piątek, 1 czerwca 2018

Kozia Przełęcz - opis szlaku

Szlak przez Kozią Przełęcz, to bodaj najmniej popularna opcja przedostania się z Doliny Pięciu Stawów Polskich na Halę Gąsienicową (czy też odwrotnie). O ile Zawrat, czy Krzyżne to słynne tatrzańskie wycieczki, o tyle o Koziej Przełęczy mało kto słyszał. Bo i nie ma może za bardzo o czym. Sama przełęcz jest wąziutka, rozsiąść się na niej tak, żeby nie przeszkadzać innym turystom, w sumie ciężko. Horyzonty też ma wąskie - widać z niej w sumie niewiele, raz dlatego, że jest ciasno ograniczona skałami, a dwa - że jest po prostu położona dość nisko.
Widok z Koziej Przełęczy na stronę północną
(no dobra, tam widać jeszcze szczyt Zadniego Granata, ale nie zmieścił mi się w kadrze)
I na stronę południową.
Na Koziej Przełęczy poziome zdjęcia średnio mają sens...
Pionowe zresztą też ;)
Przejście przez Kozią Przełęcz jest dość trudne i znów, jakoś tak mało się o tym mówi. Każdy (nooooo, prawie każdy) słyszał, że na Zawracie są łańcuchy, ale czy to samo wie o Koziej? Trochę wątpię. Tak czy owak, Kozia to w sumie całkiem fajny wybór na wycieczkę, choćby z tego powodu, że stanowi najkrótszy i najszybszy (z wiekiem robię się leniwa) sposób na przejście pomiędzy dwiema popularnymi dolinami. Warto jednak zaakcentować, że też jeden z najtrudniejszych.

Aby wybrać się na wycieczkę przez Kozią Przełęcz, najpierw trzeba się dostać do Doliny Pięciu Stawów Polskich, bądź na Halę Gąsienicową. Wszystko, co należy wiedzieć o tej pierwszej, macie TUTAJ. O Hali podobny wpis powstanie (mam nadzieję) wkrótce. Tymczasem, dla porządku informuję, że na Halę Gąsienicową dostajemy się szlakiem z Kuźnic - niebieskim przez Boczań, bądź żółtym przez Dolinę Jaworzynki - obydwa łatwe, ale wymagające mocnego podejścia. Jest jeszcze możliwość dojścia szlakiem czarnym z Brzezin - bardzo łatwo, prawie płasko, ale przez to też długo. No i do Brzezin trudniej dojechać.

Zacznijmy od wariantu...

Z Doliny Pięciu Stawów Polskich na Kozią Przełęcz

A zacznijmy dlatego, że jest łatwiejszy, jeśli chcemy przejść na przełaj. Jak świat światem, zawsze mawia się, że łańcuchami lepiej jest podchodzić niż schodzić. I ja się z tym zasadniczo zgadzam. A w przypadku Koziej Przełęczy zgadzam się nawet bardzo, bo tam żelastwo się naprawdę przydaje. Z drugiej strony wprawdzie też się trafi jakiś łańcuch, ale to już nie to samo. "Samo gęste" na tym szlaku mamy zdecydowanie po stronie Piątki. A zatem - idąc od Piątki trudniejszą częścią szlaku będziemy podchodzić.

Aby wyruszyć na Kozią Przełęcz z Pięciu Stawów, najpierw docieramy do samych Pięciu Stawów, to macie opisane TUTAJ. Następnie trzeba kierować się szlakiem niebieskim w głąb doliny.

Idąc przez Piątkę, będziesz mijał ten kamień. Nie zapomnij zrobić mu zdjęcia.
Bez zdjęcia kamienia wizyta w Pięciu Stawach się nie liczy. ;)
Idziemy zatem przez dolinę. Mijamy po drodze żółte odbicie na Krzyżne - to jeszcze oczywiście nie tutaj, potem czarne na Kozi Wierch - to też nie tutaj. Wreszcie po lewej stronie pojawia się żółty szlak na Szpiglasową Przełęcz, a to oznacza, że za chwilkę będziemy skręcać w prawo, możemy więc już włączyć migacze. Po około półgodzinnym marszu docieramy do żółtego szlaku na Kozią Przełęcz, o czym nie omieszkuje nas informować szlakowskaz. Szlak żółty będzie wiódł przez kamienistą Pustą Dolinkę z charakterystycznym widokiem na górującą nad nią legendarną Zamarłą Turnię.


Tu się nic ciekawego nie dzieje. Wędrujemy szlakiem pod górę, wreszcie docieramy do trawersu ponad niżej położonym dnem doliny. Również on nie jest zbytnio emocjonujący, jednak warto wspomnieć, że w tym miejscu lubi się bardzo długo utrzymywać śnieg. Całościowy czas wejścia na Kozią od początku szlaku, to według mapy 1 godz. 20 min. Na oko połowę z tego czasu spędzamy na przejściu doliną, dopiero potem szlak staje dęba i pojawiają się trudności.

Trawers w śniegu
Pod samiutką Zamarłą Turnią - zaraz zaczną się łańcuchy
Gdy kończy się mozolne dreptanie przez dolinę, pozostaje już tylko wspięcie się na przełęcz. Ułatwiają to liczne łańcuchy i klamry. Od siebie dodam, że moim zdaniem szlak ten jest naprawdę dość trudny w porównaniu z innymi obłańcuchowanymi szlakami, zwłaszcza jeśli się nim schodzi. Na podejściu też jednak szczególnie lekko nie jest, trzeba się dość mocno podciągać. Skały dookoła są wyślizgane i stanowią zwykle kiepską alternatywę dla łańcucha. O ile na Zawrat kiedyś dla sportu weszłam nie dotykając żelastwa, o tyle na Koziej jakoś nigdy nie mam ochoty się o to pokusić. Nie twierdzę, że się nie da, dla mnie jednak byłoby to zbyt niebezpieczne.

Jeden z pierwszych łańcuchów na podejściu
Mniej więcej to samo miejsce, tyle, że oglądane z drogi Motyki na Zamarłej
I w przybliżeniu

Poznajecie Wieczną Tułaczkę? :)
Jednym z problematycznych fragmentów tej części szlaku jest przejście pod wielkim głazem, a właściwie pod skałą. Jest tam po prostu ciasno. W pokonaniu tego odcinka pomagają klamry i łańcuch.

Rzeczona ciasnota
Rzeczona klamra i łańcuch, też rzeczony
Szlak na Kozią Przełęcz zbiega się i przez kilkadziesiąt metrów prowadzi dokładnie tą samą drogą, co Orla Perć. Obok żółtego, pojawia się zatem też czerwone znakowanie. Z moich obserwacji wynika, że wiele osób przyprawia to o konsternację - gdy szlaki znów się rozchodzą, nie wiedzą, którym iść. Wisząc parę lat temu na stanowisku na Zamarłej, widziałam nawet parę która się rozdzieliła i każde zaczęło iść innym szlakiem. A sprawa jest przecież prosta. Jeśli chcesz wejść na Kozią Przełęcz, a Orla Cię dziś nie interesuje, to trzymasz się szlaku żółtego. I na odwrót, jeśli idziesz Orlą, to po cholerę pchać się w żółty szlak? Toć Orla jest czerwona! Wydaje się to oczywiste i niewarte klepania w klawiaturę, ale ostatnio, gdy tam byłam, znów ktoś się zapchał w żółty niepotrzebnie, a potem wracał obok szlaku, wywołując małą kamienną lawinkę w żlebie. Także ludu Duloc, wiedz, jakim kolorem masz iść, a wszystko będzie dobrze!

Podwójne oznakowania na szlaku na Kozią Przełęcz
Sorki za walnięcie po oczach kontrastem, ale chciałam, żeby było widać ludzi.
Zdjęcie przedstawia rozejście się dwóch szlaków - Orla wyżej, Kozia Przełęcz niżej
Kolejne, na co warto uczulić, to wspomniany już żleb. Szlak od strony Piątki żlebem nie wiedzie (z drugiej zresztą też tylko przez chwilę). Być może chadza się tamtędy zimą, pewnie tak. Latem to jednak głupi pomysł, bowiem żleb to dość stromy i pełno w nim luźnych kamieni, a dodatkowo może coś spaść na łeb z góry, strącone przez turystów. Rzeczywistość pokazuje znowu, że warto o tym klepać, bo z Zamarłej napatrzyłam się też, jak ludzie w ten żleb włażą (na patrzeniu nie poprzestałam, krzyknęłam, żeby się cofnęli). Wy nie właźcie. Szlak jest dobrze oznaczony, wystarczy się rozejrzeć, w żlebie go zaś na pewno nie znajdziecie. (Tu warto też zauważyć, że podobny problem może być na dole - podchodząc pod ścianę Zamarłej szukamy łańcuchów, nie wchodzimy do żlebu!)

Szlak, a tuż niżej początek żlebu
Po kilkudziesięciu minutach gimnastyki na łańcuchach, docieramy na Kozią Przełęcz. I zapewne zaczynamy się zastanawiać, po co żeśmy tam przyszli, bo nic tam ciekawego nie ma. ;) Ano, nie ma, ale ja na przykład i tak jakoś tak lubię ten szlak i to miejsce. Może to przez nazwę. ;)

Ostatnie metry do celu

Czas schodzić. Zamiast jednak opisywać zejście, opiszę podejście z drugiej strony, a zatem:

Z Hali Gąsienicowej na Kozią Przełęcz

Moim skromnym zdaniem, szlak wiodący na Kozią Przełęcz z Hali, jest o wiele łatwiejszy. Za to, jeśli planujemy wycieczkę, łączącą dwie doliny, to trudniej jest stąd zejść na stronę Piątki, niż byłoby schodzić na stronę Hali. Ewentualnie, kto się bardzo boi, a chce stanąć na przełęczy, może iść od Hali i wrócić na Halę. Chociaż tu też pojawiają się pewne emocje.
Brzegiem Czarnego Stawu Gąsienicowego...
Najpierw docieramy do Murowańca z Kuźnic lub z Brzezin. Spod schroniska kierujemy się nad Czarny Staw Gąsienicowy niebieskim szlakiem (30 min). Trzymamy się dalej niebieskiego szlaku, okrążamy staw, mijając odbicie na Skrajny Granat, aż po kolejnych 30 minutach docieramy do rozgałęzienia szlaków, tuż przy Zmarzłym Stawie.



Tu rozstajemy się ze szlakiem niebieskim i wchodzimy na właściwy dla Koziej Przełęczy kolor - żółty. Szlak przemierza Kozią Dolinkę, po 15 minutach dobijając do kolejnego rozgałęzienia. Od szlakowskazu odbija trasa zielona na Zadni Granat i czarna do Żlebu Kulczyńskiego. Idąc na Kozią, trzeba trzymać się żółtych znaków. 



Na tym etapie trasy, trzeba się oczywiście sporo nadreptać pod górę po ułożonych kamieniach. Czas podejścia od ostatniego szlakowskazu na samą przełęcz to orientacyjnie 45 minut. Im bliżej przełęczy, tym robi się ciekawiej. Szlak trawersuje kamienne płyty położone mniej więcej poniżej Zamarłej Turni. Są one dość płaskie i, zwłaszcza po deszczu, mogą być śliskie. Dla zwiększenia bezpieczeństwa, jest tam zamontowany łańcuch.








Za płytami znów trochę dreptania i powoli zbliżamy się do żlebu. Tak, z tej strony wchodzimy w żleb, ale już prawie na samej górze. Wejście to, jak i samo podejście żlebem na jest przyozdobione paroma łańcuchami.
Moment wchodzenia w żleb
W żlebie
Tu też oczywiście trzeba się trochę nagimnastykować, no i uważać, ale newralgicznych miejsc jest po prostu mniej, niż z drugiej strony.

Mniej się też rozpisałam na temat tego podejścia, bo tutaj trudniej się pogubić - nie ma żadnych idących równolegle szlaków. Jedynie trzeba pamiętać, aby schodząc tamtędy, opuścić żleb i nie iść nim na dół (opcja tylko zimą), ale zdaje mi się, że ładnie wyprowadza z niego łańcuch (po tej stronie Koziej Przełęczy latem byłam... 4 lata temu, więc mam ją trochę mniej zapisaną w głowie...).

I to by chyba było na tyle. Ogólnie szlak oceniam jako jeden z trudniejszych po polskiej stronie, fragmentami dorównujący niektórym "momentom" na Orlej Perci. Czy warto go przemierzać? Widoki zeń nijak się mają do tych z Zawratu bądź Krzyżnego, ich tam nie ma co szukać. Natomiast dla sportu, dla przygody, dla jak najszybszego przejścia pomiędzy dolinami, czy dla odhaczenia kolejnego szlaku na mapie - jak najbardziej :).

O mojej pierwszej wycieczce przez Kozią Przełęcz do poczytania TUTAJ.

P.S. Mała prośba o zostawianie reakcji lub/i komentarzy pod postem na Facebooku - dzięki temu dotrze on do większej liczby osób. Z góry (no bo inaczej na tym blogu nawet nie wypada ;) ) dzięki!




6 komentarzy:

  1. A jak jest z ekspozycjaod Gąsienicowej? Przywraca o zawrot głowy? Czy szlak od Koziej Dolinki na Kozia Przełęcz przypomina moment od Koziej Przełęczy na Kozi Wierch?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeeee, tu jest dużo łatwiej :). Ekspozycja jest trochę na tych płaskich płytach, ale tu z kolei nie ma żadnych trudności, po prostu trzeba się przytrzymać łańcucha. Trochę emocji na końcówce szlaku w żlebie, ale to wciąż dużo łatwiej niż z przełęczy na Kozi.

      Usuń
  2. Według mnie szlak pomiędzy 5-ką a kozią przelecza jest najtrudniejszy tuz po Orlej perci ,taką jej namiastka pod względem technicznym i może posłużyć jako swego rodzaju test , próba , wskazówka czy jesteśmy na nią gotowi a zwłaszcza przy schodzeniu z Koziej przełęczy na 5ke. Poza tym jest rzadko uczeszczany w przeciwieństwie od tego po 2 stronie Orlej ,bywa tam pusto zresztą jak sama nazwa doliny wskazuje . Jeszcze wymagający technicznie choć trochę łatwiejszy jest szlak czarny zlebem Kulczyckiego który też warto przejść w 2 strony zanim wybierzemy się na Orlą czyli crem de la crem .

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo negatywnego wstępu na temat koziej przełęczy, to oglądając zdjęcia przełęcz ta ma swój piękny urok.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy mogę prosić o wskazówkę odnośnie kasku w górach? W ubiegłym roku na Granatach sporo osób miało i zastanawiam się, czy też powinnam się zaopatrzyć ;) Na niedługo planuję przejść przez Zawrat z Hali Gąsienicowej do 5-tki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szlakach w Tatrach Wysokich kask zawsze lepiej mieć niż nie mieć, nigdy nie wiadomo, czy z góry nie poleci jakiś kamień, w razie ewentualnego upadku kask też zwiększa szanse przeżycia. W internetowych sklepach górskich jest dostępnych wiele modeli kasków wspinaczkowych, do wyboru do koloru :) sama mam jeden z najtańszych.

      Usuń