Książek dla dzieci raczej nie czytuję. Chyba, że są o górach i lądują w mojej skrzynce w ramach współpracy z wydawnictwem. A tak właśnie było w przypadku książki "O górze, która wybrała się w świat". :)
Chociaż muszę się przyznać, że miałam lekkiego stracha, że książka mi się nie spodoba, a potem głupio mi będzie o tym napisać, bo tak się składa, że autorkę poznałam osobiście przy okazji prelekcji w Będzinie przed rokiem. Nie spodobać mi się mogła z dwóch przyczyn. Po pierwsze - bo nie jestem dzieckiem. Po drugie - bo pracuję z dziećmi i jestem cięta na głupawą papkę, jaką się im nieraz serwuje pod sztandarem literatury, filmów czy programów dla dzieci. Na szczęście, w jakąś niecałą godzinę po wzięciu książeczki do ręki, mogłam już z siebie wydać przeciągłe i pełne ulgi: uffffffff... W sumie, to mniej przeciągłe "uff" wydawałam z siebie co chwilę, od początku lektury. :)
Do przygód Małej Czantorii, która - nietypowo jak na górę - wyruszyła w świat, zasiadłam zaraz po powrocie z kina, w którym oglądałam - nietypowo jak na mnie - bajkę. Nastawiona byłam więc chyba odpowiednio, ale nie to zadecydowało o tym, że książkę czytało mi się dobrze.
To po prostu całkiem fajna historia, opowiedziana zgrabnie i lekko, językiem przystępnym dla każdego odbiorcy, ale nie nazbyt prymitywnym. Fantastyczna i dość dziecinna, owszem, ale złapałam się na tym, że oczami wyobraźni widzę górę, podwijającą kieckę i stawiającą gigantyczne kroki ponad miastami i wioskami w swojej drodze przez świat. Niezły mindfuck. Ale to chyba dobrze, bo skoro opowieść o górze, która wstała z miejsca i poszła w odwiedziny do innych gór, tak podziałała na wyobraźnię cynicznej i zblazowanej ponad-trzydziestolatki (czyli moją, gdyby się ktoś nie domyślił), to na wyobraźnię dziecięcą podziała tym lepiej i tym bardziej.
In plus działa walor edukacyjny książki. Oczywiście wątek główny jest totalnie odrealniony, góra wszak nie może chodzić po świecie, kąpać się w oceanie, ani rozmawiać z innymi górami. Ale z tej zmyślonej opowiastki da się wyciągnąć sporo geograficznej nauki. Ach, no i jest też walor wychowawczy - poszczególne góry mają swoje charakterki, a Mała Czantoria wyciąga sporo życiowych wniosków ze swej wycieczki.
Książkę przeczytałam w kilkadziesiąt minut i z uśmiechem na twarzy - szczęśliwa, że nie będę się musiała gimnastykować z recenzją. Dorosłym jednak z jakimś szczególnym uporem polecać nie będę. Co innego, jeśli mają dzieci. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz