Na nic się jednak zdadzą moje przysięgi, na nic zaprzeczenia i próby wyparcia tego faktu ze świadomości, kolejny rok NAPRAWDĘ już minął.
Udało mi się w tymże roku spędzić 14 dni w Tatrach. To dla mnie sporo w porównaniu do lat poprzednich, choć oczywiście wciąż za mało... Poza wypadami w Tatry raczej nigdzie nie podróżowałam - jedynie w weekend połączony z Bożym Ciałem odwiedziłam Jurę i w dwa dni przedeptałam to, co się tam wydało ciekawe. Wyjątkowo w tym roku na szlakach dopisywała mi pogoda, toteż z każdego dnia spędzonego w górach mam dość konkretne wspomnienia, odhaczone ciekawe przejścia, no i zdjęcia. A więc - moje Tatry '13 dzień po dniu:
Lipiec - wyjazd w okolicach połowy miesiąca, 3-dniowy, pogoda nieco chmurna i z tych "straszących". Ale dało się chodzić!
Dzień 1 - Krywań z Trzech Źródeł (powrót tą samą drogą) - w górze chmury, wicher i widoków totalne zero, ale przynajmniej sucho, szlak bardzo fajny no i najważniejsze - szczyt zdobyty :). Relacja tu :).
Dzień 2 - Wjazd na Kasprowy kolejką - Suche Czuby Kondrackie - Giewont - Hala Kondratowa - ten wjazd kolejką wynikał z chęci wybrania się na OP, ale chmurki skutecznie odstraszyły. Relacji z tej trasy w zasadzie nie pisałam, ale parę słów o tym dniu jest tu.
(to zdjęcie mooocno przycięłam, żeby nie było widać ludzkich głów)
Dzień 3 - z Tatrzańskich Zrębów przez Dolinę Wielicką na Polski Grzebień i Małą Wysoką (powrót tą samą drogą) - Kolejny szczyt do kolekcji, pogoda znów nieco strasząca, ale widoki spektakularne. Relacja tu.
Sierpień - wyjazd na samym początku miesiąca w okresie niesamowitych upałów (nie wiedziałam, że i w górach może być aż tak gorąco!). Pomimo potu wylewającego się wiadrami, pogodę z tego wyjazdu uważam za wymarzoną - piękne widoki, niebo od rana do wieczora błękitne i najważniejsza sprawa - prawie zupełny brak burz.
Dzień 1 - Wjazd na Kasprowy kolejką - Świnica - Zawrat - Orla Perć do Skrajnego Granatu - zejście do Kuźnic - spełnienie najodważniejszego (na tamten moment :P) z marzeń, niesamowita podniebna wędrówka pełna niezapomnianych wrażeń. Relacja tu.
Dzień 2 - Szeroka Przełęcz ze Zdziaru - Przełęcz pod Kopą - Zielony Staw Kieźmarski - Jagnięcy Szczyt (powrót tą samą drogą) - to chyba wycieczka, z której w tym roku jestem dumna najbardziej, trasa bowiem niesamowicie długa i dosyć wymagająca kondycyjnie. Nachodziliśmy się wtedy i napodchodzili :). I było tak pięęęęęknie! Relacja tu.
Dzień 3 - Rohacz Ostry i Płaczliwy przez Wołowiec z Doliny Chochołowskiej (powrót tą samą drogą) - to akurat wycieczka, która trochę dała mi w kość, bo miałam miejsce "zacięcia się". I chyba kulminacja upału. Ale też fajnie i oczywiście miliard fantastycznych wrażeń :). Relacja tu.
Dzień 4 - Rysy od strony polskiej - długo odkładane wreszcie doczekały się odwiedzin także od rodzimej strony granicy. I było warto :). Relacja tu.
Dzień 5 - Spacer na Osterwę - odpoczynek po intensywnie przedreptanych czterech poprzednich dniach, wylegiwanie się na szczycie, wsłuchiwanie w ciszę, wpatrywanie w majestat gór i takie tam ;). Relacja tu.
Wrzesień - dosyć spontaniczny wyjazd na weekend z noclegiem planowanym w Schronie, a de facto zaliczonym w samochodzie zaparkowanym na Głodówce. Pogoda przepiękna, warunki idealne i tylko trochę du*a, że w schronisku było oblężenie i przez to odpadło nam wracanie do Zakopca przez Kozią Przełęcz.
Dzień 1 - z Kuźnic przez Boczań na Krzyżne - Orla do Koziego Wierchu - zejście do Doliny 5 Stawów i do Palenicy - Kontynuacja realizacji marzenia o OP - udana kontynuacja. Piękne wrześniowe kolory, ogrom satysfakcji i cudownych wspomnień! Relacja tu.
Dzień 2 - Poranny, oblany blaskiem wschodzącego słońca spacer na Rusinową Polanę. Relacja tu.
Grudzień - po paru miesiącach przerwy i niewypowiedzianej tęsknoty zimowy (choć warun taki bardziej jesienny) wyjazd w Tatry.
Dzień 1 - znów spacer na Rusinkę, tym razem w dość nietypowych okolicznościach przyrody - halny. (Relacje z tego i kolejnych dni będą się sukcesywnie pojawiać na blogu w najbliższym czasie)
Dzień 2 - na Halę Gąsienicową z Brzezin - Czarny Staw - Murowaniec - Zielony Staw (powrót tą samą drogą) - takie tam widokowe włóczenie się, cykanie fotek i oswajanie zimy (choć marnej).
Dzień 3 - parking Biała Woda - Zielony Staw Kieźmarski - Wielki Biały Staw - parking - odwiedziny w miejscu nie tak dawno oglądanym latem, przepiękna i bardzo przyjemna trasa, widoki odbierające mowę...
Dzień 4 -
rano - spacer Doliną Kościeliską do Smreczyńskiego Stawu i z powrotem - takie tam łazikowanie, co by się za mocno nie zmęczyć...
nocą - wymarsz nad Morskie Oko - posiadówka na schodach gospodarczych w schronisku (na kartonach wygrzebanych spod schodów...), witanie nowego roku przed schronem, potem jeszcze chwila siedzenia i powrót.
Postanowienia noworoczne? W dużej mierze udało mi się dotrzymać poprzednich, w związku z czym pewne tematy mam nieco z głowy. Ale owszem są - biegać trochę więcej i trochę dalej, pomyśleć o jakimś starcie, ewentualnie o jakimś "zorganizowaniu się" w tym aspekcie, ale przede wszystkim - dołożyć wszelkich starań, aby jak najczęściej jeździć w góry. Za dużo okazji się zmarnowało, nie młodnieję niestety, żarty się skończyły!
:)
ahh widać, że dużo wrażeń rozłożone na pół roku :) ekstra. Zdjęcia piękne, oddają urok naszych gór.
OdpowiedzUsuńWam również samych przyjemności na szlaku w Nowym Roku!
Dzięki! Tobie też częstszych wyjazdów :)
UsuńNo to życzę by w 2014 wyjazdów w Tatry było co najmniej 2 x więcej :)
OdpowiedzUsuńto ja życzę równie słonecznej pogody jak w sierpniu 2013;)
OdpowiedzUsuńRohacki koń bardzo fajnie i przepaścisto prezentuje się na zdjęciach
Bo jest przepaścisty i fajny :).
UsuńGratuluję tych wyjazdów w góry :) I z niecierpliwością czekam na relację z grudniowych wyjazdów.
OdpowiedzUsuńA ja czekam na przypływ motywacji do ich spisania ;)
UsuńNo ładnie, ja to zawsze Wam zazdroszczę, tzn. tym co dalej mieszkają, bo ja to zawsze na dzień, góra dwa i do domu, a tak na dłużej niż dwa dni, to chyba raz albo dwa w Tatrach byłem. W dodatku kondycjnie mnie to wykończyło i ostatnie dni to na Kurpówkach albo na termach kończyłem. :P Tak czy tak fajny rok miałaś i chyba lepszy dużo lepszy ode mnie, bo ja w tym roku to dałem du..., zawsze te 50 dni w Tatrach było, a teraz kiepsko strasznie. Powodzenia w takim razie w 2014 i z bieganiem i z Tatrami. ;)
OdpowiedzUsuńNie no, błagam, czego tu zazdrościć?!
UsuńTo ja z nas dwojga mam prawo zazdrościć miejsca zamieszkania ze względu na odległość od Tatr i proszę mi tego prawa nie odbierać. Bo będę tupać nogą! :D
No ja Ci powiem, że jak jeździłem co tydzień, to po 3 miesiącach mi się przejadło i już nie było takiej radości z tego. Chociaż wyszło mi to na plus, bo zacząłem sporo w inne góry jeździć, z czego się też bardzo cieszę. No ale obecnie to mi już Tatr brakuje, ostatnio byłem tam w sierpniu. ;)
Usuń