poniedziałek, 4 maja 2015

Koprowy Wierch - opis szlaku


Szczyt cieszący się relatywnie niewielką popularnością wśród polskich turystów, co nie oznacza, że zapomniany i pusty. Łatwy do zdobycia, jak na jeden z wierzchołków Tatr Wysokich. Widokowo przy dobrej pogodzie absolutnie obłędny.

Spazmy i inne entuzjazmy w temacie tamtejszych widoków wylałam (i poparłam zdjęciami) W RELACJI, zatem tu się nie będę powtarzać, a skupię się na pokazaniu samego szlaku (zamiast wszystkiego, co wyrasta dookoła).

Aby zdobyć Koprowy, najpierw dotrzeć trzeba na Koprową Przełęcz Wyżnią, a na tę drogi są zasadniczo dwie. Pierwsza - przez Dolinę Mięguszowiecką, a dalej Dolinę Hińczową i o tej Wam opowiem, gdyż tę pokonywałam. Druga wiedzie Doliną Koprową i Doliną Hlińską.

Opcja druga jest zapewne równie godna rozważenia, sęk w tym, że ja jej za bardzo nie znam. Można próbować połączyć obydwie trasy, o ile ma się pomysł na transport pomiędzy wylotami obydwu szlaków. Osobiście myślę, że warto i że byłby to naprawdę interesujący kawał górskiej wycieczki. Wracając jednak do opcji pierwszej:

Zaczynamy w okolicach miejscowości Szczyrbskie Pleso, odbijamy od Drogi Wolności na popularny parking (tabliczka zdaje się nosi napis "Popradzkie Pleso"). Tam w sezonie tłumy, ale nie zapominajmy, że 3/4 parkujących wybierze się prawdopodobnie na Rysy. Z parkingu do Popradzkiego Stawu jakaś godzina drogi niebieskim szlakiem biegnącym asfaltem. Obok mijamy Symboliczny Cmentarz Ofiar Tatr, na który warto wstąpić, jeśli ma się zapasową chwilkę.

Do Popradzkiego Stawu można też dotrzeć bezpośrednio ze Szczyrbskiego czerwonym szlakiem, jednak jest to wariant nieco dłuższy i mniej wygodny.

Nad Popradzkim bogate zaplecze gastronomiczne i noclegowe, obejmujące zarówno schronisko, jak i prywatny budynek. Idąc dalej, na Koprowy, czy Rysy nie ma konieczności docierania nad sam staw, ponieważ szlak (początkowo wspólny) prowadzący na te szczyty odbija w lewo jakieś 5 minut drogi od schroniska.

Mowa o szlaku znakowanym na niebiesko. Początkowo wiedzie on przez las, typowym ułożonym z kamieni "chodnikiem". Lekko pod górę, jak to zwykle bywa na podejściach do wyżej położonych dolin. Las stopniowo się kurczy, a wokół pojawia się coraz więcej kosówek. Po około 30 minutach dochodzimy do rozstaju dróg - w prawą stronę odbija czerwony szlak na Rysy. Ten na Koprowy będzie miał - aż do przełęczy - niebieski kolor.

 Tuż przed rozstajem szlaków


Poruszamy się cały czas w obrębie Doliny Mięguszowieckiej, a zmierzamy ku osiągnięciu progu Doliny Hińczowej. Teraz będzie jeszcze trochę wśród kosówek w podobnym klimacie, jak wcześniej, a potem intensywnie pod górkę, ale za czas jakiś wynagrodzi to spacer prawie płaskim dnem tej drugiej. Wyjątkowo ładny spacer.

Ten kawałek dotkliwie męczy, ale pozbawiony jest jakichkolwiek trudności technicznych.

Tę linę widziałam też zimą, więc chyba jest tam zamocowana na stałe.
Przydatna zwłaszcza po wezbraniu wód.
(edit 2017 - na ten moment liny tam nie ma)

No to pod górkę!

Na tym zdjęciu dość dobrze widać pokonaną różnicę wysokości.
A do Hińczowej jeszcze kawałek...

Za to im wyżej, tym robi się piękniej. Szlak cały czas wiedzie u podnóży masywnej Grani Baszt, a w dalszej jego części odsłaniają się widoki na m.in. Rysy, Wysoką, Kończystą. W Hińczowej natomiast przed oczami cała skalna ściana, obejmująca między innymi tak dobrze nam znane z nadmorskoocznej perspektywy Mięguszowieckie Szczyty. 

Hińczowa i trochę po płaskim.
A oto i Koprowy.
Widoczny też szlak wyprowadzający na przełęcz.

Hińczową Doliną, jak już wspominałam, kawałek po płaskim, aż do Hińczowego Stawu Wielkiego. Tam skręcamy w nasze lewo, trawersujemy pagór, a dalej czeka niestety mało przyjemne, strome, poprowadzone zakosami i nawet trochę kruche podejście na Koprową Przełęcz Wyżnią.

Wspomniany trawers.

A tak to wygląda już z góry.
Mapy określają czas przejścia dla całego odcinka od momentu rozdzielenia się szlaków do przełęczy na 1 godzinę 45 minut. Trudności nadal brak, tyle, że robi się męcząco. Podejście na Koprową Przełęcz Wyżnią wygląda z bliska tak:

No i mamy przełęcz.

Na szczyt zostało około pół godziny podejścia czerwonym szlakiem. Z początku wiedzie on szerokim kamienistym zboczem:





Dopiero niewiele poniżej wierzchołka robi się węziej, bardziej surowo i ciekawie. Wciąż jednak jest raczej łatwo. No i "węziej" nie znaczy od razu "wąsko".




Straszniej już nie będzie.

Potem już tylko szczyt, widoczki, kanapki, czekolada, fanfary. Przypominam, że widoków tu poskąpiłam, gdyż wisi ich mnóstwo, gdzieś troszkę indziej.

Dotarcie na szczyt (od parkingu) wedle mapy zajmuje tak pi razy ciastko jakieś 4 godziny. Należy doliczyć czas na postoje. Zejście oczywiście odbywa się szybciej, ponieważ mamy sporo z górki.

Że polecam, to już Wy sami dobrze wiecie :).

6 komentarzy:

  1. "Opcja druga jest zapewne równie godna rozważenia, sęk w tym, że ja jej za bardzo nie znam. Można próbować połączyć obydwie trasy, o ile ma się pomysł na transport pomiędzy wylotami obydwu szlaków. Osobiście myślę, że warto i że byłby to naprawdę interesujący kawał górskiej wycieczki" - - Opcja druga jest dobra do samoumartwienia :P Ale to ze względu na to, że jest to jednak dłuższa opcja, najpierw długo płaską doliną, potem monotonne, długie, powolne podejście. I do tego widoki bardzo ograniczone.
    Ale łącząc obie opcje w jedną pętlę, rzeczywiście powstaje kawał górskiej wycieczki, który potrafi zmęczyć.

    "Tę linę widziałam też zimą, więc chyba jest tam zamocowana na stałe.
    Przydatna zwłaszcza po wezbraniu wód." - Ja nie zwróciłem uwagi na linę, więc może przez jakiś czas jej nie było? Albo ją przeoczyłem po prostu.

    Warto iść na ten szczyt, bo widoki z niego sa rewelacyjne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cześć :) na Koprowym byłam wczoraj 18.06.17. Wody tak bardzo wezbrały, ze pokazywane na Twoich fotkach szlaki zalane były wodą.. :) Liny niestety nie było.. a wyjątkowo by sie przydała.. pokazywane miejsce było dość trudne do pokonania.. szalejąca z góry woda zalewała buty bardzo :) Na szczęście kije były pomocne. NIestety zupełny brak widoczności nie pozwolił na podziwianie pięknych widoków.. pozdrawiam, ewa

      Usuń
  2. byłam w sobotę, ale zeszło nam 10 godzin z licznymi przystankami, plus - pod koniec powodu tłumu robiły się w niektórych miejscach zatory :-) W sumie to tylko jedno miejsce było takie, że ktoś z lękiem wysokości (który chyba trochę jednak mam) mógły się bać - jak się schodzi po skałkach i po jednej stronie ta szeroka ścieżka a po prawej widzimy przepaść ( wczoraj z lodem i śniegiem) Już miałam wizję,że jakby zjechać z tych skałek w nieodpowiednią stronę :-P to byłby raczej koniec wycieczki ;-) Widoki faktycznie zajebiste we wszystkie strony, ale tłum był taki na szczycie,że nie dało się nawet "pobiegać" i obfotografować. Liny też nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...a my głupcy(żona nie chciała wyżej iść) doszliśmy do Hińczowego Stawu i z powrotem, teraz wiem, że trochę wyżej był drugi staw ale teraz to już "musztarda po obiedzie" chociaż widoki mieliśmy cudowne (fotki na "GOOGLE+")Taki sam błąd zrobiliśmy będąc na Polskim Grzebieniu nie poszliśmy na Małą Wysoką a to już tylko rzut beretem 30-40 minut. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Sławek: Ja też byłem na Polskim Grzebieniu i nie wszedłem na Małą Wysoką, ale niestety na dole przy stawie czekała zmęczona żona

    OdpowiedzUsuń
  5. Szedłem dzisiaj i żadnej liny nie odnotowałem.

    OdpowiedzUsuń