Chadzał sobie, przed około stu laty, po Tatrach człowiek nazwiskiem Englisch. Karol Englisch. Od wczesnej młodości sobie chadzał, bo w skalny świat wprowadziła go matka, już jako piętnastoletniego młokosa. Później chadzał na tatrzańskie szczyty z przewodnikami, aż wreszcie nabrał na tyle samodzielności, że zaczął chadzać sam - choć wciąż zdarzało mu się wspinać z matką, z przewodnikami zresztą też. A trzeba zaznaczyć, że chadzał nie byle gdzie, bo upodobał sobie ponad wszystko stawianie stóp tam, gdzie wcześniej żadnych innych stóp nie było. Wymazywał więc sukcesywnie ostatnie białe plamy na tatrzańskiej mapie, wchodząc pioniersko na ponad trzydzieści szczytów i turni, zamykając tym samym powoli pewien etap w taternictwie - etap zdobywczy. Zwłaszcza głośne było jego wejście na Ostry Szczyt, zwany wówczas Śpiczastym. Wierzchołek ten bowiem uchodził w środowisku taternickim za niemożliwy do zdobycia, ze względu na otaczające go stromizny.
piątek, 18 maja 2018
poniedziałek, 14 maja 2018
Długi weekend majowy w Tatrach
Gdyby jeszcze rok temu ktoś zapytał mnie o to, czy warto jechać w Tatry na długi weekend majowy, odpowiedź moja brzmiałaby zapewne: noł łej! To bowiem czas, gdy zwykle lubi zesrać się pogoda, gdy w Tatrach panują najczęściej mieszane warunki, więc za dużo gratów trzeba ze sobą nosić, no i to w końcu ten moment, gdy Polska nagle wstaje i gdzieś jedzie, a że na morze jeszcze trochę za zimno, to najczęściej szturmuje góry. Nie uśmiechało mi się nigdy ładować w takowe okoliczności przyrody.
Subskrybuj:
Posty (Atom)