Rysy to góra skazana na popularność. Szczyt wprawdzie niezbyt rzucający się w oczy, z Zakopanego niewidoczny wcale, a znad-morskoocznej perspektywy mylony niejednokrotnie z Niżnimi Rysami. Z innych, odleglejszych punktów mylony w ogóle z czym popadnie.
Nieszczególnie też piękny. Pięknym bywa określany Kościelec, Lodowy Szczyt, za piękną uchodzi Wysoka. Jeszcze nie słyszałam natomiast, aby ktoś o Rysach powiedział, że są piękne.
Cały ich czar tkwi więc zapewne w ich encyklopedyczności, w pewnym drobnym szczególe, takim mianowicie, że jeden z ich wierzchołków stanowi najwyżej położony punkt powierzchni naszego kraju.
Wobec czego wszyscy wychodzimy ze szkolnych murów gotowi dać sobie uciąć dowolną z kończyn w obronie wiedzy, że Rysy mierzą 2499 metrów nad poziomem morza. I tylko brakowi popularyzacji maczet zawdzięczamy, że nikt nam z rozpędu tego i owego nie uciął.
Rysy mierzą bowiem 2503 m n.p.m. 2499 m to wysokość jednego z wierzchołków. Tego, którym przebiega granica, owszem. Ale nie zmienia to faktu, że za wysokość szczytu, uznaje się wysokość najwyższego z jego wierzchołków. A nie któregoś tam z kolei. Ale to tak nota bene.
Zmierzam do tego, że te Rysy takie sławne, że wszyscy na nie chcą wejść. Doskonale znam ten mechanizm...
Tu mała retrospekcja i w pierś się uderzenie. Liceum, jedziem na wycieczkę do Zakopanego, sorka pełniąca wychowawstwo nad mą klasą trochę zarażona górami, ustalamy program pobytu. Jeden dzień chcemy przeznaczyć na typową górską wycieczkę, najchętniej - obejmującą zdobycie jakiegoś fajnego szczytu. Sorka mówi, że możemy na Giewont, wspomina też, że była niegdyś z uczniami na Świnicy, przy czym to drugie artykułuje trochę chyba zastanawiając się pomiędzy kolejnymi sylabami, czy oby na pewno powinna to mówić. Na to my rzucamy krótko i konkretnie:
- A na Rysy da się wejść?
- No... da się...
- To my chcemy na Rysy!
Także tego. Wzięła nas na Przysłop Miętusi. I dobrze zrobiła.
No i jeszcze Korona Gór Polski. Wiele osób trafia na szlak na Rysy, bo to ostatnia górka, jaka im pozostała do zaliczenia KGP. Że w niczym charakterem nie przystająca do poprzednich - o tym nie zawsze wiedzą...
Tymczasem pierwsze tatrzańskie wycieczki powinny być poprzedzone gruntownym przygotowaniem obejmującym przede wszystkim teoretyczne zaznajomienie się w trudnościami wybranego szlaku. Lektura przewodnika, przewertowanie mapy, w dobie internetyzacji wszystkiego - także przejrzenie opisów i wrażeń spisanych przez samych turystów, udostępnionych przez nich zdjęć, filmów. To powinna być podstawa. A dopiero na niej opierać się może racjonalna decyzja o wyjściu w góry.
Szlak prowadzący na Rysy od strony polskiej, jest, obiektywnie rzecz ujmując, jednym z trudniejszych tatrzańskich szlaków. Wprawdzie przy dobrej pogodzie, nie powinien sprawić trudności względnie sprawnej osobie, o przynajmniej średniej kondycji, wprawdzie jakoś tam wchodzą tabuny zdobywców z przypadku i wprawdzie jakoś schodzą zwykle bez drobnych choć zadraśnięć, jednak istnieje cały szereg pewnych "ALE":
1. Szlak jest bardzo długi. Nie tylko licząc od Palenicy. Nawet ruszając od Morkiego Oka, decydujemy się na kilka godzin przebywania w górskim, stromym i trudnym terenie. Bez możliwości schronienia. Bez możliwości szybkiego wycofu.
2. Szlak przebiega stromym terenem. Utrata równowagi lub poślizgnięcie może skutkować wielosetmetrowym upadkiem, a ten poważnym poturbowaniem lub śmiercią.
3. Występuje ekspozycja. Chodzi mniej więcej o to samo, co powyżej: ekspozycja oznacza przepaście. Te jednak niosą za sobą nie tylko ryzyko opłakanego w skutkach wypadku, ale coś jeszcze - reakcję ludzkiej psychiki. Jeśli nigdy nie szliśmy eksponowanym szlakiem, nie możemy wiedzieć, jak zareaguje na takie atrakcje nasza głowa. A atak paniki (widziałam taki osobiście właśnie na drodze na Rysy) jest w górach bardzo niebezpieczny (nieskoordynowane i gwałtowne ruchy, niezdolność do podjęcia spokojnej decyzji, oczy przesłonięte mgłą łez...). Oczywiście gdzieś się trzeba z tą ekspozycją po raz pierwszy zmierzyć. Jasne. Ale, litości, nie na Rysach! Dlaczego? Wracamy do punktu pierwszego: bo to szlak długi. Bo tych eksponowanych i trudnych kawałków jest tam wiele dziesiątek, jeśli nie setek metrów. A co jeśli nasza łepetyna przestanie współpracować w połowie, bo nieprzyzwyczajona do takiego czadu, zwyczajnie się tym zmęczy...?
I właściwie to tyle, ale z powyższego wynika niestety bardzo często jeszcze parę kolejnych implikacji, takich jak: problemy kondycyjne, nieodpowiednie wyposażenie, brak przygotowania do zmieniających się warunków pogodowych i nieumiejętna reakcja na nie...
Ucząc się czegoś, popełniamy błędy. To oczywiste. Każdy, robiąc coś po raz pierwszy, ma prawo nie wiedzieć wszystkiego, pomylić się. Na łatwych szlakach za drobne pomyłki góry dają tylko prztyczka w nos. Zbieramy te prztyczki i już wiemy, co jest nam w czasie wędrówki niezbędne, a co trzeba wywalić z plecaka, bo dźwigamy niepotrzebnie. Wiemy, jak czas ze szlakowskazu ma się do naszego tempa chodzenia. Znamy reakcję naszego organizmu na długotrwałe zmęczenie i na przepaścistość terenu.
Gdy idziemy w góry (albo w nowe, wyższe i trudniejsze niż dotychczas góry) po raz pierwszy - nie mamy o tym wszystkim bladego choćby pojęcia.
Zdjęcia z polskiego szlaku na Rysy:
Dolna część szlaku, tuż nad Czarnym Stawem.
Przebieg szlaku ponad Bulą.
Za tym wyraźnym wypłaszczeniem
Za tym wyraźnym wypłaszczeniem
zaczyna się stromy, skalisty teren
wyposażony w łańcuchy.
Szlak wiedzie grzędą, czyli
wypukłą formą terenu.
Z bliska to wygląda na przykład tak...
...i tak...
Końcówka szlaku, przejście przez Przełączkę.
Łatwe, ale bardzo przepaściste miejsce.
Widać już polski wierzchołek.
Rysy z oddalenia.
Polski szlak wiedzie grzędą
po lewej stronie od Rysy (głębokiego żlebu
na ukos przecinającego górę).
Tymczasem na Słowacji...
Tymczasem na Słowacji...
Tak prezentują się Rysy widziane
z drugiej strony.
Szlak - bardzo wyraźnie widoczny
prowadzi turystów szerokim
kamienistym terenem
i to praktycznie pod same wierzchołki.
Przewyższenie rozkłada się tu trochę bardziej na długie podejście. W Polsce mamy delikatnie wznoszący się asfalt, potem kawalątek spaceru brzegiem stawu, a dalej już w zasadzie ostre napieranie do góry. U naszych sąsiadów wygląda to nieco łagodniej, wysokość zdobywa się bardziej niezauważalnie, przewędrowując długie doliny, a sam atak szczytowy od Chaty pod Rysami nie męczy już aż tak strasznie. Jedyne łańcuchy na trasie znajdują się jeszcze przed schroniskiem, pomagając w przejściu krótkiego odcinka, który może być lekko problematyczny zwłaszcza przy deszczu lub oblodzeniu. Dalej już są zupełnie, ale to zupełnie niepotrzebne.
Niepotrzebne dlatego, że aż pod same wierzchołki dochodzimy czysto trekkingowo, na nóżkach, bez potrzeby używania rąk (to, co mamy na szlaku od strony północnej nazywa się scramblingiem).
W ogóle Rysy od Słowackiej strony wyglądają jak zupełnie przyjazna, usypana z kamieni kopułka. Tamtejszy szlak z bliska też nie zaskakuje - ścieżka wiodąca szerokim kamiennym polem. Przepaści doszukać się można dopiero na szczycie. Trudności też brak.
Nie namawiam bynajmniej do bagatelizowania tego szlaku. To wciąż Tatry, grawitacja działa nawet na łatwych ścieżkach i nie potrzeba głębokich otchłani, by się gdzieś stoczyć i zrobić sobie krzywdę. Warunki pogodowe mogą tu zaskoczyć, jak i wszędzie. A i brak odpowiedniego przygotowania, może boleśnie dać znać o sobie.
Jednak, jeśli już czujemy, że musimy iść na te Rysy właśnie, i że nic innego nas nie zadowoli, gdy tymczasem nasze tatrzańskie portfolio świeci pustkami - wybór słowackiego szlaku będzie zdecydowanie rozsądniejszą opcją ;).
W dole Chata pod Rysami
i podejście na Przełęcz Waga.
Stąd na szczyt już rzut beretem.
Takim oto terenem...
Zbliżamy się do wierzchołków:
po lewej polski (2499),
po prawej słowacki (2503).
Nawet tuż pod wierzchołkami
teren nie zaskakuje niczym,
co mogłoby przestraszyć.
No i... tadaaaam!
Wyżej w Polsce się już nie da ;).
(widok z wierzchołka PL na słowacki)
(widok z wierzchołka PL na słowacki)
Ciekawskich odsyłam do przykurzonej już relacji zawierającej me wrażenia z pierwszego przejścia polskiego szlaku (tam też parę zdjęć ze szczytu i kilka innych ujęć z drogi) - LINK TUTAJ. :)
A jak duża jest trudność przejścia z wierzchołka słowackiego na polski?
OdpowiedzUsuńRaczej łatwo, po takich sporych głazach. Tylko przepaściście to tam już jest ;).
UsuńOd Polskiej strony jeszcze nie wchodziłem raz się musiałem wycofać bo sporo śniegu bylo, a ja nie byłem gotowy na takie warunki... drugim razem już od Słowackiej wchodziłem bo stwierdziłem że moje doświadczenie w Tatrach jest żadne... za zapraszam do mojej relacji...
OdpowiedzUsuńhttp://szpakowski.blogspot.com/2014/09/rysy-tatry-928-kgp.html?m=0
Na Rysy wchodziłam od polskiej strony, ale zeszłam na Słowację, bo ekipa, że tak to ładnie ujmę, stwierdziła, że dość ma wrażeń na jeden dzień :) Szlak słowacki jest nieporównywalnie łatwiejszy. Myślę jednak, że polski technicznie też nie jest bardzo skomplikowany, jedyną trudnością stanowi chyba brak przyzwyczajenia do ekspozycji oraz przygotowywania kondycyjnego. Jednak jakoś trzeba się wdrapać te 2,5 km w górę :) Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńwww.ladywagabunda.blogspot.com
2,5 KM w górę trzeba by się wdrapywać gdyby szło się z Gdyni ;)
UsuńHej:) Bardzo ciekawy artykuł. Zwróciłam uwagę szczególnie na fragment o 'nieprzystosowaniu psychiki' do cięższych warunków. I tutaj pojawia się moje pytanie: jeśli nie w drodze na Rysy, to gdzie jeszcze można spróbować swoich sił z ekspozycjami?
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam,
Jula
Świnica, Kościelec, na Słowacji np. Jagnięcy Szczyt...
UsuńSzlak na Rysy od słowackiej strony jest chyba bardziej malowniczy, zwłaszcza początkowy odcinek biegnący kamienną dróżką, wśród olbrzymich limb i modrzewi. Mnie osobiście najbardziej utkwił widok z przełęczy Waga, np. w stronę Żabiego Stawu.
OdpowiedzUsuńCiekawe spostrzeżenie!
UsuńZgadzam się, szlak ze Słowacji jest naprawdę malowniczy, a widok ze słynnego WC - niezapomniany :)(zastanawiam się, czemu nie produkują takich fototapet do nalepienia w domowej toalecie ;)
UsuńWobec zamkniętych szlaków powyżej schronisk na Słowacji w okresie zimowym można dojść do Chaty pod Rysami czy to zamknięte?
OdpowiedzUsuńzamknięte
UsuńDzięki za informację,pozostaje na następny okres jesienny za rok bo tegoroczne plany już całkiem inne. Spokojnie,raczej nigdzie nie uciekną:-)
OdpowiedzUsuńDzięki za informację,pozostaje na następny okres jesienny za rok bo tegoroczne plany już całkiem inne. Spokojnie,raczej nigdzie nie uciekną:-)
OdpowiedzUsuńWitaj :) Dziękuję za to zestawienie. Jutro wybieramy się ze znajomymi szlakiem od słowackiej strony i Twoje zestawienie bardzo pomogło mi przy wyborze decyzji :) Życz nam pogody i powodzenia :D
OdpowiedzUsuńHej! My również jutro chcemy się tam wybrać. Podpowiecie jak dojechać z Zakopanego do Strbskiego Plesa?
Usuńchyba już za późno, ale jakby co, to z dworca w Zakopanem można pojechać autobusem STRAMA do Starego Smokovca, a dalej już trzeba Elektriczką
UsuńNo my mieliśmy prościej, bo jechaliśmy samochodami :/ szczyt zdobyty :)
OdpowiedzUsuńŚwietny opis :) czytam i jakbym z nów tam była. Tyle ze jakos przeleciałam te wszystkie trudności nie zauważając ich. Rysy nie takie straszne, albo to ze mnie szaleniec. Szliśmy od Polskiej i z powrotem. Zajeło nam to wiecej czasu, pewnie przez setki zdjęć. Tłumów nie było , pogoda cudna , wspomnienia niezapomniane. Pewnie spróbujemy wkrótce od Słowackiej :)
OdpowiedzUsuńWitaj, podczytuje już od dawna ale dziś po raz pierwszy mam pytanie. Gdzie zaczyna się szlak na Rysy od słowackiej strony jeśli jestem samochodem, w sensie gdzie jest parking? Strbskie Pleso czy Popradzkie?
OdpowiedzUsuńDo Popradzkiego mogą wjechać tylko uprawnione pojazdy. Parkingi są w Szczyrbskim. A najbliższy parking jest trochę na północny-wschód od Szczyrbkiego, w takim miejscu, w którym szosa tak śmiesznie wbija się w północ i zaraz się cofa znów na południe - widać to na mapie.
UsuńW Popradzkim też jest parking, płaci sie za cały dzień chyba 8 euro, parkuje się wzdłuż drogi asfaltowej prowadzącej do Popradzkiego Stawu, bynajmniej tak zrobiliśmy, w sierpniu byliśmy.
UsuńPopradské Pleso
OdpowiedzUsuńbyłem 2 lata temu..bez specjalnych trudności nawet dla 65 latka jak ja...
OdpowiedzUsuńW tym roku byłem po raz pierwszy w Tatrach. Bardzo mi się spodobały te góry :) 7 dni wędrówek minęło w mgnieniu oka! Już zaczynam powoli myśleć o przyszłorocznym powrocie, jednak gdzieś z tyłu głowy nadal krąży to jedno marzenie, ten jeden szczyt... Rysy mianowicie :P
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsze szlaki jakie przeszedłem w tym roku to Zawrat od Gąsienicowej (z zejściem później do 5 stawów) oraz Kościelec. Na obu tych szlakach nie miałem problemów z ekspozycją, wręcz ekspozycja była najlepszym elementem tych szlaków :P Kondycyjnych problemów też nie było, mimo dużej ilości robionych zdjęć wszedłem szybciej niż czas na szlakowskazie i mapie.
Czy można porównać Rysy od polskiej strony do tych szlaków? Czy właściwe pod względem stopniowania trudności będzie wejście na Rysy od strony polskiej za rok?
Pozdrawiam :D
Jak na Zawracie nie było problemów to śmiało dawaj na Rysy :)
UsuńTak zrobię za rok, może wcześniej jeszcze na Świnicę wejdę
OdpowiedzUsuńDzięki! :D
To niesamowity gotowy szablon html . Jesteś świetnym Bloggerem. Twoje blogi dają nam dużą wiedzę. Dobrze jest czytać blogi.
OdpowiedzUsuń