Wszystko zaczęło się od stanięcia w miejscu. I wyewoluowało w jeszcze bardziej beznadziejne w tym samym miejscu trwanie. Ale po kolei.
A odczepta wy się od coachingu!
Tak naprawdę, początek idei sięga mrocznego listopada, a dokładniej: jego dnia z szesnastym numerkiem. To pewnie tylko zabawny przypadek, ale ostatnio wiele epokowych wydarzeń przytrafia mi się szesnastego dnia miesiąca. W listopadzie trafiłam na Magdę, która jest coachem. Chwilę potem zaczęłam bywać na jej spotkaniach dla kobiet, nazywanych "Spotykalnią rozwojową".
Tak, tak, ja wiem, jak to brzmi. "Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty" i tak dalej. Też się bałam, że wpadnę w puapkę. Poczułam się jednak, jakbym z niej wyszła.
Kilka kolejnych spotkań podbudowało moją wiarę w siebie do tego stopnia, że postanowiłam... ale o tym zaraz.
- No to zrób coś! - w czasie ćwiczenia byłam w parze z Magdą, ale inną, chociaż też coachem i to ona się nade mną tak pastwiła. A pastwiła się dlatego, że wyznałam, że w sumie to chciałabym coś zrobić dalej z tym blogiem, ale nie wiem, co. No nie wiem.
- Ale ja już WSZYSTKO zrobiłam.
- To zrób coś innego!
- No kiedy mówię, że wszystko. Teraz to już się tylko kręcę w kółko.
- Wyjdź poza schemat. Pomyśl, co możesz zrobić DLA innych.
Pierwszy zarys pomysłu rodził mi się pod kopułą już gdy dreptałam do domu.
Potem było wino
Wino przyniosła pewnego sobotniego zimowego wieczora radomska brać wspinaczkowa, a otworzyłam je nazajutrz. I przy tym to właśnie winie taka mnie jakaś odwaga ogarnęła, że cały swój pomysł zaczęłam z dziką pasją rozpisywać w notesie. A nawet wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam o nim Bartkowi.
Oto i mój pomysł.Oczywiście po odpowiednim oszlifowaniu z wersji notesowej:
Pewnie gdybym nie opowiedziała, następnego dnia po prostu wyrwałabym tych parę kartek z notesu, albo schowała go do szuflady aż do kolejnej jakiejś winnej niedzieli. Tym lepiej, że opowiedziałam. Bo w chwilę potem...
Zaczęłam działać
Z początku jak wystrzelona z procy. Założenie grupy na fb, zamówienie odpowiedniego obrazka, pierwsze ustalenia. Wszystko było jeszcze tak bezpiecznie odległe. I jeszcze takie pełne czystej frajdy.
Ale czekała na mnie i ściana, a jakże.
Cierpię na pewną przypadłość, taką, której nie rozumie jeszcze większa część ludzkości niż ta, która nie rozumie coachingu ;). Prokrastynacja, zwana też patologicznym zwlekaniem.
Mogłabym opowiedzieć o milionie moich mniejszych i większych zwlekań (pakowanie się na wyjazd w góry w ostatniej chwili - yhyyyyym, jak najbardziej), tym razem zafundowałam sobie jednak takie dosyć bycze, na miarę niegdysiejszej magisterki pisanej na trzy dni przed terminem oddania.
Jak już wspomniałam, najpierw było fajnie. Blokada kliknęła w momencie, gdy trzeba było stworzyć tekst dla mediów. A potem, gdy się okazało, że z szukaniem kasy na to całe wydarzenie pójdzie chyba trudniej, niż z początku zakładałam. Trwałam zamknięta w jej szponach przez dobry miesiąc, czasem budząc się w nocy i panikując. Straciłam mnóstwo czasu, jak zawsze. Ale w końcu wzięłam się w garść i do roboty. Bo musiałam.
Bo, widzicie, normalni ludzie zadowalają się chyba tym, że dobrze gotują, mają grzeczne dzieci, stałą pracę. Ja muszę się czasem przełamać. Nijak mnie jednak to przełamywanie się nie chce napaść w kuchni, dzieci to może w ogóle przemilczmy, a co do stałej pracy, to dziko fantazjuję, żeby ją rzucić. Także nie, ja się przełamuję zwykle wdrapując na jakąś kolejną górę, no albo... organizując wydarzenie o skali ogólnopolskiej. Tak jakoś.
Po co mi to było... znaczy się: będzie?
Dlaczego ja to tak właściwie robię?
Bo przyszedł mi do głowy taki pomysł, a potem uznałam, że jest dobry i wykonalny. A jeszcze potem stwierdziłam, że chcę zrealizować tak dobry pomysł.
Dlaczego jeszcze?
Bo lubię poznawać ludzi, zwłaszcza tych "górskich". Bo uważam, że fajnie jest integrować środowisko podobnych do siebie osób. Być może urodzą się z takowej integracji dalsze pomysły i działania o jeszcze szerszym zasięgu i jeszcze większej wartości...? Nie wiem, ale chcę spróbować i zacząć.
No dobrze, ale co Ty masz z tym wspólnego?
Możesz mieć całkiem sporo. Zapraszam Cię (i proszę oczywiście też) do bycia współorganizatorem pierwszego w Polsce spotkania autorów blogów górskich. Jako odbiorca tego typu blogów - zapewniam Cię - tylko zyskasz na naszym rozwoju, bo to dla Ciebie tworzymy :).
Proszę Cię o wsparcie tak zwyczajnie, po ludzku, nie biorąc pod żaden włos. Czasem ten czy ów deklaruje, że mnie lubi, że dziękuje mi za opis czy za odpowiedź na pytanie, że mój blog jest przydatny (a niektórzy nawet, że zajebisty ^_^). Pewnie inni blogerzy górscy też cieszą się takimi informacjami zwrotnymi od odbiorców. Bądź więc tak miły i rzuć nam do kapelusza te 2 czy 5 złotych. Jeśli zechcesz być hojniejszy i rzucić więcej, to czekają na Ciebie nagrody, spośród których możesz wybierać (taka na przykład widokówka z Radomia - gdzie indziej tyle wygrasz?!).
Nie proszę o dużo, wystarczy Twoje drobne wsparcie. Jest Was tu tylu, że gdyby każdy dał po złotówce, byłoby to o wiele za wiele :).
Wcale nie lubię prosić i przysięgam, że potem już długo będę się tylko odwdzięczać :). Ten jeden raz muszę, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. To naprawdę nie jest dla mnie łatwe. Jeśli myślicie, że jest łatwe, to spróbujcie nagrać filmik nie jąkając się. Uffff. ;)
Wspomniany filmik i cała reszta szczegółów TUTAJ.
Patroni medialni:
Hej. gratuluję pomysły i życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńNa początek polecam to:
https://www.youtube.com/watch?v=5OpXblgF_EE
A potem cały blog Michała.
A na dalszą przyszłość proponuję zorganizować spotkanie dla publiczności (wstęp może być płatny) gdzie prelegentami będą blogerzy. A mówić mogę o blogowaniu i o górach!
Parę złotych wpłaciłem!
Pozdrawiam:)
Zrobione. Bo fajnego bloga prowadzisz. Udanej imprezy życzę :)
OdpowiedzUsuńGratuluuję pomysłu i powodzenia Ruda, dasz radę :)Niewielką sumkę wpłaciłam
OdpowiedzUsuńOj gdyby nie moja impreza którą sam organizuję właśnie 9 lipca, przyjechałbym :-) Zapraszam do mnie na www.swiat-gor.pl już wkrótce program mojej imprezy :-)
OdpowiedzUsuńTen blog jest bardzo pomocny przy planowaniu wycieczek górskich. W podziękowaniu za jego tworzenie wsparłam akcje.
OdpowiedzUsuńPomóżmy Rudej rozwinąć skrzydła! Nawet mała kwota ma znaczenie ;)