Serio? To chodź może ze mną i zobaczymy, kto tu potrzebuje łatwego szlaku i czy faktycznie jest to żeńska połowa zespołu. Co innego, gdyby delikwent napisał: "Szukam jakiegoś łatwego szlaku, bo moja towarzyszka nie jest zaprawiona w górskich wędrówkach i boi się przepaści". To byłoby zrozumiałe. To nie uderza w płeć. Ale zakładanie, że partnerka górska będzie słabsza i bojaźliwa, bo jest dziewczyną, nie mieści się w granicach mojej tolerancji.
Lubię fakt, że świat jest żeńsko-męski, lubię facetów i choć chwilami żałuję, że nie jestem lesbijką, bo mężczyźni wydają się być czasem przybyszami z innej planety, to stwierdzam, że bez nich byłoby nudno. I mebli nie miałby kto wnieść po schodach w ramach pomocy w jednej z tysiąca moich przeprowadzek. Bo tak, uważam (i w sumie wydaje mi się, że to nie jest kwestia mojego czy czyjegokolwiek uważania), że panowie są z zasady silniejsi. Co nie znaczy, że w każdym przypadku też mający lepszą od kobiet kondycję, a już na pewno nie, że większą odwagę.
To wszystko zależy. Zależy, jaki facet i jaka kobieta. Wymuskane delikatne dziewczę może mieć faktycznie problem z zaciśnięciem w dłoni łańcucha. Ale nie zapominajmy, że Wanda Rutkiewicz była kobietą. I to, wedle wielu komentatorów, piękną. Samiec alfa, od którego testosteronem wali na kilometr, choćby się bał, nie da tego po sobie po znać, w imię zasady, że zesraj się, a nie daj się. Ale już ktoś inny, choć w spodniach wszystko się zgadza, będzie działał asekuracyjnie i unikał trudności i ryzyka. Co jeszcze wcale go mentalnie nie kastruje.
I nie chodzi też o to, że uważam siebie samą za w pełni samowystarczalną i lepszą. Lubiłam czasem polegać na męskiej sile, czy zmyśle organizacyjnym. Było mi miło, taszcząc na biwak pod Matterhorn absurdalnie wielki i ciężki plecak, oddać przynajmniej namiot na plecy mojego ówczesnego towarzysza. I to ja wymiękłam w obliczu półtorakilometrowej lufy i warstwy świeżego, gównianego śniegu, a nie on. On by tam wlazł, zlazł i nawet by mu powieka nie drgnęła. Tylko, czy to kwestia płci? Poniekąd pewnie tak, ale czy wyłącznie? Tu bym dyskutowała.
Najbardziej jednak lubię chyba swoje samotne wędrówki (ale tylko trochę bardziej od tych w dobrym towarzystwie). Gdy zdana jestem na samą siebie i - bywa że dosłownie - jak sobie pościelę, tak się wyśpię. Lubię sobie czasem robić takie sprawdziany. I, nie ukrywam, lubię, jak nikt nie ma wątpliwości, że poradziłam sobie sama. Za to już bardzo nie lubię, gdy ktoś po wyrażeniu podziwu utrzymanego w tym tonie doda: "pomimo, że jesteś kobietą".
Przy czym oczywiście, że my, baby, mamy gorzej. Stosunek tkanki tłuszczowej do mięśniowej jest u nas zwykle dużo wyższy niż u facetów. My się nie wysikamy w śpiworze, wsadzając odpowiednią część ciała w butelkę. No i miewamy okres. Ba! Zachodzimy w ciążę! To czysta fizjologia, a już nie wspominam nawet o tym, że jakoś tak świat jest skonstruowany w ten sposób, że w ogóle faceci mają jednak jakby łatwiej. Może tym bardziej fajnie by było, przynajmniej w górach, się na płeć za bardzo nie oglądać. Wobec gór być po prostu człowiekiem: turystą, wspinaczem, miłośnikiem. Nie dodawać, ani nie odejmować sobie, bądź komuś, punktów za uformowanie końcówki tułowia, albo za fakt noszenia czy nie noszenia stanika. Nie podziwiać Rutkiewicz za to, że dawała czadu, pomimo bycia kobietą, ale i nie uznawać, że to, co wyczyniał Kukuczka było w sumie normalne, bo to ostatecznie facet. Owszem, nie da się ukryć, że góry, zwłaszcza te wysokie, zdominowane są przez facetów. Nawet ten blog ma więcej czytelników płci męskiej. Ale już jego autorka jest kobietą. No i, nawiązując wreszcie do tytułu - w języku polskim jest nią też góra. ;)
Drogie panie, mamy biologiczne prawo być słabsze, ale nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy gorsze. Jesteśmy inne. I, kuźwa, całe szczęście!
"...jakoś tak świat jest skonstruowany w ten sposób, że w ogóle faceci mają jednak jakby łatwiej"
OdpowiedzUsuńtaaaa, łatwiej; i dlatego żyją krócej;
Żyjecie krócej, bo jesteście nerwusy, uparciuchy co nie zadbają o zdrowie, bo... , no własnie, dlaczego Was tak przeraża lekarz?! Zdrowo jeść nie będziecie, bo schaboszczak musi być. Chlejecie hektolitry alkoholu i żłopiecie morze kawy, a większość z Was nie uprawia żadnego sportu poza okupacją kanapy. Dlatego żyjecie krócej, płeć nie ma tu nic do rzeczy.
UsuńHehe dobre:) ale ciężko się z tym nie zgodzić:))
UsuńMoże nie ujęłabym tego aż tak dosadnie, ale generalnie to samo miałam odpisać. :)
UsuńŚwietny wpis. To prawda, że mówią o nas słaba płeć, ale Ty Gosiu udowadniasz, że wcale tak nie jest! Jesteśmy silne, mądre i piękne! Bądźmy świadome swojej wartości i nie szufladkujmy nikogo.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia
H.
No i gitara..szacun młoda damo..
OdpowiedzUsuńA mnie się wydaje, że to ja jestem z innej planety. Bo dosyć często kobiety nie mogą zrozumieć, że ja w wysokie góry chodzę i daję radę i jeszcze się nie zabiłam. Wyobrażają sobie, że mąż mnie ciągnie, a ja turlam się na małym wózku drabiniastym, bo przecież kobieta to słaba płeć.
OdpowiedzUsuńJestem tą kobietą z siłowni, która co tydzień wychodzi w góry, po to aby właśnie teraz, zimą, zdobywać szczyty w rakach. Niewiele babek rozumie to, co robię i niewiele to popiera. Spotykam przeróżne opinie, ale nigdy nie skrytykował mnie żaden facet. Kobiety raczej śmieją się ze mnie. Jak ścięłam włosy, jedna z nich zaczęła mówić na mnie "chłopcze". Wiem, wiem, drobny żart, ale jak się nad tym zastanowić, faceci się ze mnie nie śmieją, tylko baby.
Do tego kocham chodzić po górach sama, szczególnie zimą... co uważane jest za szczyt nierozumności. Przecież mierzę siły na zamiary i mam doświadczenie. Nie wstydzę się, kiedy czeka mnie wycof. Nie idę nigdy "na kamikaze".
Każdy jest inny, niektórzy delikatniejsi, inni twardsi i nie ma sensu robić tu podziału na płeć. Ale wiesz co zauważyłam? Tylko ci delikatniejsi będą stroić sobie ze mnie żarty. Z nas.
Góra jest kobietą. Wędrówka, przygoda, zima, to są kobiety. Siła też jest kobietą.
niejednokrotnie widziałam na szlaku kobietę w widocznej ciąży. Jak zdrowie dopisuje, to dlaczego nie?
Pozdrawiam.
Ja widziałam nie tak dawno kobiete w bardzo dużej ciąży... Poza szlakiem.
UsuńMnie też się zdarza być kompletnie nierozumianą przez osoby nie chodzące po górach. Ale raczej wiąże się to z podziwem, niż z wyśmiewaniem. A że ten podziw bywa na wyrost, to czasem odbieram go jako zawoalowaną formę lekkiej drwiny.
Pomimo, że jesteś kobietą, dziewczyno.
OdpowiedzUsuńTo co powyżej napisałaś, każdy myślący człowiek, wie, że tak właśnie jest.
Jeżeli jest inaczej - jest ignorantem, mało myślącym (przyp. rozmówca. empatycznym? To ludzi tego trzeba uczyć..?) człowiekiem.
PS. Bardzo miło się czyta takie przymyślenia. Brawo! :)
Pozdrawiam
Mariusz.
O silnych kobietach w górach (min. Wandzie, dla tych co nie znają i ku przypomnieniu) :
OdpowiedzUsuńhttps://www.dailymotion.com/video/x5ruxnx
Stary ale świetny dokument.
W swym siłowaniu się z męskim i górskim światem nie zapominajcie, drogie Panie, o swej kobiecości. Widok dziewczyny, która w górach na biwaku, wśród śniegów i mrozów, robi sobie makijaż, większość facetów skłoni z pozoru do podśmiechujek. Ale w głębi duszy ci faceci będą wdzięczni za te chwile normalności w tym pięknym lecz wrogim środowisku :).
Domyślam się, że te przebłyski kobiecości mogą być urocze... Ale domagam się, byśmy miały prawo o nich zapominać :)
UsuńRuda, święta prawda. Jesteście inne i takie są odwieczne prawa natury. Ruda pamiętasz może czy kopciłaś szluga na grzebieniu 19 września. Miałem wrażenie że to Ty.
OdpowiedzUsuńA Ty się szykowałeś na Martinkę? Szlug się zgadza, miejsce też, daty nie jestem pewna ale pasowałoby.
UsuńZgadza się. Przede mną Słowacy z klientami poszli. Cholera taka okazja żeby Cię mieć na fotce a ja speniałem 😂.
OdpowiedzUsuńJeszcze Cię złapie
OdpowiedzUsuńGosia fajnie że jesteś i fajnie że jest ten blog. Tymczasem miłego życia i do zobaczenia
OdpowiedzUsuńO, i szlugi pali. Ta kobieta ;)
OdpowiedzUsuńA w temacie, to powiem tak, ja jestem słabą kobietą. Nie mam w połowie takiej kondycji jak Ty, Gosia. Mój towarzysz musi zwalniać solidnie tempo podczas naszych górskich wypraw. Wcale mi nie zależy na tym, żeby komukolwiek udowadniać, że kobieta potrafi. Że taka ze mnie silna baba. Wystarczy mi moja osobista satysfakcja z pokonywania własnych słabości i ograniczeń. Wystarczy to, że sama niosę swój ekwipunek i docieram na szczyt. I nie mam negatywnych odczuć czytając pytania "idącego z dziewczyną', bo moim zdaniem nie jest w nim zawarta żadna dyskryminacja, a jedynie troska o towarzyszkę mniej (lub wcale) zaprawionej w takich wyprawach.
Uważam, że Gosia ma rację. Forma okazywania troski i szacunku JEST WAŻNA. I ma przełożenie na życie codzienne.
UsuńSformułowanie "idę z dziewczyną - musi być łatwo" jest deprecjonujące i automatycznie stawia ją w pozycji podrzędnej. A faceta od razu wybija na pozycję lepszego/silniejszego/wszystkowiedzącego opiekuna. Nie chodzi o odrzucanie troski i opieki. Ale przy takim postawieniu sprawy nie ma szans na żadne partnerstwo. Tempo i trasa wycieczki muszą być dopasowane do najsłabszego uczestnika i nie jest ważne czy idzie ze mną dziecko, kumpel, którego boli noga czy chcę dziewczynie pokazać góry. Wystarczyło poprosić po prostu o propozycję łatwej trasy.
I tyle ;-)
Pozdrawiam
Natalia
Niestety rządzą nami stereotypy. Jak dziewczyna robi coś, co wymaga trochę siły, kondycji czy umiejętności technicznych, to inni mówią (niby z podziwem) "wow, naprawdę?", a gdzieś tam z tyłu głowy: taaa, jasne... I zaraz ma taka przypiętą łatkę babochłopa, feministki albo lesbijki (albo wszystko na raz). Jak wspomniałam koledze, że którychś wakacji przeszłam Czerwone Wierchy, to zaczął dopytywać czy całe. Jak potwierdziłam, to spytał gdzie spałam po drodze :) Taaa, base camp był na Hali Kondratowej, a obóz I na Małołączniaku :) PS. Góra wprawdzie jest kobietą, ale szczyt to już mężczyzna ;) I to jest piękne...
OdpowiedzUsuńJakieś te wasze przemyślenia są nie na czasie. Co za różnica czy to kobieta czy czarny czy mężczyzna czy żółty?
OdpowiedzUsuńChcecie na siłę udowodnić, że wielbłąd jest garbaty?