czwartek, 23 stycznia 2014

Zimowy spacer nad Zielony Staw Kieżmarski i Wielki Biały Staw

To nie takie proste wybrać dla siebie kilka tras w Tatrach w grudniu, jeśli jest się zimowym nieomal debilem, jeśli informacje o warunkach niby się czyta i niby rozumie, ale średnio umie się je sobie wyobrazić, jeśli się nie dysponuje sprzętem i ma się raczej blade pojęcie o jego używaniu; tras takich, żeby nie było za blisko - bo nudno, ani za daleko - bo strach jednak trochę; żeby coś zobaczyć, żeby było ładnie - ale bez większych trudności. To nie takie oczywiste zwłaszcza tuż po halnym, który zmasakrował te i owe szlaki.
Siedziałam trochę nad mapą przed wyjazdem. Jakoś w końcu spojrzałam na Zielony Staw Kieżmarski i przyszło to słynne "o to to!". Byliśmy tam dwukrotnie, w sumie niedawno - w ostatnie i poprzednie wakacje. Ale to jest jedno z tych miejsc, że nie ma się nic przeciwko, żeby doń wracać choćby i co tydzień.

A więc zapadła decyzja, że tam właśnie podczas jednego z wyjazdowych dni się przespacerujemy, a jak damy radę, to odwiedzimy też położony niedaleko Wielki Biały Staw. Ten z kolei tatrzański zakątek męczył mnie czymś w rodzaju wyrzutów sumienia - latem pędząc na Jagnięcy w czasie trochę zwariowanej pod względem odległości wycieczki prawie przebiegliśmy obok tego stawu. Padło jakieś "o jak tu ładnie" i bez zatrzymania polecieliśmy dalej, podobnie postąpiliśmy wracając. Żadnego postoju, wzdychania, zachwytów, żadnego zdjęcia. Tamten wyryp był fajny i obfitował w milion różnych wrażeń, ale jakoś nie mogłam sobie wydarować, że nie przystanęliśmy nad tym stawem choćby na głupie 5 minut.

Dzień przed Sylwestrem jedziemy na Słowację trochę niepewni - halny ponoć i tam trochę narozrabiał, u nas tego typu główne trakty raczej już uprzątnięte, ale jak jest na żółtym szlaku nad Kieżmarski - nie ma się skąd dowiedzieć. W dodatku pogoda hmmm raczej nie obiecująca widoków i ładnych zdjęć - no ale - może wyżej będzie lepiej, może się przetrze, a nawet jak nie, to przecież nie będziemy chyba siedzieć cały dzień na kwaterze. Sporo samochodów na parkingu utwierdza nas w przekonaniu, że szlak jest już do przejścia. Ruszamy powolutku, spacerowym tempem przez drogę leciutko przyprószoną cukrem pudrem.

Można kręcić horrory ;)

No i tak sobie powolutku idziemy, wyżej "cukier puder" przechodzi w starą, niezbyt grubą warstwę śniegu, miejscami w lód. Płynie i przyjemnie szumi strumień, bez większego wysiłku ale i bez jakiegoś szczególnego entuzjazmu powoli idziemy w górę. Gdzieniegdzie obserwujemy powalone drzewa - już sprzątnięte z drogi. Aż tu nagle - błękit. Najpierw tylko kawałeczek czystego nieba, krótki miraż jakiegoś zbocza. Potem znów - ale już dłużej. A potem nagle ni stąd ni zowąd czyste niebo. Nad Zielony Staw wkraczamy już otoczeni epickością otoczenia widoczną jak na dłoni. 

Zdaje się, że chmurki zeszły w doliny...



Z tej perspektywy Schronisko wydaje się być nieco przytłoczone ogromem skalnych ścian...

Docieramy do schronu, rozsiadamy się na tarasie i posilamy. Nad samą zamrożoną taflę stawu nie schodzimy - za ślisko jak dla nas na zejściu.



Po odpoczynku ruszamy magistralą w kierunku Białego Stawu. Początkowo w cieniu i z widokami głównie na Kieżmarski Szczyt, dopiero po pewnym czasie wychodzimy na słoneczko - tam też zmienia się perspektywa, odsłania się między innymi Jagnięcy. Z lata zapamiętałam ten szlak jako duszny kosówkowy tunel. Nie przypominałam sobie aż takich widoków. Może teraz dzięki śniegowi byliśmy trochę wyżej i widzieliśmy więcej, może po prostu wówczas na tym odcinku trasy niespecjalnie zawracałam sobie głowę rozglądaniem się na boki, a może zadziałał urok zimy... W każdym bądź razie - teraz nie mogłam się napatrzeć.

Zanim widoczki, to jeszcze uchwycone w dole chmury:








Po przyjemnym spacerze dochodzimy do Białych Stawów. I znów karmimy oczy (karty pamięci w aparacie i kamerce też ;) )...







Tym razem spędzamy nad Białym Stawem w pełni mu należną dłuższą chwilę. I, kurcze, ciężko mi to przechodzi przez gardło (czy palce, gdy piszę), ale cholera - jest piękniej niż latem. Jest po prostu fenomenalnie pięknie. I można by tak siedzieć i się gapić, tylko że zimno trochę.

Wracamy niebieskim szlakiem, który po pewnym czasie dobija do żółtego i niespiesznie wleczemy się ku dołowi. Chmury i stamtąd już zdążyły się wynieść i przy końcu trasy czeka nas niespodzianka. Tam, gdzie rano doświadczaliśmy dość mrocznej i nieprzenikliwej scenerii odsłonił się urokliwy widoczek na Łomnicę i Kieżmarski:



Ech... blogger automatycznie edytuje zdjęcia - czasem jakby ładnie filtruje, ale czasem po prostu bezczelnie rozjaśnia - te były ładniejsze w "normalnej" wersji, ale chyba nic na to nie poradzę...

Podsumowując - ta trasa w odniesieniu do naszego zimowego doświadczenia i do panujących pod koniec grudnia warunków była strzałem w dziesiątkę. Była też wręcz idealna pod względem doznań estetycznych. I zdecydowanie warto było ruszyć tyłki z ciepłej kwatery w chmurną pogodę ;).


30 komentarzy:

  1. O, a już myślałam, że tylko mi blogger złośliwe rozjaśnia foty podczas wgrywania...! ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. narobiłaś smaku :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładny spacer. Właśnie to jest dobre, że jak czasem nie można wejść wyżej, to bardziej się dostrzega te miejsca co są niżej. ;) Mnie najbardziej to cieszy, że śnieg Ci się podobał, chociaż to jeszcze nie do końca to, w pełni zimy jeszcze bardziej Ci się może spodobać. ;) Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A co do zdjęć, rzeczywiście dużo jaśniejsze, niż te na FB. No ale google, zawsze z tym problemy robiło, nie wiem czy jakbyście najpierw nie wrzucali zdjęć na google+ (wyłączając autokorektę) i stamtąd na bloga, to teoretycznie nie powinien ich rozjaśniać.

    OdpowiedzUsuń
  5. No! Jeszcze się przekwalifikujesz na Tatry Zimą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to mi raczej nie grozi. Zresztą w tej dziedzinie już mamy specjalistę, nie śmiem konkurować :P.

      Usuń
    2. Tak widzę, że jakby w czasie następnej wycieczki, o świcie na Kozi, w Gosię diabeł jakiś wstąpił. W 12 i 13 miałaś taką niewinną buzię i chodziłaś grzecznie po szlakach, a potem nagle wiooooo

      Usuń
  6. też miałam z rozjaśnianiem i pogarszaniem jakości zdjęć na bloggerze, ale jest na to rozwiązanie. Nie wiem czy masz konto google+. Jeśli nie, warto założyć na chwilę, tam w ustawieniach wyłączyć autokorektę zdjęć, a potem usunąć konto google+ ;) u mnie pomogło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. O tym napisałem mniej więcej wyżej, tylko w trochę innej formie i nie widzę potrzeby usuwania konta z google+, w zasadzie konto google+ tylko zwiększa nam oglądalność i popularność bloga, więc czemu z tego nie korzystać? No chyba, że ktoś chce mieć skromny blog i nie zależy mu na zwiększeniu oglądalności i większej liczbny czytelników. Przy okazji mamy w google+ same galerie zdjęć z każdej wycieczki, na co też ludzie wchodzą. ;)

      Usuń
    3. Dobrze wiedzieć. Ja jestem niby zinformatyzowana, ale u mnie wszystko powoli idzie - zazdrościłam ludziom, że mają porobione zakładki na blogach, ni diabła nie mogłam się domyślić, jak toto zrobić, już miałam komuś zawracać głowę i pytać. Wreszcie odpowiednio pogmerałam w sieci i okazało się to banalnie proste. No ale - pół roku żyłam bez zakładek. Niedawno założyłam konto na youtubie, a do tego nowy e-mail, ogarniam też na co dzień fejsa. Także spokojnie - google+ będzie, tylko powolutku, muszę odpocząć, bo u mnie każde takie wprowadzanie nowinki to klęcie pod nosem, bo zawsze czegoś nie mogę załapać i się irytuję (i marudzę!). :D

      Usuń
    4. No to jak założyłaś konto youtube to google+ też musisz mieć, bo teraz to się już nie da założyć samodzielnego kont na YT, tylko trzeba google+ mieć, żeby korzystać z youtube. To póki co możesz chociaż tą autokorektę wyłączyć w google+, może samo to pomoże, jak ktoś wyżej napisał. Ale te albumy w google+ wg mnie też są dobrym pomysłem. Bo przy pisaniu tu artykułu dajesz tylko wstaw zdjęcie z galerii google+ i wybierasz co tam chcesz. ;) Ale jak wejdziesz na to konto google+ to u góry po prawej masz takie kółeczko niebieskie, po kliknięciu w nie masz ustawienia strony i tam jak zjedziesz niżej to jest coś na temat zdjęć i filmów, autokorekta (automatycznie ulepszaj nowe zdjęcie i filmy) i zaznaczasz wyłącz. ;)

      Usuń
    5. Aha, czyli, że się samo założyło, spoko. To ogarnę, jak już się na to namyślę :). Dzięki :)

      Usuń
  7. Ten szlak jest bardzo malowniczy. Szliśmy nim latem. W zimowej szacie prezentuje się cudnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. rewelacja, poczułam ukłucie zazdrości ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie... Po oglądaniu takich galerii az nabieram ochoty by wybrać się w Tatry, byle tylko pogoda była ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy osoby, które nigdy nie były w Tatrach zimą dadzą radę przejść ten szlak, bez żadnych niebezpieczeństw? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Zielonego Stawu -jak najbardziej tak. Dalej w przypadku dużego zagrożenia lawinowego należałoby uważać. Natomiast trudności brak.

      Usuń
    2. Kurde, to może pójdę w najbliższym czasie ;-) o ile o tej porze roku uda się jakoś dostać na Słowację bez auta

      Usuń
    3. no miał jeździć jakiś autobus w weekendy (i to nawet przez Radom!), wrzucałam nawet info na fb

      Usuń
  11. Żadnych kremów nie nosicie na twarz? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hm takie pytanko dojście do Białego Stawu chyba raczej jest zamknięte zimą (na Słowacji tylko do schronisk), czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest do końca tak, że "tylko do schronisk", bo np. do Chaty pod Rysami iść nie wolno, a przecież jest schroniskiem, z kolei parę innych szlaków powyżej schronisk jest otwartych (np. Przednie Solisko).

      Wedle moich dwóch map, dojście do Wielkiego Białego Stawu jest dozwolone. Dalej - na teren Bielskich już nie. Sama miałam wątpliwości, idąc tam, czy wolno, czy nie wolno, no ale na mapie śnieżynka oznaczająca zakaz jest ewidentnie dopiero nad stawem.

      Usuń
  13. Super, w zimie nie byłem, a jak widać warto:)

    OdpowiedzUsuń