sobota, 14 stycznia 2017

2016 - górskie podsumowanie


Zawsze to robię, zrobię to i tym razem, choć to nie był najbogatszy w górskie wycieczki rok. Obfitował za to w inne, niecodzienne wydarzenia. Zgarnęłam cztery statuetki na lokalnym plebiscycie blogów, obskoczyłam trzy największe blogerskie konfy, sama zorganizowałam spotkanie blogerów górskich, a na osobny podpunkt chyba zasługuje okoliczność, że udało mi się to zrobić w Radomiu ;), byłam w radio, miałam dwie prelekcje i... tak mnie to wszystko wyczerpało, że zamknęłam laptopa na dobrych kilka tygodni. Z wydarzeń niecodziennych wart odnotowania jest jeszcze wymarzony tatuaż, który zagościł na moich plecach. I to, że rok, nim się zakończył, zaskoczył mnie dziwaczną ofertą, która być może poważnie zmieni moje życie. Dobra, ale góry, góry, pani Gosiu. Jedziemy:

wtorek, 10 stycznia 2017

Frugo, czworokąt i zgon o 17-tej, czyli sylwester według Rudej i spółki

No tak, znów się stało, nadeszło. Ziemia okrążyła Słońce i powróciła do punktu, w którym znajdowała się 365 obrotów własnych temu. Ja wiem, rok się musi skończyć, data zmienić. Ludzie upić, niebo rozbłysnąć od fajerwerków, TV od kiecek rodzimych gwiazd muzyki popularnej, psy o północy wskoczyć do wanny ze strachu. A ja?

A ja czuję, że muszę w góry.

sobota, 7 stycznia 2017

"Korona Ziemi. Nie-poradnik zdobywcy" Artur Hajzer

To chyba najdziwniejsza książka o górach, jaką przeczytałam. Bo i może zresztą to nie jest książka o górach...?

O koronach zwykle piszą ludzie, którzy je zdobyli, bądź właśnie zdobywają. Piszą czy to artykuły do branżowej prasy, czy autorskie blogi, albo książki właśnie. Piszą na własną pamiątkę, dla kasy, dla ułatwienia życia swym następcom - z różnych powodów. Ale zawsze piszą, bo tam byli, swoje przeżyli, to i swoje wiedzą i powiedzą. Czego się więc spodziewać po książce o Koronie Ziemi, której autor nie zawracał sobie głowy zdobywaniem, a zamiast tego wziął się od razu za pisanie?

piątek, 6 stycznia 2017

Bo w ogóle, to ten cały internet to zło - czyli coś o poznawaniu ludzi

3 i pół roku temu. Lato. Jeszcze nawet nie jestem ruda. Farbuję się akurat na kolor zbliżony do naturalnego, po kilkunastu miesiącach eksperymentowania z jasnym blondem. Drżącą ręką przeklikowuję się przez formularz - zakładam bloga. Mam z tym związanych parę pragnień, dążeń i wyobrażeń, choć równie dobrze mogę to rzucić w pizdu za tydzień lub dwa.