Nazwisko Wojciecha Brzegi kojarzyło mi się do tej pory bardzo konkretnie, aczkolwiek ubogo. Otóż mój drugi w życiu pobyt w Zakopanem, zakotwiczony jeszcze w czasach nastoletnio-szkolnych, skoncentrowany był wokół pewnej kwatery z imponującym widokiem na Giewont, położonej na ulicy nazwanej na cześć tej właśnie postaci. Domyślałam się, że musiał być to zatem jakiś człowiek lokalnie znaczący, może twórca, może żołnierz, może ktoś jeszcze inny. Na domysłach dotychczas poprzestawałam. Bywam ignorantką, fakt.
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
"Żywot górala poczciwego. Spojrzenie po latach", Wojciech Brzega
Nazwisko Wojciecha Brzegi kojarzyło mi się do tej pory bardzo konkretnie, aczkolwiek ubogo. Otóż mój drugi w życiu pobyt w Zakopanem, zakotwiczony jeszcze w czasach nastoletnio-szkolnych, skoncentrowany był wokół pewnej kwatery z imponującym widokiem na Giewont, położonej na ulicy nazwanej na cześć tej właśnie postaci. Domyślałam się, że musiał być to zatem jakiś człowiek lokalnie znaczący, może twórca, może żołnierz, może ktoś jeszcze inny. Na domysłach dotychczas poprzestawałam. Bywam ignorantką, fakt.
środa, 22 kwietnia 2015
Były krokusy? Były! Szczyt zdobyty? Zdobyty!
A zatem wycieczka udana. A że krokusom daleko było do prezencji a'la osławiony rozległy fioletowy dywan, a bliżej do zmokłej kury, szczyt natomiast był niczym więcej jak minimalnie wystającym z lasu pagórem - och, już mniejsza o to.
poniedziałek, 20 kwietnia 2015
O tym dlaczego znów NIE weszłam na Sławkowski i o tym, że wszystko jest w głowie.
Do spisania koniecznie dziś, bo później odfrunie. Jak foliowa torebka unosząca się na wysokości 7 piętra, gdyż wieje w tej chwili u mnie jakby legendarnie. Chciałam ją nagrać, bo mi się przypomniało "American Beauty". Nie zdążyłam. A zatem:
Wycofy bolą. Zwykle nie jakoś bardzo mocno, da się przeżyć. Powtórzyć bez przekonania, że nie szczyt się liczy, a droga nań, że nie tyle osiągnięcie celu, co całe pierdzielenie się z przymierzaniem się do niego, nie czucie w dłoniach miękkiego króliczego futra, co gonienie tego małego skurczybyka. Wytłumaczyć sobie, że, no cóż, się nie dało, bo pogoda, bo warun, bo to, bo tamto. Się mówi trudno i żyje dalej, góra się prawdopodobnie nigdzie nie wybiera.
czwartek, 16 kwietnia 2015
Przywitanie wiosny na Granatach (Zadni + Pośredni)
Zwykle nie planuję wyjazdów w góry z wyprzedzeniem. Ot, trafia się pogoda, mam wolny weekend (weekend to jest bardzo dużo, dociera to do mnie zwłaszcza po ukończeniu drugich z kolei studiów podyplomowych), i dokładnie tyle pieniędzy, żeby nie paść z głodu do pierwszego, przy założeniu, że coś tam wydam na podróż. Jeśli te 3 warunki są spełnione - najczęściej jadę.
Tym razem się złożyło, że plan MIAŁAM. Tyle że na weekend następny. Dziwna jak na mnie sprawa, ale o tym innym razem. A tu się zapowiada nienajgorsza pogoda na sobotę. Na TĘ sobotę. Bo na następną, to licho raczy wiedzieć.
niedziela, 12 kwietnia 2015
Ja vs ściana - 1:1
To będzie wpis z serii "Mój drogi pamiętniczku", takie tam bzdety, wzdychy, refleksje nieomal intymne. Uprzedzam tylko, że jeśli Cię to nie ciekawi, to dalej nie czytaj, bo nic merytorycznego tu nie znajdziesz.
Aczkolwiek spróbuję upchać trochę motywacji.
Aczkolwiek spróbuję upchać trochę motywacji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)