w640-h480/widok+na+wielki+rozsutec.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrSESmci6hx9_x4yLsGdIJ9eovyxNV61AFhh62rgAuNF_B-FoGvT0F27ooHJkGSfj24KtmP4_YnQcNCLNoGeqeg00jcZZhj-PWVUofa6gejbP06buGb6gMhjbeZ1aIIa2l0xXXu9sn-hJw/s2048/szlak+chata+na+gruni.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrSESmci6hx9_x4yLsGdIJ9eovyxNV61AFhh62rgAuNF_B-FoGvT0F27ooHJkGSfj24KtmP4_YnQcNCLNoGeqeg00jcZZhj-PWVUofa6gejbP06buGb6gMhjbeZ1aIIa2l0xXXu9sn-hJw/w640-h480/szlak+chata+na+gruni.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj303U2DjX1aORUYPK5K7u07LfjyuL9ruIHChXrldyOU-MI14sUWnZqFSKuMbdhlYN14dr3Zi8iP8z-5E309QUxkmIfLqhI1sTCyZWZKE_Kzgmj9SQfYKL0CHkYaPS-HCGPRdX1HOxK-tXs/s1600/szlak+do+schroniska.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj303U2DjX1aORUYPK5K7u07LfjyuL9ruIHChXrldyOU-MI14sUWnZqFSKuMbdhlYN14dr3Zi8iP8z-5E309QUxkmIfLqhI1sTCyZWZKE_Kzgmj9SQfYKL0CHkYaPS-HCGPRdX1HOxK-tXs/w480-h640/szlak+do+schroniska.jpg" width="480" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJnHqNHTdW9kKH2QZJxUg54KjkwTmYF29YtCJ8OTKoRWg2Io8ag7BGpRIbJI6JbIoHM5ZGO0LdbprNEHLk8Pok4ig7Uh_JAhqXKna7hzxzAEEUh_tz-oL2jOg_B_fJxjjziVTyhuI0TUM8/s1600/szlak.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJnHqNHTdW9kKH2QZJxUg54KjkwTmYF29YtCJ8OTKoRWg2Io8ag7BGpRIbJI6JbIoHM5ZGO0LdbprNEHLk8Pok4ig7Uh_JAhqXKna7hzxzAEEUh_tz-oL2jOg_B_fJxjjziVTyhuI0TUM8/w480-h640/szlak.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Takie to jest podejście...<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwZqLkeohzfKZpIyRKmLBw80YQdYJX3-DsP_TVJ-1f07VJ20d9g0AHHJLH0FFZUBImQtbqWa-IihacIdr6ZwVbnR-1oSgOWR4PRExqO-Fac2wi7-zpWTf7hqBBksQypFNMQf8-A1hyphenhyphenkcBq/s2048/podej%25C5%259Bcie.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwZqLkeohzfKZpIyRKmLBw80YQdYJX3-DsP_TVJ-1f07VJ20d9g0AHHJLH0FFZUBImQtbqWa-IihacIdr6ZwVbnR-1oSgOWR4PRExqO-Fac2wi7-zpWTf7hqBBksQypFNMQf8-A1hyphenhyphenkcBq/w640-h480/podej%25C5%259Bcie.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na tym zdjęciu widać, że jest stromo. I że Marcin ma dużo lepszą kondycję.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p>Cena za postawienie namiotu przy Chacie jest dość symboliczna - zdaje się, że euro od osoby (bez względu na to, ile namiotów). Można się więc domyślać, że w tej symbolicznej cenie prysznic uwzględniony nie jest. No i niestety - sympatyczna pani łamaną polszczyzną objaśnia nam, gdzie możemy się rozbić i gdzie jest ujęcie wody, jeśli jej potrzebujemy - a jest kilkaset metrów od Chaty. Jako biwakujący mamy też dostęp wyłącznie do "eko wc", które okazuje się być po prostu sławojką. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUVkPhdeh9Pjv0RUvIiPKr_N258fKoFYtCq_WlqCCL78mTHllYMqJkCxtOHj9KotYFGFXApGa-SJujMZ-q6j4LM5LSbtooEkDZQtVEMM_3c_M3qjZ-uVFaxLOoZzLTt9ApR_WoKzcUIXp6/s2048/chata+na+gruni.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUVkPhdeh9Pjv0RUvIiPKr_N258fKoFYtCq_WlqCCL78mTHllYMqJkCxtOHj9KotYFGFXApGa-SJujMZ-q6j4LM5LSbtooEkDZQtVEMM_3c_M3qjZ-uVFaxLOoZzLTt9ApR_WoKzcUIXp6/w640-h480/chata+na+gruni.jpeg" width="640" /></a></div><p>Nic to. Nazajutrz i tak czeka nas podejście, które zniweczyłoby dobroczynne działanie prysznica. A tak to przynajmniej nie ma co niweczyć. Ponad schroniskiem wznosi się trawiaste zbocze, wieczorem już prawie nikt tamtędy nie przechodzi, stąd z początku nawet nie podejrzewam, że może tam wieść szlak. A mój brak takowych podejrzeń wynika z tego, że zbocze to jest bardzo strome. Wiem, że to słowo pada w niniejszej relacji już któryś raz, ale serio, to jest moje główne skojarzenie z Małą Fatrą. Zmęczyły mnie Diery, zirytowało zejście z przełęczy Medziholie do Stefanovej, zdziwiło to, że podejście do schroniska szeroką drogą może być tak wyczerpujące, ale to tutaj to serio zapowiadało się na orkę. I tym się okazało. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiTmWQYbsF7orVAC9Z1hDTSj5LoLQLBMS2rUwDhws1C_nAcGcckxu_ga_l1pb6eVam3nzQ_yFkaNGdGzeNuax5_0R5T64J6IMtFTW6G4QG77poDJnGohcLgbkqAP2O5dkMzUiKAWA1wp9SZ3YqaBb2f4hBG_AICmzPj60b_2kz6l5BpCOX_Bku94XL_Sw=s1200" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="1200" height="308" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiTmWQYbsF7orVAC9Z1hDTSj5LoLQLBMS2rUwDhws1C_nAcGcckxu_ga_l1pb6eVam3nzQ_yFkaNGdGzeNuax5_0R5T64J6IMtFTW6G4QG77poDJnGohcLgbkqAP2O5dkMzUiKAWA1wp9SZ3YqaBb2f4hBG_AICmzPj60b_2kz6l5BpCOX_Bku94XL_Sw=w640-h308" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiizaEkX29fpPxwh2GqDbrb_IH0q63coTw0uEhRD6r6U8P8_znNSaMLft8PXfzKIpgSbM7TLYt_EE1C3YVyFdBqPsw-q_Q2zaMACPAAlULyWCN8Ony9yBDL85I2Zv9kb57vBJf4lv44qRdWaW6PJW-9N7TbkqZf96x9-emx0OJ1NaQgoQzDJaSXmhTZJQ=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1366" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiizaEkX29fpPxwh2GqDbrb_IH0q63coTw0uEhRD6r6U8P8_znNSaMLft8PXfzKIpgSbM7TLYt_EE1C3YVyFdBqPsw-q_Q2zaMACPAAlULyWCN8Ony9yBDL85I2Zv9kb57vBJf4lv44qRdWaW6PJW-9N7TbkqZf96x9-emx0OJ1NaQgoQzDJaSXmhTZJQ=w640-h426" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgCrF0BwGUwTTdOwVcbfxuCEEXNNGo69JlMnHECRnr51NyN24B2Eg2nZ14mKwTK1ag7o2x1AP4WYbySSjntWmRsi7zQQumQoQvKywyanRTitIdAdUSBW9Qwg6PHyh6_KFKHSARi0bVaQTpSqL0KSYgFcZEx-6oP2Ky0ACgR4drWOXZIjYjY7oadrR6cbQ=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgCrF0BwGUwTTdOwVcbfxuCEEXNNGo69JlMnHECRnr51NyN24B2Eg2nZ14mKwTK1ag7o2x1AP4WYbySSjntWmRsi7zQQumQoQvKywyanRTitIdAdUSBW9Qwg6PHyh6_KFKHSARi0bVaQTpSqL0KSYgFcZEx-6oP2Ky0ACgR4drWOXZIjYjY7oadrR6cbQ=w640-h426" width="640" /></a></div><p>No więc szlak z Chaty na Gruni, tak imponująco pnący się ku górze wyprowadza na Południowy Gruń. Tam już wbijemy się w grań i zrobi się całkiem przyjemnie, ale najpierw trzeba tam się doczołgać. Wychodzi ze mnie strasznie miękka buła, że tak narzekam na jakiś trawiasty pagór, ale, umówmy się - ja jestem dziecko Tatr. Pierwsze podejścia to dla mnie zwykle dłuuuugie, powoli wznoszące się doliny, potem kamienne schodki, a gdy już robi się nieco pionowo, to zwykle jest się czego przytrzymać. Tutaj mamy około półtoragodzinne podejście, podczas którego stopy mam ustawione bezustannie w nienaturalnej pozycji - jakbym podchodziła w górę spadzistego dachu. Bo tu żadnych schodków nie ma, nikt też nie wpadł na poprowadzenie ścieżki trawersami, podchodzi się na wprost. Można stawiać stopy bokiem i chwilami to robię, ale to też wcale specjalnie wygodne nie jest. <br /></p><p>Ale, jak już wspomniałam, nie ma tego złego. Po osiągnięciu Południowego Grunia czeka nas już tylko (a przynajmniej do momentu konieczności zejścia na dół...) przyjemna wędrówka granią, która też oczywiście wymaga pewnych podejść, jednak nie aż tak wyczerpujących jak to pierwsze. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhot4lgCkRFEXTa8s3XxLPblZeufD_r7gKWKa1WTbh33qLCg_i-_Q2FdBBYAAOgBGX4uhCupHiAEXhTOh1FKA4Nuftl2h8RYI3RLQMeyko7jfkBFKIlj7bRXGZkfpDES04JRCvbERyXVg9TDL1VKBBEUvoFOGq3mKRdLUMEyJzJmuStDgdkLLLlfacMRA=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhot4lgCkRFEXTa8s3XxLPblZeufD_r7gKWKa1WTbh33qLCg_i-_Q2FdBBYAAOgBGX4uhCupHiAEXhTOh1FKA4Nuftl2h8RYI3RLQMeyko7jfkBFKIlj7bRXGZkfpDES04JRCvbERyXVg9TDL1VKBBEUvoFOGq3mKRdLUMEyJzJmuStDgdkLLLlfacMRA=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiyj13BYOWSA6zmQW5u2Zik-ZqWgxqWdCE-d9Wx9K2mPUsOw7-0aYv0ec7bVTgQtHdsm8cFfKG4rEJrnVu2m3WoVuo89rx-uVG_LvCkyvbPcNWGGmcDgsqN7utrJRiWX4x5rkI7xmbn2ZsTi08fFKTH9aE39Zku2aKix-na1XwVl9JJvR43zMXHOZxKLQ=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiyj13BYOWSA6zmQW5u2Zik-ZqWgxqWdCE-d9Wx9K2mPUsOw7-0aYv0ec7bVTgQtHdsm8cFfKG4rEJrnVu2m3WoVuo89rx-uVG_LvCkyvbPcNWGGmcDgsqN7utrJRiWX4x5rkI7xmbn2ZsTi08fFKTH9aE39Zku2aKix-na1XwVl9JJvR43zMXHOZxKLQ=w640-h480" width="640" /></a></div><p></p><p>Może wróćmy teraz do historii o zdobywaniu przed rokiem Wielkiego Krywania przez Marcina. Otóż brakowało mu wówczas jakichś dwudziestu minut do szczytu, gdy nadciągnęła burza... Tak przynajmniej powiedzieli mu koledzy. Bo gdy razem wyłazimy na Południowy Gruń i dalej na grań, Wielki Krywań odsłania nam się gdzieś w oddali... w takiej mniej więcej dwugodzinnej oddali. ;) Tymczasem chłopaki rok wcześniej zaliczyli odwrót jeszcze przed Gruniem. Schodzenia w ulewie stromym trawiasto-błotnistym stokiem nie zazdroszczę. Może nie byłoby ono przynajmniej tak przykre, gdyby mieli świadomość, że do zaplanowanego szczytu nie brakowało wcale tych nieszczęsnych dwudziestu minut, tylko sporo więcej. ;)</p><p><br /></p><p>Historię o nieomal zdobytym Wielkim Krywaniu, którą byłam wyrywana na spacerach po radomskich parkach zostawiam sobie głęboko w serduszku, by czasem się nią delikatnie przekomarzać. ;) Tymczasem kierujemy się w stronę Chleba.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhd3Ap5CZX3XKz-z6uM9e701o3tDmHhQK34fLwdiyxPYOFHsAxYoPpVidPlqsp5XaGZ15OlSplS6iS0E_KiP2sxbuOKr73nuSY3vXVw65zfHEbL0hbbj8rq340ZgEu8JyiSgqTpig_k2FlEpE63_KZhUD9_8F5xakRCyHVAyMBBCsYt6gFmhIgCo3ESBw=s2048" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhd3Ap5CZX3XKz-z6uM9e701o3tDmHhQK34fLwdiyxPYOFHsAxYoPpVidPlqsp5XaGZ15OlSplS6iS0E_KiP2sxbuOKr73nuSY3vXVw65zfHEbL0hbbj8rq340ZgEu8JyiSgqTpig_k2FlEpE63_KZhUD9_8F5xakRCyHVAyMBBCsYt6gFmhIgCo3ESBw=w640-h480" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tam z tyłu to Rozsutec.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhwkCNJjxIi8rO48DnqwUqxPpQgrLUOHBS8rHRX-nmedeIKxe5mBYFnzGw84xiRAjMHwIERODX6DxWEfRYr1VRxV5ye9adXKeHpfJFO4NYQrCAW37fJTJu76W6laNxMDCJknXMGvif2VPNMVdSfw3WSmVMxHBeZmLZBcUqm5KQ2_XnoNYT4cbJbCEHsyg=s2048" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhwkCNJjxIi8rO48DnqwUqxPpQgrLUOHBS8rHRX-nmedeIKxe5mBYFnzGw84xiRAjMHwIERODX6DxWEfRYr1VRxV5ye9adXKeHpfJFO4NYQrCAW37fJTJu76W6laNxMDCJknXMGvif2VPNMVdSfw3WSmVMxHBeZmLZBcUqm5KQ2_XnoNYT4cbJbCEHsyg=w640-h480" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podejście na Chleb.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>No i cóż tu rzec - wędrówka wyżej położonymi partiami Małej Fatry należy do tego miłego rodzaju wędrówek, kiedy to sobie niespiesznie idziesz, co chwila robisz jakieś zdjęcie, albo po prostu chłoniesz widoki. Nic spektakularnego może, ale bardzo to miłe i przyjemne. Co zwraca uwagę, to świerszcze, których jest tu zatrzęsienie. Nie tylko słychać je bezustannie, ale też widać wyskakujące co chwila z trawy i niestety (co nieuniknione przy takiej ich ilości) rozdeptane na ścieżce. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhINJVfjf8TrfWwQ_6XFi4GjfWTudiUHh74sObBo_CNIUM88vY6SVDAcRiu2DGg78pAAHdgsISLqb0Xj4vHRL3vlLi6Jq6V-9kiVSMXmXb4L0ei7Q7JaXxCAWm1BeKAcUeGeNRhcsIrFfYuHYI4G_IzfUp7_8h8gRQsZipMMauEdjhfagy1g4rc3l_nSQ=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhINJVfjf8TrfWwQ_6XFi4GjfWTudiUHh74sObBo_CNIUM88vY6SVDAcRiu2DGg78pAAHdgsISLqb0Xj4vHRL3vlLi6Jq6V-9kiVSMXmXb4L0ei7Q7JaXxCAWm1BeKAcUeGeNRhcsIrFfYuHYI4G_IzfUp7_8h8gRQsZipMMauEdjhfagy1g4rc3l_nSQ=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhH0MbhcYxvp-D9jLOWV_0_SIAYkZOf_Ax-aGdw1zLOBeAYM0pDoEZvSwzdy_omFWJnM5YkbjsnR7OlGd4vwuVfhH6pOYej8hsNuYoyllcvWcWfNk7q7v5nG2qVl6Z1MmSJrPa6-8qcemk0zb72jc31K2xyuV4Z06kXAOU41C9PnVZBJQNKOPFR1JaXBQ=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1364" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhH0MbhcYxvp-D9jLOWV_0_SIAYkZOf_Ax-aGdw1zLOBeAYM0pDoEZvSwzdy_omFWJnM5YkbjsnR7OlGd4vwuVfhH6pOYej8hsNuYoyllcvWcWfNk7q7v5nG2qVl6Z1MmSJrPa6-8qcemk0zb72jc31K2xyuV4Z06kXAOU41C9PnVZBJQNKOPFR1JaXBQ=w640-h426" width="640" /></a></div>Prawdę mówiąc, tutejsze rejony - mam na myśli pokonany kawałek grani i sam Chleb - bardziej mi przypominają Tatry (oczywiście Zachodnie, nie Wysokie) niż Rozsutec. ;) Z Chleba schodzimy sobie do budynku, będącego górną stacją kolejki linowej. Oczywiście w planach jest jeszcze Wielki Krywań - Marcin tym razem nie odpuści, a i ja całkiem chętnie się tam wdrapię. Tyle że tam chcemy sobie pooglądać zachód i zostać na noc, a na to jest jeszcze za wcześnie. No... możnaby posiedzieć na górze, ale perspektywa napicia się piwka na tarasie stacji wygrywa z opcją parogodzinnego koczowania na szczycie. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi4ofag9-vizWyq2N5syC_bcsuyMXbsBsmubtpaQ0CT9p0jfiDL2fdvJOltyrAdQ5dqQg4hsozV-lFAM2oigUWa2QwOL2Z8tQEamSs7_tUat6MRzCEg51m0K1T7FAOsQBNVqtgoWjdnJZ2c-maxFJA2-2wLv9iZfuI05zY5pDVsTnJ65K9p0XK-qQzwZQ=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi4ofag9-vizWyq2N5syC_bcsuyMXbsBsmubtpaQ0CT9p0jfiDL2fdvJOltyrAdQ5dqQg4hsozV-lFAM2oigUWa2QwOL2Z8tQEamSs7_tUat6MRzCEg51m0K1T7FAOsQBNVqtgoWjdnJZ2c-maxFJA2-2wLv9iZfuI05zY5pDVsTnJ65K9p0XK-qQzwZQ=w640-h426" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEje0nk1eM4TYwbpJ3CbBoCRyWsSwVzdsuh8seYrtbKnSHe5NIfrNrZtNJgy-KBVxXbMRJg7f1AmTViBihAK2cHxfMwfgwUJhziBs5xJDKGUtpy1WKFWiVzbqX9Moe5T4SU3CMWy9TuuSMh7A_UN2LV9tVRfSOhpwgFZuZ8WK5r-Nu5SF-L8J0MpzZuf1A=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEje0nk1eM4TYwbpJ3CbBoCRyWsSwVzdsuh8seYrtbKnSHe5NIfrNrZtNJgy-KBVxXbMRJg7f1AmTViBihAK2cHxfMwfgwUJhziBs5xJDKGUtpy1WKFWiVzbqX9Moe5T4SU3CMWy9TuuSMh7A_UN2LV9tVRfSOhpwgFZuZ8WK5r-Nu5SF-L8J0MpzZuf1A=w640-h480" width="640" /></a></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg0Uu_cQaJhJ0IRkP_00HzpL7zZ5GwixMvVrzNm16BLsnSs2mENcUuH0Z_2cRmTbM7ubSuGsQcKdc1KZgZ7klkYLFc3KlRY-_SNdVEVytKnTzf4J0jeytm6hpE5Nb-yArZO187D1y0MbKMiOUWKqBBkNvNY9NR5OFJ4nkXYBXaHDGTcNvh9FKNCZN6X2g=s2048" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg0Uu_cQaJhJ0IRkP_00HzpL7zZ5GwixMvVrzNm16BLsnSs2mENcUuH0Z_2cRmTbM7ubSuGsQcKdc1KZgZ7klkYLFc3KlRY-_SNdVEVytKnTzf4J0jeytm6hpE5Nb-yArZO187D1y0MbKMiOUWKqBBkNvNY9NR5OFJ4nkXYBXaHDGTcNvh9FKNCZN6X2g=w640-h426" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mmmm... czuć zapach piwa :D<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgR-F54a7deMYBrxtyloWAWFWEJaSL5l4GVp_amlmwI0B7oFx53o0VGVn6YaD_vae9_OCHQxBWv0vlQt-obGVqMXXvBTq80DgCK4iUS-0o3xcIxtfB4T2Fz7YJqwMPTNoHiXMPz1VW8OctdRphrIGG7Ki7fpjZpRaDx4D1IuCE6jmk5k-KJZmCMYmNjgA=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgR-F54a7deMYBrxtyloWAWFWEJaSL5l4GVp_amlmwI0B7oFx53o0VGVn6YaD_vae9_OCHQxBWv0vlQt-obGVqMXXvBTq80DgCK4iUS-0o3xcIxtfB4T2Fz7YJqwMPTNoHiXMPz1VW8OctdRphrIGG7Ki7fpjZpRaDx4D1IuCE6jmk5k-KJZmCMYmNjgA=w640-h480" width="640" /></a></div><p>Wreszcie zbliża się wieczór i ruszamy tyłki na szczyt Wielkiego Krywania, który stąd mamy już bardzo blisko. Ktoś już na nim siedzi, za chwilę ktoś jeszcze przychodzi, ostatecznie ten sam, co my scenariusz biwakowania na szczycie realizuje jakieś siedem osób. W miarę szybkie dotarcie na górę pozwala nam wybrać dogodne miejsce pod namiot, co wcale nie jest prostym zadaniem. Choć Wielki Krywań to łagodny pagór, partie szczytowe ma dość nierówne i ciężko o płaski kawałek dla dwóch osób. Na samym wierzchołku wprawdzie jest dość wymiarowe klepisko, ale pełne drobnych kamyczków, na których obawiam się rozłożyć namiot (zwłaszcza wypożyczony). Poza tym czai się tam już jakiś Słowak.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhuRKIHUSX3UFBItrDC7X13QlE4bu4dyfnT7Hg8qh90Y0jS6F6Bo3-_-Zb6rHaH5YeV1nsT5kSyADVWB-V8Z5lBQ7wY-_LQhmnCWaaY03JtPpCev1o4AW9AcAvTKUeRFgbPy1cw7EBtCx79veadGGoxeOVGmijc17DPhS2QxPLDF_IirMLu6xbJusy59A=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhuRKIHUSX3UFBItrDC7X13QlE4bu4dyfnT7Hg8qh90Y0jS6F6Bo3-_-Zb6rHaH5YeV1nsT5kSyADVWB-V8Z5lBQ7wY-_LQhmnCWaaY03JtPpCev1o4AW9AcAvTKUeRFgbPy1cw7EBtCx79veadGGoxeOVGmijc17DPhS2QxPLDF_IirMLu6xbJusy59A=w640-h480" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEivRReFXxq0O19rvIN4GQHdTqwTcLLyV82Jkt7CGbngkGMt37b0ZtjRKckEU2hP327OBR_VA6Vt9cEvJ6o8-V6qPgNnkJtSAgBlD7D39Ye-4ljOKFowyIrbmc3pjK6AMl9-i3SBJOQQSmueswfc2u95NJy76INGLZxZ-Pcmx66yG5699ADA4R7nAfEMHg=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEivRReFXxq0O19rvIN4GQHdTqwTcLLyV82Jkt7CGbngkGMt37b0ZtjRKckEU2hP327OBR_VA6Vt9cEvJ6o8-V6qPgNnkJtSAgBlD7D39Ye-4ljOKFowyIrbmc3pjK6AMl9-i3SBJOQQSmueswfc2u95NJy76INGLZxZ-Pcmx66yG5699ADA4R7nAfEMHg=w640-h480" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhikwICXaAM0RCxqSqWXosGoYRP50FV-LIa1YIhk8X_Yqh7odG10jUdYc3DOV5Eb_B82xYsFLf3Kdw8j5FDIWLvj2xSem_XEeuc4NY0c8Ki7AYqMKnaw9K929QfkJ7jFWsCBC6Ht4-Tvo8G4RgaznC9SwIVJplEvxZtxmrmPHA9GPbhL_SY6bK-hosMCg=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhikwICXaAM0RCxqSqWXosGoYRP50FV-LIa1YIhk8X_Yqh7odG10jUdYc3DOV5Eb_B82xYsFLf3Kdw8j5FDIWLvj2xSem_XEeuc4NY0c8Ki7AYqMKnaw9K929QfkJ7jFWsCBC6Ht4-Tvo8G4RgaznC9SwIVJplEvxZtxmrmPHA9GPbhL_SY6bK-hosMCg=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjG3CeFxy75Ph_U5FHzNe2-lFBBiggNYIKI1mkz71h6NDbNYaARScjB6TUue4x3yxGYJYwnKXJLXVaeD9YezvmvIHen2OkYTJulJoTpgr7FCmiftV7AjXOhi9bvDLiuk5GEDzvZROFVvINpMLIvT_x5keqhima06nk9JsS90iLnD6sL43pVzYpAKhuRzw=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjG3CeFxy75Ph_U5FHzNe2-lFBBiggNYIKI1mkz71h6NDbNYaARScjB6TUue4x3yxGYJYwnKXJLXVaeD9YezvmvIHen2OkYTJulJoTpgr7FCmiftV7AjXOhi9bvDLiuk5GEDzvZROFVvINpMLIvT_x5keqhima06nk9JsS90iLnD6sL43pVzYpAKhuRzw=w640-h426" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhYoh7lxZ3v0zb88Y0VZKK8s_3ljNG_XmEcY_PyX9vsMag4k1decr29WEPDWQENmS-nglwuZmFTeGeYevAzGNUq4VqbDU4aehlIF7dVyb6Rn2rwGdSqTnPJ5B_wJXh24Q-7jm0pnEsLZtnpUOYPclZfaARRaxMy0B7L-IYb2u_ipUI7OqiruvODSMA-zw=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhYoh7lxZ3v0zb88Y0VZKK8s_3ljNG_XmEcY_PyX9vsMag4k1decr29WEPDWQENmS-nglwuZmFTeGeYevAzGNUq4VqbDU4aehlIF7dVyb6Rn2rwGdSqTnPJ5B_wJXh24Q-7jm0pnEsLZtnpUOYPclZfaARRaxMy0B7L-IYb2u_ipUI7OqiruvODSMA-zw=w640-h480" width="640" /></a></div><p></p><p>Namiot mamy wypożyczony z mej roboty, dzięki usłudze Decathlon Rent (w sensie, że każdy sobie może wypożyczyć, nie tylko pracownicy). I jest to złoto. Usługa jak usługa, ale namiot jest rewelacyjny, lekki, intuicyjny przy rozkładaniu, przestronny dzięki absydom. Jest to model Trek900, a tu <a href="https://dctln.pl/5hNyZMRXf" target="_blank">LINK</a>. Serio polecam.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjPXN2yD6UenV_DHnx2qmPD4wdN-z19HLk-QCpjmo8gLB8Xh-aVdt2ZF4yjCPbnY2mjsjNJkNiJvBO03v4yCbY2vIQYlJo_p5nngyHvrUNR15pDXLspEYgnROqxt-6NIPkC8GgFcd-2-Xe7DbCeHa_zsrx9-QiZCqVo2sMJABBUO8D5F15MINg95ysp_w=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjPXN2yD6UenV_DHnx2qmPD4wdN-z19HLk-QCpjmo8gLB8Xh-aVdt2ZF4yjCPbnY2mjsjNJkNiJvBO03v4yCbY2vIQYlJo_p5nngyHvrUNR15pDXLspEYgnROqxt-6NIPkC8GgFcd-2-Xe7DbCeHa_zsrx9-QiZCqVo2sMJABBUO8D5F15MINg95ysp_w=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Pewnie już to gdzieś pisałam, ale kocham zachody słońca w górach. Z tą drobną uwagą, że bardziej letnie niż zimowe, bo oglądanie zimą zachodu w górach zwykle wiązało się z uwięzieniem potem na kilkanaście godzin w śpiworze (tyle trwa w zimie noc) i przetrzymywaniem siusiu do rana, co poniekąd wpływa lekko negatywnie na ogólne wrażenia. Letnim wieczorem ciepłe światło wydobywa z górskich widoków i krajobrazów to co najlepsze, wszystko wokół cichnie, a samo patrzenie na żarzącą się kulkę znikającą za horyzontem ze świadomością, że ledwie za kilka godzin wychyli się ona z drugiej strony ma w sobie coś magicznego. <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjgHKyGxCJPW_Iee0aw2rMoPOZRF8hBtwNq1eZovo1liCwoEmAYnlSZz1GQAys_k5e02C0N5cnNzbD-Aq1S1aR8z4X5OvSbGgSZzlfGgS9Xdd62lBjj2BaK2dVbGPT1P7WwU3q2LPzseHQlEbOw1BMDW5cCHMfh9B7nwN2aD3pf2vJQKc5L7lq5AhAXdQ=s1600" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="394" data-original-width="1600" height="158" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjgHKyGxCJPW_Iee0aw2rMoPOZRF8hBtwNq1eZovo1liCwoEmAYnlSZz1GQAys_k5e02C0N5cnNzbD-Aq1S1aR8z4X5OvSbGgSZzlfGgS9Xdd62lBjj2BaK2dVbGPT1P7WwU3q2LPzseHQlEbOw1BMDW5cCHMfh9B7nwN2aD3pf2vJQKc5L7lq5AhAXdQ=w640-h158" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiC2rdjHCzJ5gE5ry3w87reWYN7-d1g6Jq_LG9x3lXGzTZRtd7spdqyNUZ7bInB-NpVP8LWKKMu-YC4vHFDLERpwNT2KFJ8rUETWKi1vZTJEpXuC2OlkzBgsXsoXcu3CRovnFoGMi42QOlOYvASnrgqxnowWocFxJ56_xxZu8h-IJ0lZ1hyrkayT39RcQ=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiC2rdjHCzJ5gE5ry3w87reWYN7-d1g6Jq_LG9x3lXGzTZRtd7spdqyNUZ7bInB-NpVP8LWKKMu-YC4vHFDLERpwNT2KFJ8rUETWKi1vZTJEpXuC2OlkzBgsXsoXcu3CRovnFoGMi42QOlOYvASnrgqxnowWocFxJ56_xxZu8h-IJ0lZ1hyrkayT39RcQ=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh21b2kCTuO3oc8HQgu0B7li-p2yxURE9ytwN3n5KeD29-gH8tRPZRyW8164TnGS2SItU4OO0feC8pu4SLORZsUl_zpLhgOUARUlGhiYWAKNDBA1azT9i8fWrpSYnay9NxtJtiCncq8YWNgZUqkawc5LE7zs6NUE9MmPXseqfiT8AqEUn1wa-mzxODhDA=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh21b2kCTuO3oc8HQgu0B7li-p2yxURE9ytwN3n5KeD29-gH8tRPZRyW8164TnGS2SItU4OO0feC8pu4SLORZsUl_zpLhgOUARUlGhiYWAKNDBA1azT9i8fWrpSYnay9NxtJtiCncq8YWNgZUqkawc5LE7zs6NUE9MmPXseqfiT8AqEUn1wa-mzxODhDA=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><p>Z powyższym selfiakiem wiąże się taka zabawna historia, że Słowak, który siedział na szczycie jeszcze zanim my tam dotarliśmy odmówił zrobienia nam zdjęcia, powołując się na pandemię ("nie focimy, pandemia, dezinfekcja"). Początkowo myślałam, że żartuje i nawet się dobrotliwie zaśmiałam, ale ten przeszedł koło nas obojętnie i poszedł sobie usiąść. Zdjęcie zrobiła dobrowolnie jakaś dziewczyna, ale selfie ładniejsze jednak. ;)</p><p>Mam jeszcze parę fotek ze wschodu, na który się zerwaliśmy (potem jeszcze pospaliśmy chwilkę).</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgliDocV2UFM6dFTqwgku1KN8Od-lBHzGNAMNf-vKyAY_1NwG3z9uffy0ttlT128nEJXFgNB0KokMdkLi4oQUwxPlvu_1iPFzXjX-mNbXOnmikKcRkmpNTpUdeCs8N_Oqe8MiJ4xNYIjRS_gO6__AHxNGQqas6tfWNk22pJVTIAnXhXJckUwvkIBgZcfg=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgliDocV2UFM6dFTqwgku1KN8Od-lBHzGNAMNf-vKyAY_1NwG3z9uffy0ttlT128nEJXFgNB0KokMdkLi4oQUwxPlvu_1iPFzXjX-mNbXOnmikKcRkmpNTpUdeCs8N_Oqe8MiJ4xNYIjRS_gO6__AHxNGQqas6tfWNk22pJVTIAnXhXJckUwvkIBgZcfg=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgevHRWGtfbyQQiozvOqDZ0t2RgwnraqKoj69toVZeYxyqwZWCSTPyecAeVbvKWuW31w-wc5HsxGquQnMfo2Y69I9ZSZbENCS0Bky7uzjxOu8exSIUXOcr-vnRK3sg_0_XtoAewAu3u7HG9RopGYjxZp4UNYPOheEYlsuZ6iHEM2yPusg0jvxyojvxaTw=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgevHRWGtfbyQQiozvOqDZ0t2RgwnraqKoj69toVZeYxyqwZWCSTPyecAeVbvKWuW31w-wc5HsxGquQnMfo2Y69I9ZSZbENCS0Bky7uzjxOu8exSIUXOcr-vnRK3sg_0_XtoAewAu3u7HG9RopGYjxZp4UNYPOheEYlsuZ6iHEM2yPusg0jvxyojvxaTw=w640-h480" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEga_yTeZ12yKNlMgKPsXuN-8FyrQiEHThx4QdunukBR-2WyJDdKDdYTzi-mAnOZ9UmYd_bQ7iSq4mxV_Dnz3a02e3Wj1T3ED4w5RkwIcpxM6g_BA1E25tI-ztm0-9znAkHkM0vytytBWxxqxIjMMtNxrbaikMeUH3JB8hi0F_SFIEy8DC4I3WwjgKcZSA=s1600" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEga_yTeZ12yKNlMgKPsXuN-8FyrQiEHThx4QdunukBR-2WyJDdKDdYTzi-mAnOZ9UmYd_bQ7iSq4mxV_Dnz3a02e3Wj1T3ED4w5RkwIcpxM6g_BA1E25tI-ztm0-9znAkHkM0vytytBWxxqxIjMMtNxrbaikMeUH3JB8hi0F_SFIEy8DC4I3WwjgKcZSA=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><p>Zostaje nam zejście do Vratnej. Od stacji kolejki wydaje się ono niezbyt długie, okazuje się jednak drogą przez mękę. Tam ktoś już wpadł na trawersy, ale nawet one są... no jakie mogą być, no strome są pieruńsko. Dodatkowo praży słońce, a niżej w lesie panuje duszność, schodzimy więc zmęczeni, jakbyśmy wcale nie szli w dół. Z Vratnej jeszcze parę kilometrów pieszo do Terchovej (jeżdżą tam autobusy, ale rzadko), po drodze odnalezienie znajomych i potem powrót do domu. <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhQ1OIprP4cJ5IWD52ELB_xa6Iu_wiWdEhar8eBazabpWMc1iV5O63qnnUoySExkMyCEwb22Wfi6lQwtKNZnAP-DFNkolBtE6Im5uJvi2p18uWv_JPKnQlNfvShv6Z7TfSQirmt0C62CS5M-43sd2o7ILOmGpy-GbqQMQoW8-GZS7bl7ed7voEbzoKDAA=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhQ1OIprP4cJ5IWD52ELB_xa6Iu_wiWdEhar8eBazabpWMc1iV5O63qnnUoySExkMyCEwb22Wfi6lQwtKNZnAP-DFNkolBtE6Im5uJvi2p18uWv_JPKnQlNfvShv6Z7TfSQirmt0C62CS5M-43sd2o7ILOmGpy-GbqQMQoW8-GZS7bl7ed7voEbzoKDAA=w640-h480" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgL4jEo6s09fV_OTCj-Unu6bfV3dUG5dpXX6uYxI9oj90dKUneCQoNViOm27iXhaVlsYyxFC8MP8Sm4ttaEa2BBTIeNYRzNW5BzC8fo5f09MrXee4pyArvVLGWgpGMpq06ld183E4C9MfDuHC0-rlSPeK01Tcst5wGBrm3hUBYCdDEdAPaB4sCFtC-wmQ=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgL4jEo6s09fV_OTCj-Unu6bfV3dUG5dpXX6uYxI9oj90dKUneCQoNViOm27iXhaVlsYyxFC8MP8Sm4ttaEa2BBTIeNYRzNW5BzC8fo5f09MrXee4pyArvVLGWgpGMpq06ld183E4C9MfDuHC0-rlSPeK01Tcst5wGBrm3hUBYCdDEdAPaB4sCFtC-wmQ=w640-h480" width="640" /></a></div><p>Podsumowując: fajny to był wyjazd. Sierpień okazał się dobrym urlopowo strzałem, pęcherz pod koniec przestał dokuczać, niepozorne górki zupełnie wystarczyły, by mnie zmęczyć, ale i lekko zauroczyć. Niniejszym relację uznaję za pomyślnie ukończoną - będzie ku pamięci, głównie mojej własnej, a zdjęcia nie przepadną gdzieś wśród dziesiątek folderów. :) </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiE_18JlR7BT9AYLDdO7iOYMAhR3YvkpixsEbEIK7nP_x_6sMfy0wdXdnko5J8utl5MVfXC1OgCOSqdB875w25E88IHLE42BmqJpqSTbEJ2XoeyOFDfwBccEgG0rXOPw9EbQmmuPYPsjKS9auN7GdfNZnGtadJ1HsjLeDLMYsUSP0M4I1O5WzFrtHLrbA=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiE_18JlR7BT9AYLDdO7iOYMAhR3YvkpixsEbEIK7nP_x_6sMfy0wdXdnko5J8utl5MVfXC1OgCOSqdB875w25E88IHLE42BmqJpqSTbEJ2XoeyOFDfwBccEgG0rXOPw9EbQmmuPYPsjKS9auN7GdfNZnGtadJ1HsjLeDLMYsUSP0M4I1O5WzFrtHLrbA=w640-h480" width="640" /></a></div>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-13892781057798136762021-11-03T11:55:00.001+01:002021-11-03T11:55:25.459+01:00Czy teraz już mogę mieć zawał? Czyli Jagnięcy Szczyt Koperszadzką Granią.<p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8bSP99Gv-qbl3daPjgySpF3ErI1vhwTfbyIlBZL6I-qugpi2q19g7ZIuksBqQV4UhCfm8Jb9Ahsm3u7W7_vH_IMqiqQMk7Bmuuj1F2QRQPa6WJllFexskqlrIeOZe-oP8XRwp1ShHAqJv/s2048/koperszadzka+gran.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8bSP99Gv-qbl3daPjgySpF3ErI1vhwTfbyIlBZL6I-qugpi2q19g7ZIuksBqQV4UhCfm8Jb9Ahsm3u7W7_vH_IMqiqQMk7Bmuuj1F2QRQPa6WJllFexskqlrIeOZe-oP8XRwp1ShHAqJv/w640-h480/koperszadzka+gran.jpeg" width="640" /></a></p>Nie pamiętam już, czy najpierw zobaczyłam tę grań i zastanowiłam się, czy dałoby się nią wejść na wierzchołek, czy też natknęłam się gdzieś na jakąś relację z wejścia nią i dopiero wtedy pokojarzyłam nazwę z obrazem zachowanym w pamięci i na zdjęciach. Raczej to drugie. W każdym razie patrzyłam na <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2016/07/w-zielonej-krainie-jastrzebia-turnia-i.html" target="_blank">Jagnięcy Szczyt</a> z perspektywy <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2016/07/ja-tam-jeszcze-znowu-wroce-dolina.html" target="_blank">Szerokiej Przełęczy Bielskiej</a> (jak i <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/12/w-poszukiwaniu-zaginionych-sciezek.html" target="_blank">okolicznych pagórków</a>) już co najmniej trzy razy i nie pamiętam, czy za drugim, ale za trzecim to już na pewno - przyglądałam się łagodnie opadającemu ramieniu Koperszadzkiej Grani z zamiarem zwiedzenia go w jakiejś tam, bliższej czy dalszej, przyszłości.<span><a name='more'></a></span><p></p><p>Zuzę znam od dwóch lat. Połączyła nas praca, ale Zuza mojego bloga znała wcześniej i twierdzi, że bardzo ją ucieszyła wieść o pracy ze mną (a dokładniej, to o byciu moją bezpośrednią przełożoną :). A jeśli czytała mojego bloga, to już łatwo się domyślić, że ma coś wspólnego z górami. Przez te dwa lata o górach gadałyśmy niemało, dzieląc się wrażeniami z wycieczek i planami na następne, oraz wywołując wzajemnie zazdrość, gdy jedna miała urlop i pakowała plecak, a druga w tym czasie kwitła w robocie. Ale jakoś nie mogłyśmy się zgadać, żeby wybrać się gdzieś razem. Dodatkowo, od jakiegoś roku Zuza powtarzała, że tak by chciała spróbować pójść gdzieś poza szlakiem, że sama się nie odważy, ale gdybym tak ją zabrała, to ona chętnie... No i wreszcie wszystko się zgrało, dogadałyśmy się z wolnym, pogoda miała być znośna, ja opracowałam plan. Wczesnym rankiem wyruszamy zatem w kierunku gór.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmS1Rf0xAfPi-fvjhHU_HBLJhvA7WIxLB-rKveBEfpnJqxZSbtKSxmszmKT1d5nb6iImFKbv3EcbUk8uxEt2WHp9l_RUWbjlsXnDrvQX097FY3Ao0IA8GiHvR75RsX4NHWOvRFdSSUoV_1/s2048/dolina+jaworowa.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmS1Rf0xAfPi-fvjhHU_HBLJhvA7WIxLB-rKveBEfpnJqxZSbtKSxmszmKT1d5nb6iImFKbv3EcbUk8uxEt2WHp9l_RUWbjlsXnDrvQX097FY3Ao0IA8GiHvR75RsX4NHWOvRFdSSUoV_1/w640-h480/dolina+jaworowa.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Za punkt startu obrałyśmy Jaworzynę Tatrzańską, skąd przez Dolinę Zadnich Koperszadów zaplanowałyśmy dotrzeć na Przełęcz pod Kopą. Pozostawiając samochód ruszamy zatem miarowym marszem, najpierw początkiem Doliny Jaworowej, by na Polanie pod Muraniem odbić nieco w lewo. Doliną Zadnich Koperszadów <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2014/07/spacer-dolina-zadnich-koperszadow.html" target="_blank">spacerowałam niegdyś</a>, nie chcąc wówczas tracić deszczowego letniego dnia. Doszłam wtedy do "miśków" (przy jednej z wiat stoją drewniane niedźwiedzie) i wróciłam z powrotem. Tym razem, idąc aż do Przełęczy pod Kopą pokonuję przy okazji nieznany mi dotąd kawałek szlaku. Zuza za to szła nim kiedyś, ale równie dobrze mogła iść ścieżką pod Reglami, bo widoczność miała na jakieś dwa metry. Mamy więc bardzo świeże spojrzenie na odsłaniające się nam z tej strony szczyty Tatr Bielskich, które jeszcze przed kilkoma godzinami oglądałyśmy z samochodu z innej perspektywy. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL_-0e7NXDwlfsZoSEejy4nV-oGIPexDx4SwTgW3jpAnf2On5wcf0coVZAmlg1dHXSv4VDq4QxL98657cfo4PkSdL04STfEkA5sJh5h_ihHqfn1dPW4-nOFFfFzschI6lOGTTDs2o8m2i8/s2048/zadnie+koperszady.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL_-0e7NXDwlfsZoSEejy4nV-oGIPexDx4SwTgW3jpAnf2On5wcf0coVZAmlg1dHXSv4VDq4QxL98657cfo4PkSdL04STfEkA5sJh5h_ihHqfn1dPW4-nOFFfFzschI6lOGTTDs2o8m2i8/w640-h480/zadnie+koperszady.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwxlhq8fjG-ITXUniuw1XZapVPjr4WJUmyz9vHwvZI0khhHwJfHFlq0NGLo-uDrFx9IBOYbo344PkPcn_LTgENdJ0awkqwPAwfVmQP5V4xJXyb9LvjRKTcprNQhjOq9Vawm6j9AMxAEs6J/s2048/zadnie+koperszady+dolina.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1537" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwxlhq8fjG-ITXUniuw1XZapVPjr4WJUmyz9vHwvZI0khhHwJfHFlq0NGLo-uDrFx9IBOYbo344PkPcn_LTgENdJ0awkqwPAwfVmQP5V4xJXyb9LvjRKTcprNQhjOq9Vawm6j9AMxAEs6J/w640-h480/zadnie+koperszady+dolina.jpeg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuy8CxzhN1Ed9A8rku6lUT2IH-EKlLevaG70mY6KC7wDuTWHv6Bi9axphg4-mVF1ksuV-Iin1KCW6lz8sZs3S1XTkOaME4xa_MANfyoSciv0NufHXyKwS9nTqUtuRZDj0cIfCsiV9uPFfs/s2048/dolina+koperszadow.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuy8CxzhN1Ed9A8rku6lUT2IH-EKlLevaG70mY6KC7wDuTWHv6Bi9axphg4-mVF1ksuV-Iin1KCW6lz8sZs3S1XTkOaME4xa_MANfyoSciv0NufHXyKwS9nTqUtuRZDj0cIfCsiV9uPFfs/w640-h480/dolina+koperszadow.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Pogoda, póki co, jest dla nas łaskawa. Ogólnie prognozy przewidywały "rain showers", przelotne, niewielkie opady, które oczywiście potrafią być upierdliwe i nadwątlać morale, ale ostatecznie nie powinny przeszkadzać w pomyślnym i radosnym przebiegu wycieczki. Akurat gdy docieramy na Przełęcz i rozsiadamy się tuż nad nią na popas, niebo się nieco betonuje i coś tam z niego delikatnie leci. Mówię Zuzie, nie pierwszy raz zresztą, że jak coś, to ja nie mam ciśnienia, że jakby w którymś momencie stwierdziła, że za trudno, czy zbyt straszno, czy cokolwiek, to możemy zawrócić, możemy też w ogóle tam nie iść. Lekko niepokoją mnie te chmury, ale sprawdziłam milion prognoz i nie było w nich mowy o burzach czy ulewach, tylko te lekkie siurnięcia, na które jesteśmy przecież przygotowane. Jeśli chodzi o trudność drogi - oczywiście nie zamierzam ciągnąć Zuzy ostrzem grani, obecnie nawet sama nie czuję się mocna na takie zabawy. O trudność ścieżki, omijającej grań bokiem wypytywałam na jednej z grup na FB, gdzie otrzymałam wiele wyczerpujących informacji, zdjęć i zachęt (a następnego dnia nawet mi ktoś sprawdził rozkład autobusu i wpisał w komentarz, jak mi net ledwo śmigał <3). Głosy, że to droga odpowiednia na zabranie świeżaka nie tyle były w większości, co właściwie innych głosów nie było. Po przejrzeniu zdjęć byłam raczej spokojna. Miało być kilka trudniejszych miejsc, ale niczego, z czym dziewczyna odwiedzająca ściankę wspinaczkową i wsparta moim dopingującym słowem miałaby nie dać sobie rady. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB7smN8oS_7WCmNkoFRtkgR1hl3cIe7qur0pXi5EsftUgnFC1xZgnfXyVXCQU0I5Nf-Zd8cYk2__AnY7ZfZoVLB5efkUKJ8B4XLx6EFZeTnAhC7EzME4nroixR9nlAD1AOloF2N3QR6XNa/s2048/jagniecy+gran.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB7smN8oS_7WCmNkoFRtkgR1hl3cIe7qur0pXi5EsftUgnFC1xZgnfXyVXCQU0I5Nf-Zd8cYk2__AnY7ZfZoVLB5efkUKJ8B4XLx6EFZeTnAhC7EzME4nroixR9nlAD1AOloF2N3QR6XNa/w640-h426/jagniecy+gran.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Koperszadzka Grań widziana z dołu<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5wB47dgkSdJcOwC_Ar3yXfRzwpGt7XrnM6KRD9lPi29vWo_Fu2zbpIYM_35RUjf9ehISnK7IaFiXakKjHhD2C1iTVnoMVRT6r3z0Rh_HORGr0oloxjX85aBbY8dWAAZBeWMU4-Kz_0BEM/s2048/na+prze%25C5%2582%25C4%2599czy.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5wB47dgkSdJcOwC_Ar3yXfRzwpGt7XrnM6KRD9lPi29vWo_Fu2zbpIYM_35RUjf9ehISnK7IaFiXakKjHhD2C1iTVnoMVRT6r3z0Rh_HORGr0oloxjX85aBbY8dWAAZBeWMU4-Kz_0BEM/w640-h480/na+prze%25C5%2582%25C4%2599czy.jpeg" width="640" /></a></div> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAi5sAkW8ytkGt-dZL_HenI0Yd6VikAqc3GTQeL6ePXd2wcEuyIT3vj4Z3P5Qlx9690a23E7vrZmc3c1iDffJ0Eorb4jrOq94-Kl5FTAsxys7SXyQmBrjMYImBArTkwwHzzAIpHk-4XG1Q/s2048/z.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAi5sAkW8ytkGt-dZL_HenI0Yd6VikAqc3GTQeL6ePXd2wcEuyIT3vj4Z3P5Qlx9690a23E7vrZmc3c1iDffJ0Eorb4jrOq94-Kl5FTAsxys7SXyQmBrjMYImBArTkwwHzzAIpHk-4XG1Q/w640-h480/z.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zuzu przed wyruszeniem na grań<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhFl05InJo-mJDxiweyslBkm4T8BvZENek0-Hbs9_2U_8NrbWn7SuJsb8jj82P8vRGqiHRgqyDCnp9rJe_vAArc-N5DdmyXasKdwIzonySRcyLMTig2WyXo451G7zI3FTVyOISAwlBgiMq/s2048/pocz%25C4%2585tek+grani.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhFl05InJo-mJDxiweyslBkm4T8BvZENek0-Hbs9_2U_8NrbWn7SuJsb8jj82P8vRGqiHRgqyDCnp9rJe_vAArc-N5DdmyXasKdwIzonySRcyLMTig2WyXo451G7zI3FTVyOISAwlBgiMq/w480-h640/pocz%25C4%2585tek+grani.jpeg" width="480" /></a></div><p>Pojadły zatem, zapaliły, wstały i idą, chcąc jak najszybciej oddalić się od ruchliwej przełęczy. We wtopieniu się w teren przeszkadza nagłe - wcale nie takie lekkie - siurnięcie deszczu z niewielkim gradem, które zmusza mnie do założenia pomarańczowej kurtki (Zuzu ma szarą). Odchodzimy w tym deszczu kawałek, żeby nie stać na widoku, a gdy przestaje padać zastanawiamy się, co dalej. Zuza na radarze widzi jakieś burze w podtatrzańskich słowackich miejscowościach, z upływem minut oddalają się one jednak i zanikają. Niebo nad nami niezbyt pogodne, ale i wyglądające na niegroźne. Zuzu mówi, że jeszcze by poszła, najwyżej później pomyślimy. Idziemy więc. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2A0unekyz5nX3Q5VPiX5M2jDqxhb-oK-l1hqnu0lHnPlt0DNZX9Px1J8dAvhasRWsoi8WWsZsn59FRI6mwsCuGa1jIdzGjbvbXfLYONvD852hhLIdxgl3VeyFkejjz7ns57y3NeMhYPoz/s2048/gra%25C5%2584+koperszadzka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2A0unekyz5nX3Q5VPiX5M2jDqxhb-oK-l1hqnu0lHnPlt0DNZX9Px1J8dAvhasRWsoi8WWsZsn59FRI6mwsCuGa1jIdzGjbvbXfLYONvD852hhLIdxgl3VeyFkejjz7ns57y3NeMhYPoz/w640-h480/gra%25C5%2584+koperszadzka.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuVR1YT0QhyQUrQHRwFWbnAf1ZAO1DUjKKxedO-3t6FNauNMd3Ys0y-7NKb3mIb8bBI9V2600WMgUxakh7feNevpFdDKJgUcTrSL5fWZVbKUpA0HvCFoxF88vQ4jnIxN63FowP7VbJYcuM/s1200/jagniecy+poza+szlakiem.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuVR1YT0QhyQUrQHRwFWbnAf1ZAO1DUjKKxedO-3t6FNauNMd3Ys0y-7NKb3mIb8bBI9V2600WMgUxakh7feNevpFdDKJgUcTrSL5fWZVbKUpA0HvCFoxF88vQ4jnIxN63FowP7VbJYcuM/w640-h320/jagniecy+poza+szlakiem.jpg" width="640" /></a></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQBKOynjYo46BjZb9AFGYwVDQysvRxBaaSh-ep4ZzzrJKZLbmkY4WTj5zkMx-5EesgjYBDOjhDlk9X6FiUHGgGvzB9fPkKuYCtijbZOvI27fHBc8MeFmjSFqfe7mVWz1w010CHnRYJn5xW/s2048/%25C5%259Bcie%25C5%25BCka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQBKOynjYo46BjZb9AFGYwVDQysvRxBaaSh-ep4ZzzrJKZLbmkY4WTj5zkMx-5EesgjYBDOjhDlk9X6FiUHGgGvzB9fPkKuYCtijbZOvI27fHBc8MeFmjSFqfe7mVWz1w010CHnRYJn5xW/w640-h480/%25C5%259Bcie%25C5%25BCka.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kopczyk...jeden z wielu.<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Tu następuje około godzina zupełnie dobrej zabawy, rozglądania się za kopczykami, wypatrywania nikłej ścieżki, robienia fajnych zdjęć, drobnego scramblingu po niewielkich skalnych ściankach. Gdzieś tam ścieżkę na chwilę gubimy, zaraz ją znajdujemy, powoli idziemy ku górze, jest dobrze, wesoło i fajnie. Grań tymczasem przykleja się do ściany i właściwie nie idziemy już nią, ale po prostu zboczem góry ku jej wierzchołkowi. Robi się trudniej - mniej tu kluczenia po trawkach, więcej strategicznego stawiania stóp i wspomagania się rękoma. Akurat przechodzimy jedną taką ściankę, gdzie Zuza potrzebuje więcej czasu, ma trochę problem z wsadzeniem gdzieś nogi tak, żeby bezproblemowo i pewnie złapać za coś wyżej ręką. Ja konstatuję w tym czasie, że mogłam jej kazać zabrać podejściówki - w butach za kostkę z dość sztywną podeszwą z pewnością jest jej o wiele trudniej "wymacywać" stopami stopnie. Chociaż jak gadamy o tym potem, to okazuje się, że wyższe buty były wzięte z rozmysłem, z racji na nie tak dawno skręconą kostkę. No nic, ścianka mi lekko zestresowała koleżankę, ale nie ma tego złego - pomału, na spokojnie dała radę i gotowa jest napierać dalej. Tylko że...</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz4uuhgoZGJViztj3777Ytw-Rdhu5BH58CR_LIm88PbsJLaGFmMOgljfL4MdYrQnDdxaPY7yc-YLDQrtLEa9b8R1KCQ8AXdKKVQlbPVqyCC66LbMlfTROqj7CJtiBJ2NOI1VTEHVt5Inpy/s2048/widoki+z+grani.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz4uuhgoZGJViztj3777Ytw-Rdhu5BH58CR_LIm88PbsJLaGFmMOgljfL4MdYrQnDdxaPY7yc-YLDQrtLEa9b8R1KCQ8AXdKKVQlbPVqyCC66LbMlfTROqj7CJtiBJ2NOI1VTEHVt5Inpy/w640-h480/widoki+z+grani.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsCRtPfac9faB0jL-I9zFDKaDqAvcV4P0vuyoOhjjtoTeJqst34ej3FejXpbx5Uj6HogVjC_bWuMsOm3WLd4Qda8OP1I_cyRgXQElny08re3r5c1LnpsLxZP0DBJSGUwm1izhIxmXCBek4/s2048/gran+jagniecy.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsCRtPfac9faB0jL-I9zFDKaDqAvcV4P0vuyoOhjjtoTeJqst34ej3FejXpbx5Uj6HogVjC_bWuMsOm3WLd4Qda8OP1I_cyRgXQElny08re3r5c1LnpsLxZP0DBJSGUwm1izhIxmXCBek4/w640-h480/gran+jagniecy.jpg" width="640" /></a></div><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMj8AD2CPFh8gsqcOjOP5VQh0K3eSVl3H4m-rVEsqSFGE-iXH4waRpXz-GMR43bwNDldleXA7rMbD2bRYLymzkV2Z3TwPY7imTtv2aLZZMj3C_xV1M34c-dxiUX7B7qyA0l0Ydbh8J-plT/s2048/scrambling.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMj8AD2CPFh8gsqcOjOP5VQh0K3eSVl3H4m-rVEsqSFGE-iXH4waRpXz-GMR43bwNDldleXA7rMbD2bRYLymzkV2Z3TwPY7imTtv2aLZZMj3C_xV1M34c-dxiUX7B7qyA0l0Ydbh8J-plT/w480-h640/scrambling.jpeg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zuza w ferworze walki<br /></td></tr></tbody></table><br /><p></p><p>Zaczyna padać. Nie jest to mżawka, nie jest to lekki, delikatny, muskający skórę letni deszczyk, a jeśli jest to "rain shower", to wyjątkowo długi i z dodatkowym efektem w postaci gradu. Kulki gradu są niewielkie, ale jest ich dużo, zbierają się koło naszych nóg w białe łaty. Zatrzymujemy się oczywiście, najpierw licząc na to, że tak jak pierwszy, który złapał nas dziś tuż nad przełęczą, tak i ten opad okaże się chwilowy. A potem to już nie za bardzo wiedząc, co robić. Jak już wspomniałam, to nie jest tu tak, że grań sobie idzie wąskim grzebieniem aż do wierzchołka - w ten sposób widać by było, ile drogi nam zostało. Grań została de facto już jakiś kawałek temu w dole, a my jesteśmy... no gdzieś w masywie. Szczyt jest szeroki, nie widzimy, gdzie dokładnie kończy się wypiętrzać. Nas ścieżka na razie prowadzi bardziej w bok niż prosto w górę. Wracanie się w tym momencie oznacza już kawał drogi, a jeśli wierzchołek mamy blisko, to lepiej jest wejść nań i potem już szlakiem dreptać do schroniska (zwłaszcza, że tuż pod nami została skałka, która na wejściu sprawiła Zuzie pewien kłopot, a zejść może być trudniej, zwłaszcza w strugach deszczu). Na razie jednak przede wszystkim przeczekujemy deszcz. Trwa to, sama nie wiem, może jakieś dwadzieścia minut, podczas których stoimy skulone, żeby chociaż do kurtek nam się nie nalało, bo w butach mamy już mokro. Po zboczu dość szybko zaczynają spływać strumienie, gdzieniegdzie tworzące nawet niewielkie wodospady. Wszystko to szumi i wywołuje mroczne wrażenie. Gdzieś za szarością nieba nieśmiało prześwituje błękit, a nawet niewielkie żółtawe jasne kółko, co pokazuję Zuzie, aby pokrzepić i ją i siebie. Mówię też coś o tym, że przede wszystkim musimy być spokojne, bo panika to ostatnie, co może nam teraz pomóc. Mówię to niby do Zuzy, ale bardziej chyba do siebie, żeby przypadkiem nie dać wyrazu temu, jak bardzo się teraz boję. O nią. Sama w tej sytuacji czułabym się niewątpliwie mocno nieswojo i niepewnie, ale teraz spoczywa na mnie odpowiedzialność za mniej doświadczoną i dodatkowo parę lat młodszą ode mnie koleżankę i do moich prywatnych odczuć dochodzi martwienie się o kogoś, kto tutaj na mnie polega. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDm70SSwVtpehWD6_N5z02F3dRxr87ZhtmvjpWzSW4MQDB_QXW9mU2AJXPrrhevjXYLDo0RZca0yJ1btxmCo34qC6MYQq_qelKUkWLlpgLyYd4kWqZla7ixq1UzXhIfDSPLOg6QQjEYrYf/s1200/jagniecy+grania.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="840" data-original-width="1200" height="448" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDm70SSwVtpehWD6_N5z02F3dRxr87ZhtmvjpWzSW4MQDB_QXW9mU2AJXPrrhevjXYLDo0RZca0yJ1btxmCo34qC6MYQq_qelKUkWLlpgLyYd4kWqZla7ixq1UzXhIfDSPLOg6QQjEYrYf/w640-h448/jagniecy+grania.jpg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8RRPOdU5QcwpHWBUxfJZMdr82Eku8BS2bnXbGV9cVeRrmrxrxH69B_e5d3hPUGg8iO-cex8KZXjL9F3Rfz6KxT_mpyD0AZf8IlG-6043k1y6I6aP8rYLujODnn8CEHhW1yelaYS-ZUzoN/s2048/na+grani.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8RRPOdU5QcwpHWBUxfJZMdr82Eku8BS2bnXbGV9cVeRrmrxrxH69B_e5d3hPUGg8iO-cex8KZXjL9F3Rfz6KxT_mpyD0AZf8IlG-6043k1y6I6aP8rYLujODnn8CEHhW1yelaYS-ZUzoN/w640-h480/na+grani.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><p>Grad coraz rzadziej cpyka o nasze kurtki, płynące z góry strumienie stopniowo cichną, zasłony chmur rozstępują się, słońce szybko tworzy malowniczą tęczę. Oddychamy z ulgą, podnosimy plecaki, robimy kilka kroków... i wtedy właśnie słychać przeciągły grzmot, dochodzący gdzieś zza grani Tatr Bielskich. Znów chwila zastanowienia, zerknięcie na radary. Nad nami piękne słońce, zło sobie poszło, na razie nie przyjdzie. Idziemy. Najchętniej wbiegłabym na szczyt, ale tu akurat nagromadzają się strome skaliste fragmenty, wymagające od Zuzy namysłu i długotrwałego macania skały, która przecież jeszcze nie zdążyła wyschnąć. Czekam więc, podpowiadam, raz trzymam za łokieć. I tak się pniemy powoli. Spodziewając się raczej, że droga wypluje nas na samym wierzchołku, jestem nieco zdziwiona, widząc żółte oznakowanie szlaku. Zdziwienie szybko ustępuje jednak miejsca dzikiej radości, a przede wszystkim uldze. Stąd jeszcze tylko chwilka i stajemy na szczycie, gdzie zadaję Zuzie tytułowe pytanie. <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix0OyzAMAAO_ErUCp3E_Qa6JoImGsSY9H0gu_YLY2bODKavcBXT23G0YUJrH6Gjjbs-3cHaSJeRNZHZhkeUGU0AAXZvH9eSqiPiXD9kqbxWhR03AYbN9Xkjt9uIi3_Kl28U5KiaUDMpkc4/s2048/pod+szczytem.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix0OyzAMAAO_ErUCp3E_Qa6JoImGsSY9H0gu_YLY2bODKavcBXT23G0YUJrH6Gjjbs-3cHaSJeRNZHZhkeUGU0AAXZvH9eSqiPiXD9kqbxWhR03AYbN9Xkjt9uIi3_Kl28U5KiaUDMpkc4/w640-h480/pod+szczytem.jpeg" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGo5xil2fPe4tZhIut5n8VQ7LENirIciR1ipOd3cDl-0fdrFCvlspJ5Z5nGGNYb2wZQSUpVXj0qZUeJMa0trZXyQkPf9VZ_7hzr06PDeweOfpcK9pppDzVJJzhlO_IzpM6RRfATeVmAEKU/s2048/zaciesz.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGo5xil2fPe4tZhIut5n8VQ7LENirIciR1ipOd3cDl-0fdrFCvlspJ5Z5nGGNYb2wZQSUpVXj0qZUeJMa0trZXyQkPf9VZ_7hzr06PDeweOfpcK9pppDzVJJzhlO_IzpM6RRfATeVmAEKU/w480-h640/zaciesz.jpeg" width="480" /></a></div>Pierwotny plan zakładał nocleg na górze, ale ciemniejące - bynajmniej nie z powodu zmroku - w oddali niebo skutecznie wybija mi ten pomysł z głowy. Po krótkiej przerwie ruszamy sprawnie w dół. Byłam na Jagnięcym już dwukrotnie, a nie pamiętałam chyba, że te podszczytowe trudne fragmenty szlaku tak długo się ciągną. Albo po prostu teraz już tak bardzo chciałam być na nudnych kamiennych schodkach, sprowadzających monotonnie do Jagnięcej Dolinki, że czas zejścia po tych wszystkich łańcuchach i stromych ściankach niemiłosiernie mi się dłużył. Kolejny deszcz łapie nas jakoś na ostatnim łańcuchu. Tym razem pada spokojniej, ale najwidoczniej nie ma zamiaru prędko przestać. Powoli nadciąga też wieczór. Szlak jest pusty, w dole jednak - gdzieś ciut nad Czerwonym Stawkiem dostrzegam stojącą postać i nawet wskazuję ją Zuzie. Ewidentnie jakiś dość rosły facet stoi na ścieżce w miejscu, gdzie załamuje się ona i chowa za skałą. Zuza potwierdza moje obserwacje. Zaczynamy dreptać w dół po kamieniach, ja przodem, Zuza - ostrożnie, ze względu na kostkę - nieco wolniej. Raz na jakiś czas przystaję, oglądam się i czekam aż się przybliży, po czym ruszam znowu. Postać... wciąż tam jest. Dziwi mnie, że stoi w bezruchu, ale przez chwilę mam wrażenie, że widzę ją pochyloną, co uwiarygodnia moją wizję. W moim umyśle rodzi się nie tyle pytanie, po co ktoś miałby tam stać w deszczu, co od razu odpowiedź na nie - no przecież filanc! Ktoś widział nas, jak podchodziłyśmy granią, dał znać okolicznemu strażnikowi, który podszedł tutaj, domyślając się, że zejdziemy do Zielonego Stawu i teraz czeka na nas z mandacikiem. Zerkam co chwila w stronę postaci, a ona ni cholery nie chce zniknąć, tylko stoi tam uparcie. Oczywiście nie pasuje mi to stanie, normalnie człowiek by sobie usiadł, albo chociaż dreptał w miejscu, no ale jeśli to filanc, to może chce tym staniem wzbudzić w nas grozę i respekt, z daleka dać nam sygnał: "ha, mam was, idziecie prosto w moje szpony" (tak, wiem, jak to brzmi, ale wtedy tak sobie to mniej więcej tłumaczyłam). W głowie przerabiam różne scenariusze rozmowy. Bliżej "winkla", przy którym stała postać, tracę ją z oczu. Czekam dłuższą chwilę na Zuzę i dzielę się przemyśleniami. Zuza od zejścia z łańcucha nie widziała gościa, a w ogóle, to nie pasowało jej wtedy to, że się nie ruszał. Dopuszczam jak najbardziej do siebie myśl, że zmęczony mózg płata mi figle, ba - w tej chwili bardzo bym chciała, żeby tak właśnie było. Ale do skały, za którą chowa się szlak podchodzę z duszą na ramieniu. Jeszcze tylko parę kroków i będę "za winklem", jest tam ktoś, czy nie? Serce podskakuje mi do gardła, bo słyszę kaszlnięcie. No nic, trudno, teraz to już po ptokach, przez lata się udawało, może musiał być kiedyś ten pierwszy raz. Dziarskim krokiem wychodzę zza załomu, by stwierdzić, że... jest tam zupełnie pusto. Przystaję, uspokajam oddech, nasłuchuję. Cisza, jak makiem zasiał. Na skałach przed zakrętem były pokaźne ciemne zacieki, które w marnym świetle wczesnego deszczowego wieczora z oddali najwidoczniej ułożyły mi się w kształt ludzkiej postaci. Dźwięku kaszlnięcia wytłumaczyć nie umiem, aczkolwiek nie mam wątpliwości, że nigdzie poza moją głową nie było go słychać.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5pXAbP5LJz5VtbrnOIVLSRiOvOUcDK8hxmVzleyjjUxlQZRpbfpJTjko2G5xXKzk55GJ489hnklTdcNoVaPuLCt5ADeOxC2qvfkqWBiuYnuK-_aZJaKaFV0t-hdh6Wxt1kO7uMZmE89Nr/s2048/koleba.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5pXAbP5LJz5VtbrnOIVLSRiOvOUcDK8hxmVzleyjjUxlQZRpbfpJTjko2G5xXKzk55GJ489hnklTdcNoVaPuLCt5ADeOxC2qvfkqWBiuYnuK-_aZJaKaFV0t-hdh6Wxt1kO7uMZmE89Nr/w640-h480/koleba.jpeg" width="640" /></a></div><p>Gdy docieramy nad Czerwony Stawek, deszcz ucicha. Zastanawiamy się, co dalej. Z założenia miałyśmy spać w terenie, wzięłyśmy nawet <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fp%2Fnamiot-samonosny-3-sezonowy-trek-900-2-osobowy%2F_%2FR-p-301558&sid=121641" target="_blank">namiot</a>. Plan jednak obejmował spanie nieco wyżej, tutaj obie trochę obawiamy się miśków. Parę lat temu spałam tu pod jakimś kamieniem, ale z tego co pamiętam, tamta kryjówka była strasznie ciasna. Schronisko niespecjalnie wchodzi w grę, bo nie wymieniłyśmy pieniędzy, mam przy sobie tylko parę euro pozostałe z jakichś poprzednich wycieczek. Idąc szlakiem, jeszcze będąc parędziesiąt metrów przed Zuzą dostrzegam za kosodrzewiną coś, co wygląda jak solidna koleba. Rzucam plecak i idę na zwiady. Koleba okazuje się - w przeciwieństwie do filanca - istnieć naprawdę i być całkiem elegancką miejscówką. Zuza martwi się o jej szczelność - no tu się nie ma co oszukiwać, przed deszczem to ona nas za bardzo nie uchroni (chyba że będziemy w niej kucać, ale tak się ciężko wyspać). W sumie jestem skłonna spróbować opcji z namiotem, ale nie znajdujemy kawałka równego miejsca, na którym mogłybyśmy go rozłożyć. Ładujemy się zatem do koleby, w razie deszczu gotowe zwijać się w środku nocy i uciekać choćby na schody schroniska. Domowa wiśniówka przywieziona przez Zuzę służy nam tylko jako skromna wlewka do herbaty. A jednak udaje nam się przespać noc. Krople deszczu zaczynają uderzać o nasze kamienne schronienie, gdy za jego "oknami" już solidnie świta. Zostaje nam zejście do schroniska, podsuszenie w nim rzeczy, a potem dotarcie do szosy i czekanie na autobus, którym wracamy do Jaworzyny. Z racji zmęczenia wrażeniami poprzedniego dnia i niepewności pogody z opcji powrotu przez Przełęcz pod Kopą zgodnie rezygnujemy. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2XVGn0qcrNn57UbEgU7GIWpOpdxRz0zPhgnHYkqsTNJRfIHbOwrHdieIkU_Wb_Duuw4QQfjvfi8npop0RoNm1lot5_gnZezS-p67YE39mefwa00pPKdcPS30eydL38i4HNnLp-bamYYQX/s2048/koleba+tatry.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2XVGn0qcrNn57UbEgU7GIWpOpdxRz0zPhgnHYkqsTNJRfIHbOwrHdieIkU_Wb_Duuw4QQfjvfi8npop0RoNm1lot5_gnZezS-p67YE39mefwa00pPKdcPS30eydL38i4HNnLp-bamYYQX/w640-h480/koleba+tatry.jpeg" width="640" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIsD-G3ERVvpz_xiTe7P5Seezn5Lbh7ACafiDCDaq_iXDTQg1zzASZROnlLutEptNfuGyH_wzQmk5gMHRge6jkXlAbyL_XOY-IQ5rrwZ3OTQyV6neSDKAsJxT3ht_HAeHrvFqAtsf0RY1W/s2048/schronisko+zielony+staw.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIsD-G3ERVvpz_xiTe7P5Seezn5Lbh7ACafiDCDaq_iXDTQg1zzASZROnlLutEptNfuGyH_wzQmk5gMHRge6jkXlAbyL_XOY-IQ5rrwZ3OTQyV6neSDKAsJxT3ht_HAeHrvFqAtsf0RY1W/w640-h480/schronisko+zielony+staw.jpeg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2p5NbPdx_xKxtgPPJS7Tz8Y5KcHwv4E2t5b9FsNo720MaRCfc5YpdC6eYwjAb4FT9GwY3ZWZqmv5M2O04fYuVekWEacPZfn41rmCcj_pzcvLCv3yBSJlaMYe9RMVJEeeaoPhgHYSO9Bzb/s1200/zielony+staw.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="564" data-original-width="1200" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2p5NbPdx_xKxtgPPJS7Tz8Y5KcHwv4E2t5b9FsNo720MaRCfc5YpdC6eYwjAb4FT9GwY3ZWZqmv5M2O04fYuVekWEacPZfn41rmCcj_pzcvLCv3yBSJlaMYe9RMVJEeeaoPhgHYSO9Bzb/w640-h300/zielony+staw.jpg" width="640" /></a></div><p>Pomimo moich obaw, Zuza wyraża zadowolenie z wycieczki i chęć uczestnictwa w kolejnych. :)<br /></p><br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-13256005381012579502021-01-24T21:55:00.004+01:002021-02-02T13:45:35.574+01:00Baby na Babiej, czyli prawdziwy sylwester marzeń<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMuHke7ntTDcoZF5-i271SvBoLkiM6lNd5VfSARQW4EH_yOXOFkbO853kqMRVIrIG9qQUYXbh-_tNaRb26BqBi5KGMRBxKx6_xMmxOLIi3pwEXGR__welWkK9xhZtyajSh37jmiGBj8RSG/s2048/inwersja+babia+g%25C3%25B3ra.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1152" data-original-width="2048" height="317" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMuHke7ntTDcoZF5-i271SvBoLkiM6lNd5VfSARQW4EH_yOXOFkbO853kqMRVIrIG9qQUYXbh-_tNaRb26BqBi5KGMRBxKx6_xMmxOLIi3pwEXGR__welWkK9xhZtyajSh37jmiGBj8RSG/w564-h317/inwersja+babia+g%25C3%25B3ra.jpeg" width="564" /></a></div>Zacznijmy od tego, że nie przepadam za sylwestrami. Może dlatego, że tak się jakoś zdarzają zawsze na samym początku zimy (nie lubię), dokładnie w tym momencie, w którym pompowany już od końcówki lata świąteczny balonik (presji świąt też niespecjalnie ulegam, no ale fakt, że to całe zamieszanie dookoła się zagęszcza sprawia, że czas jakoś tak szybciej leci) może nie tyle z hukiem pęka, co z sykiem kapcanieje. A po sylwestrze nieuchronnie nadciąga styczeń, a styczeń to jest proszę państwa w moim prywatnym świecie czyste zło, gorsze nawet od listopada. No i ten społeczny wymóg, żeby coś w tego sylwestra robić. Bo, umówmy się, większość ludzi coś tam robi, zamiast po prostu położyć się spać, to jednak czeka na tę północ, chociażby oglądając serial. Albo grając w grę. Wymyśliłam sobie onegdaj pewien sposób na celebrowanie tej szczególnej nocy i swego czasu cztery sylwestry po kolei spędziłam w górach (najpierw to był tylko spacer nad Morskie Oko, potem picie w Pięciu Stawach po <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2015/01/spacer-znad-popradzkiego-stawu-do-d5sp.html" target="_blank">konkretnej wyrypie</a>, a potem to już trochę bardziej po bandzie, bo spanko<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2016/01/krzyzne-i-przylegosci.html" target="_blank"> na Krzyżnem</a> i <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/01/frugo-czworokat-i-zgon-o-17-tej-czyli.html" target="_blank">na Jarząbczym</a>). Ale wyszło tak, jak wychodzi często z wieloma nawykami - raz dałam sobie spokój i pooooszłoooo. Dokładnie, to w kierunku oglądania filmów poszło.<span><a name='more'></a></span><p></p><p>Tego roku nie czułam bynajmniej jakiejś wielkiej presji, by odmienić tę tendencję. I chyba na tym polegał cały plot twist. W tym roku nie czułam praktycznie żadnej presji. Oprócz tego, że w kwietniu zadokowałam na kilka tygodni u rodziców, co zaowocowało przebiegnięciem prawie stu kilometrów w wiejskich plenerach, a potem nawet zrzuciłam parę kilo, to, cóż, kolejne miesiące przyniosły już tylko równię pochyłą. W Tatrach byłam raz, w górach - dwa razy, bo w lutym trafił się Turbacz. Górę Trzech Krzyży pozwolę sobie pominąć w statystykach. Dalszych wyjazdów - okrągłe zero. Na bloga wrzuciłam ze cztery wpisy. Ciężko powiedzieć, co ja właściwie robiłam w tym roku. Pandemia stanowiła dobre tło mojego prywatnego rozmemłania i, gdy reszta ludzkości głupiała z nudów, ja otwierałam piwko z błogą satysfakcją, że w sumie to nic nie muszę, bo i tak niewiele mogę. </p><p><br /></p><p>Ogólnie to nie mam nic do ludzi, którzy spędzają życie na kanapie, wpatrzeni w telewizor. Ostatnio im nawet zazdroszczę. Bo wydają się, jeśli nie szczęśliwi, to chociaż zadowoleni z takiego przebiegu ich egzystencji. Ja z przebiegu swojej jestem od jakiegoś czasu permanentnie niezadowolona. Kiedyś receptą na to były góry, teraz to już trochę nie działa, ale ruszenie tyłka z domu wydawało się jednak dobrą opcją. Może nie od razu szansą na wyrwanie się z marazmu (ten czekał na mnie wiernie w domu) i raczej nie żadną obietnicą, że tak zaczęty rok zaowocuje większą liczbą wycieczek (a może?). Tylko tak po prostu. Kiedyś jedna znajoma rzuciła takie fajne hasło: "a może po prostu najebmy się i zobaczmy, co się wydarzy?". Mnie przyszło do głowy: a może po prostu pojedźmy w góry i zobaczmy, co się wydarzy?</p><p><br /></p><p>Gdybym miała jechać sama, niewykluczone, że w ostatniej chwili bym się rozmyśliła, poddała się temu przyjemnemu poczuciu niechcemisię, które potem niestety zwykle odbija się czkawką. W połowie grudnia złożyłam jednak propozycję wspólnego sylwestrowego szczytowania swojej psiapsi, na którą ona zareagowała wręcz bardzo entuzjastycznie. Gdy na parę dni przed godziną zero odważyłam się wreszcie zerknąć na prognozy, okazało się, że chyba się nie wymigam. Wiatr, nie pozwalający ludziom ustać na nogach miał zupełnie odpuścić i w ogóle nad Babią Górą szykowała się pogoda absolutnie nie tylko dla koneserów. Do ostatniej chwili wahałam się, czy nie odbić jednak w Pieniny, bo przecież, heloł, prognozy prognozami, a na Babiej piździ zawsze. A jednak wylądowałyśmy na Babiej. I jednak nie piździło.</p><p><br /></p><p>Ruszamy o 7 rano, nie potrzebujemy całego dnia w górach. Na szczyt chcemy dojść na zachód słońca, a wejście z przełęczy Krowiarki wedle mapy zajmuje 2 i pół godziny. Bierzemy wprawdzie poprawkę na naszą kondycję i zamiłowanie do wyrobów tytoniowych, ale i tak wychodzi nam, że nie ma sensu zrywać się wcześniej. Za Radomiem wstaje piękny dzień, niewiele dalej jednak słońce skrywa się w jednolitej chmurze, czasem mieszającej się dodatkowo z mgłą. Prognozy obiecywały pogodny wieczór na górze, po drodze jednak przestaję im wierzyć. Chrzanić to. Przygoda.</p><p><br /></p><p>Na parkingu meldujemy się równo w południe. Miły pan wskazuje wolne miejsce, a gdy przy płaceniu mówię, że odjedziemy stąd dopiero jutro, podpytuje, czy mamy miejsca w schronisku. Mówię z uśmiechem, że nooo powiedzmyyy, na co on, też z uśmiechem, odpowiada, że nooo dobraaa i idzie być miły gdzieś indziej. Zmieniamy buty, wyciągamy plecaki, rozkładamy kijki. I tu następuje zonk, bo Lena sobie przypomina, że z jej kijkami coś ostatnio było nie tak i istotnie, jeden ni cholery nie chce się zakręcić. Jeden z moich kijków natomiast postanawia wykazać pewną solidarność i dla odmiany nie chce się odkręcić. Szarpiemy się z nimi chwilę, po czym idę łapać miłego pana i sprawdzać siłę w jego rękach. Miły pan wpada na pomysł, żeby z drugiej strony kijek potrzymał też jakiś mężczyzna, więc podchodzimy do auta, przy którym się takowy kręci, po czym okazuje się, że ma on w tym aucie kombinerki, co rozwiązuje problem mojego kijka. Kijek Leny zresztą też udaje się zacisnąć, choć jest krótszy niż być powinien, ale zawsze to jakieś wsparcie. Chwilowy pech zamienia się w uśmiech losu.</p><p><br /></p><p>Na szlak wkraczamy około wpół do pierwszej. Pierwsze metry podejścia są dla nas ciężkie, ale z czasem wpadamy w rytm i praaawie bez marudzenia miarowo pniemy się do góry. Jest względnie ciepło, wiatru zero. Trochę ludzi podchodzi, więcej schodzi. Przypięte do naszych plecaków maty (i same dość spore, wypchane zimowymi śpiworami plecaki) oczywiście od czasu do czasu wzbudzają w tej drugiej grupie pewne zainteresowanie. Instruuję Lenę, że jakby co, to odpowiadamy, że trenujemy przed zimowym K2. Sama raz rzucam ten tekst, zwykle jednak pytanie, po co nam te tobołki, zostaje wyartykułowane dopiero przy idącej parę metrów za mną Lenie, a ona, nie chcąc się wdawać w żadne szczegóły, odpowiada każdorazowo po prostu: "hehe". :)<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQHNmopaWrz8G_2qV5-8ju-8BD_ndGiNdEw899F9wQxZg0EhbVDgXk-hKzTX5RWuIG0c6TelqwqHZ3wbLnztWONIfxBd5cqyk_ek_BVfambZPUPnCQoSh11ax1dbXDPu-6nRUKznJ0rIrn/s2048/na+babi%25C4%2585+g%25C3%25B3r%25C4%2599.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="274" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQHNmopaWrz8G_2qV5-8ju-8BD_ndGiNdEw899F9wQxZg0EhbVDgXk-hKzTX5RWuIG0c6TelqwqHZ3wbLnztWONIfxBd5cqyk_ek_BVfambZPUPnCQoSh11ax1dbXDPu-6nRUKznJ0rIrn/w412-h274/na+babi%25C4%2585+g%25C3%25B3r%25C4%2599.jpg" width="412" /></a></div><br /><p><br /></p><p>Podejście na Babią Górę z Krowiarek jest łatwe i dość łagodne, choć na pierwszym odcinku poziomice układają się jednak najgęściej. Gdy las stopniowo zamienia się w kosówkę, stok powoli nieco się wypłaszcza, a wędrówka staje się przyjemniejsza. Jesteśmy wciąż w chmurze, ale nacieszamy oczy urokliwą zimą i ogólnie przyjazną pogodą. Turyści schodzący z góry nie wydają się jakoś szczególnie radośni, podejrzewam więc, że nic ciekawego tam dziś nie czeka. A jednak gdzieś pod koniec kosodrzewin jakaś kobieta rzuca do nas sama z siebie, że ta chmura to się zaraz kończy, a na szczycie jest pięknie. Dostaję turbodoładowania jak wtedy, gdy zobaczyłam majaczący przez mgłę wierzchołek <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/11/kazbek-czyli-o-rzeczach-wielkich.html" target="_blank">Kazbeku</a> i uwierzyłam, że na niego wejdę (teraz o to trochę łatwiej, zmęczenie jakby nie to). Niewiele później faktycznie zaczynamy przed sobą widzieć coś, co wydaje się być końcem szlaku - no nie jest, bo Babia z tej strony trochę oszukuje i to nawet nie był jeszcze Gówniak (dla nieobeznanych w masywie Babiej Góry - Gówniak to jak najbardziej oficjalna nazwa jej przedwierzchołka, wierzchołek zaś zwie się Diablak). No ale nagle z nieco mrocznego lasu i smętnej zamglonej kosówki wyszłyśmy na szerokie śnieżne pola skąpane w słońcu, pod nami natomiast rozpostarło się morze kłębistych chmur, a w oddali wyraźnie zarysowały się wierzchołki Tatr. Zrobiło się pięknie, a miało być jeszcze piękniej. A zatem odsuwający się szczyt, zasłaniany przez kolejne wzgórza, specjalnie nie irytował.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIc7lWKtbd5cKq8nIOYSD9d-M_qECVLXLUPC0XYEkjXIUrqkFOk-gPkFoLPxGTeDAOzoQmYLA_9hoKSgtbvpbwicwlx-18yuMtsNb5sItjJTeA8FsNZEVgJ7HHzCwxtp_8atjmVxn5Aveb/s2048/babia+g%25C3%25B3ra+zim%25C4%2585.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="311" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIc7lWKtbd5cKq8nIOYSD9d-M_qECVLXLUPC0XYEkjXIUrqkFOk-gPkFoLPxGTeDAOzoQmYLA_9hoKSgtbvpbwicwlx-18yuMtsNb5sItjJTeA8FsNZEVgJ7HHzCwxtp_8atjmVxn5Aveb/w414-h311/babia+g%25C3%25B3ra+zim%25C4%2585.jpeg" width="414" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRBtwtk59o1v2w3RTVYaIoMVtK1N6RdNCrTGBPxWdF-SmUY4Rm-Luwjaj8hI5y8nGF2ctDi55SbDvdwd4zzHbMkj3Lw2QuVecfr4aRMYJRLo0PmRR-SOALSn-m3W8y0LmdDEZ0FIZJWvh8/s2048/babia+gora+zima.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="310" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRBtwtk59o1v2w3RTVYaIoMVtK1N6RdNCrTGBPxWdF-SmUY4Rm-Luwjaj8hI5y8nGF2ctDi55SbDvdwd4zzHbMkj3Lw2QuVecfr4aRMYJRLo0PmRR-SOALSn-m3W8y0LmdDEZ0FIZJWvh8/w414-h310/babia+gora+zima.jpeg" width="414" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Do szczytu, wbrew pozorom, jeszcze dość daleko...<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBC_-QC973RXCzXCfnHNxEKP_U3T_v5_lFy-dWniikNafQ_aP-DveD-yBlZHBBUygAFUGb9qcpJJePJzcuJul-qFmpUi4wzTA__niu6mviTkjadXI3p86JhrJ1rr4aaTGtI9gerQQyF2ZE/s2048/babia+inwersja.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="315" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBC_-QC973RXCzXCfnHNxEKP_U3T_v5_lFy-dWniikNafQ_aP-DveD-yBlZHBBUygAFUGb9qcpJJePJzcuJul-qFmpUi4wzTA__niu6mviTkjadXI3p86JhrJ1rr4aaTGtI9gerQQyF2ZE/w420-h315/babia+inwersja.jpeg" width="420" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ale już jest pięknie!<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI3ewIKmdJe-BKswG-hNJqjLGQ60zrWJsWbqENazfST-PvKaO2kr7NgIWUybMQuBzSGZVpQD6sF7tqP2_aJUiwIw7VR8Nz5wctIVQHq5_viDJPVvsRQgAeupQRQQJGeurM7ATcsV38jmOm/s2048/na+babi%25C4%2585+g%25C3%25B3r%25C4%2599+zim%25C4%2585.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="319" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI3ewIKmdJe-BKswG-hNJqjLGQ60zrWJsWbqENazfST-PvKaO2kr7NgIWUybMQuBzSGZVpQD6sF7tqP2_aJUiwIw7VR8Nz5wctIVQHq5_viDJPVvsRQgAeupQRQQJGeurM7ATcsV38jmOm/w426-h319/na+babi%25C4%2585+g%25C3%25B3r%25C4%2599+zim%25C4%2585.jpeg" width="426" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAODGdGByC0R3uvoxlA5JNGT5wMGyQCXDQP6ndnFSZ91ArP4LAfPfNgxd8Lehbyu9jUlvSs8_9o4Mop1IPXw-2tD2H5B-gawqRXcN-YNFWaQrX29iFlf-v9NOlH2uRLcAhnLls6YXz3Eb_/s2048/morze+chmur+babia+g%25C3%25B3ra.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="316" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAODGdGByC0R3uvoxlA5JNGT5wMGyQCXDQP6ndnFSZ91ArP4LAfPfNgxd8Lehbyu9jUlvSs8_9o4Mop1IPXw-2tD2H5B-gawqRXcN-YNFWaQrX29iFlf-v9NOlH2uRLcAhnLls6YXz3Eb_/w421-h316/morze+chmur+babia+g%25C3%25B3ra.jpeg" width="421" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB4ldLYhd3pps_mIGZMby2dMxqJ8S_1M9FC0bSRZVFzxuZtep5i4WiPJWB_f58MYj9gOvDPe1p-FE7w1YauqskdtU9EpuW4CW7i4OvRVB1JFQ3iBD8YrxR5w9S-o_a80s4i2VXIcO6o4RD/s2048/szlak+na+babi%25C4%2585+g%25C3%25B3r%25C4%2599.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="319" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB4ldLYhd3pps_mIGZMby2dMxqJ8S_1M9FC0bSRZVFzxuZtep5i4WiPJWB_f58MYj9gOvDPe1p-FE7w1YauqskdtU9EpuW4CW7i4OvRVB1JFQ3iBD8YrxR5w9S-o_a80s4i2VXIcO6o4RD/w425-h319/szlak+na+babi%25C4%2585+g%25C3%25B3r%25C4%2599.jpeg" width="425" /></a></div><p>Już wiedziałam, że przed nami spektakularny zachód słońca i prawdopodobnie też spokojny biwak - bo gdyby na szczycie miało jednak wiać, to byłyśmy na tyle blisko, że już byśmy to czuły. Wędrówka przestała mnie męczyć i poczułam... szczęście. Takie dogłębne i czyste, jak wtedy, gdy pierwszy raz spojrzałam na <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/07/lofoty-czesc-pierwsza-munken-reine-i.html" target="_blank">Lofoty</a>. Trochę na nie liczyłam, wybierając się na tę wycieczkę, ale ostatecznie udało mu się jednak mnie zaskoczyć.</p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhr0Rz8_uSFZYZt-6CsSUhRELVDooGmCtMeoGrI7jkq2NeundA-mqL1AEQYSPsUUB8IDAHzx2W59kp7rpYigxIpc9GANDMerawsTuAPv5HQfSklFeS46UihxIDz5oag0xY_e-yE2E8SFMA5/s2048/widmo+brockenu.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="316" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhr0Rz8_uSFZYZt-6CsSUhRELVDooGmCtMeoGrI7jkq2NeundA-mqL1AEQYSPsUUB8IDAHzx2W59kp7rpYigxIpc9GANDMerawsTuAPv5HQfSklFeS46UihxIDz5oag0xY_e-yE2E8SFMA5/w421-h316/widmo+brockenu.jpeg" width="421" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trafiło nam się nawet widmo brockenu, o co w sumie przy takiej inwersji nietrudno.<br /></td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirfQtCEjnuGDflnRSrE0zaDAhu9ZUb3Bb0MDWw23SsCQZmm066JwxVUVAWf3QumBwHEwUs8oZsi1q79wZmX7eI1Jt4gIQSt8owqSYHSKj1wn4E-e8w3QNEPhDiRSVLUq7dPyNjfTRbekl3/s2048/zima+babia+gora.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="352" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirfQtCEjnuGDflnRSrE0zaDAhu9ZUb3Bb0MDWw23SsCQZmm066JwxVUVAWf3QumBwHEwUs8oZsi1q79wZmX7eI1Jt4gIQSt8owqSYHSKj1wn4E-e8w3QNEPhDiRSVLUq7dPyNjfTRbekl3/w471-h352/zima+babia+gora.jpeg" width="471" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPgaFBBiMC_P0aujcqHCrSEBeZ1Px4qRdzMpXgMhlJSwqp5jjxM2NRKEWzE_zpflnVW7JtTIuWYkpEix-3c66QcoNC32pXgZeFAMB0DKgEn74r4Oc8CQlUyQfpb23aconN3J8hGPBnRg2j/s2048/babia.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="397" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPgaFBBiMC_P0aujcqHCrSEBeZ1Px4qRdzMpXgMhlJSwqp5jjxM2NRKEWzE_zpflnVW7JtTIuWYkpEix-3c66QcoNC32pXgZeFAMB0DKgEn74r4Oc8CQlUyQfpb23aconN3J8hGPBnRg2j/w298-h397/babia.jpeg" width="298" /></a></div><p>O dziwo, dotarłyśmy na szczyt praktycznie co do minuty zgodnie z przewidywanym przez mapę czasem. Do zachodu została nam niecała godzinka, rozsiadłyśmy się więc na matach, coś podjadłyśmy, coś zapaliłyśmy. Zgromadzony tam tłumek czekał na punkt kulminacyjny, czyli zgaśnięcie słońca gdzieś za horyzontem, a my czekałyśmy na jego rozejście się, coby uniknąć tych wszystkich niewygodnych pytań, jak już wyciągniemy namiot, a w międzyczasie zrobiłyśmy obchód w poszukiwaniu najdogodniejszego miejsca na jego rozbicie. No i same też podziwiałyśmy, jak pięknie ten parszywy rok pogrąża się w mroku. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2Ucd2CEmLJ2lP0J_8Sgl2VMPVUfA192C6Xga6HaTZo3sngaN1LARLjEntJoV2NRD6WJK8Xf6rjHJPVNBWIDKGbjCGHA7hdfHpaKgObcQJo1DYVjBAgJJikDc4vlk6z60k-_kUmIbHDFtR/s2048/na+babiej+g%25C3%25B3rze+zim%25C4%2585.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="354" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2Ucd2CEmLJ2lP0J_8Sgl2VMPVUfA192C6Xga6HaTZo3sngaN1LARLjEntJoV2NRD6WJK8Xf6rjHJPVNBWIDKGbjCGHA7hdfHpaKgObcQJo1DYVjBAgJJikDc4vlk6z60k-_kUmIbHDFtR/w472-h354/na+babiej+g%25C3%25B3rze+zim%25C4%2585.jpeg" width="472" /></a></div><br /><p></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgum_SM3x9Y8rqufArD7tZ4MUgIHoiHQw636Z_-T1evIgRk2pTyAHhhiSKf_6gsgUxt3pTTQfC0sn3Cd73kTiJiUXKz42MKediiXW2q205prKTnMqUqcV985UBQ0hvA-nQHpbmfGmXeCpAl/s2048/diablak.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="442" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgum_SM3x9Y8rqufArD7tZ4MUgIHoiHQw636Z_-T1evIgRk2pTyAHhhiSKf_6gsgUxt3pTTQfC0sn3Cd73kTiJiUXKz42MKediiXW2q205prKTnMqUqcV985UBQ0hvA-nQHpbmfGmXeCpAl/w331-h442/diablak.jpeg" width="331" /></a></div><br /><p></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbkya3mi7xOTN4VAeLIQC1rc9JBxXA5ZxiTtBkqBAK9s7_wSwerVj6b_jm5PrPqPiuK3Y6ymtCFfiNaD7-YgGbKcb38i-R8y3VyFdzSHNCrsppG0rfcAVpj0LSPM7kEFfGZtiY5siUA40V/s2048/murek+na+babiej.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="358" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbkya3mi7xOTN4VAeLIQC1rc9JBxXA5ZxiTtBkqBAK9s7_wSwerVj6b_jm5PrPqPiuK3Y6ymtCFfiNaD7-YgGbKcb38i-R8y3VyFdzSHNCrsppG0rfcAVpj0LSPM7kEFfGZtiY5siUA40V/w476-h358/murek+na+babiej.jpeg" width="476" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSF3N_vtH0GFt_wGei3vlvid9E8Z1lKFhj3PTz-tkO5QkrbFWWn3z5FzmXv2s3NuqDrcQ3J-Jx2rpbIlD0TR76Y9K6-T5gQn9BYVJ8oJ2cKisiop1uFboXBG3Hos33pMKMeRvqZ9Lf8hLU/s2048/babia+g%25C3%25B3ra+zach%25C3%25B3d+s%25C5%2582o%25C5%2584ca.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="431" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSF3N_vtH0GFt_wGei3vlvid9E8Z1lKFhj3PTz-tkO5QkrbFWWn3z5FzmXv2s3NuqDrcQ3J-Jx2rpbIlD0TR76Y9K6-T5gQn9BYVJ8oJ2cKisiop1uFboXBG3Hos33pMKMeRvqZ9Lf8hLU/w323-h431/babia+g%25C3%25B3ra+zach%25C3%25B3d+s%25C5%2582o%25C5%2584ca.jpeg" width="323" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxpHAGX_mlDeP2xwSMoujGltczSqhGlGP6KOAn2s0yW-u0EWhVqrs23Oe-8O1yO8FhO3-q0TYofCFKoyjyfmOEOFG3R3O4XPdppfZflA-k6f4qRqAtAmdVe2CJi1INPWj12Xbcrvpp6r8Z/s2048/baby+na+babiej.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="313" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxpHAGX_mlDeP2xwSMoujGltczSqhGlGP6KOAn2s0yW-u0EWhVqrs23Oe-8O1yO8FhO3-q0TYofCFKoyjyfmOEOFG3R3O4XPdppfZflA-k6f4qRqAtAmdVe2CJi1INPWj12Xbcrvpp6r8Z/w417-h313/baby+na+babiej.jpeg" width="417" /></a></div><br /> <p></p><p> </p><p>Wreszcie jednak zachód definitywnie nastąpił, zaczęło się robić ciut ciemno, a ostatni łowcy złotego światła wciąż trwali na posterunku. Zarządziłam wzięcie się do roboty, bo łatwiej jednak ogarnąć biwak przy resztkach naturalnego światła. No więc zarzucałyśmy już chyba tropik, gdy na górę wdrapał się jeszcze jeden człowiek, odziany dość lekko, bo na tułowiu miał tylko koszulkę. Koszulka była koloru czerwonego i zaraz zniknęła pod kurtką, ale zdążyłam zobaczyć, co było na niej napisane. Nasze spojrzenia spotkały się, ja, trochę speszona, zagaiłam: "gorąco, co?", a czerwona koszulka odpowiedziała na to pytaniem, czy wiemy, że tu nie wolno biwakować i poszła robić zdjęcia. No nic, trochę wtopa, ale przecież jak przestaniemy teraz rozbijać namiot, czy nawet go zwiniemy, to nie będzie przecież znaczyło, że zaraz nie rozstawimy go z powrotem i człowiek w czerwonej koszulce zapewne się tego domyśli. A więc gmeramy przy śledziach i sznureczkach. Czerwona koszulka, teraz już w zakamuflowanej formie wraca i rozpoczyna miłą pogawędkę, a nawet doradza coś w kwestii rozstawiania namiotu. I tak patrzy na nas i możliwe, że walczy sam ze sobą, ale ostatecznie mówi nam, że o północy będą tu patrole i pewnie nas stąd wygonią i że nieopodal, już po słowackiej stronie jest taka fajna chatka. I tłumaczy drogę do niej. Zbieramy się więc ze szczytu, żegnamy wesoło, dziękujemy za ostrzeżenie i pomoc i ruszamy w poszukiwaniu chatki. O ruinach schroniska słyszałam, o chatce tuż pod szczytem Babiej Góry - jak dotąd nie. Nie wiem za bardzo, jak ona ma wyglądać, bo nasz wybawca od przymusowej północnej emigracji dysponował tylko zdjęciem ławeczki przed nią. I gdy schodzimy już parę minut wedle wskazówek, a wokół nas rysują się tylko przykryte białą czapą krzaki, zaczynam się raczej rozglądać za płaskim miejscem pod namiot. I wtedy dostrzegam jakiś trójkąt wystający znad kosówki. Kilka kroków bliżej już wiem, że to nie złudzenie, ale dach budynku, którego szukamy. To teraz jeszcze: żeby tylko chatka była wolna. Zaglądam z bojaźliwą ciekawością do środka - pusto! Farta to my dzisiaj mamy. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2h6VfMUJqUOaDIpim2pFL4aMfuoQYTSiantGdXT6Ho5qjPdlM_Al1STw6znV5GTQcT-_LdriThayCkGdbmW23BBYW9GLjBigh0PXtODdGdHpicz_F3OsgzxsPdF_Ee8xdQh5t3SPMGrYQ/s2048/babia+zach%25C3%25B3d.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="358" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2h6VfMUJqUOaDIpim2pFL4aMfuoQYTSiantGdXT6Ho5qjPdlM_Al1STw6znV5GTQcT-_LdriThayCkGdbmW23BBYW9GLjBigh0PXtODdGdHpicz_F3OsgzxsPdF_Ee8xdQh5t3SPMGrYQ/w479-h358/babia+zach%25C3%25B3d.jpeg" width="479" /></a></div><br /><p>Ładujemy się do środka, mościmy sobie maty, na razie nie wyciągamy śpiworów, bo spać jeszcze nie zamierzamy, a jest dość ciepło. Miejsca akurat tyle, by dwie osoby rozłożyły się obok siebie, a po bokach mamy jeszcze ławeczki. Przez parę godzin świętujemy sylwestra przy soplicowej "sałatce owocowej", a potem zasypiamy, nastawiając budzik na północ. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjmSED4cA2x-1BOXou0W1VQDjrpod5JVXpz9ogP9yhbRlhDlX6BdQl-zHzON613xaDX5c7BlMtHp1GHx20bsvE7RI78Lo9rAQXwerMpuyC3kzMmFRCtjNjePUcZuSD9Ity6zE4LFddkEYs/s2048/sylwester.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="293" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjmSED4cA2x-1BOXou0W1VQDjrpod5JVXpz9ogP9yhbRlhDlX6BdQl-zHzON613xaDX5c7BlMtHp1GHx20bsvE7RI78Lo9rAQXwerMpuyC3kzMmFRCtjNjePUcZuSD9Ity6zE4LFddkEYs/w390-h293/sylwester.jpeg" width="390" /></a></div><p>Z chatki doskonale widać jakieś słowackie miejscowości. Aby popatrzeć z góry na fajerwerki, nie musimy nawet z niej wychodzić, właściwie wystarczy wygrzebać głowę ze śpiwora. Ogólnie mój stosunek do fajerwerków jest raczej krytyczny, ale skoro już i tak strzelają, to moja odmowa przyglądania się temu świata nie zbawi. A patrzenie na rozległy, rozbłyskujący wieloma kolorami w akompaniamencie huku obszar (a to wszystko na tle gór) było dość ciekawym doświadczeniem. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh6XyEhmaiiLyvPJrBtrKETK6-arUuRIp8tN3u4f-6TJybNKHXd3nWY19RCsfoIUAaCC75VVRxmx97n-2WfKjLBMLGAoeC_hTRCnm_AeorWXyLtiOuhauY6GZ76pSEJSlb2Kx0z7D_RoqD/s2048/babia+g%25C3%25B3ra+sylwester.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="378" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh6XyEhmaiiLyvPJrBtrKETK6-arUuRIp8tN3u4f-6TJybNKHXd3nWY19RCsfoIUAaCC75VVRxmx97n-2WfKjLBMLGAoeC_hTRCnm_AeorWXyLtiOuhauY6GZ76pSEJSlb2Kx0z7D_RoqD/w283-h378/babia+g%25C3%25B3ra+sylwester.jpeg" width="283" /></a></div><p>Do rana liczne zastępy turystów kręcą się koło chatki, zaglądają do środka, budząc nas niechcący. Nasila się to zwłaszcza niedługo po północy - część z nich to zatem pewnie biwakowicze wygonieni ze szczytu, którzy rozbili się tam, gdy my już zeszłyśmy (podobno tacy byli). No i przychodzi poranek. Pierwszy poranek nowego roku. Cóż, gdyby mógł być obietnicą, byłaby to dobra obietnica. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghIDC6-PjrNYR1CVMLjGZxYyYshKIpbfbFhOjW7B0OlEh_rJlviqoQwYW9s_TO2YoKr6DXJcXfv8blmyfJN8pflBzXsupYlUIpe3gXRp5mv1gjbwkFDPJh3XPtojGjxkcj3j8aE_qzVwdb/s2048/tatry+o+%25C5%259Bwicie.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="372" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghIDC6-PjrNYR1CVMLjGZxYyYshKIpbfbFhOjW7B0OlEh_rJlviqoQwYW9s_TO2YoKr6DXJcXfv8blmyfJN8pflBzXsupYlUIpe3gXRp5mv1gjbwkFDPJh3XPtojGjxkcj3j8aE_qzVwdb/w495-h372/tatry+o+%25C5%259Bwicie.jpeg" width="495" /></a></div><p></p><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_gnPftMDoatP9XqtX-4nc62E_XUZCtBDVG6zR0tfo_ICV_rFJo9vF1xf57NpmGdLmwJ00GRf0nPAncvgHHUZDZdF00so19SbPAUynMRm1xFbuX37q03ZWgzQz379rhl9AvFepvBhaQTLd/s4337/panorama.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="725" data-original-width="4337" height="110" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_gnPftMDoatP9XqtX-4nc62E_XUZCtBDVG6zR0tfo_ICV_rFJo9vF1xf57NpmGdLmwJ00GRf0nPAncvgHHUZDZdF00so19SbPAUynMRm1xFbuX37q03ZWgzQz379rhl9AvFepvBhaQTLd/w662-h110/panorama.jpg" width="662" /></a></div><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGGrXJev1ZRSVLD5VOmaBNE4yjQrUMuGWxwNQcKlK2IYKPqqwqVObn1UUTDA00xkEJdzynqrc6oloMXvjzfQfSCTmJDAWi8HPFwQjoBmMYdtwDZI_gn8EzfEbEDNH_rKqkHeU4TtYOzED9/s2048/%25C5%2582aweczka.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="348" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGGrXJev1ZRSVLD5VOmaBNE4yjQrUMuGWxwNQcKlK2IYKPqqwqVObn1UUTDA00xkEJdzynqrc6oloMXvjzfQfSCTmJDAWi8HPFwQjoBmMYdtwDZI_gn8EzfEbEDNH_rKqkHeU4TtYOzED9/w464-h348/%25C5%2582aweczka.jpeg" width="464" /></a></div><br /><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4GDl-HNXTmsPlt9N8AbY_-VO1vkpqTML6EFGfFJMzPlsJRfKPOHynKOV3onorZmsMLC6g2mcbiTK5esP9GfZp9KSpFx42E25RpjjTirizrpxOV_SRM-Ffta4JzuwzeQzEo6iBI8XlQDOl/s2048/chatka+babia.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="449" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4GDl-HNXTmsPlt9N8AbY_-VO1vkpqTML6EFGfFJMzPlsJRfKPOHynKOV3onorZmsMLC6g2mcbiTK5esP9GfZp9KSpFx42E25RpjjTirizrpxOV_SRM-Ffta4JzuwzeQzEo6iBI8XlQDOl/w337-h449/chatka+babia.jpeg" width="337" /></a></div><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEndEAuzmpi2UsAZn_W0C6oQU-Z3tfZ07GzN43b4ZtMysAqPO2onaNep9Ek0xux5KVVYY2GjTRzYOnPv_c3zURv00z2xBD_3opRD-3j_0tB-ioN6QvLYYh4J0TV43NpXaZznP0dkXS8h21/s2048/chatka+babia+g%25C3%25B3ra.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="355" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEndEAuzmpi2UsAZn_W0C6oQU-Z3tfZ07GzN43b4ZtMysAqPO2onaNep9Ek0xux5KVVYY2GjTRzYOnPv_c3zURv00z2xBD_3opRD-3j_0tB-ioN6QvLYYh4J0TV43NpXaZznP0dkXS8h21/w472-h355/chatka+babia+g%25C3%25B3ra.jpeg" width="472" /></a></div><p>Ogarniamy się i wracamy w kierunku szczytu. Mijamy go jednak, trawersując w płaskim miejscu zbocze do szlaku schodzącego do schroniska. Tam już sobie powoli i bezproblemowo (poza tym, że Lena miejscami zjeżdżała na tyłku, bo nie udało jej się przed wyjazdem kupić raczków, a nakładki nie wszędzie jednak dawały radę) schodzimy, zahaczamy o schron, pod którym pałaszujemy placki ziemniaczane (ciasto na placki powinno być pulpą, tarcie ziemniaków na grubych oczkach to zbrodnia przeciw ludzkości!!!) i poimy się kawą. I to byłby w zasadzie koniec przygód, gdyby nie problemy z odpaleniem samochodu, czekającego na parkingu. I tu szczęście uśmiechnęło się do nas raz jeszcze - akurat na miejscu obok zaparkował właśnie mechanik, któremu udało się odpalić silnik i który doradził, żeby poczekać, aż się rozgrzeje i powiedział, co należy naprawić po powrocie. A potem już tylko mglisty powrót do domu. I zmęczenie - z rodzaju tych dobrych. </p><p><br /></p><p>(P.S. Nie wiem, czemu zdjęcia się tak porozrzucały, ale nie mam siły ich teraz poprawiać. Aaaa i wszystkie są z telefonu jak coś, stąd możliwa gorsza jakość.)<br /></p><p><br /></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fbrowse%2Fc0-sporty%2Fc1-turystyka-trekking%2Fc2-odzie-turystyczna-i-trekkingowa%2F_%2FN-7kvc8w&sid=121641" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;" target="_blank"><img border="0" data-original-height="293" data-original-width="634" height="277" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaoFilt5LASFI_dKYTla9OxHLUEdie-c9k1GkBVrkLFkffXYMLDnjXqcgPeHYDywYTTJ2y6l5W-2ki3Zrn_QrfE1Nlrz75mBi2HYnz1C2Kh5WhaK5fovCwhyphenhyphenjw9RSHaTwCh60Bn7N6KpJ6/w599-h277/ciuchy.png" width="599" /></a></div><br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-46293436375399242002020-09-29T13:45:00.002+02:002020-09-29T13:45:39.432+02:00Me, myself & mountains - Biała Woda i przyległości<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="402" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMMV4cxgxHpfD_w5lrX5TUAKY73B_oR5C2wjtCobsh-2ys9pEm2pEIZ9sA_M5whhxnlOchscKp5eINoaxfC7mQF5Kz-F_JAms-3QMHqSsODLG63TczE4YVCkdeFRnTTmNmMhOPu8rtW662/w535-h402/z+ci%25C4%2599%25C5%25BCkiej+na+wag%25C4%2599.jpeg" width="535" /></div><p></p><p>Nie byłam w górach od pół roku. W Tatrach - jeszcze o trzy miesiące dłużej. Nie pamiętam tak długiej przerwy. Na pewno jej nie planowałam, ani nie przewidywałam, ot, tak wyszło, w międzyczasie był lockdown, tuż po nim chwilowy zakaz brania urlopu, no i ten nieszczęsny czerwcowy weekend, kiedy już prawie się pakowałam, ale prognozy nie pozostawiły złudzeń, że przez bite trzy dni będzie lać. W sumie też mnie jakoś strasznie nie ciągnęło. Nie, nie żegnam się z górami - odpowiadając na pytania niektórych czytelników - nie wiem, czemu miałabym świadomie to robić. Ale prawdą jest, że zajmują one inne miejsce w moim życiu, niż kiedyś. Z pierwszego planu stały się tłem. Jednakowoż, to wciąż bardzo istotne tło i nie wyobrażam sobie, by mogło zniknąć. </p><a name='more'></a><p></p><p>Właściwie, to warto było zrobić sobie tę przerwę. Nie wiem już, kiedy ostatnio tak bardzo potrzebowałam gór, a tym samym - kiedy aż tyle satysfakcji i szczęścia dało mi bycie w nich. Sprawdzałam prognozy, ale wiedziałam, że i tak pojadę - choćbym miała siedzieć na kwaterze w Zakopanem i przedeptywać reglowe dolinki. A jednak mi się przyfarciło i Dolinę za Bramką przypomnę sobie może innym razem.</p><p>Nocny autobus jechał krócej niż zwykle, o czym zorientowałam się dopiero szarpiąc za zamknięte drzwi krupówkowego McDonaldsa, na których jak wół pisało, że otwarte od siódmej. Okazało się, że wszystko się zgadza - jest wpół do. I tak naprawdę dopiero w maku nad śniadankiem zdecydowałam, gdzie się wybieram. Pomysł był tak oczywisty, że doprawdy nie wiem, czemu potrzebowałam kanapki z jajkiem i bekonem, żeby na niego wpaść.<br /></p><p>Ładuję się do busa jadącego w stronę Moka, z zastrzeżeniem, że proszę o przystanek w Łysej Polanie. Kierowca-gaduła, nie zamyka się na bodaj pół minuty. Dojeżdżając do celu rzuca między innymi, że koło piątej będzie burza, a wnosi to chociażby po tym, że wyraźnie widać Rysy. No i, że musi być, bo parę dni nie było. Jakkolwiek jego rozumowanie jest do podważenia, to prognozy też przewidują burzę o tej mniej więcej porze (i mniemam, że na nich opierał swoje twierdzenia bardziej niż na wyraźności Rysów). Martwi mnie ta burza, ale już mam plan przeczekania jej pod jedną z wiat. A na pewno będę bacznie obserwować niebo. </p><p>Wkraczam na szlak wiodący Doliną Białej Wody, długi i nudny, ale tym razem dający pokrzepienie. Coś jest terapeutycznego w miarowym marszu. Cel? Na razie - znaleźć charakterystyczny punkt na szlaku, a z niego odbicie do Doliny Żabich Stawów Białczańskich. Tu rzecz dość ciekawa - odwiedzenie tej Doliny ubździło mi się dopiero dziś rano, tyle, że szybkie przewertowanie internetu nie dało odpowiedzi na pytanie, gdzie się do niej skręca. Sama, pomimo wnikliwej analizy mapy, w życiu bym na to nie wpadła. Zrezygnowana zajrzałam na fejsa, nie po to bynajmniej, by dalej szukać informacji, tylko tak po prostu. A tam akurat, na jednej z grup post o tym jak ktoś, nie dalej jak wczoraj, próbował wejść na Żabi Wyżni właśnie z tej doliny. Dopytałam o szczegóły, uzyskałam je i już wiedziałam, co i jak. Ha! </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC0P54R-NBlXmFvzhaWYyCvoNvsUSf_tcAwbWNe16shY2RIsiVqbehKUM7LVklLJlJ393w7io0lFQqq9-cftgsCJJSSM-BLAse5_oebrvCK9HGiPo8KNZgVfV0PrPEun7qMhu8TdnTCRkT/s2048/dolina+%25C5%25BCabich+staw%25C3%25B3w+bia%25C5%2582cza%25C5%2584skich.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="375" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC0P54R-NBlXmFvzhaWYyCvoNvsUSf_tcAwbWNe16shY2RIsiVqbehKUM7LVklLJlJ393w7io0lFQqq9-cftgsCJJSSM-BLAse5_oebrvCK9HGiPo8KNZgVfV0PrPEun7qMhu8TdnTCRkT/w500-h375/dolina+%25C5%25BCabich+staw%25C3%25B3w+bia%25C5%2582cza%25C5%2584skich.jpeg" width="500" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdjęcia w tym wpisie są z telefonu, bo stwierdziłam, że nie bloguję ostatnio w dużej mierze dlatego, że nie chce mi się dłubać godzinami w photoshopie. Jak ktoś zna apkę na komputer prostą i z podobnymi funkcjami do smartfonowego snapseed - będę zobowiązana.<br /></td></tr></tbody></table> <p></p><p>Gdy zbaczam z szerokiego, znakowanego traktu, trochę mi nieswojo. Biała Woda zawsze wywołuje we mnie jakiś niepokój, bo długo, lesiście i jednak odrobinę odludnie (a może to echo wrażenia, jakie wywarła na mnie za pierwszym razem? wtedy było w opór długo, bardzo odludnie i dodatkowo chmurno, a pod koniec chyba nawet grzmiało). A tutaj to już w ogóle las i brak żywej duszy. Podchodząc pod górę patrzę pod nogi, coby się nie potknąć, ale odruchowo podnoszę wzrok przed każdym zakrętem. A jednak ciekawsze obserwacje mam pod nogami. Najpierw porosty wydają się jakieś pokruszone. Potem trawy jakoś dziwnie położone. Wreszcie, ścieżka staje się usłana ściętymi liśćmi paproci. To wydaje się absurdalne, ale też coraz bardziej oczywiste, że ktoś tu kosił. Przypominam, że idę ścisłym rezerwatem. </p><p>Wychodzę z lasu i widzę już podejście na próg doliny i wtedy właśnie dociera do mnie... dźwięk kosy spalinowej. Najpierw się cofam i chowam w wysokiej roślinności. Co robić? Do pierwszego stawu zostało mi ze dwadzieścia minut podejścia, trochę się zmachałam dojściem tutaj i szkoda byłoby się wracać. Z drugiej strony, parędziesiąt metrów ode mnie jest facet z kosą. I nie, nie boję się faceta, ani jego kosy, raczej jego uprawnień i podejścia do pozaszlakowych turystów. Chcąc uniknąć konfrontacji i mandatu gotowa jestem na odwrót, ale tu znowu mi się szczęści - w tym miejscu łapię internet. Zostawiam komentarz pod tym samym postem, co rano i bardzo szybko dostaję odpowiedź - wczoraj też był tu jakiś robotnik, przywitał się i nie robił problemów. Z taką jakby lekką nieśmiałością, ale jednak idę do góry. Zatrzymuję się parę metrów od pana, bo on z tą kosą mnie przeca nie słyszy, a wolę nie przestraszyć człowieka z włączonym takim narzędziem w rękach. Zauważa mnie po chwili i macha ręką, żebym przeszła. Mocno skonfundowana, ale już uspokojona docieram nad Żabi Białczański Staw Niżni. Tu sobie odpoczywam, starając się nie zwracać uwagi na nieodległe dźwięki kosy i zastanawiam się, czy iść nad Wyżni, bo trochę się chmurzy. W międzyczasie przychodzi jakiś starszy pan i zamieniam z nim parę słów. Wreszcie idę dalej. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="375" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz2yCG1AqULeLAIzn_HRdvbCF2l2ndVoBYGkFPd7g2Y5_KCvWkW8wNTHQNnWe4i3F9bjhYdN5eDnD0O17E8qWih99LRkDyiAmql0WcwF-ZqzS-Ss_2KjiNRNj80QGu11FPCznQCJo9wG1E/w500-h375/%25C5%25BCabi+ni%25C5%25BCni+staw+bia%25C5%2582cza%25C5%2584ski.jpeg" width="500" /></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="948" data-original-width="1200" height="423" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUAVv9xCiqTVg13eoLYT90hAjEmAAeTdjZmNx37oNeEKfRonBI_heORRFtmALW_J2WktJ1VRw8J28qySXGTe52WW4L-wnAQko-btXgDGT18H-QlERY3SvvUOlu0tjbzWDmgxtUYS6wIgWh/w535-h423/%25C5%25BCabi+ni%25C5%25BCni+bia%25C5%2582cza%25C5%2584ski.jpg" width="535" /></div><br /><p></p><p>I dobrze, że poszłam, bo już nad Niżnim było pięknie, ale Wyżni Żabi Białczański Staw to jest zupełna bajka. Chmury zaś wyglądają na tyle nierozwojowo, że nawet się przez chwilę głowię, jak by tu się przedostać do Doliny Ciężkiej. Z racji jednak totalnego braku przygotowania w tym temacie odpuszczam i grzecznie schodzę na dół. Niebo tymczasem niemal zupełnie się oczyszcza.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjlclw2j6o1WOpypLztsbq7TCAbOR3PytQ4rdTYZkbi6WlN3zIDsLUurOFl5jHS6A_nRae1sSy5Ee8jZxA01NDkjZIzuM1JftGSTptbtzKmoeSlPvGzrWZicm9nQd9CmBmbjFl6QsL4cTm/w549-h412/wy%25C5%25BCni+%25C5%25BCabi+staw+bia%25C5%2582cza%25C5%2584ski.jpeg" width="549" /></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTADEE7QU2zT5EFmBDGmQOEIkqso4-CniQrWC5F5JZlvrS8ApxEd523QmELTYbA-4cst8MwY_9TP5lvSBDafCGRnKv8JJnc3xt_u_hrIj4IlDUtO-r2mOkIbi5vVFXZDRY5qZKL9YtsAfQ/w375-h500/nie-ruda.jpeg" width="375" /></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="401" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh5EOWh55NKRiOBPhyphenhyphenzTUKSHEmL5RkpIrf3HJqowP0RqXvVJkvDbIoXb1F4MBDM0QiFh3TMUYtLA4hPQtH_gqOZU1xH_5hE7sQxQOsuHOqmdWMXUjj0s9K83vD51T8p8qrw8U7xDUS7iEW/w534-h401/%25C5%25BCabia+bia%25C5%2582cza%25C5%2584ska.jpeg" width="534" /></div><br /><p>Dotąd nie spieszyłam się, cały czas mając w głowie tę podwieczorną burzę i zamiar przeczekania jej pod wiatą. Ale na burzę się nie zanosi. No, to chyba nie ma co stąd uciekać, tylko trzeba dotrzeć tam, gdzie od początku miałam ochotę spać. I fajnie by było dotrzeć tam przed zmrokiem, niby nie jest to konieczne, ale jednak byłoby miło. Nagle włącza mi się więc pośpiech. Jest jakoś po piątej, a mamy połowę sierpnia, dni nie są już tak bezczelnie długie, jak bywały jeszcze niedawno. Szlak natomiast długi jest bardziej niż bezczelnie i choć szacuję, że dotrę tam, gdzie chcę na spokojnie, nim słońce schowa się za górami, to jednak biorę poprawkę na błąd w obliczeniach. Do Żabiej szłam dwa razy dłużej, niż wydawało mi się, że będę.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2aV-wkhohkzGUPLWUthKQmeUie7b_4IUHYuJTBkt_jDS4FVjE3E7P0kYioCcYKs5OY3EFDV1CNA9H9tz5xCUEFl9nKg7Utt6aJN08U97VqVmUKgvf0JWxM256oTFKNr7REXE6MXK1wnUp/w480-h640/dolina+bia%25C5%2582ej+wody.jpeg" width="480" /></div><br /><p></p><p>A gdzie chcę spać? Po raz pierwszy wyczaiłam tę kolebę przed pięcioma laty, <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2015/07/o-tym-jak-w-4-dni-zrobic-sobie-z-nog.html" target="_blank">wracając ze Słowacji między innymi po zdobyciu Gerlacha</a>. Potem widziałam ją którejś zimy, <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/02/uczucie-mieszane-nie-wstrzasniete-czyli.html" target="_blank">kiedy próbowałam wejść na Polski Grzebień, ale powstrzymał mnie głęboki śnieg i nadchodzący zmrok</a>. Od tamtej pory czasem marzyłam sobie o noclegu w niej. Tak niezobowiązująco, bo to przecież tylko koleba, tylko nocleg, a poza tym nigdy nie po drodze. Chyba przyszedł czas na spełnianie takich właśnie niezobowiązujących marzeń. No, tylko, że nie do końca się udało, ale o tym zaraz. </p><p>W każdym razie zmierzam nad Litworowy Staw. Kiedy wypadłam z pozaszlakowego lasu, sprawdziłam godzinę i postanowiłam co dalej, dałam tylko chwilę odpocząć nogom po dość stromym zejściu i zapchałam się batonem proteinowym oraz żelem energetycznym. A tak w sumie, to była pora na konkretniejszy posiłek. Zatem na podejściu zielonym szlakiem klnę coraz mocniej te oszukańcze progi, które wydają się skrywać za sobą już na pewno staw, a tymczasem po ich zdobyciu wyłania się tylko kolejny pas kamieni, zakończony kolejnym progiem. I z zaciekawieniem obserwuję, jak zupełnie serio zaczyna braknąć mi sił. Zatrzymywać się nie chcę, bo raz, że to już naprawdę musi być niedaleko, dwa - okolice Niżnich Rysów wyglądają, jakby burza nie tyle odpuściła, co jedynie odroczyła swoje przyjście. Spodziewam się głuchych pomruków, bądź suchych trzasków właściwie lada moment. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="554" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMDYagz69DTnweTzAw_JSpO0cl07KyOpjnGxRdwMD2cQZ7Ahd9V7ts8xVuyOSqjfR4lawgArQFmdnzll81OUEnBFSpH0ftsLx-s2LVnQkUPNmIxeQ4aVPz3PxHhCfdwGP-Ha6Ug2_w0U1M/w416-h554/bia%25C5%2582a+woda+szlak.jpeg" width="416" /></div><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhQqUpSYP2NxRmeLVSL7ICe9bm39pdsS0lZeqmSFvg9t2qNGaj5ZUVDU2hMbKuUZHxABdprDAoUMUx3YmE7h-YQgA9ZeFRxR0L8ASZr8ATYDF6iF46xPdQFzolBrhMufnHrGL5HYfl-9qV/w549-h412/polski+grzebie%25C5%2584+szlak.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="549" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niebo nakłania do pośpiechu.<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="362" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn3ygneuVSeDi52amyLoN_TtRiLj56gT9sBtMrUhR3M3_VQOUIeCNPb1fD9yHQpz92Em6GiHO-UkJ0xhxhmB7slf6B6WksrLOFBtB47xtVXphUAkNEXTf6XFmfJ6URPp0MVmisYDfld8om/w482-h362/koleba.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="482" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tam się schowam!<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p></p><p>Jeszcze zanim widzę staw, dostrzegam kolebę. To raczej nie ta moja (nie pamiętam jej za dobrze, a nie zrobiłam researchu przed drogą), ale zawsze jakaś. I to dość porządna. Wreszcie, jest staw. Wrzucam rzeczy do upatrzonej z daleka koleby, siadam na chwilę, po czym idę po wodę. I dopiero zanurzając dłoń z butelką w tafli stawu zdaję sobie sprawę, że ta wymarzona jest tuż nad nim. Rzucam ciche "halo" do środka, odpowiada mi cisza. Świecę latarką - no niestety, zajęte, na widok śpiwora szybko cofam światło i wracam do siebie. A jednak niepokoi mnie ewentualność burzy i to, że moje miejsce noclegowe zdaje się nie być wodoszczelne, podczas, gdy to nad stawem - owszem. W razie czego zrobię tamtejszym biwakowiczom niespodziankę. Pałaszuję kolację i oddaję się w objęcia Morfeusza. Chwilowe przebudzenie jakieś dwie godziny później uspakaja mnie zupełnie - widzę gwiazdy.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="487" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFWdk6z8K6tHvDiuiZn0zRxeFgOsrhi50J0KWYgn2GoQrvv91jufiYyLg_yIQserPoa41PEP_NKExNvKCynvr6kzMfoCE1hw7hTJpQh3yOzkwx9oiBbuJTqOCdLWq2Que3Y_hoTc2yGB6Q/w365-h487/IMG_20200811_203407099-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="365" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na kolację dziś chińszczyzna.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="380" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbiq3Lb3qdVQrwx2wcK3r1Jw1RL2FvjLxnUsLr2QFTKo1CasLtM2h_UTKhDuReipfxZNs_aS4b6aU0aF1oNzxbIvBQdRiilbHmRMiN5ZiYFdNiWm31OseTxx1bqAMlf7qMO1rsAEzRHveF/w506-h380/koleba+tatry.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="506" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie ta wymarzona, ale też niczego sobie.<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br /><p></p><p>Nastawiam budzik przed świtem, trochę się łudząc, czy raczej, mówiąc wprost, oszukując, że wejdę na Małą Wysoką na wschód słońca. Jest to niemożliwe od samego początku - musiałabym obudzić się jeszcze wcześniej. Ale, skoro już się obudziłam, to wstaję (czemu ten tok rozumowania nie działa u mnie, gdy jestem w domu???), ogarniam się i idę. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="603" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsOEexnY2R4ymY4xN98_acoREIA83GwUfyJBAg-j9ElLIX85L4K70cuzZz0UjJzem5y4VdjLlj34AtTJRjYKKEiCBrDyuILP0cbatzxVbJskkeLW_aUJve2QwR0L5leRCvu_ag2SrHtOVE/w454-h603/litworowy+o+%25C5%259Bwicie.jpeg" width="454" /></div><br /><p></p><p>Od Polskiego Grzebienia już tłumek, na szczycie ostre słońce nie pozwala za bardzo nacieszyć się widokami, a docierający wciąż turyści - smakowicie się zdrzemnąć. Ogólnie, weszłam na Małą Wysoką, bo: a) ostatni raz byłam na niej siedem lat temu, b) żeby nie było, że wczorajszego wieczora doczłapałam się resztkami sił nad Litworowy Staw tylko po to, by się tam kimnąć. Spędzam na szczycie dużo czasu tylko dlatego, że koszmarnie nie chce mi się schodzić. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="447" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXp0rC4EyUx-p0iXKkFlg0mai7jaKf2l9Hksl2Y2w0AcbgPFfd4a9QPCCntBfMC3CxGCwG3fSteVhie-pTGTT5qhQBGaHaxgw_8wae5pUmsZGnRj4O2VqOKoSfk2bYPBJiWFLnbk1t7p4x/w595-h447/ma%25C5%2582a+wysoka+szlak.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="595" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szlak na Małą Wysoką.<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="543" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHtIty-nmCemGceUGMND-E-DKlcNBZPMb4Siq_oL2PleeRyrIw3RE2lGxgh4jhiNijvH2i5_Gi04UVtRsL3cwPv70kV_3iV6rtSPBqzS5erJaRwAqcsd106ojlIdNE53Z94QXHvAk9PLV9/w407-h543/ma%25C5%2582a+wysoka+widok.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="407" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Staroleśny, na którym buszowałam rok temu (<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/07/starolesny-pokaz-rogi-albo-wpusc-nas-w.html?" target="_blank">LINK</a>).<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="439" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV-HUPOsWmipZdL4gfLPWlHPYS5MgRI0NN-qAAq28saRFWeBSzO_78XRX4Z-8jxt4MqN1mBeCyQ-vRLMGJLfnSjnRpr8tyW9wXW_9fOi2lSBmi07a4R6IvtKrnvHI1eJ1cljUyzd42h3QL/w587-h439/litworowy+staw.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="587" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeden z ulubionych widoków.<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="565" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj05J-1Wq_p4D7IfzuxkBDr0TlqGOGQ608xJmVQMkr0Wku8jgLq5Zq665viGHLE9qwsD6sV6X1Ljc7U9GtN52iouPHtkSSEKVY9u40BQLX5XLA1zgrTdgJBek1KrsmxaKYgEMbFIHqNQFr_/w424-h565/polski+grzebie%25C5%2584.jpeg" width="424" /></div><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="406" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz2v1ogIlxBtQm_P4pY_QjGuz9TGgH_4jR6UxLxro0eI6TqxvXKNIV8vBaPnekfDDPzopRhq447pxZUayLSmDp-UoyBqeG4Qn_xJGUh5MyBpTMT7ed7Xjx5TUlG_56scL2_TfB6yZ2k7Hp/w540-h406/litworowy+staw+tatry.jpeg" width="540" /></div><br /><p></p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="471" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsU4mwLY6nq_TqW7HEORftoYzPTxU5uNeoCeRWnN_EYEFpnNCqnTiYmzdMOX0AnfXhn0KtMiST-0wC8QIev4Mr-ccOdUzQxTyFu2zSZ0p3CQb1CMA4S0bMPDJuWafuj9vbtgeaSW_SF9wz/w353-h471/koleba+litworowy.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="353" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to jest TA koleba, ta o której snułam marzenia. Za dnia do niej zajrzałam na spokojnie - jest ogromna!<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br /><p></p><p>Wreszcie jednak niechęć do przebywania w gęstniejącym tłumie zwycięża i ruszam zadek na dół. Kolejna drzemka nad Litworowym Stawem, potem obiad na Polanie pod Wysoką i znów schodzę ze szlaku. I znów mi tak przyjemnie błogo, znów nie przeszkadza męczące podejście, znów widok ograniczony do drzew jakoś tak nie niecierpliwi. </p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="562" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZYnoLGfvrvMBaKmIVfi5pVBNFbMxBy91ZiZIY02ueIvi_ZiNe7I3IXKtLWZAMUWJtau9PqdsCH9L_DOn3D1V39WVjWrwvb_E3qmenDmKEBw1-SXn5olJU6S1Axi9L7qSn76Zei-rCnC-s/w422-h562/las+tatry.jpg" width="422" /></div><p><br /> Idę do Doliny Ciężkiej. Tam byłam z kolei sześć lat temu i też zapamiętałam kolebę. O tej nie marzyłam wprawdzie na nizinach, ale teraz przydałaby się pusta. Mijam kilka osób, najpierw starszą parę, potem samotną dziewczynę, wreszcie dwoje młodych ludzi, z którymi zamieniam parę zdań. Właściwie, to spodziewam się towarzystwa w dolinie, bo dzisiejszej nocy pogoda jest raczej murowana, a stamtąd, to i Waga i Niżnie Rysy i liczne drogi wspinaczkowe na Galerii Gankowej. </p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="744" data-original-width="1200" height="337" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4WopDnJgy0zWaJ2J76z5fE6PmQaIzMoysyoQFqwt62GPbO534tPeRVgthdfmxqQJ5_yNNMucLDCEg7UeNIoPKJT4lGVcdgD5T77-e3VChWDUsAwmRQDY2SkPYp0wq3DLt7skmwHb_FT6a/w543-h337/ci%25C4%2599%25C5%25BCka+dolina.jpg" width="543" /></div><br /><p></p><p>Ciężki Staw mijam szybko - jest ładny, ale moim zdaniem wielkiego szału nie ma, a prawdziwe rarytasy kryją się trochę wyżej. Dobijam do Zmarzłego i... jestem tam sama. Rzucam plecak do pustej koleby i idę - trochę na rekonesans, a trochę próbować łapać zasięg, bo ostatni raz dawałam znać, że żyję rankiem.</p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="372" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiP_tf4DtKzk3lm8lxA2iOMI5c8y0VDqYJF21kO-rSnG8eKgsJ0SrsQZr8ww9ZMRIZFJWG2xCOdyHn8WSDp-wrn53kJ-TWneRdbmOAZqu2mpSNRg7kw9oCmedSyKaqjXsaCDUpxj3kQGby_/w496-h372/w+dolinie+ci%25C4%2599%25C5%25BCkiej.jpeg" width="496" /></div><br /><p></p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="567" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKEcJGZuFKD07clAzhVQHJ_noMYnX2-jhujpwv9aZiRsbeU_X0mphXud4KoddC7iDhZ7_IEz5okqM6E26XyuSJMc1idn_vFAmn_CBvsX-hFmdJqizn01ZxaIhCGSwGqYcCNs9p4Kp9byz2/w425-h567/dolina+ci%25C4%2599%25C5%25BCka+koleba.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="425" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdy patrzyłam na nią sześć lat temu, erę spania pod kamieniami miałam dopiero przed sobą.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="408" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl55Lxk_SBwDVKrZLiKp3RTuflQ0Qq1LXgrhC0ym675qmqsusASwK93d_GIBm1fjCFApwATI8IKhKt7xVykiRgKjZSNud6GwaWgG2qxBOLEDpN4VDAad-TDVes4isqxVtGe37DW_1L6N_v/w543-h408/dolina+ci%25C4%2599%25C5%25BCka+waga.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="543" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś tamtędy się idzie na Wagę...<br /></td></tr></tbody></table><p> Ścieżka po lewej stronie stawu najpierw wyprowadza mnie na manowce, ale potem znajduję tę właściwą. Próbuję wypatrzeć jakiś zygzak prowadzący na Wagę, ale ni cholery, nic na tym pieprzonym, ponurym piargowisku nie widać. Na Niżnie Rysy tym bardziej nie odnajduję wzrokiem przebiegu drogi. Intuicyjnie obstawiam, że mniejsze prawdopodobieństwo jednak zgubić się idąc na Wagę i zgodnie z myślą: "zrób krok, a pojawi się droga" tam właśnie postanawiam jutro iść. A na razie spotykam dwie kozice, z których jedna na mnie ni to fuka ni gwiżdże i nawet uczę się wydawać podobny dźwięk, ale potem przychodzi mi do głowy, że to może być propozycja ustawki na solo. Zasięgu w Dolinie Ciężkiej nie uświadczam.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="804" data-original-width="1200" height="394" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAA_3ALURWyQIVsgWeiYKtr0BVQMViIvGME-INTBFvZoq5Rdca5sTMRl3Femyf2z3OacXsODXjVSIW7MapVy8zhnHWJThtLsOlOxmrz384a91JzUhkycZNPR0emc2ZWAd0AU2sYVbhTLQ6/w590-h394/zmarz%25C5%2582y+staw.jpg" width="590" /></div> <p></p><p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOisn_e1es_UixP10np_3kyNFTBGDpi8rS7YuZeyDzPIFZLe-tz7YY8AvTMcW_8qzeDnvyOGG4CfK55IE0xH8WWDG7lDiD2VSdsYl-DpsenjgBreCZxqTZiWV2A6oW7xBYQkcVNddplkXt/s1200/ci%25C4%2599%25C5%25BCka+tatry.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="804" data-original-width="1200" height="394" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOisn_e1es_UixP10np_3kyNFTBGDpi8rS7YuZeyDzPIFZLe-tz7YY8AvTMcW_8qzeDnvyOGG4CfK55IE0xH8WWDG7lDiD2VSdsYl-DpsenjgBreCZxqTZiWV2A6oW7xBYQkcVNddplkXt/w590-h394/ci%25C4%2599%25C5%25BCka+tatry.jpg" width="590" /></a></div><br /><p></p><p>Nie niepokojona przez nikogo kładę się spać jeszcze jak jest jasno. Wstaję tym razem trochę później. W dolinie wciąż panuje niczym niezmącona cisza. Przemierzam poznaną już poprzedniego wieczora ścieżkę wiodącą wzdłuż stawu i wbijam się w piarg. Pierwsze wrażenie robi na mnie zaskakująco dobre, z daleka wyglądał dużo bardziej złowieszczo. Inaczej - z daleka wyglądał złowieszczo, a "na żywo" jego dolne partie wydają się zupełnie przyjazne. No i są kopczyki. Tyle, że w którymś momencie kopczyki się kończą. To znaczy mnie się kończą, bo pewnie źle poszłam. Prę dalej ku górze, bo tu jeszcze całkiem przyjemnie.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="551" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjzwX2tEOPDe5QUIStXYffY26Hl3Mhr_BqKZQSrhlSQJsHBMBHaiTIsT1bQlctH5UbWq-s5QFYZ4Nhdp_O7fS-UgRN_k4C2l2gJIJB8Lo81FV8avOziqdb28ss0HF9my_6sS3Zt1EcOG4q/w414-h551/nocleg+w+kolebie.jpeg" width="414" /></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="804" data-original-width="1200" height="387" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC6sCbGFz81PDAnTeD0ehrmX9mb92NOMMKgSWUDqbVfyQIghqlcIyS1jZPDj2dvyYe5mZbqqtUXWcRqW4PScw7mCeGIb2jkXqTEQYKylOKYuhiKJA86PKTCQfzTMrGG3Cc1PXwdNtoCToX/w579-h387/zmarz%25C5%2582y+staw+w+dolinie+ci%25C4%2599%25C5%25BCkiej.jpg" width="579" /></div><br /><p></p><p>Może powinnam wspomnieć, że w sumie to nie wiem, gdzie jest Waga, ale idę w stronę jedynego miejsca, które wydaje się być stąd osiągalne? Uprzedzając bieg wydarzeń - tak, tam była Waga.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="509" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_ztvUpqnkDxj5vmG6c7GSobnBfRVIAKlSNQEwvuOqfEjeTKaDRDI6_P3OpBTbkU-lccgLtzBn2dKC6cFU6PxJGpih-5Inf7W4Q0Rv167I1P4U-GAjLJKOhR86pSFR1TCj9X4dpTG0RADp/w382-h509/ci%25C4%2599%25C5%25BCka+waga.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="382" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Samej Wagi nie widać, ale wydaje się dość oczywiste, gdzie się trzeba kierować.<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="460" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHjXOcxAC_mpQR7ORUR5XVH1YlqF5YpVZKuSCr4ADK_v5b4_85kT6JBNPfzvLHqSw1_0l3cbsmRlC1JmQQBtMijn30BsArf1f6hvbrqLPGMP5a6fXiZDM8rJUs-AFByErHZ7Rnl4pQKYyE/w613-h460/z+ci%25C4%2599%25C5%25BCkiej+na+wag%25C4%2599.jpeg" width="613" /></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="484" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggfiN2V3Urabuqm1_lztA6GCnULBDDWUzMXhiR8JEKo71H5gBtHjm51RVLcIO7qbJLkhbC5iBjv0KabmyTfVyEh7kws6jiBBVr9lzytAiyN67R1arnC4EWjN9anqVqWvJJqho7hvQQUXJm/w363-h484/r.jpeg" width="363" /></div><p></p><p>Sama nie wiem, kiedy dokładnie przestaje być przyjemnie. W dolnej części piarg usłany był wielkimi głazami, teraz idę po takim trochę żwirze. Bardzo stromym, osuwającym mi się spod butów żwirze. Żeby było zabawniej - zaczynam znajdować artefakty. Najpierw coś kolorowego majaczy mi z daleka. Z bliska okazuje się to być butem narciarskim. I, wiecie, różne rzeczy można zgubić w górach, ale zgubienie buta nie wróży nic dobrego (po paru dniach dowiem się, że to prawdopodobnie but tego faceta, co spadł w marcu z Wysokiej). Trochę dalej rękawiczka. No dobra, rękawiczkę, to pewnie niejedną komuś kiedyś zwiało. Ale jeszcze wyżej - plecak - stary, rozsypujący się już prawie, pusty i też pewnie komuś po prostu spadł, ale ja już tak trochę walczyłam o przetrwanie na tym piargu i znajdowanie tego typu pamiątek wprawiło mnie w dość ponury nastrój. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="780" data-original-width="1200" height="344" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2WzRvCi2H432K9065M97TX1lmCGvP1B-3hyphenhyphenQd8Z3tKCVfiyGsUF2d0CTgLzgz9HCiGozvoNoDhI4w9ZrBekGebR_TLEzJLmnd_X_EK8EAEVBtxPk7z1NsY9oQedpNNTeKmK-A-0Kdh_WH/w529-h344/but.jpg" width="529" /> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="531" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6vNPmR6JdilpeYJ8k8otcOb-GdrX0g_2NTKN5qia4eCuNW05Kdlzkxcfv8FzB2ii-eEHMxOXkxdBJubY3M4N5hlZbZ1mmwc8wwaDcVaQTGyYxJ92pzdcMX4qZp66py0qpNdFEKDlXD10w/w398-h531/na+wag%25C4%2599.jpeg" width="398" /></div><br /></div><p></p><p>No i ten cholerny zasięg. Wydawało mi się, że w połowie piargu już powinnam go złapać, a tu klops. Wstałam dość późno, idę dość wolno, jest zaawansowane przedpołudnie, a rodzicielka nie miała ode mnie wieści od ponad doby. Jak tu utknę, to jeden kolega wie, gdzie jestem, więc raczej szybko mnie znajdą. Tylko, że mama nie wie, że kolega wie, gdzie. Muszę usprawnić mój prywatny system alarmowy. No i gwizdek, kurde, nie kupiłam gwizdka. A miałam to zrobić, po tym, jak poczytałam o dwóch Holenderkach, które przepadły w dżungli w Ameryce Środkowej, a ekipa poszukiwawcza była prawdopodobnie kilometr od nich. Robiły wtedy zdjęcia w niebo, żeby ktoś dostrzegł błysk lampy. Parę miesięcy później znaleziono ich pojedyncze kości. Brr. Dobra, pieprzyć gwizdek, przecież jeszcze z godzina i będę na Wadze, tylko złapać zasięg, żeby nikt po mnie Topru nie wysyłał. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1200" height="371" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibPZE1u7f6V1o6XV8FnYDCJd_9toZNj-nZTvk_Nua33Kjna1FbFR_akZZhvPUyYQtia3INbU8ezfeXaR2K9yVUrKHKLyR7BVGtXASHNYuicnjqG1FhUWdiattYjWCusNwjBJHIZutyyoRR/w463-h371/kamzik.jpg" width="463" /></div><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="501" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCpM1Q4oAChJZ5VKj3kwykUQBJ5damjTUHLd6UlOK3aa5YbSeXVwWUvmRKdIfNs3YfVGZaNbEKimwhms7f262o71fEqsmKAE_VcjFlqqmOqRe_QZnKRW08vrchctItUNCqieNIUgIrUF9M/w376-h501/por%25C4%2599cz%25C3%25B3wka.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="376" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widzicie niebieską linę?<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p> </p><p></p><p></p><p>Piarg się kończy, zaczyna się żleb. Na skałach po jego prawej stronie dostrzegam rozpiętą linę, coś jakby poręczówka zostawiona celowo, żeby się jej przytrzymać i tamtędy właśnie wejść. Pierwszy znak bytności człowieka od zgubionego gdzieś hen hen w dole ostatniego kopczyka. I teraz pytanie: skorzystać, czy nie skorzystać. W pierwszym odruchu olewam, idę dalej przed siebie. W drugim wracam się parę metrów, chwytam się liny i zaczynam podchodzić. W trzecim - rugam się myślach: co ty durna wyprawiasz? Pierun wie, od kiedy ta lina tu wisi, na czym wisi, czy nie jest sparciała, dokąd prowadzi. Stwierdzam, że jednak nie ufam tej linie, czujnie schodzę to, co zdążyłam na niej podejść. Po kilkudziesięciu metrach żlebu, dostrzegam jakiś kopczyk na grzędzie. I potem, to już w sumie jestem w domu. Mega głodna i zmęczona, ale zdesperowana, by złapać zasięg. Widok ludzi, czasem wychylających się w tę stronę z przełęczy raduje moje serce. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="379" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6YSlDbrotHSv__T3QLtI5lAIKt1FzAscB-Lc4YhsgB_4cTHC0Em0aSfDYY0ePcoMMGUZU7KWPpjWsolpQce89qetx1SLqlFhu_u8BtWB9dBLEHoPfmPq-5_Deq-f7yTDdbrt9-xsLomT5/w503-h379/prze%25C5%2582%25C4%2599cz+waga.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="503" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Waga i ludzik na niej.<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br /><p>Radość z ujrzenia ludzi dość szybko zamienia się w lekką irytację. Ostatnią nieomalże dobę spędziłam w zupełnym odosobnieniu, teraz, ledwo wygrzebałam się na przełęcz, wpadłam w rytmicznie posapujący, rozgadany ludzki sznurek, ciągnący na najwyższy szczyt Polski. Na szczycie zaś tłok już zupełny. Cóż, spodziewałam się tego, sama tu kiedyś wlazłam z tych samych powodów, dla których wleźli tu dzisiaj oni wszyscy, nie mam do nikogo pretensji. Traktuję szczyt jako wygodny przystanek przed długim i mozolnym zejściem. I naprawdę nie brzmię złośliwie, gdy na pytanie kolesia wskazującego Wysoką:</p><p>- To my już jesteśmy na Rysach, czy Rysy są dopiero tam? - a dowiedziawszy się, że owszem, jesteśmy, dopytuje dalej - To czemu tamto jest wyższe?</p><p>Odpowiadam: Bo Rysy są najwyższym szczytem w Polsce, nie w Tatrach.</p><p>Na konstatację kolesia, że "ojejku, to to już jest Słowacja" na wszelki wypadek już nic nie odpowiadam. Robi to za mnie turysta obok, który uświadamia wszystkim zebranym, że siedzimy na słowackim wierzchołku.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="612" data-original-width="1200" height="331" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7dRP2Vr9TB0PQANS5WJP717Q4pS6iAuyBhzup47HHuFd6ZOKQXpAr7cTKJ0Lyv-cBDUn0yQ4tSAcoalae2eW6bdO3vM57OacIwNkIYbyCK6D8LwD_jnzhvjNowUYKYYH2PpxM2Rq0tsUo/w651-h331/na+rysy+s%25C5%2582owacja.jpg" width="651" /></div><br /><p></p><p>Z innych ciekawostek dowiaduję się na przykład, że nie dalej jak wczoraj, na zejściu, które za chwilę mnie czeka zleciał facet w moim wieku. Oczywiście dowiaduję się też, że "podobno wyprzedzał innych i nie trzymał się łańcuchów", co zapewne ma uspokoić wszystkich, a zwłaszcza osobę wypowiadającą te słowa, że przecież wystarczy się nie spieszyć, a nic się na pewno nie stanie. Sama rewelacja o wyprzedzaniu raczej nie była zresztą prawdziwa, a wypadek zdarzył się w bezłańcuchowym miejscu, ale oj tam oj tam. Pewnie nie miał pokory.</p><p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="620" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj8_H3nuNsV1UdDVh2WO5wwzL6775Kpx_Fa3Hv4sjNd7JDzL6Gj9LVtx-v5bbPPYv2VrEaMyBRItP-mrtVObN5USVJT-C58BC5s3ZZ6qL-Z2XV_w1FBCP7_BOrQ6hppB_ELClXBBjqiPoi/w465-h620/rysy+widok.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="465" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lubię patrzeć z oddali, gdzie przed chwilą byłam - a tu sporo widać. :)<br /></td></tr></tbody></table></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br /> Schodzę, do łańcuchów kolejki. Przede mną para w kaskach, on dodatkowo ma lonżę i przepina się na łańcuchach. Nudzi mi się nieco w oczekiwaniu na swoją kolej, to się przyglądam. Lonża jak się patrzy, prawdziwa, do ferrat, nie żadna samoróbka. Tyle że nie dopatruję się na młodzieńcu żadnej uprzęży. Ze szczerej ciekawości pytam więc, w co on ma tę lonżę wpiętą. Otóż w pasek od spodni. Kochani, nie idźcie tą drogą, coby przynajmniej z gołym tyłkiem nie zakończyć żywota. <p></p><p> </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="579" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQbOdY7NMfcj3iCpI2ek8kPE843kmLTo6t39UowoyVRWFFutc_eWIs4CdNGomZjz0rhcO_cP02L_96zxnqfKoCbJDmxRyv2nzq6dqJ0ZxFY8V-NxVCUVLwcsIu5248YVvlVTQKtWVHx8QQ/w434-h579/szlak+na+rysy.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="434" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to... moja pierwsza koleba ever ;)<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br /><p></p><p>Zejście mnie wykańcza. Z dużym plecakiem wymaga naprawdę niemałej ostrożności w wyższych partiach, potem zaś zwyczajnie się dłuży. Dodatkowo skwar jest niemiłosierny. W Morskim Oku dopadam do ciepłego jedzonka i zimnego piwka, z zamiarem zejścia dziś jeszcze do Zakopanego i tam wzięcia kwatery. Okazuje się jednak, że są jeszcze miejsca w starym schronisku i ostatecznie tam zostaję na noc, spędzając wieczór na pogaduchach z zapoznaną Czytelniczką bloga i jej mężem. Nazajutrz psuje się pogoda, co jest dla mnie... powodem do szczerej ulgi, bo tak mnie wszystko boli, że przyjmuję to za dobre usprawiedliwienie, by trochę wcześniej wrócić do domu.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="611" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDLWpBIgnKe8qVwwB7u6STTMDSL9Ar80dbqJ0YLE47h6WquOEhkSzcHFO1TDFrVqnbLG_CPwYTMQTlm_lXrYePwfDrA_zagyphRYQkfTD2_p2Fci7QNRodGfpTklW-oZRb1Kht_JjgJOrG/w459-h611/moko.jpeg" width="459" /></div><br /> <p></p><p>Te trzy dni w górach, wykorzystane na samotną włóczęgę, wystarczyły mi w zupełności. Przetyrałam się, ambitnych szczytów może nie było, ale emocji też w sumie nie zabrakło. Tego było mi trzeba. :)<br /></p><p><br /></p>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-40156804139385501912020-05-01T19:45:00.003+02:002020-05-01T19:45:45.691+02:00W plecaku Rudej, czyli co warto brać ze sobą na dłuższe łazikowanie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-OIP62A00dCaoiezWzW1DadlAhEFGqKqQdKubnMVKpNBJxoj0hwdF-qvtmCKIAJOFx_k1DEUA6D-CmmhKOUd0p3ut0AyJNMwo-r0U0eZ7y0r1kaHItAb-u55iiR990uqXRBEQGiqxykIq/s640/w+plecaku.jpg" width="640" /></div>
To uczucie, gdy zarzucasz na plecy pakunek ważący jakieś
trzydzieści kilogramów... no, to nie jest uczucie, za którym się
tęskni. Ale wspomnienie tego uczucia, choć samo w sobie średnio
przyjemne, kojarzy mi się wyłącznie pozytywnie: najlepsze wakacje
ever!<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">(Info praktyczne: wpis dotyczy używanych przeze mnie
produktów przydatnych na biwakach połączonych z wędrówką, nie trzeba
czytać przydługiego wstępu, ani całości, wpis jest podzielony
nagłówkami, można więc szybko znaleźć, co tam kogo interesuje ;) </span><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSy77zotXtSzb-jf0rR3DyRNcoswfCbZvv0uV8kIkaUgWgZ_91CYno6ft_VmORE9wqLiYF3PFzA3J1cY5LEly9YXz_qWbm1fO4E8kt6kYSzzBIRhpxUJUjYCkgWSp-QRIsj-9_WVRZRe7U/s1600/ci%25C4%2599%25C5%25BCki+plecak.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSy77zotXtSzb-jf0rR3DyRNcoswfCbZvv0uV8kIkaUgWgZ_91CYno6ft_VmORE9wqLiYF3PFzA3J1cY5LEly9YXz_qWbm1fO4E8kt6kYSzzBIRhpxUJUjYCkgWSp-QRIsj-9_WVRZRe7U/s640/ci%25C4%2599%25C5%25BCki+plecak.jpeg" width="480" /></a></div>
<br />
Pierwszy
raz załadowana jak wół juczny pojechałam w 2017 roku
do Norwegii (linki do wpisów: <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/08/kjerag-czyli-noc-pena-przygod.html" target="_blank">TU</a>, <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/10/preikestolen-barierek-nie-stwierdzono.html" target="_blank">TU</a>, <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2018/01/trolltunga-troche-na-farcie.html" target="_blank">TU</a> i <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/08/solastranden-norweska-plaza-must-see.html" target="_blank">TU</a>), ale wtedy to jeszcze lajcik, bo choć przez dziesięć
dni jadłam wyłącznie to, co przywiozłam na plecach z Polski (#cebulanawakacjach), a
poza żarciem plecak - wówczas 65 litrowy - wypchany miałam ciuchami
i ekwipunkiem biwakowym, to jednak nie niosłam w nim namiotu, który
taszczył dzielnie mój towarzysz, a to wiele
zmienia. Wyjazd w Alpy (<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2018/08/przybyam-zobaczyam-sprobowaam.html" target="_blank">KLIK</a>) następnego roku wymusił na mnie zakup
większego plecaka, bo tu już namiot wylądował na mych barkach (ówczesny
konkubent dźwigał w zamian linę), a do tego trzeba było
przytachać ze sobą drugą parę butów (w dodatku zimowych) i kilka
wspinaczkowych zabawek. No i żarcie na cały wyjazd, wiadomka.
Bolało, ale tylko krótką chwilę, bo z całym tym majdanem
wędrowaliśmy ledwie przez parę godzin, potem już robiąc tylko wyskoki z
namiotu. No i w końcu to, co
określam najlepszymi wakacjami ever, czyli też Norwegia, a konkretniej
Lofoty (wpisy z Lofotów <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/07/lofoty-czesc-pierwsza-munken-reine-i.html" target="_blank">TU</a>, <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/08/lofoty-czesc-druga-plaza-kvalvika-i.html" target="_blank">TU</a> i <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/09/lofoty-czesc-trzecia-helvetestinden.html" target="_blank">TU</a>). Tu już nikt nie poniósł mi namiociku, bo tym razem mój towarzysz
nie był równocześnie moim konkubentem, tu nie było też rozbicia namiotu
na parę dni i oddalania się na pobliskie wycieczki z mniejszym bagażem,
tylko prawie wszędzie, gdzie lazłam, lazł też mój mandżur. Ba! Tu w
wielu miejscach nie było słodkiej wody, więc musiałam czasem nabierać
jej na spory zapas. Ciało chybotało się na boki przy każdym kroku,
kolana trzeszczały, plecy chwilami błagały o litość, a wieczorami
wyjadałam zapasy nie z głodu, ale po to, by choć trochę zmniejszyć wagę
bagażu. Ale to oznaczało, że mogę się zatrzymać tam, gdzie chcę (w
Norwegii tak można, przeczytacie o tym <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2018/04/schronisko-w-plecaku.html" target="_blank">TU</a>),
choćby to była plaża, albo szczyt góry (z obydwu możliwości skwapliwie
skorzystałam). Że mogę iść dowolnym tempem i spontanicznie zmieniać
plany, przeczekiwać godzinami deszcz, drzemiąc w namiocie, a potem
wykorzystywać przebłyski lepszej pogody na marsz, nigdzie się nie
spieszyć, znikąd w pośpiechu nie uciekać. No przecież bosko! Moim
skromnym zdaniem nie ma lepszego sposobu na wakacje, niż właśnie łazęga z
namiotem. Jednocześnie mam świadomość, że dla większości ludzi coś
takiego to raczej byłaby katorga niż świetny urlop. Ale wszak podobnych
do mnie wariatów też nie brakuje. I o tym, co warto ze sobą na taką
łazęgę zabrać, będzie ten post.<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">1. Namiot</span></b><br />
<br />
Rzecz
jakby podstawowa. Namioty są, proszę szanownych Państwa, różne.
Najpopularniejsze są chyba campingowe, a camping z założenia wygląda
tak, że gdzieś tam sobie podjeżdżamy samochodem, wyciągamy z bagażnika
namiot, rozbijamy go i on tak sobie potem stoi parę dni, czy tygodni.
Nikt go nawet nie próbuje wsadzać do jakiegoś plecaka. W związku z czym ,
namiot campingowy ma być z założenia łatwy w rozkładaniu i zapewne jak
najtańszy, ale już totalnie niekoniecznie lekki czy kompaktowy. Nie
wiem, czy wiecie, ale istnieją namioty nazywane dwusekundówkami, a to od
tego, że rozkłada się je... no może nie w dwie, ale w kilka sekund.
Jako ciekawostkę możecie zobaczyć je <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2FC-2591788-namioty-samorozk-adajace-2-seconds%3Fopeco%3Dopeco%3ASport-page-category-Kemping&sid=121641" target="_blank">TUTAJ</a>,
ale w góry to tego raczej nie bierzcie. Na dłuższe wędrówki
potrzebujemy czegoś, co zmieści nam się do plecaka i nie będzie
stanowiło połowy jego wagi, a te wymogi spełniają <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2FC-575274-namioty-trekkingowe%3Fopeco%3Dopeco%3ASport-page-category-Kemping&sid=121641" target="_blank">namioty trekkingowe</a>. Prędkość, jak i łatwość rozkładania schodzą na dalszy plan.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcwh-xIegfFXpap3s1NICpvtOtuUdGeBmKH-ESytNG-YGgAo-YB4tqrckhGKbsIjIMZu9cuLYRb9rqiIXgdb-GcttB5MHHLxfqxtak7UQSeJS4euuTgH3SwdF6lBmoZIC1-5is67gCJ0LZ/s640/lofoty+namiot.jpg" width="640" /></div>
<br />
<b><br /></b>
<b>Namiot Rudej:</b><br />
- Na Lofoty potrzebowałam namiotu jednoosobowego, wybrałam namiot z Decathlonu Trek900 ultralight (link <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fnamiot-trek-900-1-osobowy-id_8492462.html&sid=121641" target="_blank">TUTAJ</a>).
Waży on niewiele ponad półtorej kilo i, o dziwo, nie mam większych
problemów ze spakowaniem go do pokrowca (piszę "o dziwo" dlatego, że
zwykle pokrowce na namioty są tak bardzo na styk, że trzeba się
nakombinować i napocić, żeby je dopiąć). Wielkość pakunku to 40 cm.
Zarówno stelaż, jak i szpilki są wykonane z lekkiego aluminium.
Rozkładanie nie jest może do końca intuicyjne, więc przed wyjazdem je
sobie przećwiczyłam, a potem już codziennie robiłam to sprawnie i
bezproblemowo. Namiot nigdy mi nie przemókł, choć uporczywy,
wielogodzinny deszcz jest w Norwegii częstym towarzyszem i bardzo szybko
wysychał. Jedyny zarzut, jaki do niego mam, to ociupinkę mało miejsca -
olbrzymi plecak nie mieścił mi się w przedsionku, wkładałam go więc do
środka i zwykle spałam z nogami na nim. Z mniejszym bagażem to jest
idealna jednoosobówka, z moimi dziewięćdziesięcioma litrami - prawie
idealna. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwLYW5_1pywbRehnyQXK_R_UjdU_XF70ThyphenhyphenHUjsL7jLUFyDfqBKbYWmzsGmin8ceOY1gZvzp-tH8KMwKxs2taz17FsKeohXhXqio438Bxt8hyphenhyphenc9L0Pj2rgIFSlmr_JXb8cANccax64u-Pf/s640/tindstinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
- mam też namiot campingowy 2-osobowy
(najtańszy model z Decathlonu, podobno hit Woodstocka), przydaje się np.
na wyjazdach w skały, ale na noszenie przez kilka dni w plecaku jest
zdecydowanie zbyt ciężki i za duży po spakowaniu. Mój model już wychodzi
ze sprzedaży, jego nowa wersja <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fnamiot-mh100-2-os-id_8513471.html%3Fsnrai_campaign%3DQb04Kpsn1ExV%26snrai_source%3D%26snrai_content%3D%26snrai_id%3Ddf029ac42cfa6bb63a99fc28c4557046&sid=121641" target="_blank">TUTAJ</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUrgM__Ds7xr286s6Cv0oFhopyUcmStt3avBfs6eClbg-5n7Ow9iB-KaI8N8jzaDkM0If4_fS4-jfMsqksXNSgDbsWopOBwMAYeJO9uc7CoLwaFeVG5r-HHUyTH7chTxvWOnIa9TEPSbfe/s1600/namiot+arpenaz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUrgM__Ds7xr286s6Cv0oFhopyUcmStt3avBfs6eClbg-5n7Ow9iB-KaI8N8jzaDkM0If4_fS4-jfMsqksXNSgDbsWopOBwMAYeJO9uc7CoLwaFeVG5r-HHUyTH7chTxvWOnIa9TEPSbfe/s640/namiot+arpenaz.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<b><span style="font-size: large;">2. Plecak</span></b><br />
<br />
Tu
kwestią podstawową jest litraż. Ja potrzebuję dużo, bo jeżdżąc do
krajów, w których jest drogo, zabieram całe żarcie ze sobą (o żarciu
będzie niżej). Z ciuchami się z kolei nie umiem za bardzo ograniczyć. No
muszę mieć drugą bluzę, drugie spodnie, trochę więcej niż jedną
koszulkę na zmianę. Więc po porady o light-and-fast to nie do mnie. W
każdym razie, o ile na pierwszym wyjeździe pod hasłem "człowiek-żółw"
wystarczyło mi jakoś 65 litrów, o tyle na ostatni z dotychczasowych
ledwo spakowałam się w 90. Więcej ze sobą zabrać i nosić uważam za
niewykonalne i nie planuję, ale wypchaną po brzegi dziewięćdziesiątkę
pewnie jeszcze kiedyś uskutecznię. Drugim istotnym aspektem jest system
nośny, ale raczej nie spotkałam się, żeby plecak o litrażu powyżej 40
takowego nie miał.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRXWpJKXFFhJ2XQ8RMUFnn2_8tGNekZh1WPJMaOiZ8HK8Raw4G-lkJ_Gx5Gdot-j7r759u8-M59Un8MH5rURrH4XDeD8OSuffx3-iVZOeXvs_jB1Hkrf8T6CsbTesZpUw7GkwGkml5QZ66/s640/lofoty+szlak+na+veinestinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
<b>Plecak Rudej:</b><br />
- Poza
wspomnianymi litrażowymi potworami mam też mniejszy plecak, Deuter
40+10, który sprawdza się przy jakichś małych nielegalnych tatrzańskich
biwaczkach, ale szczerze mówiąc nie przepadam za nim. Jakoś tak zawsze
bolą mnie od niego plecy. Zaletą jest to, że używam go już ładnych parę
lat i nic się nie zniszczyło, poza tym, że lekko zmienił kolor. No i
mógłby być trochę niższy, a szerszy. Tego dokładnie modelu chyba nie ma
już w sprzedaży, podobny macie <a href="https://www.sport-shop.pl/plecak-gorski-aircontact-lite-4010-deuter-czarno-grafitowy-p-44358.html?gclid=EAIaIQobChMI05n-58H86AIVyed3Ch3kZQTKEAQYDSABEgKBwfD_BwE" target="_blank">TUTAJ</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNlZY5c0DoC01jAVlFon2kPee6rVKDvBSsWoKZ0r76-n0Xb0XQ0wC_N8-ZRvcHuWZZxRewhf5YYOWzxWQ-QwgwtToexFIHjGUURswhZG2OFUGiKtMhQwylC3poHgpYEcDhLtrkq6Kcqfew/s640/orla+per%25C4%2587+trasa.jpg" width="640" /></div>
<br />
- Obydwa moje większe plecaki są polskiej marki Wisport i zdaje się, że
też są już powoli wycofywane, bo na stronie producenta ich nie
znalazłam. W niektórych sklepach internetowych można je jednak znaleźć.
Mniejszy to Wisport Quickpack 65 (<a href="https://www.skalnik.pl/plecak-quickpack-65-black-wisport-607957" target="_blank">TAKI</a>), a większy: Wisport Mosquito Max (<a href="https://www.skalnik.pl/plecak-mosquito-max-90-red-wisport-609968" target="_blank">TAKI</a>).
Ich największą zaletą jest chyba cena - za większy dałam mniej niż 500
zł, podczas gdy ceny plecaków innych marek w tym litrażu raczej oscylują
bliżej tysiąca. Drugi mega plus to wytrzymałość, są wykonane bardzo
solidnie. Wprawdzie w jednym poszedł mi już suwak w którejś kieszeni,
ale ktoś dał mi cynka, że mogę go wysłać do producenta celem naprawy.
Zapłaciłam tylko za przesyłkę, naprawili za darmo, pisząc, że to w
ramach gwarancji, choć nie okazałam paragonu (a nawet go nie miałam, bo
akurat chodziło o mniejszy plecak, który odkupiłam od kogoś). No i
kocham ich system nośny! Ciężar naprawdę fajnie rozkłada się na ciele, a
długa wędrówka nie przeradza się po paru godzinach w katorgę. W przypadku Quickpack'a 65 producent zapunktował też dołączonym pokrowcem. Do Mosquito Max niestety musiałam sobie dokupić (McKinley 70-80 l).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1202" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhX33F82yMI2H31uszDSUBH_oJWC0LP3T2JeXAl_77DxCH-TkwJDySe55hADePG9VYeBIRmlVaNP5NFE226w90sUfnP7alsUO_RB4QBO4lPBWRIxyP-mLEml8_WqVylf28s2YqM5BNM1W8f/s640/biwak+zima.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wisport Quickpack 65 oraz najcieplejszy z mych śpiworów</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<b><span style="font-size: large;">3. Śpiwór</span></b><br />
<br />
Wybierając
śpiwór musimy zwracać uwagę na podaną na nim temperaturę. Zazwyczaj
producenci podają trzy parametry: temperaturę komfort, graniczną i
ekstremalną. Tak naprawdę powinna nas interesować tylko temperatura
komfort - jeśli śpiwór ma T-comfort określoną jako 0 stopni, to oznacza
to, że powinno nam być w nim ciepło, kiedy temperatura otoczenia wynosi
właśnie tyle. Temperatura graniczna, to taka temperatura otoczenia, przy
której będzie nam już w tym śpiworze lekko zimno, ale powinno nam się
udać jeszcze zasnąć. Ekstremum to kwestia przetrwania i nie popadnięcia w
hipotermię, o spaniu nie ma raczej mowy. Wybierając się na wakacje pod
namiotem, musimy zatem wziąć pod uwagę to, jakich temperatur oczekujemy w
określonym regionie nocą. Chociażby w Tatrach, w środku lata, na
większych wysokościach zdarzają się przymrozki. Ja osobiście jestem
wyznawczynią podejścia, że lepiej mieć ze sobą za ciepły śpiwór, niż za
cienki, bo jak mi będzie za gorąco, to rozepnę suwak, albo w ogóle tylko
się przykryję. Za to jak będzie mi za zimno, to niewiele da się zrobić.<br />
Druga
istotna kwestia, to oczywiście waga i wielkość śpiwora. Parametry te
nie mają może większego znaczenia, gdy jedziemy samochodem na pole
namiotowe, ale gdy zamierzamy się przemieszczać, nosząc ze sobą całe
wyposażenie - nagle nabierają znaczenia zasadniczego. Dlatego na
wędrówki lepiej wybierać śpiwór wypełniony puchem, a nie syntetykiem.
Śpiwór puchowy zawsze będzie dużo lżejszy od swojego syntetycznego
odpowiednika o tym samym zakresie temperatur. Dodatkowo puch się
świetnie kompresuje, więc o wiele łatwiej jest go spakować.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqOSKuvSj-dRRTt6cbP6PHDKJRmlvfmHOKE4oFa0v4yMYUdfc9nmCHm0Iymani1WzuPYnCxvbWWYTAiq71y6Rz_cYpxdRlMPrxx1TBw6b550RNPyr4aUjzbCCSGhJR1FXS3uqXX5Q6C3cw/s640/biwak+tatry.jpg" width="640" /></div>
<br />
<b>Śpiwór Rudej </b>(wszystkie moje śpiwory są puchowe):<br />
- Śpiwór, którego używam najczęściej, to decathlonowy Forclaz Helium 0 stopni komfort (pisałam o nim <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/09/spiwor-na-gorskie-lato-forclaz-0-helium.html" target="_blank">TUTAJ</a>), nie ma go już w sprzedaży, jego obecny odpowiednik macie <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fpiwor-trek-900-0-id_8575975.html&sid=121641" target="_blank">TUTAJ</a>.
Sprawdza się latem na jakichś tam górskich biwaczkach (w górach noce
rzadko bywają upalne), zabrałam go też na pierwszy wyjazd do Norwegii.<br />
-
Potem był wyjazd w Alpy, gdzie biwakować mieliśmy u stóp przeszło
czterotysięcznego Matterhornu, jak też jedną bądź dwie noce dużo wyżej -
na Plateau Rosa, przy drodze na Breithorn. Korciło mnie wzięcie
lekkiego śpiworka, ale nie odważyłam się. Z drugiej strony nie chciało
mi się taszczyć posiadanego przeze mnie od paru lat śpiwora typowo
zimowego z komfortem -19 stopni. Zakupiłam zatem coś pomiędzy, a
mianowicie śpiwór Cumulus Alaska 900 (czyli <a href="http://cumulus.pl/pl/kategorie/spiwory/alaska-900?gid=14&vid=6" target="_blank">TAKI</a>),
o temperaturze komfort -10 stopni. Wybrałam go w dużej mierze ze
względu na stosunek wagi do zakresu temperatur, który w tym modelu jest
wyjątkowo korzystny (jak na tak ciepły śpiwór waga jest niewielka). Gdy
pakowałam się na Lofoty, miałam ogromny dylemat, który śpiwór zabrać i
ostatecznie... cóż, prawdopodobnie przegięłam, ale zabrałam "Alaskę".
Jest cięższa od mojego decathlonowego śpiwora o jedyne 300 gramów, a
przynajmniej nie musiałam ani trochę obawiać się, że za tym kołem
podbiegunowym zmarznę. Gdybym jechała jeszcze raz o tej samej porze roku
- zdecydowanie wzięłabym cieńszy śpiwór. Z drugiej strony nie żałuję
jednak jakoś bardzo tego, że wzięłam grubszy - po kilku godzinach
moknięcia i przyjmowania uderzeń wiatru na szlaku, miło było się zakopać
w naprawdę puszystą pierzynkę.<br />
- No i mam jeszcze śpiwór Cumulus Alaska 1300 (<a href="http://cumulus.pl/pl/kategorie/spiwory/alaska-1300?gid=14&vid=1" target="_blank">TAKI</a>),
o którym napomknęłam powyżej. Spałam w nim zimą, bez namiotu, wysoko w
Tatrach, przy kilkunastu stopniach mrozu i naprawdę było ok.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhX6sYacxduhgD71Og2RxRHqKcV0GnFUpTox8vNzrquA8J26_y_SNAD7NKZ3LATerRLwLJiHX1zh3eh0-QdOc22rPQZT_NwjqimRiybP3fDPTIjTuqiFzOB5Rsr7gSULqlVLJVyi69faM4Z/s640/IMG_1695.JPG" width="640" /></div>
<br />
<b><span style="font-size: large;">4. Materac / karimata</span></b><br />
<br />
Osobiście
w tym zakresie preferuję rozwiązania, które da się schować do plecaka,
gdyż: a) łatwiej toto zapakować do samolotu, b) nie ma ryzyka, że
przyczepione na zewnątrz gdzieś po drodze odpadnie i się zgubi, c) nie
zdradza niecnych planów (jak idę spać gdzieś, gdzie nie wolno), d)odpada problem zahaczania matą o kosówkę albo skały. Z drugiej strony karimata bywa oczywiście
rozwiązaniem wygodnym - jest leciutka, a jej rozłożenie i złożenie to
sekundy roboty. Z kolei plusem pompowanego materaca, bądź maty
samopompującej jest większa wygoda, co zaczyna mieć znaczenie, gdy
planujemy więcej niż dwie noce w terenie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqm1h2pjD5msY5AaUMmNj-hZeNJYl_7y9sSl7uilzZVFRipaOPIqHb2xqhuboWD7CWC2guBA-3470MepNLI84YVGpTe8IrMhQIlE0gmS53KJfyrdFczo0Dtrtpu6BP1bg-uE7dNVSdSZqS/s640/na+biwak.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<b>Materac/karimata Rudej:</b><br />
-
Celowo nie dałam w nagłówku maty samopompującej, gdyż takowej nie
posiadam. Kiedyś wpadł mi w ręce materac Forclaz (pisałam o nim <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/07/jak-sobie-nadmuchasz-tak-sie-wyspisz.html" target="_blank">TUTAJ</a>, już nie ma go w sprzedaży, obecny zbliżony model to <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fmaterac-trek-700-xl--id_8493806.html&sid=121641" target="_blank">TEN</a>)
i tak go sobie używam z powodzeniem już parę lat. Jest dość kompaktowy,
wagę też ma akceptowalną, jedyna istotna dla mnie wada, to brak
izolacji, ale przed wyjazdem na Lofoty wykombinowałam sobie rozwiązanie
tego problemu. Wymyśliłam, że cudnie byłoby zakupić coś w rodzaju ceraty
izolującej, przy czym nie miałam pojęcia, czy coś takiego w ogóle
istnieje i jest dostępne na rynku. Przeczesałam internety i okazało się,
że owszem, a następnie nabyłam na allegro za jakieś grosze (moja cerata
była duża, wielkości podłogi namiotu dwuosobowego, więc po prostu
przecięłam ją na pół). Waży toto nic, a upchać można nawet do bocznej
kieszeni plecaka.<br />
- Karimatę mam z Decathlonu, są tam dostępne dwie grubości karimat - ja mam tę grubszą (<a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fkarimata-trek-arp-m200--id_8330385.html&sid=121641" target="_blank">TAKĄ</a>), bo kupowałam ją na zimę (spokojnie się sprawdza) i nigdy jakoś nie uzupełniłam swojej outdoorowej szafy o <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fkarimata-trek-m100-id_5591048.html&sid=121641" target="_blank">cieńszy model</a>.
Uwaga - na samym początku swojej biwakowej przygody śmigałam z matą...
do ćwiczeń. Byłam zielona w temacie (nota bene moja mata też była
zielona... nie w temacie, tylko tak ogólnie), nie znałam się na tym,
weszłam do sklepu, znalazłam jakieś maty, no i kupiłam. Taka mata się
oczywiście (choć dla mnie to wtedy oczywiste nie było) nie nadaje, nie
ma izolacji i jest zbyt delikatna, w związku z czym bardzo szybko się
niszczy.<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">5. Poduszka</span></b><br />
<br />
Nie jest to rzecz
absolutnie konieczna, bo w sumie całkiem wygodnie się śpi na zapasowych
ciuchach upchanych np. w worek od śpiwora, ale jeśli nie bierzemy ze
sobą zapasu ubrań, bo np. planujemy tylko jeden nocleg, to można sobie
wziąć poduszkę dmuchaną. Lekka i kompaktowa, a zawsze to coś pod głową.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTxeGH3vnoaA5mb_T_Sh_FnG-VXTYtRlrzLjnQ65E_lsH3oJbx0cupfX-x504m_PU_MJExcDUJNfQ3cw_c2ZBCxFA_KXG_gIkpLrp4r0nnMEWaP4iOuznOx8jl7bJPDroT3pUOFfJwfi6Z/s640/rejczel.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<b>Poduszka Rudej:</b><br />
<br />
- kiedyś używałam rogala, na którym na zdjęciu śpi Rejczel, teraz mam <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fpoduszka-air-basic-czarna-id_8055369.html&sid=121641" target="_blank">TAKĄ</a> <br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>6. Kijki trekkingowe</b></span><br />
<br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Na Lofoty zapakowałam je w ostatniej chwili, miałam nie brać, bo tyle się tych klamotów nazbierało, że chciałam zrezygnować choćby z tego jednego balastu. Tyle, że dowiedziałam się, że kolega bierze i stwierdziłam, że nie zdzierżę patrzenia z zazdrością, jak on sobie pomaga kijkami, podczas gdy ja nie mam czym. Wzięłam i nie wiem, jak poradziłabym sobie bez nich. Przy dźwiganiu większego plecaka kijki są moim zdaniem nieocenione. Z kolei w góry latem kijków raczej nie biorę, choć to też zależy od trasy - gdy zamierzam iść szlakiem (lub poza), gdzie trzeba będzie dużo sobie pomagać rękoma, raczej zostawiam je w domu, żeby nie musieć ich nosić przytroczonych do plecaka.</span></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQSKtLeTr_MaNblhYzy2YQVfzZtx2lcyOQ3Vd0pLa3vNx09XbSjg-O_3geD-BgmWbm9seSboIsp4UVyKrS_IdfmooN_2p3GHuZS8s1XZ8GUu_LUtk4uKO3dso2VpAyd2mO2OVf2ZRaiuob/s640/juta+dolina.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Te akurat pożyczone :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<b><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Kijki Rudej:</span></span></b><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"> - Parę lat temu zakupiłam tani model w Decathlonie, nie najtańsze, bo tamte akurat nie wyglądały rokująco, ale te ciut droższe (obecny odpowiednik to chyba <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2F1-kijek-a200-id_8493796.html&sid=121641" target="_blank">TEN</a> model), używam stosunkowo często, jestem zadowolona.</span><b> </b></span><br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">7. Czołówka</span></b><br />
<br />
Mam tak głęboko wryte w banię, że latarkę w terenie trzeba mieć ze sobą zawsze, że choć wiedziałam, że na Lofotach w czerwcu trwa dzień polarny i cały czas jest jasno, to i tak wzięłam ze sobą czołówkę. Kolega zresztą też. Gdyby trzeba było wezwać pomoc w pochmurny dzień, czy coś. Ogólnie co to jest czołówka i do czego się przydaje, wszyscy chyba wiedzą. Kupując tego typu latarkę warto zwracać uwagę na moc światła wyrażoną w lumenach, tryby świecenia (fajna jest opcja czerwonego światła, które podobno nie daje po oczach i można go używać np. w namiocie czy schronisku bez ryzyka pobudzenia towarzyszy), jak też takie bajery, jak chociażby wodoszczelność.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="552" data-original-width="736" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1GEpOlwm4YSkZcSM0KYqkk6G3ALBgd9by-9_O8r3QpJd-dAPj9aIzdoACfkx7oZiq-iRh81o-sVg_KkvsbMXjuHLt5xzIwJf2k2JhFwTGZRJ-6HVH5IrI1U8VKQdhifBM4MIeRdv5vpnh/s640/na+%25C5%259Bwinicyy.jpg" width="640" /></div>
<br />
<b>Czołówka Rudej:</b><br />
- używam Petzl Tikkina, ale niestety nie polecam. Świeci tylko w dwóch trybach, w obydwu szału nie ma. Obecnie czaję się na <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Flampa-czoowa-trek-900-usb-id_8485463.html&sid=121641" target="_blank">TO</a> cudo (miałam w rękach, rewelacja!).<br />
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b>
<b><span style="font-size: large;">8. Camelback (bukłak na wodę)</span></b><br />
<br />
Tu
krótkie wyjaśnienie, bo nie każdy musi wiedzieć, co to jest, albo inaczej to nazywa (spotkałam
się na przykład z określeniem... "pęcherz wodny"). Camelback to taki
worek na wodę bądź napój, połączony z rurką. Worek umieszcza się w
plecaku, rurkę wyciąga się na zewnątrz i przymocowuje np. gdzieś przy
pasie piersiowym, żeby się nie śmajtała. Dzięki temu można pić, kiedy
się chce, bez konieczności robienia przystanków na wyciągnięcie butelki z
plecaka (a potem schowanie jej). Długo wzbraniałam się przed tym
rozwiązaniem, dziś już sama nie wiem czemu. Nosiłam przełożony przez
ramię taki pokrowiec na butelkę (<a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fpokrowiec-termiczny-1-l-id_8575944.html&sid=121641" target="_blank">TAKI</a>,
są też inne rozmiary) i twierdziłam, że to mi wystarcza. Aż w końcu
ktoś mi podarował camelback i postanowiłam raz wypróbować to ustrojstwo.
Jakość życia w drodze wskoczyła na nowy level.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWbi7QuYGQcRKoGZIfWHlEj0W3f8PTqI0cb7j3LW46JYBi34eXkpq4SMufTlkdGpxhjcBQWMXffIheva_HBs1g5WugMltPZ9bu3f8dEBqto0-rHvtxDk3DNSevvLtvTKAIT-nyOtyYoEpL/s640/kazbek.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tu jeszcze z (wtedy nieodłącznym) pokrowcem ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<b>Camelback Rudej:</b><br />
-
model z Decathlonu, obecnie nie widzę dokładnie takiego na stronie
(widzę <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fbukak-trek-500-2l-bleu-id_8493245.html&sid=121641" target="_blank">TAKI</a> - są dostępne też o pojemności 1l i 3l). Wbrew moim obawom, worek
jest bardzo wytrzymały i pomimo upychania go w dość przeładowanym
plecaku, nigdy nie pękł. Nie zdarzyło się też, by przeciekał. Natomiast
dość szybko uszkodził się ustnik i woda zaczęła kapać, ale nie oznacza
to, że cały camelback jest do wyrzucenia -<a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fzestaw-rurka-i-ustnik-trek500-id_8493248.html&sid=121641" target="_blank"> ustnik wraz z rurką</a> (albo sam <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fustnik-do-bukaka-id_8354513.html&sid=121641" target="_blank">ustnik</a>) można wymienić. <br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">9. Kuchenka, menażka, sztućce, kubek</span></b><br />
<br />
Ekwipunek
zazwyczaj konieczny podczas dłuższych łazęg (zwłaszcza tych w oddaleniu
od cywilizacji), bo zawsze to miło wrzucić sobie do brzuszka coś
innego, niż batony albo kabanosy, a i herbaty czy kawy człowiek się raz
na jakiś czas chętnie napije. Dodatkowo gotowanie wody jest jednym ze
sposobów na uzdatnianie jej do picia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO1GQGD_7GNwjMjhbBzuWiDp8EeYrHnpr0-0u-gHw1pjFgN594gWCROeoN-MgtEtajFFLK2Is8xextljKlxCSJ-EtMQ_V3Gl8iTQz57rPT-3u1QdWVsqWexRCW5vnSZyvQtaYCe_0rlHyL/s640/kuchenka+turystyczna.jpeg" width="480" /></div>
<br />
<b>Rzeczy kuchenne Rudej:</b><br />
- Kuchenkę mam marki Primus, kupiona w Decathlonie, obecnie niedostępna w tym sklepie (ale są inne, np. <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fkuchenka-trek-500-compact-id_8559534.html&sid=121641" target="_blank">TAKA</a>). Wybierając kuchenkę, zwracajcie uwagę, na to, jakie kartusze do niej pasują (wkręcane, czy wciskane) - nie wszystkie rodzaje są dostępne w każdym sportowym sklepie, a przede wszystkim - za granicą, co jest ważne, bo kartuszy nie wolno przewozić samolotem. Wedle mojej wiedzy bardziej uniwersalne są wkręcane.<br />
- Menażkę mam <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fmenaka-mh100-inox-1-os-id_8492724.html&sid=121641" target="_blank">TAKĄ</a>, oprócz garnuszka z rączką i przykrywką, w zestawie jest też plastikowa miseczka oraz zestaw sztućców. Jest to menażka jednoosobowa, oczywiście są dostępne też większe, chociaż myślę, że nawet, jeśli jedziemy gdzieś we dwójkę, to lepiej zabrać jedną mniejszą wraz z jedną kuchenką i ugotować wodę dwa razy, niż dźwigać dwa zestawy, ale co kto lubi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjt4-QUPK-bF_ZHn4FovMZE5ZwJxPZAwLjyeWskpXN-_C2t9RQ4zIMZXB6jEV2fXCh1bojvDBLVRRRT-nlHZ2uKgXTl285v0mP-BwZFfgwN680d3y-u9_-38PHyQNmcu2HE1CagRrFc4T2k/s640/mena%25C5%25BCka+decathlon.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
- Kubki metalowe, przytroczone do plecaka klawo wyglądają, zwłaszcza, że obecnie dostępne są przeróżne śliczne, artystyczne kubaski, ale... po pierwsze śmajtają się na boki i stukają, po drugie - kurzą się, a jak chcemy schować te pięknoty do plecaka, to zajmują sporo miejsca. Fajnym rozwiązaniem są silikonowe kubki, które się składa, czyli coś <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fkubek-turystyczny-x-cup-025l-id_8209220.html&sid=121641" target="_blank">TAKIEGO</a>. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJieg0pHPEh_OjbrMgZxf9Lxx_tTyhY8K7hCEalh0wXUodlK_WQHU4NFxBmkEn7KbnhLKv-YIEWOrYqOQocZeO_tl4RpXZ_81VqPER0orLzml14Ln94SASwb6oBdyR1KK2hGGoPy8VQcEI/s640/kubek.jpg" width="480" /></div>
<br />
<span style="font-size: large;"><b>10. Bidony</b></span><br />
<br />
Bez wody ani rusz. Jeżeli w pobliżu naszej wędrówki są strumyki, jeziora albo chociaż sadzawki, bądź płaty śniegu - jesteśmy uratowani i wystarczy, że mamy ze sobą coś do uzdatniania wody (a w przypadku śniegu kuchenkę), a już nie musimy dźwigać jej zapasu. Gorzej, jeśli planujemy wędrówkę szczytami gór, gdzie nie biją żadne źródła, albo np. wzdłuż brzegu morza, gdzie wody jest niby pod dostatkiem, tyle, że słonej. Można przed wyjazdem kupić wodę w plastikowych butelkach i potem się tymi butelkami posiłkować przez cały urlop, jasne. Tylko, że takie butelki zgniatają się, przez co tracą objętość, a czasem nawet dziurawią przy np. upadku. Ja w każdym razie wolę zabrać ze sobą dwie albo trzy butelki wielorazowe. Niekoniecznie wyłącznie plastikowe - jedną mam metalową, żeby móc do niej przelać wodę od razu po przegotowaniu (gdy np. topię śnieg).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh826Yu0vBHHSY8grea0knOveEyNx5onlRsHvfFAT4zKos8i1XsXPIzmfPIgv-a66S7pBT0xolfSzGyRPoLj9x5fA4wvKfVhIHunvaU28EVVP-_UT69VHUHsi2p6JIrIRz64dladFPVaIS6/s640/IMG_1852.JPG" width="640" /></div>
<br />
<br />
<b>Bidony Rudej:</b><br />
- ostatnio używałam m.in. <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fbidon-100-tritan-08-l-id_8492776.html&sid=121641" target="_blank">TAKIEGO</a> i <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fbidon-500-aluminiowy-1-l-id_8359118.html&sid=121641" target="_blank">TAKIEGO</a>.<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">11. Termos</span></b><br />
<br />
Latem raczej nie używam, zimą to rzecz niezbędna. I nawet nie chodzi o to, by napić się czegoś gorącego, ale by w ogóle się czegoś napić, zamiast polizać lód.<br />
<br />
<b>Termos Rudej:</b><br />
<br />
- Decathlonowy, a jakże, litrowy, <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Ftermos-1-l--id_8172380.html&sid=121641" target="_blank">TEN</a> model. Trzyma dobrze, nie mam zastrzeżeń. Mam też taki malutki termos z tego sklepu (zdjęcie niżej), ale z niego akurat nie jestem specjalnie zadowolona.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEZmRUr2Qh_clohsT7abPcXWw8ZfPczORbLMosmze1gC7ayTYi2ezxQp-0rGyeoETPE7mfdHd-Wms3fVWkSAmS-9xRAJwkolmcD6af8LtPZNW8zHN5nOzYNmBg6wUcErBsWbnKaTO599-g/s640/termos.jpg" width="640" /></div>
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b>
<b><span style="font-size: large;">12. Jedzenie</span></b><br />
<br />
Trzy razy wyjechałam za granicę na około 10 dni, jedząc prawie tylko to, co przywiozłam (poza małymi grzeszkami, takimi jogurt ze świeżą bułką, czy pizza ostatniego dnia), tak więc - da się. Cały sekret tkwi w trwałości zabieranych produktów oraz sproszkowanej formie jak największej ilości z nich.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmV2YJtX9TwYGJ5K-DIlj0YA7vJpY0b8Ao_wFuRmTt0_ZLLlSM2kMVv-dnjjGDSb8BmyLe7dUGe_-i_5q80b1bIapw4tppEgrkD_n7Vw088avlpYh15U2D7UeXCgAhnyV_de0cu0TrK61-/s640/namiot+norwegia.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<b>Jedzenie Rudej:</b><br />
Zwykle stawiam na:<br />
- Żywność liofilizowana jako podstawa wyżywienia, jeden porządny posiłek w ciągu dnia (o tym, czym są liofy i co odróżnia je od zupek chińskich pisałam <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/03/liofy-co-to-i-dlaczego-to-takie-fajne.html" target="_blank">TU</a>). Pokutuje opinia, że liofy to fujka. Owszem, bywają takie, po których spróbowaniu człowiek nagle przestaje być głodny. Ale są też liofy na tyle dobre, że wizja przeżycia na nich ponad tygodnia nie przyprawia o nudności. Ba, są nawet takie, które smakują na tyle dobrze, że ja, będąc kuchennym leniwcem, chętnie kupowałabym je, gdyby były odrobinę tańsze i serwowała sobie czasem na obiad w domu, gdy totalnie nie mam chęci stać przy garach. Z liofilizatów, które wypróbowałam, te które polecam, to: Lyo Food oraz Summit to Eat. Dodatkowo smaczne bywają liofy z Decathlonu, np. ichniejsza carbonara (której już chyba nie produkują) albo <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fposiek-kurczak-w-curry--id_8553380.html&sid=121641" target="_blank">kurczak curry</a> (natomiast uczciwie przestrzegam przed bolognese, bo to jakaś smakowo-konsystencyjno-wyglądowa pomyłka).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN5PdDbMzPcgJ7HLl_rQ62dzgbq2iFssDCsbxZ7qe6P6q9_05PG-IzTyr6hZ54opR7MmqwR1NnPmrOm568rSO_r12juL_j9Ky4sxY-zfKHyYOHGj9ToQ7APNSnqLdcFbVpvfSEzzllcvQY/s640/liofy+z+decathlonu.jpg" width="640" /></div>
<br />
- Owsianki, ryżanki (ewentualnie też jaglanki, ale ja nie cierpię smaku kaszy jaglanej) smakowe instant, kupowane w dyskontach spożywczych (czasem są w woreczkach, czasem w kubeczkach - te drugie przesypuję sobie w domu w jednorazowe woreczki). Dobra jest też <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fdeser-kruszonka-jabko-banan-id_8553377.html&sid=121641" target="_blank">bananowa ciapa z Decathlonu</a>, choć przyznam, że trochę droga.<br />
- Na krótsze wędrówki, albo jako uzupełnienie oczywiście zupki chińskie, czy inne gorące kubki - lubię wrzucać do nich ser żółty, który nota bene podobno da się zetrzeć na wiórki i ususzyć, dzięki czemu się długo nie zepsuje, ale jeszcze tego nie próbowałam.<br />
- Oprócz tego: placki do tortilli (nie kruszą się, nie czerstwieją, długo wytrzymują), kabanosy, suszone owoce, batony proteinowe, muesli i zwykłe, orzeszki ziemne, jakieś pasztety czy konserwy w małych opakowaniach (żeby opróżnić je za jednym razem)<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>13. Filtr do wody</b></span><br />
<br />
Nie zawsze w czasie dłuższej wędrówki można sobie nabrać zapasu wody z kranu, czy ze źródła. (Nie)szkodliwość picia wody bezpośrednio ze strumieni jest dyskusyjna - zwykle każdy pije, zachwala i mówi wszystkim, że jeszcze od tego nie umarł, dopóki pierwszy raz nie dostanie sraczki. Filtr umożliwia oczyszczenie wody z prawie każdego zbiornika, nawet jeśli jest to niewielka, stojąca sadzawka. Oczywiście, wodę zawsze można przegotować i wtedy filtr niepotrzebny, tyle że ja uważam gotowanie za czynność czasochłonną i niezbyt wygodną, chociażby z tego względu, że ugotowaną wodę musimy ostudzić, zanim przelejemy ją do plastikowej butelki, a tym samym poczekać z gotowaniem następnej porcji. Filtr z kolei też jakiś mega wygodny nie jest - wodę trzeba przez niego przecisnąć, do filtra dołączony jest taki zgniatany butelko-worek. Przeciskanie też zabiera trochę czasu, a ponadto, jeśli filtrujemy wodę bardzo zimną, to grabieją od tego ręce. Są też butelki z filtrem, tu odchodzi problem z przeciskaniem wody, ale za to nie możemy jej sobie przefiltrować na zapas. Uwaga - podobno taka przefiltrowana woda jest uboga w składniki mineralne i słabo nawadnia, więc trzeba do niej wrzucić jakiś izotonik albo elektrolity. Nie wiem, ile w tym jest prawdy, ale ja na wszelki wypadek zawsze ją sobie czymś ulepszam.<br />
<b><br /></b>
<b>Filtr Rudej:</b><br />
- Posiadam filtr Sawyer Mini (<a href="https://sawyerpolska.pl/filtry-wody/sawyer-filtr-mini/" target="_blank">TAKI</a>), który ma moc przerobową 380 tys. litrów wody, czyli jest nie do zajechania, jeśli chodzi o użycie turystyczne przez jedną osobę. Tyle, że raz na jakiś czas trzeba go przeczyścić, wstrzykując do niego czystą wodę w kierunku przeciwnym, niż kierunek filtrowania (strzykawka była w zestawie). Chroni przed wszelkimi drobnoustrojami o wielkości minimum 0,1 mikrona. Poza zgniataną butelką, na którą zresztą można nakręcić filtr i pić bezpośrednio, jest też dołączona słomka.<br />
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b>
<b><span style="font-size: large;">14. Tabletki do uzdatniania wody</span></b><br />
<br />
- Rozwiązanie jeszcze wygodniejsze od zarówno gotowania, jak i filtrowania, bo wystarczy wrzucić małą pastylkę do butelki, odczekać odpowiednią ilość czasu i voila - pićku gotowe. Warto dodać tylko coś smakowego, by nie jechało chlorem.<br />
<br />
<b>Tabletki Rudej:</b><br />
Na Lofotach jechałam wyłącznie na tabsach (poza nielicznymi okazjami do nabrania wody z kranu), wtedy jeszcze pożyczonych od kolegi, potem kupiłam sobie zapas na allegro - nazywają się Javel Aqua.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqLZ68fZYN_FzuClq5AsvbCHy_6uneS1yW_j0vxPRzaBtW9USv7U9ydSeAwda9Ue97UXjL8RgHNBrxYJW4Ydw9d3QBCDnlhYJOtRiKYkfWyBUFqikatHo_WtQe0KHhMEGvaY9_ofRCRAO_/s640/w+namiocie.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">15. Powerbank</span></b><br />
<br />
Gadżet teraz dość popularny i noszony często w torebkach, kieszeniach, czy plecakach nawet po mieście. Tyle że na dłuższy wyjazd potrzebujemy powerbanka o trochę większej pojemności, niż taka, która zapewni jedno podładowanie telefonu.<br />
<br />
<b>Powerbank Rudej:</b><br />
- Xiaomi 20000mAh - niestety to jest już cegiełka, ale dzięki temu przez parę dni nie muszę się martwić o kontakt ze światem, cpyknięcie parudziesięciu zdjęć dziennie, czy wieczorne przejrzenie fejsbunia. Na cały wyjazd niestety przy mojej intensywności użytkowania telefonu nie starcza i trzeba chociaż raz dopaść jakąś stację benzynową z kafejką albo inne miejsce z ogólnodostępnym gniazdkiem. Do pełna ładuje się... mniej więcej całą noc.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpVQ2q-i06RSGVnvBrA62CjNdODARTDlRmr2jwNfIpC1IUbmbbsySxJyXPmG1JxfgrFTkSzbVbCTx8E-o3Cd770hc-jKuU5ZurDB3OTwniyj24_hZ9eWOtVJVSF2HDhjd1xDn_Fh-79FvU/s640/namiot+dechathlon.jpg" width="480" /></div>
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: large;"><b>16. Bateria słoneczna</b></span><br />
<br />
- Albo żeby nie musieć koczować na stacji benzynowej, czy innym przybytku łaskawie oferującym prąd, można sobie zakupić i wziąć ze sobą takie właśnie cudo, jakim jest bateria słoneczna. Można ją sobie nawet przypiąć do plecaka i ładować sprzęty idąc. Tylko, że... musi świecić słońce. Co na Lofotach przez cały pobyt zdarzyło się na tyle intensywnie, żeby bateria zaczęła działać dokładnie jeden raz. ;)<br />
<br />
<b>Bateria słoneczna Rudej:</b><br />
- Kupiona na Ali Express, nazywa się Blitzwolf. Początkowo działała bez zarzutu, ale ostatnio mam wrażenie, że trochę szwankuje (nie zawsze ładuje, gdy świeci słońce, czasem znienacka przestaje ładować). Przed kolejnym większym wyjazdem raczej kupię nową (myślę nad <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fpanel-soneczny-trek-500-15w--id_8485460.html&sid=121641" target="_blank">TĄ</a>). <br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>17. Ręcznik z mikrofibry</b></span><br />
<br />
Przed pierwszym w życiu noclegiem w schronisku spakowałam do plecaka dla siebie i ówczesnego towarzysza życiowego dwa ręczniki, takie normalne, frotte. Niewiele więcej się w tym plecaku zmieściło. Sama nie wiem, co i kiedy olśniło mnie, że istnieją cienkie, lekkie i kompaktowe ręczniki z mikrofibry i że w dzisiejszych czasach na wyjazdach nie wypada używać innych. Kupić można chociażby <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2FC-611041-reczniki-z-mikrofibry-na-basen%2FN-438632-rodzaj-produktu%7Erecznik%2FN-613294-rozmiar-%7Em-%2865-x-90cm%29%2FN-613294-rozmiar-%7El-%2880-x-130cm%29%2FN-613294-rozmiar-%7Exl-%28110-x-175cm%29&sid=121641" target="_blank">w Decathlonie</a>.<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">18. Turystyczna torebka</span></b><br />
<br />
Kiedyś nosiłam nerki, ale jednak niezbyt lubię, albo jeszcze nie trafiłam na taką, która by mi pasowała. Za to jakiś czas temu kupiłam sobie <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Ftorba-travel-id_8486727.html&sid=121641" target="_blank">TAKĄ</a> torebkę (moja ma inny kolor) i raczej zawsze zabieram ją ze sobą, bo mam w jednym miejscu dokumenty, pieniądze (mały portfelik kupiłam w Sinsayu za dyszkę, cały czas są tam takie), leki, chusteczki, ewentualnie też żel do dezynfekcji, czy jakieś pierdoły, które nie powinny latać luzem po plecaku, bo się zgubią (np. zapalniczka). Jak wsiadam do autobusu, to plecak idzie do luku, a torebka z tym, co najważniejsze wsiada ze mną do środka. Jak wędruję, to raczej wkładam ją do plecaka, choć to już zależy od sytuacji.<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>19. Kompaktowy zapasowy plecak</b></span><br />
<br />
Czasem jest tak, że część gratów można gdzieś zdeponować (położyć plecak w jakiejś dziurze, rozbić namiot gdzieś niżej itd.), a na szczyt uderzyć na lekko. No, tylko, że to na lekko, to tak nie do końca, bo nie zostawimy w niestrzeżonym namiocie aparatu, czy innej cennej elektroniki, pasowałoby też zabrać wodę, może też kurtkę od deszczu. Można próbować wszystko na sobie pozawieszać, albo upchać w kieszeniach. Można też na takie okazje nosić ze sobą kompaktowy plecak (np. <a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fplecak-travel-compact-10l-id_8560407.html&sid=121641" target="_blank">TAKI </a>albo<a href="https://converti.se/click/147cfbd1-136a16f8-ee2aedab/?deep_link=https%3A%2F%2Fwww.decathlon.pl%2Fplecak-compact-travel-20l-wtp-id_8560419.html&sid=121641" target="_blank"> TAKI</a>), który nic nie waży. Ja często korzystam z tego rozwiązania i doradzam je jako taki nieoczywisty podróżniczy tip. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYFklOLXQchC76XVB0tuvkpGZARRawS5uNnyXWFaLAUG5XqzjJVRJEcZhyOpQaxuePQn_djQMH-MnVk8wumItSWg05JnFRa20iyeEvetgSKJuJafyH7pidOVUx_Lr3A9VWBVpCfC6sH3IZ/s640/biwakwnorwegii.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
To tyle ode mnie, o ile o niczym nie zapomniałam. ;) Jeśli macie swoje wędrowniczo-biwakowe must have'y, to wpisujcie je w komentarzach! :)<br />
<br />
<br />
<br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-16624154262634218162019-12-30T19:51:00.001+01:002019-12-31T13:57:35.805+01:00Pokochaj podejściówki! - Garmont Sticky Cloud test<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnu-OgLa5vCdpm2QZDdMgufT8fIhXdv30GYXDM-c-bObbg7ZaRtaWBt9uxfvAY0DtyW_mapwgazysKGRXSyOcD1DTD2cMrQThNgavWNj796GG3gLR56i_GilyTmU3Dlh024Ef_VKz8FHTV/s640/sticky+cloud+garmont.jpg" width="640" /></div>
<br />
Buty były chyba pierwszą częścią mojego górskiego wyposażenia, jaką zakupiłam. Nie wiem, kiedy dokładnie to było, ale na tyle dawno, że nie pamiętam, kiedy zarzuciłam chodzenie po górach w butach miejskich (co na początku mojej górskiej "kariery" się przecież zdarzało). Moje pierwsze buty w góry? Trekkingowe, twarde, ciężkie no i oczywiście za kostkę. Oczywiście, bo w tamtych czasach takie miałam wyobrażenie o górskich butach - że za kostkę być muszą. To wyobrażenie pokutuje i dziś u wielu ludzi, z czym spotykam się obecnie w pracy, bo od niedawna pracuję w sklepie sportowym znanej sieci. Klienci rozglądają się za czymś dokładnie tym samym, za czym ja rozglądałam się niegdyś, a więc właśnie: twardym, ciężkim i koniecznie za kostkę, no bo TAK TRZEBA. Wtedy ja z zadziornym uśmiechem wskazuję na swoje stopy, na których w pracy mam zawsze swoje podejściówki <a href="https://paker.pl/producent/garmont" target="_blank">Garmont</a>, bo mi w nich przez osiem godzin latania po sklepie po prostu najwygodniej, i mówię, że cóż, wcale nie trzeba. Da się inaczej. Ja w tym właśnie, co mam na nogach, śmigam po Wysokich Tatrach.<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMy3lh4rFNXK__CbT-waeeDO1JyHPL67CAiP5BisfFvtkRhv_3zNjCWfheDzbruIf_Xhw0k7ievb3TbZaYrYytdk_asz_OIt_WPPl_wo-ft11wfmJxV4dEecXI198rb28g_7rb4KdQlhtf/s640/garmont+sticky+cloud.jpg" width="640" /></div>
<br />
Szanuję przy tym, że ktoś może zwyczajnie lubić wysokie buty, czuć się w nich bardziej komfortowo, albo po prostu nie może się przekonać do odmiany w tym temacie. Nikogo nie zmuszam, ani nie zachęcam z uporem godnym lepszej sprawy do zakupu butów niskich. Aczkolwiek sama od jakichś pięciu lat właśnie takowe wybieram na letnie warunki i nikt by mnie obecnie nie przekonał do powrotu do butów za kostkę.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY-beT_clLanEUvTvSQhp6IALBT_74BJvAH1owIr5MR_UZnOauY_QtIX3if5o8Xj1hMl5aKW8B4YmWHa7caSeHXzVKYYsCWwCJbMnQyGMByqQqdGlj3MD7LgswQ2OTEBlHjTOOIzoe-zni/s640/garmont+buty+test.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Październikowa wędrówka w butach Garmont Sticky Cloud.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Niskie buty w góry nazywa się zazwyczaj podejściówkami. Określenie to bierze się stąd, że powstały one z myślą o wspinaczach, którzy przecież jakoś muszą podejść pod ścianę, którą będą się wspinać. Na samą wspinaczkę założą buty wspinaczkowe, ale niemożliwe jest dotarcie w nich pod drogę wspinaczkową (kto nie wie, dlaczego, temu tłumaczę - buty wspinaczkowe są mega ciasne, wyprofilowane, dopasowane do stopy i absolutnie niewygodne do zwykłego chodzenia). Mogliby na owo podejście oczywiście założyć typowe treki, tylko, że kwestią otwartą pozostaje, co zrobiliby z nimi potem, już po wejściu w ścianę... Wielkie i ciężkie buty stanowiłyby trudny do spakowania i uciążliwy balast w plecaku. Tymczasem podejściówki są lekkie, zajmują mało miejsca, a większość modeli ma z tyłu tasiemki, dzięki którym można je przypiąć na zewnątrz.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinutZxs4iS1b80SEgVnqqcun6kOVf0E6vEEZiEsqEeS8Z0Dc4Cg9_nU5om9bfW0bLF1OgLPnkfWK0wJrVyypzcQavTJRp8vy1qPTj3FrAWVwD2OLL9DIOQbQxxcOOVr41SQGgOhZXbMXyy/s640/juta+dolina.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Te same buciki na zagranicznych wojażach - wędrówka przez gruzińską dolinę Juta</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
A zatem jest to typ buta, który został wymyślony po to, żeby chodzić po górach - wprawdzie może na krótsze dystanse, ale no też niekoniecznie - bo pod ścianę nie tylko trzeba dojść, ale też zazwyczaj jakoś z niej zejść. W każdym razie ktoś kiedyś wpadł na to, by w takich butach chodzić nie tylko pod ścianę, ale też tak w ogóle. I okazało się, że owszem, da się.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm0VCYpuTs5wb7m6bF6T9WxYqbt9u7ql2RsoF5FPuldOKmQNOvNuNl_ngxFdO6bwqj2uoN6At41KRB-dmApVc2mkxYu6Sjkp_D_0R6VH-cjo-6n0CV1TVdoxSq6qOf8o6jD-n3Y4I8glPq/s640/garmont+podej%25C5%259Bci%25C3%25B3wki.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="426" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podejściówki - coś pomiędzy butem trekkingowym a wspinaczkowym</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Ja od lat wybieram podejściówki z tego banalnego powodu, że jest mi w nich po prostu wygodniej. Stopy po wielogodzinnym marszu nie są tak zmasakrowane. Lekkie buty mi ich nie odparzają, nie zgniatają mi palców podczas długich zejść, zapewniają wentylację, no i tak strasznie nie ciążą na nogach. A ochrona kostki? Owszem, zdarza mi się je podrapać, gdy noga wpadnie mi między kamienie. Ale odnośnie skręceń - jestem zdania, że w wysokim bucie nogę też jak najbardziej można skręcić. Tymczasem w niskim, przez tyle lat i tyle kilometrów wędrówek jeszcze mi się to nie zdarzyło.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWGzyzGd7gEh0oNtaRqWfy7qaBwXQFDScjQxFkQWexSHAWdhCWyqV1IWbHCyNp3PV8JuS1WTvlI_BJOMivssR9VlG2UIKIZvdEMT2oPFrKNHmaDqEHyxWPo0zU1NgXoDZOWHebznOYlGJi/s640/garmont+buty+podej%25C5%259Bciowe.jpg" width="640" /></div>
<br />
Drugim plusem butów podejściowych jest to, że o wiele lepiej niż w twardych wysokich butach, chodzi się w nich po trudnym terenie. Tam, gdzie trzeba postawić nogę na wąskim stopniu, gdzie trzeba lepiej wyczuć pod stopą podłoże. Gdy jechałam w góry w październiku, zastanawiałam się, które buty ze sobą zabrać. Gdzieniegdzie leżał śnieg, ale perspektywa chodzenia cały dzień w zimowych butach podczas letnich temperatur kompletnie mnie odstraszała. <a href="https://paker.pl/producent/garmont" target="_blank">Zdecydowałam się na Garmonty</a> i to był zdecydowanie dobry wybór. W jednym miejscu założyłam stuptuty i raczki i było dobrze. :)<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq9J5qv4t1xU_Jq0n1zBOzj2AYYEF7aeaLIdN29pVM7Z41BfzzfeadchtWl1-9BbOUipdVe0mSb1WYGKuSWhuFjRphKNZLjxvgycRw1_h-Dw2WlEg1XRYrg8I2NA-ja25YcO7zIjZ7kncx/s640/garmont+sticky+cloud+opinia.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
Obecnie używane przeze mnie podejściówki to model Garmont Sticky Cloud, otrzymane do testów od sklepu <a href="https://paker.pl/" target="_blank">Paker</a>. Są to moje bodajże czwarte niskie buty w góry. Pierwsze się zwyczajnie zużyły, drugie były jednak za ciężkie i za twarde, trzecie kupiłam odrobinę za małe, co wyszło na jaw już po przedreptaniu jakiegoś tam dystansu, przez co nie mogłam ich już zwrócić. Te, które mam teraz są idealne. To nie chodzi o to, że poprzednie były do kitu - bo też były ok. <a href="https://paker.pl/producent/garmont" target="_blank">Ale posiadane przeze mnie Garmonty są po prostu najwygodniejsze spośród butów, które dotychczas miałam.</a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidfvdzK-dCwe6J089UAi0BZL9HYMU4byDsusPJwC3rlaEMDN7c2iSrgrRT7VMBHxLCiO8WR-p9aHa_USlTcXqIUPR6M4-s83bvhJ1umDndLOo8asyaUo7KfUKXeLDIemBZHZ888_oNbtv1/s640/buty+garmont.jpg" width="426" /></div>
<br />
<br />
Podeszwa z vibramu świetnie trzyma się skały, wkładka jest wyprofilowana, dzięki czemu stopa naturalnie się układa. Waga pary butów Garmont Sticky Cloud to 800 gramów, a więc raczej niewiele. Jednocześnie przy całej ich lekkości i miękkości, to wciąż są buty górskie - wykonane solidnie, nie podrą się zaraz, ani nie rozkleją, są też dostosowane do chodzenia po kamienistym terenie - palce chroni gumowy otok.<br />
<br />
Wiadomo, że jak dużo chodzę, to nogi bolą mnie i tak, cudów nie ma. A jednak bolą mnie mniej niż w jakichkolwiek noszonych wcześniej butach. No i, jak wspomniałam, zakładam je na co dzień, do pracy. Trochę mi ich szkoda, ale wierzę, że na gładkich płytkach nie zużyją się nadto prędko, a swoich stóp zmuszonych do codziennego dreptania przez osiem godzin też mi w sumie szkoda, więc niechaj mają ten komfort, że robią to w tych właśnie butach. ;) BTW Garmont ma i na to propozycję - <a href="https://paker.pl/buty-garmont-agamura" target="_blank">model Agamura</a> , specjalnie dla osób, które lubią chodzić w butach trekingowych po mieście - zachowują górski wygląd, ale są bardziej miękkie i wygodne. Najbardziej znaną propozycją od Garmonta jest zaś <a href="https://paker.pl/buty-podejsciowe-garmont-dragontail-lt-gtx" target="_blank">Dragontail</a>. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="314" data-original-width="550" height="364" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRRZ8PeJDRmNAvhT_etOF1_Z7csS8pwwfeuWY-KyEYAxLNxidHmPaQkzZuQuDpwclgQVKLjA5rmD_MTIEBvGzIh6IMNdJJNidAScujVM3cGIQyaarMFh6tWvAFUihPXBM8bcZFUaSetTAr/s640/buty-podejsciowe-damskie-garmont-sticky-cloud-550x314.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podoba mi się też sam wygląd tego modelu butów, co w sumie też jest istotne, zwłaszcza dla kobiet.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Jedyne zastrzeżenia mam do ich wodoodporności - niestety wystarczy większa rosa na trawie, by skarpetki zrobiły się wilgotne. Ale to działa też w drugą stronę - te buty mega szybko schną, nawet będąc cały czas na nogach.<br />
<br />
Tak, czy owak, uwielbiam te buty i nie mogę się doczekać dnia, w których znów będę mogła wyruszyć w nich na szlak (no... albo poza ;).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2JpnDLxvl_o3U3_YDaXEe4VbrgDl0ujbmZUnUSoiTDv39v8G0cCdda1DWacAkcxL0VIagHDAcostqlAMEFi6O35CuhFYFETuwbSU_-K8gOs3A79NEhlxREOJlHuFQGEeDO_y52BlZ5HRz/s640/garmont+buty+opinia.jpg" width="426" /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-67831660580199529572019-11-11T19:19:00.003+01:002019-11-11T19:19:57.349+01:00Kazbek, czyli o rzeczach wielkich<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1001" data-original-width="1600" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBXI7mASFHh4QH56N59hyR-kxXWxc9KIxtZALDWpSlQl9wKXFt-geA37Q_LJOW6j-_NS6eU_i5_IhQLtt3QUfzMF93I4NTT2ARk0UkoCm8l3EEml0t2q7daDg47H7v-LYB0S2sXV4qiANE/s640/67753432_2526974210686517_6126753981407428608_o.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. <a href="https://www.facebook.com/agawielinska/" target="_blank">Aga Wielińska</a></td></tr>
</tbody></table>
Tym razem przylatuję do Gruzji na kilka dni przed rozpoczęciem właściwej wyprawy, chcąc się lepiej niż ostatnio (link do relacji sprzed dwóch lat <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/09/kazbek-no-prrrawie-kazbek.html" target="_blank">TUTAJ</a>) zaaklimatyzować. Pierwszego dnia, który i tak w większości przesypiam, odpoczywając po nocnym locie, Kazbek chowa się w chmurach. Ale już następnego ukazuje się w pełnej okazałości, rozpogodzony, majestatyczny, ogromny, piękny i cokolwiek straszny. Patrzę na ten absurdalnie wielki masyw, wyrastający tuż ponad maleńką mieściną i próbuję odgadnąć swój los. Czy tym razem wejdę? Co mówisz do mnie, góro? Czy będziesz dla mnie łaskawa? To pozostanie jednak zagadką nieomalże do ostatnich chwil, ostatnich kroków wzwyż.<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfo-qAco_y3FAc0mWznpG7slqZ7rahGcFbMoEJb8dReVbbcuV5bgR7YoCSgq_-b6HqP3q_hyN_kVey9aIqNA-FutasdCFzwFAeLf0n-1YLeiMFkSLabtqkF3yg2MTGZn9vGcQpeH65EcCM/s640/kazbek+ko%25C5%259Bci%25C3%25B3%25C5%2582ek.jpg" width="640" /></div>
<br />
To było trudne - tu wrócić. Nie logistycznie, nie organizacyjnie, bo czekało na mnie zaproszenie od Ewy, która prowadzi agencję <a href="http://mountainfreaks.ge/" target="_blank">Mountain Freaks,</a> jedyny koszt, jaki poniosłam, to kupno biletów na samolot, a czasu akurat miałam w bród. Było trudne psychicznie, bo na długo przed tym, zanim wysiadłam na lotnisku w Tbilisi, musiałam przetrawić swoją ewentualną porażkę. Kolejną porażkę. Zmierzyć się z czymś po raz pierwszy i nie dać rady - normalna sprawa. Ale gdyby miało nie wyjść po raz drugi, bolałoby zapewne bardziej. A przecież mogłoby nie wyjść, z miliona różnych przyczyn: ponownego ataku wysokościówki, mojej nienajlepszej kondycji (na którą oczywiście mam wpływ, ale miękka buła ze mnie i tyle), pogody, konieczności odwrotu całego zespołu na linie i tak dalej. Czułam, że nie mogę tam pojechać niegotowa na wszelkie możliwe scenariusze tego typu, bo jeśli się nie uda, to będę przeżywać to zbyt mocno. A zatem przetrawiłam ten swój ponowny wycof jeszcze w Polsce, na długo przed podróżą, wyobraziłam go sobie na różne sposoby, przebolałam i zaakceptowałam. Potem już mogłam ruszać.<br />
<br />
Jednocześnie pakowałam plecak z nadzieją na pomyślność. Ale przede wszystkim, chciałam zmierzyć się z tą górą raz jeszcze, prawdopodobnie ostatni. I, tak po prostu - przeżyć przygodę, doświadczyć czegoś, czego się na co dzień nie doświadcza, czerpać z tego czasu, spędzonego w Gruzji, jak najwięcej.<br />
<br />
Pierwszy dzień w Kazbegi, jak już wspomniałam, upływa mi sennie, ale już następnego rano ruszam do Juty, by wejść na przełęcz Chaukhi (w biurze agencji śmieją się, że trzeba mieć chorobę gardła, żeby poprawnie wymówić tę nazwę). Do miejsca wyjścia dojeżdżam busem agencji, który codziennie rano zawozi tam turystów. Jestem nadprogramowym pasażerem, więc siedzę na śpiworach upchniętych pomiędzy siedzeniami. Juta nazywana jest gruzińskimi Dolomitami i prawdopodobnie zasługuje na to miano - choć w Dolomitach (jeszcze!) nie byłam, ale jakoś faktycznie kojarzą mi się z tym miejscem. W Jucie jest iście cudnie. Na tyle, że stworzę o niej osobny post, żeby tutaj nie wrzucać wszystkich zdjęć stamtąd.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFioz2Tnu8yDgMq_vh0A6tQyOOXnE5VVSgnDwDllJFm5MwL_Hiy4A-CwwiP9nKFpklwKCa25lPQTr5ubrZR9yG3coqBu8N9FiuqDqOKQpM9tGc2HI5lJ58WVQ_g4VKpnxOAvMqEqFq74ZB/s640/juta+dolina.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF84pS0ClVRuBL_pHlHtpC4tEKX0UNPMDdOpNXysUDG-EEJX2a8BY-i2F6YnC7aPxzjol0pmaCp1t6MSKxNoDt84TchwgWDkcQmIRV6nXZbhoCyabmMu_de_t3FUstys82gL-gausRTMv0/s640/gruzi%25C5%2584skie+dolomity.jpg" width="640" /></div>
<br />
Przełęcz Chaukhi znajduje się na wysokości 3338 m n.p.m. i idę tam głównie po to, by zdobyć aklimatyzację, ale przy okazji napawam się widokami i przeżyciami. Ewa każe mi iść jak najwyżej - jak zdążę, to na samą przełęcz, jak nie - to tyle, ile mi się uda. Muszę wyrobić się na wieczornego busa do Kazbegi, w mojej głowie przez cały dzień tyka więc zegar, a wewnętrzny kalkulator oblicza, ile czasu będę potrzebowała na zejście. Z tychże operacji wynika, że spokojnie, z zapasem zdążę zejść na busa, dobijam więc do celu. I tylko sąsiadująca z przełęczą grań korci mnie bardzo, ale na nią się już, ze względu na oszczędność czasu, nie porywam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirX63mONBN6nRKYrlw9f5uHoe2vL5dMhXxLWlEcMGPdf-porrQZIifnBENv9VIgVHErjKRLADxQvYEjkyNx8YiiclJHKkf-WnkP4pYiljvGvRNFikjc2rtdjFFCHZLedWyAeC3bGcheSgA/s640/kazbek+chaukhi.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A oto i on - Kazbek.</td></tr>
</tbody></table>
Tego dnia z gór schodzi grupa Mountain Freaks, która, nota bene, w pełnym składzie zdobyła szczyt, w przeciwieństwie do poprzedniej, która z racji kiepskiej pogody musiała obejść się smakiem. Dzięki zaproszeniu Ewy, wbijam się na ich pożegnalną kolację (wbija też <a href="http://lukaszsupergan.com/" target="_blank">Łukasz Supergan</a>, którego wreszcie mam okazję poznać osobiście!). Wino popijam skromnie, gdyż nazajutrz zamierzam przejść się do bazy, ale rodzi się we mnie postanowienie, by na pożegnalnej kolacji mojej grupy, pardon my french, schlać się w cztery dupy. Jeśli wejdę - to z radości. Jeśli nie, to... kurde, tylko nie ze smutku! Tak po prostu. Obietnica grubej imprezy po zejściu w doliny, dana samej sobie, działa w pewien sposób motywująco. ;)<br />
<br />
Tymczasem następnego dzionka planuję dotrzeć do Stacji Meteo, inaczej zwanej Bethlemi Hut, czyli bazy pod Kazbekiem. Oczywiście będę tam wchodzić też później, razem z resztą grupy, ale na razie idę sama, nasiąkać wysokością. Poza aklimatyzacyjnymi, to wyjście ma też walory zdjęciowe - trzaskam je dziesiątkami, bo warun dopisuje, co niestety nie powtórzy się w czasie wyjścia grupowego.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuomtaIASr6kGjjNRGcNaATdoHBr4d1zjhaQyWgUk0NB9oP58rLFuMWVzvk5vEfu_K3ceGePnffLsN4A_o6z1hFmjhy5jluTCdKRQEjfi0pZxAoCnDhg3RsDFSBaVoNo_1NxiBIw6PdZjz/s640/kazbek+szlak+do+bazy.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3Wcs4PoRTsJsPSIarCe_Ap5RZm5ewQ9dpua5Ijw1nQya6rD6Yv2ZsRN71UaTnYnvQFqe7dcIKHMCna7ybekTw1TDGYULb2VF9YEyHh7MiA5TgkwR6XTQdc8A5rEwNb9mcFVjGQSZCwVlY/s640/kazbek+gruzja.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfqweUXBVyYtFQWKBtyZuOoYBeWITdn4pg5-yWd5gUUjmEeCD8wRCLGRKkgdyms3gVPW3R3GQ42RpkI1Bcl1XEBo6m90Mv1kTdDJpXfN2Js4TfwbIywrm0xKbXTxw7k1Z9zoR7C1zZqNVx/s640/bezpieczny+kazbek.jpg" width="640" /></div>
<br />
Szlak już znam, drogi się nie obawiam, jedynie lodowiec mnie zatrzymuje - tam Ewa poleca mi podczepić się pod jakąś grupkę, ewentualnie ruszyć pomiędzy idącymi grupami, tak, żeby ktoś mnie widział. Odcinek lodowca na dojściu do bazy jest raczej bezpieczny, większość zespołów (w tym te idące z <a href="http://mountainfreaks.ge/" target="_blank">Mountain Freaks</a>) nie związuje się tam jeszcze liną. Ale to jednak lodowiec, więc dobrze by było, gdyby ktoś miał szansę zauważyć moje ewentualne zniknięcie. O tej porze, o której docieram pod brudny, błotnisty jęzor lodu, nikogo tam nie ma. Dzwonię więc do Ewy, pytając, czy może ktoś z Meteo mógłby chociaż zerknąć na mnie przez lornetkę. Ewa wysyła po mnie ze Stacji Mishkę, przewodnika, który tempo ma takie, że długo na niego czekać nie muszę. Przechodzę więc przez lodowiec pod opieką Mishki, na lekko, bo ten wspaniałomyślnie bierze mój plecak, choć protestuję, bo nie taszczę tam wiele - śpiwór i reszta cięższych gratów, których i tak jest mało, bo idę ostatecznie tylko na jedną noc, pojechały na koniu (przed czym też protestowałam, ale w końcu pozwoliłam o siebie zadbać ;) ). Mishka chyba lubi sobie pogadać, niestety nie zna angielskiego, ja nie znam rosyjskiego, hiszpańskiego, w którym również próbuje zagajać, niestety też nie. Ja nie rozumiem, o co pyta, on nie rozumie, co odpowiadam, ale jest sympatycznie. Jedyne, co udaje mi się w pełni skumać, to pochwała, że szybko i dobrze idę. Jak miło. :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1047" data-original-width="1600" height="418" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbPkQPYD3-kBbcc3xiDCNWdaG0vCSsRE2pkNL4BLqjLOiuxHFKDDknmREec8mKa4p__8IgxJ1tfRu4WNEVNDScM86_hPwB2T9ZvEXsl09gL-yYC2AycKq2cKfk4y2ksF7hX3bhGOH1j4qV/s640/gergeti+glacier.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lodowiec Gergeti</td></tr>
</tbody></table>
Pod eskortą Mishki dobijam do bazy, gdzie, poza zorganizowaniem sobie ciepłego papu, nie robię tego dnia już nic konkretnego. No dobrze, coś robię - robię zdjęcia, bo warun do nich się utrzymuje. I tak sobie myślę, że nawet jeśli nie wejdę na szczyt, to już i tak warto było przyjechać - przed dwoma laty nie miałam takich widoków, jak dziś.<br />
<br />
Szlak do Stacji Meteo nie jest trudny, jedynym niebezpieczeństwem na nim jest wspomniany lodowiec. Wielu turystów dociera do niego i stamtąd zawraca, jeszcze więcej - odwiedza tylko przełęcz Arsha, z której rozpościera się piękny widok na wiadomą górę. Jeżeli więc trafisz kiedyś do Stepancmindy (pomimo oficjalnej zmiany nazwy wciąż nazywanej powszechnie Kazbegi) i będziesz się zastanawiał nad wyborem trasy na spacer, to śmiało możesz przejść się początkowym szlakiem na Kazbek.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhH0X12W9ft_dJHEY7Py0wZD6rif0bh5LbSwKXxx1lgGSUX0eHLwq9Ezlm5Ct6fSv9r_qAnKFnuD59dFBAYyPBNoo9fuCiIOFdBWu86nIbT_iTdAm0NVlYgSBizev1_r1TFdtCKsdTV8HNX/s640/arsha+pass.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przełęcz Arsha...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje6cxeWxJtlA5_rUyZDjjek9ogJmCwThAExPtY18TgqS4XyNksb980dgjBrw2PYSUVWifOwHJ6QHFlK4y_j9h_Dry5Uv6ETWTQcxX_C3iFDIanowWxsN8jsrwIYFHwNCTxjiyHRvpWKxez/s640/arsha+kazbek.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I widok na Kazbek z niej...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
W niewielkiej odległości od przełęczy (w stronę Stacji Meteo) znajduje się schronisko Atli Hut. To nowy obiekt, gdy byłam tam przed dwoma laty jeszcze go nie uświadczyłam. Stoi w miejscu zwanym Saberdze (Sabertse), gdzie grupy idące na pięciotysięcznik robią pierwszy, aklimatyzacyjny biwak. Z zewnątrz prosty, niepozorny, choć i niebrzydki, w środku naprawdę klimatyczny (zajrzę tam dopiero za drugim razem na szlaku do Stacji, już z grupą). Ceny lekko oszałamiające, ale zawsze można dziabnąć jakieś symboliczne piwko (no, nie zawsze, bo jak się idzie na Kazbek to niekoniecznie, ale na jednodniowej wycieczce już nic nie stoi na przeszkodzie). Dotarcie tam zajmuje około 3 i pół godziny (od kościółka Gergeti Trinity Church, bo tam jeszcze da się wjechać, jeśli idzie się doń pieszo to dochodzi dodatkowo ponad godzina).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuUkFvETOopdsbfJcTeU8PxdwjNzbK47nBQ5TTnRLN2daj8NMtC2SzNrIRADuVznm7A3vXcwR8NgyifvlVlX-cVOjAoGT3C_YgephW5_EdoZm8lh7OjQFQmYNCdd-qu1vjD6VcJjIwymKS/s640/alti+hut.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Altihut</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjV8CHIdmLdVBCls8hdVLnql2PA80W7FN94Smw3NjTlHMn3M4e19eUYJyW2S6aeq4S7esqkttrKqev6FOOmoAc1cF2CDERUmh11MnrFmU6k6v25BIDQbBOKgkxeO7w9EIQvfy7Av9faUZSX/s640/saberdze+schronisko+altihut.jpg" width="640" /></div>
<br />
Stacja Meteo to już inna bajka. I to raczej z kategorii bajek dla dorosłych. Budynek dawnej stacji meteorologicznej (stąd nazwa, kłaniam się, capitain obvious), przeobrażony w schronisko, to prawdopodobnie siedlisko wszelakich bakterii znanych naukowcom. Ciasne pomieszczenia (bo trudno je nazwać pokojami) wypełniają piętrowe prycze, na których w rzadko którym przypadku można dopatrzeć się materaca (może to i dobrze, bo byłoby jeszcze bardziej fuj), zwykle jest to siennik, albo nie ma nic, śpi się na desce. Łazienka pozostaje w sferze marzeń, potrzeby załatwia się w słynnym wychodku, albo... wszędzie dookoła, bo nie wszystkim twardzielom zdobywający pięciotysięcznik starcza jaj, żeby wytrzymać tamtejszy smród (i to nie jest przytyk, sama czasem wybierałam kamień, choć może częściej z racji długiej kolejki aniżeli fetoru). Kuchnia... jakaś tam jest, ot, pomieszczenie przeznaczone do gotowania i spożywania, ale o bieżącej wodzie zapomnijcie, tej nabrać można na zewnątrz, z węża poprowadzonego z lodowca, po czym koniecznie przegotować, bądź uzdatnić w inny sposób (filtr, tabletki). Tam też można się ewentualnie umyć, ale mało kto to robi przez czas pobytu w bazie. Brak jakichkolwiek mebli, poza wspomnianymi pryczami, wszędzie kurz, choć ten pewnie czasem ktoś zamiata. Aczkolwiek podejrzewam, że jest to jedyna, występująca w Stacji forma sprzątania. Ale zawsze to budynek. Dwa lata wstecz, zniechęcona legendą Bethlemi Hut, postanowiłam być dzielna i spać w namiocie, obok Stacji. Tym razem wybrałam wątpliwe luksusy schroniska, bo jednak huk wiatru za murowaną ścianą, to nie to samo, co huk wiatru za cienkim materiałem namiotu, poza tym cieplej i jednak, jakby nie patrzeć, wygodniej.<br />
<br />
Tego dnia, gdy docieram do Stacji Meteo po raz pierwszy na tym wyjeździe, trafia mi się łóżko (a raczej jego kawałek) w "pokoju" z Niemcami. Kręcę się po schronie, to wyjdę zrobić zdjęcie, to zagotować wodę i tak wychodzę z tego naszego wspólnego pokoiku i co chwila wracam. Współlokatorzy też się kręcą. I w tym całym ogólnym kręceniu się, otwieram razu któregoś drzwi, a tam... dupa. W całej dosłowności tego słowa. Męska, owłosiona i wypięta, w moją stronę, a jakże. Dla koneserów tematu mogę uściślić, że niemiecka. Poniekąd skonsternowana, wchodzę jednak do pomieszczenia i, odwrócona, zaczynam nerwowo grzebać w plecaku. Drodzy rodacy, dbanie o higienę ważne jest niewątpliwie, nawet, a może zwłaszcza w takim miejscu, jak Bethlemi Hut. Gacie czasem trzeba zmienić, rzecz zrozumiała. Jednakowoż przestrzegam Was, coby jakaś niemiecka blogerka dla odmiany nie napisała o polskiej wypiętej dupie - doprawdy da się to zrobić dyskretniej! Zwłaszcza, że obok mego współlokatora stała towarzyszka, która równie dobrze mogła w tym czasie przypilnować drzwi.<br />
<br />
Dość jednak o dupie. Łapcie coś na odwidzenie swoich wyobrażeń.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii0XJ_7w-IqroISc83FWECyI29PePQNufp27I8Lj3ouxZz7Cb_liD6yj2_kfCSaqpu5pq1SKN5KB5o3WgHB72LIcoimT3Bd7gioEO6W5NjVAdLmZ03NPDJRi4cPHREwFLR9SdUoavYxeiz/s640/gruizja+gory.jpg" width="640" /></div>
<br />
Śpi mi się nienajgorzej, na siku wychodzę zdaje się tylko raz, bo choć pamiętam o nawadnianiu podczas aklimatyzacji, to pamiętam też, jak upierdliwe jest wyłażenie w środku zimnej i wietrznej nocy do oddalonego o kilkadziesiąt metrów wychodka i ociupinkę, zupełnie celowo, je zaniedbuję (Ewa, nie krzycz!). Powrót na pryczę do najłatwiejszych nie należy (z wychodka wraca się pod górkę), łapię charakterystyczną wysokogórską zadyszkę. Plan na kolejny dzień jest taki, żeby, o ile możliwości organizmu pozwolą, zaaklimatyzować się jeszcze lepiej, czyli przejść się do kapliczki położonej na prawie czterech tysiącach metrów (Stacja Meteo leży na 3653 m n.p.m.). Rankiem czuję się wciąż dobrze, ruszam zatem ku kapliczce, a po jej bezproblemowym odwiedzeniu zbieram graty i schodzę do Stepancmindy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj90nb39msrLadITyvTKA-dkhQU-lxX2-t84j6dvY_oyNoesC69Sm8h4hBHFulu9oySHn9kpDjv7HP0goFNW2rje1j0QRQRAq2YgG-5BPoOUiM_HDhw6m9v-gUUGQLdMM6KWb_SsP9QwGcc/s640/kazbek+kapliczka.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilmFiVPhKZ2k-Y4VUdQdjqy0jv3GaLDRDMXbkOhwb351yH7pTyh048kbQD9Nl8n_OIt41TLleHaOJc_zLirLfIxrO2xEuX7EC1km4oIpBqLE3pwCPMgtVZUZSJMEyn4XBgtD42DZqOUQvn/s640/baza+kazbek.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na bazę z okolic kapliczki.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJOiBWIGKJslP02O0U9iOu0zd3q2_WjR-mFcBU8PGgeOmsGXt3z1DzfvVnGPI0j75evO-mmJsoxlaPbiiJFaicYGtIzuWBXYuD0SH3Amc5Nl9vwY_AfmbvPMJmlyMqLgyDMhdB7Bc8ojvD/s640/gergeti+trinity+church.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gergeti Trinity Church i widoczne w dole Kazbegi.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Tego wieczora zaplanowany mam tylko odpoczynek, ale plany planami... Na instagramie odzywa się do mnie, całkiem niespodziewanie zresztą, Marcin, jeden z ratowników <a href="https://www.facebook.com/BezpiecznyKazbek/" target="_blank">Bezpiecznego Kazbeku</a>. Przyjechał właśnie, z paroma innymi osobami, zasilić bądź zmienić obecnie stacjonującą w bazie grupę. No i idą wieczorem do knajpki i czy pójdę z nimi? No jacha! Po zmyciu z siebie bazowego syfu, wędruję tętniącymi wieczornym życiem uliczkami Kazbegi, aż nogi zanoszą mnie do opisanego w instagramowej wiadomości miejsca. Knajpka jest to zewnętrzna, pali się ognisko, z laptopa podłączonego do głośników rozbrzmiewa dobra muzyka, jest klimat. Oprócz członków ekipy Medyk Rescue Team, winko sączą też Maciek i Paweł, którzy okazują się być uczestnikami mojej, zaczynającej się oficjalnie jutro, wyprawy. A z nimi też ich koleżanki, Iza i Kamila. Siedzi mi się tam bardzo miło, chłonę piwo i wrażenia, ale ostatecznie zmęczenie bierze górę i opuszczam ekipę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitV2L389urAlzJiIyRox6TkrgkN9fKy94tWL9P6GVztjDsHYAJdTz1PiE96sJTCRx56xCcdNBYCLzRoZ_oM8nVsg6DHyo0ybdE5ZVMqxMiobE8olEajzAS-MJoXCySMUAWaAIKlu59hZxw/s640/IMG_20190731_203130-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
Kolejny dzień, to czas przyjazdu pozostałej części naszej grupy. Odbieram z agencji zaklepany do wypożyczenia sprzęt (co bym nie musiała wieźć go z Polski), poznaję stopniowo współtowarzyszy najbliższych zmagań. Naszą liderką będzie Aga, Ewa w międzyczasie ulotniła się na inny wyjazd, bodajże do Tuszetii. Grupa jest dość liczna i mieszana narodowościowo. Spośród 22 osób niewiele ponad połowa to Polacy, oprócz nas Niemcy, Austriacy i Portugalczyk. Wieczorem obowiązkowa kolacja, raczej grzeczna, bo trzeba oszczędzać siły. No i wreszcie, nazajutrz - ruszamy! Pogoda oczywiście nie wytrzymała i musiała się skiepścić. Dziś idziemy tylko do Saberdze. Dojście do Stacji Meteo w jeden dzień jest oczywiście możliwe (trwa niecałe osiem godzin, jeśli do kościółka podjedzie się samochodem) - co sama parę dni wcześniej uczyniłam, ale niezalecane, jeśli zamierza się tam spędzić dłuższy czas (ja za pierwszym razem szłam tylko na jedną noc i byłam już po aklimatyzacji na przełęczy Chaukhi, więc mogłam sobie na to pozwolić). Docieramy zatem, straszeni deszczem, w okolice Altihut i rozbijamy tam namioty. Ja, wraz z Brygidą i Hanią - trzyosobowy. Deszcz zaczyna padać na dobre, spędzamy więc czas wewnątrz namiotu, a wieczorem przenosimy się na jakiś czas do ciepłego i przytulnego Altihut.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRcG24CPIv8KoBS_-WQ5JvXbIT-4CNizphObL5EyE-ovv9_7AeNbF-UnxvBFgaOOc365ZQNdVfnkLKEoWjL9i3pp1dS4cEtxZpBW8Dvjpb5LAjuMhb1mpSqQZOoaUoIigxnB7FbKfJcaDw/s640/saberdze+schronisko.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdjęcie z mojego wcześniejszego wypadu, z grupą już nie miałam takiej pogody...</td></tr>
</tbody></table>
Czego Wam jeszcze nie opowiedziałam o szlaku do Stacji Meteo i w ogóle na Kazbek, a przynajmniej nie w tegorocznej relacji, to psy. Jest ich tu stadko, raczej stałe, które migruje, niekoniecznie razem, podążając za turystami, pomiędzy Saberdze a Bethlemi Hut, a pojedyncze osobniki zapuszczają się też wyżej - czasem na sam szczyt. Nie bujam, parę dni przed moją wyprawą Ewa wrzuciła na swój <a href="https://www.facebook.com/mountainfreaksgeorgia/" target="_blank">firmowy FB</a> zdjęcie kundelka... zwiniętego w kłębek i urządzającego sobie na wierzchołku Kazbeku, pod nogami wspinaczy, drzemkę. Mają rozmach sierściuchy! Pieski są oczywiście bezpańskie, a co za tym idzie niezaszczepione i brudne, a do tego dość przypadkowo zsocjalizowane. A jednak w większości sympatyczne, niektóre nawet bardzo, choć bywają i takie, co wobec swoich współtowarzyszy okazują agresję, zwłaszcza gdy w grę wchodzi otwarta nieopodal konserwa, albo kabanosy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3OMo9eGMduuv2xv-fXry9DDkZw4o4a3EWq6JAmTmk6FwF7GKpIFHkICNNKU9wQVIuweKG118XRvv3adkJWQOA94gwgQeK5hoLxM49eK7viMCLJ9QSwPgdGudw29OFVqhmUKKiDogKTZFF/s640/piese%25C5%2582.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tego słodziaka, gdybyście byli w okolicy, koniecznie ode mnie pomiziajcie. </td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipbHeGe9jDUfgm9eyd3pm4Jicc9ulXiyB_KujqG5tI0J2xKKlGKfZ-9HdwmAfu3BlB0KP3o7bWqge_g7-U2odhYRAHJgjGLR3xUssA_x8bPhB1yn-EQSSuq-i1uQY0hrppS-MH74yTki7n/s640/IMG_20190730_122655-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tylko nie pokazujcie tego zdjęcia mojej Busi. ;)</td></tr>
</tbody></table>
Rankiem zwijamy biwak i udajemy się dalej, w kierunku Stacji Meteo. Plecaki ze wszystkim, co nie było nam potrzebne podczas noclegu na Saberdze pojechały wczoraj na koniach i pewnie już czekają na nas na górze. Kolejne konie zabierają namioty, cobyśmy nie musieli ich dźwigać. Raźnym krokiem, w kapryśnej raczej aurze, zmierzamy ku - dla wielu - nieznanemu. Trochę zazdroszczę nieświadomości warunków panujących w bazie, trochę zaś zwykłej ciekawości tego miejsca, której ja już jestem pozbawiona. Najbardziej jednak zazdroszczę błogiej niewiedzy, jak ciężkim przedsięwzięciem jest atak szczytowy. Ja już wiem. I na samą myśl popuszczam w gacie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyel-uGCpKRv1y1QtDJ1i8QKCVd5dDFCKNXOd1ypVMRAcutf9s1IRXWfreIwUd8yfrtk8rWrZZ1813qAJhqOHpGuwRQYHW25xEDFi6gRKVIb9fHLNjyLL2r-qj3VLoT6WS6-dfQ-xWgnci/s640/stacja+meteo+szlak.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeśli mnie pamięć nie myli, to dwa lata temu nie było jeszcze tego typu mostków na trasie i trzeba było trochę kombinować.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwS2TSkyjtZSGEe00GEiPIFfO4vGGv7-hkoAnmj-ceTEg7kG1pWo7JjViyBMv1BmYRO2VS1EAiwe09XnoUJjt561sF7ZXm4Tx56nffQvaIfjCOhAYvFbaszkdQtLvxKhNVzmH3bEKrBxva/s640/droga+do+stacji+meteo.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigWyynEKz_7HktmuiT4YOthYaKL_x6ue9SOsdVElxvT8JhgMdwJiJ3RY6XpXGGvYvpoSBUSezNmCJv42ZT7CPu61XgUyDutx5577ZqosoBIJVxlwwR3mDEkU9BkNSCuY1GGtHLHQmmj0jH/s640/lodowiec+gergeti.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpm2HBv9JaQM7gHpFTdnqdBXqWFeMcRLKjTR3UlnGtz2z4qfKJRCBosY4ry5qnhNlh3jTb2jImJh4uByFqBuyv2GGY7rkmGeJSwJwIM1vzlflY5WupEsMST8T3lpDH5YLAaqGLpGbcujR7/s640/lodowiec+kazbek.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Droga przez lodowiec.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj674gQhKnvEt0O9ZXRViVGzCxPNeiBPVec-jlQw1Pb8mBtiWaR8C7XI4KACS05oHoq4Fd3FqsIqDcmI_unWfc4UuvY2lO17M3Lw7C1sVaeU0slhyphenhyphen5R2dHbgAf6eb7w4Fa4D57PIhGTl4Rt/s640/stacja+meteo+kazbek.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stację Meteo widać na tych ciemnych piargach. <br />
(zdjęcie z innego dnia)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJmWglJ7hByMONr2v5VRSI2S6ox89SB3rntfs9UvS3J-ZoebpARogsEhKFyu24rrUajC5juz1gSOv5zqQyUCznfZtYXhpmEzat90tr886BAHVxIq1NJixIWQAJcPjgp2aW0qZWQK_UwmtX/s640/bethlemi+hut.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeszcze tylko upierdliwe piargi i dotrzemy do Meteo.<br />
(zdjęcie z innego dnia)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
"Pokój" w bazie zajmuję razem z Hanią i Brygidą oraz dwójką Austriaków. Rozpoczyna się normalne obozowe życie, pogaduchy o wszystkim i o niczym, z naciskiem jednak na pogodę, która tutaj wcale nie jest tematem-zapchajdziurą. Gotowanie, picie - wody rzecz jasna, pielgrzymki za potrzebą i niekończące się gmeranie w plecakach, które trzeba zazwyczaj kompletnie rozpakować, żeby znaleźć jedną, potrzebną akurat, rzecz. A potem spakować z powrotem. Zasięg od czasu mojego pobytu tutaj przed dwoma laty, diametralnie się poprawił. Kartę do telefonu Magti, ważną bodajże dwa tygodnie i naładowaną odpowiednio do poniesionej opłaty, można zakupić, o każdej porze dnia i nocy, na lotnisku w Tbilisi, a internet śmiga nieomal wzorcowo w całej bazie (na szlaku dojściowym nie wszędzie) i ponoć można go złapać nawet na Kazbeku i użyć do zdania relacji live ze szczytu. Zaszła też inna, poniekąd szokująca zmiana. W budynku Stacji Meteo otwarto restaurację. Mkinwarcweri Cafe może nie jest do końca tym, co mamy zwykle na myśli mówiąc "restauracja", no ale kurde, sam fakt jej zaistnienia to już zdziwko. Łazienki nie uświadczysz, bieżąca woda - proszę bardzo, na dworze, z bakteriami widocznymi gołym okiem, ale restauracja - owszem, jest! Ewa przestrzega jednak uczestników wyprawy jeszcze w mailu przed wyjazdem, że na restauracyjnym menu nie ma co polegać, bo bywa, że ze względu na brak składników (które nie dojechać mogą, zapewne koniem, chociażby z powodu złej pogody) nie oferuje nic poza herbatą, czy kawą. Obecność knajpki ma jednak chociażby ten walor, że jest w niej ciepło, a jak już będzie po wszystkim, to będzie można napić się piwa, nie musząc czekać na to aż do zejścia do Kazbegi. :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfmKsVMpcYuaeU-sbsG9qzfSqfXdmjPo3Giow0cRjKLzMsQBmZzM0Aiiuf_XLQ7acAGZsqJi4bXawbeYWB0qQsh_NoIZAVsHTCk4xMSzd6SEZx88jHf62B6Un9mTks7-6_Q3E4x3GpbPla/s640/%25C5%2582aweczka.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ławeczka za schroniskiem, dawniej punkt łapania zasięgu, teraz już niekoniecznie.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGZz4zSuDTK3ej0sZGqShLzFmrXZQYbHPdehS7R3oiv_eMHPyms0BymV-dDvIDQV4Y34NTf6Mdo6tnL83rtugsr_OgxgyE3_0DcNpIV-zVSHYYo-z3K_Fv8ZT1enLwyBhDT9JbvkPxZgB5/s640/stacja+meteo+wc.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kolejka do wiadomego miejsca i cień wielkiej góry.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyTtWnkOKLaaW3OciMRf56YG5XoZ1erM-Ll3KCWFHr-ZEa-OLMdcFvmbksz6yoCFmrkoqk_CCa99JsWGjHvlWHsMxjnI5ZYz-9oOsle50r_D0w9iU4smb_vqyQhCymFZ_3CKsrh-0bId2X/s640/summit+to+eat.jpg" width="640" /></div>
<br />
Chwila dla sponsora. Liofy Summit to eat już Wam polecałam (np. <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/03/liofy-co-to-i-dlaczego-to-takie-fajne.html" target="_blank">TUTAJ</a>) i polecać będę, bo zaprawdę powiadam Wam, dobre są one! Do Gruzji zabrałam ze sobą pięć wybranych dań, które spośród wszystkich przetestowanych wcześniej w Norwegii (relacja <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/07/lofoty-czesc-pierwsza-munken-reine-i.html" target="_blank">TUTAJ</a>) najbardziej mi posmakowały. W subiektywnym rankingu mojego podniebienia wygrywają: pasta bolognaise, salmon and broccoli pasta, beef stew with potato, chicken fajita with rice oraz chicken tikka with rice. Spokojnie mogą się równać z tymi na literkę "L" ;).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOBHpiYD_B9_wx8RcgnlazkwhkGAinM3RU86kLKkvdy8eiNy16UpRBjG62V2ZMXb2spfYtd9fIfqu2UWHA5dST9Gp8-iWRWz_eD1VcQTf2p4BKalHkrWJDHU7Vrk9nKQEIepoRMquT_FLv/s640/IMG_20190803_141429-01.jpeg" width="480" /></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9SyE6oAwb_8zptr-mHzTa_5Ga3J-919viovirSXxLaQrCXRiLJQBfrf9GJ7diqDdHWmxTKUXxcqZYQcPhRvZCs5ExgO29qZXPvWF-5LeEafbWHWQkphTYwReDqwqvDvZc3EljPwvZO5MT/s640/stacja+meteo+biwak.jpg" width="640" /></div>
<br />
Drugiego dnia pobytu w bazie zaplanowane mamy wyjście aklimatyzacyjne - niezupełnie do kapliczki, bo trochę ponad nią, tak, żeby klepnąć cztery tysiące metrów. A zaraz potem ćwiczenia z czekanem i liną na pobliskim stromym płacie śniegu. Początkowo wyjście to ma odbyć się bodajże o 9, ale co jakiś czas Aga obchodzi pokoje i namioty, przesuwając je o kolejne 30 minut czy godzinę. Na dworze rozszalała się bowiem ulewa, taka fest, z gradem i wiatrem i nie wygląda to rokująco. Zaszywam się w śpiworze, oglądając zapisane na telefonie "Stranger Things". Niby wiem, że taki stan pogody może zniweczyć wszystkie plany, począwszy od dzisiejszej aklimatyzacji i ćwiczeń, a skończywszy na nocnym wyjściu, które bez aklimatyzacji się po prostu nie odbędzie. A ponoć ta noc ma być zdecydowanie lepsza od następnej, więc za oknem właśnie ważą się nasze losy. Bo, nie owijając w bawełnę, jeśli nie pójdziemy się aklimatyzować, to w nocy nie będzie ataku, a jeśli tej nocy nie będzie ataku, to najprawdopodobniej nie będzie go wcale. Mam to jednak w nosie, wciąga mnie serial, a pchać się na cztery tysiące na siłę, w strugach padającego poziomo, lodowatego deszczu, jakoś mi się nie chce. Serial serialem, niechęć do przemaczania ciuchów potrzebnych mi na atak szczytowy niechęcią, ale... prawda jest taka, że tak byłoby w sumie łatwiej. No, nie wyszło, ale co mogłam na to poradzić? Pogoda, co zrobisz, jak nic nie zrobisz? To nie ja bym w razie czego zawiodła, nie moja niedoszlifowana kondycja, nie mój organizm, tylko ona, francowata ulewa.<br />
<br />
Nie ma jednak lekko, ponowna próba wdrapania się na pięciotysięcznik tak łatwo mnie nie ominie. Około południa pogoda nieco się poprawia, wciąż wprawdzie wieje, ale już nie pada. Wychodzimy zatem na aklimatyzację, a zaraz potem na ćwiczenia. No i szykujemy się na nocny atak... <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7cTW50MPTrnRr6CW-Q7G5ciEljP-dSq92Q_CF8cyoCfeVdRW4ExPX88WJSoxCHFhGI0WelBLnew8qgrO9IoZD-gABmV55vLK75rQDOEebwja-s-8KMtvFlj4SXQ9oEFSqJcJTHaBk8dL7/s640/IMG_20190804_133139-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqFm3u7Enm0tNPLrgz_dRd_V3CXUj8MOctNK0e_ThyphenhyphenpY_CrmOAeNUzuAbAm2dWL_7z91fBRSmJwuJ0QLIQ4k7tB7FOcAfrJen5u405Z_1YJ-tQTPS18_wH1H8_dfZCClMWgWIk3EP9Vv2b/s640/IMG_20190804_140508-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kapliczka już w dole.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM_jyaHzW9CdtQRR5m-XT4WfJ9I9poiganj5UggAj4J1cdgunyedeyXHvUVXKeB1GRTGUuIar6hHFsfUIOhhg-ucuQhAWf9BmTR84pRgEAk8XIumMDqD0sU9kqffAqqUbzZ1b5LpOY3qhv/s640/IMG_20190804_161644-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ćwiczeniowy płat śniegu.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_ottZAQZf15rFJQTMOZFHfdQhlXc3vwbDshax4AFPag3Iaucwf5-yFWbl0nQBPrH-bQ8xODGdQWKLQ7p5xrg_RAWbTgQO3YAm5BWyuEYIJoLwFUgdKxgUh8uAwmY7qB3FOtqD1GyYShJA/s640/IMG_20190804_163014-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_kBbYiHPqrHXx0HvvMeasR3dC3SmI_ZWLWWQi3bEnG3anN696ocJ9iB7nWyDuVqvJps9E78bt5wvw9zYlXuzf3tmClIYsYxu1QdscemH5K0LBkyeJ9mGNFn2CrcGQEUJvNw7iZ7XjZcW5/s640/IMG_20190804_164432-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hania w kontrolowanym ślizgu.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvjE-0XNpLnp3f4XCW9zOlVXvqdN7blVJnp5Kon59yH21O47MLU2GDDjqgqy_RL695z5Ganf7PSKSq4hk7-0aou9Yem5cFSc27-7aoZLzt_DbcNaeSfMLGLegDWrg0EKibjEqgteFkIWAk/s640/IMG_20190804_150226-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Prognoza pogody na najbliższe godziny, przygotowana przez <a href="https://www.facebook.com/BezpiecznyKazbek/" target="_blank">Bezpieczny Kazbek</a>.</td></tr>
</tbody></table>
Ku wieczorowi istotnie się wypogadza. W duszy też mi się wypogadza. A więc będzie próba, już dziś, za kilka godzin. No dobrze, zróbmy to, Gosiu. Zmierzmy się raz jeszcze z wielką górą, a przede wszystkim z samą sobą. Nieważne, co z tego wyjdzie, samo to, że tu wróciłam napawa mnie jakąś dumą. Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą, powiadają. Ja już zwyciężyłam. Swoje lęki, obawy, swój wstyd. Jestem spokojna, na tyle, na ile można być spokojnym, będąc jednocześnie przerażonym oczekiwanym wysiłkiem. Bo to jest wielki wysiłek. Średnim tempem na szczyt idzie się osiem godzin. To tyle, ile codziennie siedzisz, czy tam stoisz w robocie. Tutaj te osiem godzin trzeba cały czas iść pod górę, najpierw w ciemności, ciągle w zimnie, im wyżej, tym w coraz silniejszym wietrze i coraz bardziej rozrzedzonym powietrzu. A potem jeszcze trzeba zejść, co zajmuje tylko niewiele mniej czasu. Może dla kogoś wytrenowanego to bułka z masłem, o ile nie dopadnie go wysokościówka. Dla mnie to jednak zdecydowanie wyczyn. Którego zamierzam lada moment dokonać.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="312" data-original-width="578" height="344" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxnd6tpjIDcaMIeSWnpdwdw9FPZQhmJ0aqLDHIzU2q6xjXKoSxMEOC2SDUxz4iBH8Xxfrsovp3Fhp-ReRlhxr_5CQn0LF-cwI509-o8zy20neNre6tmPZfCqN2sd4viQKY1NLqaoyva8eU/s640/5__.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Źródło obrazka: <a href="https://klubpodroznikow.com/slajdowiska/760-kazbek" target="_blank">Klub Podróżników Śródziemie</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="513" data-original-width="822" height="398" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ0bYvCjA0DyKqEsFpMPuw8mChbNXHNqycaWThSVT3aPI1v87FZyh9OKQdC0fnDKXmpDsYBFIsjyh3Dn03gb5vxlY3RCoGc4bVLzo1bwhDXTt-e2oM6rrJzDaaY1-n0FJQUtZo90pZ2gBg/s640/szymon_kazbek_2_d.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Źródło obrazka: <a href="http://www.portalgorski.pl/konkursy/zakonczone/4507-wyprawa-na-kazbek-polska-gruzja" target="_blank">Portal Górski</a></td></tr>
</tbody></table>
Ruszać mamy o trzeciej. Coś tam śpię, lepiej i więcej niż ostatnio. Pobudka w środku nocy, nałożenie na siebie wszystkich warstw: bielizna termo, polar, <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2018/09/kurtka-full-down-quechua-test.html" target="_blank">puchówka</a>, zimowe spodnie, bluza, podwójne ciepłe skarpety (prawie wszystko z Decathlonu, dzięki!), do plecaka jeszcze softshell (nie przyda się) i <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/03/kurtka-simond-alpinism-light-test.html" target="_blank">kurtka z membraną</a> (ta owszem). Ciepły i pożywny liof do brzuszka, herbata do dwóch termosów (duży i mały), batony i żele poupychać po kieszeniach, coby nie zamarzły, ostatni dymek z iqosa. Sprawdzenie, czy w plecaku jest wszystko, co potrzebne, wymiana baterii w czołówce. Wreszcie uprząż na dupę i jestem redi stedi goł. W głowie jedno wielkie niechemisię, ale i wola walki do samego końca. Jeżeli nie powstrzyma mnie pogoda, choroba, czy cokolwiek innego, to tam kurde wejdę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg1Vuu54eOPZkl9RBXle7UEHw4KfD44lkLSfrARADd9qkztqd65ftjRkDaa7reHg9bH-pGgJnPGNY9KpLzcg-7Ex-7eSk9kSbY6wnQT7KfzfD-WfJ4ZwcMdX4jJKeqGm_rIP6Z9bvfPD1N/s640/kazbek+wyj%25C5%259Bcie.jpg" width="640" /></div>
<br />
Z dwudziestodwuosobowej grupy rusza nas dziewiętnastka. Bartek zrezygnował z własnej woli, jeszcze przed aklimatyzacją. Dwoje Niemców uziemia paskudna biegunka, dokładnie to uziemia jego, a ją - chyba miłość. Idziemy w trzyosobowych grupach na linie za przewodnikami. Droga rozpoczyna się piargami, od razu pod górę. Z piargów niebawem zaczyna wystawać lód, trzeba uważać, bo tu jeszcze idziemy bez raków. Siłą rzeczy porównuję swój stan do tego niegdysiejszego - jest lepiej. Wówczas już na tym pierwszym etapie zaczynałam odstawać tempem od grupy. Po jakichś dwóch godzinach wchodzimy na lodowiec, tam pierwsza przerwa. Można napić się herbaty, coś na szybko przegryźć, tam też zakładamy raki. Ostatnia okazja do zrobienia siusiu za kamieniem, a mnie się, jak na złość, jeszcze nie chce. Tu też przewodnicy informują, że następna pauza będzie na plateau i że tam, kto chce będzie mógł się oddzielić i zawrócić.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYlQSUpjNa_yHT8KLv-IMB66d_W2UNnMQQfYC4Wb0SXT8Og11mBWemnHhnUPmD5vtvdxIvVNIIMPxOOA5HYRiM-r1zv8QCJjjpmEKITXDIDyqph9r-bLrBLDuqMv5p8IH_hTtaVX1VLbN5/s640/kazbek+wej%25C5%259Bcie.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi35TbyNdyHXAb0z4GAxX9jLwTl_W8STEiT_dl6acEQpKMXbx6FOnzfAlDrXmxP5XfBIMPLTQLpXqpoGfZlwvxOQJaobi6bHuoYwEb-BQIM30DyyWULoZKYssAiama8gCSvGOwwalIqiqkZ/s640/wej%25C5%259Bcie+na+kazbek.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNDeDkGhrnb4yTxNxiKyvAKs6sAajvyOvvExG5eQGCTaMQ76BJ8xamVAZ8jJqE11LBqI7f2P1Cjg0vF7HDGHO8Qxi06c9vaE9CGJC2fSb7Gpbjyyfa3CPpUBwiqSiVrt-Tg-2DrXEjP-iC/s640/na+kazbek.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Spektakularny świt. A w obiektyw patrzy Mishka, mój chyba ulubiony przewodnik. ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyxu96RrIqO7SofLl5LPCmpNTbs5wSgiD5FSNAN1mBCy1xZXOYFJoopzOIqq-v77vP9n5Ag_Zn7HfHpFfO_aCYhN0bCaFqKE1TEQLvmk6I7MgM2A3ALumQ2CawLV3qmAmhddmhQ0TCJrrS/s640/kazbek+plateau.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEji_BeDZGwDB_SjuBzJ8VkirxJJIM3THIjpTjnfitDw_5EWzSfKwYd41KdKuuiGOh84iaKe6QQptVWhqWQ2Eb6fy_KAx60KMZQ9_s_Folnv4Fnk34zsg7n80kI09nOi79VGA9zNsoIC4lR4/s640/kazbek+pies.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pieseł. Tutaj to normalny widok.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIoxkft9MomvPmFuf3sbOWAZj9nSUG6OZDHDk-1f5bO4fjR-mqKxe69ZbqEgITteUGHvCVnTJQaWoCoSH4gE4uo0RPEjwGskEm6WqvuSzq3_dvW2_MwAS5I8UV4Zo3IkdEIl64vU015ExK/s640/kazbegi+trail.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Plateau na horyzoncie.</td></tr>
</tbody></table>
Na plateau przerwa i przegrupowanie. Tu kilka osób rezygnuje z dalszej drogi, między innymi Hania, która była ze mną na linie. Zmienia się przewodnik, z którym idę - do szczytu będę iść łącznie na czterech różnych linach, z czterema różnymi przewodnikami. Ja i Brygida musimy oddalić się za potrzebą. Oddalanie się oczywiście nie ma większego sensu, i tak musimy być cały czas na linie, a schować się tu nie ma za czym. Prosimy więc wszystkich, żeby odwrócili wzrok, co większość posłusznie robi. I tylko Hania krzyczy: "haha, ale śmiesznie wyglądacie", a potem w bazie nawet wyraża żal, że nam zdjęcia nie zrobiła. ;)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGvVG9MwaZ0bLMAveDEiqTcFCUwg6uETNys5oHwsjimqDs-vWjM4UHKJLnFL4rWhjCzXHqJ15Uz_y9wrVY9XGPdHEVBwKHcnAbo6NBeQVQTyU6p17uqcZajtmD_XEIWpYV11prlV2DugM8/s640/kaukaz.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie widoki...</td></tr>
</tbody></table>
Za plateau zaczyna się trudny psychicznie fragment drogi. Dotychczas coś się zmieniało w krajobrazie, teraz tylko biel, potęgowana przez coraz gęściej oplatającą nas chmurę. Wcześniej można było, patrząc na okolicę, zorientować się, gdzie mniej więcej jesteśmy (no... przynajmniej ja mogłam, bo już tam kiedyś byłam). Wyżej to już niemożliwe, wszystko jest monotonne, stok zachowuje podobny kąt, po prostu się idzie, krok za krokiem. Po drodze odłączają się (oczywiście z przewodnikiem) Paweł z Maćkiem, ten pierwszy źle się czuje, ma halucynacje i zaburzenia widzenia, ten drugi postanawia zejść wraz z nim. Kiepsko to działa na moje morale, miałam ich za czarne konie tej wyprawy. Sama fizycznie czuję się w porządku, ale z głową mi lekko dziwnie. Jakbym to nie ja tu szła. Ale dramatu jeszcze nie ma, walczę więc. Żeby tylko zobaczyć ostatnią przełęcz pod szczytem, tę, do której dotarłam dwa lata temu, złapać orientację, gdzie się jest, ocenić odległość i swoje szanse. Wreszcie Nika, z którym akurat idę na linie zarządza krótki postój. Pytam go po polsku, bo coraz lepiej radzi sobie z tym językiem, gdzie jesteśmy i czy daleko do przełęczy. A wystarczyło podnieść wzrok! Nika macha ręką i mówi: tam masz przełęcz, a tam - szczyt. W głowie mi się rozjaśnia, podskakuje i morale i ciśnienie. Pytam jeszcze dla pewności: Nika, czy mamy czas, czy zdążymy? Bo nie można wchodzić bez końca, przed południem trzeba zrobić odwrót, z racji lubiącej się psuć w godzinach popołudniowych pogody. Nika odpowiada twierdząco. Wtedy pierwszy raz pozwalam sobie uwierzyć, że wejdę. To już niedaleko. O ile dwie godziny harówy najpierw w głębokim śniegu, a potem na stromym, wywianym do lodu zboczu, to może być niedaleko.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMvdCetE9LG4pUhCTYQeDPPjFPBlHX-_8L3XQxJkGar9_xim3SbHeNb7t-FIqyxoms7E4lphTuGtoIzaQduKJNMXosTbhoaFX51BDeY8LZxNZy4uaWFe2pqXf2afZ8Lk7lGWaYMy9dzKoo/s640/kazbek+szczyt.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak, to "już" szczyt. :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Podejście do przełęczy jest okropne, takim je zresztą zapamiętałam. Brnie się w śniegu, ostatni ruch na przełęcz trzeba wykonać właściwie na czworaka, żeby się w ogóle tam wdrapać. Przez całą drogę miałam nadzieję, że na tym górnym plateau zostawię plecak, tak jak robili to uczestnicy wyprawy sprzed dwóch lat i na wierzchołek pójdę na lekko. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc9tEe_vAaa_ukbskRL9K94sILsJqusigt3PwzZOia4_Cda4ftKe5HbimpNJ2MTyySM1oTiuS9ahYQBKQuE9sztn2p7vhJPwoGcAkVkw0EDyL-WdMKCj2qyr9wOjQVcXEGFY9O4bbrF8Yv/s640/kazbek+wierzcho%25C5%2582ek.jpg" width="640" /></div>
<br />
A tu dupa. Tym razem nie niemiecka, tylko blada. Pizga tak, że zostawienie plecaka równałoby się pożegnaniu z nim. Wyciągam termos, żeby napić się łyka herbaty, Nika mnie pogania. Szybkie przegrupowanie na linie, ktoś się odłącza, ja mam iść dalej. Myślę sobie, że teraz już naprawdę blisko, teraz już nic mnie nie powstrzyma. O, jakże się mylę! Szczerze? Gdybym wiedziała, jaką orką będzie dla mnie ta ostatnia godzina do wierzchołka, to bym zrezygnowała. Dlatego bardzo dobrze, że nie wiedziałam. :) Idę ostatnia w zespole i szybko okazuje się, że go spowalniam. Robi się stromo i, o ile wcześniej szło mi się całkiem nieźle, tu nagle moje siły opadają. Silne podmuchy wiatru zatykają mi usta i sama już nie wiem, czy nie mogę oddychać przez nie, czy przez niską zawartość tlenu w powietrzu. Przewracam się kilka razy, trochę z niemocy, trochę przez wiatr i dobrą chwilę zajmuje mi za każdym z tych razów podniesienie się. Muszę wyglądać na wykończoną, bo dwie, czy trzy osoby, schodzące z góry łapią mnie za ramię, drugą ręką podnoszą kciuk do góry i pocieszają, że już niedaleko. Nawet nie pamiętam, w jakim języku. Mam ochotę odpuścić, każdy krok jest dla mnie męczarnią. Ale tu już nie ma przegrupowań, jeśli ja nie wejdę, to nie wejdą pozostałe osoby z liny. Muszę wejść. Wchodzę.<br />
<br />
Nie ma fajerwerków. Nie ma wzruszenia, radości. Jest tylko zmęczenie. Jakimś cudem przypominam sobie, że warto byłoby strzelić sobie selfie. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTa4L0OQ4bxHkG8qWjhyphenhyphenkLkC3CWJjPAyDNFzYOYxUt44DrmXU7u6_m4rJkL9NgEEleJPhd6AyMh_c0i9oJj5R4OhxNme5mITMFyMPXw_qr3yKyFt30yLBDuKhZszjGQO44a8mmcOqiZSUy/s640/IMG_20190805_111300-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Uśmiech niby szczery, ale jakże ciężki do wykonania. ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1001" data-original-width="1600" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0jfMGIB1rWgabPQYEqJCx7uo87Tl9rZXVuDqOb7GpCXqxhk7S83K90RuvH-Y-LAYwbRpWdOxjAdX09MJ2uLzfNgV7q4KJtjn7UWgN68DYUFN26-cUF3SEetQaWS7Sul2moI9JxHxjO5Fr/s640/67753432_2526974210686517_6126753981407428608_o.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. <a href="https://www.facebook.com/agawielinska/" target="_blank">Aga Wielińska </a><br />(nie śmiejcie się z moich kijków, nie było czasu ich złożyć na przełęczy, gdy zamieniałam je na czekan :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Szczyt to dopiero połowa drogi... Teraz trzeba zejść. Ponieważ na podejściu byłam na linie ostatnia, schodzę pierwsza. Jest stromo, jest ślisko, trzeba wytężyć zmęczone zmysły. Za górnym plateau można już trochę wyluzować, ale czekany zostają w rękach. Monochromatyczność krajobrazu znów powoduje u mnie popadnięcie w swoisty trans. Chwilami zastanawiam się, czy za mną faktycznie idą jacyś ludzie, czy idę sama przez tę biel. Z odrętwienia wyrywa mnie na chwilę wyłaniająca się nagle z mgły postać. Wysoka, postawna i... pojedyncza. Co do cholery? Tu wszyscy chodzą z liną! Gośka, czy ty właśnie widzisz yeti? No nie, widzisz Polaka, który wybrał się na spacer i dotarł niewiele poniżej szczytu. Aga go zawraca, ten daje się przekonać i szybko znika nam z pola widzenia. Zostaje ta okropna biel... Zmęczenie we mnie z jednej strony się nasila z każdą godziną, z drugiej - jakby trochę maleje, im niżej jesteśmy, im więcej tlenu dostają moje płuca.<br />
<br />
Zastanawiam się, po co ja tam właściwie wlazłam. Nie było to doświadczenie przyjemne, ojjj nie. Nie było to doświadczenie piękne, bo naoglądałam się głównie śniegu i wnętrza chmury. Nie było to mi w żadnej mierze potrzebne. Zastanawiałam się wtedy i zastanawiać się miałam długo potem. I nie wiem w zasadzie, czy doszłam do jakichś sensownych, jednoznacznych wniosków. Ot, weszłam. Cytując klasyka, po chuj drążyć temat? :) Dla mnie to było coś wielkiego, a warto od czasu do czasu zrobić coś wielkiego. Bo chyba każdy ma w życiu chwile, a ja chyba częściej niż przeciętny przedstawiciel ludzkiego gatunku, że czuje się mały i nic niewart. Wtedy może sobie przypomnieć. I trochę mu lepiej... Tak, czy owak, mam nad biurkiem plakat z Kazbekiem. Lubię sobie na niego czasem popatrzeć. Gdybym tam nie wlazła, to bym nie lubiła. A zatem - było warto.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihr1ICrT7VN-Ehez8bnohqhPihp_NNFhkAqvjczUZLDNbEI-A3AnLa3xDJzhYGPMdDh9YqdZ_2oZfM4zJP5f53e_HRBC-2MtccKKzSHvnDWhTJYHoGMUJCWTdhIJGFstfAQA7h4ffPagyV/s640/kazbek+i+ja.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mój ci on!</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="958" data-original-width="1600" height="382" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKKuy_VWcFulgoTz6hQ6w-SFU8o_46OGR6CcAYC5bXdT6M2snjAby2SQMMfhPLM8UEBLVrHMWrzgS6Gig_nkqNtHfVS8Mw7I5lPli8aoU2bJh3rA6kKZecPPT-XUZyU8R5GY8WcXNEtxMR/s640/67716428_2526979360686002_4705269352897708032_o.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. <a href="https://www.facebook.com/agawielinska/" target="_blank">Aga Wielińska</a></td></tr>
</tbody></table>
Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że swą obietnicę przedwyborczą, czy tam przedszczytową spełniłam i na kolacji pożegnalnej było grubo. ;)<br />
<br />
<br />
A zatem jestem zdobywcą pięciotysięcznika. Nieważne, jakie to ma znaczenie dla mnie, czy dla reszty świata. Po prostu jestem, zrobiłam to, choć nie musiałam. Nikt mi już tego miana nie odbierze. W tym roku zmieniłam pracę, do czego czaiłam się od pięciu lat. Zaczęłam jeździć samochodem, czternaście lat po zrobieniu prawka. Ten rok na dzień dobry solidnie kopnął mnie w dupę. Tym bardziej cieszę się, że jest dla mnie rokiem rzeczy wielkich. Kazbek się w to wpisał idealnie.<br />
<br />
Wszystko to, co opisałam w powyższej relacji odbyło się dzięki możliwości danej mi przez Ewę i jej agencję Mountain Freaks (<a href="http://mountainfreaks.ge/" target="_blank">TUTAJ</a> link do ich strony, a <a href="https://www.facebook.com/mountainfreaksgeorgia/" target="_blank">TUTAJ</a> do FB). Dziękuję!!!<br /><br />A odbyło się w poczuciu względnego bezpieczeństwa, dzięki pracy Polaków z projektu Bezpieczny Kazbek, w których warto rzucić pieniądzem, na przykład przy okazji rozliczania podatku (link <a href="https://www.facebook.com/BezpiecznyKazbek/" target="_blank">TUTAJ</a>).<br />
<br />
Dziękuję też wszystkim uczestnikom wyprawy za wspólną przygodę. Bardzo miło było mi Was poznać. :)<br />
<br />
Na Kazbek weszłam w <a href="https://www.decathlon.pl/buty-alpinism-niebieskie-id_8324356.html" target="_blank">TYCH</a> butach, a jadłam <a href="https://paker.pl/producent/summit-to-eat" target="_blank">TE</a> liofy. ;) <br />
<br />
Więcej o Kazbeku możecie poczytać w mojej relacji sprzed dwóch lat (<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/09/kazbek-no-prrrawie-kazbek.html" target="_blank">TUTAJ</a>) oraz w<a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/11/kazbek-najbardziej-polska-z-niepolskich.html" target="_blank"> TYM</a> moim tekście.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-1140503767870442812019-09-26T08:59:00.001+02:002019-09-26T08:59:23.380+02:00Lofoty - część trzecia: Helvetestinden, plaża Bunes i Tindstinden<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGefdUUmkzMsmEKrteiyc0CJMkDYzmc826AMYilQ3Tnkh0EPzbGc2t7glrkqXycwlUaLPB_HARk9wCTUe_Srq2KxInv9vuIctUpAycW3Crs1HXosTzKYvHA9hnhNL5z-4MuZTfM3rdmJwA/s640/tindstinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
To jest trzecia - już ostatnia - część relacji z wyjazdu na Lofoty. Część pierwszą znajdziecie <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/07/lofoty-czesc-pierwsza-munken-reine-i.html" target="_blank">TUTAJ,</a> a drugą <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/08/lofoty-czesc-druga-plaza-kvalvika-i.html" target="_blank">TUTAJ</a>. <br />
<br />
I
znów trzeba zwinąć namiot. Powoli zaczyna mnie to męczyć, ale jakże
będę tęsknić za tym w jakiś czas później w domu... Nie narzekam zatem.
Maszerujemy z powrotem do Reine, znów pokonując dystans, który
zrobiliśmy wczoraj szukając miejsca na nocleg. Z Reine odpływa łódka do
Vindstad - cena za osobę to 250 NOK w obie strony (nie trzeba wracać
tego samego dnia).<br />
<a name='more'></a><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijWmwn0LWIDoMFMuVTZE8og-rx259dOLSfDad7cnml5YGYI-bJEA0z2LlZYWAesFA0OjEY3-oDy0LGKQ7-Gwexg5bA_c_qtPfD_v7G1dbF-c8oikIn2nVEdp47q0Ll6s8hjoxANrbAGf8N/s1600/IMG_20190830_172605-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijWmwn0LWIDoMFMuVTZE8og-rx259dOLSfDad7cnml5YGYI-bJEA0z2LlZYWAesFA0OjEY3-oDy0LGKQ7-Gwexg5bA_c_qtPfD_v7G1dbF-c8oikIn2nVEdp47q0Ll6s8hjoxANrbAGf8N/s640/IMG_20190830_172605-01.jpeg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na mapie widać kurs łódki (czerwona przerywana linia - ta po lewej stronie).</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjennakWXc6IA9pVtw2cBmp8SBa7P51xcHsejVGq9XNYrW3s6mZOLK4Uv09RLlu5Aj_GmnEfy9JWopJFyxon15gNnlShslAEvhuuEMkJKmvXIAemBcRys67c5t3917lqQq_SOIW5wLKxbZV/s640/vindstad.jpg" width="640" /></div>
<br />
Do
Vindstad nie da się dostać inaczej niż łódką właśnie. Ogólnie to dziś w
planach mieliśmy przepłynięcie na wyspę Vaeroy, ale okazało się, że w
niedzielę prom na nią nie kursuje. Po szybkiej zmianie planów,
postanowiliśmy odwiedzić plażę Bunes i przy okazji wejść na
Helvetestinden, a punktem wypadowym w te miejsca jest właśnie Vindstad.
To chyba nawet nie jest wieś. Użyłabym słowa osada. Kilka budynków na
krzyż, ale doprawdy urocze miejsce, choć przychodzi nam oglądać je
spowite chmurami.<br />
<br />
Gdy wysiadamy z łódki niespodzianki
pogodowej niestety nie ma - pada deszcz. Ja jestem skłonna trochę go
przeczekać w budce przy molo (bądź w kafejce, którą pokazuje mi mapa
Google, ale która okazuje się jednak nie istnieć), ale Damiana niesie.
Podładowuję więc tylko trochę powerbanka i telefon (są tam gniazdka) i
ruszamy. Do plaży daleko nie jest, jakaś godzina drogi, może ciut
więcej, trudności żadnych, trzeba trochę podejść, a potem zejść, ale
mniej niż <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/08/lofoty-czesc-druga-plaza-kvalvika-i.html" target="_blank">na Kvalvikę</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDHL-ADczq4iOievTk8eyeCxmO0v9PvO0QK4LIvcrW6FG8MqWx74LtifTFILH19564NiG_CMctUOwBuxc6HJriKRTJtl7hfPEK2ogcvDfTMJj32qGzZjv3vT5xOSVuDUhy9tqhN_MfKCBz/s640/bunes+trail.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg65umYQcLXoMCHUJuJ1qRURpLCDN2gE3qej70YcpHnTnPPNUnzUnJAGCt8_A0CqFjKCx6zIpMNSn_7o9G3ZrndFwLt7PDW2gAePMYz_wBIWvZEh9LSbr6i1cgxKGZpqCFGtr_PexksnQvG/s640/bunes+szlak.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglH2716xvXlkn0ONb84XzL0AeXtjpHuBWT48D5LZaUP4ty1gt5-IDIWi5-QNAsFrT70ueV1lO21OiiTkX92Ndv0Ivy97cEwFYf5Ox9E1fpCfnjSh0kxd9e8wC-HWLKi6RYUdoqYC-cjqeh/s640/bunesfjorden.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBKudIcO6kw2v4J4FNn6AEBdoyfk5mfttKfW01eDC-ShjRuwJnFZhA1_DzC5KVQazJeLiYF3kbakNrzlortrp-lfXqA_sDa9yf8kk-vx8Eewm5f2MU_1wsxKFPpRKgpkLsKFgtYBij2bBO/s640/lofoty+bunes.jpg" width="640" /></div>
<br />
Pierwotny
plan był taki, by dotrzeć na plażę, tam się rozbić i potem, na lekko,
uderzyć na Helvetestinden. Jednak gdy docieramy do miejsca, w którym od
szlaku na plażę odbija ścieżka na szczyt, Damian stwierdza, że on idzie
od razu. Hmmm, no to ja też. Zaczynam się zresztą domyślać intencji
Damiana - szybko zaliczyć Helvetestinden, plażę odpuścić, wrócić jeszcze
dziś do Reine (ostatnia łódka odpływa jakoś koło 17-tej) i jutro
popłynąć na wyspę Vaeroy. Kusi i mnie takie rozwiązanie, ale za bardzo
szkoda mi odwiedzenia plaży, która jest już tak blisko. Tymczasem
mozolnie, obarczeni dobytkiem niesionym na plecach, pniemy się ku górze
stromym, niewygodnym i piekielnie błotnistym szlakiem. Docieramy do
przełęczy. Z niej blisko już na przedwierzchołek - Brunakseltinden - w
zasadzie to tylko tam prowadzi szlak, co do dalszej drogi przewodnik
skserowany przez Damiana rzecze, że jest trudno. Trochę się obawiamy
tego "trudno", zwłaszcza przy tej pogodzie, która - choć przez chwilę
raczyła być w miarę przychylna - zaczyna znów się pogarszać. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTKveoJ4ORn0L-9z4MYccBQqI-MiHMDLij1h4f4e7NMJ4oyqY0KJeWb0nuLD18hdUHM4lrCuZHfnaLueZ9jlgWRtAvnqtsEvEArdg8Ziq7WaM-6I3phdgwpOCXqJPYexfeRSbSDYFbNLOb/s640/helvetestinden+trail.jpg" width="640" /></div>
<br />
Damian
postanawia schodzić na dół, ja - spróbować jednak dotrzeć na szczyt.
Wprawdzie mój towarzysz stwierdza, że na dzisiejszą łódkę do Reine i tak
się już nie wyrobi, ale ja mówię, że gdyby jednak mu się udało - to
niechaj płynie. Spotkamy się za dwa dni w Bodo, ja nie mam z tym
problemu. Zostaję sama, w coraz silniejszym deszczu podchodzę na niższy
wierzchołek i tam postanawiam poczekać na poprawę pogody. Po co? Trochę
wierzę, że deszcz zaraz ustanie i szlak - w dalszej części skalisty -
przeschnie. Drugą kwestią są widoki, które chciałabym mieć ze szczytu. A
tak szczerze, to z lekka siada mi psycha - Damian się cofnął, wszyscy,
którzy tego dnia przypłynęli poranną łódką, chyba już weszli i dawno
zeszli, wobec czego nie ma tu żywej duszy, pogoda jest cokolwiek
wisielcza, a na domiar złego, gdy zaczynam się rozglądać po okolicy,
dostrzegam to:<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGO32SuNlYKLz90iUCsksxjp0OJUvfk9yrR5T1Um90JrsqOhRlwCuounkxSQ0FsIqOJFliVDzJ0A9cFhZ2eQEJXhiQ7_Mjum25nByrhUYfL_ccFXV1xxF2zhUEX0J_5NmhZUAvFGIBdmWY/s1600/plama+%25C5%259Bniegu.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGO32SuNlYKLz90iUCsksxjp0OJUvfk9yrR5T1Um90JrsqOhRlwCuounkxSQ0FsIqOJFliVDzJ0A9cFhZ2eQEJXhiQ7_Mjum25nByrhUYfL_ccFXV1xxF2zhUEX0J_5NmhZUAvFGIBdmWY/s640/plama+%25C5%259Bniegu.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bu!</td></tr>
</tbody></table>
Spędzam
na górze...półtorej godziny, w zacinającym ostro deszczu i chwilami
naprawdę przenikliwych podmuchach wiatru, trochę przycupując na plecaku,
trochę gimnastykując się dla rozgrzewki. W butach już dawno chlupie,
spodnie przyklejone mam do ciała i jedynie <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/03/kurtka-simond-alpinism-light-test.html" target="_blank">przeciwdeszczowa kurtka</a> chroni mnie przed przemoknięciem do reszty. I tak sobie trwam, myśląc, co dalej. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj67-tMK3w3UegMC_ZTjHZ7yc9k21gcVQ1zjWWFlL-T_8b00imX1TbuTdbDw7ucEjZ3joZxLlTTzIM4ZdYTuY9aH8lSUNVXT_rPXtsuc8M1pUOF2z3ftE70RiAe8GVmq-2z9QFgXzPicCet/s640/helvetestinden+szczyt.jpg" width="640" /></div>
<br />
Wreszcie
ulewa trochę odpuszcza, a ja nabieram animuszu i na lekko, porzucając
plecak na niższym szczycie, ruszam wyżej. Wkrótce znów zaczyna padać,
ale już się nie wracam. Na wierzchołek Helvetestinden docieram... w
niecałe piętnaście minut i w zasadzie bezproblemowo, co czyni moje
póltoragodzinne męki oczekiwania nieuzasadnionymi. Owszem, charakter
szlaku zmienia się, do szczytu pnę się po skałach, w wielu miejscach
pomagając sobie rękami, ale nic strasznego - przynajmniej dla mnie - tu
nie ma. Trochę porównałabym Helvetestinden do Kościelca, ale jednak tu
jest moim zdaniem łatwiej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiH4ZJSGUF9QvZJ7nzV74FvOpcNaGVIrshS5eiJpRvDpVDbDUiJYdJLbGzEF_e0kCDuyRxGdyxHjRdGM_cgDAAVSolNZmG70HLDillCfnKpZnqu7Nkx3uPQ5-kPK3Daev1h2XquqsP0Mpwr/s640/IMG_20190623_161302-01.jpeg" width="480" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCGCCIBCZ5rJafMsm5gTqdAowMjDf2vDxzygY2bOYX11iR87u41RdMVx7LoOiSUzcmf9czHnS9d4pLtIFVpOkbfnl89Ac7UDGcbfK3hZx9VQ9bymJfRHcN4kGdNQQmqEuptFQrlggX-XRU/s400/IMG_20190623_165035-01.jpeg" width="300" /></div>
<br />
Aaaa
żeby było jeszcze śmieszniej, to tak w ogóle zaczął mi szwankować
aparat. Prawdopodobnie zawilgotniał, bo po dwudziestu czterech godzinach
doszedł do siebie, ale akurat na szczycie Helvetestinden zdjęcia mogłam
robić wyłącznie komórką. W sumie to nie za bardzo było co focić, z
racji pogody, ale nawet to, co złapałam w chwilach rozstępowania się chmur wyszło niezbyt ostre i nie mam
za specjalnie co Wam pokazać...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQ4aZKs5oFsv-PhUuseTQd-28sz_qG8d_LB41QIqhMI0oqyJasNky2XE7XViOw4zVLymn6RbJKX8Qzyd4VBfFyMVcKQz1potvIllJk0sN1Ya9h5lyHeSw7sqFlask8AbNhPdpzV_TzgD3Y/s640/lofoty+helvetestinden.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To akurat aparat dał się na chwilę zreanimować.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6hd0K_mYmicVSOwKnLyRrNV_61yWtHT6mzQXqbkjXsXE9-6xWl5oq7EqJFJbasRXZhL508k9tj3LLuXjk42v4Jfqh7zu9oXzKUSHaBzVoP84gnkLV3BIdav3rYRSzngbTKDoqYzsUGiLB/s640/na+helvetestinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
Ostrożnie
opuszczam wierzchołek, a potem schodzę dalej na plażę. W międzyczasie
dostaję wiadomość od Damiana, że jest już w Reine. Przez chwilę jest mi
nieswojo. Oczywiście nie mam za złe Damianowi, że się ode mnie
oddzielił, na odchodnym dałam mu ku temu pełne błogosławieństwo. Po
prostu zostałam sama i trochę zrobiło mi się z tym dziwnie. Odkładając
jednak na bok nienajweselsze nastroje docieram na plażę i wybieram sobie
miejsce na namiot.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoKu0tny3CFgvQIT0Pl2VWjsuqWc6UDceQWGmxY1x-QpqKHDBIkaJihBu3frgMgGTitDKZ9yiVcluh5OQzQlJYzByV4JBHxMyq32XZPIPWMWUeakuiDC5S5Kxuvlnp9XAebnOxoPU6WmW6/s640/pla%25C5%25BCa+bunes+biwak.jpg" width="640" /></div>
<br />
Gdy
już domek jest rozstawiony, udaję się na obchód plaży. Niestety,
podobnie jak Kvalvika, plaża Bunes nie zwala mnie z nóg. I znów obwiniam
o to pogodę. Nawet zbieranie muszelek nie poprawia mi humoru, bo prawie
ich tu nie ma. Jest na plaży Bunes natomiast inna ciekawostka,
mianowicie kość wieloryba, podobno kręg. Leży po prawej stronie (jeśli
idziemy w stronę morza) nie na piachu, ale na trawiastej części plaży i
nietrudno ją zauważyć, bo odróżnia się od okolicznych głazów kolorem i
regularnością kształtów.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTVU-JecGszQbum12yPImVEW734j7nV4CkIyBuC_xxysSn7tr-ftccjeNaFgreGPGH76GU_WQiloicYuw4GHzV-LBXwvsO0ArzbpVzOOUyyPWWKJ9cV8d1Qoig3yBRYW5wFNRUlkEuRW63/s640/whale+bone.jpg" width="640" /></div>
<br />
Jeśli
ciekawi Was historia owego nietypowego artefaktu, to muszę Was
rozczarować. Nie znam jej i, choć przegrzebałam internety, nie mam
pojęcia, skąd toto się tam wzięło.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK6aaOJXiRDhNkdAOW4B5MdqGIfITe_FFhE2xzuBUX8SbqzCaN_ERnOj8xyJfClueGcDPaSxGk_8NaGvcCCds8AzfO69WXdSLIwhz0SK6TDR5IxhCtjKvoWV3twjKjjRHal6aiW60WuLZM/s640/bunes+ko%25C5%259B%25C4%2587+wieloryba.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbq8wJhAvc0DdANjXuuB5lXkCn0JrqEoC3Oz6mEo_B2h86R0SuNtNEWswgoJ1dkvVkwiYRL8CIYQZKxSHFNR_A7LKEd1hTVYtVMC9WTgwDMsN66dkwcTvCHgNScBFD3mkQBP7qGXIKGdSB/s640/bunes+beach.jpg" width="640" /></div>
<br />
Po
powrocie do namiotu rozkładam mapę i usilnie zastanawiam się, co by tu
jutro porobić. Mam jeszcze jeden dzień do wykorzystania na Lofotach -
dokładnie to półtora. Potrzebuję jakiegoś nieodległego ciekawego celu,
najlepiej w pobliżu Moskenes, skąd promem będę wracać pojutrze do Bodo.
Uporczywe przyglądanie się mapie przynosi efekty - dostrzegam nitkę
ścieżki wiodącą na Tindstinden, szczyt położony nieopodal znanej mi już
szosy, pomiędzy miejscowościami Sorvagen i Å.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzSbsEnK3QxqalcnFNYRAEUUoCnv2Cq_2vlpYR0BRAwCXkpC3T3LRNNPErA6N17NrTbezkWf_AFPCd2JOL5Pub3AlJ4ETLwuRknpITnY9vbIIsfveSikL1Kaes1WcwWLeqeD9hOjgzD8eq/s640/helvetestinden+bunes.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kość wieloryba, turyści i imponująca ściana Helvetestinden.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoPq5gZf26qYZnraFC5EB2JlFFdu9P1o_yQ4R8ori_pYji7DZHQ4pc-3-wBEuaeh8w23jbzr15wO-gxNU5ktJYsTHYyUMFw3TeHRnQuYMVUxuajfayrJbLlkHhfCtTVDXnBI10rlgBpXTx/s640/IMG_20190623_221759-02%25281%2529.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Midnight sun...</td></tr>
</tbody></table>
Nazajutrz wstaję na tyle wcześnie, by bez problemu zdążyć na łódkę (rozkład "jazdy" do znalezienia <a href="http://www.reinefjorden.no/rutetabell.htm" target="_blank">TUTAJ</a>).
Nią dostaję się do Reine, a potem pieszo maszeruję kilka kilometrów do
Sorvagen, gdzie przychodzi mi spędzić chwilkę na poszukiwaniu początku
szlaku na Tindstinden. Wreszcie mam go i mogę już oddać się przyjemności
zdobywania kolejnego, piątego na tej wyprawie szczytu... Taaaa... Idzie
mi się dziś fatalnie, powoli, ostatkiem sił. O ile przez cały wyjazd
nie tylko dawałam radę targać wielki plecak pod górę, ale nawet dobrze i
radośnie mi to szło (tu zaznaczę, że błogosławieństwem było zabranie
kijków), o tyle dzisiaj już ciągnę na oparach, ślizgam się na błocie i z grubsza mam dosyć. Ale nie odpuszczam - to ostatni dzień na Lofotach i
chcę z niego wycisnąć, ile się da.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeAFUNEWrpr3WHSglov0Yp8fCjc80RZzllU6uKUyvuZkDzKijp8nXTHr3E5T-wihEXzCNmlznC5U4xkK5rBqAdXL062qTHmOset594Othj6Kust6uG5qGGnp65IbwmAIHprR75JDTA3TE-/s640/IMG_20190624_165215-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szlak na Tindstinden.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT62ge374Nd7Ddw9zRbmwdBiMc8j7b_f4e9B40NSvWa2cL7d2ZYTfReRTYxc85Kq9yvZiOWbKlWTffj5lFLYBQrI6aRbDRH8IO7VLq-D96XVApY6Spn0NIt8-400XdzahmFgGJvyND0946/s640/IMG_20190624_171805-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSLgrIsYIXLcUasafVCwyS3yu7ni4HXYxYX9wJ75vQM0eN6jAGe_m5WOfrDn0cZtIYi8b4DNFUPqrDlTK6yUy1ahNCzDVZfco0zDwnqnhGZp62JnalEtkcyikzDy6k9FyX4IgYUKVHPxSh/s640/lofoty+widoki.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widoki z drogi.</td></tr>
</tbody></table>
Szlak
na Tindstinden ma swoje "momenty". Generalnie idzie się po prostu pod
górę po grząskim (przynajmniej po deszczowym tygodniu) zboczu, ale tu i
ówdzie trafia się jakaś trudność. Najpierw trzeba zejść po stromej
skałce z pomocą łańcucha, by zaraz po kolejnej stromej skałce podejść z
użyciem liny (która jest nota bene cała ubłocona). Idzie się takim
garbem, potem żlebem na przełęcz, a z przełęczy już granią na szczyt. I
na tym odcinku graniowym są znowu kawałki ubezpieczone liną bądź
łańcuchem, które w czasie suszy może są zbędne, ale na piekielnie
śliskim błotku mocno wzmacniają poczucie bezpieczeństwa.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTmOZ8_tbodgKoo7ttiE7Vh5giSpWBME_80cRHzVoi2tzjsIoat3QYVvWPhvgGde0CHP7JNigPRzv32PJFxno585LImXb_KUMVsliEAue8X-uDWCksMyZGhqZ1doi_DCoXKzIVlMEXZIiQ/s640/IMG_20190624_173611-01.jpeg" width="480" /></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisXqe6BKlsymz3odMLtVa0OwsgqeZfPEb5esMGEggsM0u4iSV5guBI4WWXHNlrIB1fG36QVnBBDf-sdV-y2VtKfxw4DAsyKy-cUI8Sx3hJist-6DJqvvLOj150mlBk45j5FnQnDGKCHp5e/s640/IMG_20190624_172819-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAm1uYIhcSizB7gD8n99_CxUHzhkLsbSBSB6c_cVbjTB9AtiudJZ0MVcAPoM4XIJ8LhnP5amp7q-mG_hxQGVjUJnHpJEvjll-fwwjuOnkhwPz3PR569ZRw7u3PYheJHcDToC6qmiEJ1q5B/s640/IMG_20190624_173347-01.jpeg" width="480" /></div>
<br />
Zarówno ze szczytu, jak i z podejścia nań świetnie widać okoliczne miejscowości: Moskenes, Sorvagen, czy Å.
Ciekawie mi się patrzy zwłaszcza na tę ostatnią, bowiem z góry
doskonale rozpoznaję miejsce nad jeziorem, gdzie biwakowaliśmy na
początku wyjazdu, suszarnie, pod którymi przechodziliśmy w drodze do
przyparkingowej toalety, czy molo, którym spacerowałam.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrFDtSrdnOxw9X4_97BKEEKdYQOZdYYmKYOi2A3ilJhwgSKRS7K8QfXLj7WNqTX9YJ_nxFPJgrpjvslrQAQJRkOP4YRTVhdHWNtWwR0c_ffojA0q1crm_C3nt33TCA6bWWRReagdsxfbRf/s640/sorvagen.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na Sorvagen.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu7tLrzequYVEKaie7SHplnZdXc8Y_bXNahCSH2ocoWzNYOjWSkFI05lvAdrb-dx2VBZvhNM27iGO94F4S0fS4wLVTHNB8xQf-qxyjAr7ZPUMJhqn4vfKnBMhnuXUPa2YlI75iJ3j2Lcoe/s640/lofoty+moskenes.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I na Moskenes.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjX64W3Ohywu4Whdu45y2qU-3vq8o3U-iErBMs0qQimzMDcqoz1jDAYzTb7qwYlYt6V4Tz-dqrbgl30vdLF_HZDlK1tK1uf2yOu1NqQhYnBCJ48P4XEeJFpRThE7699yqT7YFMR2kJcqwc9/s640/lofoty+b%25C5%2582oto.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W dużej mierze tak wyglądał szlak.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdImOD13nAxsF_zeMIAGQVYhctdWMc0hnqJ1DKpdPUy3lDcv7KU8g6kxBt9Df136aXYPK1mG5aYSW6x9Yn5xS3dKjPKb3IDT-Na1wBYN6Qt5bFP36fLLfRRtcNazBw-dvCJnI3NOd6Z0ZR/s640/tindstinden+widok.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na Å.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVkpCA338j_en0NcsVq_QklfJtqZpjWnr31PxweU3f-G7jNhHQIFbM4qamn2CmCJ-FQcyP3hc4RUGwiW7CpFpTKRzJ8byyCasBVyFFnPBqIqU1rBCeInRAYdUD-rUKy0tl9ksOE0WqHkc5/s640/IMG_20190625_084421-01.jpeg" width="480" /></div>
<br />
Na
szczyt wlazłam z plecakiem, nie zostawiając go nigdzie niżej i licząc,
że gdzieś tam na górze znajdzie się miejsce na namiot. Intuicja mnie nie
zawiodła - tuż pod skalistym wierzchołkiem jest spore trawiaste
wypłaszczenie, wręcz idealne na biwak, nie tylko pod względem
praktycznym, ale i widokowym. Niestety widoków długo nie miałam. Zaraz,
gdy tylko schowałam się do namiotu, lunął deszcz i napieprzał do rana.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh28eZuDNMoEK5xCMiiNPtRvlXPsDtLO-pRkXJP3BCbRCARieKHQH1cw7ENYU5fShA_f5KR6yZ14A_10MTLqVyMrtMdfidpFeS__wTnMYGrArLBwr74cjE5iBpHwVNLxr5JR4YB9xcPuIFt/s640/DSCF4361-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihZtkBHrS1H0PDj5DLri9bNtZXo9fNIz3KIqfV190Hg_Np4TMXNMRvZRG1LSdtrtMoWtw-eLaa4QtMdaQRKXdAgNc2UVncJwLrvnNZ48it83NMMezzk52pih46y0vmBbBUdQeD_aifJVwR/s640/tindstinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY3pNhb7Qy3Z2-FtABvH8fMuAmP1YeY0sgTMajfI58yBYEMnb35nsx-Ns38bU6KzPimPB2n2AVFsSCvjnT_HMmAjF5hB0RHXRq30hbnYX6WdEx6gh1DVjgGpyHQoAUKcL5U4Q-0LdnPhzc/s640/IMG_20190624_203419-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
A
powyższe zdjęcie obrazuje stan butów po przeszło tygodniu na Lofotach.
;) Na szczęście w domu dały się domyć i prrrawieee wróciły do swojego
dawnego wyglądu. O tych butach opowiadałam Wam <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/06/ulubione-miejsca-na-jurze-test-buty.html" target="_blank">TUTAJ</a>.
Idealnie sprawdziły się na Lofotach. Ostatecznie przemakały po
zetknięciu z tamtejszym błotem, ale trudno, żeby było inaczej, gdy
wpadałam w nie po łydki. Długo jednak walczyły, zanim doszczętnie
przemokły, a co najważniejsze - szybko schły. Chodziło mi się w nich
bardzo dobrze. Na <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/07/o-gospodarzu-ktory-najlepsze-wino.html" target="_blank">austriackich ferratach</a> nie były najlepszym wyborem, ale tutaj - owszem.<br />
<br />
Po noclegu na szczycie pozostaje mi już tylko zejście, po którym spodziewam się wszystkiego, co najgorsze - a mianowicie, że będę jeździć dupą po błocie. Zdarza się to ostatecznie tylko raz, za to tak fest - przy okazji robię spektakularnego telemarka, lewa noga podwija mi się pod tyłek i słychać strzały. W moim kolanie. Przez chwilę naprawdę boli i zastanawiam się, czy wstanę, oraz co dalej, jeśli nie. Wstać się udaje, iść dalej też, mimo lekkiego już bólu, który po jakichś dwóch dniach samoistnie minie.<br />
<br />
W Sorvagen raczę się zakupioną w sklepie bułką i jogurtem - jakże mi smakuje pieczywo po ponad tygodniu żarcia owsianki! A potem już smętnie zmierzam w stronę przystani. Dwa razy podczas tego wyjazdu zawilgotniały mi oczy - gdy tu przybyłam i gdy przyszło mi odjeżdżać. Przy czym ten drugi raz też nie wynikał z żalu. Raczej ze wzruszenia. A więc tu byłam, zrobiłam to, odwiedziłam Lofoty. Co może powstrzymać mnie przed tym, by kiedyś tu wrócić? No, okej, dużo rzeczy może mnie powstrzymać, ale przynajmniej o jedną mniej niż dotychczas - już znam to miejsce, nie obawiam się go.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtMm166oL99a7SGfKhHST23eQ1QTKupr6afWkA7wQCX60UZr6FMwsQXcZh7yeku0YaR58vqlTUArYqqtLyVYVGyMi3w8R3QxWO3U65CZbfIAQN8IpqZm1jtEu6b4qVV6NoX9A55Fd3dKFR/s640/IMG_20190626_184339-02.jpeg" width="480" /></div>
<br />
W Bodo nie dzieje się nic ciekawego, za to powrót do Polski jest chyba najlepszym powrotem, jaki można sobie wymarzyć. Odzywam się do Piotra i Marzenki, którzy prowadzą na Facebooku profil "<a href="https://www.facebook.com/Tatry-i-My-288348497982519/" target="_blank">Tatry i My</a>", bo przypomina mi się, że Piotrek przed moim wylotem do Norwegii zostawił mi komentarz, że oni mieszkają w Gdańsku, skąd lecę i dokąd przylecę i że gdybym tylko czegokolwiek potrzebowała, to mam dać znać. Wprawdzie niczego nie potrzebuję, ale przychodzi mi na myśl, że skoro mam czekać kilka godzin na nocny autobus, a Damian nocuje w hostelu w Gdańsku, to możnaby się spotkać na jakiejś kawce albo przy piwku. Reakcja na moją propozycję okazuje się bardzo entuzjastyczna, a dalszy przebieg wydarzeń przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Piotr odbiera nas z lotniska, zawozi do ich domu, gdzie Marzena zdążyła zrobić pyszną sałatkę (świeże warzywa!), karmią więc nas do syta witaminami, poprawiają słodkościami, a wreszcie pakują w samochód, kupują zapas piwa (dla mnie i Damiana, bo oni nie piją) i wywożą na plażę. A na koniec oczywiście odprowadzają mnie na dworzec (Piotrek nie omieszkuje nieść mojego plecaka, pomimo mych protestów), a Damiana do hostelu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg69T8vhjZDdRVRv5HA4TKP6-1wVk0TPXrjksX2Pr8_iUYgpItPBgz-Gkr9HoMuOACKkqhowJbsAbIHnHEI6v_AMMpTDY40yRDoOLOlVbj3wWrO5WoRofjiQjkYmxp8XmnMnODBkJFijKb3/s640/IMG_20190626_212224-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggpCTLmLEmiX3RVtrsyx91fSO6B67RgZS997gadlBLqHQ68X1qZ-4TUnvyur9Wsv04JH04glUDv0bRSuhoCXaN0gvYZxrgAZsIC98erRgtsa6SHLC6kMfKrDkdTRQa1gwkgA0TsT2YLDTs/s640/65084287_501847170554475_7223942152135376896_n.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXHoqsN4Sq0XK1kBHZzs4nweNFEjfZ2DpKQW9mpD2ugwZYvU1TU5gLd-MJOJP5O-pbdJDXb8Bzy7QTVvm1CNLdIx1DsdMkDf2FJN9xGPrwo0TIxzHDnQdxxgeU-x7sJCmwomYQV1N_Rias/s640/65166408_1342004982615501_4698383416515624960_n.jpg" width="640" /></div>
<br />
Wsiadając do autobusu, który zawiezie mnie do domu, nie czuję smutku, że coś się skończyło. Czuję ogromną wdzięczność za to, że mogło się wydarzyć.<br />
<br />
To już koniec lofockiej opowieści. A przynajmniej tego jej rozdziału, bo liczę na to, że kiedyś będę mogła dopisać kolejne. ;)<br />
<br />
Jeśli zastanawiasz się, czy jechać na Lofoty, to przestań. Po prostu jedź. Na gorszą pogodę niż ja raczej nie trafisz, a nawet z takich warunków udało mi się ulepić mnóstwo pięknych wspomnień. Tylko bądź tak miły i będąc tam, pomyśl chwilkę o Rudej - może dzięki temu szybciej tam wrócę. ;)<br />
<br />
<br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-85422212929607564992019-08-27T18:47:00.003+02:002019-08-30T17:43:28.829+02:00Lofoty - część druga: plaża Kvalvika i Ryten<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJClwA1VyjtFNVInVogFjOUzzFYr8Gyvwiqow-3qGFiWWhO5qhuu5GQIjzUh6t3nzZSthBpN4TYsm6W3wMOp7cFwrESyKUEYvi7UYpIl80IhMK5bwQR1haFx0kdmcLb0s0c8Yjw4inMeoy/s640/kvalvika+lofoty.jpg" width="640" /></div>
<br />
Poprzednią część relacji z Lofotów, którą macie <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/07/lofoty-czesc-pierwsza-munken-reine-i.html" target="_blank">TUTAJ</a>, zakończyłam na szczycie Veinestinden, z którego to, jak tylko pozbieraliśmy z ziemi szczęki i zrobiliśmy jakieś tysiąc pińcet zdjęć na głowę, musieliśmy zejść. Zejście nie przedstawiało większych problemów, poza błotem, do którego na tym etapie wyjazdu zaczęliśmy się już przyzwyczajać. Poniżej miejsca, w którym zostawiliśmy namioty czekało nas też powtórne pokonanie stromych i gdzieniegdzie wilgotnych skalnych płyt - tam trzeba było zachować wzmożoną ostrożność.<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPf7fT8NqyTa6AqcGwEHUA1TAtVnnciaHq9usZy-siv9PcuvYAEFNisXvzl9cP_dO6EZk7EEh4GkgLxLElEz3sZHUM0HmVAxYG3H88VKiUcli-ytKqn_IBgeyjZJsXALOoQtN0YHexXHsi/s640/veinestinden+zej%25C5%259Bcie.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Błoto na zejściu z Veinestinden.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLUeKaYkuyrU9JyctOxl2PCdKwptlsr_9wgoCy7UePlp2yjw3cTuo-PyXGiGlfqyN13zs8NNDBZRiAhfJXkkQqKwvIRHU64C7PqDTOLNTEQ2gg_ZKF-xzPMiX-GwNn8RcCOwBYH2WsHrOU/s640/zej%25C5%259Bcie+z+veinestinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtMm8fF_NxkfU2tniuN5-R5adpKl9CQvGiNMNYt3QoXr1_YULKEL7hfX_AYDLT8hbOPAU2elYifVvLKbTpFn3LVR1zVwgEMagjZOT0GKOx1csunTKe0EwZ2g7BimUzgF8xGWbwFdX9Z3Qc/s640/lofoty+g%25C3%25B3ry.jpg" width="480" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-5DzKjIjtSiJu21h2B4IwgkOV2RgoBn41GhMoG4WdMsfivGc2BeeN2WOJYE_1wSXCktx7Ecx7M0itrshxtr1rfP2izp4jK24QwEbuKFwlediZxzTcaVd_-ZxXLxYB5TwT3FZk4sQcMvMK/s640/lofoty+namiot.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Model namiotu <a href="https://www.decathlon.pl/namiot-trek-900-1-osobowy-id_8492462.html" target="_blank">TUTAJ</a>.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLRtv9kqr2ZbvAXb668pd8o2PzWf5uzc_dAB6qemXpZ68BcPHK4Zw35I4R5L82Bvv141eG7CTdTtliLUXPfaBGAvg8vOWD6RVL3CWtg8RyF_cLCch-lKPTLgn-0R0zK0QryL396BKF3Ypi/s640/summit+to+eat.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pyszota! Więcej o tych liofach <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/03/liofy-co-to-i-dlaczego-to-takie-fajne.html" target="_blank">TUTAJ</a>.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0bTelD_2gSJWtpxG2yZFAsOaTspgwsQT370ZOzTZRQXvWgDXm5Px-5E5N37kga6FxHx1l53HK44vHtEiuz_e4eszcxiUS6dB45zOdKXvVP5gZ5WI_nKWVi7Ip1STyvag7YrD1bsyZXJEm/s640/lofoty+szlaki.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wspomniane strome płyty.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Tak w ogóle, to wspomnę, że szlak na Veinestinden nie jest zbytnio popularny. Trochę ludzi się tam kręci, ale na pewno nie tyle, co na Munken, czy na Helvetestinden. Na mapach, które mieliśmy żadna ścieżka w pobliżu nie była zaznaczona, a o tym, że w ogóle da się tam wejść, dowiedzieliśmy się z przewodnika, którego pokserowane strony - zapisane po niemiecku - miał ze sobą Damian.<br />
<br />
Po pokonaniu stromizny urządzamy odpoczynek nad fiordem, w tym samym, co wczoraj miejscu. Po kilku minutach zbliżają się do nas dwaj młodzieńcy, jak mniemam Polacy, bo już z daleka usłyszałam jakieś "bez kitu", no ale zagadują po angielsku, po czym siadają w pewnej odległości od nas i... włączają muzykę na głośniczku. Jakiś hip hop, którego słów nie słyszę, ale wyłapane po jakimś czasie z rozmowy zdanie o Morskim Oku utwierdza mnie w przekonaniu, że i hip hop zapewne jest polski. Zerkam wymownie na Damiana, na co on reaguje przyłożeniem palca do ust. No nie, z takimi rodakami, to i mnie się nie chce integrować.<br />
<br />
Nabieramy sił, bo czeka nas ponowne zmierzenie się ze ścieżką wiodącą wzdłuż fiordu, której "uroki" opisywałam w pierwszej części relacji. Na kilkumetrowej skałce już w pobliżu szosy decydujemy się po prostu zrzucić plecaki, bo kompletnie nie wiemy, jak poradzić sobie z zejściem z niej z nimi na plecach. Po czym, gdy odpoczywamy nad wodą, dostrzegamy ludzi wychodzących z lasu... jakimś obejściem omijającym tę fantastyczną przeszkodę. No, okej, dobrze wiedzieć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1VVZjjROGBcCDzNahlscrI1wHa7PDLqcSOzxPDwCAS3OasDxBtVZimIDnsDVGEt7A2N-HVeCJgrWuhxd7Er4fg8e8zhE3cjBaMR8SnRuGKZ8pp1GZ8t2CSD-mEzl_1jargvjIgtzgFiHj/s640/lofoty+szosa.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIsMBWkagBmy48BBrGMWu9_3uv-hy5YtXjb8Rm41efA2R-UvLDbaUlni7b7xdJJ2-fCBrA1jHhUv77qzHXGhHWwzNqBkokayOEfKVjpPZxhHznEbPGve4colEKRlNlGQ2ngPPN-jTwCdSd/s640/reinebringen.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczyt Reinebringen - niestety aktualnie zamknięty dla ruchu turystycznego ze względu na remont szlaku.</td></tr>
</tbody></table>
Idąc wzdłuż szosy, docieramy do Reine, głównie po to, by dowiedzieć się, że na stacji benzynowej nie kupimy piwa, a pobliski Coop lada moment będzie zamknięty. Sprawdzamy rozkład autobusów i decydujemy się pojechać do Ramberg, bo, po pierwsze: stamtąd będziemy mieć w miarę blisko do Fredvang, do którego zamierzamy jutro dotrzeć, by odwiedzić plażę Kvalvika, po drugie (niemniej istotne): w Ramberg jest otwarty do 22-giej Bunnpris. A kto jak kto, ale my dzisiaj zasłużyliśmy na piwko. Za autobus płacimy 96 NOK od osoby. Wysiadamy pod samiuteńkim sklepem, ja zostaję na dworze z plecakami, a Damian w te pędy leci po życiodajny napój. Wraca jakiś dziwnie rozbawiony. "Bardzo chce ci się piwa?" - pyta, a ja wyczuwam w tym pytaniu złośliwość. Niepewnie, ale zgodnie z prawdą odpowiadam, że tak, owszem, całkiem bardzo, na co on prezentuje mi puszkę piwa... bezalkoholowego. Jest po godzinie 20-tej. O tej porze alkoholu nie sprzedają. To nie jest kraj dla spragnionych ludzi.<br />
<br />
No i tak sobie siedzimy na ławeczkach, Damian ze swoim bezalkoholowym sikaczem, ja z pepsi i paprykowymi chrupkami, bo Norwegia z alkoholizmem walczy, ale do poziomu cholesterolu się póki co za bardzo nie wtrąca.<br />
<br />
- Ale mieliśmy party hard - rzuca na koniec Damian<br />
- Będziesz rzygać? - pytam profilaktycznie ja<br />
<br />
Jest już wieczór, czas najwyższy rozejrzeć się za miejscem do spania. Odchodzimy jakiś kilometr od miasteczka w stronę, z której przyjechaliśmy. Płaskiego i niezamieszkałego terenu tam pod dostatkiem, wybieramy miejsce nieopodal suszarni ryb i rozbijamy namioty.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidCbQBPRICxvVxlkVyefOW4HWLKwvoLC1T9ri23OcOyeqNktQrexRVlNyBqPO8cBoUG0N1rX5vb8tT-_abQ3KbPvB0jkp336bkjtyDYh_zvBFAiPL9fmYaZRz7C1-9e6dPRWlRh8DUpbdr/s640/ramberg+camping.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5LOS-5k3nO8n6R8KsAfGDX7qBadGVghHk4UCgVNqkDj3jA11o-Ll1B5cUTKwP6427IBbfJpWaEfTRV-jITiL5mkYFIPcelhEzvwAElVIVNNN9ow6rSvsBm-KMpwvpRAfn1lhAzGpw__zl/s640/lofoten+camping.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5Y8uu2-KEtLE0mBLr6CN73KfgmqJUplgoCgDqwMQA9UmP8G1kp0sgP_ShXxPSx_Eq4x49sxe2nXFsyeekzbo9pBzfQhUAdqrZ3184OVkrlie10FMtwYCRQJbYZ1g1DGvkRpLmQUnudw2T/s640/ramberg+lofoten.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsBwPjFR6pdK0SCy4_-tgkW7BvpyKmmCHtpO4PN6R3nQhl8ZNopo_A_j0xdrdgQ2Fev0F1hn0kX2pt-3Xge-oIVt5-b2z9JHI6U41qNLqUYW5p8kKQdMTup2pKaomOfNKKh1ikcIjkGQjJ/s640/camping+lofoty.jpg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoqErJwHu-f6x2RJratODpQU5SYAghqOXOSIJEVdgg507iFdVSPwkzqBxjSZb-CHNXvc4R6R8AkrFtWhpOV11PwEAPcq4BtaAzL8mW-llNTQ3nPqhgg7OuxZU3luzzm4mwbM1qAHEa8P7v/s640/IMG_20190620_231217-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na co dzień śmigam w soczewkach, więc takiej mnie jeszcze raczej nie znacie ;)</td></tr>
</tbody></table>
Piękny wieczór niestety nie zwiastował równie stabilnego pogodowo dnia następnego. Chociaż nie wiem, czy akurat na brak stabilności powinnam narzekać - do popołudnia stabilnie padało. Tyle tylko, że zanim na dobre zaczęło, udało nam się zwinąć namioty i przenieść się pod sklep. Tam dopiero - siedząc na betonie pod daszkiem - zjedliśmy śniadanko. Przy okazji skorzystaliśmy z toalety (płatna, wyłącznie kartą), zrobiliśmy zakupy (upragnione piwo), a ja z nudów poszłam oglądać pamiątki w sklepiku przy informacji turystycznej. Na oglądaniu się nie skończyło. Do rogatej ferajny dołączyła Mery. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIzV3_bOiIwNTBsZVjC5CUlLcnjlYwEuzvZtyYqXKybQGfSF5Tz5JR23TJUkHLvfggvhEWfkKIK4LXM51UxEzw-EA0IZFY-SbXqP6uXhGY48oYG-h0nxq8QO5exnkQlsd-xJNUxCeMGWZC/s640/IMG_20190621_123100-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
Deszcz wprawdzie nie przestał zupełnie padać, ale jakoś koło drugiej po południu stwierdziliśmy, że nie ma co tu dłużej siedzieć i wyruszyliśmy ku Fredvang. Droga wiedzie szosą, długa jest i żmudna.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQQ4H6gXa8D5co7FKiQdm9C57AXZ3wL-zyni9lFWJDbcxUKdAVfAEx27SVzoJKs4jd-YfmjpzF8RW7rz7VInF3ItHOC1p0b1TGBzeNAqdeLOdHl2F2j9gUvt3Udzpc7pXFiD5l9EZzIpAU/s640/IMG_20190830_172528-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na mapie widać, że z Ramberg na Kvalvikę zrobiliśmy niezły kawałek.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3i3PPX5ndXxiict0P-udYW1x71t3FNwVys4f56FoTNfVw6LoKq1soVbJOS5-UPkt7rKtR2aPsQ5xURKQnyaYVgKMvMdYB28l7wOaaiMqVC9RxY6jgRGYY8xHIEgHfKVVgKdttPicbnmmK/s640/IMG_20190621_161805-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Choć miejscami całkiem urokliwa...</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3Wl86SieT3TlQmBmOKPH41dByP98QEOrSaKao_hJy3nP8UGmwLv8F5B5IVT23t_MTS5JsdbDSjIq7K75khufo7fnoV-n7a0ZX_qC7bXv0YOEbHZKnMm0Ytk_ChT5L9X1hj8ptA-WNv7AQ/s640/IMG_20190621_145520.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">My dotrzemy do parkingu, z którego na plażę pójdziemy szlakiem zaznaczonym na tej mapce na niebiesko<br />
(a wracać będziemy tym zaznaczonym na czerwono).</td></tr>
</tbody></table>
Gdy wreszcie opuszczamy asfalt, do plaży pozostaje nam już tylko dwukilometrowy trekking, wiodący w dużej mierze błotnistym terenem, ale tu akurat ktoś pomyślał - są drewniane kładki. Najpierw pniemy się pod górę, by potem zejść w dół do plaży. Deszcz nie omieszkuje padać, wiatr wiać, na kamulcach na zejściu jest dość ślisko i przewracam się ze dwa razy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz6DwHpeZtId2yINowQkxYLa2s2x6ig5pE4JCOsSg6mlyBpsexOxRHu-qeJfWVpQiG8GPEb-TNtQi_JxY4KXuDZaXzh1K87SnFjdq1fOpBPF6Dnb-g4OufdQ2VYQgzlNrYGUW2IjMwngc9/s640/kvalvika+szlak.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-DNclfft5cwfk3RbiJvrRxKSsxG0KlG-noWSR7rX-K7VHYiws1xopevgwp_094z7ANXnrmYVKSXNSDu8brOAISNWlu6si6EBj2Gyd9dsFL5g00BiXFmqdSeW_b9FBOrTr6IMMtT9PPsbd/s640/kvalvika+beach.jpg" width="640" /></div>
<br />
Plaża Kvalvika wrażenie robi na mnie średnie. Oczywiście w dużej mierze wynika to z warunków atmosferycznych, wierzę, że skąpana w słońcu może być piękna i rzeczywiście zasługuje wtedy na miano rajskiej. Niestety, podczas naszego pobytu jest głównie ponura.<br />
<br />
W nieustępującej mżawce rozstawiamy namioty i szybko zaszywamy się w ich wnętrzach. Napełniam brzuszek liofem, odpalam piwko i serial ściągnięty na telefon (tylko jeden odcinek, gdyż muszę oszczędzać baterię - panel słoneczny na tym wyjeździe kariery nie zrobi, powerbank się powoli wyczerpuje, a najbliższe ogólnodostępne gniazdko daleeekooo...) i czekam na poprawę pogody. Szału dziś już nie będzie, ale późnym wieczorem przynajmniej deszcz ustępuje i udaje mi się pójść na muszelkowe łowy. Nie ma ich tu za wiele i nie grzeszą zbytnią urodą, ale ja i tak wpadam w trans - tak już mam, że muszelki mogę zbierać godzinami i jest to zajęcie, które mi się nie nudzi.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDTou9Wv_ulS07gBaKi_GxMb4NKWYPu5_HmcaOlWGA5e8zEwUiK3YKQ20kJ9cMhqB2pCak9xJd-B-u6fAkYms96GhdFjscEKBGGMKzFcV7EKC18ZW-wSa7ntxEFVAZF3mEWIgmoVpLhpeb/s640/summit+to+eat+opinia.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Choć ma w sobie, obok mięska, zieloną fasolkę i kukurydzę, to danie akurat średnio mi podchodzi.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDjnHFOad0v7v8ciI3XA0dFXgIqYvJPE95dM0mJE7fd66qrLGXbOhUgGsSeEeqNDjxjOTCoz5RwG7mKqZU8hgD3Ai3-sxpp5WBS2E5K1CrkEaZFb8VkWwUL3iJj01N4yVLUyqb3W4ZADh8/s640/IMG_20190621_210400.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bo i co tu innego robić w taką pogodę?</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimd6jMGRr020aVVG3Gy9SGaZf4wZsNkQZaHx_bpHH47RuuXSIb3hcHasjBR_2xR_v7WJBnSQBJXGAgMrBcyP3dvjmWRtAqGV0xYfmKY_ceJyws021jP47YssokTiMXx8iOjzDD33MX6S_h/s640/IMG_20190621_231558.jpg" width="480" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPcL1cSDr1WujBWfnT7dd9sjXLdnNGT-djYc13YKlX48FPfnyaSY1ntTXRvtaRzXQuKw4wr0a8lf-Wuxg_CvvEHPhrOPf8W5HL-JkFuXnLhMo-ZUpf_b4aUj5mrEpfBEhAIxYntu3hHxPV/s640/kvalvika+%25C5%259Bmieci.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fajnie, że ktoś to pozbierał. Jeszcze fajniej by było, gdyby to zabrał, zamiast upiększyć tą kupą śmieci samiuteńki środek plaży...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGtdiQCwgKcSaIjxxPdG-6Dts2guRLN4S-ts-N0-g6_46Uswhw9WBRMGCJyTMTscKbfhsHjrfF0XHlC4Jcy5AMLhpMT7zUwYUaKKmXH_LMgDt_IZhOabW0o2qXNA0hBA-36eIhP9t7qFdt/s1600/ryten+kvalvika.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGtdiQCwgKcSaIjxxPdG-6Dts2guRLN4S-ts-N0-g6_46Uswhw9WBRMGCJyTMTscKbfhsHjrfF0XHlC4Jcy5AMLhpMT7zUwYUaKKmXH_LMgDt_IZhOabW0o2qXNA0hBA-36eIhP9t7qFdt/s640/ryten+kvalvika.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ten szczyt to Ryten - wejdziemy tam jutro.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRBNiOy7hYuiTr_pyR5_7oKbdjKOilGN7i2FI-8VubU3KyjgBMuOwYQe34iAQ0SKO7Ira-7QWrdTRvhJovR6RYLLUyCzTnUI_9ragoSG7DUZZvfR7OMkrZuMXdn51H0p7yPqtiVg_uXK0G/s640/pla%25C5%25BCa+kvalvika.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7AvExSrDvmBAZg86WCusbGxNvIZtns24_INGM71RYFRpJJAQeMaC0eX7jarUCa5jPR3IEDHCPnmlDVRHsCM2gsIYDPLpFWPb_TpaADfXfIWcJfEIy2Y4uW9P0pYcgbkuMs1EkV8sExYOD/s640/IMG_20190622_095540-01.jpeg" width="480" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvJSokhIwp_tS1H8O-Er4OkaP_6q0wBwmoJsuynw0QthvSkFXajrNaiRWcr06EUTV-eSo51bv4KfLvAt36UVu22FB3WoXtypRdLioqVxj4QTT-5VsFeexSCqbtzneFBik2GRO9ozRfZ2lo/s640/IMG_20190622_115859-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tatrzańska kozica z plecakiem w lamy na norweskiej plaży? Dla Rejczel nie ma rzeczy niemożliwych. ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTf8tFADzFJGZfl_qhNR3cn7ZWhDEkrueAnrltNKpEOoNnhPO5LycVIKSWK1ezIVytbUOT6LmD1hqSYtbppK2KxOm507cTTSeiMwrettDr1VHAVgSaSIpDoWcJCgO8MEoQWBIu5yhQcPkp/s640/IMG_20190622_113825-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibZBUV0EGp7Wro4zdjT8jSjgsQFxsQzwXA7uKJK84FBzf5n8ye9mzjkrvXY1tjNr6pj7QohHSM8V7dHsKm1ZmGPsn5nnSHKwFM6IKX7oF7eu_NWMbOCH9xHHeUhngz7cIiX4VHVavv5BRC/s640/kvalvika+lofoty.jpg" width="640" /></div>
<br />
Nazajutrz zbieramy się dopiero około południa - nie pamiętam, dlaczego tak późno, ale w sumie powód mógł być raczej tylko jeden - zapewne rano padało. Idziemy na Ryten, szczyt o wysokości 542 m n.p.m. wyrastający tuż ponad plażą. Szlak jest wyraźny i banalny, miejsca najbardziej zagrożone błotem znów wyłożone są kładkami, a ludzi tu mnóstwo. Zarówno plaża Kvalvika, jak i szczyt Ryten to jedne z cieszących się największą popularnością miejsc na Lofotach - łatwo dostępne z Fredvang niezbyt długim, a na pewno niespecjalnie wymagającym szlakiem (dodatkowo poprowadzonym tak, że można zrobić pętelkę - choć to opcja problematyczna dla tych, którzy pozostawili samochód na którymś z tutejszych parkingów), a całkiem ładne. Przy lepszej pogodzie zapewne nawet zachwycająco piękne. Ech.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivVpMrdraRY7Rz9JyP3OEdkjtXWPUGZL7x67wGedLlK4wX50R_N_N4zPrcUnr4GTFa16yc39DZgrR_gcYktCQ3yq-neeLBqJ0UhLrc7UCZIVYeYJ8PSg4cLTaCiqvCrdbqgyhqmr5SYWZd/s640/ryten+szlak.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs9-ne_ZYnTH-xrtkhga0br_uxWCvB3gdbLsaRhDIcCRMmXacYrQVtNwlH-e0solOuCH6f5a5AjF3ruj8BiC4h7bowWsuPyWMkeCqlkLOysXH4iYRzVDM_gfq4tNE7UetlGRHZUNisO9yv/s640/kvalvika+ryten.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsC8E2Ls_0cKDxqsTFJzug4-Rn9fb5E1yvEY3fcY3usvILw3T3uxZuiegWoWPuLk4zLOw5wIIBjRPCJRPzOz1hg2uFQ5uJKHZ02lO0s7dGrnwBLWJPT0Kj3Sc6gIVK9Rv3EAULIaCzXHAl/s640/szlak+na+ryten.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGv6H1xQp1F_fL241_iXWoq5FQRidstLpI_dEA_4XmGIY9MZ0PGMevwGqN1Z3-VyUHAMNC6wv0t7sUatKvMHIFAo271NgvtzPyHiPLp6zDgaUUNMjCTA2uiHE8yy3BjVHqcDd_HO4Y8rcV/s640/lofoty+ryten.jpg" width="640" /></div>
<br />
Szlak wyprowadza na przełęcz, a dopiero potem zakręca już docelowo na szczyt. Do tej przełęczy trzeba będzie potem wrócić.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmjxDQVX8D9-kFqaDCNiF2tUYTHbdvCW7aLcFgvLii2hxTz8Pyg6RJ2WyKTC5vl47yRWXbZd3KzSZsP9AcCthN0ryiAzPQ-xHlBooHJJkZg4f7UZ-5aOgO8uFz1a8tsMTPxMMDIUsORasw/s640/ryten+wej%25C5%259Bcie.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQv-4W7ALrWo5uqzIJIdsUNe2ZPHeAbGjxtqj169qe3ouXw5vu1DxpV7wzrx_8yOodu8_6fA1fisDBpauqLY_1Zn_-bujngH30WEQPY5xNspUDvMETTvSkojOe64sVMbZEasUk7vNMvX7u/s640/lofoty+ryten+szlak.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDvhRcuUWR0diZ2kN1-XMEhrqcd7PwZt79LdwDU5bhrNgMUFmNU0icIcv9E84NXuG5i93cvMghYuH5VjWXvCctLYxuNXCURfB-lXCOyL9oOgsIgcwegUA0vSYEk65SSmcEW_dYBMlHiClO/s640/szlak+ryten.jpg" width="640" /></div>
<br />
Na wierzchołku góry Ryten jest słynna skałka, którą większość z Was zapewne gdzieś kiedyś na jakimś zdjęciu widziała. Ludzie pozują na niej, przybierając przeróżne pozycje, nierzadko wręcz zwisają z niej, trzymając się jej krawędzi rękami. Jeśli osoba robiąca zdjęcie odpowiednio się ustawi, to łapie w kadr nie tylko pozującego osobnika, ale też położoną kilkaset metrów niżej plażę. Zawsze wydawało mi się, że to wrażenie wiszenia nad przepaścią, ujęte na tego typu zdjęciach, to tylko złudzenie, a zaraz pod skałką musi rozpościerać się jakaś łagodna i obszerna trawiasta półka. Otóż... nie. Wprawdzie osoba wisząca ze skałki nie zwisa bezpośrednio nad czeluścią, ale, gdyby zdarzyło jej się spaść, to w takową raczej bez wątpienia poleci. Te wszystkie wygibasy uwiecznione na szczycie Ryten są dokładnie tak bardzo ryzykowne, na jakie wyglądają.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmG17T4m1rcTQj1MALURaXPOtfeQN9cXcBIeUwCXG7kRLrrBHQdBEfLRlPKmP_WDMcz5fQDWIpoK6_oyOt3u6pXPpJ4Uh-dhKTl5DKU18p9BoHLK2zepjeiLEqMxMB-nbKnMV_2naJTUlf/s640/ryten+lofoty-2.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ja sobie po prostu usiadłam ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Na szczycie łapie nas deszcz, do tego bardzo mocno wieje, a zatem nie spędzamy tam dużo czasu. Schodzimy z powrotem do Fredvang - ale innym szlakiem, niż ten, którym dotarliśmy na plażę. W międzyczasie chmury nieco się podnoszą i pozwalają na podziwianie okolicy. Ładnie tu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo537WlDwRP3TtzVzig7qtCvT0oBdi-6saMPVxsdPSRl8nbu3O8JMNETBPtgE9BwzDndhmq_C7CRWkC5zfiw__oikCDwy967WWf6I6LFnW7-MCNPmNyB_Triwg0ak7xLMr2Xje0N00r6Im/s640/fredvang+szlak.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl7QcXP7vlrRlUVoGFFfsjJGzyhZwvCKFSWtlES4ljGTiYfTIfOV0UiaewotC-jJZmwue_nySxurlFSMCumoe3kryOtMIwBttBG_4m5woVR_SWGe_fYCqfIeRrAATNCh7RRSP75rt9iPW1/s640/fredvang+ryten.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigHBtAqaG1RhyphenhyphenInhg_KzSsSgQzAZuCNAwGRd6T-B3JoX4YaU2EAKW0utk1mu8yCpvhRNQ6xW23k7iTE8gJI4z0DTbOmsTkHd_GEkz_SXqNsSxbPTAWnPyWLkzsl0y5vEzJaAJodAwEgEwz/s640/fredvang+kvalvika.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2MVegScFsVkgHCTOSYe9Wic9tfCNDLnaw8xqQZDYUfVkUZ6Fx1n4m0lgHvk9QpUPQACUcwDtP4ZLhIogZ1xxftEKISZqcv3xsmxUglJVNuTere8dXZzpBa3BYQ88DboH0OkoEwgIokS_8/s640/fredvang+trail.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh52XyRWtk32cVDg-XVQ01SXsa3XIJu-Q1QvCVR8ZO-da7GUODsq_l5UHvOqmsp9dIQfdUnOBKjjHcpByHt2VidKV6Jo4IZS3W1tanzlm6DgYt5ucDawx9hyphenhyphen6Vjmh4zoZ_-r3NHbSmSbhfk/s640/lofoty+fredvang.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWva5XQbPPLyQD2-H9n-J4Lvem3qcNneoyw-W_Dlel4F7pVWgzyYL022ZBs7Jm-TYigbq31QLQq05kodr3zzlEp9VaRjPpjUgQR35FlsFqdnUaRuno8SF-eJlIGKOAy3PZKLQKbICmOc9R/s640/fredvang+lofoty.jpg" width="640" /></div>
<br />
Pieszo doszliśmy aż do skrzyżowania szosy odbijającej do Fredvang z drogą E10, tam rozsiedliśmy się na przystanku i oczekiwaliśmy na autobus, jednakże Damianowi udało się skutecznie zagadać do pary Polaków, którzy zatrzymali się tu "na widoki", aby podrzucili nas do Reine.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgThOUAVbk86tpdovtgGXsSwJDAtadnbOz-SEFb78oAoCEltFetKAPFr1wiOaJai9gUsFLmHRv4XycVSWkai2-vdarPPq0dxy3eyNA5oPSTOurHx4xl83jBJHMH2ssHPATJKSjAcdrgrEUX/s640/fredvang+szosa.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na Lofotach nawet wędrowanie szosą ma swój urok :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Przejazd do Reine jest posunięciem strategicznym - na kilka godzin bunkrujemy się w budynku stacji benzynowej, aby podładować elektronikę. Oczywiście robimy tam jakieś zakupy, żeby nie siedzieć zupełnie za darmo (są stoliki i krzesełka dla klientów). Wieczorem udajemy się na szukanie miejsca pod biwak. W tym celu oddalamy się od Reine jakieś trzy kilometry i dopiero tam, trochę klucząc pomiędzy domkami przy bocznych uliczkach, znajdujemy odpowiednią miejscówkę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZwCMIF4nLc4qSF-QyL4ObLaOmZabOqwpI79GX8dPR3iTBk-vvjqQO3MyN1d8eN7PgZwOzbpe27KRsJOBdlSVDWr0mYKWvOn3UgR1Pj4E91KIVQscuF5pKuvcZApyZ1bKNGFw-EkfUDTgp/s640/lofoty+biwak.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfi5Sb25dBtcN6stT8PBc-msPguiF5FPTo5ciwn39GIyj9wjf9u8L5mHlHACqCo91dHra9QWe5U7h0QKFRKNjcCx8-lSNibHlALjM3it07r_JuuYu5VBCVeDpiArM_MUafYyNcDmg6skuX/s640/olstinden.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Olstinden tym razem oglądany z bliska.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
W tym tekście to tyle, będzie jeszcze jedna część lofockiej relacji, w której zabiorę Was na plażę Bunes, oraz wejdziemy na dwa szczyty: Helvetestinden i Tindstinden. :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-18189192266190267752019-07-27T08:28:00.000+02:002019-12-30T20:11:57.655+01:00Lofoty - część pierwsza: Munken, Å, Reine i Veinestinden<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhDHZAmxUopbfsndDDU71yx8HlX-bXMLBWQO8czh1PjWazRW-4-c2QnE-J2cfDD5aw4e5B3uGR8_dcAK-yGbcMrvEA3Q86VD_HrP73-VKp45P-dEenTsYGTgkVnYFujvhEASjlSMhVSi_L/s640/lofoty+prom.jpg" width="640" /></div>
Mój dziadek, który, ujmując to eufemicznie, nie jest wielkim entuzjastą moich, czy to bliższych, czy dalszych, wyjazdów (nie ze złośliwości, tylko dlatego, że się martwi), dowiedziawszy się, że lecę do Norwegii zapytał, po co, skoro już tam byłam. Ano, byłam. Stawiając przed dwoma laty stopę na norweskiej ziemi (relacje <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/08/kjerag-czyli-noc-pena-przygod.html" target="_blank">TUTAJ</a>, <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/10/preikestolen-barierek-nie-stwierdzono.html" target="_blank">TUTAJ</a> i <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2018/01/trolltunga-troche-na-farcie.html" target="_blank">TUTAJ</a> a <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2018/04/schronisko-w-plecaku.html" target="_blank">TUTAJ</a> tekst o prawie Allemannsretten, które pozwala na biwakowanie w tym kraju nieomalże wszędzie), nie wiedziałam jednak jeszcze nawet, że istnieją Lofoty, niewielki archipelag wysp, położony na północy tego kraju. Dowiedziałam się w jakiś czas potem, zobaczywszy w internecie zdjęcie przedstawiające górskie szczyty, wyrastające prosto z morza, ciasno ściśnięte na niedużych wyspach, otoczone fiordami i mnóstwem jezior. I natychmiast zapragnęłam tam pojechać.<br />
<a name='more'></a><br />
A potem było jak zawsze. Marzenie tliło się gdzieś tam z tyłu głowy, a życie biegło swoim utartym torem. Dotychczas na dalsze wyjazdy jeździłam raczej z kimś, ciężko mi było podjąć decyzję o podróży samodzielnie. Zadziałał impuls. Wizzair otworzył połączenie z Gdańska bezpośrednio do Bodo, skąd na Lofoty można się dostać promem. Dotychczas do Bodo trzeba było lecieć drugim samolotem, albo jechać pociągiem z Oslo, generalnie więcej kasy i kombinowania. A tu nagle bezpośredni samolot. Przeczytałam radosną nowinę w internecie około południa, do wieczora chodziła mi ona po głowie. Poszłam spać, przebudziłam się koło czwartej i, nie mogąc z powrotem zasnąć, zerknęłam na fejsa, instagrama i...kupiłam sobie bilety lotnicze na czerwiec. Nie omieszkałam się tym faktem pochwalić na rudym fejsbuku, co zaowocowało znalezieniem towarzystwa - odezwał się do mnie Damian, którego poznałam dwa lata wcześniej na <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2017/03/czego-nauczysz-sie-na-kursie-lawinowym.html" target="_blank">kursie lawinowym</a>.<br />
<br />
A zatem jedziemy razem. Jeszcze przed samym wyjazdem problemu nastręcza nam kwestia ubezpieczenia. Większość ubezpieczalni uznaje bowiem Lofoty za... część Arktyki, ponieważ leżą za kołem podbiegunowym i przez to wyłącza je z ochrony ubezpieczeniowej. Ostatecznie decydujemy się na PZU Wojażer (zamieszczam to info, bo sporo osób o to pytało, więc zainteresowanie tematem wygląda na duże).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirtECmr0pEHCGSUq25miQTQShPHyrXcA5xYMPgkERvchlBwgDnHl55hV3V7TkpCWc8wzz5QuOTXJLf6VsYvIrZqyfLymY4cOPjxwnzzVVDXmhFCaVtQ_12zrKQSL86IajGluIqxNjYUOw0/s640/PhotoEditor_20190616_074027370-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bagaż rejestrowany (duży plecak) waży 23 kg, do tego ze 2 kilo elektroniki w małym plecaczku,<br />
a na miejscu dojdzie jeszcze gaz i zapas wody...<br />
Ale kocham ten stan - wielki plecak, podróż, ja!</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1EHCvA4731PDBW7Wmek_yD-chOzZByv99Ap4SYQEj0cwDRhrpGj5epUlEQPLFUWP0PEIKcaraH4YKYnCrihR-M1XDoM71taLbM0Eor8ehug_oPao9PbcFvxZgNR62kocGjIRuW2JNfJTk/s640/PhotoEditor_20190616_144634004-01.jpeg" width="480" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Lot mamy w niedzielę wczesnym popołudniem (za bilety dałam około 900 zł w dwie strony, dokupowałam większy bagaż), do Gdańska ruszam już w sobotę wieczorem. Całą noc spędzam w autobusie, a rankiem dostaję się na lotnisko, gdzie po pewnym czasie dociera też Damian. Lot upływa spokojnie. Gdy zniżamy się do lądowania, możemy obserwować góry w pobliżu Bodo - pokryte są w dużej mierze śniegiem. Na Lofotach powinno jednak być go już mało, przed wyjazdem dostałam sporo zdjęć od czytelników. Po wylądowaniu udajemy się na poszukiwania gazu do kuchenek. Zahaczamy o jakiś sklep, gdzie wprawdzie gazu nie kupujemy, bo mieli tylko jeden kartusz, ale doznajemy drobnego szoku. Damian chciał sobie wziąć małe piwo, którego mu nie sprzedano z racji dnia tygodnia. W niedzielę mają zakaz. Gaz udaje nam się kupić na stacji benzynowej (70 NOK za większy kartusz). Do ważącego dwadzieścia parę kilo plecaka dokładam jeszcze kartusz i zapas wody, robi się naprawdę ciężko. Po zakupach udajemy się już do portu, gdzie wkrótce dowiadujemy się, że prom będzie opóźniony o ponad dwie godziny. Czekamy zatem, korzystając z gniazdek w poczekalni podładowujemy telefony, czas płynie leniwie. Wreszcie przypływa prom, wypluwa z siebie dziesiątki samochodów, kamperów, a nawet autobusów, czekamy, aż wszyscy wyjadą i wysiądą i w końcu dostajemy się na pokład. Jest już dość późny wieczór, ale stwierdzić to można wyłącznie patrząc na zegarek, bo niebo wciąż jest błękitne. Od dziś, przez dziesięć dni nie uświadczymy ciemności - za kołem podbiegunowym panuje dzień polarny, słońce wprawdzie trochę pomarańczowieje na wieczór, ale nie zachodzi. Nota bene, mamy piękną pogodę... przynajmniej na razie. Trwająca nad Lofotami dobra pogodowa passa załamie się w chwilę po naszym przyjeździe.<br />
<br />
Koszt biletu na prom to 227 NOK. Pasażerowie piesi kupują bilety tuż przed przypłynięciem promu, nie da się kupić ich przez internet, ani na miejscu na przyszłość. Rozkład promów sprawdzić można na <a href="http://booking.torghatten-nord.no/" target="_blank">TEJ</a> stronie - jednak, żeby wyświetliły się godziny połączeń, trzeba wybrać rodzaj biletu i jak zaznaczycie, że jesteście pieszymi, to się Wam nie wyświetli, bo NIE. Więc jakby co, to zaznaczajcie, że macie samochód albo motor, czy co tam jeszcze innego, to nie zobowiązuje do zakupu, a pozwala zerknąć w rozkład.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6ssW1DAKAH5FRMMonba1KUjXLPtftBtT6z1WUwky4SelHXygq3VY098KN1Ds-ioiE6C2NocQzsW5kKRcL7YQOJcHhTRrcvQEjX2mAgBrTBGw8W3jtowzY5L0p8v5EPxXrY6A_EY5g1ybW/s640/bodo+norway.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1201" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihIuHm1_RQ-CnJZCJNELK-R1qctqIzDY4ej2C3s7OdXQQQBq-lJYMTgZuzSwnviIfetpNjraLdOcV_4Xozw5d5iuOXYK7xaHQ_FNF6_dGIcEbT9HEBYXiV5u5BYosWuu1zhM03OAcEqGXy/s640/bodo+prom.jpg" width="480" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQBr9ykRV-DHlKKlR-zB1VS3qbuD7TWnTBeswEefuIsDosegzMz0T36ej1aee_9yVHhBXUcfhDqKqCta26nQxph4iJpHzgY2lwZZ9i4GVymkMVqB0G8GMu3CVOXrV2hDFZ_ATh1wgfenkq/s640/bodo+g%25C3%25B3ry.jpg" width="640" /></div>
<br />
Ruszając z Bodo mamy ładne widoki, więc stoję na zewnątrz i robię trochę zdjęć. Piździ tam jednak straszliwie, więc chowam się do wnętrza promu i wkrótce zasypiam. Przeprawa trwa ponad trzy godziny. Ze snu budzi mnie głos Damiana: "Gosia, już coś widać". O, jaka ja jestem wdzięczna, że mnie wtedy obudził. To był dla mnie zdecydowanie najlepszy moment wyjazdu. W sensie nie wybudzenie z drzemki, tylko to pierwsze spojrzenie na Lofoty. Oto są, rysują się przede mną na złotym horyzoncie. No dobra, one zawsze tam były. Ale ja jestem, jestem tutaj, już prawie w miejscu, które kiedyś znalazłam w internecie i tak bardzo zechciałam zobaczyć, odkryć i poznać. Spełnia się moje marzenie, materializuje się przed moimi oczami. Jak to smakuje? Nie da się opisać, jeśli nie wiecie, to spróbujcie kiedyś sami, polecam. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk6ChA_LNh5JGmQ9xQhkKVO049Y6lKgy3wR6S-oaRPRUhthR8ruqyVRBM4Ntz1SNiYUDcaV0vNt3Us8CDtmyQgW3mt-B5yq9XBeFwTnKo3qWASP3WYO1f-4_UZ7v8AndKBdR2e5w4fSM3d/s640/lofoty+prom.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinCfiWDTsEdXkaz8o2diANDXiTtdVXQvNf2zjZG0gyaGYtUJPcmVirLctpV2Z7IMopKdkrcXmFj09dRuGTCNKynCzNW_qQ3jvApD7FcknwFVfum7PtKo2TZGvdNfuSmsefTy9D-wbg4UxP/s640/lofoten+islands.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpsHwe_FIIwTp7lVksXWSVSNZTaO_8wWBPSIMzOkPzRxlZJXoN0wov1BGKEHoL-GOST7shB48VJGtLfRgs2YY6oZgOlj2SNZYrHWF5UGZrtnESpguN_8sPfBXfPaYA1FK33LANsYjS3iiq/s640/vaeroya.jpg" width="640" /></div>
<br />
Dopływamy do Moskenes, niewielkiej miejscowości na wyspie Moskenesoya. Ogólnie, spędzimy na tej wyspie (a przynajmniej ja, bo Damian na chwilę się odłączy) praktycznie cały wyjazd, bo okaże się, że zdecydowanie jest tu co robić. Moskenesoya uznawana jest za najciekawszą krajobrazowo z wysp, które należą do Lofotów. Czy słusznie? Jedyne, co mogę potwierdzić, to, że owszem, jest ciekawa. Czy ciekawsza od innych, tego nie wiem, bo na Flakstadoyę zajechałam w sumie tylko po to, żeby kupić w sklepie piwo, a gdzie indziej nie zapuściłam się w ogóle.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOwNAaSJ6gAXhc6FsQO4zTsM20dBCOrVGUIauRaOrUJAx0xui3gcPdeGk1RXfksFfb_r9H2O90ppPweUD_BWtGxNXzRtmBYBWkIVMyEfCR4sqG7tCNRzEckwc3W8UIUmOBgzw6QaFfN08M/s640/IMG_20190617_001143-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Orzeł...odpłynął ;) </td></tr>
</tbody></table>
A zatem jest około północy, jest jasno i jesteśmy w Moskenes. Coś musimy ze sobą zrobić. Preferowalibyśmy pójście spać. Jest tu kamping, ale nawet gdybyśmy się skusili, to pan na wjeździe doń informuje nas, że przepełniony. Moskenes to zasadniczo dziura, ale mimo to rozbić się tu nie ma gdzie. Idziemy w stronę Sorvagen, licząc, że nieopodal znajdzie się jakiś kawałek otwartego terenu. Udaje się, rozbijamy namioty i idziemy lulu. Dziwnie tak, tak jakby... w środku dnia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1KkVnZD_EVta87RANqwtJVo8G4uY9HtkfdO0KpV6kkZD25MweZzC0_s-RtBBvpLS5PPkLkkOl3ovVimFGB5rK42kBBCAsr1mBIcku5U_VjUErtIB4F6_EiMDUW8NqjpzA5gKjZCU-cuoQ/s640/summit+to+eat+owsianka.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na śniadanko pyszna (serio!) owsianka z Summit to eat,<br />
a w tle Tindstinden (choć jeszcze o tym nie wiem), na który wejdę pod koniec wyjazdu (o czym też jeszcze nie wiem).</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Fakt panowania na Lofotach dnia polarnego zezwala na brak pośpiechu - nie trzeba się zrywać z rana, bo i nie trzeba z niczym zdążyć przed zmrokiem. A zatem wysypiamy się do syta, a potem niespiesznie ogarniamy i ruszamy na Munken (drogowskazy kierują na Munkebu, nie jestem pewna, czy jest to zamienna nazwa szczytu, czy raczej chodzi o miejsce pod szczytem, gdzie stoi domek), głównie zresztą dlatego, że jesteśmy tuż przy szlaku nań prowadzącym. I może jeszcze dlatego, że chyba wszyscy, którzy przyjeżdżają na Lofoty, na Munken wchodzą, to zdaje się popularna górka. Zresztą potem okaże się, że szlaki na nią prowadzą z co najmniej dwóch różnych miejsc. Co niekoniecznie jest widoczne na mapie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFbgInl3D62Tnmpmqa1qYxLsO3a67d7qQHyNkO0li05IRtXeTCAP3cPw7_KDy5x_K7DckVzFcyEFlbjcvm37bmR9lDkjdvTaEvXbNw9ZE-t98Hb3WEtxY-uganwPFhAueQ_VlbjZ5RRKYH/s640/IMG_20190727_115850-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na tym fragmencie widać wszystkie miejsca, które pojawią się w tej części relacji.</td></tr>
</tbody></table>
A propos mapy, to przed wyjazdem udało mi się zakupić jedynie taką w skali 1:100 000. Jest ona niestety, siłą rzeczy, bardzo mało dokładna. Damian w Austrii, gdzie na co dzień mieszka, kupił mapę 1:50 000, ja zakupiłam identyczną już na miejscu, w miejscowości Å, w sklepie z pamiątkami. Jest ona dostępna też na przykład w Reine, na stacji benzynowej, jak też w Ramberg, w sklepie przy informacji turystycznej. Koszt to 239 lub 229 NOK, w zależności od miejsca. Warto ją nabyć, chociaż to wciąż zupełnie inny rodzaj mapy, niż ten, który znamy z rodzimych wydawnictw. Szlaki, czy ścieżki pozaznaczane są bardzo skąpo, wielu popularnych dróg na tej mapie po prostu nie ma. Ale lepsze to niż nic.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8xFuek0wR-efI19Nanu8Zw9Qd2FS9N0dq7xYak1t1YXOW6GRVQY25VSE9hiXZKqxlUmn9hhcPg4v184DV1zK69Hu06xEyzd5tH8OsvhBIxU1VP8xwmGMjTra5lpn0_xBKG4emU7eR4XZw/s640/lofoten+tindstinden.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To nie Munken, to Tindstinden.<br />
Parę dni zresztą zajmuje mi jako takie nabranie orientacji w topografii Moskenesoi.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFnni2Gsir7w0_EOu0Pz1G14JUzZ5qyX4dp60bVAVhTZdT3luUU-GGpfGKuSICIdr_4M4WwFFWk1es-nUdr9rUtIMTnZhzAB81A_VbhBDnySlCgrGfAC7WRre_d5c1AyD_QjtGzZDEQlUK/s640/munkebu+trail.jpg" width="640" /></div>
<br />
Podążamy wzdłuż jeziora Stuvdalsvatnet, początkowo po raczej płaskim terenie. Przy tabliczce, widocznej na zdjęciu trzeba odbić w prawo i tam zaczyna się dość ostre podejście po gładkich skałach, w którym pomagają łańcuchy. I, nie powiem, przydają się, zwłaszcza jak się co nieco dźwiga. "Nie chciałbym tędy schodzić w deszczu" - stwierdza Damian, na co ja mu przytakuję. Planujemy schodzić inną drogą, ale ponieważ jej nie znajdziemy, to cóż... tak, będziemy właśnie tędy schodzić w całkiem upierdliwym deszczu. Ale to później.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMwB4yQbfzWjM9Tf00qGlcJ_Er1f5ClbPwsQ7cnYhu9tXzhJpvIfB8p4Usf2NYAWpy8dwcHUrv8MthPC_yvacC-dkKToOIe9KM3Hbku05jYZw06Xoufmq95iJxgA4_S2NmrGs0YlLlNjXz/s640/munken+%25C5%2582a%25C5%2584cuchy.jpg" width="480" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8bi72NiJiA0vd6Y79Ix6adv7KmWXM72MzppUlseYKJsTGqzWKAlE-VrRrAPyJVURZnqTCLOVcOgD3AhHHcyyw_6kYgClkoZhainxRunkkMxFZV8QMNq-nY9UaSI-p18wLUbnRNMXK2bNv/s640/munken+trail+lofoten.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widoczny szczyt podobno nazywa się Brynliskartinden.</td></tr>
</tbody></table>
Wyżej szlak wije się, dość zresztą monotonnie, po wzgórkach i dolinkach. W oddali wyłania się grupa szczytów, wśród których prawdopodobnie jest i nasz Munken.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxhEP5d9injzy_2W-4AiFXxV0Ki8ZOr3c40OLv53GjjMLyc99bO8My5Xj0-kFhzGonikN7adxhHuyE9AdhwsSomVfGjwLYAfJQPeyYKmeAP8WCHXF4JXvpO0F4Au9zL6MlSDUXZdAh3-Kf/s640/munken+trail.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Munken to, zdaje się, ten niewybitny wypierdek po lewej stronie.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO1o0rNYzFPC72MbsqbJShgJH0BeRzg03b4x6Wobwp2g-eH23xAzL0nlmWsJkXP2xAkraZoWHDJXGvGKJ9kWCwrm6al2UYUnwVQFQV67K5iSIc3BtLsm0AO2Mh-9ywLgqjsYHiFTwv5pFT/s640/munken+szlak.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRhs9TN8VBA46VNvGr2qSrvLTYlF_KR40S-uwJ_9rz5Jbuw8ixQiPBcR2-drn7K2Wr0bo1VQW-dHFn63DLIM8XNAX4PigOTET73muo0rpMPaRUuu6zUanSIAD_WiWFlWY1yPQabNDdXHGY/s640/munkebu+lofoten+trail.jpg" width="480" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd0xi6NH5Yl71YAhYRo0OkyqkeTgc1jGbrWkr6bQ5QL5kbG_1WQO7XA4mFN0HUy45XHP_S8NXlN1M2w2p7OOIFCoeXSH4Fz3FR2-qOm082FAYlBUbpyG_4tW-y1UKcfbyE-OBckh2V6lAc/s640/szlak+na+munken.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zerknięcie w tył (i w dół - na Sorvagen) i przy okazji odnotowanie zmian w pogodzie.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Po około czterech godzinach spokojnego podejścia (a od pewnego momentu - zejścia) docieramy do miejsca, opisanego na mapie jako Munkebu. Jest tam domek (Munkebu hytte), prawdopodobnie maleńkie schronisko, ale zamknięte - schroniska w Norwegii trzeba rezerwować z wyprzedzeniem, klucz dostaje się pocztą, ale wymagane jest bycie bodajże członkiem jakiegoś tam towarzystwa. Odpoczywamy jakiś czas przy domku.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGmfYmO1aFq_Q2VuITGZueaDpPRv8inwVjVQLa1jmYfJlMLZ4ABBM0ARju_kMqlFPfsNxBk0uyDO16bMEYgoH6y1BeXVaI0cojnFzGX2dOeiSVAnVBb-FtNEImnmJ4ofFvkhmKrPtZadBJ/s640/munkebu+lofoten.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZRvU5cVOVWYj1Dan3PSAOcy21gTWGG9FpA5160rjmHY8jIgcmZVPj7O63gJczwITju9QVHXy9zbkDDgVOqduUfIxXuQ_XcM3yC4KnUNH_eTPc6Fre4V46ZtRWKlHthHxV8qxIb-Djq1wm/s640/lofoten+trails.jpg" width="640" /></div>
<br />
Po odpoczynku ruszamy w górę, zastanawiając się, co by tu zrobić z plecakami, których nie chce nam się za bardzo wnosić na szczyt. Mając już kawałek podejścia za sobą, zostawiamy je przy jednym z namiotów, rozbitych obok szlaku, oczywiście pytając wcześniej jego właścicieli, czy możemy tak zrobić. To dopiero pierwszy dzień trekingu, więc poza sprzętem biwakowym, zapasem ciuchów itp. nosimy też ze sobą jedzenie na cały, dziesięciodniowy wyjazd, zrzucenie z siebie balastu jest zatem dość zbawienne dla naszych pleców, dla tempa podejścia zresztą też. A namiot jest dobrym punktem orientacyjnym, żeby je potem bez problemu odnaleźć, bo szlak... szlak jest niby jeden (oficjalnego nie ma wcale), ale de facto to wydeptana w wielu miejscach ścieżka, zejdziemy - zupełnie niechcący - jakąś całkiem inną jej odnogą. Bez żadnych trudności, na lekko, w godzinę podchodzimy na szczyt Munken.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit7KXPsNo6wb3FV6sLo_M4YpDOrKfqebJlvj_37278ws9kywMvadIDqGNhbMv-pfiMaxN6rzcV8YcfwlN9JoT4wbwemHd1_Go4gBOgKtQg8VkY_wZWspqFVH3k7w1zRmIqdkMk7p85j4Bv/s640/munken.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsxzmfXEI5gpybW8kMtiaJl-NEbuvM6mRamn4jJ4eBkCirRaYefqScqxg7v6hctpbFAUdF7ARocKOMc7EQnmdUHIZWSMihzBz-OaBijNDodbkSEWogB3HKGxA58QN2roovOWhAGyRV0dIW/s640/munkebu.jpg" width="640" /></div>
<br />
Widoki nie powalają nas na ziemię, bo i ich za bardzo nie widzimy. Czyste poranne niebo odeszło w niebyt, zasnuło się chmurą. Tragedii jeszcze nie ma, niedosyt - owszem. Z wierzchołka mającego 769 m n.p.m. bywa, że widać więcej, ojjj dużo więcej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiemfCEumJ0c1jUE6RRdYB8Iz9Zkv78YcwBbDo1wAz6ehqbRs8JLhimcsGRv3jTxygxM_bZKGIc6stVmu6MvybCouXcjj0Yh5CQYwp3E5fVY7JAUD7xDVbLOO3Qgm2xBFxeeenTZidr-N3c/s640/djupfjorden+munken.jpg" width="640" /></div>
<br />
O, a tam w dole widać Djupsfjorden, znad którego staruje alternatywny szlak na Munken i gdzie, za sprawą obecności owego szlaku, mogliśmy zejść, gdybyśmy tylko wówczas wiedzieli, że takowy istnieje, bo na mapie go niestety nie było. Wylądujemy tam, tak czy owak, tyle że idąc naokoło, parę (a dokładnie to dwa) dni później, celując w Veinestinden.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVmGLBfaVfLWPN4PQDSRHogWVIiW_ICEoaQ30XUS0dUqUaG_KApvvl4VUwoUNthtsvdsVv6dPFHnT8saquC5KGjV-LvXnzGMEkNP_Vr0tpbJmb2x-le5nSin0XFq8SXYm_fL4HfCQfr7Ym/s640/munken+widok.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIUqQOQZD3WpzrpBimSdGVWiGJ3sR8x4LmSa6tEUIhv8jogKpIsAJ8EfXAUs3CRNaUSzmr3W9GS2XqQ6W9vhz1BSXO8lDxH2tPw-bks_CytmpPSGGPA95vRNunsj0h1_dJgqmQF2-iv1O4/s640/veinestinden+munken.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to obok to chyba właśnie Veinestinden, na który zajdziemy z zupełnie innej strony.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyZzBmSkaeXk7liCWmq_XqJPvm-EtZ7vkks65C2zldDaQqkVfQJR7zLZ-WsSEAr_hTU2IoHhmmtYdJQi-8XzfF5rxaFK9pGGz3pDgI17drBfntpMYjRCXiYikXOqNUZo13kIKfk5glAiJO/s640/IMG_20190617_181343-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jakiś wierzchołek tuż obok.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWe7Vre7N7_rDsSQrgFRhf5eT2Vdh-2UkGLJTTC6MVCm8_wHEcuKmNGhn-qjeLjRz5hmvDPz_FbwhZVf4H_3ck-BW6kljbD3K-hCOzXi0BYIGvENUr-F80QQ5WZPohx_VqS3FoVFBQq983/s1600/IMG_20190617_181356-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWe7Vre7N7_rDsSQrgFRhf5eT2Vdh-2UkGLJTTC6MVCm8_wHEcuKmNGhn-qjeLjRz5hmvDPz_FbwhZVf4H_3ck-BW6kljbD3K-hCOzXi0BYIGvENUr-F80QQ5WZPohx_VqS3FoVFBQq983/s640/IMG_20190617_181356-01.jpeg" width="640" /></a></div>
<br />
Czekać nie ma na co, nie zanosi się, żeby to się miało rozwiać, raczej będzie tylko gorzej. Schodzimy więc. Plan jest następujący: zejść, zabrać plecaki, znaleźć dogodne miejsce na biwak (bo w pobliżu Munkebu hytte biwakować nie wolno), rozbić biwak. Wcześniej zastanawialiśmy się, czy by nie pójść nazajutrz na Hermannsdalstinden, ale gdy ten wyłania się chwilami zza chmur, to widać, że śniegu na nim jeszcze w bród. Odpuszczamy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfuIS79ni0CjIUcIi0cPs3sjv6smV7VW_E8m80zwQlpT4j8-dDW6E8OBvXSj00LQPRF4FjjPhWZKnnfzNnFgICLj4eu15xvZgGPSvmSQZL0IiMQ6DhAvPURn4OkjC2BdzAYnYrc0gqiwME/s640/munkebu+hytte.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Munkebu hytte</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqXUZQ4d74Tlj7ZgNeOXUbPE_H8i3rvFiUU-_nlmZQrtM5MnG4bdo5eC8BfjbjnQEFzBeeOETwfVPhL5rnWl6yPognq1cp2ziYNPYqS-5HMWUtGyE7_U5Gui4s4b4p-rE6IVfRQ8_kj26d/s640/Djupfjordhei.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wzniesienie Djupfjordheia</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMVA7DI27uZ4gxpn6idNvK6rQUNIbxhteaAINfulElLkmz6p6P2q15Zwc18Ogqdliwc_8CEYiZ5uHPgwK7zWBhJFq1fz23UhbCdsbk9LV4Kb4AMtuDxpRLruXyEdEvs9cpW69b4IkA04BV/s640/summit+to+eat+opinia.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kolacyjka :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Dobre liofy w dłuższej podróży to podstawa. Coś jeść trzeba, chce się ciepłego i pożywnego, a to zapewnia żywność liofilizowana. Po całym dniu łazikowania smakuje podobno wszystko, ale... sorry, mnie jednak nie. Zdarzyło mi się jeść naprawdę dość ohydne liofy i jednak wolę, żeby to, co wsuwam po dniu spędzonym na szlaku, było nie tylko ciepłe i pożywne, ale też smaczne. Liofilizaty Summit to eat wstępnie przetestowałam już wcześniej (link <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/03/liofy-co-to-i-dlaczego-to-takie-fajne.html" target="_blank">TUTAJ</a>), więc do Norwegii zabrałam je bez obaw. Tę potrawkę akurat odrobinę bym posoliła, ale wychodzę z założenia, że lepiej, żeby liof był za mało słony, niż zbyt słony. Ostrość za to w sam raz. Poza wołowinką, między innymi fasolka i marchew. Brzusio pełny i zadowolony.<br />
<br />
Ocena smaków poszczególnych dań:<br /><br />- Owsianka z malinami - pycha, nic dodać, nic ująć. 5/5 (<a href="https://paker.pl/platki-owsiane-z-malinami" target="_blank">link</a>)<br />
- Gulasz wołowy z ziemniakami - do posolenia. Dużo warzyw, lekka ostrość, pożywne i smaczne. 4,5/5 (<a href="https://paker.pl/gulasz-wolowy-z-ziemniakami" target="_blank">link</a>)<br />
- Tikka z kurczakiem - baaardzo dobre, może nie wygląda zachęcająco (breja z ryżu), ale nadrabia smakiem. Jedno z moich ulubionych dań z oferty. 5/5 (<a href="https://paker.pl/tikka-z-kurczakiem-688-kcal" target="_blank">link</a>)<br />
- Makaron z serem - no z tym daniem się do końca nie polubiliśmy. To wciąż całkiem smaczne i sycące jedzonko, jak na warunki polowe, ale moim kubkom smakowym włączyła się lekka wybredność. ;) 3,5/5 (<a href="https://paker.pl/makaron-z-serem-603-kcal" target="_blank">link</a>)<br />
- Deser custard z jabłkami i płatkami owsianymi - bardzo dobra przekąska np. na śniadanie. Nie za słodka i nie pachnąca chemią, jak to się zdarza z owocowymi owsiankami np. z biedronki. 5/5 (<a href="https://paker.pl/deser-custard-z-jablkami-i-platkami-owsianymi" target="_blank">link</a>)<br />
- Spagetti bolognese - idealne, jak zrobione we własnym garnku! 5/5 z dużym wykrzyknikiem. (<a href="https://paker.pl/spaghetti-bolognese-742-kcal" target="_blank">link</a>)<br />
- Smażony kurczak z ryżem - dużo warzyw, ale ogólnie trochę nie mój smak. 4/5 (<a href="https://paker.pl/smazony-kurczak-z-ryzem" target="_blank">link</a>)<br />
<br />
I tak, to jest reklama (ale szczera). Dzięki paru współpracom mogłam sobie w ogóle pozwolić na ten wyjazd. Staram się zamieścić w tej relacji jak najwięcej przydatnych informacji i jak najciekawiej przedstawić własne wrażenia. Reklamy są tylko od czasu do czasu, tak jak w telewizji. Albo w gazecie. Albo na youtubie. Przeżyjesz to jakoś? <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlvoZykn2AkkL7X7RfedrRoCpVNn_BxCX7mUxvQGMdnCJVdq5EjRcgJstAHIukiBM7fXK8XgKeqSgdpR_tVAJxLTN0VGq8BesWPfRTnvzd8PlU30WsZNQhASglUQG1uc20uH96FQeSZQt-/s640/liofilizaty.jpg" width="640" /></div>
<br />
Kamping organizujemy sobie nad jeziorkiem położonym przy szlaku. Miejsce wybrane nieprzypadkowo - dostęp do (słodkiej) wody do zagotowania, czy uzdatnienia do picia (zabrałam filtr, ale Damian ma tabletki uzdatniające, którymi się dzieli), a i umyć się opcjonalnie z grubsza można.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPYt5BFcINCtNV42I4SH1-rgUUEpc0Oe0ARTm1SZAuGtS4wApgiKp4G09TVdZbyeqRpvRN9b_SV-zTOEcPsmqLjoiQLL895WZ-K18Nm0G5FOWue6dDGZBg82P29XmKEzQSNvBguTscrp2j/s640/lofoten+mountains.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To akurat sadzawka, jeziorko jest obok.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJ0VuKk3ysBQ62NjTnVVNwo5T_ELcSUoNUg1Fi-ZwztKsrrVYjOnTuTCOGnO3xmDAVwAbhM0Qrnx2bfzZG2Ms_5Qo1XXgpdYD1Uiw91zU3mAHVXzNG_wALtxSbGxnJ3sYFQOVklE6KL9zJ/s640/namiot+dechathlon.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A oto mój namiocik :)<br />
Będzie osobny post o nim, a tymczasem <a href="https://www.decathlon.pl/namiot-trek-900-1-osobowy-id_8492462.html" target="_blank">LINK</a> do modelu</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Brak zmroku nie przeszkadza mi w zaśnięciu, w spaniu w sumie też nie. Budzę się parę razy nocą, ale to akurat u mnie normalne (przypomnijcie sobie początek tej opowieści, traktujący o tym, w jakich okolicznościach kupiłam bilety na samolot). Jedyne, co odróżnia to budzenie, od tego w domu, to to, że za każdym razem jestem święcie przekonana, że już jest rano. A jest na ten przykład... pierwsza w nocy.<br />
<br />
Budziki ustawiamy jakoś tak na spokojnie, bodajże 9, czy 9.30. Tyle, że gdy akurat zaczynamy się wiercić w swoich namiotach, zaczyna się też coś innego. Deszcz. Odczekujemy, aż odpuści, ogarniamy siebie i graty i dopiero około południa ruszamy w dół, pełni nadziei, że pogoda pozwoli nam spokojnie zejść. Damian jeszcze zdąży stwierdzić, że idąc, będziemy mieć ładny widok. Nie mija pięć minut, jak szlag trafia zarówno widok, jak i wszelkie chęci jego oglądania. Leje. No nic, dobrze, że udało nam się zwinąć namioty, idziemy. Miejsce złudnej nadziei zastępują obawy o zejście odcinkiem z łańcuchami. Głupio byłoby się połamać zaraz na początku wyjazdu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHt7WIFafhkIs-UdVBvSlC1Ql5EuPZKQy3f8EDYH8YHLkPA7T7hDyo5RhSPqx1mK4KtOAGUTRHBGLDPmoIBvZk3Gbm3PC-gWUvy9UpSLMGWU_7QqooxuJwG0ZXNUgiqghR84mFZwqYnruk/s640/IMG_20190618_123839-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsze krople już mnie wtedy dosięgały...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYpFlxmnIuj6N6KB1gi7JOhREfGtJ4S7qzf10-Pfx28bjnG2eGwlmNVHeIiDGbZc3p-sDDiE1caM8k1DCeUhGlrbVtWBS4PWyUJC_spoxKhwmVYvOysT0j7IloiygwPM-jmc1YaFnXHuJA/s640/szlak+munken.jpg" width="640" /></div>
<br />
Zejście obłańcuchowanym odcinkiem gładkich skał, choć ich fragment na zdjęciu może nie wygląda jakoś bardzo złowieszczo, naprawdę nie należało do przyjemnych. Podkreślam, że co innego jest iść na lekko, a co innego z mega balastem na plecach. Na dół, po dwóch godzinach od wymarszu, docieramy mokrzy jak szmaty do podłogi i z lekka zniechęceni. Dziś już nie ma sensu uderzać na jakikolwiek szlak, nie sprzyja temu ani pogoda, ani nasze przemoknięte morale. Docieramy do szosy (droga E10, ciągnąca się wzdłuż Lofotów) i obieramy kierunek na wioskę Å (ona naprawdę nazywa się jedną literą, czyta się "o", a oznacza to rzeczkę bądź strumyk). Po drodze, w Sorvagen, natrafiamy na sklep Joker, gdzie zaopatrujemy się w piwko (cena za puszkę to, bagatela, około 40 NOK). Na Lofotach sklepów jest mało, więc może komuś przyda się informacja, że tam akurat takowy można znaleźć. Poza Jokerem w Sorvagen, na Moskenesoi jest jeszcze sklep połączony ze stacją benzynową w Reine (piwa brak, bo to stacja), trochę dalej w Reine jest też Coop. Któregoś dnia zajrzymy też do Bunnpris'a w Ramberg, ale to już Flakstadoya.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmbpmB0JOUfdJMveuwzdw87tq-r1Z_rtOKRxzRKlRWvIfl72H-3GYOmAjZM5J-W3TnZpu2WsAMndfOMjC_xmtR0uJUFS-oUX1mQgDQRYnWsw5cFvkisyX7sMM6_Pe1S5i6yO5Wj9VpAJmk/s640/lofoten+views.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W drodze do Å.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhE2R3Kbr1F7DXzsBWmjunOoWwWWGMaGH3PJIAj3fQSfTDeVoPHRPn-u6O-NvLxq5HJlgTb7vW_tS1wAtPYrPHP6dgwpl-1lJAgFxp28oI9I_7he7pqSdkggEoeCCzusc_hvTc_OnegIQ5W/s640/lofoty+wioska.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I to również w drodze.</td></tr>
</tbody></table>
Po kilkukilometrowym marszu wzdłuż szosy, urozmaicanym popadującym od czasu do czasu, ale już nie bez przerwy, deszczem docieramy do wioski rybackiej <span class="_3oh- _58nk">Å. Tu w zasadzie kończy się Moskenesoya, a przynajmniej jej skomunikowana szosą część. Drogę E10 wieńczy tunel, za nim jest spory parking, na którym stacjonują głównie kampery, a przy parkingu budynek z informacją turystyczną, sklepem z pamiątkami i łazienką - ta ostatnia jest otwarta całą dobę, co pozwoli się w miarę normalnie umyć. Za parkingiem jest kawałek ładnego otwartego terenu. Niestety - dość gęsto rozstawione tabliczki "no camping" nie pozostawiają złudzeń, że tu rozbić się nie wolno. Damian, który, w przeciwieństwie do mnie, biegle włada angielskim, idzie podpytać, czy zatem gdzieś indziej można. Dowiaduje się, że: "Nooooo...możecie nad jeziorem". Idziemy zatem nad jezioro Agvatnet (tuż przed tunelem w prawo dróżką, bądź za tunelem w prawo pod suszarniami). Brzeg jeziora okazuje się idealnym i doprawdy pięknym miejscem na biwak.</span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9zZzOWizeL2lLE9cPJARwUzcM0Eh9C3ViHDximOAJ8I88uI9HMpSpySa5ZD1o2QCOs1LGMYM7xN5WAVKkZzqxeThFEZeGUKaBAaIXtD10ahCM_GEouIo45KNy9P_UYSdjaI60mGxYL_h7/s640/%25C3%2585+miasteczko.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Biwakowalibyśmy gdzieś tutaj, ale nie wolno.<br />
Damian robi zdjęcie morskiemu ptactwu, które na skale ma swoje siedlisko i drze się niemiłosiernie.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBHr3DPkyuAJo29PkrTHETxt-PfAk_WPbwf54EtrA4QvH6YlukAnBbYPgiWaJ3kOzFj75dZNFcl2eooCE9GLB8um6SlChNDoYGpxUMkRI8_WnHebDpj54YNDjIVzj4CFJLx44Z3fQoQ4_B/s640/jezioro+%25C3%2585.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to już "nasze" jezioro.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSw_KRZklzyajvev3jns_cQHxUjeslpWmxj6L0cYilfO5cSjeNk3Li5Km8sOcITbQDeR30t6ENgO04reHZxUsmWM3XTZrLaiHpkvM_OE-KmFhhQx-39KO2XZLZ1poyjZRh8qHCcA12mB0g/s640/IMG_20190618_184240-01.jpeg" width="480" /></div>
<br />
Po rozstawieniu namiotu, przygotowuję sobie kolację i odpalam piwko. To z Lofotami w nazwie nie było bynajmniej najtańsze w sklepie, ale poświęciłam tych parę koron, by mieć fajny rekwizyt do zdjęcia. ;)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjX7bAa_hfH0oGSNWmr1_FBTaxsK70K5sfObG4361CxTRdpbLpYYZjUbWp-kQztyLZjP6wpWQGzgQS4RDJJjyc23X1jtCa7HZWCDcp0079Aw6UCrWJem9jNAfDTg_-MT0dMGYt-2jTdPoyK/s640/IMG_20190618_192933-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I dzisiejsze przemoknięcie odchodzi w niepamięć... ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOXDUH09cgsbAoWo7WlCJp43gdGMrIrzORiFn_4iOQnWSMMBl_nhv4lFgfp9R48ppDPpQyvehoqRgu7QbkTLuiA3E9tovgs9Cv08ELEiPyYXjXPlM0S00fXNsLxWTW_OdXR2NzSdOeFT09/s640/mena%25C5%25BCka+decathlon.jpg" width="640" /></div>
<br />
Menażkę dostałam w niespodziewanym gratisie z wyżebranym ;) od Decathlonu namiotem. I tak musiałabym kupić, więc przyjęłam z wdzięcznością. W zestawie miseczka i komplet sztućców. <a href="https://www.decathlon.pl/menaka-mh100-inox-1-os-id_8492724.html" target="_blank">TUTAJ</a> macie link do niej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuKHzmON7JCa0jpti95L8se0chKYBS37DDyqlzopoveNe83S0ier5cxD0hH1Jz4iA2x7NukNVxEbaOa5iW8EBh8YUrYu33KVPJ-I94NGoi2ZUecqpbrN3Uy4q9GpzBDlNpkAdDimgo1EZm/s640/liofy+summit+to+eat.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedno z moich ulubionych dań z oferty Summit to eat.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Skoro już jestem w słynnym Å, bodajże najkrócej nazywającej się miejscowości na świecie, udaję się na spacer po nim. Zwiedzać jednak za bardzo nie ma czego - owszem, znajdują się tu muzea związane z historią rybołówstwa, ale to temat nie dla mnie. A, właśnie! Nie wspomniałam jeszcze, że wali tutaj rybą. Tuż przy wspomnianym wcześniej parkingu, rozstawione są drewniane konstrukcje, będące suszarniami... rybich głów. To ostatnie, to tak zwany sztokfisz, podobno masowo eksportowany do Afryki, gdzie gotuje się na nim zupę. Specyficzny zapach, żeby nie powiedzieć wprost, że smród, roznosi się na setki metrów i nie da się przed nim schować. Damian odkrywa skrót pomiędzy naszym biwakiem, a parkingiem (nie tyle parking nas interesuje, co łazienka przy nim), który wiedzie dokładnie pod suszarniami. Tam powietrze jest aż gęste od fetoru, a widok - cóż, dość upiorny.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQ1X8MgDE91cODc2h17bdgeWUBMFCPdmgM_7GSyM6R6-eW3gxk5zLELTVbvECtem7JV6AgO5Ccg4bSptendUpS-ELbOnjA6ucqyvFQFSqHcI7c9NoPtSiLt9eFdrYsfLC-9qmjQEy3PokZ/s640/IMG_20190618_210343-01.jpeg" width="479" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC5JuYEkfG-um6lAOmEkDN7d3jPHuqYK9YHJNhTYPyeVoFd8DCMi8pQ9LkuxNNuT_v9XGsMOZaj4FUhxBOiwCGLL1r6s4QQz0v9swbSZBfbxa6cZlMVszir-zVLdZkVKRHbpYNRKICOrx1/s640/IMG_20190618_210354-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
Samo Å jest naprawdę mikroskopijne i choć ma swoich wielbicieli, to mi jakoś szczególnie nie przypada do gustu. Co w sumie może być poniekąd kwestią pogody.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJZPxAiq-c91T5wHTQjyiIyuz-mnOaBcIkD8oVE8m9IoAMxCH_selcxkiKOBhnWbHT72rfWollqXuAzMP7veC85CdpJEWYiacgNgc7a8nbF17PvPbZAMskCsRoKjAMV_FQTJcvTIapIFwO/s640/IMG_20190618_235701-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chociaż nad jeziorem podoba mi się akurat bardzo.<br />
Zdjęcie zrobione w nocy.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaReeh67ZPG9w-x52AeAX6LJNRT3smJV5MAfOhMowHsJ9WbNedqnv-I34HIJgUQvKrV1ncEGDyaZWC9fVuaaF3aoI8eZcraHbdaCr1txKX2nJsjQ4srWhvJPMa9WzFIGLr5Ne7C_eXDPM7/s640/summit+to+eat+liofilizaty.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To wprawdzie deser, ale ja zjadłam na śniadanie, bo kto mi zabroni? ;)</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRrpGRfFKSmcIB3ABz2mDxAUXZA-7to079AWXwYX33XQcRgZisNxADa-3JYigGNOE6SwGDGyYv8PiG8rk5cBkY4q2WH6K7h8JxVcZtOCD-ltPYT_JlHSw5_y0ab1JGC-UC1vAYxubFaOZu/s640/IMG_20190619_091906.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kawa (wprawdzie z saszetki i mało przypominająca kawę) być musi!</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Nazajutrz niespiesznie (pośpiech w ogóle nie będzie nam towarzyszył na Lofotach) się zbieramy, sprawdzamy autobus i planujemy podjechać nim do Reine. Wzdłuż drogi E10 jeżdżą (rzadko) autobusy, których rozkład możecie sprawdzić np. <a href="https://moovitapp.com/index/pl/transport_publiczny-line-18_742-Norway-1679-1102903-696716-0" target="_blank">TUTAJ</a> (będąc na Lofotach korzystałam z innej stronki, ale nie mogę jej teraz znaleźć). Tak naprawdę, w obrębie jednej wyspy można spokojnie chodzić pieszo, bo nie są to wielkie odległości, no ale nam się akurat tego dnia nie chciało, woleliśmy zostawić siły na bardziej górskie wędrówki. Przy drodze nie ma chodników (poza mostami), jedynie tam, gdzie są tunele, bokiem odbija ścieżka dla pieszych. W większości miejsc da się iść poboczem za barierką, czasem jednak trzeba iść brzegiem szosy. Nie jest to komfortowe, ale ruch nie jest wielki, a kierowcy raczej są życzliwie nastawieni i ostrożni. Za przejazd z Å do Reine płacimy 45 NOK od osoby.<br />
<br />
Aaaleee autobus jest dopiero koło południa, w oczekiwaniu nań nie omieszkuję zajrzeć do sklepu z pamiątkami. No i, ten tego, poznajcie Dżordża. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3gZC7cBb9x-F3NOknSwc3xMXguFQsKWqk1wB5Rbh0TnpcIQlcXxJXXyZsf6BE2nszzbmFVYJAjgc52Ea23OXmTHpIXDqRBGccKdPFYvuCndZO_o35rK97ArFUdR0YhwEcDOhGU3n3ilJC/s640/IMG_20190619_111944-01.jpeg" width="480" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPCEQvlRHDftXWvT0ocrv1DZkVANwILdaurquu7LmGyH-a8zkis7J_UlRvScK6XkEzoeVqyzTTC3NedRrKPNBhndqzGF_WG9GsXNCKQAGZz9iU2IyBzf8Kr8D9MDCS2VC59CajA8PFc0UA/s640/reine+lofoty.jpg" width="640" /></div>
<br />
Reine to bodajże najbardziej rozpoznawalne i najczęściej fotografowane miejsce na Lofotach. Sama tyle razy patrzyłam na zdjęcia stąd, że aż dziwnie się czuję, będąc tutaj i mogąc skonfrontować wrażenia z oglądania cudzych kadrów z pełnowymiarową rzeczywistością. Tutaj też w powietrzu unosi się zapach ryby (zdjęcia w internecie rybą nie pachniały ;) ), ale, dla odmiany, zamiast głów, suszą się tu głównie tusze. Kręcimy się po miasteczku, robimy zdjęcia, odpoczywamy przy stacji benzynowej, a potem na spokojnie decydujemy, co dalej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqxKK9y5pqibp-fO57cdr81iaRVJtYa5YsOldHONw95fkJJB6yINejC9OqqoNarEVtmWhvnKvYokOLKo_6_4PEH4F7GOlT1iamyfNR-U5K-hrdL5AsNDfxBN93n-y3flCMcZc3b90jHH_N/s640/reine+lofoten.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW5engv2LvKSoRSL6Rmiv2aWvqCWGOF8BfY5cIFVRquFIIpRMtj8MuVAqVhgFTf673nlcCHv2Zg55L7lt3PQ2Oa782TZqksyLIxNPUE7uTR5hpgJL7VR5G1bijj1UQku3s8hFfsrYtNDKy/s640/olstinden.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ta charakterystyczna góra zwie się Olstinden. </td></tr>
</tbody></table>
Tuż obok Reine wyrasta szczyt Reinebringen. Prawdopodobnie - przynajmniej logistycznie - najłatwiejszy do zdobycia na wyspach - bo na szlak wyrusza się wprost z szosy, nie trzeba drałować żadną doliną, czy upierdliwym brzegiem fiordu (jak bardzo brzeg fiordu może być upierdliwy - przekonamy się jeszcze dziś). Niestety, Reinebringen jest akurat zamknięty, z powodu remontu szlaku. Będziemy tamtędy przechodzić i mieć okazję zaobserwować prace przy jego budowie - wygląda na to, że do samego szczytu ułożone będą wyciosane, równiutkie, kamienne schody. Cóż, na Reinebringen nie wejdziemy, szkoda. Albo i nie szkoda - bo to zawsze jakiś pretekst (i to całkiem niezły), żeby tu wrócić. ;)<br />
<br />
Tymczasem postanawiamy iść na Veinestinden. Skoro nie zeszliśmy do jego podnóży ze szczytu Munken, to teraz musimy dotrzeć tam, pokonując ścieżkę wzdłuż fiordu. Cofamy się zatem kawałek z Reine drogą, którą tu przyjechaliśmy i po półgodzinnym spacerze docieramy do Djupfjorden. Wbijamy się w ścieżkę, która wzdłuż niego wiedzie, pomiędzy drzewami i krzakami i wkrótce ogarnia nas kurwica. Wybaczcie, ale ciężko to określić inaczej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1D7hSZQBsWOGIN10RpGXR6FeWtZVn5zJX7jYmY5X2qH_orzq_9u143RhuBtYO4zRtBjnTHucNcjWGnzNGsS8TECRZpVeRZIgB7vy9XVBzDdASKDvCByVG3kKujYZnS0zs0H2s0R2hNHhi/s640/lofoty+samoch%25C3%25B3d.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nieostrożność na lofockich szosach nie popłaca...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Stojąc na szosie i spoglądając na koniec zatoki i maleńką, stojącą tam bryłę chatki, mamy wrażenie, że to niedaleko i śmigniemy tą leśną ścieżką w trymiga. Tymczasem już na dzień dobry przychodzi nam się zmierzyć z dużą skałą, której pokonanie nie jest ani łatwe, ani bezpieczne, a przynajmniej nie, jak się ma na plecach tyle, ile my mamy. Serio, stojąc pod tym, wyrastającym ni z tego ni z owego w lesie skalnym koniem, nie bardzo mamy pomysł, jak się na niego wdrapać. Udaje się w końcu i szczęśliwi ruszamy dalej, wierząc, że gorzej już być nie może.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjTqpXkskkZQe35-IbljsoEHFq5fFipNaZ-KOdt_PSSH-_6Yr5_7LMI9TQ84YxaIz4lGWX7r6lly0xKmjQEpeLhjOUS8CYJzmNHq9rY4mefRexfZLjYk_hu8HoGCT4rnU9kWMEKrJ8456j/s640/djupfjorden+szlak.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tu jeszcze mamy siłę się śmiać.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
No i faktycznie, gorzej już może i nie jest - takich przygód, jak wspinaczka na około trzymetrową skałkę może i nie będzie. Ale ścieżka okazuje się w najwyższym stopniu okropna. Z ziemi wystają korzenie, niemiłosierne błoto sprawia, że trzeba się łapać pni i gałęzi drzew, żeby na nim nie jeździć dupskiem, co i rusz trzeba pokonywać jakieś mniejsze bądź większe głazy, tu kucnąć (przysiady z przeszło dwudziesto-kilogramowym balastem...no sama radość!), tam się podciągnąć, a roślinność bezustannie zahacza o plecak. Do tego ścieżka wije się to w górę, to w dół. A człowiek z ciężkim plecakiem taki jest strasznie niegramotny, przechyla się razem z nim na boki. Wszystko to, wymieszane razem męczy przeokrutnie. To, co miało być lekkim spacerem, okazuje się być nie lada przeprawą. Opuszczamy wreszcie zarośla, po około półtoragodzinnej walce, zniszczeni psychicznie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvVw8SBW5cbl0ndt9yWTo_eNQ-wkaImRJ3PtgKq2ovLjFbtPrnwwRu8na4b7LZ2FaMF-Di4fJlvpadHKw0HjYNf9Ka1AUlY5edJU0zo-RSNje7R3MgY29xhEnOPuq8Lj3MiDXA-DjTdw7F/s640/djupfjorden.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">O, tyle odeszliśmy od szosy. A zajęło nam to ponad godzinę i pozostawiło trwałe rysy na psychice.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9xcEKEJSWCZgMDgqn9psQglWx1AO2RJjb5cLjC9jiHSl89LrB0u_Ck48vH-nY5oBT2l2dRTsIaxAs8fcAvLho7UuPECikk1Wvu6s3Ltz3fG4YxNa9p6L0q81hE3TA9mbt3W5TokhHOD-Y/s640/szlak+na+veinestinden.jpg" width="480" /></div>
<br />
Na powyższym zdjęciu widać po prawej stronie wodospad. To wzdłuż niego będziemy iść pod górę, by dotrzeć do położonej ponad nim dolinki. Na razie dobijamy do leżącej na końcu fiordu chatki, przy której urządzamy zasłużony odpoczynek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieeogSl7g3fuPCBfI7izZbSeV0oj0ql-A4BRhovCx3lh0hQmqU9lNgZWyNZ85PnQRDoHuoDlGwhXBLcoeIW5HzF-zY0vJFiHaiGNh3g4OfEU2C-48fwC6Uc_WwtdJ4DVDNxNrf-7KrqSHn/s640/djupfjorden+hytte.jpg" width="480" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1QYrBoKc-1OrZYN6R7fRz5jrcdUP4_glYAwy5VlCoRlH6Y15M1mvgQK18JrxS2DNmYZygWzbRYshRHuEtPITH69UxSr5xw4gm-CYVbnoe2jnyesmzji8rOePwHSKNSRhNYV59cX_DHpkp/s640/IMG_20190619_162828-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A w fiordzie znajduję muszelkę z perełką :)</td></tr>
</tbody></table>
Z dołu ścieżka nie jest zbyt dobrze widoczna - ogólnie, to szlaku jako takiego tu nie ma, ale chodzić można, jak praktycznie wszędzie w Norwegii - więc obawiamy się, że znowu będzie ciężko. Tymczasem podchodzi się nam nienajgorzej. Jedynym problemem są wielkie płaskie skalne płyty, na które trzeba uważać (bywają wilgotne), coby na nich nie polecieć. A, no i błoto. W kolejnych częściach pokażę Wam, jak najczęściej wygląda błoto na Lofotach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI_iZDxwfrn25Hl_3C7LoSjOulGXjx_okHIue2l8xmmBeLSvYfVZdFCe_cSQd5YL-jdGrVg8jLWA9-YyIxAiWPNAUEmth6LweUOdl-RaGaKWMjO4FX1p8DxYfk-Rm12Tr6CHn1L3PB-ktN/s640/na+veinestinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAOABNZ7Q5ZIUkXtBRaD4x1W2SuIGtqVqEeNxvQ6T5p9KMLLWEVLA21FhXX8RSn6pgt_HRICf1PGjsmr70GUqE28nZ0LxPeGtIySvXbLqMwCrIhjgYWzgHwb-ITVlcXd-TITg3lCtcHUDj/s640/lofoty+szlaki.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL4R50XH1Vz5xq3y3EtUWIAMLmImeIH3LQmDlaiAaMDX_TPqoLcmYuN1lV4EiiyCngbBalbl45q2KcM0VpzCax86mixaJzI6ztobSvwIAegG5O77Jxvf24tjfkky8gRPOR8X-9f0TjVsfq/s640/lofoty+szlak+na+veinestinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
Po dotarciu na brzeg dolinki, postanawiamy rozbić tutaj namioty, aby w nich zostawić graty i dalej pójść na lekko. W tym czasie jednak psuje się pogoda, toteż zamierzamy poczekać, aż się poprawi. Na Munken weszliśmy dla zasady - widoków nam poskąpił. Tu chcemy, pragniemy z głębi naszych jestestw je jednak mieć. Jest popołudnie, pada. Czekamy do wieczora - też pada. Nastawiamy budziki na noc (w końcu tutejsze noce o tej porze roku są jasne) - pada, a jakże. Wczesnym rankiem, bez zaskoczenia - też pada, ale stopniowo zaczyna iść ku lepszemu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMPvCUeiOivAo-F2uAU6gC9n-xbsmmbyp9BgrOtPY_d9Oriw-nMrjRr0iYDctb8Oy7NE-yRi3getLzgDxf5-Z6aRoVFC0PnOAGf3d7y8J3kKBo0lkkJ8ICQ3E-ORM2mcLjhYIUj9WVhuTO/s640/liofy.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To mi akurat średnio smakowało...</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Wreszcie, około 11-tej możemy ruszyć. Okrążamy jeziorko z naszej prawej strony i rozpoczynamy podejście.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoXE9NHQdkdFk4ont4qn0bTnCOz5mUOP7jezG9Yry0_uh_ecy1V4YoIXF4_N9YxZaOT7ZVxKPgk3dmyrK9Q1YNJrNzxQsrvS89X70b2Mlc143XGAwLbTshCtSeHuUZ1x5aO6wuuMWa1l-_/s640/lofoty+namiot.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nasz Veinestinden Base Camp. ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgog5SU14Tv3aUSaS2YNfcntwPWLhAWXDE_XQarnuDoI7OsD7ZDbLZoBIaetXADZAkQUojimugwQ74sCYin80IRUbX1AyIINq4kmwniP0_-wQSe6tNB5WALTYrocDcrXFnMnN-K5sHlkEKU/s640/lofoten+trail.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No i tam gdzieś po prawo to chyba jest Munken.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1ZbZ1iQdGHKCfibPjvE8IcABqtnNrJEXg_KsWLgtTXLx8ahf_7QpAq58tzmbGJJxnDCtXLroWUX-phBrqSDeGaFuQ6bGVIYHSLqXPmVYOtHp0800_BShSc23Al3fOxaejN8n8NxEYmERK/s640/veinestinden+szlak.jpg" width="480" /></div>
<br />
Idzie się w sumie spoko. Trafiają się miejsca z błotem nie do ominięcia, ale na to, to ja już przestaję powoli zwracać uwagę. Buty przemokną, to i wyschną, chrzanić to. A jak nie, to będę chodzić w mokrych. Do przełęczy, czy raczej ogromnego wypłaszczenia, ścieżka jest stroma, potem czeka nas jeszcze łagodne podejście na sam wierzchołek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLQLDFau-SfOtmGlHc9SCe_0H56LQbReWs03OpZv8QCoiAhVhCg-WN_OV6y5CnGItswZbo7m_8QUZevV8_XgWbBeYETSW0q42f-PsyWUw2SaN-W-Oug5nNTLqTd2EFH8S0VrIqj2NfNf4K/s640/szlak+veinestinden.jpg" width="640" /></div>
<br />
Już na podejściu, jak się człowiek rozejrzy, to coś tam może zobaczyć. No, ale najwięcej czeka nas na szczycie. I to jest drugi najlepszy moment wyjazdu. Podchodzę te ostatnie metry, przyspieszam, bo chcę już. Bo wiem, że będzie niewypowiedzianie pięknie. Bo po to tu przyjechałam. Bo opłacało się przeczekać wieczór, noc i poranek i wstrzelić w tę pogodę.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJMUDQ_5zjrVFu4LZ5pUjj1Bu2ta_oBAvZzpDfIppS4ykYIRvo-mLY8QkIV-SIT7DZ31Rzls6ldGWJC1oqkWKFeEwkNNDuvcm2SpnIW4qyS5VR4CjnpXq8-viGV7Haww6FkdYjnuikadjP/s640/veinestinden+szczyt.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Damian już naciesza oczy widokiem. Ja lada moment dołączę. :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Dobijam na wierzchołek i lekko odejmuje mi mowę, ale nie na tyle, żeby nie rzucić czegoś w stylu staropolskiego PKP. ;) Przybijam z Damianem piątkę i wymieniamy się wrażeniami. Jego są takie same, jak moje. Teraz możemy powiedzieć, że byliśmy na Lofotach. Teraz, choć domyślamy się, że do końca wyjazdu pogoda nie będzie nas rozpieszczać, możemy mieć satysfakcję, że przynajmniej raz, bez chmur zobaczyliśmy to, o co nam chodziło. No, to popatrzcie i Wy, choć zdjęcia (przynajmniej te moje) tego nie oddadzą...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7p9vXwZCvpZnSQTDwpuOIG1Chjknk3K-Bc3C0GnX71r9OcS3yVHBiAB3vfJMA6RWUF9mpdV87qzdducV9-AsMFWgwc1OXjQRBVioYgCe4g_QC1BP50f6MyjPzdRh1Jaf4HuWu_I4BusvM/s640/veinestinden+view.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggKbRW1JmUSkU2CmxBzm3BJ94Ij4rWOgIL6brUBjCzNTHQNZhROEH3x-LEYAc6LRfwl5_cezaA7SmBchC_405JiEgrvBb5mDO9nDYVQkV2IEv6AghhB8rfXaBcVzr8GuopJR0wKvDjXFwH/s640/veinestinden+widok.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To samo, co na zdjęciu wyżej, ale na zbliżeniu.<br />
Widoczny fiord, wzdłuż którego będziemy iść za parę dni na plażę Bunes, po dołynięciu do Vindstad.<br />
Po prawej stronie widać też szczyt Helvetestinden (chociaż trochę się zlewa z jakimś wyższym wierzchołkiem).</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3gpQtl1W58vEByIGCCJuc3B-GJ6V21LeIVnjQb82dwf_QkN0_kPJEnz58ZjVsSb6BiCpSTfWL3NpSamNiwBvzFNfxBY7AdAQvuVi_IzfKVtgOpP536mxWiLkLJ8jVw03tgjPpBq4UIfgK/s640/veinestinden+widoki.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnkjIRXjUXWei2Cb7txE2nMmqG6dq5BmsH84mUwO1MxJyoCgPUXIuf0PqhDmO4K3XDnL2sy8ylJRofTZKOU__vZwmrawjBJ6cCx5igKCylK9Ncqfm7QQtTB20bZl4tmn30VCBRLmkpx_a3/s640/lofoty+g%25C3%25B3ry.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na pierwszym planie Olstinden.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidAIgH5qX7DlO5mKiP-ARaLbKR2R4mbokL6j2rLjUjvv27npmoTTw-bqsJRSfIAki7YC0vY2TPDD6lSRyaOx4hoP7AuOGDTccUZczHe993us1wOCsm51jXUWuDZ1lccphLIBMbmLz7tCqy/s640/kjerkfjorden.jpg" width="480" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_f8ZXf5iNN-ehZAuY-Zf9ECCEo7LYRUGJQgWFv0ohjpw-HbpoDuvpM6fypfskrQdLOJKt1b7EedVH6zf46VXgdgUpzR8KpFmFu-Ry8XGk6KwaBq4wAYfsZEVdKMtrWNgXfDp2RIEEa6yL/s640/IMG_20190620_125120-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHLXS4uurVv6uD7OWlhUTpkyYkFszHNqhYJZBk8ZPAtj-jwl0x6pwqG8qRPE4w86gQ-vHyL-pKeZy3VDrMcrnWwFgKxs_hCbO0GTrVHQUdWZzKNVqcNdKcHws7EJb7CTEIzbcwAHWjEWsx/s640/lofoty+gosia.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kobieta podróżniczo spełniona ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
O zejściu z Veinestinden opowiem już w kolejnych częściach relacji. Zabiorę Was w nich też na plażę Kvalvika i szczyt Ryten, kolejną słynną plażę - Bunes, opowiem o tym, jakie emocje mną targały, gdy wchodziłam na Helvetestinden i wreszcie wejdziecie ze mną na Tindstinden. A na razie lecę do Gruzji. ;)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-31447876260733445622019-07-13T20:41:00.003+02:002019-07-14T15:47:41.551+02:00Staroleśny pokaż rogi, albo wpuść nas w swoje progi<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1600" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdiiofTvSgw2gHJpM44xCbAQ736DfbQABEcNrAaDkFW4jX8PnthfbGaPUtVwpBhg3Ncf-kMSdlluTItUYKGUOCYwTl63me_fMKUE4zaO7xxz5zEmgu5jnc39LotFRYUXKHMeMzjnLUc1Jg/s640/IMG_20190704_130522-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
Daaaaawno już nie zafundowałam sobie takiego wyskoku w Tatry - wyjazd nocą, jednodniowa akcja, powrót. Całodzienna senność i zmęczenie przypomniały mi zresztą, dlaczego. Wiek już trochę nie ten, po trzydziestce wolę jednak pospać. ;) No, ale, czasem jeszcze można się porwać na jakiś spontan. Nie wypalił większy wyjazd i nie za bardzo wiem, co ze sobą zrobić. Oficjalnego, wiosennego focha na Tatry już odwołałam, raczyły bowiem w końcu stopnieć. Korona już kolejny rok przypomina o sobie i domaga się dokończenia. Niby nie mam jakiegoś wielkiego ciśnienia, ale skoro zostały mi już tylko dwa szczyty, to pomysł, aby wybrać się na któryś z nich nasuwa się jakoś tak sam z siebie.<br />
<a name='more'></a><br />
Odzywam się do Michała, który towarzyszył mi na Kończystej. Podłapuje temat, z duetu Staroleśny-Pośrednia wybiera ten pierwszy, sprawdzamy więc prognozy i celujemy w czwartek, który ma być najstabilniejszy z najbliższych dni. W czwartek wprawdzie mam fryzjera, bo wypłukałam się do blondu i czuję się nieswojo, aleee... priorytety. Na Staroleśny Szczyt wejdę jako blondynka, trudno.<br />
<br />
Z Radomia ruszam o 1.30, trzy godziny później jestem w Krakowie, gdzie zgarnia mnie Michał. Dołącza jeszcze Tomek, znajomy Michała i jedziemy na Słowację, do Tatrzańskiej Polanki. Spodziewałam się rześkiego tatrzańskiego poranka, jednak wita nas ciepełko. Po marnych skrawkach snu w autobusie i samochodzie strasznie mi się nie chce, no ale grzecznie ruszam, trochę wlekąc się za chłopakami. Na szczęście podejście do Śląskiego Domu ciągnie się asfaltem. Panowie wprawdzie mają zakusy, by iść skrótami, ale ponieważ dżentelmeńsko oddają decyzję mnie, konsekwentnie, do samego końca napieramy szosą. Jeszcze się nachodzimy dzisiaj po kamieniach.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaidIfNwrya_cMtwbvbUSrg8datHRUVlrbAyEYZT4EkvFvyxxhm1LqJG5oGnodMueWmGcwH6MifPPcfn1G9wmjO7H69vvzqi7prTUbSg4jWmYjq6_IkLaKD6XAvFb1nfsYVjfLsA6Y4HbM/s1600/IMG_20190704_084250-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaidIfNwrya_cMtwbvbUSrg8datHRUVlrbAyEYZT4EkvFvyxxhm1LqJG5oGnodMueWmGcwH6MifPPcfn1G9wmjO7H69vvzqi7prTUbSg4jWmYjq6_IkLaKD6XAvFb1nfsYVjfLsA6Y4HbM/s640/IMG_20190704_084250-01.jpeg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chłopaki nie sprawdzają fejsa, tylko też będą zdjęcia robić ;)</td></tr>
</tbody></table>
Teraz mała uwaga dotycząca zdjęć w tym wpisie. Zaparowała (albo czymś się uciapała i jej nie wytarłam) mi szybka chroniąca obiektyw...w związku z czym większość zdjęć jest jakaś taka zamglona. Wartości artystycznej to one zatem nie mają (nawet nie chce mi się ich obrabiać), ale wrzucę je ze względu na wartość dokumentacyjną. <br />
<br />
Przy Śląskim Domu robimy dłuższą przerwę na śniadanko, a potem żwawo ruszamy w górę szlakiem, prowadzącym na Polski Grzebień, wypatrując odpowiedniego żlebu. Początkowo z Michałem umawiałam się na wejście granią z Małej Wysokiej, ale ostatecznie spękałam i zaproponowałam Kwietnikowy Żleb.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjr9BUTfrPRXQrHDN5GNW1DgKV5dQuNU9pFrK7LuvI-_5lasGR_riLlCURLM-2t1HyOl3XkZbY1Zcu5pXK57NO9lXZnwD9loxoRTb513g0oItSZY5oVNB8jrbSlxTjvHDcK6Jgi1H_Zvkna/s640/dolina+wielicka.jpg" width="640" /></div>
<br />
Kwietnikowy Żleb ma to do siebie, że jak się go raz widziało na zdjęciu, to się go raczej z innym nie pomyli. Ewentualne wątpliwości rozwiewa bardzo wyraźna ścieżka biegnąca od szlaku do jego wylotu, w którą to bez zastanowienia skręcamy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtH9TmOW3i-C6pzsoCYbWEcI_2lgL1sG0PHHEOF0Xyjokr6SuHgkePknyx1Kpjn1n1g2FkZozSp2I5sqW3IueQRTCNGOHvrz2Qcv5bqLr2X-25OqshoOI0TjBZ2tSBxS9yoythQRxP21Qy/s640/kwietnikowy+%25C5%25BCleb.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na ścieżce wprowadzającej do żlebu.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWrkFSj1DVTWAK081Z5m9Ss_AgKbjK7wM_s6M-2qTocPT6_VS8DOvhDYw46nzIvlXJoHdoApNlSqnPVl-m3QAhmPexhLGM-mCne16T3LB8jiyj5Pr2iF9dh1cF0ZLQS7MFyXR6cxRoQAVn/s640/%25C5%25BCleb+kwietnikowy.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">U wylotu żlebu.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
W początkowych partiach podejścia ścieżka jest wręcz oczywista i prowadzi nas, omijając żleb po prawej stronie. Sprawnie osiągamy wysokość (choć mnie kosztuje to dziś naprawdę bardzo wiele). Potem, wraz ze ścieżką przewijamy się na lewą stronę, a później zaczyna się heca. Szczyt (jego dwie turnie: Pawłowa i Kwietnikowa) jest widoczny mniej więcej na wprost nad nami, a jeśli już mielibyśmy skręcić w którąś stronę, kierując się na niego, to logika proponowałaby w lewo. Tymczasem ścieżka ucieka wyraźnie na prawo. Nie byłoby w tym może nic wzbudzającego obawy, gdyby nie ostrzeżenie, które otrzymał Tomek od kolegi - a mianowicie: nie władujcie się na Rogatą Turnię. A owa ścieżka kieruje jakby nie gdzie indziej, tylko na Rogatą właśnie - a przynajmniej tak nam się wydaje, bo potem, już w internetach okazuje się, że to Podufała Baszta. Swoją drogą, mała anegdotka. Jeszcze na płaskim Michał stwierdził, że skoro ja przejawiam zamiłowanie do rogatych stworzeń, to będą obserwować, gdzie mnie ciągnie i tam właśnie NIE pójdziemy. ;)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqfl1d_Vq2iwU2sCRfG0DOHJqcafLR6ZQVnF-Dpf-Z33ZMTSrWO9q0nyVub-GRDfsIFqtAhQeelnyQnKK2tRTMwmQQXrMq7XkQ9cGu0mo6r4QLBu8-5vDPuHEceyKp83vpFq2V-y53H4As/s640/%25C5%25BCleb+starole%25C5%259Bny.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś w środku Kwietnikowego Żlebu.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4tsx9eAJZm5txlKFmwKzTp7Y_0WkgM9zREaU2c98BP8T1GtsDpe-srzefRMvAfi71Y4M_-2y-ZCyOMs6p_XSV6IaAJXhLjp5_FqW-1qRdsQtPdyA_41Ymc5HxgD8V4MzfxOah1MOCcu1N/s640/rogata+turnia.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podufała Baszta i problematyczny fragment ścieżki</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
W czasie, gdy dumamy nad swoimi dalszymi krokami, u góry pojawiają się jakieś postacie. Jedna zaczyna akurat pomiędzy skałami pomykać w lewo, druga schodzi ku nam, tą wyraźną ścieżką właśnie. Chłopaki wychodzą naprzeciw, coś tam gawędzą, ja w tym czasie zerkam w internety, które nic mi nie mówią. Okazuje się, że od tej ścieżki jest odbicie, które pozwala ominąć domniemaną Rogatą Turnię trochę łukiem. I tak też robimy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDC2V_Z4bR5tRTTKAmKnK87DJIyntK10ASxLacYkyg6H716a8mrFDEsfveTLEHnoI64Add9nECNhRSpLIjxhFBwZxsIVvBVkedmM7hZY1OcECNBh75ZHQWwZRZm-QqEtemSjNARrCEWwP1/s1600/starole%25C5%259Bny+bradavica.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDC2V_Z4bR5tRTTKAmKnK87DJIyntK10ASxLacYkyg6H716a8mrFDEsfveTLEHnoI64Add9nECNhRSpLIjxhFBwZxsIVvBVkedmM7hZY1OcECNBh75ZHQWwZRZm-QqEtemSjNARrCEWwP1/s640/starole%25C5%259Bny+bradavica.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Staroleśny Szczyt, a dokładnie Turnie: Pawłowa i Kwietnikowa.<br />
W prawej części zdjęcia widać gimnastykujących się chłopaków.</td></tr>
</tbody></table>
Po tej chwilowej zagwozdce, dalsza droga idzie nam dość płynnie. Tu już ciężko mówić o tym, że ścieżka jest wydeptana, bo trawy tu jak na lekarstwo. A jednak ścieżkę zazwyczaj widać. Ciężko mi to wytłumaczyć komuś, kto nie chodzi poza szlakami, ale kamienie są rozsypane w specyficzny, zdradzający bytność ludzkiej stopy sposób, tu i ówdzie widać ślad po raku, no i zdarzają się kopczyki. Mniej więcej w tej części drogi zaczynają się niewielkie trudności, które dadzą o sobie znać na zejściu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgymVF0sc4HwmMvfYK6yu4-ux4KP_dhTDn_InJFuhHOOkzBloD5FdfKPMWKAiYbafjnsTGxvfRcfzBxcQ94L3psLRch1qUIdoSiOC0Vjck5SIS5ZolzvmD-5p2ddqwB644jzkg8T_l_Nl2t/s1600/na+starole%25C5%259Bny.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgymVF0sc4HwmMvfYK6yu4-ux4KP_dhTDn_InJFuhHOOkzBloD5FdfKPMWKAiYbafjnsTGxvfRcfzBxcQ94L3psLRch1qUIdoSiOC0Vjck5SIS5ZolzvmD-5p2ddqwB644jzkg8T_l_Nl2t/s640/na+starole%25C5%259Bny.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Lawirujemy pomiędzy skałami położonymi coraz bliżej grani. Gdzieś tam trzeba lekko się wspiąć, powiedziałabym, że mniej więcej jedynkowo. Nie jest to długi kawałek. Wreszcie docieramy do miejsca, skąd widać ukrytą dotychczas Tajbrową Turnię (to ta, na której jest skrzynka), zza której wychyla się też Klimkowa (z krzyżem i podobno najwyższa). Problem polega na tym, że nie bardzo wiemy, jak tam się przedostać, bo większość okolicznych skałek kończy się urwiskiem. Michał robi zwiady, zaglądając to tu, to tam. Ostatecznie znajduje skałkę, z której da się zejść, a za nią droga jest już ewidentna (o ile się dobrze orientuję, to zejście kończy się Kwietnikową Przełączką).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicRegNwOmH2Bie9GGBNSADvYXydrZDpEQp2oWQRLoRUkzBfoUWZtbao1fYqkyXDIytn8CwzqVCl98Q5f9rNFerBqd1aOU7KfgAYgeq31IihzIogeVOTDltcTVmgiRxkxhDWOQ6d9lgosf2/s640/tajbrowa+turnia.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Po lewej Kwietnikowa, po prawej Tajbrowa Turnia.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Kwietnikowej Przełączki podchodzimy na Klimkowe Wrótka (czyli wcięcie pomiędzy turniami szczytowymi) kawałkiem bardzo kruchego i niekomfortowego z powodu tej kruszyzny terenu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEineEqGyvRJ4IOL7VpRC_90hYHisb4_2MeLtg855JxpFFRsDWB1Cq-WjjBQ9bekx2WlFN2PEymNaM_WB-BFWjFoym-SMshZ_Vt8kIqcbQSX-QrJ1HB4mZUbOOQ2wBOn-S6T6GBlo9zf5FwT/s640/starole%25C5%259Bny+szczyt+turnie.JPG" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcGF3niZyaimxLSaWDNpPeQEBog6726GWi35xofyBdDVk3VFfpjGi1LTW3vDUzcB4Q1PaE81CsI0ota3uSyi_W2wj40c-ur95bXClSVbSaRC7l8lFyfQbcLcJ_A8N5dSS4c_BtCdo9mJ8b/s640/kwietnikowa+prze%25C5%2582%25C4%2585czka.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zejście na przełączkę.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Najpierw ładujemy się na Tajbrową Turnię, gdzie robimy popas i wpisujemy się do zeszytu w skrzynce, a potem na zmianę (bo robimy sobie nawzajem zdjęcia) odwiedzamy też Klimkową, którą wypada przyklepać, bo ponoć jest najwyższa. Samo wejście na obydwie te turnie (czy też zejście z nich) nie przedstawia większych trudności, choć oczywiście trzeba się trzymać łapkami i uważać. Poruszamy się pomiędzy nimi dość swobodnie. Na pozostałe dwie turnie się nie wybieramy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvT0pBlhRF0tUE8UIB5_etgf54x2No_i6QcXTmgw0uy1Fd1XVorzvaDgVN9k1npCUcxvx89J4lsJIeT9NT_rbo0KzEN9nt14W9LQWEYj6hUpR58JTZ0Z_NTmb06cPlH0zL_jm-a4jBR8PN/s640/IMG_20190704_130925-01-01.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trzynasty do WKT :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEKyOOLQNKp9ORAzRKLphcuLYg7RmZrX0KP98Tftm_yPu17niWn-QHhvVqMaq4U2-77aPAGmrpi6nIMpTIay-1dFsVi0_pudwO-6Ft1KR-0Dck7_oYwSGhHs6Ep42Nbve45zvc_Y80bz1S/s640/PhotoEditor_20190705_090846145-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
Pogodę mamy dziś jak na zamówienie, nie spieszymy się zatem (co mnie potem będzie kosztowało czterogodzinne oczekiwanie na flixbusa w Krakowie...ale sama optowałam za piwem w hotelu, więc nie mam absolutnie do nikogo pretensji). Spędzamy zatem na szczycie całkiem sporo czasu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmRZ_xYxruXkRVfbCa3Gz2eE93URE7Ktx5FudRQI-8X6rJ2nKLUHFms48t1-hGvwLidXu-_iAqs2fj5_YSZq0TAkcle8VcKr8GuCHzuBh8o6oMpeJt5D8Shlc8GNMdXFmAa3dN2HRcBwAi/s640/IMG_20190704_131201.jpg" width="640" /></div>
<br />
Na zejściu problem sprawia opadająca spod Klimkowych Wrótek kruszyzna. Sposobem na nią jest przetrwawersowanie jej (które samo w sobie jest problematyczne, bo buty jadą na dół razem z całym podłożem) i dotarcie do skał, których można się przytrzymywać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggUOYF9ucOwN-ESiIYRm7hGrsUjKTR2H21Pg5PScDLsso_GcM4_r5B_p8UBnU9av9sNRXJJEHTWtTWgmxpzTypbdvHgigSKGtuFYVUn0slgPtypzSGt6UpShOG6svzlmlheu9hzeSVqExe/s640/piarg.JPG" width="640" /></div>
<br />
Kolejnym problemem jest skałka, o której wcześniej pisałam, że trzeba się na nią wspiąć. No, to teraz trzeba zejść, co jest trochę trudne i wymaga nie lada ostrożności. Z dołu wygląda ona tak:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-7T479FVpHfqBJOvwZyCNeXovuPWx1qwg7vo8br7NTOsNJvSqD3R8MhxO80DKqSOvluz1fynMUVDXj2aJn-Od7ikQIMiJCDHA3qN0JtMt7cSEB62wk__q9-MTlT5iNIVPiuBwqxXEX52e/s640/DSCF4452.JPG" width="640" /></div>
<br />
A z góry tak:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggmiQOSGBqunSLBSB_mimUq41gRyy_OwkwYKeWyFcWzFfwzYOhNgq7GTHbhLyS5YkxdfCeKPFjg1BPoWDsD0Je-pflzNjgCt_ne_4OuVTDqkYr-nn3hq-W_Gb-EDJk4udedWTULuxmog5S/s640/DSCF4449.JPG" width="640" /></div>
<br />
Dalej już na spokojnie, chociaż wciąż ostrożnie, schodzimy żlebem. Trochę wysiadają nam kolana.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKoaXndhZI6oNci0_Z6JsR1O37PzRNCc_-JWImN-bybTlbc73ZiyIfG3QBCdmmMZqmrjCqL9d8Jx0kWJu2nTXaWlptU6615vFzPrEs6mJ23kL5l-xr-9w78qX0jJ_KToKQb4vl9HCTkh22/s640/IMG_20190704_163736.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A po robocie... :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Przyznaję, że Staroleśnego się bałam. W większości relacji napotykałam wzmiankę o linie (my postanowiliśmy jej nie brać, bo Michał miał info sprzed paru dni, że żlebem spokojnie da się bez), a poza tym wszyscy klasyfikują ten szczyt wysoko w hierarchii trudności Wielkiej Korony Tatr. Tymczasem najprostszą drogą okazał się on całkiem przyjazny. Nie twierdzę, że to łatwa góra, bo są miejsca, gdzie trzeba pokombinować, a i zgubić się można. Dodatkowo - dla mnie to już trzynasty kamyk do korony (a poza WKT robiłam też inne pozaszlaki), więc zdążyłam już nabrać doświadczenia. Ale chłopaki są w zbieraniu WKT trochę wcześniej i odnieśli w sumie podobne wrażenia do moich. Staroleśnego - tak jak każdej pozaszlakowej góry - bać się trochę warto, ale bez przesady. :)<br />
<br />
No i muszę się Wam pochwalić, bo zawsze w tym temacie narzekam: JAKI JA MIAŁAM LEKKI PLECAK!!! ;)<br />
<br />
No i sorry za te zdjęcia...<br />
<br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-30770736663919535682019-07-09T18:24:00.002+02:002019-07-09T18:27:15.447+02:00O gospodarzu, który najlepsze wino zostawia na koniec, czyli via ferraty w Austrii<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhCbC1AA5ySN4NOdbnzk5YvAv3KyIZbS_-TIlnRlaXljgz_S26FlxIvspt4KIcJYQIOrgmzAZ_4Hw8mKexb0_Wd7R6XUqvk1jw7ani-sYG31Z4jVTryaeUIfGmGbMzuEMebI4PkILrTu1_/s640/ferrata+droga.jpg" width="640" /></div>
<br />
Skłamałabym pisząc, że ferraty były jakimś moim wielkim marzeniem. A jednak chodziły mi po głowie, właściwie od kiedy dowiedziałam się, że coś takiego istnieje, a zatem od kilku już lat. Nie planowałam żadnej konkretnej, nie szukałam informacji, nie obmyślałam wyjazdu, ale powiedziałam sobie, że jak trafi się okazja - to z niej skorzystam.<br />
<br />
No i się trafiła. Odezwała się do mnie Pola ze szkoły wspinania Climb2change (<a href="https://climbingacademy.pl/" target="_blank">TUTAJ</a> macie ich stronę internetową, gdzie możecie sprawdzić ich ofertę - jeśli się na coś zdecydujecie, to nie zapomnijcie zaznaczyć w formularzu, że wiecie o niej ode mnie ;) ). Zaproponowała wspólny wyjazd do Austrii w rejon Hollental i Rax. Słowo się rzekło - ferraty, here I come!<br />
<a name='more'></a><br />
Przede mną daleka, podzielona na etapy droga. Nocą z czwartku na piątek moszczę się w autobusie, nad ranem dojeżdżam do Krakowa, gdzie zgarnia mnie Magda. Pijemy u niej kawę, ona kończy się ogarniać i ruszamy do Oświęcimia, do Poli i Darka, skąd już jedziemy razem ich samochodem. Korek blokuje nas w Wiedniu na dwie godziny, ale o planowanym, popołudniowym czasie docieramy na miejsce, pod robiący wrażenie mur Hohe Wand. Tam spotykamy pozostałych uczestników wyjazdu i rozbijamy namioty na kampingu. Pod wieczór ruszamy rozgrzewkowo przyatakować fragment jednej z pobliskich ferrat - <span class="_5yl5">Wahringersteig (szczegółowy opis ferraty do zapoznania się na stronie Climb2change - <a href="https://climb2change.pl/via-ferrata-wahringersteig/" target="_blank">TUTAJ</a>).</span><br />
<br />
Jeszcze na płaskim podłożu przechodzimy krótkie przeszkolenie, dotyczące prawidłowego przymocowywania lonży do uprzęży oraz jej używania, jak i w ogóle poruszania się na ferratach. Dowiadujemy się chociażby tego, że stalowe liny służą nie tylko do tego, by się w nie wpinać lonżą, ale też jak najbardziej do tego, by się ich łapać - ferraty z kolejnych dni wydają mi się zresztą nie do zrobienia bez łapania się liny, no ale o tym później. No i w górę!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIBjcRt9aP3AIyPJbKvamrsZMSKgpWuEAW66pr7dCGMqjhPjXrsqtRHOv5HricfL4836EhFpOesP1yh6s42g9C2MkIIAVNX98UINjtam7c0oHx6OZRJwkSVGIvFBaHzjVZL2WTmH29Ck2S/s640/via+ferrata+austria.jpg" width="480" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-mleAQzTJ-sEDNTbxk4qGTFHztY8tmmVaQwWvSc1USVnHfTcsUZDKfllSwEzmOQ8PLmqnKA-pzTzWYhb-NJzDDmXeZhxxOfl_NHTv0haVVtPFysGoc9Ax5WFsKntKnVz3sQ6tS6xfQq-Y/s640/na+via+ferraty.jpg" width="640" /></div>
<br />
Via ferraty mają swoje wyceny. Skala trudności via ferrat rozciąga się od A (ferrata łatwa) do F (ferrata ekstremalnie trudna). Ta, której fragment my dziś pokonujemy ma wycenę C (ferrata trudna). Na moje odczucie ferraty o wycenach C-D są jeszcze do zrobienia przez sprawne fizycznie i niepozbawione odrobiny odwagi osoby. D jednak daje już nieco popalić (o czym przekonam się w niedzielę). E, to już zabawa raczej mocno wspinaczkowa (przynajmniej na taką wygląda, bo ja się nie odważę). O F nie wspominając.<br />
<br />
(Więcej o specyfice poszczególnych wycen via ferrat przeczytacie w <a href="https://climb2change.pl/skala-via-ferrat-i-trudnosci-na-via-ferratach/" target="_blank">TYM</a> artykule Climb2change.)<br />
<br />
Z racji późnej pory robimy tylko kawałek tej drogi. Zresztą dzisiejsze wyjście miało nas jedynie zaprawić przed jutrem oraz sprawdzić nasze możliwości. Ferrata <span class="_5yl5">Wahringersteig raczej nikomu z zespołu nie sprawia trudności, choć nie można też powiedzieć, żeby była banalnie łatwa. </span><br />
<span class="_5yl5"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdl5SCCOG3zHiVLYVHj4xnC5zdiSiON8gUWQxBfmablsK2l9i4GBQx8Dt75DSyFjKxIpPcrh65uW3q5wK69rwoIzNzWyyjumdgF8GU2Ulze5hto5fc2eOyZJ-9vfIgLEAz0VC6N_R1BKeB/s640/austriaviaferraty.jpg" width="480" /></div>
<span class="_5yl5"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC3xfDiZwGan-2GM-QlJrEZeDySU5xlnCwjMQWXz4gBjK2O7T9LaQ4wuPgI___4MdGxyXbElCjAcnWWS8U4irUtzMlSCqqTZn4epQbHzw5ifToIT2g7mPIGTKeQZ6_MTh-6GqxiFtYu5Q0/s640/ferraty+via.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiefMQN-LQQ0rJumHapp_rkfHsNwDm1cucsjv2re08bTElb0XMnKAJgWOvOe06r-a0tjJyGyEQVenNcV1b0uU_B5FZjpnGv2tcnqvCOCRbxcbzquvG3D-CYVhuBPHYh8JyrQZ-4ANvfK96U/s640/austria+g%25C3%25B3ry.jpg" width="640" /></div>
<br />
Nazajutrz czeka nas już dłuższa zabawa. Dojeżdżamy w rejon Doliny Hollental, by udać się na ferratę <span dir="ltr"><span class="_3l3x">Hans von Haidsteig. Darek uprzedza nas, że zanim zacznie się właściwa frajda, czeka nas półtoragodzinne podejście. Czyżby? Dariusz narzuca tempo dość zabójcze. Rozglądam się po uczestnikach wycieczki, wszyscy dają radę, nikt się nie wyłamuje, to i ja siedzę (a raczej zapieprzam z językiem na brodzie) cicho. Głupio mi błagać o wolniej, jakem blogerka górska. ;) Dopiero potem okazuje się, że nie tylko ja wyczekiwałam krótkich przystanków. W każdym razie, zamiast półtorej, podchodzimy godzinę. ;)</span></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQMTw1uUCRmV1vX-NRtqdyfls-UvEAcTX9oOr-30MVzXPUFOXcBw3F3V4G1tRWuvsGEE55PJ13gNcpHQAzgYQFYO1YWShPeHzi_ZuSXI4BiFazXWsa6CDG8FrTlSs2m2kIcBh5-05dgzyT/s640/hollental+ferrata.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgShn2sUXfnHYTiHcKiGmEpfj51odC_X0x2Avkghw7XAFJnOM6_3bO_wFuw_iH801fNQafb9EF2OjG3GbuRy6lMMNpx8XnnxkEDG-zx0oXL8KarbBVwgF3Oe6VNV_urRihKa455cYyoiZHU/s640/Hans+von+Haidsteig.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk3NI9KD1JOdmrb-dGBtBW-Ns_pcz4iMs2Vuxkn9SjR0y10o0V6pMO_9UCdWc6Gi-CRqyH1tdF69gGmGnKzAu7hk4cqT8n134w2z3wXfMNo9tQz52EJ3jmDFGnXUP1wm0NeOMTu_ad2f9l/s640/via+ferrata+w+austrii.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Ferrata Hans von Haidsteig ma wycenę C/D. Jej przejście zajmie nam około dwie i pół (może trzy?) godziny. Na trasie czekają na nas zróżnicowane trudności. Największe stromizny pokonuje się, wchodząc drabinkami. Ale są też fragmenty, gdzie trzeba pomacać trochę skałę. Albo... no właśnie, trzymać się stalowej liny. Nie wiem, skąd wziął się mit (?), że lina od via ferraty powinna pozostać nietknięta. Już na ferracie o tej trudności napotykamy miejsca (choć tu jeszcze jest ich mało), gdzie nie ma się za bardzo czego łapać, poza liną właśnie. A że na nogi też brakuje stopni i czasem trzeba stawiać je na tarcie, to złapać się czegoś trzeba. Często oczywiście ze skały wystają klamry, no ale nie wszędzie. A jutro... to już w ogóle będzie zabawa. :)</span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEHNSl3HaKC5m8L4IlNnBEH3IAxQuWNoz9A6lEsNXfgt8HENL1aCVpf1SnOU6_WKbNu-7NpSBoC0eaMYLjP92Nyby3IQ-IHG2DXhNv283L8uqbmT9ZPEDoUkTAmAD4IpO2QLLQ65CaQVSv/s640/haidsteig+ferrata.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To wszystko przez nią - Pola z Climb2change ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwQhHtQcghXSiSCBAgbvPoEwFCSamiUIOW0uN2i9teHppf2F5_zA2rZYYHGV84BoLaYitd7tBFYwp-Kk69A9rYKZpoytYJ6TPiQjbFdhkeiXRk9AUyhksvTHitY-iroG6S-Eqbf0U-fPTE/s640/rax+ferraty.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3G8oepcGWErMHO_-43sSP8gTdBXwsHBCDK47dcUQQwqMhfbg3sLDoE7eFm1RLmfBGuE7QwOMxTKPmYtqAkzV5VCawoxDTPc4bE3wAEmWynCs3R80A4VaCpbv26A7ue6Zmt8yiDnpI8uW_/s640/viaferrata.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7HokjuZ9xlCvfQ9FN7bEbkixFLM46FZ3mQA95UASa9i_3dDHqnYeTsPGq7qa_WBwVBcfjqbPV84h5y3iD_imVG28KwG1R7zQHwKXxll_Sja9eFKom4Dub1Hke3MCM_DeSmy4OmnrIwkgV/s640/ferrata.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO1UcylO6LgkwpALnXyI2nNpv9RNxdZU1Z98RG5Jhi1cS1WnAYV9WtOYarJmNVTVUOdBJJjP9xM0blR4bZ7-WNOetbPjRn3cGgMNmcRCk8cBWGWuC0JTp4X9PY4z2KBrFV473fk5PwndqK/s640/ferrata+austria.jpg" width="640" /></div>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Idzie mi się dobrze, poza tym, że chyba wzięłam nie do końca odpowiednie do tego rodzaju chodzenia buty. Wszystko z nimi w porządku (opisywałam je w <a href="https://www.rudazwyboru.pl/2019/06/ulubione-miejsca-na-jurze-test-buty.html" target="_blank">TYM</a> poście), tylko, że są miękkie i niezbyt dopasowane do stopy - to akurat było moje celowe zagranie, chciałam buty lekko za duże, bo jak się dużo chodzi, a zwłaszcza schodzi, to bywa, że bolą (a nawet schodzą) paznokcie. Gdybym miała jechać jeszcze raz na ferraty, wzięłabym raczej bardziej smukłe i lepiej dopasowane podejściówki. </span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzDEoRZUyv7LTjDRl1PLbbnGVrIeRcq8rREX5CMP3kmsxL79KDLe7nxLye5b6gM-G4nNxvFcDBQPXgWbZjqU7XQpGPVpcTdBfxVnAM5gl2r-6IwC9vtIf-ppkq4T8HF4anuzN8Ids_MSwh/s640/austria+ferraty.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rejczel też debiutuje na ferratach ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivulnnJYdX6Tlm1JbHZ6KtKvhLblrKLDIFOtEpUi68xqmxx5OTAYrvxktKOmlaIzcYFqJabXfnT7KggLHy-nohoXclcsuWW8hJf7iUZfMSauHatnN5S3wEk2aVMWyozp-bJkbxsntm46hg/s640/ferraty+w+austrii.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedno z takich miejsc, gdzie nie wyobrażam sobie nie złapać się liny.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Pokonywanie trudności na tym
poziomie sprawia frajdę, a jeszcze rrraczejjj nie podnosi zanadto
poziomu adrenaliny. Powiedziałabym, że jest tak zupełnie w sam raz. W przypadku, gdyby miała powinąć się noga - jest lonża. Aczkolwiek wolałabym nie dopuszczać do sytuacji, w której musiałoby dojść do jej zadziałania. Nie chodzi o strach, że się urwie - raczej nie powinna. Jednakże lot na via ferracie wydaje się być długi i niekoniecznie pionowy. Odległości pomiędzy kotwami, do których przymocowana jest stalowa lina są spore, a to na najbliższej kotwie zatrzymałyby się karabinki od lonży. W razie, gdybym potrzebowała odpoczynku, mam przypiętą do uprzęży również zwykłą lonżę z taśmy, dziś z niej nie korzystam, jutro się przyda.</span></span><br />
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Ta konkretna ferrata nie wiedzie non stop trudnościami - zdarzają się też fragmenty, które pokonuje się bez asekuracji.</span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK2IblyckHPzyZ-9FXwuKQhojMQdsfq29Yx57vJo7w3wZKZzxI78LMqCI0yKQF2Zog_9LeTvIE1wKI3ANW3F6K6fQyfD401VpA4MkYmXG-O36pDiya7H-idixGkv1fSdWHqJIB35VybtQF/s640/austria+alpy.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I na których można spokojnie zapozować do zdjęcia ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNqI2TdgxVJfOwhDyPH2Dm34wAI7ltwVMJp4xOunRg4Sx52_u735NjMBvglHaqEsbbGqQKkfB2ZrHx9ro6-O1GhoOQ1X4FLCyAQLQ3Jmj-NOPLtW1_dPaQwQZTqHPEIWSpWkTf3Ja9zP1w/s640/na+via+ferracie.jpg" width="480" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh620-BFX14ZUoGgPKfkfSQGsUt24TAf6ahw45Hhvu7ei7S5bg_uVPN7LOhBLAjcVP-L7xYJocQ8zHWYAs7IHUouFnwDsIHgwAH48IDpATRvQmNY7N_peE5uG6mRROtKMn0BbImh3NiSC2j/s640/ferraty.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj8J0eLl9pW9aCASVcsy7106W8fv4biD3HqRFrEsdvFht2BCOF0lQkPQzyybX2piOxkMnW0B96X6yO_z6O17YuHfuoL5bqVQ38CGRmC7g2nMUHD_DQOgeznN_BsA2CMere8vXOqe6CFyy-/s640/heidsteig+ferrata.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7fnrWx-pjPOQzXc1HhMcPtCH4gV2Uqx08QdoNNVsZqyzndaEdY8YE6RGHpmQgkpv4mxoz9gKtnR_mhfJJR8dMsPjAdR_0XgW3Qu_Rz-yqWPsOpgZyJm_7UPVdH80ODp1NtjcXV88gzm0j/s640/ferraty+austria.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Ostatnie wygibasy w skale i ferrata się kończy. Już zupełnie łatwym terenem można podejść sobie na szczyt, na którym stoi krzyż, czego ja ostatecznie nie robię, bo zamiast tego cpykam foty Rejczel (wylądowały na instagramie).</span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgypNk5WmZsGoL9xWtN_yYN7Os2E0JvA2AgPxdom9xdZJ-CA5T9mynIZ8J9_A1K9M9zD4bCkkl23pVo3KdLgfFHtMl8HFOmpbrvyFSpEmAjcdnCrMJeZbUnw-fnRlXgKY8cQ4mHfGcUWpfv/s640/g%25C3%25B3ry+austria.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4sim26PFlgEOtFmoFD1HbO74eFB4TMf9ffyBMZi0FgiJwOo1NlOTEX7WbMXjG3nqWEFKRBOpVP02AfvyajutS6qbYrAvYudfxHxiODK-PDpvBFJA1Nzo42ipH_R6rFs1gHxZZ3ko2DC7b/s640/austria+ferraty.jpg" width="640" /></div>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">A najbardziej daje po tyłku i tak... zejście. Schodzimy okropnym, męczącym piargowiskiem, które zdaje się nie mieć końca. </span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Jeśli potrzebujecie bardziej szczegółowego opisu zrobionej tego dnia ferraty, zajrzyjcie do Poli i Darka, o <a href="https://climb2change.pl/via-ferraty-dolinie-hollental-hans-von-heidsteig/" target="_blank">TUTAJ</a>. </span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">No i niedziela. Czas ograniczony, więc do zrobienia jest znów tylko fragment ferraty. Tym razem za cel obieramy, wznoszący się nad kampingiem, mur Hohe Wand. Samochodami wjeżdżamy na górę, po czym schodzimy kawałek szlakiem, a następnie wbijamy się w górną część ferraty </span></span><span dir="ltr"><span class="_3l3x">OTK Klettersteig, o wycenie D. </span></span><br />
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">No i tu jest, powiem Wam, ciekawie. Wprawdzie na drodze spędzamy nie więcej niż jakieś 40 minut, ale dla mnie to jest esencja całego wyjazdu. </span></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBhZ8Ip3-Y3SnlZWVPNoR0PhR7rzaxoSBAf6tCh5hJDTs3r2fUItuimNO0hoCXGFPfJc0V27QN1mJyaYoHF8FRLTT_FfpHTIOqiWBvGZsvY5-liuX01sHoIDLrx6raYzrukg3l4WxO_x8h/s640/skywalk+hohe+wand.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skywalk, czyli wiszący nad przepaścią spacerniak.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNuVAD5HgqY0nbM_2lIDOjgUu2NYmkMcceBy687iRcdMPPyyO8BXmByDilQrNZEjV2A2pmCDddcywJlhHhbjeIhFtrkxjPdSFZLlwJD6nbzfEyACpZQ8IqPN6mndirVcivwse7dsnSqwAS/s640/IMG_20190526_090007-01.jpeg" width="480" /></span></span></div>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Początek jest spoko, ale sielanka nie trwa długo. Zaraz bowiem ładujemy się w mocno eksponowany i stromy trawers. Tu trzeba się trzymać liny - bo niby czego innego? Jakichś mikro-krawądek? Stopni nie ma, stawiam buty płasko na skale, licząc, że mi znienacka nie wyjadą. Jest to dla mnie przejście mocno siłowe - bo łapki, to ja mam teraz słabe, a zmuszona jestem na nich wisieć. </span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq2BuIyd2UfWip2h4nWbKuMhlHtZnpTStNlJuIz-yzSQlw3iCBE2hVEK_ctvx0Ev68qQQCZVRVRuttDaREKF7qmwgfE7I37USVvvo2YfebxIMk3eT4uf5Qo94KS-UtfqN_pXN-BlCyLsXA/s640/ferrata+otk+klettersteig.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Climb2change</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP7jl-QouGKKdD-a2uvRvMragif6lyO_w2C1-BoPau1dsJGpIlkdP7gRWTEebOtWPpl7amIjuocc-X83CDd5HiFRtmNRRVsJCvkqwdL9h47yJnUjqXq7v9W6JM4fhfpRENc4cyibzloiWg/s640/klettersteig+ferrata.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container"><tbody>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No dobra, tu akurat stoję chyba na jakimś stopniu, ale wcześniej ich nie było. ;)<br />
fot. Climb2change</td></tr>
</tbody></table>
</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Po trawersie czeka nas z kolei ostre darcie do góry. Zaczyna mnie boleć skóra na dłoniach, więc Pola pożycza mi rękawiczki. No i, tak ogólnie, nie była to dla mnie lekka i łatwa ferrata - dawno nie wspinające się ramiona miały problem z utrzymaniem ciężaru ciała, a dodatkowo włączyło mi się natrętne myślenie: a co jeśli odpadnę? Oczywiście odpowiedź brzmiała: zawisnę na lonży. Ale czy się przy okazji nie poobijam? Hmm, no cóż, tego nie da się wykluczyć.</span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMW1ibQhzzj5OckKqRmZ1zZNGKi-m7hUjP4a08koSV3eZ68qJ2pzzQ1zETGCSw9w8Q4J3jx9LZxIIoOoJ_ym6mh7O_ylKrGSIVYxbnUZriCh2jrbaiMS4x1t-rn6b92DFOtg5K1bKlO0lS/s640/ferrata+otk.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Climb2change </td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXeNzaommSnx77pKRUZaIXfbFDTjXpOdr4Aa0e3CJZc_5i-rbR_fMPF0m6uFrn3wGgUBlkazEJ25oNYB4FzCAQNh-kMJ1cLj9zlJBu99Yb37nJqbmZc0oPcXqdEZdqi57hhcF_Gv5jYZkA/s640/klettersteig.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="480" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Odpoczynek z panem instruktorem ;)<br />
fot. Climb2change</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Opis ferraty OTK Klettersteig na stronie Poli i Darka - <a href="https://climb2change.pl/via-ferrata-otk-klettersteig-na-hohe-wand/?fbclid=IwAR3E2lg49RQzxxxSa76fONMsMxzqANEq3imvsVpz96O0Gt0-6A0DxWDhSYk" target="_blank">LINK</a>. <br />
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Po skończeniu tej drogi, po odpoczynku (podczas którego pada tytułowe zdanie o winie) chętna część grupy ma jeszcze okazję spróbować swoich sił na kawałku ferraty o wycenie E. Ja odpuszczam, więc nie podzielę się wrażeniami. Dla mnie już było dzisiaj wystarczająco ostro. ;)</span></span>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">No i to już koniec wyjazdu. Mnie czeka jeszcze długi, podzielony na etapy powrót do Radomia, ale to już mało ciekawe </span></span><br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x"><br /></span></span>
<br />
<span dir="ltr"><span class="_3l3x">Ogólne doświadczenie? Bardzo pozytywne. Fajnie było odkryć taką nową formę obcowania z górami, przeżyć przygodę tego rodzaju. Nie zajarałam się jakoś strasznie ferratami, nie marzę, nie planuję, ale jeśli kiedyś jeszcze trafi się okazja, to... czemu nie? :)</span></span>
Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-81036902496604371142019-06-19T16:56:00.000+02:002019-06-19T16:57:07.265+02:00Ulubione miejsca na Jurze + test: buty MERRELL MOAB 2 MID GTX<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ6XrYrMC1kG2ZWyDdYsQglOQrOLocUYq5jBvUI-0wTtJL7LgQGR3JXr0Jl3gC4VzyzOvOS_UdrPZ2Y8gnCvfDVNfDLrKly1v7WjWh8BTCMRyV-KLe4_LxcBBl4duIVprqDfj-U0Azcl9C/s640/g%25C3%25B3ra+zbor%25C3%25B3w+podlesice.jpg" width="640" /></div>
<br />
Jura Krakowsko-Częstochowska to taka moja mała miłość... od zdecydowanie drugiego wejrzenia. Może nawet trzeciego. Za pierwszym razem wylądowałam na Jurze zawodowo - jako opiekunka dzieci na kolonii. Liźnięcie regionu zaowocowało spędzeniem tam długiego weekendu, bodaj cztery lata później. No i jakoś nie zaiskrzyło, nudziło mi się tam trochę i nawet sądziłam, że więcej na Jurę nie wrócę. A potem zaczęłam się wspinać... i dałam Jurze drugą szansę. A może to Jura dała ją mnie...?<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
W każdym razie teraz uwielbiam wyjazdy na Jurę Krakowsko-Częstochowską, nawet jeśli moja forma wspinaczkowa woła o pomstę do nieba i więcej leżę na macie niż macam skałę. Ba, ja lubię leżeć na macie na Jurze. Lubię też wyjazdy na Jurę bez zabierania liny i reszty wspinaczkowych zabawek. Po prostu lubię Jurę, tamtejsze pejzaże, zachody (a czasem, jak się mocno zawezmę, to nawet wschody) słońca, spacery pomiędzy skałkami, to, że mogę zabrać tam psa. Nie znam całego regionu, zwykle ląduję w kilku tych samych miejscach - raczej na północy, niż na południu, bo po prostu z Radomia mam bliżej. Dziś opowiem Wam o moich trzech ulubionych miejscach na Jurze (zresztą położonych bardzo blisko siebie). Opowiem też przy okazji o butach, bo tak naprawdę to konieczność zrobienia ładnych zdjęć wygoniła mnie w ten wiosenny weekend na Jurę. ;) Ale nie narzekam, bo to był bardzo fajny weekend, a skrobnięcie na blogu wpisu w stylu: co warto zobaczyć na jurze, od dawna chodziło mi po głowie. :)<br />
<br />
<b>GÓRA ZBORÓW</b><br />
<br />
To góra nie tylko z nazwy - faktycznie stanowi pagórek, widoczny zresztą całkiem nieźle z wielu miejsc w okolicy. Najwyższy jej punkt mierzy sobie 467 m n.p.m. Administracyjnie Góra Zborów leży w Podlesicach. W jej obrębie znajduje się bogaty kompleks skałek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSHGmCr-6ZNOPzLsjkaWsG6l7GbIFitQNh8TeQKgg5x1JmSnDf32TCJVx4e4NQFjurRsqRLJV0EVzSPvLSdo2v6GE6Uj85CHtVtZP0FEXzfoT2pt9wp8Nc5_BcAuJt5_cJiqJKC3EkfKY2/s640/g%25C3%25B3ra+zbor%25C3%25B3w+s%25C5%2582up.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhp5xRmkkqiLxlMlIo17aouJ3wp_bIFnc1m0-3pyJLce3JgXLzOFJJnfJhR0EDhqfXJ7glbc6jM2yBMz1DQsNtcFUcOM5_cFFA45iO-Jc4vraKxG3cEQDwSRUd0iw_CDu7g6Gk4IJwYYysc/s640/jura+krakowsko-cz%25C4%2599stochowska.jpg" width="640" /></div>
<br />
Ponieważ jest najwyższym wzniesieniem w okolicy, Górę Zborów nie tylko dobrze widać z wielu miejsc, ale też z jej najwyższych skałek (na które da się łatwo wejść, bez posiadania umiejętności wspinaczkowych czy takowego sprzętu) rozciąga się dość rozległy widok.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivLXfGBDh-O4Uw23nQYmWT66Z28vnMWNpzj1bqisBHg3XCmeT2jNRveFp6zJPi7P5fv2DDuCicACmcwWEwB3xuYG6A9A1nX4qGyWbgSReSlEE-3cjvrdeS7mO4DIpqOtRbbiQnfWASaAv6/s640/g%25C3%25B3ra+zbor%25C3%25B3w+szczyt.jpg" width="640" /></div>
<br />
Tajemniczy słup na jednym z najwyższych punktów Góry Zborów to, zbudowana w czasie okupacji hitlerowskiej, wieżyczka triangulacyjna.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimGGWImY3YA8EwJtTA_HdY3thjMLoN8SfBgPwYUbsRI5vhHysnV5UsiCPRSqM9fLTArayrj6SdpyVeZTT7KIp6CufghukuCHIElD2QJvs-xhiPLmdiXfLC61IiXU6O0LxVGsFa2z1jWsvz/s640/IMG_20190512_050114-02.jpeg" width="640" /></div>
<br />
Jura Krakowsko-Częstochowska to oczywiście mekka wspinaczy. Pod względem wspinaczki Góra Zborów stanowi jeden z ważniejszych jej rejonów. Skałek udostępnionych do wspinu jest tu niemało, a drogi na nich wyznaczone reprezentują najróżniejsze trudności (choć tych najłatwiejszych jest raczej niewiele). Jak na popularny rewir przystało - na wszelkich drogach kategoryzowanych jako te dostępne większości wspinaczy (czwórki, piątki, szóstki) panuje tak zwane mydło. Wapień jest wyślizgany od dotyku tysięcy rąk i butów, co nadaje wspinaczce nowy, nieco wkurzający wymiar. No ale cóż, w Sokoliki, gdzie jest granit, większość Polski ma daleko. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1243" data-original-width="1600" height="496" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzK9QtLcYUd-1DNjon-CmCBXq40P-Dw9uN5iTToKXQ6uEh7YHsEdcf2oG5nyqw2U5JEhAFLBGXbLm7jT2sHo1Q_W1_R41CytgljjUETiiUR6lwQl4N8FsBGTtoGH_ubd9eDT2QszoCHtQn/s640/g%25C3%25B3ra+zbor%25C3%25B3w+jura.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0MXMQSta8E7tDAK47X9_5kF-H7a5XOp5Ord89GLmpOqtmoDKOpnBqRAjNEOaII58qqoWpWwsWL3RBcnSHpZ1rhi6FIQBiSHzda5GXDJUFSPynaCssM-3kqIxk5TP-b1JDCJMcXDRXZOk8/s640/podlesice+g%25C3%25B3ra+zbor%25C3%25B3w.jpg" width="640" /></div>
<br />
To, za co najbardziej lubię Górę Zborów, to jej ścieżki i rozmaite skalne labirynty i zaułki. Oraz zachody i wschody słońca, które wyglądają z jej szczytowych partii naprawdę ładnie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTblNMjuOIg72qNxaN8qSXgSI83XagGoNk9M7gOD0hKa3oQa14JptiY6xeWpYzJkki5O6BYAgMLS4HbYicsQOdmqgBMh6RVrc5VMCnWgS9afidi5HUVzmnwiQTmwgnXJDRqwrFfKMCxrxF/s640/g%25C3%25B3razbor%25C3%25B3w.jpg" width="640" /></div>
<br />
I jeszcze za to, że można sobie na niej porobić fajne zdjęcia. ;)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD7oafbvyv-c7ebSYBLFp6ISZknDLDKrCT9fo0CMlFiR0zoF9QOL-xMpDQhqQsl8EDCN8593d89MQg57T4vSqv8ZPrNCOEomP4UY076Ht8YF5hPnkaPfTHCJ0tNs9tv4ZJmO3fhrwZWuTD/s640/jura+ska%25C5%2582y.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Buty Merrel MOAB 2 MID GTX</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLXMJVUCJBcb0BHpzR-Aje5TBR837e496DGJwADxBoBzl7FpFXzBE18aXek5e4KgASUzg1sgPjq3TkfykS3pIrVj5lNCOjJOPu4nFRnxUZNJx25Drv0uoas-82OTnQqr8Wkc983cWKOk4D/s640/podlesice+ska%25C5%2582y.jpg" width="640" /></div>
<br />
Na terenie Góry Zborów znajduje się udostępniona turystycznie (i oświetlona) Jaskinia Głęboka. Zwiedza się ją z przewodnikiem, w grupach minimum 5-osobowych. Ja niestety jakoś nigdy o nią nie zahaczyłam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiymu61KiDeYQCKeleAiVTjqf-X1PKUyIC8NZsU5KmLhEp4lggyhjLCvyB3FTdDj95eLjhNidR7XtJC3Kpqf-l5vQZcvhs3U-ywkn13TyrwqflKp0MmNyfDdZO4124tci3Ly7f_7INGG9i_/s640/piesek+jura.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Oj, człowiek, paszteta byś dała, zamiast sobie ze mną zdjęcia robić.</td></tr>
</tbody></table>
Całościowo Jurę lubię też za to, że nie ma tam problemów z zabieraniem psa na szlak (chociaż w świetle przepisów - powinien być na smyczy). Pies za to lubi obecność wspinaczy - potrafi robić takie maślane oczy, że zwykle dzielą się z nim swoimi przekąskami. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8AuflSWWZB2htx6Oou43wBmZJMkLiBTFflh9fmdf0yd2NCyVDq2nSgqfBSXSyAVEXTOjdgzoHC0duAskgKDgJrlHHNIu82nOqDAg6a8u9MhhjWi0xkdoFGD2c7sLaf-CpihH3nL2P144S/s640/kroczyce+z+g%25C3%25B3ry+zbor%25C3%25B3w.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuqNhzaIC3csM1oBtMi7niIZy9c7ppG9pn4ShTv1oxYdChNf7mmfKAcxeu_DPOEThIZGAnnFRKNtOMVOhDBGgKxxHcZUMJ4Hr_2Pnj6mEPaYnS0Gz9Gdqwx2Vc9trjNUvpJCqAggBxtqBh/s640/jura+pies.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A puścisz mnie kobieto?</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
Warto jeszcze wspomnieć, że Góra Zborów objęta jest rezerwatem przyrody i w związku z tym w sezonie za wejście na jej teren trzeba uiścić drobną opłatę. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlwMWeZ6R2WaDQ1yHCbyDQMlZt2uROzvDoTQZpsPtjvN-P6_LdjSBHv9qiOhWFtgRMgECe4EMAqCdmxs86RSyLllbghlDEYTxKNOVcEO9bBwbIhIwrk_gQsuyqlNbS8ZISKNGxBFqKlkEe/s640/g%25C3%25B3ra+zbor%25C3%25B3w+widok.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIdW2pstenkDxPIta8HJgnlxQdUQ0Fl3QrFaJA0QdZD0BShV_aoVXxQc4PB9n9SQBJUA_9nMh-_s-cyPUUNISdk4k3Bm_iFnWFbJWEtUAy_YMkrCZmYLx4zY1Mk7xzVhPgPco5oE7L5wPv/s640/buty+trekkingowe+merrell.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Buty Merrel MOAB 2 MID GTX</span></div>
<br />
Niniejszy akapit poświęcę obuwiu. Niżej będzie opis jeszcze dwóch jurajskich miejsc, więc jeśli test butów trekkingowych i trailowych Merrell Cię totalnie nie ciekawi, to po prostu przewiń. ;)<br />
<br />
Merrel jest marką, która tworzy obuwie dla entuzjastów outdooru już od 30 lat. W ofercie ma buty zarówno wyczynowe, jak i miejskie. Ja wybrałam dla siebie model MOAB 2 MID GTX, który jest określony jako obuwie trekkingowe i trailowe.To, co mi się w nim podoba, to wysokość i waga. Z jednej strony są to buty podchodzące pod kostkę. Dla mnie, przyzwyczajonej już od paru lat do podejściówek ma to znaczenie nie tyle praktyczne, co estetyczne. Nieco wyższe buty po prostu lepiej prezentują się na damskiej stopie. Jak na tak wysokie buty, moje nowe Merrelle są zadziwiająco lekkie. Nie znam dokładnej wagi, ale nosi się je jak piórko.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTgX-Vyn53PijVa2trWOJlbQYZ8T8SCCH0HGsRVblgDpXBbumqOMnTCT7rtE1n2Y-T2o98IjbS3LNK46OmppSUpQyITnEAQ6AvRVa3IGu4P76Kbyx_x33zqYqGceJRiPWLe-Ws9TORZvH5/s640/merrell+moab+2+mid+gtx.jpg" width="640" /></div>
<br />
Komfort użytkowania jest więc bardzo wysoki. Poza lekkością,
buty są po prostu wygodne. Cholewka wykonana jest z zamszu i
siateczki. Język ma wstawki, które utrudniają zanieczyszczeniom
dostawanie się do środka. Gumowe zabezpieczenie na przodzie buta ma
za zadanie chronić palce. W obuwiu zastosowana jest technologia, która ma zapobiegać powstawaniu nieprzyjemnego zapachu. Do tego wyprofilowana wkładka, no i podeszwa - oczywiście vibram.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRZ02H5bQjWkljpD88Pz7zSv9gDgV9lyJXvG4i9v5VGsTpoPtM6Scg2OJC0QsdoadlKnbbnf4x6iC5qbZEELdT8nqExj1hwoGlN3N2ryZWTIsxqgoEGEfJcPAWgWj7J4paIqJJSbBZzhBm/s640/jura+ska%25C5%2582ki.jpg" width="480" /></div>
<br />
Jak się to nosi? Na tyle, na ile zdążyłam przetestować - świetnie. Zaufałam tym butom i zabieram je na swoje najbliższe wyjazdy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI_ln-qa99WNCe-qSUHk3qoRzsDUyFGqsCe1IT1giU7aEzOM9zohLxdH7voqW2cB4S05qoWY-96RT5CfACw3sM2BHzWsejtEpXZ-LKmBBnAkRhV4QNWomh9dhthlXeHtejZuak0CinMQyh/s640/merrell+moab.jpg" width="640" /></div>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b>MIRÓW</b><br />
Tu należałoby zacząć od tego, że bardzo lubię ruiny. Nie przepadam za zabytkami zanadto odrestaurowanymi. Dlatego urzeka mnie zamek w Mirowie, co wkrótce może się trochę zmienić, gdyż ma on podzielić los tego w Bobolicach i zostać odremontowany, a następnie udostępniony do zwiedzania turystom. Na razie jednak wciąż ma charakter dość surowy i taki mi się właśnie podoba.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlDuNcSTzhTBjnrywc2J2kmK-DrWFk62cs5ah-aYHwaWcLfDMOEA7XwywBn2U26s897qBSpx_TeskcOAgYU57SqC_bk_ppojHTts3nN1jv5qVqtdoL7F_d5kt7IK8pEMNp38uA-IUFdvap/s1600/mir%25C3%25B3w+zamek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlDuNcSTzhTBjnrywc2J2kmK-DrWFk62cs5ah-aYHwaWcLfDMOEA7XwywBn2U26s897qBSpx_TeskcOAgYU57SqC_bk_ppojHTts3nN1jv5qVqtdoL7F_d5kt7IK8pEMNp38uA-IUFdvap/s640/mir%25C3%25B3w+zamek.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Oczywiście, dostrzegam też plusy przejęcia zamku w ręce prywatne - bez odpowiednich prac zabezpieczających, do dzisiejszego dnia mirowski zamek mógłby zwyczajnie runąć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYDeFT3VR-TU9MDjOpP1GKEXCxYfiSqPN3w6tJ3glIG5zS90M3phizrqRx9xJ1zao8nIorWyUR34XUGuhj7iW6thvRtL8bSQGp7dMkuENCrsqyWZqGSh-M2xFwNEI3m_zak5yh-wcaySac/s640/jura+krakowskoczestochowska.jpg" width="640" /></div>
<br />
Idąc wgłąb terenu położonego za zamkiem, zanurzamy się w skalny (i wspinaczkowy) świat, a robiąc dłuższy spacer - możemy dotrzeć do wspomnianych Bobolic. Ta skałka tuż obok zamku daje się łatwo zdobyć, a więc to kolejne miejsce na Jurze do zrobienia sobie dość spektakularnego zdjęcia, bez konieczności posiadania umiejętności wspinaczkowych. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitntyIKLRjEUISZZv7QqpL6iTTp2B9wodDxUtAM-sEqSuWUY98hbz-LPyFDu7EFhf27KB5vlWUtzKkl_vD3m5s1LznMeUgyeQKZNBBnhVSrvCqYjDLUgTfsab1887y7IlCdnJBqzXIY5kv/s640/mir%25C3%25B3w+jura.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVZQBEsOBM9hNph4EoBgImYEweq_7Ldw6y8ya95gWozM64LRNjqY0UBhTWsBIq48J2W-B-_qZn9Wj_l1Ge9CUUTI_UR7609-KGsnUgihO1ujHLO6j9vmQ9TLH3VzYRPq9IlP26LsMzZQAh/s640/jura+mirow.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pańcia... gdzie żeś ty wlazła?<br />
A jak zejdziesz, to dasz paszteta?</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzdY_31TGvBg9c_JVlodyuHMy17JrjqFUa8ET2cbbIQoivnmYbA3SQ-S3GOwWMLArYX0uC64e9taFZky6_f1dzZ2DIrtQW-JURBwq74IelMaOKSg-PrasGlZn0QOIVzeIGpvh22PWa5fl3/s640/buty+merrell.jpg" width="480" /></div>
<b><br /></b>
<br />
<b>OKIENNIK WIELKI</b><br />
<br />
Tu, w przeciwieństwie do opisywanej wyżej Góry Zborów, mamy do czynienia z małą i zwartą grupą skałek. Pomimo to - bardzo imponującą i w moim odczuciu piękną. Ściany skalne sięgają tu nawet 35 metrów. Administracyjnie Okiennik leży w Piasecznie (chociaż niektórzy twierdzą, że w Skarżycach).<br />
<b> </b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOlRCUXMeqHLy7PD3bhNIrXvXj83MSqdVndXaVAYc65k-JxaFDWjC1XG3C01LF6VfIXVSXB8dQpt50YD_nPGhNsMbEGAsUR8_A6SU0r_Pg7oBxiIaH4VBw_F5WCoi8DvDpTPH5oAJArKYo/s640/okiennik+wielki+jura.jpg" width="640" /></div>
<b> </b><br />
Swoją nazwę Okiennik zawdzięcza oczywiście skalnemu oknu o wymiarach 7 na 5 metrów. Z dołu wygląda ono może na niewielkie, ale na wspomnianej we wstępnie kolonii zmieściła się w nim cała grupa.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi95IQjGBOecu9EBq8GSevp9oMjsipNpE9TXBPbZXc4fdbcLaY9AsWRx3urHJwE4JDTHv6prawWZHYBy-vdjUGn7yEPPdLBM-Q1cOvoOK5pmTuKRWf9ZRb4dBb0RcWERBMYUXOOg5FpIUJN/s640/okiennik.jpg" width="640" /></div>
<br />
Atrakcję stanowić może wejście do okna (kolejny pomysł na lajkogenne zdjęcie ;) ) z drugiej strony, niż ta widoczna na powyższym zdjęciu. Nie jest ono trudne, jednakże odrobina mocnych nerwów i ostrożności nie zawadzi. Tuż przed otworem okna trzeba przejść wprawdzie łatwą, ale śliską i dość mocno eksponowaną skałkę.<br />
<br />
Dla uzupełnienia, jeszcze jedno zdjęcie Okiennika Wielkiego, z innej strony, jak też z innej wycieczki i innej pory roku:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1201" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTE_Nbj9wm-wvhj1I7eQwoU1Q2dIAcAsBSVU3A7MQdGHv6d4RQ6SpuTH6qaAPXcazPo8Gdu3NSEHbY35UsrVFinA_AEG3to-MCSmNtyFvCqMGP2VjsoIVKuytGgpo17Lkwo75aZqS2Q41l/s640/okiennik+jura.jpg" width="640" /></div>
<br />
<b> </b>I tym oto pięknym ostańcem, wychylającym się zza drzew kończę wpis o moich ulubionych miejscach na Jurze. Nie wykluczam, że w przyszłości będę go rozszerzać. :)<br />
<br />
A Wy? Znacie Jurę? Jakie miejsca lubicie najbardziej?<br />
<br />
<br />
<b> </b><br />
<b> </b>Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7938908557770600209.post-46193095102306027962019-04-21T19:07:00.002+02:002019-04-21T19:11:39.809+02:00Fioletowo mi, czyli krokusy w Dolinie Chochołowskiej<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPBWrSLbcIGeAFFBdG7AddyVL3FVt0_gtiXYSGe3QXNrwjKsd_pQm3slu9AIZnDaeblWi2Ft_aZ9WkefTPbEZhfhsxJcRvw9D_Al4CErUjKvvu4EkGR5qweeNSdoJpKzCaAhNNxm3LuI4l/s1600/ruda+krokusy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPBWrSLbcIGeAFFBdG7AddyVL3FVt0_gtiXYSGe3QXNrwjKsd_pQm3slu9AIZnDaeblWi2Ft_aZ9WkefTPbEZhfhsxJcRvw9D_Al4CErUjKvvu4EkGR5qweeNSdoJpKzCaAhNNxm3LuI4l/s640/ruda+krokusy.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przy robieniu tego zdjęcia nie ucierpiał żaden krokus! :)</td></tr>
</tbody></table>
Stało się. Kupiłam bilety na autobus, spakowałam plecak i pojechałam w Tatry wyłącznie po to, by zobaczyć (i sowicie obfotografować) krokusy w Dolinie Chochołowskiej. Parę lat temu to byłoby nie do pomyślenia. Krokusy, owszem, chodziły mi po głowie, ale jeśli już - to w towarzystwie jakiegoś Kominiarskiego, Mnichów Chochołowskich, albo chociażby Grzesia, żeby móc uczciwie powiedzieć, że się w góry poszło.<br />
<a name='more'></a><br />
Cóż, powiadają, że starość nie radość. A ja powiem, że w tym konkretnym przypadku mojego lenistwa (wynikającego być może ze starości właśnie) radości było całkiem sporo. Te małe fioletowe kwiatki, kwitnące w imponujących ilościach na górskiej polanie, u podnóży ośnieżonych jeszcze szczytów, to jest pewien fenomen, który warto zobaczyć na własne oczy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi71O9jKzeVqObk18i-ReCx9x0mVTfCFbTC77PDy6TfeHMCWZJxFgF12vbr9-KJm8Dqd380PWjVXLJ34Ztr_aT0uMxWN7qTrUg6gBX5HyzLBt_-XTNqioK20xhfPkvsvh15R5Hg3no6Gynx/s640/dolina+chocho%25C5%2582owska+krokusy+kiedy.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcvp0M651WR9nAXyPSplmRclDnolFkB0FvyKCrzmCDjfjQvN0xMxOIBtYe2wcs103gh_woXqTU87MafreJ4ijLDMXYtDq1opNs8P9eu368A5Qn2uYzO6Kyr5pFjfkhaVR1nLQ6kK92Tvt8/s640/dolina+chocho%25C5%2582owska+krokusy.jpg" width="640" /></div>
<br />
Kiedy warto pojechać "na krokusy"? To zależy od warunków pogodowych w danym roku. Zwykle krokusy na górskich polanach kwitną w kwietniu, ale jeśli wiosna przychodzi wcześnie, to spodziewać się ich można już pod koniec marca. Obecnie uzyskanie informacji, dotyczących stanu rozkwitu fioletowych "dywanów", nie jest niczym trudnym. Facebookowe grupy i profile o tematyce górskiej, aż kipią od aktualizowanych nieomal codziennie krokusowych alertów. Można też zapytać u źródła, czyli zadzwonić do schroniska. Gdy meldowałam się wieczorem w Chochołowskiej, recepcjonistka akurat cierpliwie odpowiadała komuś po drugiej stronie słuchawki, że szczyt rozkwitu to już przeszłość, ale wciąż jest co podziwiać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcHHz_joH3fvW7xU9u6HnuPZStCaF7T5U7ChR08ggzS5jIdA1z0Vckio8PMID0WIXFwZoMLOApB_GecE15pgLLqR2eTSZDGWX_fiwWrLA4nj9IOS040XluBTLKgI3Txk51Nkzl1bpt0VJ1/s640/krokusy+na+polanie+chocho%25C5%2582owskiej.jpg" width="640" /></div>
<br />
Na pewno kiepskim pomysłem jest wybieranie się na krokusowy spacer w weekend. Bramkę na Siwej Polanie przekraczają wtedy nawet dziesiątki tysięcy turystów dziennie. Ciężko zatem o kameralność i napawanie się klimatem gór, a schronisko jest przepełnione. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie może wyrwać się w środku tygodnia - sama zwlekałam wiele lat z wyjazdem "na krokusy" z tego właśnie powodu. Po prostu uprzedzam, że krokusowanie w weekend jest dużo mniej komfortowe, niż na tygodniu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-IyxHdpCJVBQ82fKhEfRJvZhDGQvxRUdZmcY2C1_tnUC7qDqBt9MzttDTMHe2JaaJmrzAunJD03yE6gdi-6RyzdEkTGhWReuKpX3zZ6XX5PnViXbkiBIFuSBkMjG0MXx1KBELyT10Wsz9/s640/krokusy+tatry.jpg" width="640" /></div>
<br />
Ja, wraz z koleżanką, przyjechałam w czwartek, na Polanę Chochołowską dotarłam już wieczorem, kiedy kręciło się tam nie więcej niż parę osób. Po noclegu w schronisku, wstałyśmy bardzo wcześnie, aby łapać złote światło (co się w sumie nam średnio udało, ale mniejsza o to). Przed południem ruszyłyśmy w drogę powrotną, w czasie której minęłyśmy setki ciągnących na Polanę ludzi, w tym dwie zaprzyjaźnione blogerskie pary (Ania i Jarek, Basia i Grzesiek - pozdrawiam! :) ). Nam udało się zatem uszczknąć dla siebie trochę ciszy i spokoju.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFuqmhDwdQGUuG7Boz09HUV09Wx33b_m87v34B-ovhDsvil6v_qjuU6zQz2W2lt9avSJafMuO3gb81lifbntgUH4Mc7zmApXVZwXPPN5UpnCjmJJCGH1Wy0SUV-n7WnKnvd9gv6D-gPwEK/s640/krokusy+kominiarski+wierch.jpg" width="640" /></div>
<br />
Żałuję trochę, że nie trafiłam w sam środek krokusowego szaleństwa (nie chodzi mi o ilość ludzi, ale o stopień rozkwitu całej polany), ale
nie przeszkadza mi to w byciu zadowoloną z wycieczki. Zobaczenie
słynnych krokusów w Chochołowskiej oficjalnie wykreślam z listy rzeczy
do zrobienia przed śmiercią. ;) Chociaż też nie daję sobie uciąć żadnej z
kończyn, że już nigdy tam nie wrócę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWcNSEUy__zjJb29HQGAq5EwWHQC3IBxFUtBGcOCRdPWxsHtVSXB-1WYhAVV16qit521F_LRb2TrBBbZG6a1u9ps83VnpvC9mDjAFnUiZP4sm7ZmMUjPYnAXuGKGcrOuv7ebbFc8duOlXy/s640/krokusy+w+chocho%25C5%2582owskiej.jpg" width="640" /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipygRNM1Z5GePIFxOVASpZneSg6M3EKSKYrPhPEjEZAbNoeRkiwalqTMo05wPAqr1YFaYwrh3T9iqzPqejT7t68Si3GnK2wShBlbtKrHp0RuptDrY2kIwe-JJJ62blZWa-IiGnK9rfhyphenhyphen05/s640/krokusy+rejczel.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rejczel, kiedyś to wszystko będzie Twoje. ;)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Oczywiście, w fotograficznym łazęgowaniu (i tarzaniu się po ziemi z wypiętym tyłkiem, bo to jednak najlepsza pozycja do łapania w kadr kwiatków, które mają ledwie kilka centymetrów wysokości) po Chochołowskiej nie ma niczego odkrywczego. Każdy szanujący się górski fotograf już tam był i zdjęcia krokusom robił. Większość blogerów też. Kadry są zatem oklepane (i zwykle dużo lepsze niż nasze, a przynajmniej moje), a facebookowa tablica każdego tatromaniaka przez kilka tygodni ocieka fioletem. A jednak fajnie jest porobić własne zdjęcia. A przynajmniej ja miałam frajdę. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipc-Lz1jr-gKDYxFcXYJIqD5gFZImZn6_e26mk_eg-UM4BSutLgRuhhL2EOtG4sFwDO3iZRZJ6Oemh7qnl6F-CAU5Y4WsN1HcpVmddbNdhpzONVJR8W2pT3oCpJFs3UEUeiZPKz1VsQdvF/s640/krokusy+chocho%25C5%2582owska.jpg" width="640" /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLCXmvI6KMWapIJccEVsZgOOjm9dw2YBE6EOBdZcxEIBS2UcTx48Q1hnZyGiX7YBstOxR_tBXcXbSXU32F5umot6tXNBtqwBdJ2Dm7dqmq0EJVJajC5HAba-nY59R5lff5YTKFLZiDMw52/s640/tatry+krokusy.jpg" width="480" /></div>
<br />
Przy okazji, jeśli nie jest się samemu, to przywozi się ze sobą kilka fotek z serii making off. ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLsCrpwQfiC4B0OfEwbPyeY6Xm5kBgAwG02egyF8sSoB_KC2eBbfwT0EUCGrbe2wFHzmP2yJqzkxCAgYxW7X2ldSbZvDPXS1kRcxhdOcgvKft-Ag_4yM7oAvcJ9zQcOkR8Jlxod3sycH8G/s640/FullSizeR-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
Mam też takie z innej strony, ale Wam daruję. ;) <br />
A Wy? Upolowaliście w tym roku jakieś krokusy?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcMllZSwvjY6AJ7Eei4LKU76Cjko2sgD-pPpIAHo2YLArLOHASpgr0KIDfmvtvk85zd4uncB_yiBnk_GweU0C2RKv794pzR-4FI61l0VhpIkbvY1KJqwM3OLOVNCh-kfWTD5c3UYlloHgV/s640/IMG_20190418_180920-01.jpeg" width="640" /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />Gosiahttp://www.blogger.com/profile/07562605143293255675noreply@blogger.com11