Jura Krakowsko-Częstochowska to taka moja mała miłość... od zdecydowanie drugiego wejrzenia. Może nawet trzeciego. Za pierwszym razem wylądowałam na Jurze zawodowo - jako opiekunka dzieci na kolonii. Liźnięcie regionu zaowocowało spędzeniem tam długiego weekendu, bodaj cztery lata później. No i jakoś nie zaiskrzyło, nudziło mi się tam trochę i nawet sądziłam, że więcej na Jurę nie wrócę. A potem zaczęłam się wspinać... i dałam Jurze drugą szansę. A może to Jura dała ją mnie...?
W każdym razie teraz uwielbiam wyjazdy na Jurę Krakowsko-Częstochowską, nawet jeśli moja forma wspinaczkowa woła o pomstę do nieba i więcej leżę na macie niż macam skałę. Ba, ja lubię leżeć na macie na Jurze. Lubię też wyjazdy na Jurę bez zabierania liny i reszty wspinaczkowych zabawek. Po prostu lubię Jurę, tamtejsze pejzaże, zachody (a czasem, jak się mocno zawezmę, to nawet wschody) słońca, spacery pomiędzy skałkami, to, że mogę zabrać tam psa. Nie znam całego regionu, zwykle ląduję w kilku tych samych miejscach - raczej na północy, niż na południu, bo po prostu z Radomia mam bliżej. Dziś opowiem Wam o moich trzech ulubionych miejscach na Jurze (zresztą położonych bardzo blisko siebie). Opowiem też przy okazji o butach, bo tak naprawdę to konieczność zrobienia ładnych zdjęć wygoniła mnie w ten wiosenny weekend na Jurę. ;) Ale nie narzekam, bo to był bardzo fajny weekend, a skrobnięcie na blogu wpisu w stylu: co warto zobaczyć na jurze, od dawna chodziło mi po głowie. :)
GÓRA ZBORÓW
To góra nie tylko z nazwy - faktycznie stanowi pagórek, widoczny zresztą całkiem nieźle z wielu miejsc w okolicy. Najwyższy jej punkt mierzy sobie 467 m n.p.m. Administracyjnie Góra Zborów leży w Podlesicach. W jej obrębie znajduje się bogaty kompleks skałek.
Ponieważ jest najwyższym wzniesieniem w okolicy, Górę Zborów nie tylko dobrze widać z wielu miejsc, ale też z jej najwyższych skałek (na które da się łatwo wejść, bez posiadania umiejętności wspinaczkowych czy takowego sprzętu) rozciąga się dość rozległy widok.
Tajemniczy słup na jednym z najwyższych punktów Góry Zborów to, zbudowana w czasie okupacji hitlerowskiej, wieżyczka triangulacyjna.
Jura Krakowsko-Częstochowska to oczywiście mekka wspinaczy. Pod względem wspinaczki Góra Zborów stanowi jeden z ważniejszych jej rejonów. Skałek udostępnionych do wspinu jest tu niemało, a drogi na nich wyznaczone reprezentują najróżniejsze trudności (choć tych najłatwiejszych jest raczej niewiele). Jak na popularny rewir przystało - na wszelkich drogach kategoryzowanych jako te dostępne większości wspinaczy (czwórki, piątki, szóstki) panuje tak zwane mydło. Wapień jest wyślizgany od dotyku tysięcy rąk i butów, co nadaje wspinaczce nowy, nieco wkurzający wymiar. No ale cóż, w Sokoliki, gdzie jest granit, większość Polski ma daleko. ;)
To, za co najbardziej lubię Górę Zborów, to jej ścieżki i rozmaite skalne labirynty i zaułki. Oraz zachody i wschody słońca, które wyglądają z jej szczytowych partii naprawdę ładnie.
I jeszcze za to, że można sobie na niej porobić fajne zdjęcia. ;)
Buty Merrel MOAB 2 MID GTX |
Na terenie Góry Zborów znajduje się udostępniona turystycznie (i oświetlona) Jaskinia Głęboka. Zwiedza się ją z przewodnikiem, w grupach minimum 5-osobowych. Ja niestety jakoś nigdy o nią nie zahaczyłam.
Oj, człowiek, paszteta byś dała, zamiast sobie ze mną zdjęcia robić. |
A puścisz mnie kobieto? |
Warto jeszcze wspomnieć, że Góra Zborów objęta jest rezerwatem przyrody i w związku z tym w sezonie za wejście na jej teren trzeba uiścić drobną opłatę.
Buty Merrel MOAB 2 MID GTX
Niniejszy akapit poświęcę obuwiu. Niżej będzie opis jeszcze dwóch jurajskich miejsc, więc jeśli test butów trekkingowych i trailowych Merrell Cię totalnie nie ciekawi, to po prostu przewiń. ;)
Merrel jest marką, która tworzy obuwie dla entuzjastów outdooru już od 30 lat. W ofercie ma buty zarówno wyczynowe, jak i miejskie. Ja wybrałam dla siebie model MOAB 2 MID GTX, który jest określony jako obuwie trekkingowe i trailowe.To, co mi się w nim podoba, to wysokość i waga. Z jednej strony są to buty podchodzące pod kostkę. Dla mnie, przyzwyczajonej już od paru lat do podejściówek ma to znaczenie nie tyle praktyczne, co estetyczne. Nieco wyższe buty po prostu lepiej prezentują się na damskiej stopie. Jak na tak wysokie buty, moje nowe Merrelle są zadziwiająco lekkie. Nie znam dokładnej wagi, ale nosi się je jak piórko.
Komfort użytkowania jest więc bardzo wysoki. Poza lekkością, buty są po prostu wygodne. Cholewka wykonana jest z zamszu i siateczki. Język ma wstawki, które utrudniają zanieczyszczeniom dostawanie się do środka. Gumowe zabezpieczenie na przodzie buta ma za zadanie chronić palce. W obuwiu zastosowana jest technologia, która ma zapobiegać powstawaniu nieprzyjemnego zapachu. Do tego wyprofilowana wkładka, no i podeszwa - oczywiście vibram.
Jak się to nosi? Na tyle, na ile zdążyłam przetestować - świetnie. Zaufałam tym butom i zabieram je na swoje najbliższe wyjazdy.
MIRÓW
Tu należałoby zacząć od tego, że bardzo lubię ruiny. Nie przepadam za zabytkami zanadto odrestaurowanymi. Dlatego urzeka mnie zamek w Mirowie, co wkrótce może się trochę zmienić, gdyż ma on podzielić los tego w Bobolicach i zostać odremontowany, a następnie udostępniony do zwiedzania turystom. Na razie jednak wciąż ma charakter dość surowy i taki mi się właśnie podoba.
Oczywiście, dostrzegam też plusy przejęcia zamku w ręce prywatne - bez odpowiednich prac zabezpieczających, do dzisiejszego dnia mirowski zamek mógłby zwyczajnie runąć.
Idąc wgłąb terenu położonego za zamkiem, zanurzamy się w skalny (i wspinaczkowy) świat, a robiąc dłuższy spacer - możemy dotrzeć do wspomnianych Bobolic. Ta skałka tuż obok zamku daje się łatwo zdobyć, a więc to kolejne miejsce na Jurze do zrobienia sobie dość spektakularnego zdjęcia, bez konieczności posiadania umiejętności wspinaczkowych. ;)
Pańcia... gdzie żeś ty wlazła? A jak zejdziesz, to dasz paszteta? |
OKIENNIK WIELKI
Tu, w przeciwieństwie do opisywanej wyżej Góry Zborów, mamy do czynienia z małą i zwartą grupą skałek. Pomimo to - bardzo imponującą i w moim odczuciu piękną. Ściany skalne sięgają tu nawet 35 metrów. Administracyjnie Okiennik leży w Piasecznie (chociaż niektórzy twierdzą, że w Skarżycach).
Swoją nazwę Okiennik zawdzięcza oczywiście skalnemu oknu o wymiarach 7 na 5 metrów. Z dołu wygląda ono może na niewielkie, ale na wspomnianej we wstępnie kolonii zmieściła się w nim cała grupa.
Atrakcję stanowić może wejście do okna (kolejny pomysł na lajkogenne zdjęcie ;) ) z drugiej strony, niż ta widoczna na powyższym zdjęciu. Nie jest ono trudne, jednakże odrobina mocnych nerwów i ostrożności nie zawadzi. Tuż przed otworem okna trzeba przejść wprawdzie łatwą, ale śliską i dość mocno eksponowaną skałkę.
Dla uzupełnienia, jeszcze jedno zdjęcie Okiennika Wielkiego, z innej strony, jak też z innej wycieczki i innej pory roku:
I tym oto pięknym ostańcem, wychylającym się zza drzew kończę wpis o moich ulubionych miejscach na Jurze. Nie wykluczam, że w przyszłości będę go rozszerzać. :)
A Wy? Znacie Jurę? Jakie miejsca lubicie najbardziej?
Spokojnie, Mirów ma być lekko podreperowany tak żeby nikomu nic na głowę nie spadło i zostawiony do zwiedzania nadal w formie ruiny. Byłam tam i pytałam o niego. A Bobolice zwiedzałam, też za kilka lat mają skończyć remont i udostępnią turystom więcej sal.
OdpowiedzUsuńMoje ulubione ruiny na szlaku orlich gniazd leżą w Olsztynie pod Częstochową. :)